środa, 30 maja 2012

Dzień biurowy

Dzień mokry, pochmurny, wczoraj lało - na razie jeszcze nie. Niebo mocno zachmurzone – niechybne lunie niebawem znowu. Indianka zamiarowała jechać zapłacić raty bankowe, ale niestety poranne prace biurowe przeciągnęły się do południa i już nie ma wielkiego sensu by jechać do miasta, bo chciała przy okazji zajść do KRUSu i do lekarza. Nie zdąży już, a dwa razy nie ma ochoty do miasta jechać... Więc trzeba odłożyć ten wyjazd na kolejny dzień. Napisała całą stertę pism, nakserowała załączników od niej wymaganych, naszykowała pełną teczkę korespondencji do wysłania i złożenia. Ufff... Nie sądziła, że te prace biurowe pochłoną aż tyle czasu. Myślała, że od 6.00 do 9.00 rano się wyrobi. Wszak tak szybciutko klika i pisma wprost wypływają jej spod palców jedno po drugim jak fale zalewające brzeg plaży w Świnoujściu. A tu nic z tego. Już 13.00. Zje jakiś lanczyk i zaprojektuje dowody nadania by mieć gotowe zaadresowane blankiety usprawniające i przyspieszające jej prace biurowe. Kiedyś, gdy pracowała w sądzie, bardzo usprawniła sobie pracę biurową. Tak bardzo, że dała radę prowadzić jednocześnie dwa decernaty – swój i swojej Mamy (która skręciła nogę i musiała iść na zwolnienie, a martwiła się bardzo o czekające na załatwienie sprawy). Mało tego, jeszcze z innych decernatów podrzucali jej korespondencję do załatwienia. Zdecydowanie za szybko i zbyt efektywnie pracowała :))).

O, jeszcze jedna rzecz do wysłania. Paczuszka dla Mamy z okazji Dnia Matki. Trzeba ją uszykować na jutro do nadania.