sobota, 31 sierpnia 2013

Kaczuchy

Kaczki francuskie piżmowe - stadko zarodowe i do wysiadywania jaj gęsich.
Para lęgowa gęsi i młoda gąska (chyba gąsek bo też trąbi, jak tatuś).
Gąsior z wielkim garbem na nosie.
Indyczęta - przyszłe nasiadki.
Jaśniejszy kaczor i kaczka ciemniejsza.
Kaczki francuskie piżmowe - stadko zarodowe.
Para lęgowa gęsi kubańskich garbonosych - ten większy to gąsior. Trąbi jak syrena okrętowa.

Wczoraj był wielce radosny dzień :) Upragniony transport przybył. Pierwszy z trzech ostatnio zaplanowanych interesów doszedł do szczęśliwego uwieńczenia. Przyjechały kaczuchy! Wraz z nimi para lęgowa gęsi kubańskich – gęś i gąsior oraz podrośnięta gąseczka. Gąsior trąbi jak syrena i ma garba mocniej zarysowanego. Jest też znacząco większy od gąski z którą przyjechał, ale szczerze mówiąc to nie jest większy od gęsi indiańskich, które tutaj już żyją 3 lata w zdrowiu i szczęściu. Gęsi indiańskie są dorodniejsze i wyglądają zdrowiej, ale nie rozmnożyły się. Może przekarmione? Indianka suto karmiła gęsi zimą owsem i ziemniakami oraz sianem. Może przekarmiła. Nie wiadomo dlaczego nie rozmnożyły się. A może to dwa gąsiory? Trudno zgadnąć. Indianka zaopatrzyła się w poradnik i zajrzała na forum drobiowe i już wie, jakie mogły być przyczyny. Chociażby brak gniazda. Gęsi sobie same nie zrobiły – trzeba im to gniazdo zrobić fachowo z opony.

Dzisiaj Indianka użyła oponę by im uszykować gniazdo. Napchała do niej trzcin. Teraz są cztery dorosłe gęsi i co najmniej jeden gąsior i gąska. Jeśli pozostałe dwie lub chociaż jedna jest samicą – to jest szansa że będą i od niej jaja, a dzięki gąsiorowi – będą to jaja zapłodnione i może się uda Indiance w przyszłym roku dochować z tych gęsi swojego potomstwa. Byłoby cudownie, gdyby się okazało że Indianka ma de facto 3 dorosłe samice i gąsiora. W sam raz. Od każdej gęsi niech będzie z 15 gąsiąt – to w przyszłym roku Indianka będzie jeść gęsinę i będzie miała wartościowe mięso na sprzedaż.

Kaczuchy będą wysiadywać jaja gęsiom, bo gęsi niechętnie je wysiadują. Dlatego Indianka je kupiła. Kaczuchy są fajne, dorodne, barwne.

Przyjechały też indyczęta. Indyczki też są dobre w wysiadywaniu jaj gęsich i kaczych, więc jest nadzieja, że w przyszłym roku na wiosnę dojdzie do naturalnych lęgów i Indianka dochowa się swoich gąsek, kaczek i indycząt.

Nie trzeba będzie już kupować i płacić drogo za drób i przesyłkę lub transport. Byle tylko wszystko zdrowo wyrosło i przeżyło nietknięte przez jakiegoś drapieżnika lub chorobę. Teraz trzeba zadbać należycie o to co się ma. Pozabezpieczać dokładnie kurniki i porządnie karmić drób. Rozbudować woliery. Uszczelnić. Kupić pszenicę i owies.

Idealnie byłoby posiać pszenicę i owies, ale niestety – nie ma czym zaorać ziemi. Na szczęście gęsi żywią się głównie trawą, a tego u Indianki nie brakuje. Mają co jeść przez pół roku w roku, a po pół roku od wyklucia są już gotowe do uboju.

czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozmowy handlowe


Indianka prowadzi różne rozmowy handlowe z różnymi osobami.
Od tygodni, dni, i od ręki jak się trafi okazja na jakiś handelek – czy to wymienny, czy to gotówkowy.

Na razie nie załatwiła tego na czym jej zależy, czyli koszenia i pszenicy oraz paru innych rzeczy, ale nie lubi tracić czasu i skoro nie może załatwić tego na czym jej zależy od ręki, załatwia to, co się daje załatwić – zwłaszcza, jeśli daje się to załatwić szybko i łatwo.
Nawiązała współpracę z hodowcą owiec wielkopolskich. Ma on jagnięcinę na sprzedaż. Indianka postanowiła, że zamiast kupować chemiczne mięso w Biedronce – kupi zdrowe mięso wprost od hodowcy. 
Tym bardziej, że chce wspierać lokalnych rolników i dać im zarobić.
Taka z niej patriotka :) Co prawda ona też ma jagnięta, ale te jagnięta trzyma na rozmnożenie, więc ich ubijać nie będzie. Tym bardziej, że durnowate przepisy unijne tak komplikują ubój na gospodarstwie, że praktycznie uniemożliwiają, Cholerna Unia się musi wpierdalać rolnikom do gospodarzenia i utrudniać pracę i wiejski żywot.

Na 5 napoczętych interesów 2-3 dojdą do skutku na pewno i to już niebawem, a reszta być może – z dużym prawdopodobieństwem, lecz nieco później. 

Znajomy też obiecał Indiance pomoc w podskubaniu gęsi i strzyżeniu owiec. Zaskoczył ją tą ofertą pomocy. Ciekawe, czy dotrzyma słowa. Pora dorwać owce, wyczesać z nich rzepy i trawę. Być może wykąpać. Wtedy będzie można je wygolić. Będzie runo.

Owce Wrzosówki i kurki rasy Rhode Island


poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Współpraca


4-5 hektarów do zaorania pod zboże (lub więcej).
Indianka dysponuje areałem około 11 hektarów 
plus dwie stajnie do remontu i do wykorzystania na hodowle.
Indianka nawiążę współpracę w dziedzinie uprawy ziemi pod zboża na swoim pięknym gospodarstwie.
Do obsiania będzie 4-5 hektarów areału.

Indiankę także interesuje stała współpraca w dziedzinie koszenia trawy na siano i sianokiszonkę.

Indianka może podjąć się odchowu cieląt i innych gatunków zwierząt na zlecenie.
Także może wyrabiać na zlecenie: sery kozie, jogurty kozie, kefiry kozie.

Podstawa współpracy: uczciwość.

Indianka chętnie będzie współpracować z ludźmi uczciwymi,
rzetelnymi i słownymi oraz przede wszystkim ludzkimi.

Kupię pszenicę, owies, kozy


Tak jak w tytule:
Indianka kupi 500 – 1000kg pszenicy
(najchętniej 500kg pszenicy i 500kg drobno zmielonej śruty/mąki pszennej na chleb),
500 – 1000kg owsa bez plew,
300kg ziemniaków – ilości zależnie od ceny.
Marchew paszową: 100kg – 300kg lub więcej zależnie od ceny.
Dostawa na podwórko mile widziana.

Indianka przyjmie lub niedrogo kupi młode kozy do krycia.
Indianka dysponuje super reproduktorem i chce go maksymalnie wykorzystać do poprawienia cech mlecznych kóz w swojej okolicy.

Mości Kozioł Reproduktor mega mlecznej rasy saaneńskiej imć Aramis ;)

Zaprasza kozy do krycia. Krycie kozłem rasowym super mlecznej rasy saaneńskiej tylko 60zł od kozy. Pozostawienie kozy w pensjonacie na miesiąc dla pewniejszego pokrycia: 60zł.

Kozy rasy saaneńskiej to najbardziej mleczne kozy na świecie. Czempionki świata dają do 10 litrów mleka dziennie i kosztują po kilka tysięcy dolarów!

Pełnorasowa koza saaneńska daje dziennie tyle mleka co niejedna krowa, a nawet więcej, gdyż krowy typowo mięsne dają niewiele mleka - nawet poniżej 10 litrów dziennie, np. ledwo 6 litrów. Krycie takim kozłem na pewno poprawi walory mleczne kóz urodzonych po tym pięknym, dorodnym reproduktorze. Gorąco polecam i zapraszam kozy na randkę z Aramisem :)

Oferty na: CreativeIndianka((@))vp.pl (usunąć nawiasy).
Tel. 607507811 (wcześnie rano lub późnym wieczorem)

Trawa do skoszenia

Trawę oddam za połowę plonów lub zapłacę za skoszenie i zbiór:

Zapłacę 100zł/hektar koszenia.

50zł/hektar przewracania trawy

50zł/hektar zgrabiania siana

120zł/hektar kostkowania lub belowania.

