Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przemoc systemowa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przemoc systemowa. Pokaż wszystkie posty

piątek, 22 maja 2020

Apel do Ministra Rolnictwa o zmianę ustawy o ochronie zwierząt

Minister Rolnictwa
Jan Krzysztof Ardanowski
Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi
ul. Wspólna 30
00-930 Warszawa

Apel do Ministra Rolnictwa
o zmianę ustawy o ochronie zwierząt


Zdruzgotana krzywdą wyrządzoną mnie i moim zwierzętom, których większość ingerencję bandytów ze zorganizowanej grupy przestępczej przypłaciła życiem, wnoszę o przyjęcie i pozytywne rozpatrzenie tego apelu. Jeżeli jest Pan CZŁOWIEKIEM, chrześcijaninem, to nie zadowoli się Pan półśrodkami, które niczego lub niewiele zmieniają w sytuacji prześladowych hodowców, rolników czy też innych właścicieli zwierząt.

Prawo musi chronić żywicieli narodu. Rolnicy mają misję do wykarmienia całego narodu polskiego tak, aby głodny nie był. Nie można pozwalać aby trolle i szkodnicy oraz kryminaliści w postaci fundacji pseudo prozwierzęcych niszczyły polskie hodowle.

Komuniści w Rosji wymordowali 10 milionów chłopów i tym samym spowodowali wielką klęskę głodu. Fundacje to takie współczesne odpowiedniki tych komunistycznych bandytów, którzy kiedyś napadali na gospodarstwa, okradadali je z inwentarza i płodów rolnych i mordowali chłopów.

Także w Polskiej pamięci narodowej mamy niesławne komunistyczne trójki, gnębiące polskich rolników, okradające nas z płodów rolnych. Mój Dziadek mający na utrzymaniu rodzinę: żonę i trójkę małych dzieci też był okradany w ten sposób. Moja rodzina była okradana przez komunistów.

Współczesnymi komunistami, złodziejskimi trójkami okradającymi rolników są obłudne fundacje pseudo pro zwierzęce, które są prowadzone przez osoby pozbawione serca i sumienia, rozmaite krętaczki i manipulantki, które jadą na emocjach naiwnych internautów, by wzbudzać gigantyczny hejt i poparcie dla swoich grabieżczych akcji, nie mających nic wspólnego z ratowaniem zwierząt czy pomaganiem im, tym bardziej rolnikom, gdyż rolników mają za nic. Paniusie z fundacji traktują polskich rolników i hodowców jak podludzi. Przypomina to czasy najgorsze w naszej historii - czasy terroru Hitlera i Stalina.

Rozwydrzenie cwaniar z fundacji pseudo prozwierzęcych rośnie proporcjonalnie do nadawanych im nieroztropnie, a naiwnie, nieograniczonych uprawnień. Już teraz przemocowe napady na prywatne osoby, wtargnięcia na prywatne posesje są normą. Te cwaniary nie potrafią i nie chcą pomagać na miejsu, gdzie mieszka zwierzę, bo wtedy nie mają możliwości wyłudzania nieprzytomnych kwot za pozorowane leczenie, za zbędny transport i hotelowanie zrabowanych zwierząt gdzieś daleko w Polsce.

Fundacje stosują narastający terror wobec rolników i hodowców. Dążą do coraz większych uprawnień i przywilejów. Stawiają się w roli panów i zarządców cudzym mieniem, przy czym nie ponoszą żadnych kosztów zakupu zwierząt i ich hodowli.

Te uzurpatorki własność prywatną nazywają wspólną, mimo, że grosza nie dołożyły do zakupu materiału genetycznego i wyhodowania dorodnych zwierząt, po które wyciągają swoje chciwe ręce.

Fundacje przyjeżdżają po cudze dobro w które rolnik bądź inny hodowca włożył serce, pracę, czas i pieniądze i po prostu kradną to dobro, wywołując w zaskoczonym hodowcy szok psychiczny i traumę, niekiedy zawał serca. Dwa, w sumie trzy napady na moje gospodarstwo spowodowały mój rozstrój zdrowia na długie miesiące, a nawet lata.

De facto, zostałam okrutnie i podle potraktowana - zupełnie bezpodstawnie i bez wyroku. Przy tym nie było tutaj żadnego znęcania się ani głodzenia zwierząt. Zwierzęta były zadbane i pod moją opieką. Jedna stajnia jest w dobrym stanie i służy moim zwierzętom, drugi budynek aktualnie służy jako drewutnia i rezerwuar materiałów budowlanych.

Większość dnia moje zwierzęta uwielbiają spędzać na świeżym powietrzu, gdzie mają dostęp do moich zielonych łąk i naturalnych wodopoi, oraz tych, które sama im wykopałam przy pomocy koparki.
W przypadku uszkodzonego budynku wnosiłam o pomoc do Urzędu Gminy Kowale Oleckie przed laty, kiedy moje budynki ucierpiały podczas silnej wichury i deszczy nawalnych, lecz spotkałam się z odmową pomocy. Wnioskowałam wówczas o dotacje z Unii Europejskiej na odbudowę siedliska i wznowienie produkcji rolnej, niestety brak szacowania przez komisję wójta, uniemożliwił mi pozyskanie tych środków. 

Wniosek bez tego szacowania został załatwiony odmownie. Wtedy bezpośrednio do wójta zwróciłam się o pomoc na odbudowanie uszkodzonego budynku, ale wójt zbył mnie byle czym i nie dał ani grosza wsparcia, a dysponuje funduszem na pomoc zwierzętom, który obecnie od dwóch lat trwoni na swoich kolegów, którym oddał moją własność, moje piękne, dorodne zwierzęta.

Bez wyroku sądu o odbiorze zwierząt, bez decyzji administracyjnej o odbiorze zwierząt, fundacja Molosy Adopcje razem z wójtem wywieźli moje zwierzęta. Owce i kozy wójt podarował swoim kolegom, którym płaci po 7.000 złotych miesięcznie za przetrzymywanie moich zwierząt, a konie ukradła Elżbieta Kozłowska z fundacji Molosy Adopcje i zarabia na nich. Wystawiła za ich hotelowanie rachunek na 30.000 złotych i to nie koniec rachunków. Będzie albo już jest więcej. Poza tym zarobiła szkalując mnie w internecie i manipulując materiałem dowodowym poprzez zorganizowanie żebraniny na opłacenie prawnika, który skutecznie odbierze mi zwierzęta. Na zbiórkach zarobiła około 35.000 złotych, z czego prawnikowi zapłaciła 4.000 zł, a resztę pieniędzy wzięła sobie.

Andrzej Deruchowski, facet który szczuł na mnie weterynarię powiatową w Olecku oraz fundacje pro zwierzęce, przejął moje konie. Zarabia na nich - na hotelowaniu. Przy czym u  niego nie ma moich koni. Przekazał komuś innemu, bez mojej wiedzy i zgody.

Podobnie Kozłowska. Bierze pieniądze za hotelowanie, ale  moich koni u niej podobno nie ma. Prawdopodobnie moje konie sprzedali, a sami czerpią korzyści z ich hotelowania, którego nie świadczą. To są oszuści.

Natomiast obecnie wójt pompuje pieniądze w swoich kolegów z gminy, którym przekazał bezprawnie moje mienie, wbrew mojej woli. Tam tysięcy złotych miesięcznie nie żałuje. Ci ludzie nie znają się na hodowli owiec i kóz i nie dbają o moje zwierzęta. Nie obchodzą je moje zwierzęta. Doprowadzili do masowych padnięć zrabowanych mi zwierząt. Jeden z tych typów kiedyś sprzedał mi zgniłą paszę, więc on takimi paszami karmi zwierzęta. U niego najwięcej ich padło. Miesiącami trzymał owce w zamkniętym budynku, bez dostępu do Słońca i pastwisk. Doprowadził do padnięcia około 20 sztuk owiec i kóz plus koźlęta.

Wójt i podległa mu urzędniczka wyznaczona do nadzoru moich zwierząt wiedzieli o padnięciach u kolegi wójta. Inspektor Salamon zasugerował wójtowi, aby zwrócił owce i kozy do mnie na gospodarstwo, bo stwierdził, że jednak u mnie opieka była dużo lepsza, niestety, wójt nie posłuchał. Nadal przetrzymuje moje zwierzęta. Przeniósł je na inną farmę i tam padnięcia też były. Działo się to na przestrzeni miesięcy. Gdy otruli i zagłodzili moje stado na samym początku, stan, do jakiego doprowadzili moje zwierzęta, przypisywali mnie, kłamali, że odebrali z mojej farmy zagłodzone zwierzęta.

Potem, gdy minęły miesiące i nijak było wrabiać mnie w zagłodzenie, bo to oni od miesięcy byli odpowiedzialni za karmienie, a mimo to zwierzęta nadal padały - wymyślili albo zaszczepili im różne choroby i też przypisali je mnie: nagle pojawiła się jakaś sepsa i rzekome wady genetyczne.

 Znowu zaczęli mnie wrabiać, tym razem w krycie wsobne. Ja nie kryłam wsobnie. Dobierałam starannie barany do krycia. Zmieniałam często. Kupowałam barany z różnych stad niespokrewnionych. Widać to doskonale po rejestrze owiec zakupionych.

Moje owce w dniu rabunku to były generalnie wrzosówki, ale większość z nich z domieszką krwi innych ras. Widać to gołym, okiem gdy się patrzy na stado, choćby po umaszczeniu. Każda owca ma inną barwę. Od czarnych, poprzez brązowe, szare, siwe, balejaż, kremowe, białe. Owce hodowałam na runo, zależało mi na różnych fajnych barwach, więc odpowiednio dobierałam barany do krycia by uzyskać jak najciekawszy efekt. Jagnięta hybrydowe rodziły się dorodne i silne.

W czasie, gdy ja zostałam okradziona po raz pierwszy, tj. 3 maja 2018 roku, mój sąsiad nie miał obory, nie miał warunków do trzymania krów, a trzymał stado i PIW Olecko o tym wiedział i jemu zwierząt nie odbierał. Tam fundacji Kornel Laskowski nie skierował, tylko do mnie, gdzie jest odpowiednia duża stajnia pełniąca rolę wiaty. Doczepili się do mnie, do tego budynku, w którym składuję drewno.

To inspektor Kornel Laskowski sprowadził i wprowadził bandytów na mój teren. Szczuł ich na mnie. Doszukiwał się na siłę uchybień. Marudził, że moje podwórko jest błotniste, gdy pada deszcz. Rany boskie! Naprawdę? A inne podwórka są suche, gdy pada deszcz?

 W dniu odbioru nie było ani grama błota, podwórko było suche i sprzątnięte, albowiem obornik który rozsiewały zwierzęta zbierałam na bieżąco do wiadra i wynosiłam do ogrodu, do zasilania moich grządek.

 Wiosną i latem, a także jesienią moje podwórko jest zazwyczaj zielone.
W 2016 koparka wynajęta przez zakłady energetyczne rozkopała moje podwórko i drogę wewnętrzną, a potem ją tylko z grubsza wyrównała, ale nie obsiała trawą. Jesienią 2017 było bardzo deszczowo, lato też było mokre - wszędzie ludzie mieli głębokie koleiny na swoich podwórkach, moje podwórko też było błotniste, ale mniej niż inne. Teraz jest znowu zarośnięte trawą.

Jednakże błoto, zwłaszcza nieistniejące w dniu rabunku moich zwierząt, to nie jest znęcanie się, ani zaniedbywanie zwierząt. Każdy rolnik wie, że na gospodarstwie, gdy pada deszcz jest błoto i nikt z tego powodu nie robi cyrków. Natomiast zły inspektor kierujący się złymi intencjami, robił z tego powodu problem.

Naturalne warunki chowu to nie jest znęcanie się, ale fundacje pod znęcanie się podciągają wszystko. Jest to bardzo wygodne. Uznają za znęcanie się wszystko, co im przyjdzie do głowy, dlatego definicja znęcania się musi zostać zaktualizowana i opisana, jako działania faktycznie będące znęcaniem się, czyli katowanie, bicie zwierząt, a nie to, że koń nie ma struganych kopyt, bo nie musi mieć - gdy dużo rusza się po gospodarstwie, sam sobie kopyta ściera. Moje konie, wszystkie zwierzęta - chodziły luzem całą dobę - po całym gospodarstwie. Dodam, że całe gospodarstwo jest ogrodzone, co uparcie zakłamuje zarówno fundacja, jak i inspektorzy weterynarii. Robiłam temu ogrodzeniu wiele zdjęć, są w aktach, a mimo to ci krętacze ciągle wstawiają swoje kity.

