Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sokółki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sokółki. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 16 sierpnia 2015

Prowokator

Przedwczoraj w nocy (z piątku na sobotę) Kamyk znów niestety wybrał się do Sokółek.
Mimo, że w tym czasie pod dom Indianki zakradło się co najmniej dwóch typów kombinując co by tu zapierdolić. Widział ich, a mimo to zostawił Indiankę samą i polazł na wiochę.
Zamiast pognać typów, poszedł na Sokółki. No, niby się sami ulotnili, gdy on się pojawił na podwórku.

W Sokółkach zaszedł do budy, gdzie tubylcy chleją wódę i żłopią piwsko.
To taka altanka za sklepem babki, gdzie stoi śmietnik. Jest tam straszny syf i smród, ale lokalnym żulom to nie przeszkadza. Ważne, że jest gdzie dyskretnie zamoczyć ryja.
Nim tam doszedł tłuszcza tam zgromadzona rzuciła się na niego.
Tym razem w dziewięciu.

 Zaczął bójkę prowokator, który pokazał Kamykowi spreparowane zdjęcia, które rzekomo przedstawiały nagą Indiankę u Heleny na kanapie. Prowokator wpierał, że u Heleny była impreza na której rzekomo Indianka się upiła i puściła niby z tym typkiem, który pokazywał owo roznegliżowane zdjęcie.

Prowokator stworzył też historyjkę jak do rzekomego puszczenia miało dojść. Uprawdopodobnił ją maksymalnie. Dodał, że Indiance zapłacił za to 150 zł.

Prowokatorowi widać bardzo zależało na tym, by obrazić Indiankę i doprowadzić Kamyka do furii i skłócić go z Indianką. Indianka dorwie tego gnoja i pociągnie go do odpowiedzialności przed Sądem za szkalowanie jej dobrego imienia i narażanie na agresję Kamyka, a także na gwałt ze strony lokalnych prymitywów, którym ten koleś wmawiał, że Indianka puściła się z nim i że ogólnie się puszcza.

Indianka nie wie co to za typek (wie tylko z relacji Kamyka, że to blondyn w wieku ok. 35-40 lat) i nie widziała tych zdjęć by stwierdzić czy ktoś jej zrobił zdjęcia gdy była we śnie gdy nocowała u Heleny i przerobił zdjęcia na nagie, czy to zupełnie cudze zdjęcia z obcego miejsca z doklejoną twarzą Indianki. Ale się dowie. Może to miał być taki głupi żart? A może celowe podżeganie do gwałtu? Celowo stwarzanie zagrożenia życia Indianki? Ukartowany i z zimną krwią zamierzony zamach na Indiankę? Kamyk pokaże Indiance tego typka, a typek będzie musiał pokazać te spreparowane zdjęcia. Wtedy się okaże.

Ten incydent trzeba zgłosić na policji. Tego typu szkalowanie dobrego imienia Indianki i obrażanie jej godności osobistej jest groźne dla niej w tym miejscowym środowisku degeneratów, którzy tego typu informacje interpretują jako zachętę do gwałtu.

Tymczasem w kończącym się tygodniu pewnego dnia, bodajże we wtorek Indianka faktycznie nocowała u Heleny w Olecku, ale Helena żadnej imprezy nie robiła wtedy, a Indianka w nocy spała sama na sofie na korytarzu w koszulce oraz w majtkach po tym jak się wykąpała.

Żadnego faceta z nią nie było. Lokatorzy Heleny spali w swoich pokojach by rano ruszyć do pracy. Indianka nie była pijana. Po prostu spała.

Tymczasem prowokator oczernia Indiankę po wsi posługując się przy tym sfałszowanymi zdjęciami i kłamliwą historyjką. Indianka dorwie tego gnoja kimkolwiek on jest! Co za chore środowisko! :(((


piątek, 14 sierpnia 2015

Pedały będą siedzieć!

Dziś ok. 12.00 w Sokółkach 3 pedały z Kamykiem tańcowały.
Dwa pójdą siedzieć za gwałt na dziewczynie. Grozi im po 12 lat.
Trzeci uciekł.