Cena zwiezienia siana na podwórko do uzgodnienia

Tel. 607507811

Jazdy konne w zamian za trening koni!


Indianka idąc w ślady znajomego “rancher’a” ;) postanowiła udostępnić swoje konie do jazd konnych w zamian za pomoc w treningu koni i przyuczenie ich do wozu (przynajmniej jednego konia) oraz za pomoc przy zwiezieniu siana i drewna z pola.

Widok z ruin starej stodoły na hektarowej powierzchni padok nad rzeczką :)
Zatem do ujeżdżenia i przyuczenia do wozu konnego – kilka srokatych piękności rasy małopolskiej. Konie są w znakomitej kondycji, wybyczone, najedzone, znudzone. Pora zaangażować je w prace gospodarskie :)
Indianka kupiła wóz konny i ma do zwiezienia z pola siano oraz drewno.
W tym celu należy co najmniej jednego konika przyuczyć do wozu.


Przestronne pastwiska Ranch'a Indianki, a wokół pola uprawne i też pastwiska.
Jedna klaczka jest wstępnie ujeżdżona. Siedział i jechał trochę na niej Czegewara, a nawet nakłonił Indiankę, by sama wsiadła na klacz. Czegewara chciał podsadzić Indiankę z ziemi, ale uparła się że sama wejdzie na klacz po swojemu. Podprowadzili klacz pod stajnię gdzie leży wielki głaz. Indianka po tym głazie weszła na Indianę. Czegewara oprowadził klacz wraz z Indianką po podwórku, ale Indianka wcale nie czuła się pewnie na ledwo ujeżdżonym koniu i sama nie ryzykowała żadnych akcji. 

Klacz jest jeszcze niedouczona i pcha się na człowieka i wymaga dalszego treningu ujeżdżeniowego, a także przyuczenia do ciągania wozu z sianem. Wstępnie udało jej się pociągnąć pług przez kilka metrów (z Czegewarą i Indianką) oraz dwie ciężkie kłody ciągnęła przez kilkadziesiąt metrów (z Indianką i miejscowym poczciwym chłopem, którego z imienia nie wymienię, bo go żona z domu pogoni ;))) ).

To tyle jeżeli chodzi o dotychczasowy trening. Klaczka jest mądra, bystra, szybko się uczy i jest chętna do pracy. Potrzebuje dobrej, doświadczonej ręki i systematycznego treningu.
Odważnego lub odważną Indianka zaprasza :)


Jedno z zielonych wzgórz Indianki. Piękny z niego widok na okolicę :)


Wschodni stok wzgórza Indianki. Widok na zagajnik, las i rzeczkę oraz mokradła.
Woliera. Własnoręczne dzieło Indianki :) (TYMI RĘKAMI ZROBIONA! :D)
Rancho na Mazurach Garbatych. Zagajnik nad sadzawką.
Rancho na Mazurach Garbatych. Zagajnik nad rzeczką Indianki :)
Miedza północno-wschodnia. Srokate konie Indianki, a za nimi łaciate krowy sąsiada.


Szczegóły na email: CreativeIndianka(((@)))vp.pl
Na miejscu możliwość rozstawienia swojego namiotu.
Warunki zakwaterowania: dzicz kosmata :D
Rancho na Mazurach Garbatych znajduje się na Mazurach Garbatych :D
Na kolonii, 2km za wsią. Wokół: pola, pastwiska, wzgórza, zagajniki.
Teren – przepiękny. Powietrze: czyste. Żyć – nie umierać :)

Indianka zaprasza osoby pozytywne, a dobrych, szczerych intencjach, lojalne i uczciwe.

niedziela, 25 sierpnia 2013

Pogrom kurcząt ???!!!


Indianka dzisiaj przeżyła chwile grozy. Rano wypuściła na dwór kurczaki. Poszła na łąkę wydoić kozy. Wróciła do domu zlać i przecedzić mleko i schłodzić w lodówce. Pozbierała jajka dla klientki. Po jakimś czasie wyszła na dwór i zauważyła, że coś mało kurczaków. Pusto. Ledwo garstka kilku sztuk zgromadzona pod ścianą. Wpadła w panikę. GDZIE RESZTA??? Przerażona obeszła całe podwórko. Zanurzyła się w chaszcze za domem. GDZIE MOJE KURCZACZKI??? Przypomniała sobie, że wcześniej słyszała głos jastrzębia. “Kurna chata! Dopadł moje kurczęta???” - Indianka załamała się. Wyglądało na to, że ponad połowa kurcząt wytłuczona. Zaczęła przeczesywać chaszcze w poszukiwaniu niedobitków. Wybierać je i wyłapywać. Na tym procederze zeszło jej parę godzin. Nogi podrapane ostami i poparzone pokrzywami. Rzepy powbijane w ciuchy i włosy. Gdy już wyglądało na to, że nic nie znajdzie, z ciężkim sercem poszła wkopać ostatni słup ogrodzenia...


Uffff... Na szczęście wieczorem kurki maruderki wyłoniły się stopniowo jedna po drugiej z chaszczy i okazało się, że prawie wszystkie są. Brakuje jednej. Też wielka szkoda. Indianka tak zestresowana dzisiaj była przez brak kurcząt przez większość dnia, że odebrała tę sytuację jako chińskie ostrzeżenie i nie ma zamiaru przez najbliższe dnie wypuszczać kurcząt na dwór. Nie chce stracić ani jednego. Jednego już brak. Być może tego jednego porwał jastrząb na oczach reszty kurcząt, a reszta widząc to schowała się w chaszczach, bo jak nigdy żaden kurczak nie chodził po podwórku i nie grzebał tu i tam, a normalnie tak właśnie robią – wszędzie ich pełno. A tym razem pochowały się w chaszcze i pod belkami pod domem. Ahhh... te stresy hodowlane :) Indianka gorąco dziękowała Bogu, że nie pozwolił, aby jastrząb wytłukł jej większość kurcząt. Tego jednego też szkoda. Chociaż jest nikła szansa, że utknął gdzieś w chaszczach. Ale jeśli tak – to i tak już po nim, bo lis nocą podchodzi pod dom i wyłapuje co znajdzie w chaszczach.
Indianka przeżyła dziś wielki stres, ale jednak Bóg ją kocha i nie pozwolił drapieżnikowi wymordować jej kurcząt. Chwała Bogu!




Kurczaczek zaginął...


sobota, 24 sierpnia 2013

Niechciejstwo

Indiankę ogarnęło dzisiaj przemożne niechciejstwo. Nie chce jej się wkopywać słupów :))). Dzieło wykonane w 99 procentach – nie wypada nie dokończyć.

Trzeba wkopać te słupy. Na raty je wkopała. Wkopywała przez dwa dni.

3 są wkopane, a czwarty wkopie jutro. Poza słupami oczywiście zajmuje się zwierzętami. Doi kozy. Dogląda drobiu i króliki. Jest weekend. Można leniuchować :) Za dużo pracowała ostatnio i chyba się przepracowała. Ma blokadę psychiczną na dalsze prace kopawcze :) Ale – ulewa pomogła. Rozmiękczyła glebę i dzisiaj dało się wkopać te słupy. Ostatnie z serii gotowych do wkopania. Zostało jeszcze drugie tyle nieoszlifowane i niepomalowane.

Na razie nie może wykończyć kolejnych słupków, bo dysk szlifierczy się zużył kompletnie. Póki co – trzeba się zająć czymś innym. A że jest czym – więc Indiance nie grozi nuda :))). Jutro dokończy ten odcinek za białą stajnią, wkręci izolatory. Rozciągnie gruby drut. Puści prąd.

piątek, 23 sierpnia 2013

Kurczaczki i gąsaczki

Indianka wyhodowała śliczne kurczaczki. Korzystają z obszernego wybiegu na zielonej trawie pod bacznym okiem Indianki. Takoż gąsaczki. Jak na razie, młody drobiu się dobrze chowa. Aby żadna lisiura czy ptaszydło nie porwały maleństw!

Kurczęta rasy Sussex, Leghorn, Zielononóżka. 
Maluchy wyhodowane przez Indiankę ;)
Dzisiaj pogoda zmienna. Pochmurno, przejaśnienia i nagłe niezwykle ulewne deszcze, które dokładnie wykąpały wszystkie zwierzęta. Konie lśnią. Kozy też czyściutkie. Także owce, tyle że ich wełna pełna dziadów. Trzeba będzie jakoś ich futra wyczesać i spróbować to runo ściąć. Indianka będzie miała wełnę na poduszki. Dorosłe gęsi przydałoby się dorwać i podskubać. Gubią mnóstwo piórek i puchu. Całe podwórko pod domem zasłane białym puchem.

