Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kamyk. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kamyk. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 27 października 2016

Kamyk dopadł mordercę Denver!

Zuch chłopak! Indianka jest dumna z Przyjaciela  Kamyk dorwał mordercę klaczy Denver i wymierzył mu sprawiedliwość. Klaczuś pomszczona.
Okrutnego sadystę oddał w ręce policji i wezwał do niego karetkę.
Częściowo zrehabilitował się w jej oczach po ostatnich swoich wybrykach.

Słowniczek:
Wymierzył sprawiedliwość - spuścił łomot :P

Indianka dumna

sobota, 10 września 2016

Robota na Rancho wre


Dziś od rana robota na Rancho wre. Co trzy osoby, to nie jedna.
Nawet Kamyk zawstydzony obecnością i pracowitością Józefiny, wziął się do roboty. Dziś też zaspał, ale gdy wstał i rozkręcił się, to coś tam porobił konkretnego.


Indianka rano wyniosła runo na Słońce do suszenia, zrobiła ludziom śniadanie na bazie świeżo upieczonego, indiańskiego chlebiszcza z marmoladą oraz z surówką drobno posiekaną na chleb, a po śniadaniu szorowała garnki i zmywała naczynia oraz smażyła powidła. Z doskoku sprzątała w piwnicy i instruowała Józefinę. Wyniosła doniczki z części spiżarnianej. Spiżarnia ma być czysta i lśnić. Ją też się wybieli. Może i by kuchnię wybielić? Indianka musi nową porcję wapna rozrobić.


Kamyk z Józefiną byli też dziś na wsi po tytoń. Oboje palą, niestety.
Już wieczór. Wszyscy padnięci. Pół kurnika wybielone. Hałdeczka opału na zimę z wolna rośnie. Sterta naczyń i kilka rondli umyte. Są zauważalne postępy prac. Pomocnicy spisali się dzisiaj na medal.

Indianka

poniedziałek, 11 lipca 2016

Księciunio gnije w wyrze pół dnia

Księciunio Kamyk wytrwale gnije w wyrku na strychu nad stajnią do 12.oo po południu minimum.
Indianka wkurwiona. Nie da mu dzisiaj żryć.

Indianka obiecała sobie i Kamykowi, że go stoleruje do końca lipca, do czasu jego operacji, pod warunkiem, że nie będzie fikał.

Jeśli chce jeść jej jedzenie, musi na nie zapracować. Indiance nikt jedzenia za darmo nie daje. Ma tyle co dla siebie. Ponadto ona nie pozwoli, by Kamyk nadal na niej żerował. 

Chce jeść - niech pomaga jej. A jak nie chce pomagać - niech sobie gdzie indziej zarobi na swoje jedzenie i niech jej nie obciąża.
Chce wakacji na farmie - to niech je sobie finansuje na swój koszt.

U gospodarzy zaczynał pracę o 5.00 i wcześniej, a u niej struga durnia.

Indianka pracuje od rana. Wypuściła kury. Nakarmiła koty i psy oraz kury.
Przyniosła wiadra wody do kuchni.
Napaliła w piecu. Gotuje obiad i grzeje wodę do zmywania naczyń i do kąpieli.

Potem musi wywieźć obornik i podlać rośliny.

Indianka

poniedziałek, 4 lipca 2016

Materac Kamyka

Materac na którym śpi Kamyk na strychu nad stajnią

Indianka dała mu do stajni na strych plandekę, materac sprężynowy, kołdrę, koc i poduchę oraz pościel. Na strychu przydałoby się pozamiatać i sprzątnąć rozsypane wapno, ale Kamykowi się nie chce. Woli spać do 12.oo i roznosić wapno butami po całym strychu, w tym na plandekę z materacem. Ten typ po prostu tak ma.

Indianka też chciała mu dać tam stół i krzesło, no ale oburzony Kamyk ani myśli nosić stołu z domu na strych.

sobota, 2 lipca 2016

Nie chwal dnia przed zachodem Słońca...


Wrócił!
Pobity, skatowany, kuśtykający, z rozbitą głową, niewidzący na jedno oko...
Indianka nie zmieniła zdania co do jego obecności w jej domu i na Rancho, ale z uwagi na jego upór i stan zdrowia, pozwoliła mu tymczasowo spać na strychu w stajni, gdzie mu pościeliła plandekę, dała grubą kołdrę, wełniany koc i poduszkę. Jednakowoż doradziła mu, by jechał do Kętrzyna, do rodziny, lub na farmę, by nie siedział u niej, bo ona nie chce go tutaj.

