wtorek, 29 września 2015

Na obiad: grzrzrzyyybbb! :)))

Borowik szlachetny.

Borowik szlachetny.

Borowik szlachetny.

Moi drodzy grzybiarze! Co to za GRZYB!?
Indianka właśnie ma zamiar zrobić na nim wyborny obiadek ;)
Wygląda szlachetnie i bardzo jadalnie. Zdrowiutki!
Borowik? Prawdziwek? Podgrzybek?

Kapelusz z wierzchu beżowo-jasnobrązowy, od spodu gąbczasty, barwy waniliowej , noga masywna, jasnobeżowa, ciężki, masywny, nabity grzyb.

Indianka

Werdykt z dnia 30 września 2015r.
Komisja w składzie orzekającym:
Mirabelowica
Wanda
Anonim
potwierdziła jednogłośnie że ten cudny grzybu to borowik szlachetny zwany inaczej prawdziwkiem :-) 

A oto fachowy opis borowika ze strony
http://www.grzybland.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=355&Itemid=102

Kapelusz brązowy i z wiekiem do ciemnobrązowego, czerwonobrązowego, średnicy do 250 mm. Brzeg kapelusza może być jaśniejszy, podobnie owocniki przykryte ściółką mogą być bardzo jasne; najpierw półkulisty, potem wypukły, u starych egzemplarzy poduszkowato rozpostarty; powierzchnia gładka lub pomarszczona; przy wilgotnej pogodzie nieco lepka.
Rurki początkowo białawe, dość długie; łatwo oddzielają się od kapelusza; przy trzonie zatokowato wycięte.
Pory początkowo białawe, potem żółte do oliwkowozielonych; dość drobne, okrągławe z wiekiem kanciaste; uciśnięte nie przebarwiają się.
Trzon białawy do jasnobrązowego, dolna część jaśniejsza, w górnej części lub na całej długości trzonu mniej lub bardziej wyraźna biaława lub jasnobrązowa siateczka, mniej lub bardziej rozszerzony u podstawy.
Miąższ młody biały i zwarty, u starszych egzemplarzy gąbczasty; pod skórką zabarwiony na brązowo (czerwonobrązowawo); niezmienny. Zapach przyjemny. Smak łagodny, przyjemny (orzechowy). Zapach suszu charakterystyczny, intensywny, przyjemny.
Zarodniki wrzecionowate, gładkie. Wysyp oliwkowobrązowy (ciemnooliwkowy).
Występowanie: VII - XI, w lasach iglastych i mieszanych, pospolity.
Wartość: Bardzo smaczny grzyb jadalny, dopuszczony do obrotu handlowego na terenie Polski.

poniedziałek, 28 września 2015

Operatywny poranek

Rano Indianka pilotowała telefonicznie powrót cudownie odnalezionego Kamyka na łono zdrowej części społeczeństwa i jednocześnie prowadziła rozmowy biznesowe na żywo z potencjalnym usługodawcą. Kamyk znowu dał plamę. W drodze z domu Heli do Kauflanda gdzie miał być punkt 11.oo i czekać karnie na szefa - znowu zachlał. Spóźnił się pół godziny. Przyszedł zataczając się zamaszyście. Szef wściekł się jak szerszeń. Zjebał Kamyka wściekle ale załadował do auta. Indianka uprosiła by dał mu szansę mimo wszystko. Mężczyźni pojechali na Sejny. 


Nowy kuraś

A właściwie dwa kurasie. W niedzielę Indianka przehandlowała swój wyborny serek i świeże mleczko kozie na pięknego, dorodnego koguta i równie urodziwą kurę.

Kury zostały przywiezione nocną porą na rowerze.
Pani kura w przednim koszu, a dostojny pan kogut na tylnim bagazniku. 

Indianka zasuwała po drodze aż rower furkotał, a wiatr włosy jej rozwiewał. Osobliwie się szło pod górkę lasem nocną porą.
Kury spały, więc nie rzucały się w workach z wydartymi dziurami na dzioby.

Szczęśliwie zajechała na rancho, gdzie natychmiast delikatnie zaniosła drób do kurnika.