Kamyk wbrew radom Indianki udał się do sklepu babki po cygaro.
Pod sklepem spotkał tych dwóch pedałów z piątki oprychów która go ostatnio zaatakowała nożami w Sokółkach.

Był z nimi też trzeci typ. W trójkę bili się z Kamykiem. Kamyk sobie z nimi poradził. Chyba Krycha wezwała policję, bo jakoś bardzo szybko przyjechał patrol (z okien świetlicy wiejskiej gdzie troluje Krycha widać altankę piwną i co się w niej dzieje). Nawet 10 minut nie minęło. Szczęście pedałów, bo rozjuszony Kamyk by ich zatłukł.

Policja próbowała go oderwać od bandytów. Wyciągnięto pistolety.
Kamyk dostał pałą parę razy. W końcu go rozdzielono z napastnikami.

Po sprawdzeniu danych bandytów okazało się, że dwóch z nich to gwałciciele poszukiwani listem gończym! Pójdą siedzieć na 12 lat :-)

A pomyśleć, że krążyli po okolicy odwiedzając lokalne kąpieliska nad jeziorami. Pewnie czaili się na miejscowe dzieci. Kamyk uratował cnotę lokalnych dziewczynek niefrasobliwie chodzących nad jezioro Głębokie.

Te pedały już im krzywdy nie zrobią. Cześć i chwała bohaterowi! :-)



niedziela, 9 sierpnia 2015

Chamstwo i agresja wieśniaków nie zna granic

W piątek w nocy Kamyk postanowił pójść na przystanek w Sokółkach by przenocować, gdyż twierdzi, że w szałasie go komary żrą, a na przystanku nie (przystanek brudny i zaszczany przez miejscowych to dlatego go komary omijają). Pewnie chciał wymusić na Indiance aby go z powrotem do domu wpuściła, bo wie, że ona nie lubi gdy on tam chodzi.

 Na przystanku doczepiło się do niego kolejnych dwóch miejscowych.
Wulgarnie wypowiadali się o Indiance i Kamyku. Mieli też pretensje do Kamyka o borsuka.

Poradził sobie z nimi i wrócił spać na farmę. To kolejny napad na niego. Który z rzędu? Piąty? Szósty? Te wsiowe agresywne oszołomy ciągle się na niego rzucają. To jest niebywale popierdolona hołota. Ich język i zachowania są tak prymitywnie wulgarne, że szlag człowieka trafia. Samo dno i 10 metrów mułu. Bydlaki są bez honoru. Napadają go po dwóch, trzech, czterech czy siedmiu. Parszywe kreatury :( Bandziory!

piątek, 7 sierpnia 2015

Worek zboża

Kamyk zniecierpliwiony dwumiesięcznym czekaniem na zwrot kosztów dojazdu na rozprawę pojechał wczoraj do miasta niebieskim składakiem podarowanym Indiance przez pewną miłą Panią (ta błękitna niemiecka kolarzówka o cienkich rurkach, męskiej ramie oraz wyposażona w przerzutki i nietypowe dynamo nadal nie została odnaleziona). Odebrał pieniążki z poczty i poczynił drobne sprawunki w Olecku.

W drodze powrotnej odebrał zamówioną paszę dla kur i przyjechał z tym do Sokółek, gdzie zaszedł do sklepu po cebulę. W sklepie był ten sam borsuk co się przyczepił kilka miesięcy temu w tym samym sklepie do Indianki i jej ubliżał wtedy oraz wygrażał pobiciem pod obojętnym okiem sklepikarki. Tym razem zaatakował Kamyka ubliżając mu paskudnie.

Kamyk zaprosił go na zewnątrz na piwo celem wyjaśnienia sprawy, albowiem niejasnym było czego borsuk chce od Indianki i Kamyka. Borsuk wyszedł z Kamykiem jednak zaatakował Kamyka butelką piwa próbując dźgnąć Kamyka potłuczoną o poręcz butelką.