Nie wie, co ma z nim zrobić. Nie chce go tutaj, ale też nie chce by go policja zatłukła. Kamyk twierdzi, że został skatowany przez policjantów podczas zatrzymania i na Komendzie.

M.in. dostał kilka razy z całej siły książką w głowę, w której tkwiły nie usunięte kawałki szkła.
Szkło przesunęło się 6 cm dalej i wbiło w czaszkę. Krwiak pękł i wylała się krew. Grubszy policjant rozerwał mu też dwa nerwy głowy. Kamyk oślepł na jedno oko.

Ma mieć operację pod koniec miesiąca. Rano w szpitalu w Olecku zrobił obdukcję i dostał skierowanie na zabieg do Białegostoku.
Przykuśtykał na Rancho po południu w piątek 1 lipca. Ma pękniętą kość strzałkową w nodze.

Ledwo chodzi. Mówi, że 4 gliniarzy go skopało na Komendzie i jeszcze dwóch w nocy w celi mu dojebało.

Normalnie ręce opadają. Indianka chciała by go usunięto z Rancha, ale nie by go katowano. To nieludzkie. To patologiczne, przestępcze zachowanie gliniarzy, jeśli to prawda. Obrażenia i zeznania Kamyka, wskazują na to, że to prawda. Szpital potwierdził obrażenia na piśmie. Lekarz zeznał i potwierdził w prokuraturze.

Teraz Komenda i Prokuratura będzie musiała się nieźle natrudzić, by sprawę zatuszować.

czwartek, 30 czerwca 2016

Bandzior zaatakował 3 razy

Atakuje dom i Gospodynię. Rzuca kamieniami. Dewastuje dom. Wygraża. Ubliża.
Tuż przed przyjazdem policji znika w polu. Gdy policja odjeżdża wraca. I tak trzy razy dziś i to pewnie nie koniec, bo plecaka swojego nie zabrał.
Indianka

Trzecie okno!!!

Oprych Kamyk wybił trzecie okno!!! Dość!!!
Indianka wezwała policję. Długo jechali. Prawie godzinę.
Zanim dojechali, uszkodził drzwi i zniszczył jeszcze klamkę do drzwi i potłukł naczynia i inne rzeczy w domu, rzucając kamieniami w Indiankę przez otwarte na strychu okna. Połamał skrzynkę na kwiaty.
Indianka ma po dziurki w nosie tego bandyty!!!
Nie stać jej na wstawienie nowych okien... :(((

Bandzior wróci, bo zostawił swój plecak :(((
Indianka żadnego podejrzanego typa nie wpuści już do domu.
Dość tej jebanej patologi!!! :(((

Kamyk dostał szału, gdy Indianka kazała mu opuścić jej dom, bo się opierdalał i nic nie chciał robić, a na domiar złego pyskował. Dokładać się do domu, w którym za darmo mieszkał i jadł też nie chciał. No po co, skoro kobieta za darmo nakarmi.

"On mi obiecywał, że będzie mnie bronił i mi pomagał. Nie dotrzymał słowa.
Zamiast pomagać mi, gnije w wyrze do 12.oo lub 13.oo.
Zamiast bronić mnie - napada na mnie i ubliża mi, dewastuje mój dom! :((("
- przeżywa Indianka.

WON z mojego domu, bandycka łachudro!!!
I mi się więcej na oczy nie pokazuj, bydlaku!!! :(((

Indianka

Okno wybite kamieniem przez Kamyka
Skrzynka roztrzaskana przez Kamyka.
Na dole, pod oknem - bandzior Kamyk.

sobota, 4 czerwca 2016

Grill sobotni

Kaszanka zapiekana w folii
Szaszłyki z kiełbasy białej, czerwonej, słoninki i cebuli :-)
Grill zbudowany ze starego parnika i rusztu z lodówki :-)
Można na nim grillować, piec, gotować. :-) 
Upieczone, gorące, pachnące dymem i mięskiem, pyszne szaszłyki :-)
Niaaammm :-) :-) :-) 

Trochę przyjemności i relaxu należy się pracowitej Indiance, jak psu buda :-)
Co prawda, grilla sobie zażyczył Kamyk, ale Indianka nie miała nic przeciwko temu. Chłopakowi się trochę przyjemności należy po tym niebezpiecznym wypadku.

