RANCHO NA MAZURACH GARBATYCH - Życie w harmonii z Naturą... Blog dzielnej kreatywnej romantyczki z miasta, gorącej patriotki kochającej swą Ojczyznę i jej piękną Naturę oraz życie w harmonii z nią, wielbiącą tradycję i tradycyjną kuchnię polską, historię, zwyczaje, obrzędy i polskość oraz jej słowiańskie korzenie, wiodącej sielskie życie na rancho pełne pracy i wyrzeczeń, realizującej z pasją swe marzenia o cudownym raju na Ziemi :) Blog Serbii (Indianki) to jedyne źródło prawdy w tym kraju.
niedziela, 6 marca 2022
Milicja w Rosji i policja w Polsce - to samo chamskie, przemocowe podejście do obywateli
Polska jeszcze nie wyrosła z komuny, skoro policjant ma prawo tłuc obywatela, a obywatel za to, że się broni - idzie siedzieć. Toż to komuna w czystej swej postaci!
Indianka porównująca
sobota, 5 marca 2022
Uszkodzone płody, pasożyty w preparatach mRNA, zaplanowane zarazy i geoinżynieria - to już nie tylko futurologia
Uszkodzone płody, pasożyty w preparatach mRNA, zaplanowane zarazy i geoinżynieria - to już nie tylko futurologia
W szczepionkach odkryto pasożyty Trypanosoma cruzi, wywołującego chorobę Chagasa. Okazuje się, że to zaszczepieni stanowią zagrożenie zarażania tą straszną chorobą i mogą być o niej nieświadomi, niczym nosiciele HIV. Powinni jak najszybciej przebadać się na obecność pasożytów by sprawdzić czy nie stanowią zagrożenia dla siebie i innych. Czy może być jednak coś jeszcze gorszego niż grafen i pasożyty w szczepionkach? Tak! To zabawa w Boga i geoinżynieria!
Od 2 do 5 lat po przyjęciu genetycznego preparatu mRNA trwa proces wymiany wszystkich komórek w organizmie na zmutowane. Hybrydyzacja człowieka wywołuje lekoodporność, niesie szereg komplikacji medycznych, prowadzi do poronień i trudności z zajściem w ciążę oraz urodzeniem zdrowych dzieci. Niesie również szereg problemów prawnych dla zmodyfikowanych, bo jeśli organizm jest genetycznie zmodyfikowany, to czy może stanowić patentową własność firmy?
Zaplanowane zarazy i geoinżynieria – Co wspólnego mają genetycznie modyfikowane komary, wirus HIV, Zika, choroba Chagasa i preparaty mRNA nazywane szczepionkami na Covid-19?
Co wspólnego ma publikacja wydana przez Uniwersytet Thomasa Jeffersona na temat polimeryzacji Theta z obecnymi „szczepionkami” na Covid-19? Większość z nas zapewne stwierdzi, że nic. Jakiś naukowy bełkot i kogo to obchodzi? Odpowiedź jednak jest przerażająca! Pokazuje jak niebezpieczne są szczepionki będące w fazie badań eksperymentalnych. Wyjaśnia w jaki sposób mogą one szybko uśmiercić i wyeliminować ludzi chorych, a u zdrowych wywołać lekoodporność i modyfikację genetyczną, której wynikiem może stać się … nowy gatunek człowieka. Niestety to już nie jest tylko futurologia, a weszliśmy właśnie w erę bioinżynierii genetycznej!
Uniwersytet Thomasa Jeffersona jest niezależną wyższą szkołą medyczną z ośrodkiem badawczym. Jest to uniwersytet zajmujący się technologią mRNA w Stanach Zjednoczonych. Opisany przez nich eksperyment z mRNA na komórkach ludzkich nazywa się polimerazą theta. Choć w nazewnictwie nie ma nic wspólnego ze szczepionkami, pokazuje jak preparaty mRNA modyfikują nasze DNA. Każde wkłucie preparatu mRNA powoduje w organizmie proces polimerazy istniejącego DNA. Oznacza to, że poprzez mRNA można modyfikować ludzki organizm. mRNA jest takim mini programem, który programuje nasze DNA, w którym zapisane są zarówno informacje o naszym wyglądzie, cechach charakteru i to, kim jesteśmy.
Proces polimerazy theta umożliwia bezpośrednią modyfikację całego żyjącego ludzkiego organizmu. Jest to przełomowe odkrycie. Przez nowe szczepionki mRNA można dowolnie zmienić i zmodyfikować organizm ludzki. Obecne „szczepionki” są prekursorami. Są w fazie globalnych testów. Odkrycie to ma otworzyć możliwość zmieniania DNA za pomocą mRNA w naszych komórkach. Materiałem do opisanych eksperymentów były komórki ludzkie, wirus HIV i genomy szympansów. Warto w tym momencie wspomnieć, że HIV początkowo występował tylko u małp i był dla nich niegroźny. Człowiek nie mógł w sposób naturalny i bezpośredni zarazić się nim od małpy, na co jest wiele dowodów. Są nawet ślady handlu zarażoną krwią przez Fundację Rockeffelera. Nie każdy też zdaje sobie sprawę, że niektóre z najbardziej popularnych szczepionek na Covid-19 również posiadają genomy szympansa.
A jak połączyć to odkrycie z najnowszymi doniesieniami o pasożytach znalezionych w szczepionkach na Covid-19? Pierwsze niezależne badania w USA tzw. „szczepionek” przeciw Covid-19 pod kątem ich zawartości pokazały, że w preparacie mRNA oprócz groźnego tlenku grafenu czy genomu szympansa (o czym wiadomo już od dawna od samego producenta) znaleziono również pasożyta Trypanosoma cruzi, który wywołuje chorobę Chagasa. Zaszczepieni mogą przez wiele lat zarażać i nie chorować niczym ludzie z HIV, u których wirus nie wywołał jeszcze choroby AIDS. Czy to oznacza, że mogą być cichymi roznosicielami śmiertelnej choroby? I czy pasożyty w preparacie znalazły się przypadkowo czy może celowo?
Tak jak AIDS nie istniał w USA przed 1978, co opisuje chociażby Wolfgang Eggert w książce „Zaplanowane Zarazy", tak niektóre choroby, zaczynają być groźne i pandemiczne dla danych społeczeństw dopiero po ludzkiej ingerencji. Przykładem może być choćby zagrożenie pandemią i ogniska wirusa Zika, które pojawiły się po wypuszczeniu genetycznie zmodyfikowanych komarów w 2015r. Wirus ten odpowiadał za uszkodzenia ludzkich płodów, zmiany genetyczne i małogłowie u niemowląt. U dorosłych może również przebiegać bezobjawowo i być przenoszony drogą płciową jak HIV. No, a teraz dochodzi jeszcze choroba Chagasa, którą zaszczepieni mogą bezwiednie zarażać, podobnie jak to jest w przypadku nosicieli HIV.
Choroba Chagasa, tak jak ZIKA wywodzi się z regionu Ameryki Łacińskiej. Śmiertelność z powodu tej choroby ocenia się na około 45-50 tys. osób rocznie. Wywołuje powikłania kardiologiczne, powikłania zakrzepowe, niewydolności sercowe, zapalenie opon mózgowych, uszkadza tkankę mezenchymalną u płodów, a u dorosłych zwoje nerwowe w sercu, przełyku, pęcherzyku żółciowym i jelitach. Oj, coraz więcej tych zbiegów okoliczności i pandemii związanych z mutacjami genetycznymi... A jak ma się do tego „szczepionka”, która również genetycznie modyfikuje organizm?
Hybrydyzacja człowieka krok po kroku – na czym polega fenomen preparatów mRNA?
Na czym dokładnie polega polimeraza DNA i hybrydyzacja ludzi? Po wprowadzeniu „szczepionki” z mRNA będącej mini programem zmieniającym DNA dochodzi do wymiany dotychczasowych komórek na komórki zmodyfikowane genetycznie. W zdrowych komórkach celem zamiany teoretycznie może być naprawa DNA za pośrednictwem wstrzykniętego RNA, natomiast w niezdrowych komórkach, takich jak komórki rakowe, polimeraza theta ulega silnej ekspresji i promuje wzrost komórek rakowych, przez co prowadzi do całkowitej lekooporności.
Czasem ludzie zaczynają chorować od razu po szczepieniu, innym razem po kilku dniach lub proces ten znacznie odkłada się w czasie. Proces zmian po szczepieniach czasem błędnie nazywa się infekcją, która kojarzy się z przeziębieniem i można ją wyleczyć lekami. Nazwa ta jednak nie jest poprawna z punktu widzenia medycyny, a zmiany są nieodwracalne. To jednak dopiero początek góry lodowej, a przerażeni mogą być ci, którzy poddali się globalnemu eksperymentowi niczym króliki doświadczalne.
Wprowadzenie do organizmu zmian po aplikacji szczepionki następuje natychmiastowo. Przekodowanie zdrowej komórki DNA od momentu styczności zajmuje kilkanaście sekund. Zdrowa komórka zostaje zaprogramowana w sposób taki, w jaki życzy sobie twórca szczepionki. Pierwsze komórki są już modyfikowane, gdy jeszcze igła nie zostanie wyjęta z ciała. Komórka, która dostała tak zwane nowe oprogramowanie dzieli się (rozmnażanie przez podział) i powstają z niej kolejne. Wystarczy wiedza ze szkoły podstawowej, by zrozumieć ten proces. Wówczas powstaje nowa, hybrydowa wersja nas samych.