Gąski rosną w oczach. Część już opierzona, reszta się pierzy. 
Zepsuł się piekarnik do chleba. Z musu Indianka upiekła bułki w innym piekarniku – w prodiżu. Nawet fajnie wyszły. Będzie częściej piec bułki, bo w zasadzie woli bułki niż chleb :) Poza tym – warto spróbować wypiekać bułeczki mleczne. Indianka uwielbia, puszyste, smakowite bułeczki mleczne. Idealne są do powideł. Przydałaby się tez gofrownica do wyrobu gofrów. Indianka lubi gofry bardziej niż naleśniki :)
  
Wypiek Indianki: bułki.


Jak polskie media publiczne robią Polsce na świecie złą opinię

Stare powiedzenie mówi "Nie sra się w swoje gniazdo"
O tym zdają się nie wiedzieć media publiczne w Polsce.
Czy one są aby na pewno polskie? Kto za nimi stoi???
 
Do chwili obecnej świat został uraczony takimi pomówieniami wyprodukowanymi przez "polskie" media publiczne:
 
W Polsce są stadiony nienawiści.
W Polsce są niebezpieczne plaże nienawiści.
Polska to kraj faszystów nienawidzących niewinnych obcokrajowców.
Polska to kraj nienawiści.
 
Robią nam zły pijar na świecie, który przekłada się na negatywne postrzeganie i traktowanie Polski i Polaków na arenie międzynarodowej. Polacy są nielubiani w Europie coraz bardziej.
O ile to było kiedyś słuszne i spowodowane falą kradzieży dokonywanych przez Polaków, o tyle teraz jest to bardziej powodowane złą propagandą tworzoną przez rodzime media i chętnie powielaną przez zachodnie media.
 
Jest to działanie szkodliwe. Jest to jawne szkodzenie interesom Polski i Polaków na arenie miedzynardowej. Niebawem świat zacznie postrzegać nas Polaków jak agresywnych bandytów których należy spacyfikować siłą. Zaczną nas traktowac jak terrorystów. Może dojdzie do IV rozbioru Polski? No bo skoro Polacy to taki zły naród to trzeba go zniszczyć. Puścić kominami jak Niemcy puścili kominami Żydów w czasie II Wojny Światowej.
 
Poniżej materiał z kanału Max Kolonko.
 
 

czwartek, 22 sierpnia 2013

Otrzęsiny

To zdjęcie jest tylko namiastką piękna tęczy i poświaty, jaką Indianka dzisiaj oglądała.

Indianka wreszcie zobaczyła ostro jak wielka jest jej wrodzona naiwność wynikająca z jej szlachetności i ogromnej dobroduszności oraz dobrodusznej wiary w dobre intencje drugiego człowieka. Prawda jest taka, że niewiele jest osób wartościowych i nie ma co liczyć na to, że takie przypadkowe takimi właśnie są.

Pora otrząsnąć się ze swojej wybujałej naiwności, pogonić upierdliwe muchy, rozejrzeć się za podobnymi sobie wartościowymi pszczółkami i dalej tworzyć swój raj. Zapraszać osoby wyłącznie sprawdzone, polecone, uczciwe i prawe oraz przede wszystkim ŻYCZLIWE.

Generalnie darować sobie współpracę, tam, gdzie ona niewiele daje Indiance, a wymaga od niej ogromnych nakładów siły i środków oraz osobistego poświęcenia np. oddania obcym do użytku swojej sypialni lub dzielenia się niewielkimi zapasami żywności podczas gdy osoby odwiedzające nie dzielą się z Indianką niczym.

Indiankę koszmarnie męczy roszczeniowa postawa ludzi, którzy tutaj ostatnio przyjeżdżali. Nie wszyscy byli jednakowo męczący. Niektórzy więcej z siebie dawali niż było ustalone przed ich przyjazdem i to Indianka w pełni docenia. Np. dwóch Polaków, Irlandczyk, Anglik i Włoch przywieźli ze sobą jedzenie do wspólnej konsumpcji, co było dla Indianki dużym odciążeniem, bo jej zapasy i zasoby na razie są jeszcze skromne, choć ma nadzieję na wielką obfitość jadła wszelakiego w kolejnych latach. Po to kupiła stadka hodowlane zwierząt: owiec, gęsi, kur oraz utrzymuje stadko kóz.

Dzisiaj wieczorową porą piękna aura. Na dworze po deszczu tęcza i niesamowitej urody świetlista poświata. Jak z bajki. W rzeczy samej Indianka mieszka w bajkowym miejscu. Jest tu przeuroczo.

Zwierzęta już pozamykane na noc. Pora przygotować chleb do pieczenia. Może zrobić sobie budyń na kozim mleku? Albo naleśniki! Jest mleko, są jaja, cukier i mąka, a nawet domowej roboty dżem jabłkowo-bzowy – pora na naleśniki! :) Dzisiaj naleśniki! :)

Koniec lata

Podczas gdy Saba cieszy się z pięknego lata i wolności na Rancho i miłości swojej czułej Opiekunki i Pani -
jej rodzona siostra Satja przebywa na przymusowym zesłaniu za kratami w tłocznej psiarni w Bystrym.. :(((

Pora zwinąć namiot. Wicia jednak nie przyjedzie w tym roku – nie dostał urlopu. Robi się chłodno, a w stajni miejsce potrzebne na siano, więc trzeba z niej usunąć ten namiot jak i krzesła i leżak. Namiot znalazł się w wysprzątanej stajni/paszarni (jednej z dwóch które Indianka posiada – tej w lepszym stanie) na usilną, pisemną prośbę Czegewary, który początkowo przez pierwsze dnie nocował w namiocie na łące. Po dokładnym zapoznaniu się ze stajnią i jej dodatkowym wysprzątaniu z pozostałości siana – Czegewara poprosił, czy może w stajni zamieszkać. 

Indianka zgodziła się warunkowo, pod warunkiem, że letnik napisze odpowiednie podanie do niej. Czegewara po napisaniu podania do Indianki o pozwolenie na ustawienie namiotu w stajni/paszarni i wysprzątaniu tego miejsca – wniósł tam i ustawił swój namiot. Zarówno w namiocie na łące, jak i w stajni spało się Czegewarze dobrze – zapytany o to, tak właśnie powiedział.

Podczas bardo silnej ulewy (oberwanie chmury) zaczęły przeciekać szwy namiotu i wtedy zdecydował się wprowadzić do stajni, którą już dobrze znał, bo już wcześniej ją wysprzątał dokładnie i tam wnieśli stół i krzesła by spożywać posiłki podczas niepogody. Podczas pogody natomiast jedli przy drugim stole znajdującym się na dworze, pod domem. 

Po paru dniach zmieniła się pogoda. Nastały upały. Mógł śmiało wyprowadzić się ze stajni wraz z namiotem i ponownie ustawić go gdzieś na zielonej łące. Jednak dobrowolnie pozostał w stajni. Indianka wnioskuje z tego, że mu się dobrze w namiocie w stajni spało. 
Zresztą pytała go o to, jak mu się śpi. Wyraził wtedy zadowolenie z wygodnego noclegu pod namiotem w stajni.

Namiot tam ustawił ze względu na komary, bo było tak ciepło, że mógł spać oczywiście wprost na pachnącym sianie, lub na ułożonym na nim materacu i w śpiworze, bez rozstawiania namiotu. Ze względu na ewentualność komarów, których co prawda tego roku jest szczęśliwie mało - jednak rozstawił namiot w stajni i tam sobie spał. 

W ten sposób Indianka zabezpiecza się przed kolejnymi ewentualnym pomówieniami, bo ludzie bywają bezczelni. Wymuszają nocleg w stajni, a potem oczerniają Indiankę publicznie. Oczywiście nie wszyscy są tak porąbani. Ale zdarzają się sporadycznie takie indywidua, które wpierw naciskają na nocleg w stajni mimo informacji, że to miejsce jest bardzo surowe i służy do trzymania paszy, a zimą zwierząt, a potem złośliwie, publicznie szydzą z budynku w Internecie - tak jak to ma miejsce w przypadku dwóch CouchSurferek z Krakowa (lesb), które przymierzały się do zamieszkania w stajni czy dwoje Czechów, którzy jadąc samochodem na wakacje odmówili zabrania ze sobą namiotu i nalegali na nocleg w stajni, po czym narzekali, że przestronna stajnia (500m2) im się nie podobała, bo wisiało w niej pranie, a kilka metrów dalej od nich na sprężynowym, nowiutkim i czyściutkim materacu typu kanapowego - w swoim śpiworze spał inny wolontariusz - towarzyski Wicia, który mógł z powodzeniem ułożyć się 20 metrów dalej, w przeciwległym krańcu poddasza stajni, ale wolał być blisko nowych przybyszy by móc z nimi rozmawiać i się zaprzyjaźniać. Poza jego materacem na poddaszu stajni były jeszcze dwa inne sprężynowe materace typu kanapowego. Oba czyste i gotowe przyjąć dodatkowych wolontariuszy na nocleg.