Po za tym, pomógł ostrzyć Indiance 8 owiec, więc dostał w nagrodę i piwo, które tak uwielbia :-)
Cieszył się, jak małe dziecko :-)

Razem przygotowali grilla. Razem zjedli. Indianka wtopiła oczy w zieleń krajobrazu pastwisk i lasku, który się przed nim rozpościerał, gdy rozmawiali sobie przy grillu. Tak miło i sympatycznie oraz spokojnie było... Trzeba korzystać z tego lata. Nie tylko pracą człowiek żyje... :-)



czwartek, 2 czerwca 2016

Miejsce wysokiego ryzyka



To tutaj, w tym kanale, ranny, na w pół przytomny poszkodowany z wypadku, padł w nocy twarzą w wodę i o mało się nie utopił. Ledwo wyczołgał się z wody na brzeg - stracił przytomność. Tutaj, w szuwarach przeleżał całą noc.
Dopiero nad ranem ocknął się i dotarł na rancho Indianki, pod jej dom. Zapukał w okno i poprosił o pomoc.

Gdyby tak w tym kanale stracił przytomność, to rano już by pływał w nim trup. Całe szczęście, że wyczołgał się na brzeg, zanim stracił przytomność.

poniedziałek, 30 maja 2016

Szpital polowy

Ranny z wypadku samochodowego
Nad ranem ranny pasażer z auta, które w nocy dachowało, tracąc trzykrotnie przytomność na polu, doczołgał się do rancha Indianki, gdzie poprosił o pomoc.

Na wskroś dobra i szlachetna istota, którą jest Indianka, udzieliła pomocy rannemu. Ranny wygląda, jakby go czołg przejechał, ale chyba nie ma złamań, ewentualnie pęknięcia i silne stłuczenia, oraz potężny obrzęk głowy, w tym twarzy i oczu. Powieki spuchnięte, jakby go rój wściekłych os pożądlił. Ślady krwi na rozbitej głowie.

Indianka kupiła wodę utlenioną i plastry. Spirytus do dezynfekcji jeszcze ma ze starych zapasów. Powinna też być jodyna.

Jej zdaniem poszkodowany w wypadku powinien znaleźć się w profesjonalnym szpitalu i mieć zrobione prześwietlenia, a zwłaszcza tomografię mózgu.

Ten obrzęk wygląda groźnie. Może wskazywać na obrzęk mózgu i tworzącego się krwiaka. Indianka namawia rannego na szpital w mieście, ale ranny woli kurować się u wcielonego Anioła, czyli u Indianki. Oby tylko nie zszedł jej w nocy na udar mózgu. W dzień ona jego stan zdrowia obserwuje, ale w nocy już niestety nie. On śpi na strychu, a ona na parterze.

piątek, 1 stycznia 2016

Włamywacz


W środę 30 grudnia Indianka na prośbę Kamyka zawiozła mu jego umowę lombardową do Olecka, którą u niej zostawił wcześniej. Mieli pozałatwiać swoje różne sprawy w mieście i na spokojnie porozmawiać.

Niestety, Kamyk przybył do Olecka narąbany. Był drażliwy i awanturował się bez sensu. Indianka obraziła się i pojechała rowerem załatwiać swoje sprawy, a jemu kazała załatwić jego sprawy i wracać na farmę na podlasiu, tam gdzie pracuje obecnie. Niestety głupi Kamyk (nie da się inaczej skomentować jego durnego zachowania tego dnia) wdał się w sprzeczkę ze strażnikami pod sądem. Wezwali oni policję.

Przybył Warsiewicz z drugim policjantem. Wlepili Kamykowi dwa bardzo wysokie mandaty. Nie wiadomo, czy zasłużył na nie. Może wystarczyło ustne pouczenie lub upomnienie. Jedno jest pewne, Warsiewicz miał okazję by się zemścić na Kamyku za Indianki skargę na jego sposób zatrzymania i doprowadzenia jej na Komendę 16 października 2015.