 Do napaści przyłączył się znajomy borsuka - typek w pomarańczowym kombinezonie roboczym. Pomarańczowy typek zaczął od tego, że kopnął Kamyka w tyłek z całej siły z buta gdy ten się bronił przed borsukiem. Następnie też próbował ugodzić Kamyka rozbitą butelką. Kamyk dzielnie obronił się przed obyma napastnikami, a następnie wezwał karetkę i policję. Karetka zabrała dwóch pokaleczonych napastników na pogotowie.
A miał tylko kupić cebulę... W końcu jej nie kupił...

Zadzwonił po Indiankę by pomogła mu zabrać worek zboża.
W międzyczasie bowiem, rozdrażniony napaścią napił się piwa dla ostudzenia emocji i nie mógł jechać na rowerze.

Indianka zabrała najpierw zakupy Kamyka do domu, a potem wróciła po przypięty do barierki pod sklepem "babki" składak i worek który z trudem umieściła na bagażniku składaka.

Kamyk już mocno zawiany (upał, dwa piwa i głowa się kiwa) nie ułatwiał tych manewrów. Bardziej przeszkadzał niż pomagał jej stabilnie załadować ciężki, 25kg worek.
Indianka męczyła się z nim i tym workiem pół nocy prowadząc obciążony nierówno rower i uwieszającego się na nim Kamyka.
Z trudem dotarli na farmę Indianki.

Dziś Kamyk leży wyciągnięty niczym sflaczała dętka i leczy kaca.
Zrobił sobie i Indiance kogel-mogel, zjadł i zaległ w łóżku na długie godziny. Leży jak nieżywy.




czwartek, 30 lipca 2015

Czerwone sznurówki

Dziś Indianka swe indiańskie senne ciało uniosła o 4.44 czyli o świcie. Ogarnęła zwierzaki i obudziła Kamyka śpiącego w szałasie w lesie Indianki. Do domu Indianki Kamyk nie ma wstępu odkąd doprowadził ją do furii i łez swoim chamskim zachowaniem wobec niej. Jest ledwo tolerowany na jej farmie.
Tolerowany li tylko dlatego, że nikt inny mu nie pomaga, a Indianka nie chce by go miejscowe żule zatłukły gdzieś na wsi. 
Jest okropny, ale to człowiek. Wczoraj po powrocie nie pyskował, więc dała mu gorący posiłek, bo cały dzień nic nie jadł. Poprzednią noc spędził na przystanku we wsi.

Wczoraj rano został znowu pobity przez lokalnych prymitywów i potrzebował bandaża. Indianka mu dała swój, długi, elastyczny bandaż i nakarmiła nieboraka, ale spał poza domem, gdyż tu nie ma wstępu z wiadomych prxyczyn. Indianka chce mieć spokój i nie ma ochoty wysłuchiwać jego bredni i urągań. Niech odrobi te swoje godzinki, znajdzie sobie pracę i idzie w swoją stronę.

Dzień dziś bezsłoneczny. Taki popielato-zielono-mokry.
Mocno popadało. Indianka chciała ten fakt wykorzystać by wykopać dołki pod kolejne słupki, ale utknęła nad papierami i drobnymi porządkami domowymi.

Chcąc ubarwić ten lekko bezbarwny dzień, założyła do swoich butów roboczych ognisto czerwone sznurówki. Kolor miał ją pobudzić do kopania, ale nim się obejrzała - dzień minął.
Szkoda, bo ziemia miękka po ulewnym deszczu. Wykopało by się z kilka dołków i skończyło ogrodzenie.

W międzyczasie posiała fasolę w skrzynce. To jej taki mini ogródek tegoroczny, choć plany były znacznie bogatsze.
No, ale Kamyk okazał się niewłaściwym partnerem do tego wspaniałego, zamaszystego dzieła. Nie dorósł do niego.

