Karpia nie można zabić, a człowieka wielkości karpia można? Chyba was pogięło! 🙄
Izabella INDIANKA Redlarska
RANCHO NA MAZURACH GARBATYCH - Życie w harmonii z Naturą... Blog dzielnej kreatywnej romantyczki z miasta, gorącej patriotki kochającej swą Ojczyznę i jej piękną Naturę oraz życie w harmonii z nią, wielbiącą tradycję i tradycyjną kuchnię polską, historię, zwyczaje, obrzędy i polskość oraz jej słowiańskie korzenie, wiodącej sielskie życie na rancho pełne pracy i wyrzeczeń, realizującej z pasją swe marzenia o cudownym raju na Ziemi :) Blog Serbii (Indianki) to jedyne źródło prawdy w tym kraju.
Karpia nie można zabić, a człowieka wielkości karpia można? Chyba was pogięło! 🙄
Izabella INDIANKA Redlarska
Teraz się wylegiwuję w łóżku i oglądam oraz czytam sobie różne rzeczy i planuję nowy sezon w ogrodzie.
Mam bardzo kreatywne pomysły co do zagospodarowania mojego ogrodu.
Nie są nowe, ale postanowiłam je wprowadzić w życie w tym nowym roku nadchodzącym.
W roku 2021 w ogrodzie wykorzystam traktor kurzy 😎
Wiecie o co chodzi? 🤔😁
Jutro pierwszy dzień nowego roku 2021 i w związku z tym jest on bardzo ważny, bo taki jaki będzie ten pierwszy dzień taki będzie cały rok. Zatem jutro mam zamiar urządzić sobie Green House w jednym z pomieszczeń. 😎
Plastiki już z ogrodu zwiezione, ziemia przywieziona - teraz trzeba zaadoptować magazyn na Green House 😎
Jutro to zrobię 😊
Znalazłam w ogrodzie zdrowe cebule zimujące w gruncie, wyrwałam je i jutro je posadzę w domu co by mieć świeży szczypiorek 😎
Poza tym nie chcę was martwić, ani drażnić, ale w moim ogrodzie coś rośnie mimo grudnia. Co prawda niewiele, ale jednak coś 😁
Jutro zrobię sobie obiad na bazie grudniowej, świeżej zieleniny 😎
Izabella INDIANKA Redlarska
Po pierwsze dlatego, że w ten sposób oszczędzają koszty utrzymania zwierząt, ponieważ najwyższe koszty utrzymania zwierząt są zimą. Fundacje zanim przejmą cudzą własność chcą to zrobić jak najtańszym kosztem, czyli pozwalają żeby rolnik się wykosztował na zakup bądź zgromadzenie paszy na zimę, a na wiosnę przyjeżdżają po gotowe odkarmione, przezimowane zwierzęta.
Aby utrzymać zwierzęta zimą, należy latem skosić siano i je zgromadzić na farmie przy siedlisku, lub na jesieni kupić gotowe bele co jest ogromnym kosztem, którego w ten sposób unikają fundacje.
Fundacje to firmy nastawione na zysk, a największy zysk jest wtedy, kiedy ich utrzymanie zwierząt latem nie kosztuje, bo łatwiej jest za darmo umieścić zwierzęta na czyimś pastwisku porośnietym trawą i wystawiać słone rachunki właścicielowi do zapłaty, niż samemu zakupić paszę i karmić zwierzęta zimą. Fundacje idą po najmniejszej linii oporu - wywożą zwierzęta w tym momencie, kiedy ich utrzymanie nie będzie ich nic kosztować.
W polskiej rzeczywistości są takie farmy, które nie produkują nic, a mają obszerne łąki, które muszą skosić, aby nie stracić dotacji i wówczas można za darmo lub tanim kosztem przetrzymać tam zwierzęta. Rosnąca trawa na pastwiskach i łąkach nie wymaga kosztownego zbioru. Zwierzęta taką paszę same pobierają wprost z pastwiska. Właściciel łąki jest zadowolony, że ma ją skoszoną zwierzętami i dotacje wpływają mu na konto, a fundacja przy zerowych kosztach wystawia słone rachunki do zapłaty dla właściciela zrabowanych zwierząt na których zarabia pełną kwotę.
Drugą przyczyną rabunku zwierząt na wiosnę jest to, że łatwiej jest mataczyć fundacji, gdyż zimą trawa na polach nie rośnie, a wczesną wiosną dopiero zaczyna rosnąć. W takiej sytuacji łatwiej jest fundacji kłamać, że zwierzęta zimą nie miały paszy.
Ogromne ilości paszy są w czasie zimy zjadane przez zwierzęta, a na wiosnę są jej resztki. Zatem jak przyjeżdża fundacja na wiosnę to nie ma już 60 bel, tylko jest kilka bel, a trawy jeszcze nie ma lub dopiero zaczyna rosnąć.
Żaden hodowca nie kupuje wielkiego transportu siana lub sianokiszonki na wiosnę, bo za parę tygodni już będzie miał swoją własną paszę za darmo.
Jeżeli dokupuje pasze to niewielkie ilości tylko na ten okres przejściowy, więc skutek jest taki, że na farmie nie ma ogromnego zapasu paszy i wtedy fundacja wmawia, że tej paszy jest za mało, są też brednie typu, że ta pasza która jest to jest tylko na pokaz.
Takie i podobne insynuacje są snute przez fundację. W sytuacji gdy na gospodarstwie jest kilka bel siana fundacja mataczy, że to są bele na pokaz, że zwierzęta nie są karmione, albo że bele są zgnite i nie nadają się do jedzenia. To jest typowa zagrywka fundacji.
Kolejną przyczyną dlaczego fundacja przyjeżdża pod koniec zimy, na wiosnę, wczesną wiosną to jest to, że zwierzęta w okresie zimy przebywają zamknięte w budynkach, gdzie załatwiają się i brudzą się i mimo sprzątania mogą położyć się w swoich własnych odchodach i wybrudzić się.
Takie umazane obornikiem zwierzę to bardzo sugestywny widok i oczywiście powód żeby oskarżyć właściciela o to, że utrzymuje zwierzęta w stanie niechlujstwa.
Moje zwierzęta wszystkie były czyste, bo u mnie jest inny system chowu: zwierzęta na zimę nie są zamykane w stajni tylko mają możliwość wyjścia z niej w każdej chwili na wybieg do bel siana lub sianokiszonki lub do wodopoju na polu, gdzie na zewnątrz robią kupy i sikają. Dzięki temu znacznie mniej brudzą w stajni.
Dzięki mojemu naturalistycznemu sposobowi chowu zwierzęta nie brudzą się tak jak zwierzęta u innych gospodarzy, ponieważ większość odchodów zostawiają na zewnątrz stajni i w samej stajni jest czysto. Poza tym te niewielkie ilości obornika, które zwierzęta zostawiają w stajni - ja na bieżąco sprzątam i wyrzucam do ogrodu na pryzmę.
Kolejną przyczyną dlaczego fundacje kradną zwierzęta wczesną wiosną jest to, że zazwyczaj na przednówku zwierzęta wyglądają najsłabiej w skali całego roku - to znaczy mogą być chudsze niż zazwyczaj i mogą być bardziej brudne niż zazwyczaj.
Każdy gospodarz wie, że jego utytłanych w gównie krów nie trzeba kąpać i myć, ponieważ w momencie kiedy wyjdą na wiosnę na pastwiska i będą poddawane deszczom i będą się tarzały na polach to same wyczyszczą swoje futra z wszelkiego brudu oraz pasąc się do woli na obszernych pastwiskach poprawią swoją kondycję.