Wyjęła wpierw koguta i pogłaskała ptaka po jego masywnym korpusie. Takim samym powitaniem ugościła panią kurę.

Dziś od rana kogutto pieje cudnie. Tyle nowych panienek wokół!
Kawaler będzie miał co robić ;)

Gospodarna Indianka zadowolona ze swego nabytku. 4 kury siadły na jaja. Ważne, by te jaja były zalężone. To rola nowego kurasia :)

niedziela, 27 września 2015

Zaginięcie Kamyka

Rano przyleciały niepokojące smsy od Kamyka.
Wynikało z nich, że stracił przytomność, potem pamięć i nie ma pojęcia gdzie jest. Pisał, że stoi gdzieś w lesie. Brzmiało to prawdopodobnie, bo już w piątek stracił przytomność po uderzeniu w głowę, a zaniki pamięci miewa od czasu pobicia w Gębalówce.
Zaniepokojona Indianka zawiadomiła policję o zaginięciu chorego.

O dziwo patrol przyjechał na farmę by przyjąć zawiadomienie o zaginięciu.
Przybył dzielnicowy ze Świętajna oraz syn świetliczanki z wydziału kryminalnego.

Spisali protokół. Spisali dane zaginionego. Spisali smsy Kamyka do Indianki. Poprosili o fotkę zaginionego.

Zadzwonili do Heli u której ostatnio był widziany. Powiedziała, że nie wie gdzie on jest.

Pojechali do Heli i znaleźli go tam. Okazało się, że nie jest w żadnym lesie lecz u niej.

Indiance twierdził, że rano faktycznie był w lesie i nie pamiętał jak się nazywa, ani nie wiedział gdzie jest, a potem sobie przypomniał.

sobota, 26 września 2015

Jutro

Na jutro Indianka zaplanowała sobie wyrzucanie obornika z jednego niedużego boxu w koziarni. Pod warunkiem, że będzie się dobrze czuła. Najpierw oczywiście trzeba wydoić kozy.

Dzisiaj rano czuła się znakomicie więc może i jutro samopoczucie dopisze.

W planie przerób owoców na przetwory. Będzie trudno wyrobić się ze wszystkim, ale spróbuje. Ach, miała jeszcze dosadzić cebule w skrzynce wysoko na oknie. W dwóch skrzynkach szczypior już niezwykle bujnie rośnie. Może by zrobić serek ze szczypiorkiem na jutrzejsze śniadanie? Koniecznie!

Kremella śpi na brzuszku Indianki. Pozostałe kociaki gdzieś się rozeszły. Może na myszy polują?

Pora spać. Za oknem zaczęła się smętna jesień. Zimny wiatr.
Ciekawe, gdzie Kamyk dzisiaj będzie spał. Oby bezpiecznie.

Powrót na rancho

Indianka szczęśliwa była gdy wczoraj po długim i męczącym dniu w Olecku wróciła na swoje włości i znalazła się w swoim ukotowionym łóżku.

Dziś na zmianę krząta się w domku i wypoczywa przy mruczeniu kociąt.
Przyprowadziła też zawieruszoną owieczkę co zajęło sporo czasu.

Przeliczyła owce - wszystkie są. Zmęczona jest i niezbyt dobrze się czuje. Jednak zrobiła świeży serek z koziego mleka, budyń czekoladowy na kozim mleku, przegotowała czarny bez na sok, zrobiła obiad na kani. Zgliwiał już twaróg na ser topiony. Jutro go usmaży.

Dzień pochmurny, senny. I ona senna. Kozy wydojone. Kury nakarmione.
Jaja zebrane. W kuchni full ekologicznego żarcia własnej roboty.

Od Kamyka żadnych nowych wieści. Noc spędził bezpiecznie u dobrej znajomej w Olecku. Rano poszedł na miasto i słuch po nim zaginął.

Indianka ma nadzieję, że nie zrobi niczego głupiego i grzecznie wróci na farmę pod Sejnami. Gospodarz czeka. Może mu wybaczy tę karygodną niesubordynację?

Burzliwy piątek

To był burzliwy dzień i wieczór. Się działo!
Wpierw zeznania na komendzie w sprawie dokuczania przez świetliczankę.