Wcześniej dziś wydzwaniał do Indianki i przymilnie zagadywał, poprosił by mu napisała wniosek o nadesłanie duplikatu świadectwa które jest mu potrzebne do rejestracji jako bezrobotny - co zrobiła - ale gdy pojawił się pod oknem pokazał się jako opryskliwy i wulgarny chłysteki cham. Indianka zamknęła okno przed nadąsaną, rozszczekaną gębą aroganta i tym skończyła z nim dzisiejszą audiencję, mimo, że pierwotnie czekała na niego z gorącym posiłkiem i ciepłym kocem do jego szałasu na noc.

Ale on wpadł w szał i zacząl walić pięścią we wcześniej utłuczone okno rozwalając je jeszcze bardziej i powiększając otwór w szybie. Wtem złapał doniczkę i uderzał nią w okno krusząc szybę coraz mocniej.
Indianka otworzyła okno by nie wytłukł drugiej szyby.
Zamierzył się w nią doniczką i rzucił. Doniczka wpadła do kuchni. Potem odrywał kawałki szyby z roztłuczonego okna i rzucał nimi w Indiankę. Wezwała policję. Patrol przyjechał na interwencję, ale zanim dojechał - Kamyk był już w Sokółkach.
Tam został napadnięty przez miejscowych i pobity. Tym razem już nie może chodzić. Nie może stanąć na nogę.

W tym czasie Indianka rozmawiała z patrolem u siebie na podwórku. Pokazała zniszczone okno. Opisała agresję i szał Kamyka oraz jego groźby.

Patrol miał go zabrac ze Sokółek do aresztu.
Indianka prosiła o to w związku z jego pogróżkami wobec niej i obawą o jego pobicie przez miejscowych. Wolała by siedział tę noc bezpieczny w areszcie, niż wpadł w ręce miejscowych.

Patrol go nie znalazł. Dyżurny przekrzykiwał Indiankę gdy próbowała zgłosić pobicie Kamyka i jego stan i odkładał słuchawkę. Groził jej karą za wezwanie policji.

Kamyk jest w tej chwili kaleką i nie może się podnieść.
Policja krąży po okolicy. Jest 21.15.

Indianka zadzwoniła na pogotowie ratunkowe by dowiedzieć się czy został zabrany do szpitala. Nie został. Leży gdzieś tam w ciemności i dogorywa. Może już nie żyje? :(((

W nocy po północy walcząc z sennością postanowiła przejść się na wieś i poszukać pobitego.
Sprawdzić czy żyje. W jakim stanie jest. Udzielić mu pierwszej pomocy. Najpierw zajrzała do jego szałasu. JEST!

Podeszła do skulonego, leżącego na sianie człowieka. Dotknęła kontuzjowanej nogi.
Lekko. Ostro jęknął z bólu.
 Trzeba wezwać karetkę! - zawyrokowała - Noga może być złamana. Wymagająca nastawienia, usztywnienia lub nawet operacji.

Kamyk miał oczy zamknięte i nie odzywał się.
Wezwać karetkę? Czy ty wezwiesz? Musisz dostać fachową pomoc medyczną. Ja nie jestem lekarzem i nie umiem ci pomóc w razie złamania. Może dojść do zakrzepu i komplikacji jeśli noga złamana a ty nie dostaniesz profesjonalnej pomocy lekarskiej.

Dotknęła ręką jego czoła i głowy. Kamyk się nie odzywał. Indianka poszła poszukać papiery potwierdzające jego ubezpieczenie. Znalazła. Spakowała go i wezwała pogotowie.

Szykuj się. Zaraz będzie pogotowie. - rzekła ponaglająco do Kamyka.
Jakie pogotowie??! - zawołał oburzony Kamyk.
Nie chcę żadnego pogotowia! I tak mi nigdy nie pomogli! - to mówiąc zerwał się gwałtownie i wystrzelił jak z procy na jednej nodze skacząc w ciemność w stronę pola.

Wracaj! Zaraz będzie pogotowie! Musisz jechać do szpitala! - wołała na darmo za Kamykiem, bo ten ani myślał wracać.

Zadzwoniła ponownie na pogotowie i je odwołała.
"Odwołuję karetkę. Pacjent państwu uciekł."

Wyszła za Kamykiem i uspokoiła go, że karetka odwołana i nie przyjedzie.
Po pewnym czasie wrócił i ponownie położył się spać na sianie.