Także naturalne zaplecenie warkoczyków u konia, który sobie je zaplata podrzucając głową, to nie jest zaniedbywanie, ani znęcanie się nad zwierzęciem - to jest naturalne zachowanie konia i skutek z tym związany. 8 lat temu obecny wójt Locman, próbował wyłudzić ode mnie konie na podstawie zaplecionego jednego warkoczyka, przy czym konie były tłuste, zadbane, lśniące, pasące się na mojej łące. Wtedy inspektorzy zachowali się jak trzeba w odniesieniu do koni, ale jedna z inspektorek, pani Szymczak, wyłudziła ode mnie sukę po porodzie, rzekomo do odkarmienia szczeniąt - dzieci psa sołtysowej.

Było ustnie ustalone, że miałam psa odebrać po odkarmieniu szczeniąt. Gdy pojechałam suczkę zabrać - zostałam poturbowana przez policjantki i wrzucona do radiowozu. Dodatkowo fałszywie mnie oskarżyły o napaść. Sprawa sądowa toczyła się latami i była manipulowana przez sędzię, w ten sposób, by skazać niewinną osobę.

 Z trudem się z tego oszczerstwa wybroniłam. Pies skonał w schronisku, w klatce. Nie oddali mi psa. Gdy psina jeszcze żyła i pisałam wnioski o zwrot jej, wójtowa wystawiła rachunek na kilka tysięcy złotych. Napisano mi, że jeśli chcę psa odzyskać, to muszę zapłacić kilka tysięcy złotych za jego przetrzymywanie wbrew mojej woli. Wtedy nie znałam prawa absolutnie, nie wiedziałam, co robić, jak walczyć o Satję. Teraz trochę wiem. Niestety, psina już od dawna nie żyje. Obecnie w tym samym schronisku jest przetrzymywana moja kolejna cudna suczka, tym razem biała, rasowa, owczarka środkowoazjatycka. Tę psinę również próbowała wyłudzić Kozłowska. Na szczęście właściciel schroniska twardo ją trzyma. Oczywiście, nie bezinteresownie - ma płacone z Urzędu Gminy kilkaset złotych miesięcznie na jej hotelowanie w klatce. Pisałam wiele wniosków do wójta o zwrot psa, niestety, powiedział, że psa mi nie odda, mimo, że w dniu zaboru był czysty, zdrowy i zadbany oraz oczywiście świetnie odżywiony. Psina została zrabowana z domu podczas mojej nieobecności. Abym nie widziała, co oni robią w moim domu, wywieźli mnie na komendę do Olecka na pół dnia, gdzie siedziałam zalana łzami i dusząca się od kataru.
Tam policja się nade mną znęcała psychicznie. Posadzili mnie na środku pokoju na krześle i kazali siedzieć bez ruchu wiele godzin. Jak wstałam na chwilę sięgnąć po chusteczkę, to mi grozili aresztem. Byli okropni.

Obecnie wg tej nowej ustawy pod znęcanie nad zwierzętami jest podciągnięte celowe i nieświadome zaniedbanie. W tym takie rzeczy jak niedożywienie lub nie ostrugane przez kowala kopyta, bez względu na to, czy koń starł sobie kopyta sam, czy nie.

Fundacje również wymuszają odrobaczanie i szczepienia. Ja odrobaczałam od lat naturalnie, bo kiedyś dawno temu piękny ogier mi padł po odrobaczeniu, więc się bałam używać tych specyfików. Czasami kupowałam pasty i ostrożnie odrobaczałam. Generalnie jednak pestki dyni i czosnek dostawały moje zwierzęta na robaki. Także dlatego, że prowadziłam przez szereg lat zarejestrowane gospodarstwo ekologiczne. Nadal prowadzę ekologicznie, ale nie jestem w programie, bo mi poprzedni kierownik ARiMR odebrał dotacje za brak wydrukowanego papieru działań agrotechnicznych. Nigdy nie stosowałam na moim gospodarstwie chemii, jest więc całkowicie zgodne z naturą, jednak dla urzędników ważniejsze są papiery niż fakty i prawdziwa ekologia.

Zwierzęta niekiedy chorują. Każda dysfunkcja zwierzęcia jest uznawana przez fundacje jako znęcanie się celowe właściciela, bo koń chory i chudy. Nie ma w tym żadnego znęcania się. Im koń starszy, tym ma większe problemy z trawieniem i mimo najlepszych starań i paszy, ma prawo chudnąć.

 Niekiedy właściciele zwierząt trzymają je, mimo, że są bardzo stare albo schorowane, bo nie mają sumienia ich oddać do rzeźni, albo poddać eutanazji. Na takie okazje polują cwaniary z fundacji. Na podstawie jednego schorowanego, starego zwierzęcia odbierają hurtem całe stado drogocennych zwierząt, w tym rasowe rumaki z górnej półki.
Mnie okradziono ze zwierząt  wartości około 150.000 zł.

Fundacje wykorzystują naturalne objawy występujące u zwierząt, by okradać właścicieli i ich fałszywie oskarżać oraz linczować na internecie. Obecnie coś, co jest uznane przez fundacje za zaniedbanie, jest podciągane pod znęcanie się i na tej podstawie zwierzę jest uprowadzanie z domu lub gospodarstwa. Ta uznaniowość musi mieć swoje prawne granice. NIKT NIE MOŻE MIEĆ PRAWA ODBIERAĆ CUDZEGO ZWIERZĘCIA W OGÓLE, także pod zarzutem zaniedbania.

Do tego tym napadom towarzyszy niewyobrażalna mowa wściekłej nienawiści inicjowana i generowana przez te przestępcze fundacje. Pan Minister już wie jaka mowa, gdyż sam stał się jej ofiarą.

Prawda jest taka, że te fundacje nie tylko działają w swoim chciwym, grabieżczym interesie, ale także w interesie szerszym, w interesie obcych państw, które chętnie widziałyby Polskę w ruinie, a zwłaszcza nasze drogocenne, naturalne i zdrowe rolnictwo, które od wieków karmiło nie tylko całą Polskę, ale też i Europę, do tego stopnia, że nasz król postanowil sprowadzić do Polski Żydów, aby pomogli mu swoim handlowym talentem zbyć ogromne ilości płodów rolnych oraz bydła i trzody.

Ten przestępczy proceder fundacji musi być ukrócony. Nie można pozwolić na to, żeby ci oszuści i złodzieje oraz bandyci rządzili na wsi polskiej i rujnowali ludziom życie i ich hodowle.

Ja 18 lat hoduję zwierzęta. Wyhodowałam sama, osobiście piękne stada owiec, kóz i koni oraz drobiu i robiłam to umiejętnie tak, że wszystkie gatunki harmonijnie ze sobą współistniały na moim Rancho.

Na gospodarstwie panowała sielanka, dopóki nie wtargnęła tutaj bandycka fundacja przy wsparciu polityka PSL, wójta gminy Kowale Oleckie, Krzysztofa Locmana, który nie chciał płacić odszkodowania za owce zagryzione przez wałęsające się psy.

Fundacja Molosy Adopcje zniszczyła zdrowo funkcjonujące hodowle owiec, kóz oraz koni.

Zrabowane zwierzęta mimo braku wyroku sądu czy ważnej decyzji administracyjnej nadal są przetrzymywane przez fundację i wójta już drugi rok.

Zwrócono tylko dwa bezwartościowe rasowo pieski, natomiast konie, owce, kozy i rasowy pies są nadal w rękach wroga. Wroga, bo ci ludzie odnoszą się wrogo do mnie i do moich zwierząt, które doprowadzili do zagłady w znacznej liczbie.

Mimo braku wyroku sądu lub ważnej decyzji administracyjnej, mimo wielu, wielu moich wniosków o zwrot zrabowanych zwierząt, ci ludzie nadal przetrzymują mój inwentarz nie licząc się ani z moim dobrem, ani z dobrem moich zwierząt, które przecież kochają mnie i są ze mną zżyte, co widać doskonale na przykładzie radości moich dwóch suczek zwróconych po dwóch latach niewoli w klatce.

Suczki były przetrzymywane nielegalnie przez dwa lata w niewoli, mimo, że od razu był dostępny raport weterynarza schroniska w Bystrem, który potwierdzał moje słowa o tym, że psy były zadbane w dniu rabunku.

Wszystkie zwierzęta były zadbane, ale tylko schronisko w Bystrym wystawiło uczciwą opinię w 2018 roku. Niestety, w roku 2019 po zaborze drogocennego psa, już nie stać było ich weterynarza na uczciwość i zaczęło się mataczenie.

Pies nie był badany przez weterynarza, a zwłaszcza bezstronnego weterynarza na moim gospodarstwie przed wywiezieniem, ani po wywiezieniu, bo się nie dał dotknąć wrogom. Mimo to, zaczęto insynuować nieprawdziwe rzeczy.

Pies przed rabunkiem suczki z mojego domu, był karmiony bardzo dobrze, w ostatnim okresie ogromną ilością koniny, natomiast wcześniej kurczakami. Psina była dobrze traktowana. Dnie spędzała na dworze, a w nocy spała ze mną. Bandyci pozbawili mnie przyjaciela i obrońcy.

Psina, która w moich ramionach się rozpływa jak miód, w obliczu wroga, walczyła jak lwica. Doprowadzili moją suczkę do rozstroju nerwów. Ona tam cierpi. Ujada na każdego, kto do niej się zbliża.

Warto i trzeba tu wspomnieć, że zrabowane zwierzęta są także materiałem dowodowym w sprawach się toczących. Dowody znajdują się w rękach stron zainteresowanych wrobieniem mnie w rzekome znęcanie się, tak, aby przejąć zrabowane dobro na stałe.  

Zwierzęta wywieziono, aby sobie je przywłaszczyć i zarobić na nich, a także po to, by nimi manipulować. Manipulacje materiałem dowodowym mają dostarczyć dokumentacji do sądu, na podstawie której, sąd ma orzec przepadek mojego mienia i obciążyć mnie gigantycznym rachunkiem w wysokości wartości mojego gospodarstwa.

W ten sposób, ta zorganizowana grupa przestępcza zarabia na ludzkiej krzywdzie. Nie dość, że na mnie i moje zwierzęta bestialsko napadnięto, obrabowano mnie, włamano mi się do domu, załadowano niehumanitarnie stos owiec i kóz jedno na drugie czym doprowadzono do pierwszych trzech zgonów, a następnie wywiezione owce i kozy otruto i zagłodzono na śmierć, w wyniku czego śmierć poniosło około 20 dorosłych owiec i kóz oraz koźlęta i jagnięta, to dodatkowo ci bandyci próbują mnie fortelem wyrzucić z mojego domu, zakładając mi idiotyczne sprawy o umieszczenie w zakładzie psychiatrycznym - osoby zdrowej na psychice i umyśle.

Ci bandyci ze zorganizowanej grupy przestępczej łamią prawo na każdym kroku.
Jednocześnie założyli mi 3 sprawy karne oraz próbują czwartą, a także założyli mi sprawę o umieszczenie w zakładzie psychiatrycznym.

 Ale nie można jednocześnie z osoby robić wariata i kryminalistę. Muszą wybrać: albo to, albo to. Tymczasem oni mnie wrobili na maxa w oba rodzaje spraw. Jednakże osoby psychicznie chorej nie wolno sądzić, a oni to robią. Skoro policja twierdzi (snują takie brednie), że jestem chora psychicznie, to jakim prawem pozakładali mi sprawy karne?

Inicjatywę pozbycia się mnie z mojego gospodarstwa podjął wójt Locman i podległy mu GOPS Kowale Oleckie oraz Komenda Powiatowa Policji w Olecku. To ci ludzie w 2017 roku podjęli próbę usunięcia mnie z mojej posiadłości i przejęcia moich zwierząt, pod pretekstem rzekomego zagrażania sobie poprzez mieszkanie w domu do remontu.

 Nie pomogli nic, GOPS Kowale Oleckie po pożarze domu nie dał mi nawet złotówki, w ogóle się nie zainteresował. Urzędaski przyjechały dopiero po złośliwym donosie osoby fejkowej, która w emailu domagała się umieszczenia mnie w zakładzie psychiatrycznym oraz odbioru moich zwierząt. To był rok 2017. Zostałam wtedy maksymalnie wytrącona z równowagi.