Już po kilku minutach od szczepienia mamy sto miliardów komórek zmodyfikowanych. Wydaje się to być bardzo dużo w bardzo krótkim czasie, jednak człowiek składa się z tak ogromnej ilości komórek, że czas wymiany wszystkich komórek po przyjęciu szczepienia to 2 do 3 lat, maksymalnie 5 lat, o czym mówią profesorowie z Uniwersytety Thomasa Jeffersona.
Po tym okresie wszystkie nasze komórki zostaną zastąpione nowymi komórkami genetycznie wyhodowanymi czyli hybrydowymi, które (pomijając kwasy rybonukleinowe) nie będą wykazywały żadnego podobieństwa z komórkami na bazie których powstały, lub będzie to bardzo znikome podobieństwo. Wówczas człowiek staje się hybrydą genetyczną.
Normalnym jest, że wszystkie komórki w organizmie wymieniają się, co 7 lat. Jednak w tym przypadku, po przyjęciu „szczepionki”, mamy do czynienia z nową wersją tych komórek. Z wersją zmodyfikowaną genetycznie. Jest to zupełnie nowa jakość. Zdaniem genetyków może być nawet ciężko udowodnić, że są to nadal komórki ludzkie.
Warto jednak zwrócić uwagę na pewien błąd logiczny, czy niedomówienie. Choć proces hybrydyzacji jest nieodwracalny, bo komórki hybrydowe zaczęły już zastępować nasze komórki i nie można tego procesu w żaden sposób zatrzymać, to jednak może istnieje sposób by znów przywrócić je do stanu przypominającego początkowy? Bo skoro ktoś jest w stanie wprowadzić nam poprzez „szczepionkę” program zmieniający komórki na takie czy inne, to można przypuszczać, że wprowadzając inny preparat można wprowadzić taki kod, który sprawi, że zastąpione komórki hybrydowe zaczną tworzyć kolejne komórki, które miałyby odtworzyć wcześniejsze komórki.
Genetycznie modyfikowane dzieci, poronienia, bezpłodność i narodziny mutantów – rozmnażanie i przekazywanie uszkodzonego DNA podczas procesu hybrydyzacji ludzi
Zanim organizm w pełni zmieni DNA na hybrydę (nowy gatunek) - przekazuje potomstwu poszarpany i uszkodzony materiał genetyczny w trakcie zmiany. Rodzic nie ma w pełni materiału hybrydy, ale nie jest to już materiał ludzki. Czy to oznacza, że w tym okresie mogą rodzić się mutanty genetyczne? Przeraża też aspekt prawny - hybrydy mogą być pozbawione pełni praw człowieka bo z punktu widzenia genetyki - nie będą to osobniki ludzkie. Istnieje też zagrożenie patentowe, gdzie zmodyfikowany organizm stałby się własnością korporacji. Czy to oznacza „legalne” niewolnictwo? Ale zacznijmy od początku...
Zaaplikowanie preparatu mRNA rodzi szereg problemów zarówno prawnych, jak i genetycznych. Oprócz sprowadzenia ludzi zaszczepionych do statusu hybryd genetycznych czy podgatunku ludzkiego, który można pozbawić statusu prawnego człowieka, gdzie tak w zasadzie nie widać w strukturach społecznych różnic fizycznych między ludźmi zaszczepionymi, a niezaszczepionymi to jedno. Przeraża jednak jeszcze jedna istotna kwestia – narodziny mutantów.
Małpa ma inny kod genetyczny, inny ma człowiek i każdy gatunek. Między innymi dlatego niemożliwe jest łączenie się międzygatunkowe i wydawanie na świat potomstwa. Oczywiście mamy tu niekiedy wyjątki jak muł.
Najniebezpieczniejszym okresem dla ludzi jest okres od zaaplikowania preparatu mRNA do dnia zakończenia pełnego procesu hybrydyzacji czyli od 2 do 5 lat od przyjęcia tego preparatu. Jest to okres, w którym mogą rodzić się mutanty genetyczne. Dlaczego? Organizmy ludzi po szczepionkach nie będą w tym okresie już przypominać pod względem DNA organizmów ludzi. Nie będą również w pełni hybrydą. Jest to okres przejściowy. W różnych wartościach procentowych będzie zmieniony kod DNA. Materiał rozrodczy jest wówczas poważnie uszkodzony. Może to doprowadzić do sterylizacji lub narodzin zmutowanych genetycznie dzieci.
Czy takie dzieci będą upośledzone? Czy będą w stanie samodzielnie żyć po urodzeniu? A może będą się po prostu w jakiś sposób różniły na poziomie DNA, ale będzie to zupełnie nieistotne i niewidoczne w procesach społecznych i funkcjach życiowych? Skoro proces hybrydyzacji został już wdrożony, to pewnie osoby odpowiedzialne za jego przebieg i genetycy już wiedzą do jakiego stopnia będą widoczne zmiany.
Futurolodzy tymczasem straszą już czasami ostatecznymi. Pokazują powiązania między narodzinami zmutowanych genetycznie dzieci z czasami opisanymi w Biblii, gdzie ze związków aniołów i kobiet rodziły się potwory, mutanty czy olbrzymi, oraz zwracają uwagę na cykliczność takich resetów. Oczywiście te tezy opierają o znaleziska archeologiczne, które potwierdzają istnienie biblijnych gigantów, mitologicznych hybryd i inne odkrycia wskazujące, że faktycznie na Ziemi istniały różne rozwinięte cywilizacje, które cyklicznie same się wyniszczały prowadząc wojny lub też znikały z innych przyczyn.
Niektórzy futurolodzy straszą już nawet wojną, która będzie trwała do usunięcia hybryd lub eksterminacji gatunku ludzkiego. Bibliści wskazują też na apokaliptyczne wizje końca świata, gdzie znamiona na czoło czy ramię, od których ludzie mają cierpieć, łączy się z najnowszą technologią i wprowadzanymi podskórnie preparatami genetycznie zmieniającymi DNA. Jedno jest pewne, jeśli zaczniemy nadawać status zwierząt ludziom, którzy mają inne DNA, a dzieci traktować jak mutanty i patentową własność firmy, która im to DNA zmodyfikowała, to z całą pewnością jako ludzkość umrzemy moralnie.
W sieci można już znaleźć pierwsze filmy mające rzekomo pokazywać niemowlę będące mutantem genetycznym. Jest to kolejny akt medialnego przedstawienia mającego eskalować strach przed ludźmi o zmienionym DNA w celu publicznej zgody na usankcjonowanie takich ludzi czy dzieci jako gatunku niewolniczego czy podludzi. A wszystko to techniki mające na celu wywoływanie konfliktów i podziałów społecznych, by łatwiej zarządzać i manipulować ludźmi.
Najpierw ten strach wzbudzany był wśród osób zaszczepionych, które napuszczano na niezaszczepionych. Dziś już coraz lepiej wiemy czym są preparaty mRNA nazywane szczepionkami i że właśnie zaszczepieni stają się nosicielami chorób, na które sami również ciężej chorują. Sytuacja za chwilę dosłownie się odwróci i „czystokrwistych” bedą napuszczać na zaszczepionych, jako stanowiących zagrożenie dla gatunku ludzkiego.
Jeśli będziemy się ich bać, to domagać się będziemy, aby mieli mniejsze prawa niż ludzie niezmodyfikowani genetycznie. Tak samo jak dziś osoby pokroju Jandy w panicznym strachu przed niezaszczepionymi przestają myśleć i domagają się, by niezaszczepionych pozbawiać konstytucyjnych praw, izolować ich od społeczeństwa jako groźnych i traktować niczym podludzi.
Problemy natury prawnej – legalne niewolnictwo i eksperymenty na ludziach, którzy utracą status człowieka?
Czy człowiek po przyjęciu preparatu mRNA z genomami zwierząt i ze zmienionym kodem DNA nadal będzie znanym nam gatunkiem człowieka? Nawet jeśli różnic nie da się zauważyć gołym okiem – niesie to szereg zarówno problemów medycznych, jak i prawnych! Wielu lekarzy, wraz z Carrie Madej, która znalazła się w grupie lekarzy mających możliwość zbadania preparatu mRNA nazywanego potencjalną szczepionką - od dawna alarmowali, że tak jak dzikich nasion występujących w naturze nie można opatentować, to modyfikowana genetycznie żywność czy nasiona mogą być już opatentowane, co oznacza, że są czyjąś własnością i dokładnie to samo może stać się z modyfikowanymi genetycznie ludźmi.
Dziś już wiadomo, że preparat mRNA zmienia linię komórkową człowieka. Czy genom modyfikowanych genetycznie ludzi również może zostać opatentowany, a zaszczepieni prawnie staliby się własnością jakiejś firmy czy laboratorium niczym modyfikowana żywność? Czy może to oznaczać powrót do epoki już nie tylko feudalizmu, ale nawet niewolnictwa?
Z całą pewnością może to wiązać się ze zmianą statusu prawnego, gdzie osoby genetycznie zmodyfikowane kwalifikowane byłyby na równi ze zwierzętami, a co za tym idzie legalnie można by prowadzić na nich badania, traktować jak trzodę chlewną, pobierać organy i choć nadal będą myśleć i zachowywać się oraz wyglądać jak ludzie, to traktowani byliby niczym obiekty z niemieckiej faszystowskiej eugeniki, czyli jak „ludzie niewarci życia”.