Łatwo jest fundacji wywieźć wymęczone I wybrudzone zimą zwierzęta z gospodarstwa, żeby zawieźć je na swoje łąki wiosną i poczekać aż się odpasą i wyczyszczą i powiedzieć: o, to myśmy zadbali!
Gdyby te wywiezione przez fundację zwierzęta zostały u jego właściciela efekt byłby identyczny, a nawet lepszy, ponieważ zwierzęta wywożone przeżywają ogromny stres w wyniku czego tracą wagę, a jeśli dodamy do tego jeszcze wymuszone odrobaczanie zestresowanego stada - to tracą też życie.
Kolejnym powodem tego, że fundacje wywożą zwierzęta na wiosnę jest to, że chcą je przegłodzić, więc nie przeszkadza im to, że jeszcze na polu trawa nie dość bujna, że dopiero zaczyna rosnąć, bo zwierzęta i tak nie są karmione przez fundację po wywiezieniu aby pogorszyć ich stan odżywienia i sfabrykować fałszywą dokumentację weterynaryjną obciążająca właściciela za rzekome głodzenie.
Pierwsze 2 tygodnie po wywiezieniu zwierzęta i tak nie jedzą ze stresu.
Wiosną przez dwa tygodnie trawa zdąży już urosnąć na tyle, że można je zacząć paść. Jednak zwierzęta w ten sposób trzymane, w ten sposób żywione dostają biegunkę i nadal chudną. Zaburzenia ich zwykłego cyklu żywienia prowadzą do tego, że zwierzęta nadal chudną, nawet po tym czasie stresu, który sprawiał, że nie jadły.
Fundacje to wszystko wiedzą jak to działa, jak działa na zwierzęta przemoc wywiezienia ich, wyrwania ich z domu rodzinnego, że jest to dla nich ogromny stres, że są wówczas podatne na upadki i to wszystko jest wykorzystywane przeciwko właścicielowi.
Stan najwyższego zestresowania oraz apatii do której są doprowadzone zwierzęta poprzez ich brutalne wywiezienie z nich domu rodzinnego jest wykorzystywany przez fundację do fabrykowania dokumentacji przeciwko prawowitemu właścicielowi.
Jaki jeszcze powód jest by wywozić zwierzęta wiosną? Otóż zwierzęta wiosną mają jeszcze na sobie futro zimowe: długie i gęste, które dopiero zaczynają tracić i to futro jest pretekstem dla fundacji aby właściciela oskarżyć o głodzenie zwierząt, ponieważ fundacja kłamie, że zwierzę jest niedożywione i dlatego ma takie futro mamucie.
Tymczasem futro zimowe jest to naturalna reakcja biologiczna zwierzęcia na obniżoną temperaturę.
W okresie zimowym zwierzęta wytwarzają długie, gęste futra, które służą ochronie ich ciał przed spadkami temperatury. Z całą pewnością grube gęste futro nie jest to oznaka głodzenia, a wyłącznie jest to oznaka dostosowania się do panujących warunków atmosferycznych.
Ustawa o ochronie zwierząt mówi o tym, że zaniedbywanie to jest znęcanie się nad zwierzętami i na tej podstawie fundacje przypisując właścicielom zaniedbywanie zwierząt konfiskują ich zwierzęta oraz przejmują ich nieruchomości.
Na podstawie mataczenia fałszerstw i insynuacji zostało w Polsce trwale okradzionych 80% zaatakowanych gospodarstw.
Pozostałe 20% gospodarstw, które wybroniły się w sądzie przed matactwami fundacji, zwierząt mimo tego nie odzyskały, ponieważ fundacje zrabowane zwierzęta sprzedają lub doprowadzają do śmierci.
Fundacja, która okradnie rolnika i zmarnuje jego zwierzęta nie ponosi żadnej odpowiedzialności karnej ani finansowej.
Taka jest ustawa o ochronie zwierząt - jest to przykrywka dla zorganizowanych grup przestępczych, które z premedytacją okradają właścicieli zwierząt.
Ludzie w wyniku matactwa fundacji tracą nie tylko zwierzęta, ale również swoje domy, ponieważ są one licytowane na pokrycie gigantycznych rachunków, które generują fundacje.
Nierzadko też ma miejsce sytuacja, gdy zostanie zaatakowana osoba samotna, starsza, schorowana - że ta osoba jest za sprawą fundacji umieszczona w zakładzie psychiatrycznym.
Bywają też sytuacje, że właściciel zwierząt wprost ze swojego gospodarstwa jest wywożony do więzienia zanim ma szansę cokolwiek wyjaśnić.
Fundacje wdzierające się na cudzą własność nie tylko kradną zwierzęta, ale też włamują się do domu właścicielom zwierząt i okradają te domy z dokumentacji hodowlanej i weterynaryjnej oraz z pieniędzy.
To jest prawdziwa twarz ustawy o ochronie zwierząt - nazwa zacna, a działalność pod płaszczykiem tej ustawy skrajnie parszywa i przestępcza.
Ustawa o ochronie zwierząt jest sprzeczna z polską konstytucją.
Polska konstytucja chroni własność prywatną i mir domu właściciela.
Ustawa o ochronie zwierząt łamie wszystkie podstawowe prawa człowieka.
Domagam się, aby posłowie sejmu RP zaskarżyli tę ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. Ustawa o ochronie zwierząt to zakamuflowane bezprawie.
Ustawa o ochronie zwierząt została zbudowana w oparciu o ideologię komunistyczną, gdzie człowiek nie ma prawa nic posiadać na własność.
Komunizm to ideologia totalitarna, która jest zakazana w Polsce ustawowo, zatem elementy tego totalitaryzmu nie mogą być wprowadzane w Polsce pod żadną ustawą. Ustawa o ochronie zwierząt jest nielegalna, jest sprzeczna z konstytucją RP.
Izabella INDIANKA Redlarska
Izabella INDIANKA Redlarska
Przestępstwo naruszenia miru domowego jest często mylone z wykroczeniem polegającym na zakłócaniu ciszy nocnej. Jak zatem należy rozumieć naruszenie miru domowego i co za nie grozi?
Podstawa prawna i podmiot
Przestępstwo naruszenia miru domowego zostało uregulowane w art. 193 Kodeksu karnego (dalej: k.k.) i polega na wdarciu się do cudzego domu, mieszkania, lokalu, pomieszczenia albo ogrodzonego terenu albo wbrew żądaniu osoby uprawnionej miejsca takiego nie opuszcza. Celem doprecyzowania niniejszej regulacji należy przytoczyć fragment postanowienia SN o sygn. akt III KK 73/13 z dnia 9 lipca 2013 roku, które stanowi iż "warunkiem karalności na podstawie art. 193 k.k. jest ogrodzenie terenu (posiadłości, działki) - parkanem, murem, sztachetami, płotem, drutem kolczastym itp., nie zaś rowem - gdyż ogrodzenie wskazuje na to, że właściciel czy posiadacz nie życzy sobie wstępu osób trzecich. Ograniczenie się do „intencji grodzenia", bez odniesienia do faktycznie istniejącego ogrodzenia, oznaczałoby, że przestępstwo naruszenia miru domowego w tej postaci mogłoby zostać popełnione również w sytuacji, w której właściciel oznaczyłby teren znakami granicznymi i tablicami „zakaz wstępu", bez żadnego ogrodzenia, w ten sposób wyrażając swoją wolę".