Wpadłam w panikę i popłoch. Nie byłam w stanie normalnie funkcjonować. Pisałam pisma do sędziego, aby umorzył sprawę, ale on dalej parł i dalej prze, by mnie na silę badać i w związku z tym jestem przemocą wywożona do psychiatry na badania i tam porzucana przez policję. Po kilku godzinach badań, muszę wracać stopem 80 km. Często już nocą docieram do domu. Oni w ten sposób maltretują mnie i stwarzają zagrożenie dla mojego zdrowia i życia. Poniewierają mną. Nie liczą się ze mną, ani z moim dobrem oraz uczuciami. Traktują mnie jak przedmiot.

Wójt i prokuratura olecka oraz fundacja znają na pamięć treść mojego aktu notarialnego zakupu gospodarstwa. Posługiwali się nim już w 2018 roku sadząc się na moje włości. Analizowali mój akt notarialny godzinami. Zastanawiam się, czy złamali tym samym przepisy RODO.

Natomiast Kozłowska, prezeska fundacji Molosy Adopcje, stalkuje mnie na Facebooku i
re-volta.pl. Publikuje moje dane wrażliwe, publikuje dokumenty dotyczące mnie, manipuluje nimi, wykorzystuje je do szczucia na mnie internautów, pokazując wycinki dokumentów, a nie całe, a poza tym pokazuje dokumenty sfabrykowane, oparte na fałszu, na fałszywych zeznaniach osób zainteresowanych moim majątkiem i wyrządzeniem mi  jak największej krzywdy.

Osoby biorące udział w napadzie na moje gospodarstwo popełniły przestępstwo i za nic nie przyznają się, że napad był napadem. Policja wciska głodne kawałki o asyście.
Kozłowska powołuje się na stan wyższej konieczności (nie było takiego stanu), wójt pali głupa, że to nie on, tylko fundacji akcja, PIW Olecko też pali głupa, że to nie on, tylko fundacja.

Posłużyli się pazerną fundacją do okradzenia biednej, bezbronnej kobiety i mataczą na maxa, bo za to co zrobili, to grozi im proces karny. Jednakże zdaje się, że ich zbrodnie uległy przedawnieniu, więc mogą przestać kłamać i mogą powiedzieć prawdę.

O sprawności mojego umysłu świadczą moje listy i posty, o sile mej psychiki świadczy to, że zniosłam tyle upokorzenia i przemocy, ile mi zadała ta bezwzględna, cyniczna zorganizowana grupa przestępcza.

Nie jestem osobą upośledzoną nie będącą w stanie jeść łyżką czy przygotować sobie posiłek. Na ludzi się nie rzucam. Samodzielnie prowadzę gospodarstwo od 18 lat, które kupiłam za samodzielnie zarobione pieniądze, operuję dużą liczbą różnych gatunkowo i rasowo zwierząt, potrafiłam je zharmonizować i zaprzyjaźnić ze sobą, zwierzęta mnie kochają i ufają mi, a podległy wójtowi GOPS robi ze mnie wariatkę, osobę nieporadną i ukradkiem zakłada mi sprawę o umieszczenie w zakładzie psychiatrycznym, by wójt mógł przejąć moje gospodarstwo.

 Urzędniczki Gminnej Opieki Pomocy Społecznej nie udzieliły mi pomocy po pożarze domu w 2016 roku. Wójt wtedy napisał donos na mnie do PZU i zostałam ukarana karą grzywny, czyli osobę, która potrzebowała pomocy w remoncie domu - dobił. To są tego typu ludzie. Ludzie bez sumienia, pazerni na cudzy majątek. Tacy rządzą w mojej gminie. Tacy decydują o moich zwierzętach i o moim życiu. Po prostu plugawi przestępcy decydują o moich zwierzętach i moim życiu, zatruwając je na wszystkie możliwe sposoby.

To GOPS Kowale Oleckie, organ podległy wójtowi, ściągnął w 2017 roku weterynarię powiatową i nakłonił do wystawienia na mój temat fałszywej opinii opartej na kłamstwach i pomówieniach. To urzędniczka GOPSu powiedziała mojej mamie, że ja będę umieszczona w przytułku dla bezdomnych lub psychiatryku, a moje zwierzęta przejmą "służby".

Mnie z kolei powiedziała, że za pobyt w przytułku będzie wystawiony mi rachunek na poczet którego będzie zlicytowane moje gospodarstwo.
Tak te łachudry zarządzają sobie moim życiem i majątkiem. To jest zamach na wszystkie moje prawa człowieka. Ja to zgłaszałam lokalnym organom ścigania, ale sprawy nie dopuścili na wokandę, gdyż znają się i nawzajem asekurują.

Podczas obu napadów, byłam nagrywana i fotografowana. Te filmy i zdjęcia fundacja Molosy Adopcje zamieściła w  internecie na dużych portalach ogólnopolskich i międzynarodowych. Fundacja szydzi ze mnie, obraża mnie, poniża. To są ohydni ludzie.

To nie koniec bestialstwa tej zorganizowanej, przebiegłej, wyrachowanej do szpiku kości grupy przestępczej. Teraz sadzą się na moje gospodarstwo. Kobieta  która ukradła 6 moich koni, wystawiła dla mnie rachunek do zapłaty na kwotę 30.000 złotych oraz zawnioskowała do prokuratury o zajęcie mojej hipoteki i prokuratura zajęła hipotekę mojego gospodarstwa na kwotę 130.000 zł. Łącznie zostałam okradziona na 300.000 złotych. W pieniądzu i zwierzętach.

Nie mam dostępu do mojego stada owiec i kóz od dwóch lat, a padające tam zwierzęta, są dopisywane do rzekomych moich zaniedbań. Nie mam żadnego wpływu na to, co oni robią z moimi zwierzętami. Zwierzęta u nich masowo padają, a oni nie są za to karani, tylko ja.

Sama kradzież moich zwierząt to jest kara. Kara bez wyroku. To jest bezprawie. Nie wolno karać nikogo bez wyroku. Ja nie zostałam skazana, a zostałam opluta, sponiewierana i ukarana. To wszystko jest przytłaczające. Tylko ogromnemu hartowi mego dzielnego ducha zawdzięczam to, że jeszcze żyję, że mi serce jeszcze nie pękło, choć niewątpliwie przypłaciłam ich zbrodnie przeciwko mnie moim zdrowiem. Jestem kłębkiem nerwów i tylko ogród pomaga mi odzyskać równowagę.

Na mojej farmie nigdy nie było żadnego znęcania się nad zwierzętami, a zwierzęta były karmione i pojone regularnie przez cały rok.

Ukradzione przez fundację Molosy Adopcje zwierzęta zostały brutalnie wywiezione w sposób niehumanitarny, otrute i zagłodzone na śmierć, a sprawiedliwości w organach ścigania nie ma i nie będzie, bo tam wiadomo kto siedzi: stara żydokomuna, która nie dopuści do tego, żeby sprawiedliwości stało się zadość, więc rozwiązania muszą być na poziomie legislacyjnym takie, żeby nie było możliwości, aby fundacja, ni żaden organ nie zabierał ludziom zwierząt z podwórek oraz by nie miał możliwości mataczenia.

Jestem za tym, żeby całkowicie zakazać zaboru zwierząt właścicielskich, gdyż dobro ludzkie jest ważniejsze, a w tej ustawie jest obecnie zagrożone i jak widać na moim przykładzie - niszczone.

 Sądzę, że przypadki skrajnego znęcania się, gdzie właściciel katuje swoje zwierzę były dość dobrze procedowane w przeszłości. Wszak są paragrafy za znęcanie się. Nie trzeba odbierać człowiekowi zwierzę, aby go ukarać karą grzywny. Jeśli policja stwierdzi znęcanie się, ale prawdziwe znęcanie się typu bicie metalowym prętem, masakrowanie zwierzaka, zabijanie z okrucieństwem - to przecież może skierować wniosek do sądu o ukaranie karą grzywny od 100 zło do 5000 zł - zależnie od poziomu sadyzmu.

Nie ma potrzeby takiego osobnika od razu zamykać do więzienia. Jak zapłaci 5000 złotych za pastwienie się ze szczególnym okrucieństwem nad zwierzęciem, to tego więcej już nie zrobi, bo grzywna bardziej boli, niż więzienie, gdzie ma wikt i opierunek.

Zwracam uwagę, że obecnie nie ma automatycznych grzywien z urzędu za pobicie człowieka.
Ja zostałam zaatakowana przez wolontariusza fundacji Molosy Adopcje, Karola Wąsewicza na moim polu. Wtargnął na moje pole i zaatakował mnie. Przewrócił mnie na ziemię i dusił. Miałam obrażenia. Zrobiłam obdukcję. On nie został ukarany.

 Ja jestem człowiekiem. Dobro człowieka musi być wyżej niż zwierzęcia. Ja jestem traktowana gorzej niż zwierzę. Moje dobre jest naruszane i nie ma kary dla sprawcy. W tej sytuacji, nie może być tak, że za uchybienia wobec zwierząt są wyższe i dotkliwsze kary niż za uchybienia i przestępstwa kryminalne popełniane na szkodę człowieka.

Zwracam uwagę, że na prowincji wszystkie miejscowe szyszki się znają i kolegują, nawzajem po plecach poklepują i wzajemnie asekurują. W zamach na mnie i na moje gospodarstwo zostało zaangażowanych wiele osób z różnych lokalnych organów. To są ludzie wzajemnie ze sobą powiązani: rodzinnie, towarzysko, finansowo.

Oni choćby nie chcieli, to i tak będą kłamać, bo mają w tym swój interes. Ustawa nie może narażać ludzi na pastwę takich organów. Procedury muszą to wykluczać. Najprościej jest zakazać wywozu zwierząt bez zgody właściciela. W takiej formie ta ustawa wcześniej funkcjonowała, a mimo to też były bezczelne nadużycia fundacji oraz organów. Teraz jest masowo więcej.

Raz zabrane zwierzęta podlegają manipulacjom przez fundację, która ma w tym finansowy i materialny interes aby zwierząt nie oddać. Zwierzęta zrabowane przez fundacje podlegają zatem rozmaitymi manipulacjom takim jak: trucie, zarażanie, kaleczenie, celowe głodzenie - po to, żeby spreparować fałszywy materiał dowodowy przeciwko okradzionemu hodowcy.

Często też fundacja ma dodatkowy interes kryminalny, aby nie oddać zwierząt, bo zabrane zwierzęta są przez fundację zaniedbywane, a nawet fundacje znęcają się nad zwierzętami i w przypadku zwrotu tych zwierząt właściciel mógłby zgłosić to na policji lub w prokuraturze widząc co fundacja zrobiła z jego zwierzętami.

Fundacje prozwierzęce to siewcy nienawiści, którzy pod pozorem ratowania zwierząt niszczą ludzi i ich hodowle.

Rolnik oraz hodowca oraz jego hodowla powinny być ustawowo chronione odgórnie i nikt, żadna fundacja ani inspektorat weterynarii, ani wójt, ani policja nie może mieć prawa wdzierać się na prywatną posesję po to, żeby kraść cudze zwierzęta, ponieważ na polskiej wsi w Polsce powiatowej nadal rządzi żydokomuna, która kręci lewe interesy przy pomocy niedoskonałego prawa, które umiejętnie nagina i wykorzystuje dla własnych egoistycznych, złodziejskich celów.

Doskonałym przykładem tego jak działa mafia na wsi polskiej jest przykład napadu na moje gospodarstwo, także przykład przejęcia stada prawie 200 krów własności rolników braci Skorupa pod Gorzowem Wielkopolskim.

Zarówno w moim przypadku jak i w przypadku kradzieży stada bydła własności braci Skorupa powinny zaangażować się w to specjalne organy państwa, ponieważ prokuratury lokalne nie wypełniają swoich ustawowych zadań w zakresie skutecznego ścigania przestępstw kryminalnych popełnianych na szkodę rolników.

Warto utworzyć niezależny od obecnego wymiaru niesprawiedliwości sąd branżowy rolniczy, który będzie rozpatrywał sprawy polskich rolników w sposób uczciwy i niezależny od lokalnych układów.

