piątek, 31 maja 2019

„Jerzy Robert Nowak OSTRO o Sakiewiczu, Konfederacji, PiS, ataku Azari, 447 i zamachu na Ziobrę!”

https://youtu.be/GTev2RJHW-4

Jak mi bandyci zabiją jedynego uczciwego prokuratora w kraju, kto mnie obroni przed zorganizowaną grupą przestępczą z powiatu Olecko? 

Ekoterroryści doprowadzają rolników do śmierci

Ludzie okradani przez fundacje pseudo pro zwierzęce umierają  z rozpaczy.

GosiaW
wczoraj (19:26) na wp.pl

Krowy hoduje się żeby je zabić i zjeść. W czym problem?
Obrońcy zwierząt niech zainteresują się ludźmi, którym się te zwierzęta odbiera.

Po odebraniu krowy mój sąsiad zmarł. 

Szukał jej całą zimę. Obrońcy zwierząt się nim nie zainteresowali. 

Branża pro zwierzęca to bardzo brudny biznes



Ekoterroryści mają to do siebie, że rozpętują wielką gównoburzę, a ich ukryte intencje wcale nie są szlachetne. Ekoterrorystom chodzi o obłowienie się cudzym kosztem.

Cała sytuacja wygląda tak, że okradziono rolników. Zabrano im zdrowe zwierzęta, którymi oni się opiekowali od lat, które latem wypasali na łąkach nadrzecznych, a zimą dokarmiali sianem.

Teraz rabusie kombinują, żeby od rolników wyłudzić bydło i obciążyć gigantycznymi kosztami utrzymania krów,  mimo że rolnicy mają darmowe utrzymanie krów w swoim zakresie.  To jest oszustwo i wyłudzenie.

Widać też doskonale, że fundacje nie są chętne by pomagać krowom i płacić za utrzymanie zwierząt jeżeli nie mają zagwarantowanego przejęcia na własność bydła rolników.

 Branża pro zwierzęca to bardzo brudny biznes.

Fundacje fałszują wyniki badań



Fundacje fałszują wyniki badań

Jedna z tak zwanych "obrończyń zwierząt" zaangażowana w odebranie rolnikom krów daje do zrozumienia o tym, że zdrowe krowy po wywiezieniu przez fundacje będą miały złe wyniki badań, które to wyniki zaszkodzą także innym rolnikom mieszkającym w okolicy i wypasającym krowy w tych samych warunkach nad rzeką Wartą.

Wypowiedź tej pseudo obrończyni zwierząt jest mętna, ale wystarczy się dobrze wczytać i zastanowić się dlaczego odradza wywiezienie zwierząt na badania  zlecone przez fundację.

Dowód:

Agnieszka Kielczewska Najlepiej przeprowadzić badanie w miejscu w którym są obecnie.Zakładamy, że krowy są zdrowe i bardzo malo prawdopodobne jest aby byly chore. Wiele stad okolicznych krów jest wypasanych na obszernych łąkach z ta różnica, że łąki te są ogrodzone. Krowy te są badane i od lat żadna z chorób nie wystąpiła. Teoretycznie jeśli zostanie wykryta choroba u ratowanych krów obojętnie czy w miejscu innym odizolowanym, czy w Ciecierzycach wówczas i tak zgodnie z prawem będzie problem dla krów z okolic Ciecierzyc, wiec po co je przewozic na badania? 


Przekaz zakamuflowany:

1. Krowy rolników o nazwisku Skorupa są zdrowe.
2. Po wywiezieniu krów braci Skorupów na badania fundacyjne nagle okaże się, że są chore.
3. Ponieważ te krowy Skorupów wypasały się razem z krowami innych rolników, ci inni rolnicy będą mieli problemy.
4. Unia w obliczu domniemanego wykrycia siedliska epidemii nałoży na Polskę embargo.

czwartek, 30 maja 2019

Krowy będą żyły

Krowy nie były zbadane, a krąży plotka, że chów wsobny. O ile nie dziwi pomawianie rolników przez fundacje i inspektorów weterynarii, to o tyle dziwi pomawianie przez ministra. Najpierw udowodnij ten chów wsobny, a potem pisz o nim i mów o nim.