Izabella INDIANKA Redlarska
Zawiadomienie o nie zachowaniu ostrożności w trzymaniu bernardynów
Art. 77. Niezachowywanie środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia
Sytuacja się powtarza wielokrotnie od długiego czasu. W dniu 28.12.2020 te psy zaatakowały mnie ponownie na drodze aż dwukrotnie: rano i po południu. Popołudniu zgłosiłam incydent na policji.
W załączeniu zdjęcia psów i posesji sołtysa Baran mieszkającego pod adresem Barany 3.
Posesja sołtysa Baran 🐏 znajduje się przy drodze publicznej w Baranach 🐏🐏 🐏 na zakręcie. Jego posesja jest nieogrodzona. Jego 2 duże psy rasy bernardyn 🐕🐕 nie pilnowane przez właściciela samowolnie wyskakują z posesji wprost na drogę pod nadjeżdżające koła, również wyskakują z bramy, która jest na oścież otwarta.
Psy rzucają się pod koła ujadając wściekłe, atakują, ścigają rowerzystę bądź auto. Potem biegają chaotycznie po ulicy stwarzając zagrożenie dla siebie i nadjeżdżających samochodów.
Rzadko tamtędy jeżdżę, ale praktycznie zawsze kiedy tamtędy przyjeżdżam te psy wyskakują z jego posesji wprost na mnie. 🐕🐕
Domagam się ukarania sprawcy niezachowania ostrożności przy trzymaniu zwierząt najwyższą możliwą karą grzywny i nakazanie mu uwiązania tych psów lub budowy kojca lub ogrodzenia posesji.
Będę występować w charakterze oskarżyciela posiłkowego.
Wnoszę o przyznanie adwokata z urzędu.
Wnoszę o przyznanie mi zadośćuczynienia w kwocie 1000 zł za doznane straty moralne, za stworzenie zagrożenia mojego zdrowia i życia i przestraszenie mnie. 🙁
Art. 77. Niezachowywanie środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia
§ 1. Kto nie zachowuje zwykłych lub nakazanych środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia,
podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1000 złotych albo karze nagany.
§ 2. Kto dopuszcza się czynu określonego w § 1 przy trzymaniu zwierzęcia, które swoim zachowaniem stwarza niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia człowieka,
podlega karze ograniczenia wolności, grzywny albo karze nagany.
Wnoszę o ukaranie sołtysa wsi Barany karą grzywny w wysokości 1000 zł.
Wnoszę o nakazanie wypłaty zadośćuczynienia dla mnie za poniesione straty moralne w wysokości 1000 zł.
Do wiadomosci:
II W 26/18 rozsypany miał,
SSR Koronkiewicz
II K 624/18 owce i kozy, SSR Janeczek
II K 358/19 konie i pies, SSR Mazur
II K 519/19 obraza bandytów, SSR Janeczek
Izabella INDIANKA Redlarska
Izabella INDIANKA Redlarska
Bezczelna fundacja ukradła mi rasowego, zdrowego psa z kompletem szczepień i rodowodem. 😡
Izabella INDIANKA Redlarska
W załączeniu strona książeczki zdrowia suczki Amari z własnoręcznym wpisem i podpisem hodowcy, który sprawowuje nadzór nad swoją hodowlą psów użytkowych. Suczka została zaszczepiona przeciwko wściekliźnie miesiąc przed przywiezieniem jej na moje Ranczo.
Izabella INDIANKA Redlarska
Wypas zwierząt jest przeciwieństwem głodzenia zwierząt, a ja mam kilka wyroków, a może nawet i kilkanaście za wypasanie zwierząt - czyli karmiłam zwierzęta. 🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎
Jestem cudownym hodowcą 😍😍😍
Izabella INDIANKA Redlarska
Sąd Rejonowy w Olecku
II Wydział Karny
ul. Osiedle Siejnik I 18
19-400 Olecko
tel. 87 523 06 40
fax 87 523 06 95
karny@olecko.sr.gov.pl
Dowód szykan przez Maciejewskich i policję
Wnoszę o przyjęcie i rozpoznanie dowodu szykan i motywacji stalkerów do składania fałszywych zeznań na moją szkodę.
W załączeniu przesyłam dowód szykan przez rodzinę Maciejewskich oraz policjantów z Komendy Powiatowej Policji w Olecku. Maciejewscy, w tym policjant Marcin Maciejewski i jego koledzy z Komendy Powiatowej Policji w Olecku mieli powody, żeby się na mnie mścić i składać fałszywe zeznania na moją szkodę oraz brać udział w działaniach na moją szkodę typu konfiskata zwierząt bez powodu, ponieważ złożyłam na nich zawiadomienie w marcu 2017.
W tym samym roku latem 2017 policja i GOPS Kowale Oleckie podjęli działania przeciwko mnie, gdzie policjanci razem z Gminnym Ośrodkiem Pomocy Społecznej w której pracuje Monika Maciejewska, żona policjanta Marcina Maciejewskiego, sprowadzili na moje gospodarstwo psychiatrę Obarę i założyli mi sprawę psychiatryczną o umieszczenie mnie wbrew woli w zakładzie psychiatrycznym.
Ci ludzie to klika, która po prostu wykorzystuje swoje publiczne stołki do prywaty, do prywatnej wendetty. Ludzie ci popełniają wykroczenia, a nawet przestępstwa i aby uniknąć odpowiedzialności za swe czyny dążą do zamknięcia mnie w psychiatryku lub więzieniu i w tym celu składają fałszywe zeznania na moją szkodę oraz chętnie biorą udział w działaniach przeciwko mnie typu założenie sprawy psychiatrycznej przeciwko mnie oraz założenie trzech spraw karnych przeciwko mnie.
Moje zwierzęta zarówno w roku 2018 jak i w roku 2019 były w bardzo dobrej kondycji, były zadbane i nie wymagały ratowania przez fundację, natomiast biorący w obu kradzieżach policjanci składają fałszywe zeznania na moją szkodę z wyżej wymienionych względów. To zemsta. Na komendzie Powiatowej Policji w Olecku obowiązuje solidarność korporacyjna. Oni zawsze trzymają się razem przeciwko cywilowi.
Jeśli rodzina Maciejewskich jest ze mną skonfliktowana przez matkę policjanta Maciejewskiego, który pracuje w tej komendzie to jego koledzy czują się w obowiązku szkodzić mi, tym bardziej że dopuścili się przekroczenia uprawnień w stosunku do mnie podczas wspomnianej w poniższym zawiadomieniu interwencji oraz niedopełnienia obowiązków w stosunku do Krystyny Maciejewskiej.
Ich obowiązkiem w zaistniałej sytuacji było gdzie matka policjanta zaatakowała mnie fizycznie w świetlicy, było ukarać ją. Policjanci nie ukarali agresywnej kobiety tylko dlatego że jest matką policjanta i zamiast ukarać ją odwetowa ukarali mnie została przeciwko mnie przez nich wszczęta sprawa na podstawie i fałszywego zarzutu gdzie fałszywie zarzucali mi bezzasadne wezwanie patrolu na interwencję.
Przez tych Policjantów i przestań ich sprawę którą założyli przeciwko w nie byłam poniewiera na przez sąd wywózkę na badania psychiatryczne aby podważyć wiarygodność moich zeznań.