Drugi pewnik jest taki, że gdy Indianka jesienią wezwała do świetlicy w Sokółkach policję, gdyż Krycha ze stażystką awanturowały się i zakłócały jej spokój w miejscu publicznym jakim jest biblioteka - przybyły wówczas patrol z Bachurską w składzie nie ukarał mandatem awanturujących się kobiet, ani ich nie upomniał. Zaś krótko po tym zajściu Bachurska wraz z Warsiewiczem wdarli się do domu Indianki nadużywając swoich uprawnień pod pretekstem doprowadzenia jej na kolejne bezsensowne badania psychiatryczne na dziwaczne zlecenie sądu. Chorą na zaawansowaną niedoczynność tarczycy (duszności, dławienie się) skuli kajdankami i wsadzili do dusznej klatki na tyle radiowozu niczym groźnego bandytę! :(((

Kamyk wbrew woli i zaleceniom Indianki pojechał na jej rancho podczas jej nieobecności. Wlazł na ganek. Wypuścił owce z młodymi. Wychłeptał dwa dodatkowe piwa. Gdy mu dupa zmarzła, nie mogąc się doczekać Indianki, włamał się przez kurnik do domu. Wywalił okno. Wlazł jej do mieszkania. Gdy wróciła po kilku godzinach, zastała go śpiącego w ciuchach (w tym w śmierdzących skarpetach) w jej łóżku!

Stała nad nim długi moment walcząc z rosnącym, gwałtownym wkurwem i chęcią natychmiastowego wezwania glin.

Wyszła przed dom. Obeszła go dookoła i znalazła otwór, którym wlazł.
Zabezpieczył go blachą. Weszła do kurnika i dodatkowo zamknęła blachę.
Pod otworem stało wywalone okno wraz z futryną.

"Ty chuju! Ty gnoju! Ty łachudro przebrzydła!" - wrzasnęła wściekła.

Teraz kurnik będzie jej przemarzać przez tę blachę.
Kury światła będą miały mało, tylko przez drugie małe okienko. :(((

Wróciła do domu. Pościeliła mu na jego łóżku i kazała się tam przenieść.
Stawiał się. Marudził, że go głowa boli i się źle czuje. Po kwadransie udało się go przetransportować na jego łóżko.

Postanowiła, że rano gdy łach wytrzeźwieje - zrobi mu pranie mózgu.
Tak się też stało. Zbój Kamyk zaliczył potężny opierdol.
Musiał też podpisać zobowiązanie, że do 10 stycznia wstawi okno lub pokryje koszty jego wstawienia.

Tymczasem kury mają ciemnawo i zimno. Niedobrze. Indianka poprosiła elfika drzewnego o pomoc w stawieniu okna. Jak znajdzie czas i piankę - wstawi.

Póki co, musi tam docieplić tę blachę styropianem. Mrozy przyszły!
Będzie też musiała palić w kurniku by woda kurom nie zamarzała.

Indianka

poniedziałek, 28 września 2015

Operatywny poranek

Rano Indianka pilotowała telefonicznie powrót cudownie odnalezionego Kamyka na łono zdrowej części społeczeństwa i jednocześnie prowadziła rozmowy biznesowe na żywo z potencjalnym usługodawcą. Kamyk znowu dał plamę. W drodze z domu Heli do Kauflanda gdzie miał być punkt 11.oo i czekać karnie na szefa - znowu zachlał. Spóźnił się pół godziny. Przyszedł zataczając się zamaszyście. Szef wściekł się jak szerszeń. Zjebał Kamyka wściekle ale załadował do auta. Indianka uprosiła by dał mu szansę mimo wszystko. Mężczyźni pojechali na Sejny. 


niedziela, 27 września 2015

Zaginięcie Kamyka

Rano przyleciały niepokojące smsy od Kamyka.
Wynikało z nich, że stracił przytomność, potem pamięć i nie ma pojęcia gdzie jest. Pisał, że stoi gdzieś w lesie. Brzmiało to prawdopodobnie, bo już w piątek stracił przytomność po uderzeniu w głowę, a zaniki pamięci miewa od czasu pobicia w Gębalówce.
Zaniepokojona Indianka zawiadomiła policję o zaginięciu chorego.

