Pokazywanie postów oznaczonych etykietą okna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą okna. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 10 czerwca 2018

Wentylacja stajni


Swobodne wejście do stajni.
  


Naturalna wentylacja. W stajni nie ma żadnych zastoisk gazowych.  Powietrze jest wymieniane na bieżąco.
  

Trzy konie jednocześnie mogą wejść lub wyjść ze stajni nie kolidując ze sobą.
  

Mnóstwo suchej, czystej ściółki.
  

W ścianie północnej budynku aż 6 dużych otworów, przez które wpływa świeże powietrze.



Inspektor PIW Olecko, Dariusz Salamon skłamał, że stajnia jest pozbawiona wentylacji.

Tymczasem są tu 3 otwory wejściowe, 4 okienne nieprzeszklone, przez które następuje swobodna wymiana powietrza.

Są też otwory typowo wentylacyjne ulokowane w ścianach budynku przez budowniczych stajni.

Uważam, że osoba, która celowo pisze nieprawdę w urzędowych dokumentach, świadomie szkodzi rolnikowi, powinna być pociągnięta do odpowiedzialności karnej i niezależnie od tego, pozbawiona stanowiska publicznego. 




niedziela, 18 marca 2018

Koniec spaceru

Indianka zaciągnęła źrebię do stajni (stawiało się) do dużego boxu wyścielonego grubą warstwą słomy i siana. Klacz weszła do boxu za dzieckiem i podeszła do karmidła jeść siano. Indii przyciągnęła wózek ze świeżą, żółtą słomą i pościeliła nową warstwę na całości boxu. Teraz pora umyć okna w boxie.

sobota, 8 października 2016

Względny spokój

O dziwo, wczorajszy atak wściekłości Kamyka zakończył się na pogróżkach.
Poszedł spać do stajni i już domu Indianki nie forsował w nocy.

Zaś dziś rankiem, potulny jak baranek i trzęsący się z zimna zapukał w okienko Indianki i pokornie poprosił o wiadro do dojenia kóz. Nawet nie żądał nic dla siebie: ani kawy, ani jedzenia, ani papierosów czy piwa. Nawet kurtki nie chciał.

Po wydojeniu kóz, Indianka sama ze swojej inicjatywy zrobiła mu gorącą kawę i dała mu papierosa. Chętnie skorzystał. Przez okienko z łokciami opartymi na mokrym parapecie, chwilę opowiadał o swoich przygodach w skłocie w Olecku. Następnie ruszył nad rzekę rąbać drzewo. Po porąbaniu drewna i zwiezieniu go pod dom, dostał podwójną porcję jajecznicy i herbaty.

Okno sprawne, przeszklone. Tu na tym parapecie je gorące posiłki Kamyk :)

Indianka wydała mu ten posiłek przez okienko kuchni (jedno z trzech w które jest wyposażona kuchnia).
W tym celu musiała przestawić liczne dzieła sztuki użytkowej, zalegające rustykalną komodę firmy Black & White, by zrobić dostęp do ginącego w tym przepychu okna :)
No bo pierwsze dawniej wygodne okienko tuman Kamyk zniszczył i jest nieotwieralne (uszkodzony mechanizm) i nieprzeźroczyste (plexa zamiast szyby).

Okno uszkodzone, nieotwieralne, plexa zamiast szyby.

Kamyk zjadł na parapecie tegoż drugiego okienka. Jak w barze szybkiej obsługi :) Indianka nawet uwieczniła to zdjęciem. Kamyk wstydliwie ukrył twarz pod daszkiem czapki. Odwaga do demolowania kolejnego okna chwilowo mu zanikła.

Potem Kamyk udał się na wieś kupić udka i porcje rosołowe na obiad oraz drożdże.
Indianka dała mu ostrożnie ledwo 10 zł, by nie kusiło go by nakupić piwa i zachlać.

Po powrocie dalej rąbał drewno i zwoził pod dom.
Indianka obserwuje go i na razie nie chwali, coby jutro nie musiała pochwał odwoływać.

Indianka dziś skupiła się na pracy w domu. Paliła w piecu, zmywała, gotowała, prała i wykąpała się z lubością. 

W czwartek i piątek fizycznie ciężko pracowała na siedlisku i na weekend zaplanowała sobie lżejsze prace domowe. Ponadto wolała nie wychodzić z domu, gdy się Kamyk pojawił na Rancho. Nie była pewna, jak się on może zachować.

Lechia ostrożna

sobota, 16 stycznia 2016

Okienka w koziarni, owczarni, stajni

Pod okienkiem żelazne miseczki do zadawania zboża kozom
Starannie zacegłowane okienko owczarni...
Na szerokim niczym półka parapecie stoi stołeczek do dojenia kóz...