Potem przeszukiwanie Olecka pod hasłem:
"Gdzie jest Kamyk??? ZARAZ mają mu badania robić!"

Potem fiasko badań Kamyka z winy Kamyka, który się nachlał piwska w dniu miesiącami wyczekiwanych badań tomografem.
Zamiast pojść do szpitala na badania - polazł do parku jak do barku gdzie zachlał, dał się pobić i okraść.

Zmarnował termin ważnych badań, stracił przytomność i komórkę oraz pieniądze. Stracił też chęć Indianki do pomagania mu.

Stracił także pracę u oburzonego oszukaństwem szefa. Gospodarz podwiózł go z Sejn do Suwałk i wsadził rano do autobusu do Olecka by Kamyk zrobił te badania. A Kamyk zamiast do szpitala poszedł do parku chlać. Gospodarz nie lubi być oszukiwany. Można go oszukać tylko raz. Do końca miesiąca Kamyk ma opuścić farmę pod Sejnami.

Do domu Indianki po swoich żenujących wyczynach też nie ma wstępu. Specjalnie pojechała do Olecka by towarzyszyć mu podczas tych ważnych badań. Mimo, że sama się słabo i źle czuła. Czekała na niego półtoragodziny w szpitalu. Potem szukała po Olecku. Na daremno. Nigdzie go nie było widać ani się nie pojawił w szpitalu. Zmarnował wszystko. Załatwił się na cacy.

Jak ktoś ma uruchomiony program samozniszczenia to nikt nie jest mu w stanie pomóc. Będzie siebie i swoje życie oraz swoich bliskich niszczył z uporem maniaka. Daremne wysiłki by go wyciągnąć z rynsztoka i pomóc stanąć na nogi. Przykro patrzeć jak ten człowiek sam niszczy siebie.


wtorek, 22 września 2015

Kolacja Indianki

Czubajka kania. Grzyby o mięsnym smaku :)

Dziś na obiadokolację była duszona w kozim mleku i smażona z jajkiem kania. Niam :)

Na śniadanie zaś były pieczarki duszone z cebulką, czosnkiem oraz ziemniakami z wczorajszego obiadu...

Oczywiście wszystkie grzyby osobiście wytropione i zebrane :)

Indianka

Czarny bez doskonały na przeziębienia jest

Czarny bez zdrowy jest!

W postaci syropów, soków, nalewek. Indianka dodaje go do konfitur dla pięknego koloru, wzbogacenia smaku konfitur i podniesienia ich zdrowotnych właściwości. Czarny bez zawiera dużo witaminy C. Surowy bez jest trujący. Trzeba go po dojrzeniu przemrozić lub sparzyć i wypłukać aby unieszkodliwić toksyny. Dopiero wtedy przerabiać lub poczekać do przymrozków ze zbiorami.

Indianka

Krwawnik

Krwawnik

Czy wiecie, że krwawnika kwiecie w postaci gorącego wywaru jest znakomitym środkiem na bóle menstruacyjne?

Działa rozprężająco, redukuje nadmierne krwawienie, reguluje krwawienie, a co najważniejsze - znosi ból menstruacyjny. Nie powoduje szkodliwych skutków ubocznych.

Indianka pije wywar od lat i pomaga jej. Indianka poleca to ziółko osobom z bolesnymi miesiączkami.

Indianka

poniedziałek, 21 września 2015

Hej!

 Hej krakowskie obłudne, oszczercze, zawistne Zdzichy!
Czy nie swędzą was wasze lesbijskie piździchy?? ;)))
Pyta Indianka - dziewczyna czysta i przezroczysta niczym na suszarce szklanka :)

A to co za grzyby?

Bardzo obgryzione przez ślimaki.
Jasno beżowe, prawie kremowe. Cienkie, rozłożyste, nieregularne kapelusze u dorosłych osobników.
U młodych też niezbyt regularne.
Myślę, że jadalne skoro je tak ślimaki zżerają, ale nie wiem co to jest.
Ktoś coś wie na temat tych grzybków?

Indianka

Co to za grzyby?