Wszystko wskazywało na to, że zostanę skazane za bezzasadne wezwanie policji, ale wyciągnęłam wtedy film i nagranie na którym widać i słychać było, że Maciejewska zaatakowała mnie w tej świetlicy i mi ubliżała.
W związku z przedłożonym i przeze mnie dowodami filmowymi sprawa została umorzona.
Ja złożyłam zawiadomienie aby ukarać matkę policjanta za składanie fałszywych zeznań na moją szkołę i atak na mnie w świetlicy, ale nie zostało wszczęte przeciwko niej postępowanie.
Ja odwołałam się od decyzji prokuratora odmawiającej wszczęcia postępowania przeciwko Maciejewskiej i policjantom fałszywie mnie oskarżającym w postępowaniu tamtym i wtedy Maciejewscy, z ich inspiracji zostały wszczęte przeciwko mnie działania typu psychiatryk oraz konfiskata zwierząt.
Przypominam, że latem 2017 roku nagle na mojej posesji pojawił się radiowóz z dwoma policjantami i dwiema pracownicami Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej, którzy przyjechali mi założyć sprawę o psychiatryk.
Błyskawicznie, acz bezpodstawnie sprowadzono psychiatrę Obarę i błyskawicznie, acz bezpodstawnie, za moimi plecami założono sprawę psychiatryczną.
W tę sprawę psychiatryczną bardzo zaangażowała się Monika Maciejewska, która aż dwukrotnie przychodziła na posiedzenie sądu i za każdym razem twardo domagała się umieszczenia mnie (zdrowej i normalnej osoby) w zakładzie psychiatrycznym.
Oczywiście tę sprawę Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej założył na podstawie spreparowanych przez siebie fałszywych opinii składających się z opinii Eweliny Giedroyć, fałszywej opinii skorumpowanego inspektora Weterynarii w Olecku Dariusza Salamona oraz fałszywej opinii skorumpowanego psychiatry Obary z Ełku.
Podczas obecności psychiatry Obary na mojej posesji sam psychiatra przyznał, że policja się skarżyła jemu, że składam na nich zawiadomienia i skargi. Obara podczas wizyty na moim gospodarstwie przyznał, że został sprowadzony na moje gospodarstwo przez policję w związku ze skargami moimi na nią.
Reasumując, klika postanowiła mnie załatwić przy pomocy psychiatryka i fundacji.
Kolaborujący z policją, GOPSem i wójtem inspektor Dariusz Salamon oraz Kornel Laskowski już w roku 2017 wysyłali donosy na mnie do fundacji domagając się konfiskaty moich zwierząt, mimo, że nie było to zasadne.
To była ustawka! Sprawa z psychiatrykiem oraz sprawa z fundacją to jest ustawka.
Wnoszę o przyjęcie tego dowodu i wzięcie go pod uwagę podczas oceny wiarygodności zeznań strony oskarżającej mnie o zaniedbywanie zwierząt.
Sprowadzona fundacja czerpie ogromne korzyści finansowe i materialne z tytułu prowadzonego procederu także to jest jej ogromną motywacją, aby kłamać w sądzie i mnie obciążać. Ta fundacja wystawiła już rachunki na kilkadziesiąt tysięcy zł za przetrzymywanie zwierząt, które powinny być na moim gospodarstwie i paść się za darmo na mojej łące.
Dlaczego kłamią weterynarze wolnej praktyki - wyjaśniłam to w osobnym dowodzie.
Reasumując wiarygodność świadków oskarżenia jest zerowa.
Tylko ja i moi świadkowie mówią prawdę. Zwierzęta zarówno w roku 2018 jakich 2019 były zdrowe zadbane i prawidłowo odżywione.
Wszystkie zwierzęta w roku 2018 były bardzo dobrze zadbane, natomiast w roku 2019 już tylko dobrze z uwagi na kradzież ogromnego majątku w postaci stada 50 owiec i kóz, które było zapłatą za moją pracę, za moją wieloletnią, ciężką pracę i które było źródłem mleka, wełny i źródłem dochodu ze sprzedaży wełny. Miałam też wznowić wyrób i sprzedaż serów. Mleka, wełny i dochodu ze sprzedaży moich produktów pozbawiła mnie fundacja Molosy Adopcje i wójt Krzysztof Locman.
To ta zorganizowana grupa przestępcza doprowadziła do zapaści ekonomicznej i finansowej na moim gospodarstwie.
Ta zorganizowana grupa przestępcza swoją nagonką na mnie, swoimi kłamstwami, oszczerstwami, atakami na mnie i linczem internetowym doprowadziła do tego, że nowi weterynarze nie przyjechali na moje gospodarstwo do koni w 2019 roku.
To na skutek szykan i wniosku Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Olecku straciłam dotacje rolnicze którymi finansowałam zakup pasz dla zwierząt.
To na skutek kradzieży stada zwierząt przez fundację i wójta straciłam dochody z tytułu sprzedaży wełny.
Ci ludzie zrobili wszystko, żeby zniszczyć moje hodowle, żeby zniszczyć moje gospodarstwo, żeby zniszczyć mnie. To są przestępcy i to oni powinni siedzieć na ławie oskarżonych, a nie ja. 😡😡😡
W dniu 2017-03-27 23:59:33 użytkownik napisał:
Adresat:
Prokuratura Okręgowa w Suwałkach
ul. Pułaskiego 26, 16-400 Suwałki
centrala : + 48 87 562 86 00
sekretariat : + 48 87 562 86 07
faks : + 48 87 562 86 88
prokuratura@suwalki.po.gov.pl
www.suwalki.po.gov.pl
Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez matkę policjanta, Krystynę Maciejewską oraz policjantów (kolegów jej syna) biorących udział w interwencji w dniu:
WTOREK, 29 MARCA 2016 w świetlicy wiejskiej w Sokółkach
Dnia WTOREK, 29 MARCA 2016 zostałam zaatakowana przez matkę policjanta, Krystynę Maciejewską, podczas mojej wizyty w lokalnej świetlicy wiejskiej w Sokółkach.
Na moim publicznym blogu opisałam to zdarzenie tak:
"Kolejny furiacki atak w świetlicy czyli "Nie będzie mi byle kto chodził do łazienki!!!"
Ten ponury pan przez kwadrans analizował mój dowód osobisty,
by wystawić... mi mandat za wezwanie policji w związku z napaścią na mnie i
uniemożliwianiem mi skorzystania z publicznej toalety.
Niemiłosiernie długo sprawdzał także, czy nie jestem... poszukiwana listem gończym.
Natomiast napastnikowi nie sprawdzono dowodu,
ani nie sprawdzono, czy jest poszukiwany listem gończym.
Napastnika oczywiście nie ukarano mandatem,
ani wnioskiem o ukaranie za czynną napaść fizyczną na mnie.
Nie śmiano go też zatrzymać :-) Napastnik bezkarny jak zawsze. Robi się to już nudne.
Aż się boję myśleć, co by było, gdybym ja nie miała dowodu osobistego przy sobie.
Pewnie bym została aresztowana, mimo, że obecny był także policjant Ferenc, który mnie zna osobiście z innych interwencji i z sądu, gdzie zaledwie kilka tygodni temu szczekał na mnie na rozprawie w sądzie. Bez sprawdzania mojego dowodu był w stanie potwierdzić moją tożsamość.
Rycie w danych mojego dowodu osobistego, nie było uzasadnione.