O dziwo patrol przyjechał na farmę by przyjąć zawiadomienie o zaginięciu.
Przybył dzielnicowy ze Świętajna oraz syn świetliczanki z wydziału kryminalnego.

Spisali protokół. Spisali dane zaginionego. Spisali smsy Kamyka do Indianki. Poprosili o fotkę zaginionego.

Zadzwonili do Heli u której ostatnio był widziany. Powiedziała, że nie wie gdzie on jest.

Pojechali do Heli i znaleźli go tam. Okazało się, że nie jest w żadnym lesie lecz u niej.

Indiance twierdził, że rano faktycznie był w lesie i nie pamiętał jak się nazywa, ani nie wiedział gdzie jest, a potem sobie przypomniał.

sobota, 26 września 2015

Powrót na rancho

Indianka szczęśliwa była gdy wczoraj po długim i męczącym dniu w Olecku wróciła na swoje włości i znalazła się w swoim ukotowionym łóżku.

Dziś na zmianę krząta się w domku i wypoczywa przy mruczeniu kociąt.
Przyprowadziła też zawieruszoną owieczkę co zajęło sporo czasu.

Przeliczyła owce - wszystkie są. Zmęczona jest i niezbyt dobrze się czuje. Jednak zrobiła świeży serek z koziego mleka, budyń czekoladowy na kozim mleku, przegotowała czarny bez na sok, zrobiła obiad na kani. Zgliwiał już twaróg na ser topiony. Jutro go usmaży.

Dzień pochmurny, senny. I ona senna. Kozy wydojone. Kury nakarmione.
Jaja zebrane. W kuchni full ekologicznego żarcia własnej roboty.

Od Kamyka żadnych nowych wieści. Noc spędził bezpiecznie u dobrej znajomej w Olecku. Rano poszedł na miasto i słuch po nim zaginął.

Indianka ma nadzieję, że nie zrobi niczego głupiego i grzecznie wróci na farmę pod Sejnami. Gospodarz czeka. Może mu wybaczy tę karygodną niesubordynację?

Burzliwy piątek

To był burzliwy dzień i wieczór. Się działo!
Wpierw zeznania na komendzie w sprawie dokuczania przez świetliczankę.

Potem przeszukiwanie Olecka pod hasłem:
"Gdzie jest Kamyk??? ZARAZ mają mu badania robić!"

Potem fiasko badań Kamyka z winy Kamyka, który się nachlał piwska w dniu miesiącami wyczekiwanych badań tomografem.
Zamiast pojść do szpitala na badania - polazł do parku jak do barku gdzie zachlał, dał się pobić i okraść.

Zmarnował termin ważnych badań, stracił przytomność i komórkę oraz pieniądze. Stracił też chęć Indianki do pomagania mu.

Stracił także pracę u oburzonego oszukaństwem szefa. Gospodarz podwiózł go z Sejn do Suwałk i wsadził rano do autobusu do Olecka by Kamyk zrobił te badania. A Kamyk zamiast do szpitala poszedł do parku chlać. Gospodarz nie lubi być oszukiwany. Można go oszukać tylko raz. Do końca miesiąca Kamyk ma opuścić farmę pod Sejnami.

Do domu Indianki po swoich żenujących wyczynach też nie ma wstępu. Specjalnie pojechała do Olecka by towarzyszyć mu podczas tych ważnych badań. Mimo, że sama się słabo i źle czuła. Czekała na niego półtoragodziny w szpitalu. Potem szukała po Olecku. Na daremno. Nigdzie go nie było widać ani się nie pojawił w szpitalu. Zmarnował wszystko. Załatwił się na cacy.

Jak ktoś ma uruchomiony program samozniszczenia to nikt nie jest mu w stanie pomóc. Będzie siebie i swoje życie oraz swoich bliskich niszczył z uporem maniaka. Daremne wysiłki by go wyciągnąć z rynsztoka i pomóc stanąć na nogi. Przykro patrzeć jak ten człowiek sam niszczy siebie.