 Jeśli nawet byłby chów wsobny to nie jest to powód żeby zabijać całe stado.
Kazirodztwo wśród zwierząt nie jest zakazane. W najlepszych rasowych hodowlach stosuje się chów wsobny w mniejszym lub większym stopniu i nie jest to powód do zabijania drogocennych zwierząt. W ten sposób uzyskuje się zwierzęta o pożądanych cechach wspólnych. Poza tym wystarczy odłowić z tego stada byki i wprowadzić nowe, niespokrewnione, które pokryją krowy.

Rolnik "wygnał krowy na poniewierkę” - naprawdę? i nikt ich nie ukradł przez tyle lat??? Kolejna bzdura! Rolnicy zajmują się tymi krowami od lat wypasając je na nieużytkach i nadzorując stado.

Takie "dzikie krowy", że tak łatwo złapali i zamknęli w ogrodzeniu???
Ja będąc dziką krową nie dałabym się złapać żadnym ciulom z fundacji.
Gdyby krowy nie były oswojone nie dałyby się tak łatwo złapać.
A oswojenie krów świadczy o tym, że obcowały z ludźmi, że ludzie się nimi zajmowali.

Ma rolnik jakieś wyroki za spowodowanie strat w uprawach rolnych i niebezpieczeństwa na drodze czy to tylko takie czcze gadanie?

Krowy nie chorują, nie padają, wyglądają zdrowo i żywotnie i zakłada się, że są chore??? Widać straszną nienawiść do tych biednych rolników.

Takie stado to bezcenny materiał badawczy, że nie wspomnę o materiale genetycznym nie poddawanym zabiegom farmaceutycznym. Mogłyby wypłynąć ciekawe choć niezbyt oczekiwane przez weterynarię wnioski dotyczące stanu zdrowia sztuk dorosłych i potomstwa. 10 lat na wolnym powietrzu musiało zaznaczyć się w cechach zwierząt. Co na to Państwowy Instytut Hodowli - jednostka badawcza ponoć?

Naprawdę minister zna prawo? Brak kolczyka to powód do mordu na niewinnym zwierzęciu? I wy takie prawo wprowadziliście w Polsce?

Jak wy takie prawa wprowadzacie w Polsce pod wpływem debili z Unii Europejskiej to my musimy jak najszybciej opuścić Unię dla własnego bezpieczeństwa. Nie ma innego wyjścia. Bo jak Unia Europejska w swoim debilnym amoku wprowadzi prawo, żeby poddawać eutanazji wszystkich emerytów w wieku 70 lat wzwyż to wy to zrobicie!!! 😬

Tym rolnikom trzeba zapłacić za skonfiskowane bydło i dać im wybrać sobie kilka sztuk na te dwa hektary, które posiadają, a najlepiej byłoby załatwić im dzierżawę w okolicy żeby mogli dalej całe stado hodować. To pracowici ludzie którzy od 40 lat opiekują się swoim stadem zwierząt. Trzeba zapytać ich czy chcą pieniądze za stado czy wolą dalej hodować, bo to oni są prawowitymi właścicielami, a nie urzędnicy i to jest ich wybór co zrobić z krowami. Za pieniądze uzyskane ze sprzedaży stada mogliby sobie dom wyremontować i dokupić ziemi.

 Panie Ministrze Ardanowski, dziękuję, że nie pozwolił pan bezdusznym urzędasom bezmyślnie zabić i spalić tych krów, ani nie pozwolił pan by krowy ukradły hieny z fundacji.

Ale rolnikom trzeba za te krowy zapłacić, bo to ich mienie podległo barbarzyńskiej konfiskacie.

 Jeżeli jest pan uczciwym, cywilizowanym ministrem - zapłaci pan właścicielom za zabrane im krowy.

Widział pan w jakim obdrapanym domu mieszkają? Ci ludzie potrzebują pieniędzy na remont kapitalny domu oraz na starość za długie, ciężkie lata pracy przy zwierzętach. Niech pan pamięta, że najważniejszy jest człowiek, a nie przepisy zwłaszcza takie nielegalnie uchwalane w Brukseli w sposób tak rażący i skandaliczny jak pokazuje to na filmach w internecie europoseł Dobromir Sośnierz z Konfederacji.