A zauważmy, że tak jak kiedyś do tej grupy kwalifikowano różne nacje, osoby kalekie, chore, ludzi z zespołem downa i nienarodzonych czy Żydów lub Polaków, tak również w dzisiejszych czasach działa szereg organizacji propagujących chociażby wolność przez zabijanie nienarodzonych dzieci za samo podejrzenie zespołu downa czy ze względu na płeć. W niektórych państwach niemowlę w łonie matki można legalnie zamordować nawet w 9 miesiącu ciąży.
W niektórych państwach legalne jest nawet tworzenie w zarodkach hybryd ludzko-podobnych by badać różne procesy. Ciąże takie oczywiście należy „usunąć” do określonego terminu ze względu na prawo. A co jeśli to prawo przestałoby chronić ludzi, których kod genetyczny przestałby przypominać kod DNA znanego nam gatunku człowieka? Jak można przeczytać chociażby w artykule na portalu Komputer Świat z 2013 roku „Krzyżowanie ludzi ze zwierzętami to nie wymysł science-fiction, ale fakt, który wielu wolałoby przemilczeć. W laboratoriach całego świata mieszano już ludzkie geny z owcą, królikiem, szympansem, a nawet myszą.”
Już w 1927 roku grupa radzieckich badaczy próbowała wyhodować nowy gatunek człowieka przez połączenie go z małpą. W 2011 roku dziennik „The Daily Mail” ujawnił, że na brytyjskich uczelniach prowadzone są tajne eksperymenty medyczne, gdzie naukowcy z trzech renomowanych szkół wyższych - King's College London, Newcastle University oraz Warwick University - krzyżowali ludzi i zwierzęta. Eksperymenty prowadzone były zgodnie z prawem, na co zezwalała ustawa "Human Fertilisation Embryology Act" z 2008 roku, która legalizowała hodowle różnego rodzaju ludzko-zwierzęcych hybryd. W ciągu trzech lat w uczelnianych laboratoriach wyhodowano 155 zarodków ze zwierzęco-ludzkim materiałem genetycznym.
Ingerencja w ludzkie DNA to nie wymysł lecz fakt, a preparaty mRNA zmieniające ludzkie DNA to furtka prawna do legalnego prowadzenia eksperymentów na ludziach oraz obejścia w przyszłości wszystkich praw człowieka. Dlatego warto już dziś zastanowić się, co stanie się z ludźmi, którzy pod przymusem, lub też dobrowolnie (bo nie mieli wiedzy i zostali zmanipulowani przez media) poddali się eksperymentowi i przyjęli preparat zmieniający ich linie komórkowe.
Czy ludzie, których kod genetyczny będzie inny od znanego nam kodu człowieka, mimo tego, że nadal będą ludźmi, nadal będą mogli z tego statusu prawnie korzystać? Na chwilę obecną może się to wydawać irracjonalne, bo przecież człowiek to człowiek, bez względu na kod DNA. Zwróćmy jednak uwagę, że każde kwestionowanie tego, kiedy mamy do czynienia z człowiekiem jako właścicielem indywidualnego kodu DNA, a kiedy jest to tylko płód czy zlepek komórek, to otwarta furtka na legalne mordowanie ludzi. Tu tak naprawdę nie liczy się logika i prawda, tylko prawo, które może być tak lub inaczej tworzone i interpretowane, które jednym daje ochronę, a innych pozwala mordować i pozbawiać wszelkich praw.
W Polsce nie ma takiego laboratorium, które mogłoby wykonać analizę biochemiczną, jak na wspomnianym Uniwersytecie Thomasa Jeffersona. Mamy też deficyt genetyków. Zgodnie z prawem polski rząd nie musi uwzględniać analiz zagranicznych ośrodków naukowych. Prawnicy, jak i lekarze, w celu wyegzekwowania odszkodowań czy udowodnienia, że szczepionki wpływają na modyfikację genetyczną ludzi powinni korzystać z polskich badań, a tych brak. Nie ma też naukowego ośrodka, który badałby w sposób naukowy tzw. NOPY, czyli Niepożądane Odczyny Poszczepienne.
Scenariusze przyszłości narzucane przez Fundację Rockefellera – targetowanie ludzi i zarządzanie przez konflikt
Niektórzy futurolodzy zadają pytanie czy nowy gatunek o statusie hybrydy będzie na tyle łagodny, że da się zakwalifikować do rasy „podludzi” wykorzystywanej do niewolnictwa, czy też będzie walczył z gatunkiem niezmienionym genetycznie, aż jedna czy druga rasa zniszczy tą drugą. Tu jednak warto zwrócić uwagę, że tak samo straszono nas sztuczną inteligencją, która miałaby na tyle się rozwinąć, by zamknąć ludzi w rezerwatach. Podobnie jak pandemia, zbyt szybki rozwój sztucznej inteligencji i eksterminacja ludzkości, były jedną z czterech alternatyw przyszłości, które Fundacja Rockefellera przewidziała „dla ludzkości”.
Jak widać w niektórych częściach świata faktycznie roboty o statusie sztucznej inteligencji otrzymały większą ochronę prawną niż ludzie. W Chinach za kopnięcie czy uszkodzenie takiego robotycznego „policjanta” (przypominającego odkurzacz z wieloma kamerami) kary są znacznie gorsze niż za zabicie człowieka i ponoszą je całe rodziny. Oczywiście sztuczna inteligencja nie jest rozwinięta do takiego poziomu by faktycznie uznać ją za osobę ludzką czy rozumną, która ma własne emocje, choć faktycznie niektóre prototypy są tak skonstruowane, że potrafią nas zmylić.
Tak czy owak straszenie nas wojną między ludźmi, a sztuczną inteligencją jest czymś, co próbowano nam sztucznie narzucić i mimo podanych przypadków, gdzie faktycznie roboty mają zapewnione większe prawa niż np. kobieta w islamie, to wizje walki między „syntetycznymi osobami”, a gatunkiem ludzkim znacznie odbiegają od futurystycznych wizji apokaliptycznych opisanych m.in. w jednym z możliwych scenariuszy przyszłości. Można zatem dojść do prostego wniosku, że również wojna między „czystokrwistymi”, a „hybrydami”, czy obecna wojna między covidianami, a osobami, które nie chcą się wdrożyć w pandemiczną wersję rzeczywistości, która została nam narzucona m.in. przez Fundację Rockefellera, jest czymś sztucznie wykreowanym.
Tego typu procesy wykorzystywane są od wieków, by zarządzać funkcjonowaniem grup społecznych. Bardzo dobrze opisane zostało to i pokazane w filmie „Hakowanie Świata - The Great Hack”. Przedstawiono w owym dokumencie technologię polegającą na prowadzeniu polityki poprzez „targetowanie” ludzi. Zrobiono to w formie wywoływania sztucznych konfliktów czy eskalowania wojen o podłożu rasistowskim, gdzie jedne grupy społeczne celowo napuszcza się na inne, pomaga eskalować nieustające konflikty społeczne, dzięki którym można ludzi dzielić, klasyfikować, rozbijać, a przez to zarządzać masami społecznymi.
Czy zatem dojdzie do konfliktu między ludźmi (niezaszczepionymi), a hybrydami genetycznymi, które przecież mimo innego kodu genetycznego, nadal będą wyglądać i zachowywać się jak ludzie? Ten konflikt eskalowany jest już teraz. Przez media głównego nurtu napuszcza się chociażby osoby zaszczepione na niezaszczepione pokazując tej przestraszonej grupie społecznej, że niezaszczepieni są dla nich zagrożeniem. Ale za chwilę ta sytuacja się odwróci, bo już dziś ujawniane są kolejne okoliczności i badania, które potwierdzają, że to zaszczepieni stanowią zagrożenie chociażby przez odkryte już w „szczepionkach” pasożyty Trypanosoma cruzi, wywołującego chorobę Chagasa.
Dziś osoby zaszczepione domagają się pozbawienia wszelkich praw i wolności dla osób niezaszczepionych. Osoby pokroju Jandy czy Niedzielskiego będące medialnymi pajacami zachęcają do tworzenia gett dla osób niezaszczepionych poprzez chęć pozbawienia ich konstytucyjnych praw, pozbawianie ich możliwości przebywania czy to w restauracjach czy na placach zabaw albo w transporcie publicznym. Choć w Polsce te podziały i kasty nie są tak drastyczne i widoczne, to w Chinach czy Australii widać drastyczne skutki realizacji takich scenariuszy. A co będzie za rok czy dwa, gdy już oficjalnie okaże się, że to zaszczepieni stanowią zagrożenie i że to oni odpowiedzialni są za prześladowania niezaszczepionych? Co będzie, gdy okaże się, że ich DNA zostało na tyle zmodyfikowane, że ktoś postanowi pozbawić właśnie ich statusu prawnego człowieka?
Już teraz media kreują sztuczne podziały na covidian i fioliarzy. Już teraz dzieci w szkole wyzywają się od antyszczepów i czystokrwistych. Już teraz dajemy się dzielić niczym bydło. Jeśli nie chcemy, by w przyszłości doprowadziło to do wprowadzenia systemu kastowego, lub nawet prawnego odbierania statusu człowieka pewnym grupom społecznym, to jak najszybciej trzeba z tymi podziałami skończyć, gdyż każdy może nagle zostać uznany za osobę niewartą życia, czy to przez zmienione DNA, czy to przez pokazanie go jako niezaszczepionego i niebezpieczne siedlisko wirusów, które przecież towarzyszą nam od zawsze, a nasz system odporności jest w stanie się z nimi uporać.