sobota, 19 września 2015

Akcja lekarz i akcja laptop

W czwartek Indianka musiała udać się do lekarza wraz z Kamykiem gdyż ją o to prosił i by dopilnować by sprawy zostały załatwione należycie, a Kamyk nie został spławiony byle czym i byle jak. Dobrze, że mu towarzyszyła i wcześniej dopilnowała, by się ubezpieczył i wziął poświadczenie na piśmie tego ubezpieczenia. Lekarz i pielęgniarka już na samym początku chcieli Kamyka pogonić. Zernęli do systemu w komputerze i ponoć według systemu był nieubezpieczony. Na to Indianka wyciągnęła zaświadczenie z pieczątkami. Ta dam! Ubezpieczony! :)))

Pielęgniarka miała minę jakby kupę połknęła. Przez chwilę przeżuwała niewygodną wiadomość. No kurczę - jest papier! Trzeba obsłużyć pacjenta! Spojrzała na doktora i zapytała czy przyjmie pacjenta. Wyraził zgodę. Wzięła zaświadczenie i wprowadziła dane do komputera.

Kamyk nie ufa lekarzom. Nie wierzy, że mu pomogą. Jest do nich zrażony. Indianka także miała negatywne wrażenia po tej dłuuuugo (grube miesiące) wyczekiwanej wizycie u specjalisty. Lekarz sprawiał wrażenie nieprzychylnego i wręcz nieprzyjaznego, zaś jego powierzchowne badanie wydało się niemiarodajne i niewiarygodne. Jednak dał skierowanie na kompleksowe badania specjalistyczne. One powinny wykazać przyczyny dolegliwości. Jeśli nie wykażą - Indianka wielce się zdziwi i dojdzie do przekonania, że ta cała służba zdrowia to wielka, bezwartościowa ściema i nabijanie chorych w butelkę.

Po wizycie u lekarza wydało się, że Kamyk rano nie odpuścił sobie dwóch piw i w związku z tym nie mógł poddać się badaniu krwi. Indianka była zła na niego. Tłumaczył się, że źle się czuł i by uśmierzyć ból wypił to piwo. Brzmiał wiarygodnie i wyglądał mizernie, ale co gorsza, po wizycie też sobie nie odpuścił 5 piw. Wyżłopał pięć piw przy Indiance mimo jej opozycji i niezadowoleniu. Podpity zrobił drobne zakupy spożywcze, a następnie kopał je ze złości na ulicy przed sklepem i urządzał sceny. Cud, że cukru nie rozsypał. Potem poszli z tymi pozbieranymi z chodnika wiktuałami (cukier na przetwory, porcje rosołowe dla kotów i psów, udka dla ludzi na obiad, syrop owocowy do mleka dla Kamyka, sok marchwiowy dla Indianki) do auta szefa.
Z jego szefem zajechali do Indianki po jaja, mleko i ser.

Indianka dała im w prezencie swoje jaja i mleko. Z sera Kamyk zrezygnował widząc wnerwioną jego zataczaniem się Indiankę.

Indianka chciała zostać w domu i zająć się swoją pracą. Wcześniej w Olecku dopilnowała spraw Kamyka, by Kamyk od razu zarejestrował się na ważne i pilne badania (czego jej nie ułatwiał cudując) i teraz chciała zająć się swoimi sprawami w domu.

(Warto dodać, iż przy rejestracji na tomograf komputerowy spotkali wścibską stażystkę z biblioteki w Sokółkach (tę samą która ostatnio darła gębę na Indiankę w bibliotece i przeszkadzała jej pracować na komputerze) która stojąc z plikiem własnych skierowań na badania tomografem komputerowym bezczelnie dopytywała Indiankę donośnym głosem słyszalnym w każdym kącie długiego korytarza: "A NA CO PANI CHORUJE??!" - zapewne po to by dostarczyć dla Krychy nowej pożywki do złośliwych plotek. Oburzona Indianka odrzekła, że to nie stażystki sprawa i niech stażystka zajmie się SWOIMI chorobami.)

Niestety Kamyk nie odwiózł Indiance w wyznaczonym terminie pożyczonego laptopa i musiała jechać po niego z nimi aż do Sejn. Pojechała, a wróciła do domu autobusem i stopem wraz z odzyskaną własnością.

Akcja laptop zakończona powodzeniem. Sprzęt w domu. Będzie na czym pracować i bronić tyłka Kamyka pod warunkiem, że Indianka zdobędzie co najmniej stuwattowy panel solarny.