Indianka

Jan Krzysztof Ardanowski: krowy będą żyły. Na prośbę prezesa Kaczyńskiego


- Podjąłem ryzyko i krowy będą żyły. Wziąłem do siebie mocno przede wszystkim prośbę prezesa Kaczyńskiego i Andrzeja Dudy - powiedział w środę wieczorem Jan Krzysztof Ardanowski, minister rolnictwa. Chodzi o stado dzikich krów z Deszczna, które miały iść na ubój.
Jan Krzysztof Ardanowski był w środę "Gościem Wiadomości" w TVP Info. Przyznał, że w stosunku do stada dzikich krów "popełniono wiele błędów".
- Przede wszystkim rolnik, który kiedyś te krowy na poniewierkę wygnał, one zdziczały, rozmnażają się w niewłaściwy sposób. Jest skrzyżowanie kazirodcze, wsobne. Zdziczały, powodują straty w uprawach rolnych i niebezpieczeństwo na drogach. Nie wiadomo, jaki jest ich stan zdrowotny, ale wiele osób interweniowało, cały ruch społeczny powstał w obronie tych krów - stwierdził Ardanowski.
Minister rolnictwa przyznał że zna prawo unijne i zgodnie z nim: "krowy powinny być ubite".
- Bardzo mocno biorę pod uwagę przede wszystkim interweniowanie, a raczej prośbę prezesa Kaczyńskiego, którego bardzo cenię, również Andrzeja Dudy, razem z nim byłem współpracownikiem Lecha Kaczyńskiego, dla mnie prośba prezydenta jest bardzo ważna. Podjąłem ryzyko. Te krowy będą w jednym z państwowych gospodarstw, gdzie nie ma bydła, żeby coś się nie przeniosło. Będą zatrzymane, karmione, przebadane, sprawdzimy, jaki jest ich stan zdrowotny, będą zakolczykowane, wprowadzone do systemu rejestracji zwierząt - powiedział Ardanowski.
Dodał, że jeśli krowy okażą się zdrowe, wtedy będą mogły zostać przekazane rolnikom. Zaapelował też do organizacji ekologicznych, aby zbierały pieniądze na utrzymanie stada krów.

Błąkają się od 10 lat

Chodzi o błąkające się od 10 lat stado 179 krów z Deszczna. Zwierzęta nie są zarejestrowane oraz nie są objęte żadną formą opieki weterynaryjnej. Stado niekontrolowanie się powiększa, dlatego początkowo podjęto decyzję o jego wybiciu.
Decyzja o uboju spotkała się z protestem środowisk ekologicznych i aktywistów, którzy pełnią dyżury przy stadzie krów. Zbierane były podpisy pod specjalną petycją.
W tej sprawie dwukrotnie interweniował Jarosław Kaczyński, który osobiście zwrócił się do Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi. "Minister Krzysztof Ardanowski oraz Główny Lekarz Weterynarii Bogdan Konopka zapewnili mnie, że szukają szczęśliwego rozwiązania dla stada z Deszczna" - napisał z kolei prezydent Andrzej Duda.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

środa, 29 maja 2019

Oddać krowy właścicielom!!!

Panie Ardanowski, ci rolnicy to bohaterowie - wyhodowali stado prawie 200
krów mając zaledwie 2 hektary swojej własnej ziemi! Im się należy medal, a nie kara, licytacja i więzienie!!!

Proszę im załatwić dzierżawę, aby mogli dalej hodować to stado!
Krowy są zagonione do zagrody, pobrać krew, zrobić badania i dać tym ludziom kawałek ziemi w dzierżawę! Szlag może trafić człowieka, że obszarnicy zabierają każden jeden hektar, bo mają układy, a ten co potrzebuje kawałek ziemi nie mając układów nie dostanie jej.

USTAWY SĄ martwe panie Ardanowski, w KOWRACH siedzą od lat te same gęby przyspawane do stołków i nic nie zmieni ich mentalności .Popieprzyły im się epoki i ustroje!
komuna wiecznie żywa!



Konfederacjo, nie pozwól aby urzędasy mordowały rolnikom zwierzęta, a fundacjom, by je kradły! Brońcie 200 krów z Deszczna!

Oddać krowy właścicielom!!! Krowy są własnością rolników i to rolnicy mają prawo decydować o ich losie!!! Te krowy nie są chore - to jest piękne, zadbane stado i ma swoich właścicieli! Nikt nie ma prawa tych krów ruszyć!!!

Nie macie prawa kraść ani zabijać cudzej własności!
Żaden z was nie ma prawa ruszać tych krów: ani minister, ani inspektor weterynarii, ani żadna fundacja! Żaden z was nie jest właścicielem tych krów!
Łapy precz od cudzych zwierząt!!!

Krowy muszą wrócić do prawowitych właścicieli!!!
Krowy muszą wrócić do rolników!

