Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dakota de Rebelle. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dakota de Rebelle. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 15 lipca 2019

Okna, lizawka solna i czysta ściółka w stajni

15.05.2018

Rancho de Rebelle
Dakota de Rebelle - klacz karmiąca wówczas Drohiczyna de Rebelle.

Klacz patrzy na mnie i nie wstaje, nie ucieka - ufa mi. Wie, że jej krzywdy nie zrobię.
Widoczne 2 okna z 11 stajennych. Te dwa są oszklone od lat.
We wnęce okiennej lizawka solna.

Ściółka nadal czysta, mimo, że konie częściej chowały się do stajni przed owadami po wzroście temperatury w maju.
Stajnia nie jest taka idealnie czysta jak była 2 maja 2018, ale i tak jest bardzo czysta jak na standardy stajenne. Moi sąsiedzi tak czysto nigdy nie mieli i nie mają. U nich jest syf.

Ja odchody na bieżąco sprzątam. U mnie nie ma mokrego gnoju. Z dwóch powodów: jestem bardzo czystą osobą i sprzątam wokół siebie i u moich ukochanych zwierząt, a drugi powód - mój sposób utrzymania zwierząt jest genialny: zwierzęta nie są trzymane w zamknięciu, większość czasu spędzają na wybiegu, na dworze i większość odchodów zostawiają na polu lub podwórku, dzięki temu w stajni nigdy nie jest naprawdę brudno. To co narobią jest usuwane na bieżąco i niesione z namaszczeniem do ogrodu jako drogocenny nawóz pod moje warzywa. W stajni, na podwórku i w obejściu: czysto, schludnie.

Aczkolwiek zdjęcie powyższe jest z 15.05. 2018 roku, ale stajnia nie odbiega znacząco od stanu z dnia 2 i 3 maja 2018, kiedy zostałam fałszywie posądzona o "2 metry gnoju! Zwierzęta stoją po kolana w gnoju".

Nie było ani gnoju, ani dwóch metrów. Nie było też zwierząt stojących w gnoju. Za to był film nakręcony dokładnie w dniu  2 maja 2018 roku na którym widać czyściutką ściółkę w mojej stajni. W stajni ja zazwyczaj sprzątam codziennie i słomy nie żałuję zwierzętom. 

Brak zakazu użytkowania budynków w tamtym czasie. Budynek po dziś dzień stoi i się nie zawalił ani nie ukruszył.

Ten drugi budynek, którym epatuje internety oszustka Elżbieta Kozłowska prezeska fundacji Molosy Adopcje, to aktualna drewutnia. Jest to uszkodzony budynek w którym trzymam drzewo i czasem paszę, ale nie trzymam tam zwierząt.

 Dawniej, gdy budynek był w lepszym stanie, były tam nocowane zwierzęta. Stąd warstwa starej, suchej ściółki i słomy. Starej ściółki nie usuwałam, bo próbowałam uprawiać w tym budynku pieczarkę na oborniku.

adres internetowy filmu potwierdzającego dobrostan moich zwierząt w dniu 2 maja 2018 roku:
https://youtu.be/U91ldW-ANSQ

Proszę zwrócić uwagę na ściółkę w stajni zwierząt, jaka czyściutka.

Film jest nakręcony dokładnie 2 maja 2018 roku kilka godzin przed kradzieżą mojego stada owiec i kóz. Wcześniej tego dnia było najście prezeski fundacji Molosy Adopcje - Elżbiety Kozłowskiej, która arogancko i chamsko się zachowywała na moim gospodarstwie, panosząc się po moim gospodarstwie w tym po stajni z czystą ściółką, gdzie fałszywie mordę darła, że w stajni jest "dwa metry gnoju i zwierzęta stoją po kolana w gnoju". 

Ta kłamczucha świadomie działa na moją szkodę składając fałszywe zawiadomienia na mnie oraz fałszywe zeznania w sądzie. Pójdzie siedzieć. Postaram się tę oszustkę i złodziejkę wsadzić do pudła za krzywdy wyrządzone mnie i moim zwierzętom. Gdyby nie jej ingerencja w moje gospodarstwo - wszystkie zwierzęta by żyły, a ja bym miała dochód z wełny, mleka i sprzedaży jagniąt. 


Indianka

wtorek, 9 kwietnia 2019

Dakota w dniu 25.01.2019


Dakota 25.01.2019
Karmienie paszą treściwą

poniedziałek, 1 kwietnia 2019

Śmiertelna Lisia Górka



To na tej górce potknęła się i upadła na grzbiet klacz. Górka jest podziurawiona lisimi norami z trzech stron.