Małostkowym dupkom nigdy się nie dogodzi - choćby dostawali czyste wielkie łóżko z nową pościelą w świeżo wybielonej i wysprzątanej stajni - tak jak to miało miejsce w przypadku dwójki niewdzięcznych Czechów. 

Pomna tych nieprzyjemnych incydentów - Indianka nie pozwala nikomu nocować w stajni, chyba, że na tej osoby pisemną prośbę.

Pościel i śpiwór specjalnie kupiony na użytek gościa Indianka już zabrała do domu, aby myszy się do niej nie dobrały. Nowa, czysta, piękna pościel – specjalnie przygotowana dla trenera koni, który tu miał być 2-3 miesiące i trenować konie do skutku. Także nowy namiot specjalnie dla niego kupiony był oraz materac i śpiwór, oraz lampa namiotowa a także poduszki. Dostał też do namiotu wełniany, gruby koc. 

Jak się okazało – niepotrzebne koszty i starania, bo był tutaj ledwo półtora tygodnia (10 dni). Koni nie wytrenował. Tylko Indianę wstępnie ujeździł, ale do wozu nie przyuczył, a to było dla Indianki najistotniejsze. W pracach gospodarskich nie pomógł, tak jak obiecał. Tyle co przez te kilka dni jego pobytu. Na sianokosy by pomóc zebrać siano nie został. Gdyby wiedziała, że jej taki numer wytnie – nie kupowałaby dla niego tego sprzętu turystycznego ani pościeli i mięsa oraz w ogóle by sobie nie zawracała nim głowy. Po prostu nie wpuściła by go na gospodarstwo. Nie dotrzymał słowa. Nie wywiązał się z zadania. Co gorsza okazał się szpiegiem i zdrajcą, który za plecami Indianki kolaborował z lesbami.

Jego przyjazd tutaj nie miał na celu pomoc w ujeżdżeniu koni i w pracach gospodarskich. Jego przyjazd miał na celu szpiegowanie i donoszenie lesbom o wszelkich ruchach Indianki na Rancho. Dlatego tutaj był taki hardy i stawiał się np. w sprawie Internetu czy wyjścia do kościoła. Dążył do konfrontacji. Tak go lesby nastawiły. Indiankę skręca, jak pomyśli o tym jak ludzie potrafią być przewrotni i perfidni. No, ale łepek tak by się raczej nie zachował gdyby nie został odpowiednio urobiony przez lesby przed swoim przyjazdem i regularnie nie był przez nie podkręcany. Dwa odmieńce są zadowolone ze swojej kreciej roboty. Całe aż tryskają chorą radochą.

Próbowały też bruździć przy innych znajomych i nieznajomych Indianki, ale nie wszyscy są beznadziejnymi bezmózgami bez honoru i czci, którzy daliby się wkręcać dwóm cwaniarom w ich mściwe intrygi. Postarały się, aby nie było bosko. Postarały się zepsuć Indiance kolejne wakacje i relacje.

Cóż – zamiast efektów konstruktywnych tylko zamieszanie i rozczarowanie. Konie nadal nie są gotowe do pracy. W przyszłym roku Indianka uzbiera  pieniądze na trening koni i wynajmie trenera, który za pieniądze je ujeździ i przyuczy do wozu. Jak koni nie ujeździ – nie dostanie kasy. Proste. Jego zakwaterowanie i wyżywienie nie będzie problemem Indianki. Sam się będzie kwaterował na jakiejś agroturystyce lub gdzie bądź i sam żywił i po prostu dojeżdżał do koni Indianki na trening.

W paszarni być może niebawem stanie śrutownik na kamienie. Najwyższa pora także wkleić luksfery w otwory okienne. Dzisiaj pochmurno i chłodnawo. Dziś Indianka wkopie pozostałe 4 słupy ogrodzeniowe. Ma dylemat, bo potrzebnych jest po kilka słupów w 3 różnych miejscach. Trudno wybrać które miejsce pilniejsze. Chyba jednak wkopie w odcinku za stajnią, aby dokończyć tam rozciąganie pastucha. Ma tam zamiar dać naprawdę gruby drut. Tak gruby, że i koń go zobaczy :) Jest on także bardzo mocny i nie jest łatwo 
go rozerwać. 


Suczka Saba tęskni za swoją siostrą Satją uwięzioną w schronisku w Bystrym :(((

środa, 21 sierpnia 2013

Mleczko i jajeczko

Produkty z własnego gospodarstwa Indianki

Indianka postanowiła zapełnić swoją lodóweczkę produktami z własnego gospodarstwa permakulturalnego. Podstawa to kozie mleczko i kurze jajeczko :)

Jest też pyszny dżemik jabłkowy z czarnym bzem. W najbliższym czasie postara się też zrobić kozi ser. Oj, jak dawno go nie robiła! :) Pora odświeżyć swoje umiejętności serowarskie :) Chlebek mleczny upiekła. Smakowo bardzo dobrze się komponuje z powidłami Indianki.
Co dzisiaj na obiad? Młoda pokrzywa a la szpinak z czosnkiem i sosem na bazie mleka koziego oraz gotowane ziemniaki.

Jak dobrze pójdzie – uda się jej zamienić piłę na młynek zbożowy i przewracarkę do siana. Jest duża szansa :) Tylko musi obejrzeć towar zanim się zdecyduje na tę zamianę. Czeka na foto od kontrahenta. Kontrahent gdy się dowiedział, że Indianka ekolog, to zagotował się i powiedział, że jeśli Indianka jest jedną z tych, co obwodnicę Augustowa blokowali, to on towaru Indiance nie przywiezie :)))

"Nastałem się jak głupi w tych korkach!" - utyskiwał.
"Niestety, ale mnie tam nie było. Nie ruszam się ze swojego gospodarstwa. Działam lokalnie.
Prostestowałam przeciwko wiatrakom przemysłowym i wyrzynaniu starodrzewia w mojej okolicy. A co do dróg - to akurat też walczę o drogę dojazdową na moją kolonię - od wielu lat. Teraz to pan tu dojedzie, ale jesienią, zimą i wiosną - na pewno nie. Także może pan tu  śmiało jechać teraz, tylko najpierw proszę o te zdjęcia dla upewnienia się czy tego właśnie chcę i czy towar mi się spodoba"

Kury po tym jak dzisiaj je wypuściła z rana i zdradziecko zaczęły nieść jaja w chaszczach i zakamarkach stajni – zostały ofuknięte, zwabione do kurnika, a maruderki wyłapane i całe kurze towarzystwo z wyjątkiem kurczaków siedzi zamknięte w kurniku i ma powiedziane, że jaja mają nieść w gniazdach w kurniku! Jest zamówienie na jaja i jaja mają być zniesione w przyzwoitej ilości, a nie gdzieś po krzakach marnowane! Indianka kurom naniosła do kurnika do skubania pokrzywy, gruszek, ziemniaków i pszenicy. Głodne nie są – już się dzisiaj naskubały trawy na dworze i najadły żabami. Trzeba je kilka dni przetrzymać w kurniku aby sobie dobrze zakodowały gdzie należy nieść jaja i wypuszczać na łąkę dopiero jak się wyjają wszystkie.

Co do ptaszydła – dostała wici ze Szczecina, że to może być rybołów – odmiana orła która głównie poluje na ryby, ale nie pogardzi także gąsiątkiem, więc trzeba na ptaszydło uważać.
Kicia dostała mleczka, bo ma kocięta i musi je karmić swoim kocim mlekiem. Po kozim mleku kicia swojego mleka będzie miała mnóstwo dla maluszków.