Komuchy, łapy precz od cudzej własności!!! Poszli won!!! 😬

Rolnicy! Jesienią głosować na Konfederację, która nie pozwoli na takie kradzieże i bestialstwo wobec rolników i ich zwierząt!!!


Przybywa cieląt w najsłynniejszym stadzie bydła w Polsce, które należy do Pawła i Mariana Skorupów z Ciecierzyc w gminie Deszczno. Stado okrzyknięte przez media „dzikim” zostało zamknięte w odizolowanej zagrodzie.

W tych dniach urodziło się kolejne cielę, które już bryka z około 30 pozostałych. Zgodnie z decyzją sądu stado, teraz już ponad 180 krów, ma być zabite, a następnie zutylizowane.


Taką decyzję rozumie i popiera argumentami zdrowotnymi oraz epidemiologicznymi dr Edyta Siwicka, powiatowy inspektor weterynarii w Gorzowie Wielkopolskim, która mówi o zagrożeniach, jakie niesie ze sobą stado. 
– Nie wiadomo, czy krowy z tego stada są chore – może one zarażają dziką zwierzynę, a może one są zarażane? – wskazuje dr Siwicka. – Zagrożenia mogą być różne, choćby gruźlica czy białaczka, bo zwierzęta nie przeszły od wielu lat żadnych badań i stanowią zagrożenie dla siebie nawzajem, ale też dla innych zwierząt

Ponadto bydło braci Skorupów nie jest kolczykowane i nie ma paszportów


 Co gorsze, odtworzenie historii poszczególnych krów byłoby bardzo trudne, jeśli nie niemożliwe, właśnie ze względu na wieloletnie zaniechania i uchybienia – dodaje dr Siwicka. 
Inspekcja Weterynaryjna próbowała temu zapobiec, gdy przez długie lata wysyłała do gospodarstwa kontrole i zawiadomienia, próbowała się kontaktować z rolnikami. Ale, jak twierdzi, pisma nie były odbierane, a kontakt z rolnikami wręcz niemożliwy. 
– Inspektorom udało się tylko raz porozmawiać z jednym z rolników, ale wtedy właściciel powiedział, że nie będzie kolczykował zwierząt – wspomina dr Siwicka. 
Mimo tak wielu uchybień ze strony gospodarzy i nakazu likwidacji krów podlegają one dalej ustawie o ochronie zwierząt i dlatego będą zabijane zgodnie z prawem pod nadzorem lekarza weterynarii, a następnie utylizowane zgodnie z procedurami.
Ostatecznie koszty tej operacji będzie musiał pokryć właściciel stada, bo ministerialne pieniądze przeznaczone teraz na te potrzeby to pożyczki na wykonanie zadania.

Nic nie wiedziałem?

– Nie wiedziałem, że jest taka rozprawa – mówi Paweł Skorupa, odnosząc się do decyzji sądu podtrzymującej wniosek inspektora weterynarii. – Pojechałbym na nią, żeby wszystko wyjaśnić przed sądem. 
Razem z bratem od niemal 40 lat prowadzi gospodarstwo rolne odziedziczone po rodzicach. Teraz zostały im zaledwie 2 hektary, a jeszcze kilkanaście lat temu dzierżawili ich 30. To starczało, aby wykarmić stado niemal 50 krów mlecznych. Z czasem, gdy mleko przestało być opłacalne, bracia przerzucili się na bydło rzeźne. 
Dawniej respektowali konieczne formalności, o czym mogą świadczyć kolczyki, jakie mają jeszcze w uszach niektóre ze sztuk w stadzie. 
– Zwierzęta trafiły na wolny wypas około 10 lat temu, gdy straciliśmy szansę na dzierżawę gruntów na pastwiska i paszę dla krów. To wtedy zaczęły się kłopoty – opowiada Paweł Skorupa. – Nie wiem, dlaczego nie przyznano nam gruntów, a nie potrzebowaliśmy dużo, może dwadzieścia, trzydzieści hektarów dzierżawy. 
Dlatego swoje krowy od tamtego czasu wypasał z bratem na nieużytkach w zakolu między Notecią i Wartą. 
Teraz, gdy wszystkie przepisy sprzysięgły się przeciwko nim, nie wiedzą, co mają zrobić.

– Co teraz będzie? Trzeba jakoś ratować te zwierzęta, ich zabicie byłoby haniebne – mówi pan Paweł. – Gdyby ktoś nam pomógł dopełnić formalności, zakolczykować krowy, chcielibyśmy je sprzedać, żeby choć ich nie zabijać. 