Żółciutkie, rosną na zmurszałym pniu chyba olchy, możliwe że szczepiłam ten pień boczniakiem cytrynowym kilka lat temu.
Jednak nie mam pewności czy to boczniak.
Proszę o podpowiedzi.
Kto pierwszy trafnie rozpozna grzybki, dostanie kozi serek w prezencie ;)





niedziela, 20 września 2015

Pierwszy przetwór ;)

Konfitury


Twarożek i konfitury


Na dobry początek akcji "Przetwory" Indianka przetworzyła jabłka z dodatkiem bzu czarnego. Wyszedł wyborny w smaku dżemik o konsystencji gęstego sosu idealnego na naleśniki.

Zanim przygotuje sobie warsztat przetwórczy, surowiec i się rozbuja z przetworami, zrobiła także świeży serek kozi.

Indianka

sobota, 19 września 2015

Porządkowa słoneczna sobota

Porządki i obrządki weekendowe w toku. Indianka z rańca wypuściła kury skoro świt. Nakarmiła szczenięta i kocięta oraz kotkę. Wygłaskała klacze, że takie kochane i grzeczne są i na podwórko same przychodzą z łąki. Dała im jabłka i owies. Naniosła wody z rzeki do kuchni. Nalała do garów. Podlała swoją mini uprawę grzybów na dworzu. Naniosła gałęzi i napaliła w piecu kuchennym. Ugotowała obiad. Umyła i pokroiła jabłka. Umyła i oskubała z owoców gałązki czarnego bzu. Smaży powidła. Sparzyła skrzep na ser. Nagrzała wodę do mycia naczyń i butelek. Zmęczona i zgrzana już jest. W kuchni gorąco. Pracy huk, a ona jak zawsze sama jedna. Lubi swoją pracę i satysfakcję jaką ona jej daje. Lubi pracować do upadłego. Lubi pracować po swojemu wykonując kilka zadań na raz jednocześnie i w razie potrzeby robić spontanicznie coś jeszcze dodatkowego, w danej chwili potrzebnego. Spontanicznie i szybko. Wydajnie i efektywnie.

Jednak już zmęczona jest po całym dniu dreptania w domu i wokół domu i nad rzekę. Wczorajszy powrót z Suwałk, a zwłaszcza wędrowanie przez całe Suwałki dały jej się we znaki potęgując ogólne zmęczenie.

Chyba już dzisiaj nie da rady wykonać zaplanowanej na wieczór ostatniej czynności. Także o kąpieli nie ma mowy. Zwyczajnie nie ma siły. Padła jak długa na łóżko, a kręgosłup mówi:
"Dość! Nie wstanę!'' :-)

Ale ważne, że wszystkie zwierzaki napojone i nakarmione.
Wszystkie zdrowe i szczęśliwe. Doglądnięte i dopatrzone. Swobodne i radosne. Taki jest raj Indianki - pracowity i pełny szczęśliwej, różnorodnej zwierzyny.

Najcudowniejsze były dziś rano pielgrzymki kolejnych zwierząt stęsknionych za Indianką. Po kolei: kocięta jedno za drugim, potem szczenięta, gdy wyszła na dwór klaczęta, owczęta i koźlęta. Korowody pieszczochów spragnione głaskania i nosa w Indiankę wtulania. Widać niepokoiły się, gdzie Indianka znikła. Gdy wróciła, z ulgą ją przywitały.

Indianka kocha swoje zwierzęta, a one jej odpłacają tym samym.
Subtelna, czysta i niewinna miłość. Samo najszlachetniejsze piękno.

Akcja lekarz i akcja laptop

W czwartek Indianka musiała udać się do lekarza wraz z Kamykiem gdyż ją o to prosił i by dopilnować by sprawy zostały załatwione należycie, a Kamyk nie został spławiony byle czym i byle jak. Dobrze, że mu towarzyszyła i wcześniej dopilnowała, by się ubezpieczył i wziął poświadczenie na piśmie tego ubezpieczenia. Lekarz i pielęgniarka już na samym początku chcieli Kamyka pogonić. Zernęli do systemu w komputerze i ponoć według systemu był nieubezpieczony. Na to Indianka wyciągnęła zaświadczenie z pieczątkami. Ta dam! Ubezpieczony! :)))

Pielęgniarka miała minę jakby kupę połknęła. Przez chwilę przeżuwała niewygodną wiadomość. No kurczę - jest papier! Trzeba obsłużyć pacjenta! Spojrzała na doktora i zapytała czy przyjmie pacjenta. Wyraził zgodę. Wzięła zaświadczenie i wprowadziła dane do komputera.

