Zgodnie z zasadą swoich dobrych znajomych “Jedno pismo dziennie” – Indianka na gorąco napisała pismo do UG – spowodowane kolejnym atakiem lisów na jej inwentarz:
Chodzi oczywiście o lisy. Ponadto pragnę wskazać, że od lat gnieżdżące się pod moim gospodarstwem dziki plądrują moje pola niszcząc uprawy i uniemożliwiając koszenie trawy na siano. W zeszłym roku na jesieni dziki rozlegle poryły moje pola, zniszczyły świeżo kupione sadzonki drzew oraz truskawek. Wykopały i zjadły posadzony przeze mnie topinambur. Fakt ten zgłosiłam w Kole Łowieckim, ale Koło nie poczuwa się do żadnej odpowiedzialności za szkody poczynione przez dziki na moich ziemiach.
Tegoroczny bardzo wysoki koszt koszenia wynikał głównie z faktu, że pole po zryciu przez dziki jest w wielu miejscach bardzo nierówne i kosiarka musiała bardzo wolno jechać, by wykosić tutaj trawę, jednocześnie nie rozwalając sobie bębnów i nie łamiąc wszystkich żyletek.
Życzyłabym sobie, aby dziki gnieżdżące się pod moim gospodarstwem zostały raz na zawsze stąd usunięte. Nie zgadzam się na to, by Koło Łowieckie moim kosztem hodowało pod moim bokiem szkodniki moich upraw (o ile mi wiadomo celowo zostawiana jest samica na coroczny rozród) – jednocześnie migając się od wypłaty jakichkolwiek odszkodowań za szkody, które regularnie te dziki generują od wielu lat.
Charakter, wielkość i finanse mojego gospodarstwa uniemożliwiają jego szczelne ogrodzenie na mój koszt i Ja nie odpowiadam za szkody poczynione przez dzikie zwierzęta na mojej ziemi i wśród mojego inwentarza czego zdaje się nie chce przyjąć do wiadomości lokalne Koło Łowieckie.
W związku z powyższym – proszę o interwencję w tych sprawach.