Rolnik zaczął się już starać, aby do tego doprowadzić. Ma kolczyki, a w zeszycie spisał część stada, matki, ale dalej... 
Brat Marian nie traci nadziei i chwali się nowymi cielakami, które przychodzą w stadzie na świat. 
– Proszę zobaczyć, jak skaczą, jak się bawią – mówi Marian Skorupa, pokazując na cielaki. 

350 tys. zł na likwidację

Stado braci to problem, który lokalne i krajowe władze rozwiązują po kilkunastu latach od jego pojawienia się. 
Aleksander Szperka, zastępca wójta gminy Deszczno, na terenie której stado krążyło, deklaruje ciągle chęć pomocy rolnikom. 
– Nie chcemy, żeby panowie ucierpieli w efekcie tych działań. Nie chcemy ich krzywdzić. Chcemy pomóc– zapewnia. 
Historię „dzikiego stada” relacjonuje z wyraźną troską, ale i niepokojem. 
– Chcieliśmy nawiązać z nimi współpracę, aby rozwiązać ten problem. Rozmawialiśmy z nimi. Wtedy zapowiadali załatwienie sprawy, ale niestety bez skutku – opowiada samorządowiec z Deszczna.
Teraz, gdy stado zostało już zapędzone do zagrody na obrzeżach wsi, dziennie opieka nad zwierzętami (pasza, woda, nadzór) kosztuje samorząd około 3,6 tys. zł.

  • Bracia Skorupowie ciągle nadzorują swoje stado i zajmują się nim, choć zostało zagonione do zagrody 
– Krowy z tego stada należało odizolować, bo inni rolnicy chcą na wiosnę wypuszczać na wypas swoje zwierzęta, ale także dlatego, że stanowiły zagrożenie na drogach dla kierowców i naturalnie chorobowe. A to niedopuszczalne – zaznacza Aleksander Szperka. 
Podkreśla, że gmina realizuje te zadania z przykrością, ale trwającą od kilkunastu lat sytuację należało przerwać. 
– Stado na wolnym wybiegu nie może stanowić zagrożenia, utrudniać normalnego funkcjonowania innym rolnikom czy stwarzać niebezpieczeństwa – podkreśla Szperka. 
350 tysięcy złotych na załatwienie sprawy, czyli likwidację stada, a potem jego zutylizowanie, przeznaczył na wniosek wojewody minister rolnictwa, ale... jest jeszcze nadzieja dla nieszczęsnych krów. 
Jak bowiem informuje biuro prasowe ministerstwa rolnictwa: „(...) ostateczne decyzje dotyczące dalszych losów nieoznakowanego stada krów jeszcze nie zapadły. Ustalenia i konsultacje w tej sprawie prowadzone są przez Inspekcję Weterynaryjną”. Chęć zaopiekowania się krowami zadeklarowały organizacje zajmujące się ochroną zwierząt. To jednak nie eliminuje zagrożenia ewentualnymi chorobami. 
Redakcja „Tygodnika Poradnika Rolniczego” apeluje, aby znaleźć rozwiązanie, które pozwoli oszczędzić krowy. Wszak one niczemu nie są winne. Zawinili ludzie. 

Artur Kowalczyk 



https://www.tygodnik-rolniczy.pl/articles/aktualnosci_/ludzie-zawinili-krowy-zaplaca/

https://www.facebook.com/groups/2837600606464555/

https://www.wp.pl/?s=wiadomosci.wp.pl%2Fsgwpsgfirst-6386229935593601a




Progi wyborcze odbierają części Polaków prawo do posiadania reprezentantów



Istnienie progów wyborczych ma na celu wyłonienie reprezentacji parlamentarnej, która nie będzie rozdrobniona. Jest to uzasadnione z racji na efektywność rządów, ale równocześnie jest to sprzeczne z demokracją. W polskich wyborach do parlamentu europejskiego czy polskiego Polacy popierający ugrupowania mające poparcie niższe niż 5% pozbawieni są swojego prawa do posiadania posłów, gdy inni wyborcy popierający ugrupowania mające minimalnie powyżej 5% takie prawo już mają. Jest to ordynarna dyskryminacja, marginalizacja i całkowicie antydemokratyczna praktyka – jednak nikogo to w Polsce nie bulwersuje (w tym i ''obrońców Konstytucji'' drących ryja i nie zauważających, że progi wyborcze sprzeczne są z konstytucyjną zasadą równości).