Maluszki rosną w oczach. Z każdym dniem wizualnie większe :)

Perlica Indiankę atakuje i dziobie po nagich nogach. Indianka ma całe nogi pokaleczone. Pierwszym ptakiem który zginie z ręki Indianki na jej rancho będzie perlica :). Niech tylko Indiankę głód przyciśnie i chęć mięsa ogarnie ;)

Psychologia zwierząt i permakultura

Sąsiedzi Indianki dziwią się, jak Indianka sobie daje radę z tyloma różnymi gatunkami zwierząt. Oni przeważnie się nastawiają na bydło i tylko bydło hodują – mleczne lub mięsne. Rzadko trzymają jeszcze inne zwierzęta. Są to co najwyżej świnie na własne potrzeby spożywcze oraz drób na jaja. Natomiast Indianka ma wszystkiego po trochu co jest dużą sztuką pogodzić razem takie gatunki jak: 
konie, krowy, kozy, owce, kury, gęsi, perlice plus psy i koty (krów aktualnie nie ma, ale miała wcześniej).

Wrzosówki - owce prymitywnej, staropolskiej rasy oraz
kury nioski rasy Rhode Island i jedna kurka Zielononóżka oraz biała kurka rasy Sussex
Konie wierzchowo-pociągowe polskiej rasy małopolskiej
 oraz kurka Rhode Island i kurka Zielononóżka - polskiej staropolskiej rasy.

Indianka żyje i pracuje na swojej ziemi już 11 lat. Pracuje całymi dniami – świątek, piątek – codziennie.

Przez te lata pracy i obserwacji, doświadczeń – wypracowała sobie takie formy pracy, które ułatwiają jej pracę hodowlaną i oszczędzają czas. Tak steruje zwierzętami, aby były maksymalnie samodzielne. I są samodzielne. Potrafią sobie bardzo dobrze radzić w naturze, na gospodarstwie Indianki. Ich inteligencja jest duża – bo ćwiczona. Konie i psy potrafią sobie otwierać drzwi do swoich siedzib, kicia wie jak się włamać do domu gdy potrzebuje :)))
Indianka nauczyła konie, kozy i owce oraz gęsi pić z rzeki, dzięki temu nie musi za nimi latać z wiadrem wody. No, chyba że susza i rzeka wyschnie albo mróz trzaskający i zamrozi całkiem rzekę.

Koni nie trzeba czesać – same się wycierają w trawę i żwir, kąpią w deszczu. Podobnie kozy i owce oraz inne zwierzęta. Są czyściutkie i mają piękną, zdrową, lśniącą sierść. Gęsi zażywają kąpieli w rzece, kury zażywają kąpieli w piasku.  Trzeba sobie ułatwiać pracę, gdy się jej ma aż tyle. Pozwolić zwierzętom by zadbały o siebie same. Sprawia im to radość i zajmuje je to. Buduje ich zdolności przystosowawcze. Kicia dostaje karmę, ale bazuje na myszach i szczurach i w zasadzie potrafi się wyżywić samodzielnie. Gryzoni tutaj pod dostatkiem :). Potrafi zagryźć szczura większego od siebie.

Indianka tak się stara organizować sobie hodowlę i ewentualne uprawy by się nawzajem wspierały i uzupełniały, a nie kolidowały. Psychologia zwierząt gospodarskich się przydaje na co dzień. Nie ma o tym w żadnym podręczniku hodowli – z wyjątkiem końskich.

Każdy gatunek inaczej reaguje. Niektóre podobnie, inne diametralnie inaczej. Lata doświadczeń i obserwacji przydają się. Indianka nabrała ogromnej wprawy, nasiąknęła wiedzą. Wie jak tropić zwierzęta jeśli się zawieruszą gdzieś i wie gdzie je szukać. Wie jak o czym myślą. Są przewidywalne. Ich instynkty silne i utrwalone. Jest to pomocne w hodowli zwierząt. Wie jak łączyć gatunki, które lubią przebywać razem, a które lepiej by były osobno. Generalnie to wszystkie gatunki mogą być razem przy spełnieniu pewnych warunków. Po poznaniu się wzajemnym – tolerują się dobrze. Nie wadzą sobie. Schodzą sobie z drogi i nie ma problemu. Ostatnio wiosną jeden kozioł dostał bzika i stawiał się do koni. Szybko mu to wyperswadowały :))). Żadne zwierzę w starciu z koniem nie ma szans :)

wtorek, 20 sierpnia 2013

Jarzębiatki

Jarzębiatki - nowe kurki Indianki :)
Indianka sprzedała dziś 20 jajeczek po ledwo 50 groszy za jajeczko. Dołożyła do tego co dostała za jajeczka i kupiła dwie młode kurki jarzębate po 17 zł/sztukę. Kurki są przeurocze. Młodziutkie, ale już odchowane. Na razie jajek nie będą niosły, ale wcześniej czy później zaczną się nieść. Są prześliczne. Szaro-białe. Takie srokate. Indianka przywiozła je ze wsi na rowerze. Wyjęła ostrożnie z worka, pogłaskała po miękkich piórkach i uroczyście przywitała nowe domowniczki na swym przepięknym, naturalnym Rancho. Delikatnie postawiła kureczki na zielonej trawie by się zaznajomiły z nowym miejscem, a następnie wypuściła pozostałe kury na dwór.
Czułe powitanie pierwszej kurki jarzębiastej :)
Czułe powitanie drugiej kurki jarzębiastej :)



Lodówa umyta


Indianka umyła lodówkę i przemeblowała ją tak, że zmieściło się w niej wiaderko z mlekiem kozim i 3 wytłaczanki na jaja. Jest jeszcze miejsce na kilka kolejnych wytłaczanek, a nawet na całe mnóstwo wytłaczanek w razie potrzeby.

Jest w pół do drugiej w nocy. Godzina duchów :)
Indianka się rusza, ale kojąca muzyka Roberty Flack bardzo jej w tym pomaga.
Bez niej chyba już by położyła się spać. Muzyka nabija rytm tak wolno, jak wolno bije zmęczone i senne serce Indianki więc nie koliduje z jej naturalnym rytmem i nie męczy jej. Po prostu koi. Indiance to pomaga pozostać na nogach mimo późnej pory - trochę śniętej, a trochę na jawie.

„The first time I saw your face” – Roberta Flack

No i przybył bardziej dynamiczny utwór Pink Floyd:
„Another brick in the wall”

Może przy jego akompaniamencie uda się Indiance doczyścić zamrażalnik ;)))

Ouu... cudownie... przybył ukochany utwór Indianki w wykonaniiu Alberty Flack :) Idzie czyścić ten zamrażalnik i wytrzeć go do sucha. A potem kąpiel! :)

„Killing me softly with his song” – Alberta Flack

A teraz.... wow... przy tym utworze to może nawet umierać :)
„Just a perfect day” – Lou Reed


Nocna muzyka


Indianka coś nie może spać. Postanowiła umyć lodówkę i może się wykąpać (nie w lodówce of course ;))) ) jeśli nie padnie i nie zaśnie w trakcie mycia tejże lodówki. Ma chęć posłuchać muzyki zanim wyłączą jej prąd. Zaczęła od Nirvany...

 „Smells like teen spirit” – Nirvana

następny leci:

„She will be loved” – Maroon 5

kolejny:
„It’s my life” – Bon Jovi

a teraz:
Ja sałdat! 

Dobra muzyka. Indianka lubi dobrą muzykę.

Zastanawia się też, czy gdyby przestała jeść cukier to przestałaby być taka senna. Ale... już się przyzwyczaiła do swojej obezwładniającej senności, a cukier lubi :) Zatem pozostanie śpiącą, słodką Indianką ;)))

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Ciemne ptaszydło

Indianka zrobiła foto, lecz niestety przepadło – dysk nie przyjął. Przeładowany.

Kozunia uraczyła dziś Indiankę sporą ilością mleka, którą Indianka próbowała uwiecznić. Będzie budyń, naleśniki i ciasto. Kury zniosły 18 jaj. Trochę mało. Zamówione jest 30 jaj na wtorek. Może jeszcze doniosą przez noc do jutra rana?

Indianka się wczoraj jednak nie wykąpała. Zbyt zmęczona i śpiąca była. Dziś w ciągu dnia też cały dzień na nogach – na dworze oczywiście. Do domu wchodzi tylko aby zabrać narzędzia potrzebne jej na dworze, albo by zrobić sobie herbatę lub coś do jedzenia. Cały dzień praktycznie spędza na siedlisku i wokół niego.

Ostatnio zajmując się głównie wolierą i gąsiętami oraz kurczętami, które trzeba strzec pilnie.

Dziś była chwila grozy. Jakieś wielkie, kraczące ptaszydło wodowało w rzece. A obok były gęsięta. Gdy Indianka zaszła nad wodę – wielkie ptaszydło nagle wzbiło się w powietrze i odleciało kracząc niezadowolone. Natomiast w wodzie zostały pióra i coś jakby resztki ofiary. Coś tam dziwnego unosiło się na powierzchni wody.