Akcja "lekarz" też przeprowadzona z powodzeniem, mimo negatywnych wrażeń z tej wizyty. No, przynajmniej wizyta doszła do skutku co już wisiało na włosku. Kamyka samego na pewno by spławili z niczym. Zmarnowaliby mu ten nieprzyzwoicie dłuuugi okres oczekiwania na wizytę. Ciężko chory odszedłby z niczym.

Kamyk w urzędach i instytucjach państwowych nie ma siły przebicia. A w takich miejscach trzeba walczyć o swoje. Niewiele jest miejsc takich ludzkich, nastawionych na przyjazne traktowanie petentów i pacjentów.

Indianka nareszcie w domku na własnych śmieciach! :-) Grzyby niestety szlag trafił. Za długo czekały na obróbkę. No, ale przynajmniej kilka spraw pchnięte do przodu. M.in. Indianka sprawdziła w szpitalu w Suwałkach w jakim terminie badania tam Kamyk może zrobić.

Załatwiła też dwie inne sprawy w Suwałkach. Obrotna jest mimo braku czasu i samochodu. Nogi jej mało nie odpadły. Suwałki rozległe są. Nachodziła się, że hej!

Był moment w Suwałkach, że miała wrażenie, że radiowóz policyjny jadący ulicą obserwuje ją. Trzykrotnie się z nią zrównał gdy szła i jechał tuż obok niej. Następnie zjechał na zatokę autobusową i stanął jakby się naradzał co dalej. Porwać Indiankę czy jeszcze nie? :))) Do niczego jednak nie doszło i inwigilacja fizyczna zakończyła się. Indianka wróciła do domu bez przeszkód, a nawet szybciej niż się spodziewała. Autobusem do Olecka, a potem okazją aż pod dom co ją szczególnie uradowało z uwagi na obolałe nogi i ciężki plecak.

Indianka cieszy się, że już jest z powrotem na swoim ukochanym rancho pełnym oddanych Indiance zwierząt.
Wszystkie się bardzo ucieszyły, gdy wróciła i przywitały ją czule.
Jak dobrze być w domu między swymi :-)

A teraz weekendowy coconing! :-)
Yahooo! :-) :-) :-) 




Indianka

piątek, 14 sierpnia 2015

Pedały będą siedzieć!

Dziś ok. 12.00 w Sokółkach 3 pedały z Kamykiem tańcowały.
Dwa pójdą siedzieć za gwałt na dziewczynie. Grozi im po 12 lat.
Trzeci uciekł.

Kamyk wbrew radom Indianki udał się do sklepu babki po cygaro.
Pod sklepem spotkał tych dwóch pedałów z piątki oprychów która go ostatnio zaatakowała nożami w Sokółkach.

Był z nimi też trzeci typ. W trójkę bili się z Kamykiem. Kamyk sobie z nimi poradził. Chyba Krycha wezwała policję, bo jakoś bardzo szybko przyjechał patrol (z okien świetlicy wiejskiej gdzie troluje Krycha widać altankę piwną i co się w niej dzieje). Nawet 10 minut nie minęło. Szczęście pedałów, bo rozjuszony Kamyk by ich zatłukł.

Policja próbowała go oderwać od bandytów. Wyciągnięto pistolety.
Kamyk dostał pałą parę razy. W końcu go rozdzielono z napastnikami.

Po sprawdzeniu danych bandytów okazało się, że dwóch z nich to gwałciciele poszukiwani listem gończym! Pójdą siedzieć na 12 lat :-)

A pomyśleć, że krążyli po okolicy odwiedzając lokalne kąpieliska nad jeziorami. Pewnie czaili się na miejscowe dzieci. Kamyk uratował cnotę lokalnych dziewczynek niefrasobliwie chodzących nad jezioro Głębokie.

Te pedały już im krzywdy nie zrobią. Cześć i chwała bohaterowi! :-)



czwartek, 13 sierpnia 2015

Wybite okno

Tak wygląda okno kuchni w domu Indianki po nocnym ataku szału Kamyka. Zdemolowana kuchnia wygląda gorzej.
Potłuczone ulubione naczynia Indianki...
Podłoga zalana piwem i wodą... zasypana potłuczonym szkłem i ceramiką. To nie koniec zniszczeń. Zapowiedział kolejne ataki.
Tym razem na Indiankę. Grozi jej pocięciem nożem. 
Ponoć w nocy w Sokółkach został napadnięty przez miejscowych wieśniaków z nożami. Za ten napad chce się mścić na Indiance. Jest obłąkany szaleństwem. Niebezpieczny.