Cechą demokracji jest to, że władze ustawodawcze są reprezentatywne dla obywateli, że są odzwierciedleniem tego, jakie mają obywatele poglądy. Progi wyborcze sprawiają, że część Polaków jest pozbawiona prawa do posiadania reprezentantów w ciałach ustawodawczych.

Oczywiście ilość mandatów wprowadza naturalne progi wyborcze. W wyborach do europarlamentu do obsadzenia jest 52 mandaty, więc naturalnym progiem wyborczym jest 2 procent. W wyborach do parlamentu w Polsce do obsadzenia jest 460 mandatów poselskich i 100 senatorskich. Naturalny próg wyboczy w wyborach do senatu wynosi 1%, a do sejmu 0.20%.

Niestety w wyborach do polskiego sejmu Polacy popierający ugrupowania poniżej 5% są pozbawieni prawa do posiadania reprezentacji politycznej (choć za każde 1% powinni mieć pewne 4 mandaty). Podobnie jest w wyborach do europarlamentu. To nie jest europejska praktyka. W wielu krajach Europy nie ma progów wyborczych, dzięki czemu obywatele innych krajów Europy nie są pozbawieni swojego prawa do posiadania reprezentantów w europarlamencie.

Obecnie obecne są w wysokości 5% (w części okręgów Francji, we wszystkich okręgach na Litwie, w Polsce, na Słowacji, w Czechach, Rumunii i na Węgrzech), 4 % (w Austrii, we Włoszech, w Szwecji), 3 % (w Grecji), 1,8 % na Cyprze.

Progów wyborczych nie ma w: Belgia, Luksemburg, Bułgaria, Łotwa, Chorwacja, Malta, Niemcy, Dania, Portugalia, Estonia, Finlandia, Słowenia, Hiszpania, Holandia, Irlandia. Wielka Brytania. Obywatele tych krajów głosujący na mniejsze partie nie są pozbawieni swojego prawa do posiadania reprezentantów.

Na portalu „Oko Press" w artykule autorstwa Marii Pankowskiej „Wzbiera zielona fala? Zobacz, jak głosowała Europa" autorka przedstawiła bardzo ciekawe wyniki wyborów do europarlamentu w innych krajach, okazujące jak brakowi progów wyborczych reprezentacje europarlamentarne innych krajów Europy są o wiele bardziej reprezentatywne.

Austria (18 mandatów)
Austriacka Partia Ludowa (ÖVP) – 34,9 proc. = 7 mandatów
Socjaldemokratyczna Partia Austrii (SPÖ) – 23,4 proc. = 5 mandatów
Wolnościowa Partia Austrii (FPÖ) – 17,2 proc. = 3 mandaty
Austriaccy Zieloni (Grüne) – 14 proc. = 2 mandaty
Nowa Austria i Forum Liberalne (NEOS) – 8,7 proc. = 1 mandat

Belgia (21 mandatów)
Nowy Sojusz Flamandzki (N-VA) – 13,47 proc. = 3 mandaty
Interes Flamandzki (VB) – 11,45 proc. = 3 mandaty
Frankofońska Partia Socjalistyczna (PS) – 10,5 proc. = 2 mandaty
Flamandzcy Liberałowie i Demokraci (Open VLD) – 9,58 proc. = 2 mandaty
Flamandzcy Chrześcijańscy Demokraci (CD&V) – 8,73 proc. = 2 mandaty
Frankofońscy Zieloni (ECOLO) – 7,83 proc. = 2 mandaty
Frankofoński Ruch Reformatorski (MR) – 7,59 proc. = 2 mandaty
Flamandzcy Zieloni (Groen) – 7,43 proc. = 1 mandat
Flamandzcy Socjaldemokraci (sp.a) – 6,13 proc. = 1 mandat
Frankofońska Partia Robotnicza Belgii (PTB) – 5,74 proc. = 1 mandat
Frankofońscy Chrześcijańscy Demokraci (cdH) – 3,52 = 1 mandat
Niemieckojęzyczna Partia Chrześcijańsko-Społeczna (CSP) – 0,22 proc. = 1 mandat

Bułgaria (17 mandatów)
Obywatele na rzecz Europejskiego Rozwoju Bułgarii (GERB) – 30,94 proc = 6 mandatów
Koalicja dla Bułgarii (BSP) – 24,24 proc. = 5 mandatów
Ruch na rzecz Praw i Wolności (DPS) – 16,36 proc. = 3 mandaty
Bułgarski Ruch Narodowy (IMRO) – 7,2 proc. = 2 mandaty
Demokratyczna Bułgaria (DB) – 6,42 proc. = 1 mandat