Indianka przeraziła się. Przeliczyła gąski. Dwóch brakowało! Zamarła.

“To te ptaszydło!” krzyknęła do siebie. Nie zna tego ptaka i tylko przez ułamek sekundy go widziała – ciemne i wielkie było i takie jakby sęp? Krakało głośno.

Siedziało w wodzie, gdy Indianka nadeszła. Tak jakby pastwiło się nad świeżo dopadniętą ofiarą. Indianka z minorową miną zagoniła gąski nad łączkę z myślą by pognać je dalej i zamknąć je w gęsiarni. Nagle, ku jej niedowierzaniu – ujrzała dwie brakujące gąski. Żywe! Żywe!! :) ufffffff...

“Dzięki Ci Boże! Dziękuję Ci, że nie pozwoliłeś zabić moich gąsek!” – odetchnęła z ulgą.

Jednak podejrzliwość co do ptaszydła nie opuszczała jej. Nie wie co to jest, a jest wielkie i kręci się w pobliżu indiańskich gąsek. Już drugi raz widziała to ptaszydło nad rzeczką w pobliżu gąsek. Być ten wielki ptak to drapieżnik który przymierza się, aby zabić gęsięta.

Potem, pod wieczór – znów zamarła gdy na podwórko przyszły gęsięta bez jednego. One zawsze się trzymają razem! Jeśli brakuje jednej – to znaczy, że już jej nie ma zupełnie - porwana przez lisa! Jakby żyła, to by piszczała, jeśli gdzieś się zawieruszyła. Ale było cicho. Indianka obeszła dom dookoła gdzie coś jej mignęło w zaroślach. Nie ma. Poszła nad wyschnięty obecnie stawik – nie ma.

Właśnie miała iść nad rzeczkę, gdy wśród kóz ujrzała zdezorientowaną gąseczkę która zaczęła kwilić. Odetchnęła z ulgą i poszła po nią szybko. Zagnała ją na siedlisko.

Ta gąska chyba ma coś z oczami. Jakby niedowidziała, albo niewidziała zupełnie. Zawsze odstaje od stada i panikuje, jakby nie widziała co się wokół niej dzieje, tylko kierowała się dźwiękiem swoich współtowarzyszek. Pewnie ciężko jest być niewidomą gęsią. Małym, bezbronnym i nieporadnym ptakiem, który nawet zagrożenia nie widzi. Duży, dorosły gęsior potrafi zaatakować, uszczypnąć, zasyczeć, zatrzepotać skrzydłami. A maleńkie gęsięta? Są bezbronne. Trzeba je ustawicznie pilnować. Niestety, dorosłe gęsi nie chcą się nimi zajmować, wręcz przeciwnie – gonią je i szczypią, szarpią. Nietolerują. Potrafią zagnać w niebezpieczne chaszcze tam, gdzie czai się lisiura. Dlatego Indianka co chwilę sprawdza gdzie są gęsi i przelicza stadko. Gdy zbliżą się do niebezpiecznej strefy chaszczy – przegania je na bezpieczniejszą łąkę z dala od tych chaszczy. Gdy woliera będzie gotowa i szczelna – będzie łatwiej ten drób upilnować. Póki co – trzeba być czujnym.

niedziela, 18 sierpnia 2013

Indianka zadumana


Indianka zadumana – myśli o tym, o tamtym i o owamtym ;)))

Roboty jak zwykle mnóstwo. Codziennie mnóstwo. Ale trzeba znaleźć czas na przeterminowane papiery. Jutro tylko z rana napoi i nakarmi zwierzynę, potem dokończy budować wolierę (rozciągać i instalować siatkę), ugotuje obiad i jak starczy jej siły i czasu – zajrzy do papierów. Najwyższa pora! Oby jej jutro starczyło czasu i sił na te papiery...

Jest późna noc. Dziś zaplanowała sobie kąpiel, ale cały dzień była tak zajęta na dworze, że w końcu nie wykąpała się. Może teraz póki jako tako się czuje niezbyt śpiąca? Kiedyś się trzeba w końcu wykąpać... :) Jutro w ciągu dnia znów nie będzie czasu, a może się trafić jakiś nieproszony gość i zakłócić dwugodzinne moczenie się Gospodyni :)))

Oj, przypomniało się Indiance. Trzeba będzie niebawem zabrać się za klejenie luksferów...
Ciekawe, jak jej robota wyjdzie :))) Jeszcze nie miała przyjemności kleić luksferów :)))
Kiedyś musi być ten pierwszy raz! :))) Są dwie możliwości: spieprzy albo nie :)
Może uda jej się to zrobić nawet lepiej niż tzw. fachowiec ;)))

Rozkojarzona niedziela :)


Oj... hormony Indiankę dzisiaj rozwaliły. Indianka ledwo się kolebie po swoim gospodarstwie. Na dworze gorąc. Indianka zajmuje się różnymi lekkimi zajęciami. Nakarmiła i napoiła drób i króliki, psa i kicię i instaluje siatkę.

Indianka najpierw rozciągnęła siatkę by zobaczyć jak wygląda i na ile ogrodzenia starczy.
Jak słusznie przewidywała – na nierównym terenie siatka się kręci. Miejscami wręcz nadmiernie. Indianka wstępnie zainstalowała siatkę i chyba potraktuje to jako pierwszą przymiarkę, bo trzeba coś zrobić aby na tym jednym przęśle się ta siatka tak koszmarnie nie zwijała.

Starannie dopasowała i misternie zainstalowała siatkę na slupach.

Pod gruszą zebrała wiaderko gruszeczek. Ma zamiar je pokroić i usmażyć powidła albo dodać do ciasta. Na razie jajek nie ma dla siebie i do ciasta, bo zbiera dla znajomej ze wsi. Musi uzbierać 30 sztuk do wtorku. 15 zł zarobi. Jaka męka :) Tyle kosztów, tyle pracy i zachodu przy tym drobiu – i ledwo 15zł :D. Nawet nie zarobi, bo musi kupić pszenicę. No, ale lepszy rydz – niż nic. Ziarko do ziarka a zbierze się miarka. W środku tygodnia może sprzeda drugą trzydziestkę.

I pomyśleć, że kiedyś zarabiała od 30zł – 200zł za godzinę języka angielskiego :) A tutaj się trzeba narobić, wykosztować na kury i paszę oraz wolierę i inne akcesoria do hodowli – aby zarobić parę złotych :)

Ale – początki są zawsze trudne i niedochodowe. Może się kury bardziej rozkręcą i sprzedaż się rozkręci z czasem :) A jak nie – to będzie zbierać tylko dla siebie i rodziny w mieście. Jak się uzbiera więcej jaj – pośle Mamie paczkę jaj raz w miesiącu lub co dwa tygodnie. Albo będzie ciasta piec i majonezy wyrabiać :)

piątek, 16 sierpnia 2013

Długi letni weekend


Nooo... zapowiada się dłuuugi weekend :)

Indianka dziś podziałała, ale nieco inaczej niż planowała, bo pogoda ładna – słonecznie, ciepło – więc doszlifowała kolejne 4 słupy i je pomalowała drewnochronem. Przy okazji też dwie łubianki, które zostawił wczorajszy ogrodnik.

Słupy olchowe i łubianki pomalowane drewnochronem zręczną ręką Indianki ;)
Flex już dobity. Pora na nowy dysk szlifierczy ;)

Już wieczór. Indianka przymierza się do rozciągnięcia druta, ale nie bardzo jej się chce marnować taką ładną, bezwietrzną i świetlistą pogodą na takie mechaniczne zajęcie.
Wydobyła kilka doniczek z ziemią z których jakoś nie zechciały wykiełkować drzewka owocowe i postanowiła obsiać je ziołami i przyprawami, które zamiaruje uprawiać w domu gdy się zrobi zimno.

Cały zwierzyniec Indianki na dworze. Grzebie, skubie, dziobie, szarpie, gdacze, pieje, gęga, perliczy, rży, meczy, beczy, miauczy i szczeka :)

Indianka zjadła dziś na obiad suchy prowiant, bo utknęła w malowaniu i nie starczyło jej czasu na przygotowanie sobie gorącego posiłku nim żołądek przykleił jej się do kręgosłupa i zaczął wołać donośnie “JEŚĆ!”.

Chleb własnego wypieku, jaja na twardo, pomidorki koktajlowe, herbata.

Nie było już czasu na szykowanie obiadu i trzeba było szybko wrzucić jaja do czajnika elektrycznego i ugotować na twardo, pokroić chleb, opłukać pomidorki koktajlowe przywiezione wczoraj przez gościa, wstawić wodę na herbatę.