Problem zasadniczy, który generuje ustawa o ochronie zwierząt, to zamach na wolności i prawa człowieka. Podstawowym prawem człowieka jest prawo własności. Ta ustawa o ochronie zwierząt robi zamach na prawo własności rolników i hodowców, a także innych właścicieli. Obecna ustawa robi zamach na wolność właścicieli zwierząt i na jego majątek.
Zagraża życiu właścicieli podczas przemocowych, brutalnych odbiorów. Ludzie dostają udarów i zawałów, a niekiedy targają się na swoje życie. Znam takie przypadki. Nie może być tak, żeby z powodu zwierzęcia człowiek tracił zdrowie i życie. To jest ideologia Hitlera, która stawia człowieka niżej od zwierzęcia. Tak nas Polaków traktowano podczas II Wojny Swiatowej.

Możliwość ingerowania przemocowego w cudzą własność powinna być wykluczona.

Jeżeli rząd, sejm - generalnie władze i ich organy - dopuszczają ingerencję w prawo własności obywateli, to stawiają się w pozycji właściciela cudzej własności, przy czym nie ponoszą ani kosztów, ani ryzyka hodowli zwierząt, a tylko przyjeżdżają po gotowe zwierzęta, żeby je przejąć i spożytkować dla własnych celów, a w skrócie taka działalność to jest po prostu kradzież.

Władze nie mogą okradać obywateli, bo nie po to zostały przez naród powołane, a wręcz przeciwnie - do ochrony obywateli i ich podstawowych praw człowieka, a prawo własności to jest podstawowe prawo.

Ktoś może argumentować, że dobro zwierząt wymaga ingerencji w cudzą własność, w cudze gospodarstwo - ale taka ingerencja często jest bezzasadna, a co gorsza generuje krzywdę ludzką, ludzkie dobro jest naruszone, a państwo i jego organy zostały powołane przez naród, aby go chronić, a nie napadać i okradać. Rząd ma płacone za ochronę obywateli i tylko tym powinien się zajmować. Zwierzęta rządowi nie płacą za ochronę, lecz ludzie.

Ingerowanie w indywidualne dobro obywatela to nadużycie, zwłaszcza w sytuacji, gdzie dochodzi do krzywdy ludzkiej, bo osoby interweniujące nagminnie naginają prawo i procedury oraz po prostu kłamią i mataczą, żeby przejąć cudzą własność.

Ryzyko nadużywania ustawy o ochronie zwierząt jest ogromne, dlatego należy zlikwidować możliwość wywożenia zwierząt wbrew woli właścicieli.

Przede wszystkim jednak, prawo własności właścicieli zwierząt jest naruszone i to jest dobry powód żeby tą ustawę albo całkowicie zlikwidować albo mocno przerobić.

W kraju prawdziwie wolnym, gdzie obywatele są prawdziwie wolni, taka ustawa nie miałaby racji bytu, bo to jest zamach na podstawowe wolności obywatelskie.

To nic, że jest napisana tak przekonywująco, że niby ma chronić zwierzęta, ale w tej ustawie zawarty jest ogromny zamach na podstawowe prawa człowieka w Polsce.

Ustawa o ochronie zwierząt jest w ten sposób napisana, że umożliwia manipulacje fundacji pro zwierzęcych materiałem dowodowym i wystawianie fałszywych opinii weterynaryjnych na podstawie których są przejmowane cudze zwierzęta.

Dzieje się tak, gdyż fundacje przemocą wywożą zwierzęta bez ich badania weterynaryjnego i opisania przez lekarza weterynarii na gospodarstwie w obecności właściciela i bez sporządzenia protokołu odbioru z udziałem właściciela.

Badania zwierząt fundacje zlecają zaprzyjaźnionym weterynarzom po ich wywiezieniu i przegłodzeniu, ubrudzeniu, pokaleczeniu, zarażeniu chorobami skórnymi i innymi.

Moje zwierzęta w dniu rabunku były zdrowe. Nie miały żadnych chorób skórnych, ani problemów płucnych. Kał był normalny, zdrowy.

Natomiast w pseudo dokumentacji wyprodukowanej przez fundację czytam jakieś niestworzone rzeczy o objawach, których moje zwierzęta nie miały na mojej farmie, a na zdjęciach zrobionych po wywiezieniu zwierząt widzę pogorszenie stanu zdrowia i odżywienia. Jedna z klaczy ledwo trzyma się na nogach i jest wychudzona i ubrudzona i pogryziona, zaś owce są skrajnie wychudzone, przy czym widać, że zdjęcia owiec są na pewno zmanipulowane, gdyż ich ciała są wydłużone i zawężone wbrew antropologii tych zwierząt.

Fundacje żywotnie zainteresowane przejęciem cudzej własności, pośpiesznie i siłą, wbrew woli właściciela, wywożą zwierzęta często na drugi koniec Polski, gdzie je ukrywają w złych warunkach bytowania, gdzie zwierzęta są poddawane manipulacjom mającym na celu sfabrykowanie fałszywych dowodów przeciwko właścicielowi. Fundacje wrabiają niewinnych ludzi w przykry i ciężki paragraf pt. "Znęcanie się nad zwierzętami".

Fundacja pro zwierzęca jest to podmiot, który czerpie niewyobrażalne korzyści z tytułu odbioru cudzych zwierząt. Zarabia na okradzionym hodowcy oraz na zbiórkach pieniędzy robionych pod ukradzione zwierzęta z danego gospodarstwa. Epatuje internautów poprzez internet i media, wstrząsającymi, kłamliwymi opisami rzekomej tragedii zwierząt i rzekomego sadyzmu i znieczulicy domniemanego sadysty-właściciela.

Fundacje nagminnie pomawiają gospodarzy i hodowców o celowe głodzenie zwierząt, co stoi w sprzeczności z logiką i celem hodowli, jakim jest uzyskanie dorodnych sztuk zwierzyny i korzystna ich sprzedaż lub czerpanie korzyści z runa, mleka, jaj, pracy polowej i zaprzęgowej.

Typowa fundacja nie pomaga na miejscu, nawet nie próbuje. Nie przywozi paszy, nie opłaca weterynarza, nie karmi zwierząt. Postawa fundacji jest skrajnie roszczeniowa - żąda wydania cudzego mienia, bo takie ma uprawnienia. Nie liczy się ani z dobrem właścicieli, ani z dobrem ich zwierząt. Zwierzęta są odbierane bezpodstawnie i jest to nagminne.

Fundacje działają z zaskoczenia i z zastraszenia, udają służby państwowe i ekspertów weterynarii. Wmawiają napadniętym właścicielom niestworzone rzeczy, aby tylko wyrwać cudze zwierzę i dobrze zarobić na pozorowanej pomocy.

Jedyne czym się zajmuje fundacja, to jest zastraszanie i terroryzowanie hodowcy i kradzież jego mienia. Nie ma w działalności fundacji ani grama człowieczeństwa czy cienia życzliwości i chęci pomocy.

Fundacja to jest strona sporu, która jest całkowicie zainteresowana tym, aby zmanipulować materiał dowodowy, którym są zwierzęta, w ten sposób, aby go nie zwrócić prawowitemu właścicielowi.

Fundacja dysponuje zrabowanym materiałem dowodowym i manipuluje nim miesiącami i latami. Ustawa nie może na to pozwalać, w sytuacji, gdzie na podstawie sfałszowanych dowodów ludzie idą do więzienia i mają konfiskowane nieruchomości.

Należy wprowadzić poprawkę do obecnej ustawy o ochronie zwierząt aby żadna fundacja ani żaden inny podmiot nie miał prawa odbioru zwierząt właścicielskich, co najmniej bez wyroku sądu, a najlepiej wcale.

Zakaz odbioru zwierząt właścicielskich ukróciłby tę całą patologię, która w tej chwili się gwałtownie rozwija w Polsce.

Obecnie branża prozwierzęca to jest bandycka branża handlu kradzionymi zwierzętami.

Fundacje prozwierzęce zamieniły się w agresywne bandy, które napadają na bezbronnych, niewinnych właścicieli zwierząt, po to, żeby się obłowić ich kosztem.

Moje zwierzęta ukradziono bez wyroku sądu, następnie zostały poddane manipulacjom przez rabusiów, którzy je uprowadzili, następnie truli i głodzili w wyniku czego padła ogromna ilość zrabowanych zwierząt.

Moje ukradzione zwierzęta celowo głodzili, truli i zarażali. Prokuratura olecka nie reaguje na moje zawiadomienia. Generalnie kładzie lachę.

Ludzie, którzy ukradli moje zwierzęta znęcają się nad nimi od dwóch lat.

Nie ma żadnego organu, do którego można zgłosić ten proceder, by go przerwał, aby się nim zajął skutecznie, dlatego ustawa nie może dopuszczać do tego, aby były wywożone zwierzęta właścicielskie wbrew woli właściciela.

Ta ustawa w obecnej formie stwarza ogromne możliwości mataczenia w sprawach odbioru zwierząt przez fundację, a także przez weterynarię, wójta, policję.

Każdy z tych organów to nie są święte krowy - pracują tam ludzie, którzy mają dużo za uszami. W dodatku często są to ludzie lewicy, czyli pozbawieni sumienia i zasad moralnych. Dla swoich celów nie cofną się przed żadną podłością i przestępstwem, byle dopiąć swego.

Fundacja Molosy Adopcje nie tylko, że doprowadziła do śmierci ogromnej ilości moich zwierząt, ale dopilnowała, aby moje gospodarstwo nie mogło normalnie funkcjonować.

Dopuściła się niesamowitego hejtu i zmasowanej mowy nienawiści, zniesławiania gospodyni w całym internecie, co zaskutkowało problemem ze sprzedażą wystawionych w internecie na sprzedaż  źrebiąt, problemami z zakupem paszy, ze sprowadzeniem weterynarzy.

Pomówieniom i oszczercom ze strony fundacji Molosy Adopcje nie ma końca. Nie stać mnie, aby pozwać tę kreaturę Elżbietę Kozłowską z tej fundacji, więc ona wylewa na mnie pomyje i topi mnie w szambie od dwóch lat. Mało tego, napuszcza na mnie media, a zmanipulowani redaktorzy nachodzą mnie i obrażają.

To cud, że ja to wszystko znoszę. Większosc ludzi na moim miejscu by się załamała psychicznie i popełniła samobójstwo.
Ja się dzielnie trzymam. Równowagę psychiczną pomaga mi zachować codzienna praca w ogrodzie.

A ilu właścicieli zwierząt załamało się i zmarło przedwcześnie na udar serca lub wieszając się? Nikt nie prowadzi statystyk, ale ofiary w ludziach są. Ja wiem o co najmniej dwóch.

Żyjemy w dziwnych czasach, w których zło jest gloryfikowane i bezkarne.
Telewizje mainstreamowe gloryfikują i chwalą bandytów z fundacji pro zwierzęcych.

Ale w głębi duszy każdy przyzwoity człowiek, który widział grabież zwierząt z bliska, czuje, że to jest wyjątkowo podłe to co robią uzurpatorzy z fundacji mieniących się pro zwierzęcymi.

Pełne nienawiści i przemocy działanie fundacji Molosy Adopcje doprowadziło do zachwiania równowagi ekonomicznej mojej farmy.

W wyniku terrorystycznej działalności fundacji Molosy Adopcje moje gospodarstwo zostało pozbawione finansowania niezbędnego do prowadzenia bieżącej działalności gospodarczej, co odbiło się negatywnie na mojej hodowli koni. Byłam zmuszona kupić tańsze siano. Potem zabrakło pieniędzy na zakup używanej ciężarówki do transportu paszy. Byłam zdana na łaskę i niełaskę dostawców. Hejt zainicjowany i rozpętany przez fundację Molosy Adopcje utrudniał sprowadzenie paszy. Prezeska tej fundacji poderwała moją wiarygodność, co zaskutkowało problemami z transportem paszy i ze sprowadzeniem weterynarza.

W wyniku terroru i hejtu oraz wymuszeń, w 2019 roku padły dwa moje najpiękniejsze konie, a u wójta rok wcześniej 20 zrabowanych owiec i kóz.

Wszystkie moje zwierzęta na mojej farmie były regularnie pojone i karmione, zarówno przed kradzieżą stada owiec i kóz, jak i po - te zwierzęta które zostały.

Przed interwencją moje zwierzęta nie chorowały. Hodowałam wszystkie moje zwierzeta ekologicznie, naturalnie. Byly zdrowe i dorodne. Nie wymagały szczepienia, bo nie miały kontaktu z innymi końmi i nie mogły się zarażać. Tam gdzie są teraz - mogą się zarażać różnymi choróbskami.