Chorwacja (11 mandatów)
Chorwacka Unia Demokratyczna (HDZ) – 22,72 proc. = 4 mandaty
Socjaldemokratyczna Partia Chorwacji (SPD) – 18,71 proc. = 3 mandaty
Niepodległościowcy Chorwaccy (HRAST-HKS) – 8,52 proc. = 1 mandat
Partia Mislava Kolakušića (NLMK) – 7,89 proc. = 1 mandat
Żywy Mur (Živi zid) – 5,66 proc. = 1 mandat
Koalicja Amsterdamska (AMS) – 5,19 = 1 mandat

Cypr (6 mandatów)
Zgromadzenie Demokratyczne (DISY) – 29,02 proc. = 2 mandaty
Postępowa Partia Ludzi Pracy (AKEL) – 27,49 proc. = 2 mandaty
Partia Demokratyczna (DIKO) – 13,8 proc. = 1 mandat
Ruch na rzecz Socjaldemokracji (EDEK) – 10,58 proc. = 1 mandat

Czechy (21 mandatów)
Tak (ANO) – 21,18 proc. = 6 mandatów
Obywatelska Partia Demokratyczna (ODS) – 14,45 proc. = 4 mandaty
Czeska Partia Piratów – 13,95 proc. = 3 mandaty
Tradycja Odpowiedzialność Dobrobyt i Burmistrzowie i Niezależni (TOP09-STAN) – 11,65 proc. = 3 mandaty
Wolność i Demokracja Bezpośrednia (SPD) – 9,14 proc. = 2 mandaty
Unia Chrześcijańska i Demokratyczna – Czechosłowacka Partia Ludowa (KDU-CSL) – 7,24 proc. = 2 mandaty
Komunistyczna Partia Czech i Moraw (KSCM) – 6,94 proc. = 1 mandat

Dania (13 mandatów)
Liberalna Partia Danii (Venstre -V) – 23,5 proc. = 3 mandaty
Socjaldemokraci (S) – 21,5 proc. = 3 mandaty
Socjalistyczna Partia Ludowa (SF) – 13,2 proc. = 2 mandaty
Radykalni Liberałowie (RV) – 10,2 proc. = 2 mandaty
Duńska Partia Ludowa (DF) – 10,7 proc. = 1 mandat
Konserwatywna Partia Ludowa (KF) – 6,2 proc. = 1 mandat
Czerwono-Zielony Sojusz (RG) – 5,5 proc. = 1 mandat

Estonia (6 mandatów)
Estońska Partia Reform (ER) – 26,2 proc = 2 mandaty
Estońscy Socjaldemokraci (SDE) – 23,3 proc. = 2 mandaty
Estońska Partia Centrowa (KE) – 14,4 proc. = 1 mandat
Konserwatywna Ludowa Partia Estonii (EKRE) – 12,7 proc. = 1 mandat

Finlandia (13 mandatów)
Partia Koalicji Narodowej (KOK) – 20,8 proc. = 3 mandaty
Zielona Liga (VIHR) – 16 proc. = 2 mandaty
Socjaldemokraci (SDP) – 14,6 proc. = 2 mandaty
Partia Finów (PS) – 13,8 proc. = 2 mandaty
Partia Centrum (KESK) – 13,5 proc. = 2 mandaty
Sojusz Lewicowy (VAS) – 6,9 proc. = 1 mandat
Szwedzka Partia Ludowa (SFP) – 6,3 proc. = 1 mandat

Francja (74 mandaty)
Zjednoczenie Narodowe (RN) – 23,31 proc. = 22 mandaty
Republika Naprzód (LREM) – 22,41 proc. = 21 mandatów
Francuscy Zieloni (EELV) – 13,47 proc. = 12 mandatów
Republikanie (LR) – 8,48 proc. = 8 mandatów
Niepokorna Francja (FI) – 6,31 proc. = 6 mandatów
Partia Socjalistyczna (PS) – 6,19 proc. = 5 mandatów

Grecja (21 mandatów)
Nowa Demokracja (ND) – 33,26 proc. = 9 mandatów

https://prawy.pl/102252-progi-wyborcze-odbieraja-czesci-polakow-prawo-do-posiadania-reprezentantow/?fbclid=IwAR2BWxDDfg-vGPquZA3RCpkTpvh2qNS6DOwZHXwYcKlINCFmXgy0_pr18D0