Było to kolejne nadużycie, przy kolejnym niedopełnieniu obowiązków względem napastnika.
Ich zasranym obowiązkiem było sprawdzenie danych napastnika i ukaranie go
za czynną napaść na mnie.
Dzisiaj tj. 29 marca 2016 roku, w godzinach rannych udałam się do lokalnej biblioteki znajdującej się w świetlicy wiejskiej w Sokółkach celem napisania uzupełnienia apelacji. Na drzwiach wejściowych jeszcze wisiała karka informacyjna, powieszona tam przed świętami. Głosiła, że świetlica nie będzie czynna w piątek i sobotę przed świętami. Okay, ale mam nadzieję, że za nieobecność w pracy pani Krystyna nie wzięła pieniędzy? W środku zastałam zmiany. Z biblioteki znikły dwa komputery z czterech dawniej oferowanych użytkownikom.
Przy dwóch siedziały dwie małe dziewczynki grające w gierki, a trzeci stał na nowym biurku pani Krystyny Maciejewskiej. Nie pozwalała z niego skorzystać, twierdząc, że to jej komputer. Dawniej w tym punkcie PIAP stały cztery komputery do użytku mieszkańców, czyli nastąpiła zmiana na gorsze.
Obok w otwartej salce stały cztery wolne komputery. Zapytałam, czy mogę z jednego z nich skorzystać. Pani Maciejewska kategorycznie zabroniła.
Kazała mi czekać, aż któraś z dziewczynek zejdzie ze stanowiska komputerowego w bibliotece. Zaoponowałam, że nie chcę by żadna dziewczynka schodziła z komputera, skoro obok w salce stoją cztery wolne komputery. Pani Krystyna zaś uparła się, że jedna z sióstr ma zejść z komputera.
Nie zgodziłam się na taki bezsens i brak szacunku do użytkowników.
Zadzwoniłam do dyrektora Gminnego Centrum Kultury w Kowalach Oleckich, pana Karola Czerwińskiego opisując sytuację i prosząc go, by wyraził zgodę na użycie przeze mnie jednego z wolnych komputerów. Nie zgodził się. Wtedy wskazałam, że budynek świetlicy nie jest w pełni wykorzystywany, skoro jego część jest wyłączona z niezrozumiałych względów z eksploatacji.
Wtedy on rzekł, że taki jest grafik użytkowania świetlicy i musi być przestrzegany. Tzn. we wtorki, środy, czwartki ma być czynna tylko biblioteka, a w piątki i soboty - tylko świetlica z osobną kawiarenką internetową.
Dziwi takie twarde i nieekonomiczne stanowisko, tym bardziej, że 12 lutego 2015 roku pani Maciejewska samowolnie zmieniła sobie grafik i zamiast biblioteki była otwarta tylko świetlica.
Zadzwoniłam do wójta Locmana z Kowal Oleckich, ale niestety nie zastałam go. Rozmawiałam z sekretarką o sytuacji w świetlicy. Prosiłam, aby przekazała moje ustne wnioski wójtowi.
Tymczasem po jakimś czasie pani Krystyna zamiast udostępnić mi jeden z wolnych komputerów, bezwzględnie usunęła dziecko ze stanowiska w bibliotece. W ten sposób wyrabia poczucie krzywdy u dzieci, chcących bawić się gierkami komputerowymi.
Nie mając innego wyjścia, usiadłam przy tym komputerze i zabrałam się dziarsko do pracy, gdyż pani Krystyna ograniczyła mi czas korzystania z komputera do pół godziny. Było to całkowicie bezzasadne. Przecież obok w salce stały wolne komputery. Po co tworzyć sztuczne kolejki? By wywoływać niepotrzebne niezadowolenie i kwasy? By skłócić? Przecież świetlica jest dla mieszkańców, a nie widzimisię pani Krystyny i jej wygody oraz komfortowej posadki. Pomyślałam, że przy tak ostrym reżimie czasowym, nie zdołam napisać nawet ćwierć apelacji, ale nie dyskutowałam z konfliktową kobietą, gdyż zwyczajnie nie chciało mi się.
Miałam szczęście tego dnia, bo nie było tłumów i kolejki do komputerów.
Dziewczynki po jakimś czasie poszły do domu, a zanim poszły, korzystały wspólnie z jednego komputera obok mnie.
W pewnym momencie pojawił się na dyskretnej inspekcji oficjalny przełożony pani Krystyny, dyrektor, pan Karol Czerwiński. Rzucił okiem na komputery w bibliotece i zajrzał do świetlicy, na tę dużą salę. Pochwalił dekoracje i ulotnił się wraz z osobą, która mu towarzyszyła. Miałam wrażenie, że pojawił się w bibliotece tylko po to, by w razie czego zaświadczyć w Sądzie, że zastał mnie przy komputerze, gdzie akurat w tym momencie, bez problemu korzystałam z komputera. Czyli sielanka i nic budzącego wątpliwości co do funkcjonowania tego przybytku.
Gdy dziewczynki poszły do domu, w spokoju i samotności dalej korzystałam z przydzielonego mi komputera. Pani Krystyna nie zaczepiała mnie, o dziwo.
Chyba zbierała siły na potem. 😁
O 16.30 wróciły dziewczynki i Krystyna Maciejewska kazała mi zejść z komputera. Zeszłam i skierowałam swe kroki do łazienki.
No i zaczęło się 😈
Nie doszłam daleko, bo zaledwie do drzwi do dużej sali. Za mną wpadła z impetem... "xxx" rzucając mnie na ścianę, a potem na kaloryfer!
Cdn. w sądzie."
http://kreatywnaromantyczka.blogspot.com/2016/03/kolejny-furiacki-atak-w-swietlicy.html
Dalej co się działo? Krystyna Maciejewska po tym, jak pchnęła mnie na ścianę, a potem na drzwi, szarpiąc mnie przy tym i wyzywając wulgarnie, przetrzymywała mnie około pół godziny pod tym oknem, nie dopuszczając do łazienki i strasząc policją i rękoczynami.
Zadzwoniła na policję, do dzielnicowego. Domagała się interwencji dzielnicowego. Dzwoniła kilka razy do niego i jeszcze kogoś, chyba syna-policjanta.
Ja też zadzwoniłam na Komendę w Olecku i prosiłam dyżurnego Grzegorza, by z Maciejewską porozmawiał telefonicznie i wytłumaczył jej, że nie może mi zabraniać korzystania z publicznej toalety i mnie napadać oraz szykanować.
Dyżurny odmówił, tzn. nie chciał rozmawiać z Maciejewską przez telefon.
Zamiast tego, zarządził wysłanie patrolu. Pogroził mi, że "patrol uspokoi was OBIE". Nie wiem, po co patrol miałby mnie uspokajać, skoro byłam spokojna i tylko chciałam zwyczajnie załatwić swoją fizjologiczną potrzebę. Gdy patrol przybył, Maciejewska kazała mi iść do łazienki, urągając mi przy tym i obrażając mnie.
Policjanci odczekali, aż wejdę do WC i wkroczyli do świetlicy. Przyszli do łazienki. Szarpali za klamkę drzwi do kabiny, do której dopiero co weszłam.
Kazali mi wyjść. Wyszłam po chwili i poszłam do nich. Nim wyszłam, przeszli do biblioteki i stali tam z Maciejewską.
Gdy weszłam do biblioteki, oświadczyli, że ukarzą mnie mandatem.