Po ingerencji fundacji, na skutek jej terroru i wymuszeń, zaszczepiłam wszystkie konie. Miały one w sobie te zarazki ze szczepionek, gdy jeden ze źrebaków zachorował. On miał takie objawy typu NOP, czyli niepożądane odczyny poszczepienne, inaczej mówiąc powikłanie poszczepienne. Pierwszy raz z czymś takim się spotkałam i długo nie wiedziałam co to jest.

Wzywany weterynarz nie przyjechał. Nie miałam z kim się skonsultować. Przeczesywałam internet próbując odkryć co zwierzęciu jest. Niemka też szukała na niemieckich stronach. Potem była chwilowa poprawa i gdy wydawało się, że już będzie dobrze, nagle konik dostał kolkę, z której nie udało się go uratować.

Ostatecznie konik dostał kolkę i nie udało się go uratować. Ciężarna klacz uległa wypadkowi na polu. Też miała te zarazki w sobie. Z powodu hejtu nikt nie chciał pomóc moim koniom. Dzwoniłam do sąsiadów i weterynarzy. Wszyscy odmówili pomocy koniom. Uważam, że oba konie były do uratowania, tylko nikt nie chciał im pomóc.

Fundacja przyjechała tydzień później, gdy dwa padnięte konie były sprzątnięte przez firmę utylizacyjną. Fundacja ukradła pozostałe 5 zdrowych koni znacznej wartości - moje kochane koniki, osobiście z wielkim poświęceniem wyhodowane przeze mnie. Włamała się do mojego domu i ukradła rasowego psa oraz jego rodowód, dowody do spraw sądowych, 2000 zł, komórkę.

Obecny podczas rabunku policjant rozwalił drzwi do mojego domu i nie zniwelował szkód. Marzłam całą zimę, bo drzwi są teraz nieszczelne.

Zbrodnicze organizacje nie mogą mieć prawa wejść na prywatny teren i tknąć zwierząt właścicielskich, bo te potwory znęcają się nad zwierzętami i ludźmi.

Prawo musi chronić rolników i hodowców odgórnie, ponieważ organy, które ingerują w gospodarstwa rolników i hodowle zwierząt towarzyszących, działają wadliwie, gdyż nie były zlustrowane i są to organy postkomunistyczne nauczone działać w sposób przestępczy, antyobywatelski, co generuje dotkliwą krzywdę ludzką i zwierzęcą.

Na rolników i hodowców złodzieje systemowi nakładają haracze w wysokości 100.000 zł i konfiskatę zwierząt niekiedy znacznej wartości rzędu kilkuset tysięcy złotych, na podstawie skrajnie patologicznej ustawy o ochronie zwierząt, która daje fundacjom i organom szerokie pole do manipulacji materiałem dowodowym, fałszowania dokumentacji weterynaryjnej, wystawiania fałszywych opinii i mataczenia w procedurach oraz w zeznaniach celem zadłużenia właściciela i przejęcia jego zwierząt oraz nieruchomości, a samego poszkodowanego uwięzienia na 5 lat, aby nie mógł walczyć o swoje zrabowane dobra i by go wykończyć psychicznie.

Apeluję o wprowadzenie poprawek do Ustawy o Ochronie Zwierząt uniemożliwiających wchodzenie na prywatny teren bez zgody właściciela i zabierania zwierząt bez zgody właściciela.

Apeluję o zastosowanie zasad sprawiedliwych, praworządnych:

Nienaruszalne prawo własności – czyli tylko właściciel ma prawo decydować o swojej własności, nikt inny. Jest to całkowicie anty-złodziejska zasada – a więc - nie można kraść.

Państwo nie ma też prawa do redystrybucji czyimś mieniem kosztem jednej jednostki lub grupy na korzyść innej jednostki lub grupy.

Po wprowadzeniu zasady „Nienaruszalnego prawa własności” znika całkowicie mrzonka o tzw. sprawiedliwości społecznej, od chwili wprowadzenia tej zasady istnieje tylko sprawiedliwość.

Państwo nie ma też prawa ingerować w to, co ktoś robi ze swoją własnością i na swojej własności.

Wyrażam zgodę do zaprezentowania i wykorzystania mojego apelu w komisji sejmowej ds. rolnictwa i zwierząt, jak też innych, gdzie może być pomocny w opracowaniu lepszego prawa, a także w mediach.

Niebawem przedstawię szczegółowe propozycje poprawek do tej ustawy.

Z poważaniem,
Hodowca Izabella Redlarska
Rzecznik Praw Hodowcy
Rancho Romantica Rebelle
Czukty 1
19-420 Kowale Oleckie, Woj.Warmińsko-Mazurskie, tel. 511945226

poniedziałek, 18 maja 2020

Ulubione ofiary fundacji to staruszki


Ulubionymi ofiarami fundacji są samotne osoby, często schorowane, leciwe staruszki.




Apel do Ministra Rolnictwa o zmianę ustawy o ochronie zwierząt

Minister Rolnictwa
Jan Ardanowski


Apel do Ministra Rolnictwa 
o zmianę ustawy o ochronie zwierząt

Zdruzgotana krzywdą wyrządzoną mnie i moim zwierzętom, których większość ingerencję bandytów ze zorganizowanej grupy przestępczej przypłaciła życiem, wnoszę o przyjęcie i pozytywne rozpatrzenie tego apelu. Jeżeli jest Pan CZŁOWIEKIEM, chrześcijaninem, to nie zadowoli się Pan półśrodkami, które niczego lub niewiele zmieniają w sytuacji prześladowych hodowców, rolników czy też innych właścicieli zwierząt. 

Prawo musi chronić żywicieli narodu. Rolnicy mają misję do wykarmienia całego narodu polskiego tak, aby głodny nie był. Nie można pozwalać aby trolle i szkodnicy oraz kryminalisci w postaci fundacji pseudo prozwierzęcych niszczyły polskie hodowle.

Komuniści w Rosji wymordowali 10 milionów chłopów i spowodowali wielką klęskę głodu. Fundacje to takie współczesne odpowiedniki tych komunistycznych bandytów, którzy kiedyś napadali na gospodarstwa, okradadali je i mordowali chłopów.

Fundacje stosują narastający terror wobec rolników. Dążą do coraz większych uprawnień i przywilejów. Stawiają się w roli panów i zarządców cudzym mieniem, przy czym nie ponoszą żadnych kosztów zakupu zwierząt i ich hodowli.

Fundacje przyjeżdżają po cudze dobro w które rolnik bądź inny hodowca włożył serce, pracę, czas i pieniądze i po prostu kradną to dobro.

Ten przestępczy proceder  musi być ukrócony. Nie można pozwolić na to, żeby ci oszuści i złodzieje oraz bandyci rządzili na wsi polskiej i rujnowali ludziom życie i ich hodowle.

Ja 18 lat hoduję zwierzęta. Wyhodowałam sama, osobiście piękne stada owiec, kóz i koni oraz drobiu i robiłam to umiejętnie tak, że wszystkie gatunki pięknie ze sobą współistniały na moim Rancho. 

Na gospodarstwie panowała sielanka, dopóki nie wtargnęła tutaj bandycka fundacja przy wsparciu polityka PSL, wójta gminy Kowale Oleckie, Krzysztofa Locmana, który nie chciał płacić odszkodowania za  owce zagryzione przez wałęsające się psy.

Fundacja Molosy Adopcje zniszczyła zdrowo funkcjonujące hodowle owiec, kóz oraz koni.


Zrabowane zwierzęta mimo braku wyroku sądu czy ważnej decyzji administracyjnej nadal są przetrzymywane przez fundację już drugi rok.

Ukradzione przez fundację Molosy Adopcje zwierzęta zostały brutalnie wywiezione w sposób niehumanitarny, otrute i zagłodzone na śmierć, a sprawiedliwości w organach ścigania nie ma i nie będzie, bo tam wiadomo kto siedzi: stara żydokomuna, która nie dopuści do tego, żeby sprawiedliwości stało się zadość, więc rozwiązania muszą być na poziomie legislacyjnym takie, żeby nie było możliwości, aby fundacja zabierała ludziom zwierzęta z podwórek oraz by nie miała możliwości mataczenia.

Raz zabrane zwierzęta podlegają manipulacjom przez fundację, która ma w tym finansowy i materialny interes aby zwierząt nie oddać. Zwierzęta zrabowane przez fundacje podlegają zatem rozmaitymi manipulacjom takim jak: trucie, zarażanie, kaleczenie, celowe głodzenie - po to, żeby spreparować fałszywy materiał dowodowy przeciwko okradzionemu hodowcy.

Często też fundacja ma dodatkowy interes kryminalny, aby nie oddać zwierząt, bo zabrane zwierzęta są przez fundację zaniedbywane, a nawet fundacje znęcają się nad zwierzętami i w przypadku zwrotu tych zwierząt właściciel mógłby zgłosić to na policji lub w prokuraturze widząc co fundacja zrobiła z jego zwierzętami.

Fundacje prozwierzęce to siewcy nienawiści, którzy pod pozorem ratowania zwierząt niszczą ludzi i ich hodowle.

Rolnik oraz hodowca oraz jego hodowla powinny być ustawowo chronione odgórnie i nikt, żadna fundacja ani inspektorat weterynarii, ani wójt, ani policja nie może mieć prawa wdzierać się na prywatną posesję po to, żeby kraść cudze zwierzęta, ponieważ na polskiej wsi w Polsce powiatowej nadal rządzi żydokomuna, która kręci lewe interesy przy pomocy niedoskonałego prawa, które umiejętnie nagina i wykorzystuje dla własnych egoistycznych, złodziejskich celów.

Doskonałym przykładem tego jak działa mafia na wsi polskiej jest przykład napadu na moje gospodarstwo, także przykład przejęcia stada prawie 200 krów własności rolników braci Skorupa pod Gorzowem Wielkopolskim.

Zarówno w moim przypadku jak i w przypadku kradzieży stada bydła własności braci Skorupa powinny zaangażować się w to specjalne organy państwa, ponieważ prokuratury lokalne nie wypełniają swoich ustawowych zadań w zakresie skutecznego ścigania przestępstw kryminalnych popełnianych na szkodę rolników.

Warto utworzyć niezależny od obecnego wymiaru niesprawiedliwości sąd branżowy rolniczy, który będzie rozpatrywał sprawy polskich rolników w sposób uczciwy i niezależny od lokalnych układów.


Problem zasadniczy, który generuje ustawa o ochronie zwierząt, to zamach na wolności i prawa człowieka. Podstawowym prawem człowieka jest prawo własności. Ta ustawa o ochronie zwierząt robi zamach na prawo własności rolników i hodowców, a także innych właścicieli.

Możliwość ingerowania przemocowego w cudzą własność powinna być wykluczona.

Jeżeli rząd, sejm - generalnie władze i ich organy - dopuszczają ingerencję w prawo własności obywateli, to stawiają się w pozycji właściciela cudzej własności, przy czym nie ponoszą ani kosztów, ani ryzyka hodowli zwierząt, a tylko przyjeżdżają po gotowe zwierzęta, żeby je przejąć i spożytkować dla własnych celów, a w skrócie taka działalność to jest po prostu kradzież. Władze nie mogą okradać obywateli, bo nie po to zostały przez naród powołane, a wręcz przeciwnie - do ochrony obywateli i ich podstawowych praw człowieka, a prawo własności to jest podstawowe prawo.

Ktoś może argumentować, że dobro zwierząt wymaga ingerencji w cudzą własność, w cudze gospodarstwo - ale taka ingerencja często jest bezzasadna, a co gorsza generuje krzywdę ludzką, ludzkie dobro jest naruszone, a państwo i jego organy zostały powołane przez naród, aby go chronić, a nie napadać i okradać. Rząd ma płacone za ochronę obywateli i tylko tym powinien się zajmować. Zwierzęta rządowi nie płacą za ochronę, lecz ludzie.

Ingerowanie w indywidualne dobro obywatela to nadużycie, zwłaszcza w sytuacji, gdzie dochodzi do krzywdy ludzkiej, bo osoby interweniujące nagminnie naginają prawo i procedury oraz po prostu kłamią i mataczą, żeby przejąć cudzą własność.

Ryzyko nadużywania ustawy o ochronie zwierząt jest ogromne, dlatego należy zlikwidować możliwość wywożenia zwierząt wbrew woli właścicieli.

Przede wszystkim jednak, prawo własności właścicieli zwierząt jest naruszone i to jest dobry powód żeby tą ustawę albo całkowicie zlikwidować albo mocno przerobić.

W kraju prawdziwie wolnym, gdzie obywatele są prawdziwie wolni, taka ustawa nie miałaby racji bytu, bo to jest zamach na podstawowe wolności obywatelskie.