Serbia przez 25 lat będzie płacić żydowskim organizacjom odszkodowania za tzw. mienie bezspadkowe

Od Serbii już kasę wyłudzili teraz czas na nas

Serbia przez 25 lat będzie płacić żydowskim organizacjom odszkodowania za tzw. mienie bezspadkowe. Dla Polski to bardzo groźny precedens



Dopiero teraz dochodzi do nas jak bardzo niebezpieczna dla polskiej racji stanu jest podpisana w 2009 roku przez rząd D. Tuska tzw. Deklaracja Terezińska. Dokument ten sam w sobie nie ma mocy prawnej. Problem w tym, że ekipa Tuska podpisując go uwiarygodniła roszczenia Światowego Kongresu Żydów w zakresie tzw. mienia bezspadkowego (dobrowolnie przyznała bowiem, że kwestia ta istnieje i nie jest uregulowana). Serbia również podpisała tę deklarację. Efekt jest taki, że dziś - jako pierwszy kraj w Europie - płaci żydowskim organizacjom wysokie odszkodowania.

Przypomnijmy - w czerwcu 2009 roku w Pradze i Terezinie w Czechach odbyła się międzynarodowa konferencja z udziałem przedstawicieli 46 państw (reprezentantem polskiego rządu był Władysław Bartoszewski). Na konferencji tej rozmawiano m.in. o kwestiach zwrotu nieruchomości należących przed wojną do Żydów, którzy zostali zabici przez Niemców w trakcie Holocaustu. Zakończyła się ona podpisaniem tzw. Deklaracji Terezińskiej - dokumentu, który nie miał żadnej mocy prawnej w relacjach międzynarodowych, ale zasygnalizował, że problem zwrotu mienia i nieruchomości należących przed wojną do Żydów nadal istnieje, a państwa-sygnatariusze Deklaracji będą robić wszystko, aby wdrożyć do swojego prawodawstwa odpowiednie regulacje, które rozwiążą m.in. kwestie tzw. mienia bezspadkowego.

Warto zauważyć, że w kontrze do postanowień Deklaracji Terezińskiej stałubiegłoroczny projekt tzw. dużej ustawy reprywatyzacyjnej, która raz na zawsze miała rozstrzygnąć kwestie finansowych rekompensat za mienie bezprawnie przejęte przez nazistów, a następnie znacjonalizowane przez komunistów (projekt przewidywał m.in. ograniczenie prawa do dziedziczenia roszczeń tylko do najbliższych krewnych pierwotnych właścicieli w linii prostej [tj. dzieci / rodzice] oraz wykluczenie możliwości reprywatyzacji tzw. mienia bezspadkowego).

Wspomniany projekt rozwścieczył przedstawicieli 
World Jewish Restitution Organization (WJRO) - organizacji utworzonej w 1992 przez World Jewish Congress (Światowy Kongres Żydów) w celu pomocy w odzyskaniu mienia żydowskiego w Europie (z wyjątkiem Niemiec i Austrii). Żydom skupionym w WJRO nie podobało się szczególnie wykluczenie możliwości reprywatyzacji tzw. mienia bezspadkowego. Wkrótce później Izrael rozpętał prawdziwą wojnę informacyjną, w której oskarżył Polskę o kwestionowanie Holocaustu i współudział w zbrodni dokonanej na Żydach podczas II wojny światowej. Efekt był taki, że rząd PiS rakiem wycofał się z projektu dużej ustawy reprywatyzacyjnej.
W kontekście powyższego warto przypomnieć o kazusie innego sygnatariusza Deklaracji Terezińskiej - Serbii. Otóż to bałkańskie państwo zdecydowało porozumieć się z Izraelem, USA i World Jewish Restitution Organization i postanowiło, że począwszy od 2017 roku przez kolejnych 25 lat będzie wypłacać po 950 tys. euro rocznie na rzecz "serbskiej społeczności żydowskiej". Kwota ta ma ostatecznie i definitywnie zamknąć temat restytucji pożydowskiego mienia w Serbii.

Problem w przypadku Polski polega na tym, że analogiczne porozumienie się w zakresie "zwrotu" bezspadkowego mienia musiałoby uwzględnić 
kwoty o kilkaset (jeśli nie kilka tysięcy) razy większe niż serbskie 950 tys. euro w skali roku...