Paulina Matysiak
Źródła:
środa, 2 maja 2018
Locman napuścił na mnie rabusiów
Stoją pod moją farmą, teraz dwa wozy, wcześniej były trzy.
Stoi radiowóz z dzielnicowym Pawłem Warsiewiczem i Krystianem Ułanowskim oraz droga bryka fundacji z warszawskimi numerami, a w niej dwie baby z fundacji i facet który ma przejąc moje konie do swojej stadniny.
Wtargnęli na moje gospodarstwo kilka godzin temu i zrobili kipisz.
Baba z fundacji, jak gestapówa, zabiera moje zwierzęta całkowicie bezpodstawnie.
Baba nie wylegitymowała się, nie ma żadnego papieru i podstaw, by zwierzęta zagarniać. Tak na gębę wszystko! Wlazła wbrew mojej woli na gospodarstwo z fałszywym oskarżeniem na pysku, że niby ja się znęcam nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem 😟😟😟
Zwierzęta są zadbane, kochane, mają paszę, wybieg, stały dostęp do stajni, wodopoju, paszy, suplementów.
Ja i Niemka świadkiem, że zwierzęta zdrowe, zadbane, pilnowane i kochane. Mamy zdjęcia i wideo i nasze zeznania.
Inspektor PIW Olecko Kornel Laskowski, powiedział, że moje piękne rasowe konie będą zabite, bo nie mają paszportów.
Gdzie jest PAN Ziobro???!!!
sobota, 2 lipca 2016
Nie chwal dnia przed zachodem Słońca...
Wrócił!
Pobity, skatowany, kuśtykający, z rozbitą głową, niewidzący na jedno oko...
Szkło przesunęło się 6 cm dalej i wbiło w czaszkę. Krwiak pękł i wylała się krew. Grubszy policjant rozerwał mu też dwa nerwy głowy. Kamyk oślepł na jedno oko.
Ledwo chodzi. Mówi, że 4 gliniarzy go skopało na Komendzie i jeszcze dwóch w nocy w celi mu dojebało.
Teraz Komenda i Prokuratura będzie musiała się nieźle natrudzić, by sprawę zatuszować.
poniedziałek, 11 kwietnia 2016
Mordercy w mundurach :(((
Czy winni zostaną pociągnięci do odpowiedzialności?
Wątpię. Teraz nastąpi gównianej jakości dochodzenie, które rozmemła zbrodnię i przerobi ją na "śmierć z przyczyn naturalnych".
https://m.youtube.com/watch?v=QykUQG4wy6k
https://m.youtube.com/watch?v=KrkfvAup2BQ
Sąsiedzi zgromadzeni w żałobie po śmierci Pawła Klima
https://m.youtube.com/watch?v=5yw7cN_u_3c
Obstawiam, że wszyscy mieszkańcy Białegostoku są poruszeni tym zabójstwem i jego formą.
Do szpitala zawieźli już trupa. Prawdopodobnie dla ściemy, by potem twierdzić, że nie zmarł podczas interwencji, lecz po niej.
Pokojowy marsz mieszkańców Białegostoku w proteście wobec zabicia przez policję
Pawła Klima:
https://m.youtube.com/watch?v=tKunCJa_lhE
poniedziałek, 26 października 2015
Na kogo zagłosowała światła Indianka?
By zwykłe, skromne osoby takie jak ona nie były poddawane przykrej przemocy typu aresztowanie i przymusowe dowiezienie na zbędne i nikomu niepotrzebne badania - li tylko pod pretekstem nieudowodnionych, błachych, rzekomych wykroczeń fałszywie oskarżonego obywatela, a tak na prawdę dlatego, że stroną sporu jest policjant lub ktoś z rodziny policjanta.
Taka przemoc to grube nadużycie i wyraźne łamanie praw człowieka.
Złośliwe pomiatanie niewinnym człowiekiem w imię krycia przestępczych dup policyjnych i krycia dup przestępczych członków rodzin policjantów! :(((
Tak się fajnie składa, że ta sympatyczna osoba wygrała wybory do Senatu:
- Kandydatka PiS, dyrektorka szkoły podstawowej w Ełku i radna tamtejszego powiatu Małgorzata Kopiczko została senatorem z okręgu nr 87 obejmującego teren Mazur. Zagłosowało na nią 43 727 wyborców.
Ten ostatni 43.72siódmy to zapewne głos Indianki, albowiem późnym wieczorem dotarła z wielkim osobistym wysiłkiem i poświęceniem do punktu wyborczego.
Właściwie to tych kilometrów zrobiła dużo więcej niż 26 km, gdyż na wybory wybrała się z Czukt przez Barany i Ciche, Cichą Wólkę, Sokółki, Żydy, Kilianki, Mściszewo... Lekko w sumie z 30 kilometrów zrobiła - o ile nie więcej.
No, ale oczywiście nie musiała jechać dłuższą trasą... Tyle że asfaltem jedzie się lżej, przyjemniej i szybciej, a między Cichym i Sokółkami jest droga równa jak stół :-)
No i w Cichym chciała zajrzeć do sklepu, bo od rana nic nie jadła, a żołądek przyssał się jej do kręgosłupa.
czwartek, 13 sierpnia 2015
Wybite okno
Agresor
Groził jej, szarpał, dusił, wykręcał głowę, gdy uciekła z własnego domu w którym on szalał - gonił ją z odpaloną piłą spalinową, zamierzał się na nią by ją zabić tą piłą, potem gdy uciekła z podwórka na drogę - potłukł butelkę i groził że potnie ją tą potłuczoną butelką i zamierzał się na nią. Zdemolował jej dom. Potłukł naczynia. Potłukł szybę w oknie.
Podczas trzeciego ataku w środku nocy ok. 2.00 wytłukł drugą szybę w oknie. Próbował wejść do domu przez to wytłuczone okno kuchenne. Wulgarnie wyzywał Indiankę i odgrażał się, bo nie chciała go wpuścić do domu.
Wcześniej podczas drugiego ataku włamał się do domu przez piwnicę. Zaatakował ją w kuchni gdzie próbował ją udusić i skręcić kark.
Podczas pierwszego ataku zdemolował jej dom. Potłukł naczynia w kuchni. Butelkę z piwem rozbił na stole. Rozlał piwo po kuchni i wywalił miskę z naczyniami i wodą. Zalał całą podłogę. W kuchni jest mokro i śmierdzi piwskiem.
Policja była 3 razy na interwencji. Indianka prosiła policję o ochronę bo on wraca i ponownie atakuje jej dom i nią. Policja za długo jedzie z Olecka gdy on atakuje i niszczy mienie Indianki. Zanim patrol dojedzie on znika. Gdy patrol odjedzie - on wraca i ponownie atakuje.
Indianka obawia się o swoje życie i mienie. On ciągle wściekle grozi i atakuje. Jest strasznie agresywny i niebezpieczny. To niebezpieczny bandyta. Indianka prosi o pomoc. Boi się sama być w domu :(((
Ktoś powinien z nią być i bronić jej w razie kolejnego zagrożenia bo wypadki dzieją się kilkakrotnie szybciej niż policja daje radę dojechać na miejsce. Policja z Olecka dojeżdża za późno. On wiedząc że policja wezwana i jedzie nadal tłucze szybę lub wali w drzwi. Jest nieobliczalny. Jest niebezpieczny. Zanim policja dojedzie - on znika.
Indianka nie ma czym się przed nim bronić. Jest bezbronna. Jej życie jest zagrożone. Ten facet to wściekły, nieobliczalny psychopata w amoku :(((
Indianka prosi o pomoc. Ktoś musi z nią zamieszkać i ją chronić.
Prosiła by policja zapewniła jej ochronę. Policja odmówiła. Trzeci patrol powiedział, że nie może z nią siedzieć całą noc i pilnować by agresor jej nie zaatakował.
Indianka prosi osoby prywatne o ochronę.
niedziela, 9 sierpnia 2015
Chamstwo i agresja wieśniaków nie zna granic
Na przystanku doczepiło się do niego kolejnych dwóch miejscowych.
Wulgarnie wypowiadali się o Indiance i Kamyku. Mieli też pretensje do Kamyka o borsuka.
Poradził sobie z nimi i wrócił spać na farmę. To kolejny napad na niego. Który z rzędu? Piąty? Szósty? Te wsiowe agresywne oszołomy ciągle się na niego rzucają. To jest niebywale popierdolona hołota. Ich język i zachowania są tak prymitywnie wulgarne, że szlag człowieka trafia. Samo dno i 10 metrów mułu. Bydlaki są bez honoru. Napadają go po dwóch, trzech, czterech czy siedmiu. Parszywe kreatury :( Bandziory!
piątek, 7 sierpnia 2015
Worek zboża
W drodze powrotnej odebrał zamówioną paszę dla kur i przyjechał z tym do Sokółek, gdzie zaszedł do sklepu po cebulę. W sklepie był ten sam borsuk co się przyczepił kilka miesięcy temu w tym samym sklepie do Indianki i jej ubliżał wtedy oraz wygrażał pobiciem pod obojętnym okiem sklepikarki. Tym razem zaatakował Kamyka ubliżając mu paskudnie.
Kamyk zaprosił go na zewnątrz na piwo celem wyjaśnienia sprawy, albowiem niejasnym było czego borsuk chce od Indianki i Kamyka. Borsuk wyszedł z Kamykiem jednak zaatakował Kamyka butelką piwa próbując dźgnąć Kamyka potłuczoną o poręcz butelką.