To nic, że jest napisana tak przekonywująco, że niby ma chronić zwierzęta, ale w tej ustawie zawarty jest ogromny zamach na podstawowe prawa człowieka w Polsce. 

Ustawa o ochronie zwierząt jest w ten sposób napisana, że umożliwia manipulacje fundacji pro zwierzęcych materiałem dowodowym i wystawianie fałszywych opinii weterynaryjnych na podstawie których są przejmowanie cudze zwierzęta.

Dzieje się tak, gdyż fundacje przemocą wywożą zwierzęta bez ich badania weterynaryjnego i opisania przez lekarza weterynarii na gospodarstwie w obecności właściciela i bez sporządzenia protokołu odbioru z udziałem właściciela.

Fundacje żywotnie zainteresowane przejęciem cudzej własności, pośpiesznie i siłą, wbrew woli właściciela, wywożą zwierzęta często na drugi koniec Polski, gdzie je ukrywają w złych warunkach bytowania, gdzie zwierzęta są poddawane manipulacjom mającym na celu sfabrykowanie fałszywych dowodów przeciwko właścicielowi. Fundacje wrabiają niewinnych ludzi w przykry i ciężki paragraf pt. "Znęcanie się nad zwierzętami".

Fundacja pro zwierzęca jest to podmiot, który czerpie niewyobrażalne korzyści z tytułu odbioru cudzych zwierząt. Zarabia na okradzionym hodowcy oraz na zbiórkach pieniędzy robionych pod ukradzione zwierzęta z danego gospodarstwa. Epatuje internautów poprzez internet i media, wstrząsającymi, kłamliwymi opisami rzekomej tragedii zwierząt i rzekomego sadyzmu i znieczulicy domniemanego sadysty-właściciela.

Fundacje nagminnie pomawiają gospodarzy i hodowców o celowe głodzenie zwierząt, co stoi w sprzeczności z logiką i celem hodowli, jakim jest uzyskanie dorodnych sztuk zwierzyny i korzystna ich sprzedaż lub czerpanie korzyści z runa, mleka, jaj, pracy polowej i zaprzęgowej.

Typowa fundacja nie pomaga na miejscu, nawet nie próbuje. Nie przywozi paszy, nie opłaca weterynarza, nie karmi zwierząt. Postawa fundacji jest skrajnie roszczeniowa - żąda wydania cudzego mienia, bo takie ma uprawnienia. Nie liczy się ani z dobrem właścicieli, ani z dobrem ich zwierząt. Zwierzęta są odbierane bezpodstawnie i jest to nagminne.
Fundacje działają z zaskoczenia i z zastraszenia, udają służby państwowe i ekspertów weterynarii. Wmawiają napadniętym właścicielom niestworzone rzeczy, aby tylko wyrwać cudze zwierzę i dobrze zarobić na pozorowanej pomocy.

Jedyne czym się zajmuje fundacja, to jest zastraszanie i terroryzowanie hodowcy i kradzież jego mienia. Nie ma w działalności fundacji ani grama człowieczeństwa czy cienia życzliwości i chęci pomocy.

Fundacja to jest strona sporu, która jest całkowicie zainteresowana tym, aby zmanipulować materiał dowodowy, którym są zwierzęta, w ten sposób, aby go nie zwrócić prawowitemu właścicielowi.

Fundacja dysponuje zrabowanym materiałem dowodowym i manipuluje nim miesiącami i latami. Ustawa nie może na to pozwalać, w sytuacji, gdzie na podstawie sfałszowanych dowodów ludzie idą do więzienia i mają konfiskowane nieruchomości.

Należy wprowadzić poprawkę do obecnej ustawy o ochronie zwierząt aby żadna fundacja ani żaden inny podmiot nie miał prawa odbioru zwierząt właścicielskich, co najmniej bez wyroku sądu, a najlepiej wcale.

Zakaz odbioru zwierząt właścicielskich ukróciłby tę całą patologię, która w tej chwili się gwałtownie rozwija w Polsce.

Obecnie branża prozwierzęca to jest bandycka branża handlu kradzionymi zwierzętami.

Fundacje prozwierzęce zamieniły się w agresywne bandy, które napadają na bezbronnych, niewinnych właścicieli zwierząt, po to, żeby się obłowić ich kosztem.

Moje zwierzęta ukradziono bez wyroku sądu, następnie zostały poddane manipulacjom przez rabusiów, którzy je uprowadzili, następnie truli i głodzili w wyniku czego padła ogromna ilość zrabowanych zwierząt.

Moje ukradzione zwierzęta celowo głodzili, truli i zarażali. Prokuratura olecka nie reaguje na moje zawiadomienia. Generalnie kładzie lachę.

Ludzie, którzy ukradli moje zwierzęta znęcają się nad nimi od dwóch lat.

Nie ma żadnego organu, do którego można zgłosić ten proceder, by go przerwał, aby się nim zajął skutecznie, dlatego ustawa nie może dopuszczać do tego, aby były wywożone zwierzęta właścicielskie wbrew woli właściciela.

Ta ustawa w obecnej formie stwarza ogromne możliwości mataczenia w sprawach odbioru zwierząt przez fundację, a także przez weterynarię, wójta, policję.

Każdy z tych organów to nie są święte krowy - pracują tam ludzie, którzy mają dużo za uszami. W dodatku często są to ludzie lewicy, czyli pozbawieni sumienia i zasad moralnych. Dla swoich celów nie cofną się przed żadną podłością i przestępstwem, byle dopiąć swego.

Fundacja Molosy Adopcje nie tylko, że doprowadziła do śmierci ogromnej ilości moich zwierząt, ale dopilnowała, aby moje gospodarstwo nie mogło normalnie funkcjonować.

Dopuściła się niesamowitego hejtu i zmasowanej mowy nienawiści, zniesławiania gospodyni w całym internecie, co zaskutkowało problemem ze sprzedażą wystawionych w internecie na sprzedaż  źrebiąt, problemami z zakupem paszy, ze sprowadzeniem weterynarzy.

Pomówieniom i oszczercom ze strony fundacji Molosy Adopcje nie ma końca. Nie stać mnie, aby pozwać tę kreaturę Elżbietę Kozłowską z tej fundacji, więc ona wylewa na mnie pomyje i topi mnie w szambie od dwóch lat. Mało tego, napuszcza na mnie media, a zmanipulowani redaktorzy nachodzą mnie i obrażają.

To cud, że ja to wszystko znoszę. Większosc ludzi na moim miejscu by się załamała psychicznie i popełniła samobójstwo.
Ja się dzielnie trzymam. Równowagę psychiczną pomaga mi zachować codzienna praca w ogrodzie.

A ilu właścicieli zwierząt załamało się i zmarło przedwcześnie na udar serca lub wieszając się? Nikt nie prowadzi statystyk, ale ofiary w ludziach są. Ja wiem o co najmniej dwóch.

Żyjemy w dziwnych czasach, w których zło jest gloryfikowane i bezkarne.
Telewizje mainstreamowe gloryfikują i chwalą bandytów z fundacji pro zwierzęcych.

Ale w głębi duszy każdy przyzwoity człowiek, który widział grabież zwierząt z bliska, czuje, że to jest wyjątkowo podłe to co robią uzurpatorzy z fundacji mieniących się pro zwierzęcymi.

Pełne nienawiści i przemocy działanie fundacji Molosy Adopcje doprowadziło do zachwiania równowagi ekonomicznej mojej farmy.

W wyniku terrorystycznej działalności fundacji Molosy Adopcje moje gospodarstwo zostało pozbawione finansowania niezbędnego do prowadzenia bieżącej działalności gospodarczej, co odbiło się negatywnie na mojej hodowli koni. Byłam zmuszona kupić tańsze siano. Potem zabrakło pieniędzy na zakup używanej ciężarówki do transportu paszy. Byłam zdana na łaskę i niełaskę dostawców. Hejt zainicjowany i rozpętany przez fundację Molosy Adopcje utrudniał sprowadzenie paszy. Prezeska  tej fundacji poderwała moją wiarygodność, co zaskutkowało problemami z transportem paszy.

W wyniku terroru i hejtu oraz wymuszeń, w 2019 roku padły dwa moje najpiękniejsze konie, a u wójta rok wcześniej 20 zrabowanych owiec i kóz.

Wszystkie moje wierzęta na mojej farmie były regularnie pojone i karmione, zarówno przed kradzieżą stada owiec i kóz, jak i po - te zwierzęta które zostały.

Przed interwencją moje zwierzęta nie chorowały. Hodowałam wszystkie moje zwierzeta ekologicznie, naturalnie. Byly zdrowe i dorodne. Nie wymagały szczepienia, bo nie miały kontaktu z innymi końmi i nie chorowały.

Po ingerencji fundacji, na skutek jej terroru i wymuszeń, zaszczepiłam wszystkie konie. Miały one w sobie te zarazki ze szczepionek, gdy jeden ze źrebaków zachorował. Ostatecznie konik dostał kolkę i nie udało się go uratować. Ciężarna klacz uległa wypadkowi na polu. Też miała te zarazki w sobie. Z powodu hejtu nikt nie chciał pomóc moim koniom. Dzwoniłam do sąsiadów i weterynarzy. Wszyscy odmówili pomocy koniom. Uważam, że oba konie były do uratowania, tylko nikt nie chciał im pomóc.

Fundacja przyjechała tydzień później, gdy dwa padnięte konie były sprzątnięte przez firmę utylizacyjną. Fundacja ukradła pozostałe 5 zdrowych koni znacznej wartości - moje kochane koniki, osobiście z wielkim poświęceniem wychodowane przeze mnie. Włamała się do mojego domu i ukradła rasowego psa oraz jego rodowód, dowody do spraw sądowych, 2000 zł, komórkę.

Obecny podczas rabunku policjant rozwalił drzwi do mojego domu i nie zniwelował szkód. Marzłam całą zimę, bo drzwi są teraz nieszczelne.

Zbrodnicze organizacje nie mogą mieć prawa wejść na prywatny teren i tknąć zwierząt właścicielskich, bo te potwory znęcają się nad zwierzętami i ludźmi.

Prawo musi chronić rolników i hodowców odgórnie, ponieważ organy, które ingerują w gospodarstwa rolników i hodowle zwierząt towarzyszących, działają wadliwie, gdyż nie były zlustrowane i są to organy postkomunistyczne nauczone działać w sposób przestępczy, antyobywatelski, co generuje dotkliwą krzywdę ludzką i zwierzęcą.

Na rolników i hodowców złodzieje systemowi nakładają haracze w wysokości 100.000 zł i konfiskatę zwierząt niekiedy znacznej wartości rzędu kilkuset tysięcy złotych, na podstawie skrajnie patologicznej ustawy o ochronie zwierząt, która daje fundacjom i organom szerokie pole do manipulacji materiałem dowodowym, fałszowania dokumentacji weterynaryjnej, wystawiania fałszywych opinii i mataczenia w procedurach oraz w zeznaniach celem zadłużenia właściciela i przejęcia jego zwierząt oraz nieruchomości, a samego poszkodowanego uwięzienia na 5 lat, aby nie mógł walczyć o swoje zrabowane dobra i by go wykończyć psychicznie.

Apeluję o wprowadzenie poprawek do Ustawy o Ochronie Zwierząt uniemożliwiających wchodzenie na prywatny teren bez zgody właściciela i zabierania zwierząt bez zgody właściciela.

Apeluję o zastosowanie zasad sprawiedliwych, praworządnych:

Nienaruszalne prawo własności – czyli tylko właściciel ma prawo decydować o swojej własności, nikt inny. Jest to całkowicie anty-złodziejska zasada – a więc - nie można kraść. 

Państwo nie ma też prawa do redystrybucji czyimś mieniem kosztem jednej jednostki lub grupy na korzyść innej jednostki lub grupy. 


Po wprowadzeniu zasady „Nienaruszalnego prawa własności” znika całkowicie mrzonka o tzw. sprawiedliwości społecznej, od chwili wprowadzenia tej zasady istnieje tylko sprawiedliwość. 


Państwo nie ma też prawa ingerować w to, co ktoś robi ze swoją własnością i na swojej własności. 