Ktoś jedzie? A to sąsiad szaleje po łąkach na kładzie :D Krowy zagania do obory.

Posiała w doniczkach: koper, pietruszkę karbowaną, szczypiorek, majeranek, bazylię zieloną – do uprawy całorocznej w domu na parapecie.

Wysiew ziół i przypraw na uprawę parapetową w domku Indianki :)

Przydałoby się jeszcze ostrą paprykę znaleźć i posiać, taką, co może rosnąć cały rok w domu i nie potrzebuje zapylenia.

Ogrodnik wieczorową porą


Indianka wczoraj nie wkleiła zdjęć tak jak planowała, bo miała wizytę gościa.

Prezent od gościa-ogrodnika :)


Doświadczony ogrodnik-pasjonat opowiadał Indiance o swojej pasji ogrodnictwa i swoich początkach w tej dziedzinie i jak został Mistrzem Ogrodnictwa co było opowiastką dość zabawną, a jednocześnie pokazującą jego niezłomną determinację i umiejętność dopinania swego, co jest cechą cenną u wszystkich pasjonatów. Miszczuniu udzielił Indiance kilku cennych porad – już wcześniej zresztą przez telefon naświetlił Indiance ważne aspekty ogrodnictwa i marketingu swoich plonów. Kiedyś wystarczyło umieć wyhodować warzywa by się utrzymać - teraz trzeba dodatkowo umieć sprzedać swój towar.

Pomidorki koktajlowe

Konkurencja na rynku jest duża, a potęguje ją wlewająca się przez otwarte granice Polski fala zachodnioeuropejskich i południowoeuropejskich warzyw i owoców. Polski ogrodnik nie zarabia - zarabia zachodni i południowoeuropejski ogrodnik - który generalnie finansowo i tak ma się lepiej od polskiego ogrodnika - także dopłaty ma 5 razy większe niż polski ogrodnik. 

To wszystko jest bardzo nie fair. Mówiąc bez ogródek - ma miejsce przykra dyskryminacja polskich rolników i ogrodników. Nie mają oni równych szans w zaciętej walce o konsumenta. 
Faworyzowani są zachodnioeuropejscy i południowoeuropejscy rolnicy. Nasi mogą zrobić tylko jedno - sprzedać swoją ziemię za bezcen zachodnioeuropejskim nabywcom. Ktoś ma wątpliwości czy członkostwo w Unii dobrze Polakom i Polsce służy? Nasi rolnicy polscy będą robić za parobków u obcokrajowców - na swojej ziemi, którą będą musieli im sprzedać z braku środków do życia. Czy coś można zrobić? Zmienić rząd na taki, który zadba o ten witalny sektor polskiej gospodarki. Co można zrobić oddolnie? Nie brać kredytów które wymuszają wysoką produkcję dla ich spłaty i sprzedaż płodów poniżej kosztów produkcji - aby tylko było na raty.  To jest następne nabijanie kabzy polskim pieniądzem obcych banków które mieszczą się w Polsce i dominują. Co robić? Wytwarzać żywność tylko dla siebie i swojej rodziny. Olać mieszczuchów jak mają nas w dupie pod naporem propagandy mediów. Niech kupują żarcie z Zachodu Europy. Polskie rolnictwo się zwinie, wtedy Zachodni bauerzy podniosą 10 krotnie ceny - a mieszczuchy polskie będą bulić, bo nie będzie innej alternatywy. Nie będzie marchewki ni słoniny z polskiej wsi. Będą żarcie sprowadzać z Chin. Tylko jak długo? Polska bankrutuje. Pieniądz traci wartość. Deficyt rośnie. Ani Chiny, ani Zachód za darmo mieszczuchom polskim nie da żreć. Będą musieli jechać wszyscy na Zachód i robić wszystkie najgorzej opłacane, brudne roboty. RODy? Rodzinne ogrody działkowe? Zostaną zlikwidowane. Już są pierwsze próby. Chodzi o to, by zmusić Polaka by żarł zachodnie gówno sprowadzane za każde pieniądze.

Gość był na tyle miły, że przywiózł Indiance kilka swoich warzyw i owoców by pokazać co u siebie uprawia. Były to maliny, pomidorki koktajlowe, zwykłe pomidory i ogórki gruntowe. 



Poza tym na prośbę Indianki przywiózł jej 5 litrów benzyny do wykaszarki i piły. Indianka oczywiście pieniądze za paliwo zwróciła. Co prawda chciała kupić 10 litrów paliwa, bo na tyle akurat miała pieniądze, ale lepszy rydz, niż nic. Zanim zużyje tę piątkę może się trafi inna okazja i ktoś podrzuci Indiance paliwko na chatę.
Indianka dziś się czuje tak sobie. Zaplanowała sobie na dziś lekkie prace, czyli instalowanie pastucha elektrycznego. Być może spróbuje też siatkę wolierową rozciągnąć? Trzeba też wykosić pozostałe chaszcze wokół domu i przygotować kolejne słupy do kolejnego odcinku ogrodzenia jak też zbudować przydomową wolierę dla drobiu.

Warto też do donic nasypać ziemi i posiać zioła do uprawy domowej.

czwartek, 15 sierpnia 2013

Dzieło ukończone!



Dzieło ukończone! :))) Indianka wkopała SAMA 16 słupów olchowych! :)
Tym samym zakończyła grodzenie na odcinku pomiędzy stajnią "Hiacyntówką" a rzeczką Nilem :)

Siedem! :) Indianka wkopała nowe 7 słupów! Razem z tymi pierwszymi – 16!

Odcinek między stajnią pomarańczową "Hiacyntówką" a dębem. 7 olchowych słupów wkopane.
Indiańskimi rękoma! :)))
Masa roboty! Masa roboty przy tym była! Wielki ogrom pracy Indianuś wykonała. TYMI RĘKOMA. TYMI! Nie cudzymi ;))). W sumie i słusznie – bo jej ziemia to jest Jej raj, Jej kreacja i Jej frajda. Powolutku sobie tutaj wszystko urządzi po swojemu. Nie będzie się dzielić przyjemnością tworzenia :)

Takiego wielkiego kamlota Indianka musiała wydobyć z dołu,
zanim wkopała w niego kolejny słup.
Mieszczuchy tego nie doceniają, ile daje ruch na świeżym powietrzu i satysfakcja z dobrze wykonanej roboty. I te efekty plastyczne! :) Piękne słupy. Masywne, olchowe, z prawdziwego, ręcznie obrobionego drewna. Po prostu cudo :)


Dobrze, że już ten odcinek mozolny ukończyła. Izolatory wkręciła. Sznurek elektryczny rozciągnęła. Jutro rozciągnie dwa druty – tzn. druty na dwóch poziomach: jeden na wysokości pyska konia, drugi na wysokości jego kolan, a pyska kozy i owcy. Tam zamiaruje rozciągnąć siatki wolierowe, ale nie będzie łatwo, bo teren górzysty, siatka nieelastyczna. Będzie się falowała. Trzeba będzie ciąć na odcinki, albo zaginać i zagniatać, by jako tako to wyglądało.
Ktoś ma pomysł jak rozciągnąć siatkę drucianą w krzywym terenie?
Oj, się będzie działo. Być może trzeba będzie zrezygnować z siatki wolierowej tutaj i coś innego zrobić. Dać żerdzie albo dechy.

W kopanie dołów zaangażowały się także samorzutnie kury Indianki :)

Indianka dumna jest ze swojego dzieła. W pracy towarzyszyły jej zwierzęta:
Kury, gęsi, kozy, owce, konie, pies i kicia. Przeszkadzała też wredna perlica.
Konie z wielkim respektem podchodzą do nowego ogrodzenia. Koń znakomitą pamięć. Dokładnie się przyjrzały nowemu stałemu ogrodzeniu i już na pamiętają, gdzie ono jest i będą brały na nie poprawkę galopując po łące.

Ilaste i gliniaste dna dołków trzeba było nawilżać wodą,
bo inaczej nie można było w nie wbić szpadla.

Pora na zasłużoną kolację i łyk cytrynóweczki, którą zostawił rowerzysta! :)
Trzeba uczcić to wiekopomne dzieło! :)
Jeszcze dziś wieczorem fotki ;)

Kury towarzyszyły Indiance w jej pracy cały dzień :)

Kury wyrównywały pazurami glebę wokół słupów ;)

To jeszcze nie koniec fotek. Reszta wieczorem :)


Polscy rolnicy bankrutują

“Upadnie co drugie z niemal 1,5 mln małych i średnich gospodarstw. To nie żart. To dane Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. Rolnicy zwijają biznesy, emigrują do miast lub ustawiają się w kolejkach do pośredniaków.

