Lewica to fałszerze i oszuści. W każdej branży.
– Pod wpływem eksplozji serce przestaje bić natychmiastowo, co oznacza, iż krew nie jest już pompowana, a więc pomimo obrażeń, wiele się jej nie wydostaje – to typowe zjawisko. Temu będą przyglądać się śledczy prokuratury. Nasi eksperci będą to również analizować. Mamy dużo zdjęć i dokumentację, w jakim stanie i gdzie znaleziono ciała, jaki był poziom krwi na siedzeniach. To jest obszar, który będziemy badać
– Mamy 35 ciał kompletnie bez ubrań, lub prawie kompletnie, np. na gołym ciele został krawat lub skarpetka. Ciężko wytłumaczyć takie obrażenia wypadkiem komunikacyjnym. Jest to praktycznie niemożliwe. Za to spójnym wytłumaczeniem jest fala uderzeniowa. Zdarcie ubrań to częste i powszechnie znane zjawisko w przypadku działania materiałów wybuchowych, szeroko opisane już choćby podczas I wojny światowej – tłumaczył.
- Przymocowania takich ładunków nie dokonuje się w godzinę czy dwie, nawet gdyby jakiś terrorysta miał dostęp do samolotu na kilka godzin, nie da się tego zrobić w tak krótkim czasie. Wymagało to planowania, dostępu do skrzydła i możliwości jego otwarcia, dostępu do tysięcy śrub i mocowań, to wymagało dużej pracy i przygotowań. Nawet przy bardzo szczegółowej inspekcji nie da się tego ładunku znaleźć. Można to dobrze ukryć – zapewnił Joergensen.
– Jestem duńskim inżynierem – to co widzę tutaj w Polsce jest wyraźnie inne od tego co zrobiono by w Danii. Tutaj mamy gazety takie jak "Wyborcza", czy telewizje TVN oraz "Polsat", media, które przepychają dziwne teorie jakichś ludzi, takich jak Artymowicz czy Czachor, którzy nie mają żadnego wykształcenia w badaniu katastrof. Te media próbują wzbudzić zaufanie, zbudować wiarygodność i stawiać ich na równi z autentycznymi ekspertami w tej dziedzinie, jak Frank Taylor – przywołał.
– Są wyraźne dowody manipulowania danymi, a także pomijania ważnych danych po stronie rosyjskiej. To łamanie podstawowych zasad prawidłowego śledztwa. Niestety po polskiej stronie – chodzi mi tu o komisję Millera – udokumentowaliśmy jak Miller wymuszał na swojej ekipie śledczych, krótko po katastrofie, by doszli do takich samych wniosków, co Rosjanie – taka jest wymowa jego zaleceń dla podwładnych. To bardzo dziwne. Miller zrobił to czterokrotnie podczas swojego przemówienia przed komisją, na spotkaniu inicjującym prace. Nie wiedział wtedy jeszcze, do jakich wniosków dojdą Rosjanie – przecież był to zaledwie początek śledztwa. Kiedy polityczna ręka kontroluje śledztwo, nigdy nie dzieje się dobrze – opisał działania komisji Millera.
Iza pisz coś, bo mi się nudzi z rana bez Twojej chorej dramaturgi i manii prześladowczej :(
OdpowiedzUsuńhahahahaha :D
OdpowiedzUsuńZastanowię się. Akurat mam chęć na serię praktycznych wskazówek co do upraw którymi się aktualnie param. Pogoda piękna, jeszcze można siać i sadzić to i owo. Co do sprawy kradzieży i zamęczenia moich owiec i kóz, przemyślę sobie sprawę i na spokojnie zaplanuję, jak odgryźć wójtowi głowę.
A co się stało z tymi drzewkami owocowymi co je kilka lat temu sadzilas ? Musisz miec teraz mnóstwo owoców...
UsuńDaj spokój z tymi kudłatymi owcami i kozami. Warto wskoczyć w przetwory, całkiem serio. To będzie cenowa czarna zima. Susza sprawiła, że żywność zdrożeje 80-100%. Warto więc trochę popracować w kuchni. Drogie będzie również pieczywo.
OdpowiedzUsuńDrzewka owocowe, które kiedyś sadziłam od południa, przy drodze - sąsiedzi mi ukradli. Część z nich. Następnie wpuszczali konie rzeźne na moje pole, do mojego sadu i te konie tratowały, łamały drzewka. Także dziki z lasu biegały wgłębieniami (rowkami) gdzie posadziłam drzewka i je łamały. Wtem przyszła mroźna zima i reszta drzewek wymarzła.
OdpowiedzUsuńMam już trochę przetworów i będę robić kolejne.
OdpowiedzUsuńTo nie miałeś tego sadu ogrodzonego ? Przecież miałaś kozy. One też mogly zjeść wszystko co posadzilas. No i zające ..
OdpowiedzUsuńDla nich taki sad to raj.
OdpowiedzUsuńSad był ogrodzony pastuchem, był za rzeką. Kozy sprzedałam wcześniej, zanim posadziłam sad, duże stado, a sobie zostawiłam tylko kilka sztuk na mleko na własne potrzeby. Były wiązane na łące. Siatkę planowałam zakupić z dotacji w następnym roku, ale KRUS mi je zajął i nie było za co kupić siatki.
W tamtym czasie sąsiad obok od południa wypasał stado ciężkich klaczy, które rwały się do mojego ogiera, rwały pastuch i wchodziły do sadu w szkodę. Mnóstwo drzewek mi połamały. Policja odmówiła ukarania winnego i to dalej trwało.
Na drzewka założyłam osłonki.