Nie dali mi dojść do głosu i złożyć wyjaśnień. Stronniczo, z góry i bezpodstawnie uznali, że miało miejsce "bezpodstawne wezwanie policji".
To ja byłam poszkodowana w tym incydencie, a oni potraktowali mnie jak przestępcę. Zażądali mojego dowodu osobistego, mimo, że mnie znali.
Bardzo długo spisywali moje dane. Sprawdzali też, zupełnie bezpodstawnie, czy jestem poszukiwana przez policję (!). Następnie wystawili mi bezpodstawny mandat za rzekomo bezzasadne wezwanie policji, mimo, że policji nie wzywałam, a zawiadomienie o incydencie w świetlicy było jak najbardziej zasadne. Mandatu nie przyjęłam i powiedziałam policjantom, że nadużywają swoich stanowisk i łamią prawo.
Jednocześnie Maciejewską potraktowali w sposób uprzywilejowany. Mianowicie nie żądali od niej dowodu osobistego, ani nie sprawdzali, czy jest poszukiwana listem gończym. Dali jej się wygadać, podczas, gdy mnie w ogóle nie słuchali i nie dopuszczali do głosu.
To nie koniec szykan. Policja następnie skierowała wniosek o ukaranie mnie do Sądu w Olecku. Sędzia zlecił upokarzające godność ludzką badania psychiatryczno-psychologiczne w Węgorzewie, oddalonym o 60 km od mojego miejsca zamieszkania, gdzie zostałam wywieziona wbrew mojej woli i poddana zbędnemu badaniu, a następnie byłam zmuszona nocą wracać stopem do domu, gdzie wyczerpana dotarłam następnego dnia nad ranem.
W związku z zaszczuwaniem mnie przez lokalny układ, wnoszę o wszczęcie postępowania z urzędu.
Domagam się ukarania winnych szykan wobec mnie.
Wnoszę o przydział z urzędu zaangażowanego adwokata. Może to być mecenas Adam Ramotowski z Olecka.
Wnoszę o udział w postępowaniu niezależnego prokuratora z poza Olecka, osoby bezpośrednio z Ministerstwa Sprawiedliwości, od Pana Ziobry.
Dlaczego? W dniu napadu na mnie przez matkę policjanta, Maciejewską, najpierw zadzwoniłam do Prokuratury Rejonowej w Olecku, prosząc o pomoc, a oni nie dość, że mnie spławili, to jeszcze poparli wniosek policji o ukaranie mnie. Nie są godni zaufania. Ich przewrotność mnie przeraża i deprymuje. Nie mieści mi się w głowie, że tak nikczemnie można postępować. Absolutnie nie wierzę by chcieli przeprowadzić rzetelne śledztwo w tej sprawie, tzn. w sprawie szykanowania mnie przez matkę policjanta i lokalną policję.
Dodam, że na Ferenca i jego innego partnera z patrolu, rok wcześnie przed tym incydentem w świetlicy, złożyłam skargę do Komendanta Policji w Olecku, w związku z próbą wyłudzenia ode mnie podpisu pod mandatem za rzekomy wypas koni u sąsiada (Wąsewicza, brata policjanta), podczas, gdy konie były na moim podwórku, tuż za plecami policjantów, którzy przybyli do mnie z zaocznie wystawionym mandatem!
Oświadczam, że będę występować w tej sprawie jako oskarżyciel posiłkowy.
Domagam się ukarania przestępców i zadośćuczynienia za doznane krzywdy.
Do wiadomości:
Kancelaria Adwokacka
Adwokat Adam Ramotowski
Plac Wolności 12
19-400 Olecko
tel. 502 354 018
adam@adwokat-ramotowski.olecko.pl
Pan Ziobro
Prokuratura Krajowa
ul Rakowiecka 26/30
02-528 Warszawa
skargi@ms.gov.pl
Hodowca Izabella Redlarska, Rancho Romantica Rebelle,
Czukty 1, 19-420 Kowale Oleckie, Woj.Warmińsko-Mazurskie,
https://zwierzetaindianki.blogspot.com/ https://www.instagram.com/izabella_redlarska/ www.garnek.pl/indianka/a https://www.youtube.com/channel/UCIlzDct8mElB9sC4COYsTqQ?view_as=subscriber
Jak na razie bardziej studiuję sądy, prokuratury i ich zawartość niż samo prawo.
Wynika to z tego, że toczące się obecnie w sądzie 3 sprawy karne pochłaniają wszystkie moje siły psychiczne i mentalne.
Do tego mam jeszcze dwie sprawy administracyjne o zwierzęta na głowie, które też muszę pilnować.
Zatem czasu na studiowanie stricte prawa nie ma. Muszę bardziej się skupić na gromadzeniu i studiowaniu materiału dowodowego oraz udzielaniu wyjaśnień do zeznań, które czytam.
To jest naprawdę masa roboty.
Zatem mimo moich planów pogłębiania znajomości prawa - nie mam na to czasu, ale myślę, że to, iż rośnie moja praktyka procesowa jest cenną rzeczą. Rosną moje kompetencje procesowe.
Nie ukrywam, że wolałabym zająć się stricte moim gospodarstwem czyli hodowlą zwierząt i uprawą ogrodu.
Rycie w dokumentacji procesowej jest narzucone mi z góry przez kradzież moich zwierząt i założenie mi trzech spraw karnych na podstawie fałszywych zarzutów.
Po prostu nie mam wyjścia. Muszę się bronić. Obecnie wszystkie moje siły mentalne i psychiczne są ukierunkowane na obronę mnie, moich zwierząt, mojego majątku, moich dokonań, mojego gospodarstwa.
Nie ma czasu na rozwój osobisty, ani nie ma czasu na rozwój gospodarstwa, ani nie ma możliwości rozwoju hodowli, które zostały zniszczone.
Wyprowadzając się z miasta na wieś nie planowałam ryć w papierach procesowych, ale stało się to koniecznością w wyniku ataku na moje gospodarstwo przypuszczonego przez urzędasów i fundację.
Skoro stało się to koniecznością, skoro zostałam do tego zmuszona - postanowiłam, że będę w tym perfekcyjna.
Moje obecne doświadczenie w sposobie procedowania spraw przez lokalne urzędy jest w tej chwili ogromne. Wiem to, czego nie wiedzą prawnicy, którzy ledwo skończyli studia prawnicze.
Gdy skończy się nawałnica, będę pogłębiać moją wiedzę prawniczą.
Moja wiedza i doświadczenie przyda się w walce o prawa Hodowców w Polsce.
A tutaj jedne z moich obserwacji procesowych i wniosków:
Obserwacje:
Udzielanie wyjaśnień podczas posiedzenia sądu jest bardzo utrudnione, a wręcz uniemożliwione, ponieważ sędzia Janeczek uniemożliwia składanie wyjaśnień i sprostowań do usłyszanych zeznań na bieżąco.
Ona mówi, że mam sobie zapisać i powiedzieć później, ale to nie jest możliwe. Zresztą później nigdy nie ma na to czasu w trakcie posiedzenia sądu.
Gdy od razu nie złożę wyjaśnień podczas przesłuchania świadka - to potem już nie jestem w stanie złożyć, bo nie pamiętam co chciałam powiedzieć i nie jestem też w stanie na bieżąco wszystkiego zapisywać co mam do powiedzenia, bo muszę jednocześnie śledzić co mówi świadek.
Jeśli podczas przesłuchania świadka ja od razu nie wyjaśnię, bądź nie sprostuję jakiejś nieścisłości, to tego nie ma potem w protokole, który jest dostępny dla prawników online.