Kamyk nie ufa lekarzom. Nie wierzy, że mu pomogą. Jest do nich zrażony. Indianka także miała negatywne wrażenia po tej dłuuuugo (grube miesiące) wyczekiwanej wizycie u specjalisty. Lekarz sprawiał wrażenie nieprzychylnego i wręcz nieprzyjaznego, zaś jego powierzchowne badanie wydało się niemiarodajne i niewiarygodne. Jednak dał skierowanie na kompleksowe badania specjalistyczne. One powinny wykazać przyczyny dolegliwości. Jeśli nie wykażą - Indianka wielce się zdziwi i dojdzie do przekonania, że ta cała służba zdrowia to wielka, bezwartościowa ściema i nabijanie chorych w butelkę.

Po wizycie u lekarza wydało się, że Kamyk rano nie odpuścił sobie dwóch piw i w związku z tym nie mógł poddać się badaniu krwi. Indianka była zła na niego. Tłumaczył się, że źle się czuł i by uśmierzyć ból wypił to piwo. Brzmiał wiarygodnie i wyglądał mizernie, ale co gorsza, po wizycie też sobie nie odpuścił 5 piw. Wyżłopał pięć piw przy Indiance mimo jej opozycji i niezadowoleniu. Podpity zrobił drobne zakupy spożywcze, a następnie kopał je ze złości na ulicy przed sklepem i urządzał sceny. Cud, że cukru nie rozsypał. Potem poszli z tymi pozbieranymi z chodnika wiktuałami (cukier na przetwory, porcje rosołowe dla kotów i psów, udka dla ludzi na obiad, syrop owocowy do mleka dla Kamyka, sok marchwiowy dla Indianki) do auta szefa.
Z jego szefem zajechali do Indianki po jaja, mleko i ser.

Indianka dała im w prezencie swoje jaja i mleko. Z sera Kamyk zrezygnował widząc wnerwioną jego zataczaniem się Indiankę.

Indianka chciała zostać w domu i zająć się swoją pracą. Wcześniej w Olecku dopilnowała spraw Kamyka, by Kamyk od razu zarejestrował się na ważne i pilne badania (czego jej nie ułatwiał cudując) i teraz chciała zająć się swoimi sprawami w domu.

(Warto dodać, iż przy rejestracji na tomograf komputerowy spotkali wścibską stażystkę z biblioteki w Sokółkach (tę samą która ostatnio darła gębę na Indiankę w bibliotece i przeszkadzała jej pracować na komputerze) która stojąc z plikiem własnych skierowań na badania tomografem komputerowym bezczelnie dopytywała Indiankę donośnym głosem słyszalnym w każdym kącie długiego korytarza: "A NA CO PANI CHORUJE??!" - zapewne po to by dostarczyć dla Krychy nowej pożywki do złośliwych plotek. Oburzona Indianka odrzekła, że to nie stażystki sprawa i niech stażystka zajmie się SWOIMI chorobami.)

Niestety Kamyk nie odwiózł Indiance w wyznaczonym terminie pożyczonego laptopa i musiała jechać po niego z nimi aż do Sejn. Pojechała, a wróciła do domu autobusem i stopem wraz z odzyskaną własnością.

Akcja laptop zakończona powodzeniem. Sprzęt w domu. Będzie na czym pracować i bronić tyłka Kamyka pod warunkiem, że Indianka zdobędzie co najmniej stuwattowy panel solarny.

Akcja "lekarz" też przeprowadzona z powodzeniem, mimo negatywnych wrażeń z tej wizyty. No, przynajmniej wizyta doszła do skutku co już wisiało na włosku. Kamyka samego na pewno by spławili z niczym. Zmarnowaliby mu ten nieprzyzwoicie dłuuugi okres oczekiwania na wizytę. Ciężko chory odszedłby z niczym.