Do napaści przyłączył się znajomy borsuka - typek w pomarańczowym kombinezonie roboczym. Pomarańczowy typek zaczął od tego, że kopnął Kamyka w tyłek z całej siły z buta gdy ten się bronił przed borsukiem. Następnie też próbował ugodzić Kamyka rozbitą butelką. Kamyk dzielnie obronił się przed obyma napastnikami, a następnie wezwał karetkę i policję. Karetka zabrała dwóch pokaleczonych napastników na pogotowie.
A miał tylko kupić cebulę... W końcu jej nie kupił...
Zadzwonił po Indiankę by pomogła mu zabrać worek zboża.
W międzyczasie bowiem, rozdrażniony napaścią napił się piwa dla ostudzenia emocji i nie mógł jechać na rowerze.
Indianka zabrała najpierw zakupy Kamyka do domu, a potem wróciła po przypięty do barierki pod sklepem "babki" składak i worek który z trudem umieściła na bagażniku składaka.
Kamyk już mocno zawiany (upał, dwa piwa i głowa się kiwa) nie ułatwiał tych manewrów. Bardziej przeszkadzał niż pomagał jej stabilnie załadować ciężki, 25kg worek.
Indianka męczyła się z nim i tym workiem pół nocy prowadząc obciążony nierówno rower i uwieszającego się na nim Kamyka.
Z trudem dotarli na farmę Indianki.
Dziś Kamyk leży wyciągnięty niczym sflaczała dętka i leczy kaca.
Zrobił sobie i Indiance kogel-mogel, zjadł i zaległ w łóżku na długie godziny. Leży jak nieżywy.
czwartek, 30 lipca 2015
Czerwone sznurówki
Indianka zadzwoniła na pogotowie ratunkowe by dowiedzieć się czy został zabrany do szpitala. Nie został. Leży gdzieś tam w ciemności i dogorywa. Może już nie żyje? :(((
W nocy po północy walcząc z sennością postanowiła przejść się na wieś i poszukać pobitego.
Sprawdzić czy żyje. W jakim stanie jest. Udzielić mu pierwszej pomocy. Najpierw zajrzała do jego szałasu. JEST!
Podeszła do skulonego, leżącego na sianie człowieka. Dotknęła kontuzjowanej nogi.
Lekko. Ostro jęknął z bólu.
Trzeba wezwać karetkę! - zawyrokowała - Noga może być złamana. Wymagająca nastawienia, usztywnienia lub nawet operacji.
Kamyk miał oczy zamknięte i nie odzywał się.
Wezwać karetkę? Czy ty wezwiesz? Musisz dostać fachową pomoc medyczną. Ja nie jestem lekarzem i nie umiem ci pomóc w razie złamania. Może dojść do zakrzepu i komplikacji jeśli noga złamana a ty nie dostaniesz profesjonalnej pomocy lekarskiej.
Dotknęła ręką jego czoła i głowy. Kamyk się nie odzywał. Indianka poszła poszukać papiery potwierdzające jego ubezpieczenie. Znalazła. Spakowała go i wezwała pogotowie.
Szykuj się. Zaraz będzie pogotowie. - rzekła ponaglająco do Kamyka.
Jakie pogotowie??! - zawołał oburzony Kamyk.
Nie chcę żadnego pogotowia! I tak mi nigdy nie pomogli! - to mówiąc zerwał się gwałtownie i wystrzelił jak z procy na jednej nodze skacząc w ciemność w stronę pola.
Wracaj! Zaraz będzie pogotowie! Musisz jechać do szpitala! - wołała na darmo za Kamykiem, bo ten ani myślał wracać.
Zadzwoniła ponownie na pogotowie i je odwołała.
"Odwołuję karetkę. Pacjent państwu uciekł."
Wyszła za Kamykiem i uspokoiła go, że karetka odwołana i nie przyjedzie.
Po pewnym czasie wrócił i ponownie położył się spać na sianie.
Brak bezpieczeństwa w gminie Kowale Oleckie
czwartek 6.17
korekta: od dziś proszę wyznaczyć mu pracę w Czuktach albo wysłać po niego samochód.
On dziś nie jest w stanie wstać i iść.
Noga go rwie. Bandyci w Sokółkach skopali mu pękniętą nogę. Mimo to z tą chorą nogą pracował u pana za darmo wczoraj. Jak wda mu się jakieś zapalenie lub gangrena i straci nogę, to wypłaci mu pan odszkodowanie i rentę dożywotnią?
środa, 29 lipca 2015
Kamyk pobity
wtorek, 28 lipca 2015
Koniec Kamyka
Niestety, zero wdzięczności, zero pomocy. Pyskówki. Ubliżanie. Oszukiwanie. Obżeranie. Wykorzystywanie. Dziś ubliżanie i poniżanie, wygrażanie. Zastraszanie. DOŚĆ. To pomaganie jemu za bardzo odbywa się jej kosztem. Wystarczy. Niech on idzie w swoją stronę.
Wczoraj Indianka przez typa płakała. Dziś też. Obrażał ją i ubliżał jej. Wygrażał. Terroryzował. Swoje zasiłki przepierdolił. Do stołu się nie dokładał. Za pokój nie płacił. Nawet go nie sprzątnął ani razu. Wyjadał jej żywność. Na gospodarstwie nie pomagał. Codziennie wylegiwał się do 11.00 lub nawet 12.00.
Nigdy nie zrobił tego, o co go prosiła Indianka. Zawsze sama musiała dźwigać wiadra wody i wykonywać wszelkie ciężkie prace.
Pora się uwolnić od tego ciężaru. Ona chce być wolna. Wolna i szczęśliwa...
wtorek, 2 grudnia 2014
Opinia biegłych w sprawie zdrowia psychicznego Indianki: ZDROWA!!! :)))
Szanowna komisja stwierdziła oczywistą oczywistość, czyli że INDIANKA JEST PSYCHICZNIE ZDROWA :)
I co, buraki??? :PPP Wielu z was półgłówków i kretynów przypisywało mi chorobę psychiczną.
Zapewne ze zwykłej podłości i zawiści. Teraz moja poczytalność została potwierdzona na piśmie przez profesjonalnych biegłych sądowych. Podskoczycie im? :PPP
Indianka jest psychicznie całkowicie zdrowa - żadna chora czy zaburzona. I co lesby? :P Z taką łatwością przypisywałyście mi różne urojone choroby psychiczne... prawda jest taka, że to z wami jest coś baaardzo nie tak.
Ani z was kobiety, ani mężczyźni. Takie nie wiadomo co ;P Co gorsza wartości ludzkie też macie pojebane.
Kierujecie się złem, zło napędza was, bo jesteście z gruntu złe. Szkodliwe, podłe miejskie melepety bez serca i szacunku dla drugiego człowieka. "Letniczki" od siedmiu boleści. Ani za pobyt płaciły, ani się nawet same nie żywiły.
Żadnego zwierzęcia nie pogłaskały, ale donosy ochoczo poskładały.
Bezczelne darmozjady i donosicielki. Zawistne naciągaczki. Ot co.
Lesby swoje pomówienia, oszczerstwa i oczernienia produkują same oraz posługują się w tym procederze różnymi przypadkowymi internetowymi oszołomami i przydupasami, którzy maja nie po kolei w głowie i jest im daleko do elementarnej uczciwości ludzkiej, a z braku głębszego sensu w życiu kreci ich złośliwe trollowanie na licznych forach.
W ten sposób odnajdują sens swojego bezużytecznego istnienia. Szkodzenie szlachetnej, prawej osobie bawi ich niepomiernie. W ten sposób dowartościowują się i łechcą swe rozdymane do niemożliwych rozmiarów egoistyczne ego.
Bardzo się cieszę z tej pisemnej opinii biegłych specjalistów psychiatrów i psychologów... :)
Teraz żaden durny, zawistny, podły cieć nie będzie podważał mojej wiarygodności przypisując mi urojone choroby psychiczne... :)
Hurra! :)))
środa, 6 listopada 2013
Skarga na działanie funkcjonariuszek Policji w Giżycku
poleconym w trzech Komendach:
1. Komenda powiatowa Policji w Giżycku
2. Komenda wojewódzka Policji w Olsztynie
3. Komenda główna Policji w Warszawie
O ile mi wiadomo, ta skarga do tej pory nie została rozpatrzona, natomiast
mój wniosek o dołączenie tej skargi jako dowodu w sprawie - został
odrzucony.
Poniżej skarga, jaką samoistnie złożył do komend policji świadek pobicia
mnie w Bystrym - pan Sven C. Sven nie znał w dniu składania skargi danych
policjantek, jako że nie przedstawiły się.
Ich imiona i nazwiska poznałam na Komendzie podczas przedstawionego mi
sfingowanego zarzutu o rzekomą "czynną napaść na funkcjonariuszki policji" i
im rzekome "ubliżanie słowami uznawanymi za wulgarne".
Z tej skargi jak i zawartego w niej opisu jasno wynika, że nie było żadnej
"czynnej napaści na funkcjonariuszki policji" ani "ubliżania słowami
powszechnie uważanymi za wulgarne", a sama przemoc zastosowana przez
funkcjonariuszki nie miała żadnych podstaw i była w dodatku bardzo brutalna.