Taki los niebawem spotka Romana Kaczmarka (35 l.) z Trzmietowa koło Bydgoszczy. – To przykre, ale u nas w rodzinie tuczarnię prowadziliśmy od pokoleń, ja muszę ją zlikwidować. Z 350 świń zostało mi zaledwie 14. Dziadek, co zakładał hodowlę, w grobie się przewraca – żali się Roman Kaczmarek w rozmowie z "Faktem".

Dlaczego tak się dzieje? Bo w skupie dostaje się marne grosze, a w sklepach szaleje drożyzna. Do tego zagraniczna konkurencja, która zalewa rynek mięsem nie z normalnych hodowli, lecz ze skomputeryzowanych ferm–fabryk. Tam nic się nie marnuje. Tam - by było taniej - nawet odchody tuczników miesza się z paszą. Żaden tradycyjny rolnik nie wytrzyma takiej konkurencji. Do tego dochodzą olbrzymie koszty prowadzenia gospodarstwa. – Można już mówić o katastrofie, bo ciągle rosną ceny pasz, energii i innych obciążeń, a ceny skupu wahają się na poziomie od 5 do 7 złotych za kilogram żywca – skarży się Stanisław Sosnowski (60 l.), hodowca z Podlasia.

– Od dawna się nie opłacało, ale kiedy trzeba było dopłacać do każdego tucznika, to z ciężkim sercem zlikwidowałem stado. Będę szukał innej pracy. A najgorsze jest to, że rządzący nic nie robią – mówi rozżalony Roman Kaczmarek z Trzmietowa. “

źródło: http://finanse.wp.pl/kat,1033705,title,Polski-rolnik-bankrutuje-z-350-zostalo-mi-14-swin,wid,15893177,wiadomosc.html?ticaid=11120f

Wiadomo, że PO rząd w tej sprawie nic nie zrobi, tak jak ignoruje wszystkie protesty rolnicze i tak jak pozwala by media mainstreamu publikowały raz po raz szkodliwą propagandę przestawiającą polskich rolników jako darmozjadów zgarniających wielką kasę unijną za free – kosztem każdego mieszkańca miasta.

Ta propaganda medialna ma na celu przygotowanie gruntu pod cięcia polskich dopłat rolniczych, które i tak są najniższe w Europie, oraz usprawiedliwienie tych cięć. Głównie chodzi o to, by zniszczyć polskie rolnictwo, bo polskie rolnictwo to głównie małe i średnie gospodarstwa. Ta polityka prowadzi do uzależnienia polski od dostaw żywności z Zachodu. Polska, mimo że jest krajem rolniczym, czystym przyrodniczo i zdolnym do wykarmienia całej Europy – zostanie pozbawiona witalnego sektora swojej gospodarki – czyli rolnictwa.

Nie możemy do tego dopuścić. Musimy się przed tym bronić.

Co możemy zrobić? Musimy się ratować sami. Organizować oddolnie wzajemną pomoc i wsparcie. Kupować towary wprost od rolników z pominięciem pośredników. Bojkotować towary zachodnie – żywność zachodnią.

Bojkotować fabryki mięsa i wytwórnie żywności przemysłowej. Kupować zdrową żywność wprost od rolników. To nasz moralny i patriotyczny obowiązek. Musimy ratować nasze polskie rolnictwo

wtorek, 13 sierpnia 2013

Dziewięć! :D


To był udany dzień! Owocny, pracowity, różnorodny i niosący zadowolenie i satysfakcję z efektów działań gospodarskich Indianki.


Odcinek  ogrodzenia między dębem a rzeczką - 9 słupów wkopane - tymi rękami! :D

Z prac siłowych – Indianka dała radę do dziś ukończyć wyznaczony sobie do wykonania odcinek ogrodzenia stałego. 9 masywnych słupów olchowych pięknie rudzieje na tle soczystozielonej trawy. Izolatory wkręcone. Teraz tylko drut rozciągnąć. Póki co, wisi tam rozwieszony sznurek elektryczny. Tak czy inaczej, sam fakt pojawienia się słupów i sznurka wzbudził respekt koni. Starannie omijają te słupy podejrzewając je o prąd. Niebawem i prąd tam będzie.

Fajnie, że dzisiaj popadało i było pochmurno oraz chłodno. Dzięki temu Indiance się dobrze kopało doły pod słupy. Wypuściła też drób na łąkę i miała na niego cały czas oko, bo choć część chaszczorów wycięła wczoraj wykaszarką, to jednak nadal sporo tam jeszcze jest – a to idealna kryjówka dla czającego się na drób lisa.

Sprzedała dziś pełną wytłaczankę jaj – 30 sztuk po 15zł. Niewiele to, ale lepszy rydz niż nic. Jaja coraz większe. Trafiają się średnie i duże. Niebawem trzeba będzie dokupić pszenicę dla kur.

Kury grzebią w glebie aż miło. Wygrzebują owady, larwy, dżdżownice, wyskubują nasiona.
Dobrze przegrzebana gleba będzie się nadawała do donic na przygotowanie rozsady.

Kury całe szczęśliwe na wybiegu. Grasowały aż miło. Grzebały zawzięcie w glebie w kilku miejscach oczyszczając ją z roślin i robali. Ta przegrzebana gleba przyda się Indiance do donic.

Kury też nosiły i zjadały żaby :) Wczoraj tak samo :) Jak bociany! :))) Walczyły o te żaby między sobą :)

A owce, kozy, konie i pies zbierały gruszeczki rozsypane pod wiekową gruszą. Indianka też sobie uzbierała pół wiaderka gruszeczek. Coś z nich zrobi. Dżem, albo kompot. Albo ciacho gruszkowe upiecze.

Może też dodać pokrojone owoce do płatków owsianych i zrobić sobie takie swojskie muesli :)
Poza tym tego dnia Indianka umyła okna w kurniku, zrobiła małe przemeblowanie w stajni.
Dzień się skończył. Indianka zadowolona z dnia i jego efektów. Drób pozamykany i dobrze strzeżony. Pora spać. Oby wszystko się dobrze chowało.

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Słoneczna pogoda

Od rana pełne, silne Słońce. To będzie upalny dzień. Trzeba się śpieszyć z kopaniem pozostałych dołków, bo ziemia nadmiernie i szybko wyschnie i będzie ciężko wbić szpadel.

Indianka wypuściła na wolność drób, a do domu wpuściła kotkę, aby zajęła się myszami i szczurami tutaj buszującymi. Leniwe gryzonie, zamiast iść żerować na pełne żywności zielone łąki – uparcie koczują w domu Indianki robiąc szkody.

Indianka czuje się dzisiaj całkiem dobrze, nie przygniata jej nadmierna senność.

Niemniej jednak gdy stanie w szranki z ziemią w pełnym Słońcu – jej energia może szybko wyschnąć wraz z narastającym upałem. Zatem trzeba się doładować kawą. Jeść się nie chce. Może potem. Za jakieś dwie godziny kopania.

niedziela, 11 sierpnia 2013

Pięć :)

Pięć! PIĘĆ! P I Ę Ć ! :)))

Indianka jest genialna! :) Wykonała swą niedzielną prace na 5! Nawet na 5+, bo nadkopała kolejne dołki. Wkopała 5 na 9 przygotowanych do wkopania słupów ogrodzeniowych na tym odcinku. Za rzadko, by powiesić siatkę, ale wystarczająco gęsto by rozciągnąć pastuch elektryczny i włączyć trzepiący mocno prąd :) Pod domem zawsze najlepiej trzepie prąd :)

Prace powoli posuwają się do przodu. Od gadania się nie posuwają, tylko od kopania :) Możliwe, żeby dzisiaj wkopała tych słupów więcej, ale zajęta była jeszcze inną pilną pracą, która pochłonęła większość jej sił.

Tak czy inaczej – odcinek pastucha między dębem, a rzeką jest w zasadzie gotowy, a niebawem zagęszczone słupy pozwolą na instalację siatki wolierowej, która przynajmniej w jakimś stopniu zabezpieczy drób przed lisem. Generalnie to da tyle, że drób nie będzie się rozłaził zbyt daleko od siedliska i dzięki temu będzie bezpieczniejszy. Lis często się czai nad rzeką w chaszczach. Trzeba te chaszcze albo wypaść kozami, albo skosić wykaszarką, by lisiura nie miał za łatwo.