Kamyk w urzędach i instytucjach państwowych nie ma siły przebicia. A w takich miejscach trzeba walczyć o swoje. Niewiele jest miejsc takich ludzkich, nastawionych na przyjazne traktowanie petentów i pacjentów.

Indianka nareszcie w domku na własnych śmieciach! :-) Grzyby niestety szlag trafił. Za długo czekały na obróbkę. No, ale przynajmniej kilka spraw pchnięte do przodu. M.in. Indianka sprawdziła w szpitalu w Suwałkach w jakim terminie badania tam Kamyk może zrobić.

Załatwiła też dwie inne sprawy w Suwałkach. Obrotna jest mimo braku czasu i samochodu. Nogi jej mało nie odpadły. Suwałki rozległe są. Nachodziła się, że hej!

Był moment w Suwałkach, że miała wrażenie, że radiowóz policyjny jadący ulicą obserwuje ją. Trzykrotnie się z nią zrównał gdy szła i jechał tuż obok niej. Następnie zjechał na zatokę autobusową i stanął jakby się naradzał co dalej. Porwać Indiankę czy jeszcze nie? :))) Do niczego jednak nie doszło i inwigilacja fizyczna zakończyła się. Indianka wróciła do domu bez przeszkód, a nawet szybciej niż się spodziewała. Autobusem do Olecka, a potem okazją aż pod dom co ją szczególnie uradowało z uwagi na obolałe nogi i ciężki plecak.

Indianka cieszy się, że już jest z powrotem na swoim ukochanym rancho pełnym oddanych Indiance zwierząt.
Wszystkie się bardzo ucieszyły, gdy wróciła i przywitały ją czule.
Jak dobrze być w domu między swymi :-)

A teraz weekendowy coconing! :-)
Yahooo! :-) :-) :-) 




Indianka

środa, 16 września 2015

Dary natury

Zamiast do Biedronki Indianka chodzi na łąki... :)

Indianka

To były kozaki :)

Grzyby duszone

Kozaki, inaczej koźlarze :)


Kozaki

Tym razem Indianka je sama zidentyfikowała dzięki cennej wiedzy zawartej w przepastnym internecie.
Pyszne! Jaki cudowny sosik z nich wyszedł...
Takim zbieracko - kulinarnym sposobem Indianka rozróżnia już kilka smakowitych gatunków grzyba :) Hurra! :)

Indianka

Maślaki?

Co to za grzyby? W smaku maślane, kapelusze mokre, śliskie, miąższ kapelusza jasny, gąbczasty. Wierzch kapelusza beżowy.
Noga bez kołnierza, biała pokryta jakby czarnym marmurkiem.

Indianka

niedziela, 13 września 2015

Przegląd końca tygodnia

W czwartek Indianka poszła napisać kilka pilnych pism.
Spokoju nie miała. Została zaatakowana przez Krychę i stażystkę.
Obie ją osaczyły ledwo weszła do biblioteki. Nie dały spokojnie pracować.
Darły się na Indiankę jedna przez drugą. Całymi koparami. Mało im te paszcze nie odpadły :)))
CO ZA POWER :)))
Indianka wezwała policję.
Jak zwykle nic nie pomogli. Pomędzili trochę od rzeczy i pojechali.

@@@

W piątek - miły incydent.
Dobra dusza podarowała Indiance dobre słowo i poręczny, pożyteczny kaganek i olej do niego.
Od tego dnia rozświetla on wieczorami kuchnię Indianki niosąc ciepłe magiczne światło i zdziwienie, że nie wszyscy wokół są źli, wyrachowani i podli. Istnieją też niezwykle altruistyczne, dobre dusze.
Świadomość tego krzepi, choć Indianka dawno straciła wiarę w ludzi i ich dobro oraz nauczyła się polegać wyłącznie na sobie i tylko sobie ufać.