Ponadto funkcjonariuszki narażając moje zdrowie i życie umieściły mnie w
dusznej klatce radiowozu, mimo, iż zostały przeze mnie poinformowane, że źle
znoszę zamknięte, ciasne i duszne pomieszczenia. Na skutek zastosowanej
wobec mnie brutalnej przemocy i duszenia w ciasnej klatce, gdzie mnie
wrzuciły na brudną podłogę tego ciasnego i ciemnego jak trumna pomieszczenia
wykręcając przy tym ręce i nogi w nienaturalnej pozycji i jednocześnie
boleśnie skuwając ręce kajdankami od tyłu, powodując dodatkowy ból i
trudności z oddychaniem, gdyż dopchnęły mnie w tej klatce do ściany w ten
sposób, że nie mogłam złapać tchu i dławiłam się - na skutek tych działań
doprowadziły mnie do stanu przed udarowego, jak potwierdził to lekarz
dyżurny ze szpitala w Giżycku, do którego mnie zawiozły jak powiedziały do
mnie: "Na przymusowe badanie ginekologiczne wbrew mojej woli", po którym wg
nich miałam zostać zamknięta w domu wariatów - na czas bardzo długi, bliżej
nieokreślony. .
Podczas wyprowadzania mnie z radiowozu i prowadzenia do lekarza - brutalnie
mnie szarpały za kontuzjowany w dwóch wypadkach bark, którego to kontuzja na
skutek ich szarpania odnowiła się i powodowała dodatkowy, nieznośny ból,
które one pogłębiały celowo szarpiąc to obolałe ramię i bark. Wykręciły mi
ręce i naciskały obolały bark tak, iż szłam prowadzona przez korytarz
szpitala zgięta w pół. W ten sposób mnie prowadziły - celowo zadając ból i
poniżając.
Uważam, że tego typu osoby czerpiące sadystyczną przyjemność z zadawania
ludziom bólu powinny się leczyć psychiatrycznie i przede wszystkim nie
powinny pracować w policji.
Nadto dodam, iż wcześniej będąc z nimi przez moment w radiowozie wyjęłam dokumenty by im podać, ale nie chciały ich oglądać, lecz straszyły mnie, że "idę siedzieć". Gdy zapytałam: "Na jakiej podstawie?" - NIE PODAŁY ZARZUTU. Kilkakrotnie głośno domagałam się na jakiej podstawie chcą mnie uwięzić, wtedy jedna z nich w którymś momencie powiedziała, że się na Komendzie dowiem. Zażądałam adwokata. Policjantki pozostały głuche.
Czyli porywając mnie nie miały żadnego pomysłu na to, jaki zarzut mi przedstawić. Dopiero na Komendzie wymyśliły sobie rzekomą "czynną napaść na funkcjonariuszki policji".
Za jakiś czas ten zarzut zmieniły na "naruszenie nietykalności osobistej
funkcjonariusza na służbie"
Policjantki te wykonując to ich bandyckie "aresztowanie" przeprowadziły je
przy udziale rażących uchybień proceduralnych oraz niezgodnie z prawem, gdyż
nie było ani żadnych podstaw do aresztowania, ani nie podały zarzutu na
podstawie którego chciały mnie uwięzić.
Zatem uwięzienia mnie dokonały dopuszczając się przestępstwa i przy zastosowaniu
przestępstwa.
Było to nielegalne "aresztowanie", więc nie ma mowy o żadnym "naruszeniu
nietykalności funkcjonariusza podczas wykonywania obowiązków" gdyż one nie
wykonywały w tym momencie owych obowiązków, a jedynie wykonywały czyny
określane przez kodeks karny jako przestępstwo kryminalne, jako iż nikt nie
ma prawa ograniczać wolności osoby wolnej, w tym funkcjonariusz policji, gdy
nie ma ku temu podstaw, zwłaszcza, gdy funkcjonariusz nie podał zarzutu
osobie, którą więzi wbrew jej woli. Te działania tych obu policjantek noszą
znamiona bandyckiego porwania, a nie interwencji policyjnej. Do tego
policjantki nie dopełniły niezbędnych formalności - nie przedstawiając się
nam i nie okazując odznak policyjnych ani legitymacji policyjnych na
podstawie których działały podczas tego zajścia.
Dodam tu jeszcze jedną rzecz - Ja nie spodziewałam się ani przez myśl mi nie
przemknęło, że one chcą mi jakiś mandat wlepić a tym bardziej zamknąć w więzieniu, gdy z nimi wcześniej wsiadałam na chwilę do radiowozu. Nie było ku temu żadnych absolutnie podstaw. Spodziewałam się, że wlepią mandat właścicielowi schroniska za stan do jakiego doprowadził mojego psa. Jakież moje było wielkie zdziwienie, gdy okazało się, że ich celem jestem Ja!
Gdy wsiadałam do radiowozu z policjantkami, sądziłam, że chcą spisać moje
dokumenty (dane podałam im ustnie wcześniej na terenie schroniska i
pokazałam im też pismo napisane do właściciela schroniska domagające się
wydania mojego psa, a tam były pełne moje dane adresowe i oczywiście imię i
nazwisko, nadto pracownik schroniska rozpoznał mnie, jako właścicielkę psa)
oraz spisać notatkę odnośnie zaniedbanego psa.
Obwieszczając mi nagle, iż "idziesz siedzieć" - zaskoczyły mnie totalnie.
Wpadłam w panikę, że jestem ofiarą bezprawia i przemocy. Do tego
pomieszczenie radiowozu było ciasne i duszne. Prosiłam o otwarcie okna, bo
się dusiłam już wtedy. Miałam suche usta i gardło. Ja się zawsze źle czuję w
ciasnych, dusznych pomieszczeniach bez dostępu świeżego powietrza. Jako mała
dziewczynka przeszłam ciężkie zapalenie płuc oraz doświadczyłam dwóch ataków
gorączki reumatycznej, która mi uszkodziła serce i płuca. Z tego powodu nie
chodzę do Kościoła od lat i unikam dusznych pomieszczeń w ogóle, bo po prostu
robię się biała jak ściana i słabnę oraz mdleję tam z braku tlenu, gdy jest
duży tłum ludzi, a okna zamknięte. Mówiłam im o tym, że brakuje mi tlenu i
że mam astmę, klaustrofobię i generalnie bardzo źle znoszę małe, ciasne,
duszne pomieszczenia. One odmówiły mi tlenu! Nikt nie ma prawa odmawiać mi
prawa do oddychania! :( Uchyliłam drzwi aby złapać oddech - to je
zatrzasnęły. Wtedy otworzyłam raz jeszcze szerzej i wyszłam na dwór by
odetchnąć świeżym powietrzem, bo w radiowozie nie było czym oddychać do tego
to pomieszczenie przerażało mnie. Poczułam się jak zwierzę w ciemnej studni.
Byłam też przerażona, co się stanie z moimi zwierzętami, skoro one chcą mnie
uwięzić na "bardzo długo" jak się wyraziły. Byłam zaszokowana tym co one
chcą mi zrobić. Byłam zaszokowana, jak to możliwe, aby w kraju niby wolnym takie rzeczy miały miejsce?
Próbowałam podejść do Svena i Everdiny oraz ich samochodu.
Chciałam jechać razem z nimi samochodem na Komendę złożyć zawiadomienie w
sprawie nielegalnego przetrzymywania w schronisku mego psa, znęcania się nad
nim i jego rażącego zaniedbania przez właściciela schroniska. Już wcześniej przed wejściem do radiowozu powiedziałam policjantkom o tym zamiarze, gdy zobaczyłam
zaniedbanego psa. Mało tego – domagałam się, aby sporządziły notatkę z tego faktu, iż pies jest cały czarny z brudu i osowiały. Jednak nie zrobiły tego. Wobec tego postanowiłam, że pojedziemy na Komendę złożyć zawiadomienie bezpośrednio na Komendzie. Poprosiłam je, aby pojechały pierwsze i pokazały nam gdzie
jest Komenda, bo nie jesteśmy z Giżycka i nie znamy rozkładu miasta i gdzie
znajduje się Komenda. Wtedy one poprosiły mnie, abym weszła z nimi do
radiowozu, ale nie powiedziały po co. Sądziłam, że chcą spisać dokumenty i
sporządzić notatkę policyjną z tego zajścia oraz przygotować sobie druczki
do wypisania mandatu właścicielowi schroniska.
Gdy nieoczekiwanie próbowały mnie nielegalnie "aresztować" i z powodu złego
samopoczucia i braku tlenu w radiowozie wyszłam z tego radiowozu zaczerpnąć
świeżego powietrza - wtedy te dwie rzuciły się na mnie brutalnie wykręcając
ręce, szarpiąc mnie, przewracając na ziemię i ciągnąć po ziemi jak worek
kartofli. Zadawały mi nieznośny ból. Tak brutalnie mi wykręcały obolałe
ręce, ramiona i barki, że aż kości trzeszczały. Sądziłam, że chcą mi ręce
połamać. Niewiele brakowało. :(
Wlekąc mnie przemocą po ziemi zaciągnęły mnie do radiowozu na jego tył i
tam wrzuciły do środka na podłogę pomiędzy dwa krzesła jak świnię rzeźną, gdzie mnie w tym położeniu nienaturalnym i bardzo uciążliwym zaklinowały skuwając dodatkowo ręce kajdankami od tyłu. Po tej przemocy byłam cała obolała i posiniaczona. Na rękach miałam głębokie czerwone szramy po kajdankach założonych celowo za ciasno, aby zadać mi dodatkowy ból. Całe ciało żółte i sine od siniaków.