Te nory co na górze - zasypałyśmy niedawno. Została jedna boczna od południa - w trawie niewidoczna, w którą wpadła klacz, oraz kilka od strony pola Sawickiego.

Ta nora w którą wpadła klacz była widoczna o 5.oo rano, gdy znalazłam klacz, po kilku godzinach tarzania się klaczy nora została zatkana ziemią i zatarta.

Indianka

niedziela, 31 marca 2019

Miejsce wypadku

Tu leżała wzdłuż tego zbocza, w tym wgłębieniu. Próbowała wstać, ale leżała na grzbiecie zapadnięta w tym rowku. Kopała nogami, próbując się wydostać. Nie miała jak się odbić.
Zbocze ją unieruchomiło. W zboczu był otwór, lisia nora. Wcześniej widoczny, ale pod wpływem tarzania się, został zatkany i zatarty. 

Tu klacz znalazłam leżącą na grzbiecie i wierzgającą nogami w powietrzu. Nie mogła się wydostać przez sporo godzin, co najmniej kilka. To zbocze od dłuższego czasu planuję ściąć i wyrównać ten pasek ziemi. Niestety, wynajęcie spychacza, to ogromny koszt. Nie stać mnie. Myślę, że gdyby klacz przewróciła się na równym terenie, to by wstała i poszła dalej. A tu nie miała jak się ruszyć zaklinowana pomiędzy zboczem, a wgłębieniem.

Ja znalazłam ją o 5 rano w piątek. Dzień wcześniej, w nocy, około 22.00 wypusciłam ją ze stajni by sobie pochodziła. Nie wiem o której się przewróciła na polu. Razem z nią chodziły źrebaki.

Klacz bardzo ciężka, brzuchata, ciężarna. Gdy upadła, musiała się bardzo poobijać. Leżąc w nienaturalnej pozycji zakolkowała.

Klacz ze stajni wyszła w czwartek o 22.00 w nocy.
W piątek rano o 5.00 klacz znalazłam, gdy leżała w tym rowie.
Nie wiadomo, jak długo leżała w tym wgłębieniu, maksymalnie 7 godzin, jeśli się od razu po wyjściu ze stajni przewróciła. Ze stajni do tego miejsca jest kilkaset metrów. Około południa, przed południem klacz się wydobyła z tej wnęki i wstała. Przeszła kilka metrów i zaplątała się w siatkę. Runęła znowu. Potem godzinami czołgała się przez pole Sawickiego, na które zsunęła się. Przeczołgała się 100 metrów wierzgając. Poiłyśmy i karmiłyśmy ją tam.
Wieczorem przyjechał weterynarz. Dał 3 kroplówki i zastrzyk rozkurczowy.
W sobotę przed południem klacz już nie żyła.

Prawo żydokomuny pozwala aby weterynarze odmawiali pomocy zwierzętom w potrzebie co jest skandaliczne i kłóci się z etyką zawodową lekarza weterynarii.
Organizacje prozwierzęce śpią na materacach wypchanych forsą i powinny tę forsę zainwestować w pogotowie dla zwierząt w całej Polsce, żeby były takie dyżurne punkty, gdzie pracują wykwalifikowani weterynarze I ratownicy, którzy przyjeżdżają do zwierzęcia na każde wezwanie w nagłych przypadkach.

Nie podam nazwisk tych weterynarzy, którzy mi teraz odmówili ratowania zwierzęcia, bo wcześniej jednak jakieś usługi wykonali dla mnie i moich zwierząt.

Nie ma sensu wchodzić na ścieżkę wojenną z cyborgami, od których kupuję środki na odrobaczenie i szczepionki. Przynajmniej w tym zakresie są przydatni. Ja jako hodowca nie mam uprawnień by zamawiać pastę na odrobaczenie w hurtowni weterynaryjnej, więc jestem zmuszona korzystać z pośrednictwa uprzywilejowanych cyborgów. Nie nazwę ich weterynarzami, bo dla mnie weterynarz to osoba odpowiedzialna, która przestrzega etyki zawodowej i nie odmawia pomocy zwierzęciu, które jej pilnie potrzebuje.

Jeśli ta sprawa wypłynie w sądzie, jeśli będę oskarżana o nie zapewnienie opieki weterynaryjnej zwierzętom, wtedy zeznam, kto odmówił udzielenia pomocy chorym zwierzętom. 