Indianka

środa, 29 lipca 2015

Kamyk pobity


Znowu. Tym razem pięciu w Sokółkach napadło na niego rano, gdy szedł do pracy. Znowu skopali. Znów się zalał krwią. Kamyk ledwo kuśtyka. Jak on ma odrabiać te swoje godzinki jak co chwila jest napadany? Czy wójt nie powinien zapewnić bezpieczeństwa pracownikowi w drodze do pracy?

Indianka

piątek, 29 sierpnia 2014

Regulamin biblioteki wiejskiej z dnia 29 sierpnia 2014

Dziś do świetlicy przyszedł pan dzielnicowy przesłuchać Indiankę. Miedzy innymi pouczył ją iż spożywanie posiłków w bibliotece to według niego wykroczenie zagrożone karą mandatu.

Zarzucał Indiance ze rzekomo łamie regulamin świetlicy.
Na to Indianka poszła do biblioteki dowiedzieć się czy mają tam
jakiś regulamin, bo wcześniej nie było.

W bibliotece nagle pojawiło się kilka egzemplarzy regulaminu.
Leżały na ławce. Indianka pożyczyła jeden z nich by przeczytać.
Nie ma tam ani słowa o tym, ze jest zakaz jedzenia lub picia jogurtów. Zrobiła foto regulaminu. Wynika z niego jasno, ze baba świetliczana czepia się Indianki bezpodstawnie. Indianka ma prawo zjeść jabłko w bibliotece. Dzieci tez.

Regulamin Świetlicy Wiejskiej w Sokólkach,
 aktualny w dniu 29 sierpnia 2014.

Regulamin aktualny w dniu 29 sierpnia 2014 roku, podczas wizyty dzielnicowego Piotra Kacprzyka w świetlicy.
Pan dzielnicowy w świetlicy podczas ostentacyjnego przesłuchania mnie do sprawy o rzekomy wypas u Wąsa na polu - nie regulaminowo ubrany. Brak czapki.

Auto dzielnicowego parkującego pod świetlicą.






sobota, 18 lipca 2009

Domownik

Domownik - bezdomna osoba mieszkająca i stołująca się u gospodarza w zamian za pomoc na gospodarstwie. Często osoba spokrewniona z gospodarzem, kum, lub znajomy ze wsi, lub znajomy znajomego ze wsi. Częstokroć zdarza się, że jest to osoba bez pełnego wykształcenia, z nałogami, niekiedy nie w pełni zdrowa na umyśle lub po prostu niezaradna życiowo lub osoba lubiąca życie i pracę na wsi. Gospodarz i domownik wymieniają się nieodpłatnie wzajemną pomocą. Domownik zyskuje kąt i michę u gospodarza, a gospodarz pomocnika na gospodarstwie. Zwyczajowa forma współpracy występująca w najbiedniejszych rejonach Mazur stopniowo zanikająca wraz z bogaceniem się regionu.

Powyższą definicję utworzyłam na podstawie siedmioletnich obserwacji najbliższego otoczenia.

U najbliższych sąsiadów w ciągu ostatnich 7 lat przewinęło się po kilku domowników. Niektórzy domownicy pozostawali w gospodarstwie po kilka lat, inni po kilka miesięcy.

Były to osoby, które dzieliły wieloosobowe izby w wiejskich domach pozbawionych łazienek. Niekiedy izbę dzieliły wraz z gospodarzem, w innych przypadkach miały wydzielone osobne pomieszczenia w domu gospodarza lub w przyległym chlewiku. W jednej izbie mieszkali zarówno mężczyźni jak i kobiety.

Domownicy stołowali się wraz z gospodarzami. Pomagali na gospodarstwach od świtu do nocy bez dni wolnych.

Gospodarze pijący alkohol i palący papierosy niekiedy dzielili się tymi używkami ze swoimi domownikami. Z reguły były to najtańsze alkohole typu winiawki, piwo, ruska wódka, oraz tanie ruskie papierosy z przemytu.