Indianka

Agresor

Kamyk upił się wczoraj i trzykrotnie agresywnie zaatakował Indiankę.
Groził jej, szarpał, dusił, wykręcał głowę, gdy uciekła z własnego domu w którym on szalał - gonił ją z odpaloną piłą spalinową, zamierzał się na nią by ją zabić tą piłą, potem gdy uciekła z podwórka na drogę - potłukł butelkę i groził że potnie ją tą potłuczoną butelką i zamierzał się na nią. Zdemolował jej dom. Potłukł naczynia. Potłukł szybę w oknie.

Podczas trzeciego ataku w środku nocy ok. 2.00 wytłukł drugą szybę w oknie. Próbował wejść do domu przez to wytłuczone okno kuchenne. Wulgarnie wyzywał Indiankę i odgrażał się, bo nie chciała go wpuścić do domu.

Wcześniej podczas drugiego ataku włamał się do domu przez piwnicę. Zaatakował ją w kuchni gdzie próbował ją udusić i skręcić kark.

Podczas pierwszego ataku zdemolował jej dom. Potłukł naczynia w kuchni. Butelkę z piwem rozbił na stole. Rozlał piwo po kuchni i wywalił miskę z naczyniami i wodą. Zalał całą podłogę. W kuchni jest mokro i śmierdzi piwskiem.

Policja była 3 razy na interwencji. Indianka prosiła policję o ochronę bo on wraca i ponownie atakuje jej dom i nią. Policja za długo jedzie z Olecka gdy on atakuje i niszczy mienie Indianki. Zanim patrol dojedzie on znika. Gdy patrol odjedzie - on wraca i ponownie atakuje.

Indianka obawia się o swoje życie i mienie. On ciągle wściekle grozi i atakuje. Jest strasznie agresywny i niebezpieczny. To niebezpieczny bandyta. Indianka prosi o pomoc. Boi się sama być w domu :(((

Ktoś powinien z nią być i bronić jej w razie kolejnego zagrożenia bo wypadki dzieją się kilkakrotnie szybciej niż policja daje radę dojechać na miejsce. Policja z Olecka dojeżdża za późno. On wiedząc że policja wezwana i jedzie nadal tłucze szybę lub wali w drzwi. Jest nieobliczalny. Jest niebezpieczny. Zanim policja dojedzie - on znika.

Indianka nie ma czym się przed nim bronić. Jest bezbronna. Jej życie jest zagrożone. Ten facet to wściekły, nieobliczalny psychopata w amoku :(((
Indianka prosi o pomoc. Ktoś musi z nią zamieszkać i ją chronić.

Prosiła by policja zapewniła jej ochronę. Policja odmówiła. Trzeci patrol powiedział, że nie może z nią siedzieć całą noc i pilnować by agresor jej nie zaatakował.

Indianka prosi osoby prywatne o ochronę.

niedziela, 9 sierpnia 2015

Chamstwo i agresja wieśniaków nie zna granic

W piątek w nocy Kamyk postanowił pójść na przystanek w Sokółkach by przenocować, gdyż twierdzi, że w szałasie go komary żrą, a na przystanku nie (przystanek brudny i zaszczany przez miejscowych to dlatego go komary omijają). Pewnie chciał wymusić na Indiance aby go z powrotem do domu wpuściła, bo wie, że ona nie lubi gdy on tam chodzi.

 Na przystanku doczepiło się do niego kolejnych dwóch miejscowych.
Wulgarnie wypowiadali się o Indiance i Kamyku. Mieli też pretensje do Kamyka o borsuka.

Poradził sobie z nimi i wrócił spać na farmę. To kolejny napad na niego. Który z rzędu? Piąty? Szósty? Te wsiowe agresywne oszołomy ciągle się na niego rzucają. To jest niebywale popierdolona hołota. Ich język i zachowania są tak prymitywnie wulgarne, że szlag człowieka trafia. Samo dno i 10 metrów mułu. Bydlaki są bez honoru. Napadają go po dwóch, trzech, czterech czy siedmiu. Parszywe kreatury :( Bandziory!