Indianka

środa, 9 września 2015

Akcja pasza! :)


Indianka zapewniła swoim ukochanym zwierzaczkom masę paszy i ściółki na zimę.
Niezawodny Pan Krzysztof przywiózł cały transport przedniej jakości siana i słomy.
Ba, pomógł to też załadować i upchnąć ciasno w stajniach. Super. Indianka lubi rzeczowych i operatywnych dostawców. To już drugi zakup paszy u Pana Krzysztofa. Człowiek miły, skromny i pomocny. Z takim miło współdziałać.

A było tak: rano Indianka otworzyła okno w łazience. A za oknem budujący widok: właśnie wjeżdżający na posesję Indianki dużej mocy traktor z platformą zabudowaną belami paszy :)
Mało kapci nie pogubiła z radości :)))

Wyskoczyła na podwórko. Przywitała się z Panem Krzysztofem i zabrali się niezwłocznie do rozładunku.
Pokazała gdzie i jak upchnąć bele by było jej potem wygodnie karmić liczne zwierzęta. 
Pan Krzysztof z wielką wprawą poustawiał i dopchnął precyzyjnie turem bele tak, że ściśle wypełniły paszarnie.
Cała akcja rozładunkowa trwała może 15 minut.
Indianka zadowolona wyciągnęła plik banknotów zorganizowanych na tę okazję i chętnie zapłaciła za dobrą paszę i doskonałą obsługę. Kamień z serca! :) Pasza na zimę jest :)

Indianka dodatkowo chce także zebrać siano ze swojej łąki pod lasem gdzie rośnie obficie trawa z motylkowatymi. Pogoda sprzyja. Trawa gęsta i wysoka. Warto zrobić większy zapas siana i jednocześnie wyczyścić grunt z runi przed orką. Ciekawe czy inny znajomy jej nie zawiedzie. 

Indianka

wtorek, 8 września 2015

Był rolnik

Wczoraj był i ocenił pole miejscowy rolnik. Zgodził się z Indianką, że gleba pod planowane zboża wypoczęta i rokuje dobre plony. Przewidział nawet do 10 ton z hektara (chyba przesadził, bo z hektara średnio można zebrać maksymalnie do 5 ton, chyba że miał na myśli tą całą łąkę). Dzięki wypoczętej glebie dwa lata z rzędu według niego zaplonuje pszenica bez nawozu, a potem można siać mieszankę traw. Z łąki przeznaczonej do koszenia powinno wyjść 20 bel siana lub sianokiszonki. Na łące jest sporo zielonej, gęstej i dużej lucerny oraz koniczyny. Bogata pasza.
Problemem może być zebranie suchego siana z uwagi na deszczową pogodę dlatego warto pomyśleć o zrobieniu sianokiszonki.
Tyle, że chłop nie ma belownicy i owijarki. Trza szukać dodatkowego usługodawcy albo czatować na kilka suchych dni.





Indianka

Gdzie jest Kamyk?

Kamyk od kilku tygodni jest na dalekim wschodzie.
Został skazany na banicję za pyskowanie, do oczu i gardła Indianki skakanie oraz za uporczywe pasożytowanie na biednej, schorowanej rolniczce.

Indianka znalazła mu nową, bogatszą farmę i tam trafił pod skrzydła nowego dobrodzieja.
Ma bardzo dobre warunki tj. darmowe zakwaterowanie w czystym, nowym mieszkanku z łazienką i bieżącą czystą zimną i ciepłą wodą. Ma prąd za darmo, telewizor, radio, kredens, tapczan, ładny puchaty dywan. Nadto całodzienne wyżywienie. Gotuje mu i karmi go za darmo gospodarz.

Kamyk nauczył się doić mechanicznie krowy. Doi je i oporządza codziennie. Zaczyna pracę o 4.oo rano bez marudzenia i pyskowania. Po obrządku i dojeniu naprawia samochód i traktor gospodarzowi.
Jest w swoim mechanicznym żywiole i podoba mu się tam.