Pełnomocnicy z urzędu nie wysilają się nadmiernie i nie zawsze czytają wszystkie akta. Głównie opierają swoje wnioski dowodowe i apelacje na tym co widzą w protokołach dostępnych online.
W protokołach dostępnych online nie widzą wyjaśnień, które wpływają potem e-mailem lub są składane na piśmie do akt.
Również sędzia wydaje wyrok w oparciu głównie o zawartość protokołów dostępnych online.
Sędzia ignoruje zawartość wyjaśnień znajdujących się w e-mailach strony, zwłaszcza, gdy nie są one podpisane długopisem.
Sędzia głównie skupia się na tym, co widzi w protokołach online.
WNIOSEK
Wnioskuję o umożliwienie wyjaśniania i prostowania nieścisłości zeznań świadka na bieżąco podczas przesłuchania w sądzie.
Izabella INDIANKA Redlarska
Trzeba to zmienić - każdy urzędnik i polityk powinien odpowiadać za swoje czyny.
Zasadą powinna być osobista i majątkowa odpowiedzialność urzędników za błędy.
A nawet szerzej: osobista i majątkowa odpowiedzialność wszystkich ludzi na stanowiskach publicznych za swoje działania, decyzje, postępowanie.
To przedstawiciele służby publicznej mają nam służyć wszelką pomocą i są dla nas - a nie my dla nich.
To aparat państwa jest dla obywateli - a nie obywatele dla aparatu państwa.
Brak odpowiedzialności za to co robią urzędnicy jest źródłem niewyobrażalnych patologii.
Jedynym rozwiązaniem jest obarczenie każdego pełną odpowiedzialnością za to co robi pełniąc służbę publiczną. Każdy musi ponosić konsekwencje błędnych decyzji, zwłaszcza jeśli ktoś ma wpływ na życie innych z racji pełnionej funkcji publicznej i doprowadza do zniszczenia życia drugiego człowieka i samego człowieka.
Immunitety muszą być zniesione.
Izabella INDIANKA Redlarska
Sygn. akt II W 1701/17 rzekome uniemożliwienie kontroli
Sąd Rejonowy w Olecku
II Wydział Karny
ul. Osiedle Siejnik I 18
19-400 Olecko
tel. 87 523 06 40
fax 87 523 06 95
karny@olecko.sr.gov.pl
Wniosek dowodowy - matactwa inspektorów PIW i policji - sprostowanie i uzupelnienie
Wnoszę o przyjęcie dowodu w sprawie.
Przesyłam w załączeniu wniosek dowodowy w postaci mojego zeznania w sprawie nadużywania uprawnień przez PIW Olecko i policję oraz mataczenia w sprawach moich zwierząt. Wnoszę o uwzględnienie tego dowodu w sprawie.
Jak widać na załączonym zdjęciu inspektorzy dnia 12 kwietnia 2018 roku weszli samowolnie na teren mojego gospodarstwa i doszli do połowy gospodarstwa, do rzeki, gdzie ich spotkałam i z nimi rozmawiałam, a następnie Kornel Laskowski przekroczył bramę i wszedł na moje siedlisko, gdzie zrobił obchód.
Podczas obchodu mojego pastwiska i siedliska Laskowski trzymał w obu rękach duży aparat fotograficzny, którym robił zdjęcia paszy, zwierząt, wody. Nie pisał żadnego protokołu, ani żadnego protokołu mi nie wręczył.
To co trzyma w rękach Salamon, ta kartka to jest wydruk donosu e-mailowego od trolla podpisanego Ada Fidurska. On mi wtedy pokazał ten donos. To co trzyma Laskowski to pismo z Sanepidu.
Byłam oburzona, że nęka mnie najściem z uzbrojoną policją na podstawie donosu złośliwego hejtera i podważa moje wyjaśnienia nt zagryzienia owiec.
Salamon u mnie nie widział zagryzionych owiec, ani nie widział żadnych padniętych owiec. Nie widział też chorych, ani zagłodzonych.
Nie miał żadnych podstaw, aby przypuszczać, aby insynuować, że ja te zagryzione owce zagłodziłam. On mnie tymi insynuacjami obraził i zdenerwował. Na gospodarstwie była pasza i zdrowe, prawidłowo odżywione zwierzęta.
Sądze, że mataczył na polecenie wójta, bo już kiedyś była podobna sytuacja przed wielu laty, że kombinował jak wybronić wójta od odpowiedzialności finansowej za kozy zagryzione przez stado wałęsających się psów.
Obaj inspektorzy mogli wejść na gospodarstwo i weszli. Na siedlisko wszedł tylko Kornel, bo Salamon nie chciał.
Czyli inspektor Dariusz Salamon i Kornel Laskowski byli w stanie wejść na mój teren i skontrolować moje gospodarstwo w dniu 12 kwietnia 2018 roku, a także Dariusz Salamon skontrolował moje gospodarstwo latem 2017 roku, a Kornel Laskowski wszedł samowolnie na mój teren i zrobił kontrolę 2 maja 2018 roku, więc nic nie stało na przeszkodzie, żeby Kornel Laskowski skontrolował też moje gospodarstwo w roku 2017 dnia 13 listopada.
Podczas wszystkich tych kontroli inspektorzy nie stwierdzili żadnych padniętych owiec ani innych zwierząt, żadnych chorych ani zagłodzonych czy zagrożonych.
12 kwietnia 2018 roku w ich obecności był zabierany przez schronisko w Bystrym czarny pies, który zagryzł mi jedną owcę na podwórku. To ja wezwałam schronisko, aby tego psa zabrało. Schronisko odebrało psa na moje zgłoszenie do schroniska i Urzędu Gminy Kowale Oleckie.
Natomiast w przypadku psów, które rozpoznałam - zgłaszam na policję interwencje. Były dwie interwencje policji w sprawie psów wiosną 2018 roku. Jedna w sprawie psa Naruszewicza, a druga w sprawie psa Wąsewicza. Ja poinformowałam tych inspektorów czyje psy zaatakowały moje owce i oni tych ludzi nie ukarali mandatami, ani nie przeprowadzili u nich kontroli. Można uznać, że nie dopełnili swoich obowiązków służbowych wobec nieodpowiedzialnych właścicieli psów.
To, że Kornel Laskowski nie skontrolował mojego gospodarstwa 13 listopada 2017 roku to był jego wybór. Ja mu nie zabraniałam wchodzenia na moje gospodarstwo, nie szczułam go psami.
Na zdjęciu są widoczni inspektorzy w środku mojego gospodarstwa przy rzece. Aby dojść do mojej rzeki trzeba przejść kilkaset metrów od drogi gminnej. Oni jak widać wjechali samochodami tuż pod samą rzekę, która znajduje się w środku gospodarstwa. Ta rzeka nosi urzędową nazwę Struga Cichy. Jest opisana na mapach ewidencyjnych. Mam na moim gospodarstwie mnóstwo wody, a ci inspektorzy po kradzieży zwierząt fałszywie zarzucali mi brak wody na gospodarstwie i niepojenie zwierząt jak nawet tego 12 kwietnia kiedy byli to akurat stado owiec stało w pobliżu wodopoju i piło z niego wodę. Ci inspektorzy to krętacze i kłamcy.
Zarzut udaremnienia kontroli w dniu 13 listopada 2017 roku jest bezpodstawny.
Wnoszę o uniewinnienie.