Ja jako hodowca nie mam żadnych narzędzi prawnych umożliwiających mi wyegzekwowanie leczenia weterynaryjnego od weterynarzy wolnej praktyki i w związku z tym, nikt nie ma prawa mnie oskarżać o zaniedbywanie zwierząt poprzez nie zapewnienie im opieki weterynaryjnej, gdy tego potrzebują. 

wtorek, 29 stycznia 2019

Dakota jest bardzo gruba


Stajnia czysta, wybielona, odkażona latem, ściółka codziennie sprzątana, w żłobie na bieżąco uzupełniane siano.
Konie zdrowe i zadbane, odrobaczone i zaszczepione, szczotkowane i werkowane.
A jak wyglądają wasze konie i stajnie?

poniedziałek, 23 lipca 2018

Kopyta Dakoty

Dzień 22 lipca 2018.

Kopyta miała strugane w czerwcu.

Indianka

czwartek, 28 czerwca 2018

Fundacja Molosy Adopcje to złodzieje i oszuści





Przed czym fundacja ratowała zwierzęta? Przed zielonymi łąkami? Przezimowałam całe stado owiec, kóz i koni. Wykosztowałam się na drogą paszę. Kupiłam moim zwierzętom ponad 60 bel siana i sianokiszonki. Gdy nastała wiosna i zwierzęta poszły na trawę, a w stajni i zagrodzie jeszcze była zimowa pasza z której nadal korzystały - przyjechała cwaniara prowadząca szkółkę jeździecką, ukraść moje piękne, zdrowe, rasowe konie, by za darmola nachapać się i zasilić swoją szkółkę.
Widziała zdjęcia moich koni na internecie, gdzie kilka dni wcześniej dałam ogłoszenie, że szukam trenera do moich koni. Widziała, że mam śliczne, szlachetne konie. Wszystkie moje konie mają ponad 100 letni rodowód. Babsko przyjechało się nachapać cudzym kosztem.
JA te konie wyhodowałam, a pasożyt przyjechał zagarnąć moją własność, moją hodowlę.
Taka jest prawda o działalności fundacji Molosy Adopcje należącej do Elżbiety Kozłowskiej. 

poniedziałek, 25 czerwca 2018

Konie u wodopoju





Piją tę wodę do woli i są zdrowe.
Foto z 25 czerwca 2018 roku.
Zastanawiam się nad wykorzystaniem wody ze stawów do podlewania pastwisk. 

Indianka

sobota, 16 czerwca 2018

Fenix de Rebelle oo i jego synowie




Mój rasowy tatuś moich ślicznych źrebiąt odzyskał dziś paszport :)

Hodowca, który mi go sprzedał i obejrzał moje ogierki po nim, doradził, by ich nie sprzedawać, gdyż zapowiadają się na zajebiste rumaki :) Mi też serce i intuicja mówiła, że to fajne konie będą. Zatem ogierki zostaną, skoro mój zmysł hodowlany potwierdził doświadczony znawca koni.

Koniki budowę ciała i charaktery mają super. 
Szlachetne małopolaki. Charaktery świetne: Pies Baran i Pies Ryba.

Zatem tylko trenera nam tu trzeba, albo kogoś kto wylonżuje konie, gdy Indii uderzy na inne rancho po nauki jazdy konnej by potem móc jeździć swe konie osobiście.

Indianka

wtorek, 5 czerwca 2018

Dakota de Rebelle

Fotka z 5 czerwca 2018.
Takie piękne, zadbane, ukochane konie kradnie fundacja Molosy Adopcje. Ta fundacja to szajka prymitywnych złodziei. 

poniedziałek, 5 kwietnia 2010

Dakota

Dokonałam wyboru imienia dla mojej nowourodzonej klaczki.
Już wcześniej myślałam o imieniu „Dakota”. Pasuje ono idealnie do mojej nowej klaczki z poniższych powodów:
1. Jej matka to Indiana (nazwa stanu w USA, podobnie jak „Dakota”)
2. Nazwa zarówno stanu jak i imienia „Indiana” wywodzi się od Indian, a Dakota to nazwa nie tylko stanu w USA, ale i plemienia Indian!
3. Obie klacze są umaszczone indiańsko – gniado-srokate
4. Narodowa rasa amerykańska tzw. American Quater Horse to konie umaszczone wielobarwnie tak jak moje konie
5. Imię „Dakota” to mocno brzmiące imię, a nowourodzona klacz silną osobowość będzie miała, gdyż urodziła się w znaku Barana Tygrysa – to będzie odważna, brawurowa klacz.
6. Dakota to stan kraju, który zawsze mnie pociągał i imponował mi, kraju, który jest dla mnie synonimem wolności, zaradności, sukcesu, spełnienia i dobrobytu.
7. Dakota to nazwa stanu kraju w którym rodzimym językiem jest język angielski, a język angielski to moja pasja.
8. Mój internetowy przydomek to „Indianka” – do Indianki pasuje klacz o indiańskim imieniu Dakota :)
Wobec tego powyższego niniejszym nadaję klaczce mocne, oryginalne imię Dakota :)