Przed szpitalem w Giżycku gdzie nadal skutą trzymały mnie w radiowozie, gdy
tam czekaliśmy na przyjęcie mnie przez lekarza dyżurnego - znęcały się nade
mną psychicznie, twierdząc, że zostałam przywieziona do szpitala dla
umysłowo chorych i zostanę tutaj uwięziona na bardzo długo w pokoju bez
klamek i bez możliwości kontaktu z rodziną. Nadto, tuż przed wyprowadzeniem
mnie do lekarza, powiedziały, że prowadzą mnie na przymusowe badanie
ginekologiczne wbrew mojej woli. Znowu zadawały mi ból, szarpiąc i ciągnąc w
sposób taki, aby jak najbardziej mnie bolało. Wykręciły mnie w pół, tak że
szłam zgięta w pół, z głową spuszczoną poniżej linii mojego pasa, a z tyłu miałam ręce skrępowane boleśnie kajdankami. Po prostu te dwie wyżywały się na mnie na maxa.
Dopiero lekarz powiedział mi, że jestem w zwykłym szpitalu. Zrobił to pod
koniec badania, po tym jak zmierzył mi ciśnienie i chciał podać leki na jego
obniżenie, gdyż twierdził, iż jest bardzo podwyższone i grozi mi udar mózgu
jeśli nie przyjmę leków. W tym momencie, gdy to mówił, nadal byłam
przeświadczona o tym, iż jestem wywieziona do szpitala dla umysłowo chorych
i chcą mi podać jakiś narkotyk ogłupiający i zbadać krew, aby fałszywie
twierdzić, że jestem np. narkomanką, dlatego się nie zgodziłam na żaden lek.
Nadto, gdy lekarz poprosił o moje dane osobowe do sporządzenia swojego
lekarskiego raportu - policjantki kłamliwie powiedziały, że jestem NN. Na to
Ja się odezwałam, że nie jestem żadne NN i że podam moje dane jak i też
okażę dowód, jak tylko mi ręce rozkują.
W tym też czasie poprosiłam, aby wyprosił policjantki z gabinetu i aby
rozkuły mi kajdanki. Lekarz powiedział, że kajdanki nie są konieczne, bo nie
stanowię żadnego zagrożenia dla niego ani nikogo i one zdjęły te kajdanki na
czas dalszego badania i wyszły. Lekarz spisał sobie moje dane z dowodu.
Skarżyłam się lekarzowi, co mi zrobiły. Wpierw siedziałam jak otumaniona na
tej kozetce. Cała czerwona. Skronia pulsowały. Czułam się tak, jakby za chwilę miała mi głowa wybuchnąć. Chciało mi się potwornie pić. Język sztywny i suchy jak pieprz.
W gardle nieznośnie sucho. W kącie gabinetu dojrzałam umywalkę i bardzo
chciałam się napić wody z niej. Zapytałam lekarza, czy mogę się napić wody. Zgodził
się, ale w tym momencie policjantki wlazły do gabinetu i zanim zdążyłam się
napić - ponownie mnie skuły. W gardle miałam straszną suchość i dławiłam
się. Język sztywny. Przeżyłam potworną traumę przez te dwie funkcjonariuszki
policji.
Następnie znowu w klatce, która powodowała u mnie naturalną reakcję jeżenia się i przyśpieszony puls zawiozły mnie na Komendę w Giżycku, gdzie byłam przesłuchiwana do 2 w nocy.
Wpierw zmusiły mnie do badania alkomatem, który wykazał, że byłam w stu procentach trzeźwa. Podczas badania alkomatem nadal miałam ręce skute kajdankami, jak ostatni bandzior i terrorysta, podczas gdy pijanego człowieka chwiejącego się na nogach przyprowadzono do badania bez
kajdanek.
Następnie wysypały zawartość mojego plecaczka na stół a wraz z nim moją komórkę i dokumenty. Komórkę jedna z nich wyniosła z pokoju gdzie był alkomat gdzieś na piętro. Natomiast one mnie w tym alkoholicznym pokoju krótko wstępnie przesłuchały. Nalegałam, żeby zapisały w tym protokole, iż nie jestem zdrowa i nie czuję się dobrze, nadto, iż domagałam się adwokata, a one mi odmówiły kontaktu z takowym. Odmówiły, ale dopisałam to sama, gdy podpisywałam ten papier. Ta z moją komórką polazła gdzieś na piętro i w niej manipulowała tak długo, że po powrocie komórka tzn. bateria była całkowicie rozładowana, a sama komórka uszkodzona. Moich rzeczy osobistych od razu i tak nie oddały. Dostałam je dopiero w nocy po przesłuchaniu. Kilka funkcji przestało działać od tamtej pory m.in. rejestr rozmów przychodzących i wychodzących oraz odebranych i nieodebranych. Pomyślałam, że skopiowały dane z mojej komórki oraz założyły mi podsłuch.
Grzebały także w mojej karcie bankomatowej i pinach do konta bankowego. Spisywały sobie wszystkie poufne moje dane, w tym PINy. Powtórzyły, że będę siedzieć w więzieniu bardzo długo i to od razu „idę siedzieć”. Chciały mnie po przesłuchaniu uwięzić na tzw. "dołku". Bardzo długo wypełniały jakieś formularze. Ja cały czas skuta kajdankami. Dla uspokojenia nerwów gawędziłam z traktorzystą, którego ujął inny policjant i sprowadził na Komendę do badania alkomatem. Ten policjant też tam siedział i coś pisał. Nawet coś życzliwie wtrącił do rozmowy, gdy rozmawiałam z traktorzystą o jego zdarzeniu i użytkowaniu piły spalinowej. W międzyczasie przyprowadzono też do badania alkomatem narkomankę. Była ledwo przytomna - taka zaćpana. Coś niewyraźnie mruczała. Miałam tam doborowe towarzystwo :D Mimo, że te dwie funkcjonariuszki policji bardzo naciskały na natychmiastowe uwięzienie mnie - jej przełożeni zadecydowali inaczej. Zostałam zaprowadzona do pokoju przesłuchań na piętrze, do innych policjantów. Było ich tam dwóch. Jeden przesłuchiwał, a drugi się wtrącał raz po raz przerywając mi, gdy zeznawałam.
Podczas przesłuchania jedna z tych policjantek co mnie pobiły weszła do pokoju przesłuchań i wywierała naciski na policjanta przesłuchującego. Groźną miną i głosem strofowała go: "Ile lat pracujesz w Policji?? Ile lat pracujesz w Policji???! Ile lat pracujesz w Policji???!" Odniosłam wrażenie, że próbuje na nim wymóc, aby tak zmanipulował moje zeznania, aby były nic nie warte, albo w ogóle zniechęcić mnie od składania zeznań. Jednak nie dałam się zbić z tropu.
Mimo, że policjant marudził - zeznałam wszystko co miałam wtedy do powiedzenia w tej sprawie i złożyłam wniosek o ściganie tych dwóch za to co mi zrobiły. Mimo opanowania byłam strasznie roztrzęsiona i osłabiona, ale próbowałam złożyć maksymalnie wierne zeznania z tego zajścia w Bystrym i przed szpitalem oraz w szpitalu w Giżycku. Policjant na moją prośbę dał mi wodę do picia, bo nie mogłam mówić, taką suchość miałam w gardle.
Po złożeniu zeznania w sprawie gdzie zostałam fałszywie oskarżona przez nie o rzekomą "napaść czynną na funkcjonariuszki policji" mimo, że byłam już bardzo znużona i głodna, złożyłam jeszcze zawiadomienie dotyczące wyłudzenia i nielegalnego przetrzymywania mojego psa oraz jego rażącego zaniedbania przez schronisko i domagałam się ścigania tego typa ze schroniska, za to, że zagarnął mojego psa i źle go traktuje.
Ok. godziny 2.oo w nocy zostałam na lodzie w Komendzie w Giżycku. Nie chcieli
mnie odwieźć do domu. Upominałam się o to, ale dyżurny odmawiał zawzięcie
udzielenia mi pomocy, w położeniu w którym znalazłam się za sprawą policji.
Moi znajomi, z którymi przyjechałam do Giżycka - odjechali po tym, jak
policjantki powiedziały im, aby na mnie nie czekali, bo "idę siedzieć".
Nie miałam jak wrócić do domu. O drugiej w nocy, 60km od miejsca
zamieszkania, bez pieniędzy, bez możliwości zatelefonowania do kogokolwiek,
bo moja komórka została rozładowana totalnie.
Nie wiedziałam, co z sobą zrobić. Zdołałam tylko wysłać dwa smsy do
Szczecina do mojej rodziny i powiadomić ich, gdzie jestem, bo obawiałam się
o moje życie. Bałam się, że to nie koniec tego koszmaru. Że mnie zamkną w
celi i nie wypuszczą, rodziny nie powiadomią, albo że mnie zatłuką. Po wysłaniu tych smsów komórka całkiem zgasła.
Noc spędziłam w poczekalni Komendy w Giżycku. Rano, gdy się przejaśniło -
pokuśtykałam cała obolała po pobiciu z dnia poprzedniego w stronę Olecka,
próbując łapać okazje. Szłam noga za nogą, bo mnie wszystko bolało. Całe
ciało. Do tego nadal byłam roztrzęsiona i zszokowana tym co mi zrobiono
dzień wcześniej. Byłam wstrząśnięta bezmiarem przemocy jakiej doznałam Ja oraz moje zwierzę. Nie mogłam się z tego otrząsnąć. Szłam jak we śnie tymi ulicami Giżycka.