Hodowca Izabella Redlarska
Rzecznik Praw Hodowcy





sobota, 28 lipca 2018

Sprostowanie do ustaleń kontroli z dnia 25.06.2018 roku

Wasz znak: WIW-Z-OZ.912.1.26.2018
dotyczący sprawy: WIWWL.1410.2.2018

Sprostowanie do ustaleń kontroli z dnia 25.06.2018 roku

Owiec i kóz nie "odebrano" tylko ukradziono. Brał w ty udział Kornel Laskowski i zakulisowo Dariusz Salamon - inspektorzy PIW Olecko.  Wg przepisów "odbiór" następuje wówczas, gdy zostaje wydana taka decyzja przez upoważnione organy. Innym przypadkiem jest zagrożenie życia zwierząt.

W przypadku mojej farmy nie została wydana żadna decyzja, ani nie było zagrożenia życia zwierząt.

Fundacja Molosy Adopcje bezprawnie wtargnęła na mój prywatny teren i mnie okradła. Nie wręczono mi żadnej decyzji, ani protokołu odbioru. Zabór był nielegalny i wójt nie ma prawa przetrzymywać moich zwierząt. 

Hoduję zwierzęta w systemie otwartym. W tym systemie zwierzęta swobodnie przemieszczają się po całej farmie. Nie są zamykane w budynkach gospodarczych. Budynki służą im jako wiaty. Zrujnowany budynek nie jest używany przez zwierzęta od dwóch lat. Jest w nim skład drewna, zimą był magazyn siana i słomy. Budynek jest zamknięty. Zwierzęta tam nie wchodzą. W dwóch pierwszych częściach znajduje się stara ściółka i resztki pozostałe ze składowania siana i słomy. 

Ściółka w tym budynku nie jest mokrym gnojem, tylko suchą warstwą, zabrudzoną w nieznacznym stopniu. Zwłaszcza w środkowej części ściółka ma nieznaczne, stare zabrudzenia obornikiem. 

Ściółka ze stajni białej nie będzie usuwana, albowiem jej warstwa jest doskonała do uprawy pieczarek. Pozostanie tam do jej kompletnego zużycia przez pieczarki. 

Budynek jest dostatecznie zabezpieczony przed dostaniem się zwierząt do środka. Jest to solidne zabezpieczenie. Ani razu zwierzęta moje tych zabezpieczeń nie sforsowały.

Nadzór budowlany nie wydał zakazu użytkowania tego budynku.

Przed wejściem do ostatniego boxu wysypało się trochę słomy i siana podczas zimowego przenoszenia paszy do drugiej stajni. 

Nie ma żadnych odchodów na podwórku, gdyż codziennie zbieram je i wynoszę do ogrodu.  

Stajnia zwana Hiacyntówką jest wykorzystywana jako wiata. Jako wiata, wystarczy, by miała dach i jedną ścianę, a nawet sam dach, gdyż wiata to także sam dach na słupach.

Moja wiata jest wiatą luksusową: jest to solidny budynek składający się z czterech masywnych ścian i dachu. Ponadto, znajduje się w nim strych i strop drewniany.

Są tutaj trzy wejścia oraz łącznie jedenaście okien, w tym osiem na parterze. Większość okien jest przeszklona solidnymi, nietłukącymi się luksferami. W sumie 7 okien jest przeszklone, w tym cztery grubymi luksferami. 

W planach jest wstawienie okien i drzwi. Plany te zostały zakłócone przez inspektora PIW Olecko Salamona i Laskowskiego, którzy okradli mnie ze zwierząt i wymusili na lokalnych weterynarzach odmowę świadczenia usług dla ocalałych z kradzieży pozostałych moich zwierząt. 

W związku z tą sytuacją, muszę sprowadzać weterynarzy z innych województw, a to kosztuje. Słono kosztuje. De facto, mój skromny budżet remontowy został pochłonięty przez usługi weterynaryjne, dojazdy weterynarzy. Dawniej po prostu kupowałam groverminę w Vetolu w Olecku i sama odrobaczałam konie oraz Biomectinem owce i kozy. Niestety, pod wpływem Salamona, Vetol odmawia sprzedaży odrobaczenia i innych leków.  

Pan Słowik z Kowali Oleckich też nie chce się narażać inspektorowi Salamonowi. Powiedział, że przez najbliższe trzy miesiące nie będzie mi świadczył żadnych usług weterynaryjnych, aż się sytuacja z "odbiorem zwierząt" wyklaruje. 

Działalność inspektora Salamona wywołała ostracyzm weterynaryjny. Moje zwierzęta mają utrudniony dostęp do usług weterynaryjnych. Ponoszę z tego tytułu zawyżone koszty, co odbija się na możliwościach remontowych budynków. Nie mam za co kupić desek na drzwi do stajni, ani za co wynająć ekipę budowlaną do naprawy uszkodzonych ścian i dachów.

Ostatnio w połowie marca 2018 roku kupiłam antybiotyki i środek przeciw biegunce dla mojego źrebaka Dara, oraz szczepionki dla psów. Kupiłam w Vetolu u pana Chlebusa.

Po grabieży moich zwierząt w nocy 3 maja 2018 roku, Vetol, pan Chlebus - odmówił usług weterynaryjnych i sprzedaży czegokolwiek dla moich zwierząt. Pozbawił moje zwierzęta profilaktyki i niezbędnego leczenia. 

Odmówił mi także oględzin moich zwierząt na mojej farmie, tych, których złodzieje nie zdołali ukraść.

Nieprawdą jest, że inspektor Powiatowej Weterynarii w Olecku nie ma żadnego wpływu na lokalnych weterynarzy wolnej praktyki.
Wszak pan Salamon wydaje zgody i pozwolenia na obsługę ubojni i zakładów mięsnych, więc lokalni weterynarze są uzależnieni od jego "widzi mi się", nadto, może nagle stać się upierdliwy i wytykać im nieprawidłowości w prowadzeniu praktyki, np. brak wystawiania faktur czy sprzedaż szczepionek lub antybiotyków bez osobistego ich podania. 

Weterynarz Chlebus powinien był osobiście podać antybiotyk mojemu ogierkowi. Jednak zna mnie na tyle, że wiedział, iż sobie sama z tym poradzę, wie, że jestem w stanie sama zrobić zastrzyk zwierzęciu w razie konieczności. Faktycznie, poradziłam sobie. Konik został zastrzykowany. Mimo to, jest to naruszenie przepisów obecnie obowiązujących (głupich, utrudniających leczenie zwierząt) co taki Salamon mógłby wykorzystać przeciwko panu Chlebusowi. 

Użytki zielone są bardzo dobrej jakości. Są to łąki naturalne. Są tu trawy, rośliny motylkowe oraz niezbędne dla zdrowia zioła.

Część łąk jest okresowo zalewanych, dlatego w okresie suszy moje gospodarstwo stanowiło chlubną zieloną oazę na tle desperacko suchych, wypalonych i jałowych pastwisk moich sąsiadów i okolicznych mieszkańców. Była to jedyna zielona plama na tle żółtych i beżowych okolicznych pustyń zwanych pastwiskami. 
Warto to podkreślić. 

Baza paszowa na mojej posesji  jest zadawalająca o czym świadczy świetna kondycja moich koni oraz owiec i kozy tu pasących się.

Natomiast na farmie, gdzie przetrzymywane są nielegalnie moje zwierzęta - doprowadzono do zgonu z głodu 7 sztuk moich owiec. 

WIW Olsztyn jako instytucja państwowa ma obowiązek przestrzegać prawa i pilnować, by inni je przestrzegali, a w tym jego podwładni tacy jak inspektor Salamon i inspektor Laskowski. 

Tymczasem widzimy tutaj niepokojącą bierność i wręcz współudział w kradzieży, gdyż panie inspektorki nie dopuściły mnie do oględzin moich zwierząt przetrzymywanych na cudzej farmie, a przede wszystkim wiedząc o tym, że zwierzęta na tamtej farmie pochodzą z kradzieży, czyli z przestępstwa ściganego z urzędu na podstawie kodeksu karnego, nie powiadomiły odnośnych organów o kradzieży i miejscu przebywania kradzionego inwentarza - mojego mienia. Taka postawa budzi wątpliwość co do uczciwości intencji funkcjonariuszy tej korporacji weterynaryjnej. 

Pan Ryszard Słowik - weterynarz z Kowali Oleckich, 11.10.2017 roku zaszczepił jedną z 3 zgłoszonych do szczepienia suczek.
Odmówił zaszczepienia szczeniaków, z uwagi na zbyt młody wiek. W zeszłym roku została zaszczepiona przeciwko wściekliźnie tylko dorosła suka.

Obecnie dwie młode suczki wydoroślały i mogą być zaszczepione przeciwko wściekliźnie. W dniu kradzieży moich suk, nie miały jeszcze ukończonego roku życia.

Tego typu szczepienia są dokonywane raz w roku na jesieni. 
Pan Słowik objeżdża wsie i szczepi po kolei na wszystkich gospodarstwach. Prosiłam w zeszłym roku, by pamiętał o mnie w kolejnym. 

Nie mam pewności, czy w związku z nagonką na mnie urządzoną przez inspektora PIW Olecko Salamona, w tym roku pan weterynarz z Kowali Oleckich odwiedzi moją farmę. 

Proszę WIW Olsztyn o wpłynięcie na pana Salamona, by nie utrudniał mi dostępu do świadczeń weterynaryjnych.

Proszę, by WIW Olsztyn wpłynął na pana Słowika, by zaszczepił moją suczkę przeciwko wściekliźnie przy najbliższej okazji. 

Poprzednie szczepienie, które odbyło się w 2016 roku, dotyczyło dwóch starszych suk, z których jedna została później zabita przez odjeżdżającego kuriera.  

Trzy suczki, które znajdowały się na moim gospodarstwie w dniu grabieży, to jedna dorosła i dwie młode. Były w  bardzo dobrej kondycji - wszystkie trzy. Nie mam pojęcia pod jakim pretekstem one zostały wywiezione. Suczki wyciągnięte z domu, z kanapy.

Wcześniejsza dokumentacja szczepienia, odrobaczania, oczywiście istnieje, była okazywana podczas dawniejszych kontroli co zostało odnotowane w protokołach PIW Olecko.

Jednakowoż należy wskazać, iż nie wszystkie odrobaczenia, szczepienia były dokumentowane z uwagi na brak przygotowania druków i brak chęci wystawiania kart leczenia i rachunków głównie przez Vetol, z którego usług głównie korzystałam do niedawna - do czasu grabieży moich zwierząt zorganizowanych przez PIW Olecko i wójta Kowali Oleckich, oraz fundacji Molosy Adopcje. 

Od czasu grabieży mojego mienia przez wójta Locmana, inspektora Salamona i fundację Molosy Adopcje, Vetol nie świadczy usług weterynaryjnych dla mojego gospodarstwa, lecz świadczy je dla Salamona i wójta Locmana na ich żądanie. Osoby z Vetolu dokonują czynności przy moich owcach, tych ukradzionych, przetrzymywanych na cudzej farmie. Taka sobie mała zdrada klienta. 

Można też się spodziewać, iż oferta finansowa zaproponowana przez Salamona i Locmana o niebo przebija to, co ja zazwyczaj płaciłam za obsługę moich zwierząt na mojej farmie.

Trudno w tej sytuacji się dziwić, że wpływ Salamona na Vetol zaistniał i zaskutkował odmową odrobaczenia moich koni w maju 2018 roku. Być może dostali ofertę nie do odrzucenia: zarobicie grubo, pod warunkiem, że nie będziecie obsługiwać jej zwierząt na jej farmie i nie sporządzicie świadectwa zdrowia jej zwierząt na jej farmie, tych nie wywiezionych.

Dzięki Bogu, inni weterynarze takie świadectwa sporządzili na moją prośbę, choć szkoda, że dopiero po dłuższym czasie w czerwcu udało mi się takowych sprowadzić z innego województwa. Jednakże koń gdyby był zagłodzony w maju, nie byłby gruby w czerwcu. Konie szybko chudną, a długo czasu im trzeba aby nabrały masy. 

Był też inny pan weterynarz 10 maja 2018, odrobaczył konie, choć świadectwa zdrowia nie chciał wystawić, ani rachunku czy karty leczenia koni. 

Co więcej, prawdopodobnie ta moja dbałość o dokumentację weterynaryjną nie spodobała się weterynarzom z Vetolu, albowiem z coraz większymi oporami przyjeżdżali na moją farmę do moich zwierząt, wtem przestali zupełnie i tylko pan Piotr Chlebus czasem przyjechał lub sprzedał lek zwierzęciu. 

Pozostali weterynarze Vetolu też sprzedawali leki w sklepie, ale na usługi nie jeździli już wcale, bez względu jak pilne i ważne to było.