W dniu 2018-04-12 23:07:20 użytkownik napisał:
> Pan Zbigniew Ziobro
Prokuratura Krajowa
ul. Rakowiecka 26/30
02-528 Warszawa
tel. (22) 12 51 875, (22) 12 51 866, (22) 12 51 876
fax (22) 12 51 867, (22) 12 51 871
biuro.podawcze@pg.gov.pl
Zawiadomienie o przekroczeniu uprawnień i stosowaniu stalkingu wobec mnie
12 kwietnia 2018 roku miał miejsce pierwszy najazd PIW Olecko wraz z policją olecką w roku 2018 pod wpływem facebookowej stalkerki podpisującej się: "Ada Fidurska". Osoba skłamała, że na moim rancho od marca zalegają padłe owce. Kobieta napisała donos do Sanepidu i PIW Olecko.
Inspektorzy PIW Olecko przyjechali do mnie i szukali zwłok. Żadnych zwłok tutaj nie ma, bo zostały zutylizowane dawno temu, krótko po zagryzieniu. Nie było też sztuk "padłych" z głodu czy epidemii, lecz tylko owce zagryzione przez wiejskie psy.
Na foto inspektorzy PIW Olecko i policjanci.
Składam zawiadomienie o złamaniu prawa przez funkcjonariuszy policji i weterynarii.
Współpracują oni ze stalkerką, która składa fałszywe doniesienia by wywołać najście na moje gospodarstwo i nieprzyjemności oraz straty finansowe. Ona składa donosy, a oni przyjeżdżają by mnie nękać i karać.
Mimo, że na moim gospodarstwie nie było żadnych zwłok, inspektor PIW Dariusz Salamon postanowił mnie ukarać zastępczo za cokolwiek. Postanowił ukarać mnie za brak paszportów koni, za brak kolczyków u owiec. Inspektor Kornel Laskowski zaś groził mi mandatem za brak umów zakupu paszy.
Powiedziałam im, że nie stać mnie na zakup paszportów i kolczyków.
Za biedę ukarali mnie mandatem w wysokości 500 złotych, którego nie przyjęłam.
Inspektor Kornel Laskowski, powiedział podczas tego najazdu, iż powinnam mu oddać za darmo moje konie, bo jego stać na zakup paszportów.
Tym samym nadużył po raz kolejny swoich uprawnień. Wykorzystuje on swoje stanowisko do wymuszania na mnie oddania mu moich zwierząt!
Co do danych kontrahentów od których kupuję paszę, jest to tajemnica handlowa.
Obawiam się, że jeśli zdradzę dane rolników, od których kupuję paszę na zimę, inspektorzy PIW Olecko, którzy od lat działają na moją szkodę, spowodują, że ci rolnicy mi paszy na zimę nie sprzedadzą, by moje zwierzęta głodowały i by PIW Olecko miał podstawy do zaboru moich zwierząt. 😒
Obecność policji podczas tego najazdu była niezasadna. Podejrzewam, że za tymi donosami na mnie tak na prawdę stoi policja olecka. Radiowóz policyjny przyjechał pierwszy i długo czekał na inspektorów weterynarii. Stał ten radiowóz przed moim gospodarstwem bardzo długo. Inspektorzy weterynarii dojechali dużo później.
Ten najazd wygląda na kolejną ustawkę policji i urzędników wysługujących się wójtowi Locmanowi, który ani myśli płacić odszkodowania, za zagryzione przez wałęsające się psy, moje owce. Inspektor Salamon nie widział tych zagryzionych owiec, ale już zdążył dziś podważać moje zeznania dotyczące okoliczności, w których zostały zagryzione i samo to, że zostały zagryzione. To manipulant wysługujący się wójtowi Locmanowi.
Urzędniczka UG zanim przyjechała do mnie spisać protokół wczoraj, tj. 11 kwietnia 2018 roku, z góry mi zapowiedziała, że UG Kowale Oleckie nie wypłaci mi żadnego odszkodowania za owce zagryzione przez wałęsające się psy sąsiadów.
Podczas jej wizyty, skupiała się wyłącznie na tym, czy zagryzione owce miały kolczyki i czy zostały zdane do Bakutilu. Bardzo chciała fotografować żyjące owce, te bez kolczyków.
A dziś ten najazd inspektorów PIW Olecko na mnie i kary za brak kolczyków, za utylizację na farmie poprzez spalenie zwłok (nie było dojazdu do niedawna - straszne błoto - nie było szans, by Bakutil dojechał).
Sądzę, że to zmowa mająca pozbawić mnie zwierząt (liczyli na to, że tu znajdą zwłoki i oskarżą mnie o zagłodzenie i stwarzanie zagrożenia epidemią) oraz uniemożliwić uzyskanie odszkodowania za zagryzione owce. No bo jak pan wielce szanowny inspektor Salamon stwierdzi, że owce z przegryzionymi, rozerwanymi gardłami zdechły z głodu, to zdechły z głodu i się żadne odszkodowanie nie należy, tylko zabór rasowych, pięknych koni od tej "niedbałej" gospodyni. To nic, że konie zdrowe, zadbane, ale jest pretekst, by zabrać za darmola cenne zwierzęta osobiście wyhodowane przeze mnie!
Lub ten donos to pretekst, by znów mi wymierzyć kary za biurokratyczne uchybienia dotyczące głęboko ingerujących w prawo własności przepisów, nigdy nie konsultowanych z rolnikami i hodowcami. Raczej to właśnie pretekst był, albowiem urzędnicy UG Kowale Oleckie widzieli wczoraj, że tu żadnych zwłok nie ma. Czyli jednak pretekst by mnie znowu nękać mandatami pod wyszukanymi haczykami.
W państwie demokratycznym nie powinno być takich przepisów podważających prawo władania swoją własnością. Ja kupiłam zwierzęta, ja im kupiłam pastwiska i stajnie, zbudowałam im wodopój, nawet dwa, pracuję przy nich, dbam o nie i kocham, kupuję im paszę na zimę, a sama jem byle co, a tu taki pajac z miasta przyjeżdża i dyryguje mną jak służącą i wymierza mi kary za błahostki, za rzeczy mało istotne! 😵
Obecność policji była zbędna. Inspektorzy weterynarii mogli przyjechać sami.
Najścia wieloosobowe mają we mnie wywołać poczucie zagrożenia i wywołują.
Wielokrotnie byłam straszona przez internet, zaborem moich zwierząt.
Na stronie, na której pisuje w/w Ada Fidurska, grożono mi wielokrotnie, zastraszano wywiezieniem do psychiatryka, zaborem moich zwierząt, różnymi donosami, do różnych instytucji. Nie znam osobiście donosicielki Ady Fidurskiej. Nie jest moją sąsiadką. Nie była na moim gospodarstwie. Sądzę, że to fake profil na Facebooku, a osoba mieszka na Warmii lub pracuje obecnie w Norwegii.
Wnoszę o ukaranie wyżej wymienionych osób.
Będę występować w tej sprawie jako oskarżyciel posiłkowy.
Ps. Składam to zawiadomienie do Prokuratury Krajowej, ponieważ nie wierzę, że lokalna prokuratura zajmie się tą sprawą jak należy. Żadną się nie zajęła jak do tej pory. Stalking trwa już 5 lat i ciągle Prokuratura Olecko odmawia zajęcia się sprawą.
Izabella Redlarska
Czukty 1, 19-420 Kowale Oleckie
511945226