Po wyjściu z miasta udało mi się złapać okazję i podjechać kawałek. Zaczęło
padać. Jak na złość nikt nie jechał lub się nie zatrzymywał, ale w końcu
złapałam kilka kolejnych okazji, w sumie zdaje się 7 czy 9 i nimi
ostatecznie dotarłam do domu. Gdy weszłam do domu - od razu się położyłam i
tak przespałam cały dzień leżąc obolała w łóżku. Przez kolejne dnie nie
mogłam dojść do siebie. Źle się czułam. Wszystko mnie nadal bolało,
najbardziej ten kontuzjowany, a perfidnie wykręcany przez policjantki bark.
Byłam niepełnosprawna przez dwa kolejne tygodnie - w czasie gdy wiosna, gdy
konieczność kopania działki pod warzywa i siewu. Nie byłam w stanie
pracować.
Poniżej ta skarga Svena. A swoją napisałam później. Długo się nie mogłam pozbierać psychicznie po tej przemocy i zmusić do napisania zrównoważonej skargi na te policjantki. Emocje nadal we mnie buzowały na każde wspomnienie tego poniżenia i przemocy, których padłam ofiarą za sprawą działania tych dwóch podłych policjantek.
----- Original Message -----
From: "Sven" To: skargi.kgp@policja.gov.pl , skargi@ol.policja.gov.pl ,
prasowy@gizycko.ol.policja.gov.pl
Sent: Sunday, April 28, 2013 7:43 PM
Subject: Skarga na działanie funkcjonariuszek Policji w Giżycku
Skarga na działanie policjantek z komendy powiatowej w Giżycku.
Data i czas zdarzenia: 26-04-2013 (piątek), godzina między 12.00 a 13.30
Miejsce: Schronisko dla bezdomnych psów w Bystrym k. Giżycka
Radiowóz: pojazd typu dostawczego
Powyższe dane powinne na podstawie notatek policyjnych pozwolić na
identyfikację 2 funkcjonariuszek, które przeprowadzały opisywaną
interwencję.
Opis sytuacji:
Po przyjeździe na miejsce funkcjonariuszki kulturalnie
przywitały się słowami "dzień dobry", i na tych słowach skończyło się
prawidłowe zachowanie funkcjonariuszek. Funkcjonariuszki przyłączyły się do
rozmowy, poprosiły o wyjaśnienie sytuacji panią Izabellę R. oraz pana
Jana K. Po tym, jak pani Izabella R. odmówiła odejścia ze
schroniska przed wydaniem jej psa (który stanowi jej własność) lub
oświadczenia o odmowie wydania psa, jedna z funkcjonariuszek zwróciła się do
mnie słowami: "Czy mogę pana prosić o jakiś dokument?" bez podania
jakiejkolwiek przyczyny. Moja odpowiedź była odmowna, ze względu na brak
uzasadnienia tego żądania. Należy tutaj nadmienić, iż moja osoba nie miała
nic wspólnego z przedmiotem sporu, moja obecność na miejscu wynikała
wyłącznie z faktu, iż przywiozłem panią Izabelę R. do schroniska
samochodem, tak aby mogła odebrać psa ze schroniska. Następnie
funkcjonariuszka stwierdziła, iż pragnie mnie wylegitymować, na co podałem
jej stosowny dokument. W toku późniejszej rozmowy trzykrotnie prosiłem o
zwrot dokumentu, w obawie przed jego utratą; funkcjonariuszka bowiem
niedbale wrzuciła go do półotwartego notatnika i w ten sposób przenosiła.
Z funkcjonariuszkami uzgodniono, iż po wydaniu przez właścicieli pisma
poświadczającego odmowę wydania psa pani Izabella R. wraz z
funkcjonariuszkami policji przejdzie do radiowozu w celu podania danych
osobowych. Właściciele schroniska zgodzili się wydać stosowne pismo po
prośbie jednej z funkcjonariuszek policji. Przy wyjściu ze schroniska pani
Izabella R. zakwestionowała fakt, czy jej pies pozostaje przy życiu,
i zażądała jego pokazania. Właściciele schroniska zgodzili się na okazanie
psa. Po krótkiej chwili jeden z pracowników przyprowadził psa na smyczy;
pies był w bardzo złym stanie - brudny i apatyczny, mimo iż przebywał w
schronisku od kilku miesięcy (pani Izabela R. później złożyła
doniesienie o znęcaniu się nad psem przez schronisko na komendzie powiatowej
w Giżycku, nie jest to jednakże przedmiotem niniejszej skargi, podobnie jak
zachowanie pracowników schroniska, które również pozostawiało wiele do
życzenia). Pracownicy schroniska odmówili pani Izabeli R. bliższego
kontaktu ze swoim psem. Dla pani Izabeli R. (dla mnie również, mimo
iż ten pies był dla mnie obcy) widok swojego psa utrzymywanego w tak złym
stanie był szokiem emocjonalnym, na który funkcjonariuszki zareagowały
nieadekwatnie. Zdecydowały się wystawić mandat, po czym poproszono panią
Izabelę R. do radiowozu, którego drzwi natychmiast zamknęły. Pani
R. otworzyła drzwi radiowozu i z niego wyszła, tłumacząc iż cierpi na
klaustrofobię. Policjantki próbowały zmusić panią Izabelę R. do
ponownego zajęcia miejsca w radiowozie, czemu pani Izabela R. się
opierała ze względu na swoją chorobę. Następnie usłyszałem, jak jedna z
funkcjonariuszek skierowała do drugiej słowa: "dość tego". Funkcjonariuszki
następnie chwyciły panią Izabelę R. wykręcając jej ręce w sposób
bardzo brutalny jednocześnie obalając ja na ziemię. Jedna z funkcjonariuszek
zadecydowała, iż przewiozą panią Izabelę R. w tzw. "klatce" (słowami:
"do klatki z nią"). Funkcjonariuszki zmusiły panią Izabele R. do
wstania ciągnąc za wykręcone ręce, przy czym pani Izabela R. głośno
krzyczała z bólu, po czym powiedziała funkcjonariuszkom iż była operowana na
rękę. Następnie jedna z funkcjonariuszek w czasie, gdy druga otwierała tylne
wejście do radiowozu zupełnie niepotrzebnie mocno pociągnęła za jej ramię.
Policjantki przemocą załadowały panią Izabelę R. do radiowozu niczym
zwierze rzeźne (chociaż obecnie to zwierzęta mają lepsze warunki
transportowe), skuwając ją i nie umożliwiając zajęcia ludzkiej pozycji.
Zanim zamknęły drzwi radiowozu, pani Izabela R. zdążyła jeszcze
krzyknąć, iż się dusi, a policjantki użyły wobec niej słów "Idziesz
siedzieć!" wypowiedziane nie tylko bez żadnego respektu, ale również z
wyczuwalną satysfakcją w głosie. Po ogólnym zachowaniu funkcjonariuszek
wyraźnie było widać radość z możliwości zastosowania środków przymusu, które
w mojej ocenie byłyby zbędne, gdyby funkcjonariuszkami wykazały się odrobiną
cierpliwości i opanowania, którego przecież można się spodziewać od
funkcjonariuszy policji.
Gdy zapytałem funkcjonariuszek, co się stanie z panią Izabelą R.,
odpowiedziały mi, iż spędzi ona noc na komendzie i zostanie wypuszczona
nazajutrz. Gdy kilka dni później skontaktowałem się z panią R,
okazało się, iż z komisariatu wypuszczono ją o godzinie 2 w nocy w sobotę,
bez środka transportu, 50 kilometrów od miejsca zamieszkania.
Niniejszym proszę o wyciągnięcie konsekwencji wobec funkcjonariuszek policji
które w mojej ocenie nie tylko zachowały się skandalicznie wobec nas, ale
również zastosowały nieadekwatne środki przymusu bezpośredniego w sposób
bardzo brutalny, wyraźnie czerpiąc satysfakcję z możliwości zadania bólu
innej osobie.
Jednocześnie informuję, iż w tej sprawie istnieje jeszcze jeden świadek,
który nie został odnotowany przez funkcjonariuszki. Świadek ten gotowy jest
złożyć zeznania w tej sprawie w razie zaistnienia takiej konieczności.
Z poważaniem, Sven C.
Otrzymują:
1. Komenda powiatowa Policji w Giżycku
2. Komenda wojewódzka Policji w Olsztynie
3. Komenda główna Policji
4. Izabella R.
5. a/a
~Arczi : A pamiętacie tego gościa co niby wyrwał policjantowi broń i strzelił sobie najpierw w głowę a później jeszcze udało nu się postrzelać trochę po ścianach.Po czym zmarł. Później okazało się że to narkoman i bandyta. A teraz okazuje się że protestujący to głównie zbiegli przestępcy a reszta to nieletni. Kiedy w końcu rozpieprzymy ten stary układ mafijny- policja-prokuratura-sądy?
Patologia to TY do ~Porter: Patologia jest bicie juz obezwladnionego człowieka ,duszenie go i w efekcie doprowadzenie do smierci Jedynie ta dziewczyna ,ktora umiescila film zachowała sie prawidlowo i po ludzku ! Podziwiam dziewczyne za reakcje i odwage niewazne jakiego slownictwa uzywa, wynika z jej stanu emocjonalnego ,zdenerwowania i Ile w was jest czlowieczenstwa zepsute i przegnite moralnie, slepe ,pozbawione homulcow i wspolczucia spoleczenstwo ilu z was otworzylo by wasze wyedukowane i wypasione usta ?