Dlatego trzeba pochwalić pana Piotra Chlebusa, jako jedynego weterynarza Vetolu, który był skłonny w razie pilnej potrzeby pomagać moim zwierzętom. Niestety, po grabieży w nocy 3 maja 2018 roku, to się nagle zmieniło. Jestem pewna, że za odizolowaniem moich zwierząt od profilaktyki i leczenia stoi pan inspektor Dariusz Salamon. 

Księgę rejestracji owiec i kóz znalazłam teraz. Po uzupełnieniu przedłożę. 

Proszę o nadesłanie dokumentacji fotograficznej owiec i kóz przetrzymywanych przez wójta. To są moje zwierzęta. Mam prawo wiedzieć, co się z nimi dzieje, w jakiej kondycji są.  

Kto robił zdjęcia moim owcom i kozom? Kiedy były robione? 
Którego dnia? Jakim aparatem?
Skąd wiadomo, że zdjęcia z 18 maja 2018 roku przedstawiają moje owce i kozy?

Czym były karmione owce i kozy na farmie wskazanej przez wójta Locmana do 18 maja 2018 roku?
Czym są karmione obecnie?
Jakie dawki paszy dostawały?
Jakie dostają dawki paszy obecnie?
W jaki sposób były karmione i przez kogo do dnia 18 maja 2018 roku?
Czy osoba, która je karmiła, (o ile je karmiła w ogóle) ma przeszkolenie do opieki nad owcami?

Skąd pewność, że padłe na cudzej farmie owce, są to moje owce, a nie dowiezione do mojego stada z innej farmy, by upozorować zagłodzenie stada?

W jaki sposób były pojone moje zwierzęta do 18 maja 2018 roku?
Czy woda używana do pojenia moich zwierząt na obcej farmie posiada atest?

Kto badał moje owce i kozy?
Jakie uprawnienia weterynaryjne posiada ta osoba?

Oświadczam, że nie ponoszę żadnej odpowiedzialności za stan zdrowia moich owiec wywiezionych z mojej farmy nocą 3 maja 2018 roku, gdyż od tej daty nie mam żadnego wpływu na sposób ich transportu, karmienia, pojenia, kolczykowania, strzyżenia, odrobaczania i innych czynności przy nich dokonywanych bez mojego udziału, bez mojej zgody i bez mojej wiedzy. Za zgony mające miejsce poza moją farmą odpowiadają wyłącznie osoby, które przejęły nielegalnie moje zwierzęta.

Zarówno inspektor Salamon, jak i Elżbieta Kozłowska z fundacji Molosy Adopcje, pokazali, że lubią mataczyć. Inspektor w sprawie protokołu z mojej farmy (dotyczącego mojego gospodarstwa) mataczył i kłamał aż grubo, a Kozłowska pokazała na filmie dotyczącym interwencji Jandy na gospodarstwie na południu Polski, jak potrafi skrajnie stronniczo interpretować fakty zależnie od oczekiwanych korzyści. 

Fundacje pro zwierzęce zarabiają ciężkie tysiące na interwencjach, często, gęsto naciągając fakty i generując sztuczne, zbędne koszty, którymi obciążają gminy jak i okradzionych hodowców, rolników.

Pan Locman to sknera - nie lubi płacić, dlatego wezwał PIW Olecko, gdy dowiedział się, że domagam się odszkodowania za zagryzione owce. 

Celem PIW Olecko miało być podważenie oczywistości zagryzienia owiec przez wałęsające się bezpańsko po gminie Kowale Oleckie psy. Chodziło o to, by Urząd Gminy Kowale Oleckie nie musiał nic płacić. 

Nadto, drugim celem wezwania PIWu Olecko, miało by nałożenie na mnie gigantycznej kary za utylizację zagryzionych owiec, tak, by zadłużyć moje gospodarstwo i przybliżyć widmo licytacji gospodarstwa. Tego typu działań mających na celu pozbawienia mnie mojego gospodarstwa PIW Olecko podjął więcej. Koszty generowane podczas uprowadzenia moich zwierząt, gdzie się manipuluje dowolnie materiałem dowodowym, prowadzą dramatycznie do utraty mojego gospodarstwa. Widmo licytacji coraz bliżej. Tym zajmuje się PIW Olecko, wójt Locman oraz fundacja Molosy Adopcje - rujnowaniem mnie. 

Rujnują moje gospodarstwo i rujnują moje zdrowie, które ucierpiało z powodu permanentnego stresu spowodowanego działaniami tej zorganizowanej grupy przestępczej. 

Widmo licytacji przybliża się dużymi krokami dzięki wrogiej działalności PIW Olecko, który wziął udział w organizacji, przygotowaniu i kradzieży moich zwierząt.

Wrogą działalność PIW Olecko niestety wspiera WIW Olsztyn w ten sposób, iż na podstawie niepoważnych, zmanipulowanych zdjęć wykonanych poza moją farmą, na cudzej farmie, po wywiezieniu owiec, bez mojej obecności lub obecności mojego prawnika i weterynarza wyrokuje o tym, że moje owce były zagłodzone na mojej farmie w dniu ich wywiezienia. Foty z tego co napisało WIW Olsztyn były zrobione na tej drugiej farmie 18 maja 2018 roku, czyli 15 dni po wywiezieniu moich owiec i kóz. Jeśli prawdą  jest, że owce wyszły chudo i były odwodnione, to by oznaczało, że były tam głodzone przez dwa tygodnie by odpowiednio wyglądały do upozowanych zdjęć, mających dowodzić, że w dniu wywiezienia były zagłodzone. 

Moje owce i kozy nie były zagłodzone w dniu wywiezienia, nie były odwodnione i nie ma takiej możliwości, by były z uwagi na sposób mojego chowu - chów otwarty, naturalny. 

Zwierzęta nie są zamykane w budynkach i głodzone, lecz swobodnie przemieszczają się pomiędzy budynkiem inwentarskim (pełniącym funkcję wiaty), podwórkiem, pastwiskiem, zagrodą z belami siana i sianokiszonki, a wodopojem. 

Nie ma też możliwości, aby część stada była zagłodzona, a druga nie, ponieważ:

1. Zaopatrywałam je w dostateczną ilość paszy na zimę (ponad 60 bel siana i sianokiszonki dobrej jakości, tony zboża, liczne lizawki solne).
2. Mają swobodny dostęp do bogatych pastwisk w okresie wiosny, lata i jesieni.
3. Mają swobodny dostęp do niezamarzającego wodopoju przez cały rok. 
4. Mają swobodny dostęp do bel siana i sianokiszonki w okresie zimowym. 
5. Stada moje chodzą i jedzą razem to znaczy: konie, owce, kozy. 

6. Kozy i owce są niewymagające, niewiele jedzą. Koń jest wymagającym stworzeniem, pochłania ogromne ilości paszy. Gdyby owce i kozy były zagłodzone, w stanie agonalnym, to konie by wszystkie dużo wcześniej padły z głodu, tymczasem moje konie to świetnie odżywione rumaki, o lśniącej sierści i zdrowej skórze. 
7. Koń to zwierzę delikatne, wrażliwe i wymagające ogromnej ilości dobrzej jakościowo paszy. Gdyby klacze były niedożywione, urodziłyby martwe źrebięta, lub źrebięta padłyby zaraz po urodzeniu z braku mleka u matki. Tymczasem są, jedzą, rosną i robią się coraz piękniejsze. Na pohybel Kozłowskiej.
8. Owce i koza, oraz suczka - zwierzęta, które pozostały na mojej farmie - są dobrze odżywione, dobrze wyglądają, mają zdrowe skóry, na nic nie chorują, owce pokrywają się nowym runem. 
Ten obraz zaprzecza rzekomemu zagłodzeniu. 

Wszystkie moje zwierzęta żyjące na mojej farmie były w dniu grabieży w dobrej kondycji. Jedna owca tylko miała nogę pogryzioną przez psa Wąsewicza, co zgłaszałam na policji. 

Policjanci nie chcieli ukarać właściciela psa. Nawet chyba do niego nie zajechali, tylko telefonowali. Właściciel jest bratem policjanta i to wszystko tłumaczy. Rok temu pobił mnie i też nie poniósł żadnej kary. Tutaj rządzą klany policyjne i policjanci oraz członkowie ich rodzin, ich krewni oraz koledzy są bezkarni. 


Mam liczne dowody dobrej kondycji i zdrowia moich zwierząt. Zarówno tysiące zdjęć, jak i relacje świadków, w tym weterynarzy, którzy na moim gospodarstwie osobiście byli i mieli przyjemność podziwiać moje zwierzęta. 

Są też wystawione świadectwa zdrowia. Każdy koń ma osobne świadectwo zdrowia i WIW Olsztyn nie zamierza z nimi dyskutować, gdyż panie inspektorki miały możliwość na własne oczy przekonać się, że koniki są w dobrej kondycji. 

To, co jest odstawiane na tamtej farmie to jest oszustwo, dlatego tak twardo wójt i PIW Olecko odmawia mi oględzin moich zwierząt. Pewnie coś tam jest mocno nie tak, skoro boją się pokazać mi moje owce i kozy. Zapewne warunki utrzymania zwierząt na tamtej farmie są dalekie od ideału.

O ile panie inspektorki mimo widocznego uprzedzenia i spóźnionej wizytacji (wniosek napisałam 4 czerwca 2018, a przyjechały dopiero po 21 dniach, mimo wiedzy o padnięciach na tamtej farmie) starały się być obiektywne, o tyle Salamon i Laskowski nagminnie ściemniają, mataczą, kłamią i knują.

Nawet podczas wizytacji w dniu 25 czerwca 2018, Laskowski robił zdjęcia mające mi zaszkodzić. Fotografował koryto rzeki, w tamtym czasie miejscowo wyschnięte, a ledwo kilka dni po tym fotografowaniu, UG Kowale Oleckie inwigilował pana koparkowego, który tę rzekę czyścił, pogłębiał i poszerzał czy on lub ja mieliśmy pozwolenie. 

Otóż pielęgnacja cieku wodnego to obowiązek gospodarza, do którego pól ów ciek przylega. Zarośnięta rzeka powodowała zalewanie moich łąk i łąk mojego sąsiada, więc była konieczność udrożnienia jej, co też uczyniłam zimą, by wiosną zalewu nie było. 
Operacja udrożniania rzeki okazała się sukcesem. W tym roku powodzi z rzeki nie było. 

Ta lokalna klika, do której ewidentnie należy Salamon i Laskowski, doszukuje się wszelkich możliwych haczyków, aby mi dopiec, zaszkodzić, narazić na koszta i straty, pogorszyć i tak niełatwą sytuację materialno-finansową. 

To dywersanci, sabotażyści i stalkerzy, sabotujący moje hodowle i moje gospodarstwo. Okradli mnie, biorą udział w  intrydze wójta Locmana i GOPSu - Salamon na zlecenie GOPSu podległego wójtowi wykonał dodatkowe, uciążliwe kontrole w wyniku których poniosłam straty finansowe i musiałam tracić czas w sądzie w Olecku. 

Kara za rzekome uniemożliwienie kontroli, kara za brak paszportów, kara za brak kolczyków, kara za utylizację - mnóstwo kar mających nękać mnie i pogarszać moją sytuację finansową. 

Pan Salamon wie dokładnie, że mnie zadłuża z premedytacją, albowiem nie mam żadnego dochodu i możliwości ani wyrobienia wszystkim koniom paszportów, ani zapłacenia kar. 

Dodatkowo w ten sposób odciąga mnie od mojego gospodarstwa, gdyż muszę jeździć po kilkanaście razy rocznie na rozprawy sądowe, w sprawach, które on mi zakłada. Jego działania noszą znamiona stalkingu. To podły człowiek, który znajduje chorą satysfakcję w dręczeniu mnie i zatruwaniu mi życia.

Posunął się też do uczestnictwa w intrydze wójta, który zmierza do pozbawienia mnie wolności poprzez umieszczenie wbrew woli w zakładzie psychiatrycznym. Zdrowej, normalnej osoby.

Także ten typek jednocześnie generuje mi długi oraz knuje jak mnie zamknąć, by komornik mógł bez przeszkód przejąć moje gospodarstwo, podczas gdy ja będę uwięziona w zakładzie psychiatrycznym i niezdolna do samoobrony. 

Jakie kompetencje ma GOPS Kowale Oleckie do zlecania kontroli weterynaryjnych na gospodarstwach?