Bardzo tęskni za Indianką, ale Indianka ma go po dziurki w nosie.
Ile można utrzymywać dorosłego, pyskatego, leniwego faceta? Pół roku? Rok?
Wystarczy. Pora zadbać o siebie i swoje sprawy.
Jak dotąd Kamyk tylko generował Indiance straty, przykrości, uciążliwości.
Mało było chwil miłych. Wiele było problemów i spraw sądowych. Męczące wyjazdy na rozprawy. Ratowanie mu dupy. Wyciąganie z więzienia. Użeranie się z leniwym obibokiem. Niańczenie podczas choroby i urazów. Znoszenie jego kwaśnych humorów po jego libacjach.

Bilans jest ujemny. Wkurza wybite okno i zdemolowana chałupa, próba zabójstwa i bezsensowne, paranoiczne podejrzenia o zdradę. Wulgarne wyzwiska i urągania. Dość!
Indianka nie cierpi przemocy i chamstwa.
Nienawidzi osaczania, przemocy zarówno fizycznej jak i psychicznej. 

Indianka ma dobre serce i mu pomagała i jeszcze będzie pomagać, ale masochistką nie jest. Ulokowała go w dobrym miejscu u dobrego człowieka i niech teraz radzi sobie sam.



Nabiał kozi w zamian za remont

Dam nabiał kozi (mleko świeże, mleko kwaśne, jogurt, ser) plus jaja od szczęśliwych kur łąkowych w zamian za wymurowanie ścianki działowej oraz wklejenie luksferów w otwory okienne.

Przyda się też pomoc w wymianie drzwi do stajni.

511945226

Indianka

czwartek, 3 września 2015

Grunta pod zasiew zbóż i traw

Udostępnię grunta pod zasiew zbóż i traw w zamian za skoszenie trawy i zebranie oraz zwiezienie siana w tym roku, oraz w zamian za słomę i tonę zboża w kolejnych latach. Nawiążę stałą współpracę. Szczegóły współpracy do dogadania.
Tel. 511945226 gmina Kowale Oleckie
rajdy.konne(@)tlen.pl

Ziemia wypoczęta od lat, nie wyeksploatowana monokulturowo czyli żyzna, nie wymagająca ogromnych ilości kosztownych nawozów.
Pokryta od lat naturalnymi ekologicznymi łąkami.
Wolna od uciążliwych zobowiązań rolnośrodowiskowych czyli mozna co roku siac co sie chce, podsiewac trawy itp. zaleznie od potrzeb.
Działki które chcę udostępnić pod zasiewy to 4 i 5 klasa.
Część torfiasta, część gliniasta. Generalnie kwaśna.

Interesuje mnie też odchów cieląt na moim gospodarstwie.

Udostępnie jedną z dwóch obór w zamian za pomoc w jej remoncie.

Gosposia


Indianka dziś wcieliła się w rolę zapamiętałej gosposi. Ten przypływ energii zawdzięcza chyba parówkom zjedzonym na śniadanie. Może też lepsze ciśnienie po burzy. Więcej ozonu?
Zmywa, sprząta, zmywa, sprząta, nosi wodę wiadrami, zmywa, sprząta, nosi wodę. Wszędzie jej pełno. Jakby mieszkała tu cała osada smerfów, a nie jedna kobietka. Dwoi się, troi i czworzy ;) Od świtu. Już 16.oo, a ona dopiero teraz położyła się by odpocząć. 12 godzin! Uporała się z przeważającą ilością butelek, w tym wszystkie po mleku i jogurtach oraz sokach lśnią czystością. Wydoiła też w międzyczasie kozy i zrobiła świeży serek. Wyjątkowo delikatny i smaczny wyszedł. W sumie dwa opakowanka. Z ciekawości zważyła. Jedno ponad 530 gram, a drugie 420 gram. To małe sobie zostawi na śniadanko, a to duże da komuś w prezencie.
Serwatkę po serku wychłeptały kocięta. Następnie uplasowały się na sercu Indianki i błogo mruczą. Jakie śliczne, jedwabiste, milutkie i oddane. Przemiłe istotki. Pora na krótką sjestę z przyjemnym mruczandem w tle :) Olelele, olelelee :)

Indianka

środa, 2 września 2015

Przeszła burza...

Niech się nikt na deszcz nie wkurza,
albowiem teraz urośnie trawa duża :)

Lśnią czystością Indianki powabne klacze -
Nie inaczej :)

Indianka