Tam gdzie okienka są, tam są. A tam, gdzie nie ma szyby, to okienko jest starannie zacegłowane, by nie wiało i nie śnieżyło. Tak czy inaczej, światła dziennego w budynkach nie brakuje. 
Jest też bogata ściółka i wentylacja grawitacyjna. Nie ma opar amoniaku. Ściółka sucha i czysta. Gruba warstwa. Poza tym, zwierzęta tylko w budynkach śpią, a całe dnie spędzają na dworze, kąpiąc się w blasku zimowego Słońca i wsuwając siano z bel. Dobrostan zwierząt jest na właściwym poziomie. Na wysokim poziomie.

Bardzo boli cię koniaro, że nie wszędzie są okna? Jeśli ten ból jest nieznośny, rwie cię i szarpie twe wrażliwe wnętrzności i ego, to przyślij kaskę kózkom na nowe okienko :) Wykaż się, zamiast opluwać to gospodarstwo i jego właścicielkę.

Indianka

sobota, 12 września 2009

Remont obory

Dziś kolejny dzień remontu obory. Naprawiamy i uzupełniamy co się da i z czego się da.
Trochę materiałów mam i wyrabiamy najpierw to, co mam.
Inseminator zadziwia mnie swoją niezmordowaną, zdyscyplinowaną pracowitością. Dobry jest!
Jest czasem zarozumiały i wkurzający, ale jest w porządku. Równy gość.

Pomagam mu jak mogę i umiem. Jestem jego prawą ręką. Przynoszę i podaję narzędzia, przynoszę i nalewam wody do betoniary, wycieram szyby i luskfery, przynoszę materiały budowlane, zaprawy, kamienie, nadzoruję stan prac i instruuję o jaki efekt mi chodzi. Idzie nieźle. Do tej pory mamy już zrobione 4 okna luksferowe, 4 parapety, obrobione 3 głębokie otwory okienne i zaczęte łatanie ubytków w ścianach, które są ogromne. Mam nadzieję, że starczy cementu na oborę i zostanie na załatanie ścian w piwnicy, tj. w jednym pomieszczeniu chociaż. Dwóch okien w oborze chwilowo nie możemy wykleić luksferami, bo krzyżaki konstrukcyjne się skończyły. Tak się zastanawiam, czy dałoby się coś w zastępstwie użyć. Jakbym tak dorwała kawał jakiegoś grubego plastiku i wycięła z niego te krzyżaki? Musiałabym mieć solidne nożyce takie jak do blachy. Mam coś takiego, ale zjechane mocno. Nie wiem, czy dam radę wyciąć te krzyżaki. Trzeba spróbować.

Moja betoniara mnie dziś miło zaskoczyła, że ona od razu zaskoczyła i działa normalnie :)
To jest nowa stara betoniara. Nowa, bo nigdy nie używana, stara – bo ma już z 5 lat :D
Nie było okazji jej użyć do tej pory. Mój pierwotny remont chałupy i siedliska zatrzymał się kilka lat temu z braku jakichkolwiek funduszy i jakiejkolwiek pomocy w remoncie. Panom z Ekogwarancji tłumaczyłam, że ponieważ nie stać mnie na zakrojony na szeroką skalę remont i wynajęcie koszmarnie drogiej brygady budowlanej (a ci to się cenią ponad miarę) - prowadzę remont partyzancki :D - to jest, jak się zdarzy okazja, że spotkają się w tym samym czasie, materiały, narzędzia i odpowiedni człowiek – to niejako przy okazji coś się robi, małymi etapami, niedużymi kosztami, sposobem gospodarczym, z dużym udziałem moich własnych łapek.
Takim sposobem, pewien lokalny podrywacz prowizorycznie doprowadził mi bieżącą wodę do kuchni, trener koni poza trenowaniem koni przykręcił kilka gniazdek i kinkietów oraz wymienił wodomierz, a inseminator poza inseminowaniem moich krów – wstawił drzwi i teraz łata ze mną oborę :)
Byle do przodu :) Nie chce mi się czekać na dopłaty by ruszyć z wielkim remontem, bo te dopłaty przyznawane memu gospodarstwu i tak są za małe na tak forsowny remont jakiego wymaga moja siedziba. Przez lata mego mieszkania tutaj i odmawiania sobie wszystkiego (żadnego wyjścia do kina, teatru, dyskoteki, zakupu perfum czy drogich kosmetyków, żadnego nowego ciucha) i skąpienia na jedzenie, a nawet głodowania - zgromadziłam sporo materiałów i narzędzi dzięki czemu jest czym robić i z czego robić te naprawy, remonciki, modernizacje. Więc robię. Jest pewien plus tego, że to powolnie postępujący remont – mam czas na przemyślenie różnych opcji i rozwiązań remontowych oraz modernizacyjnych i wybieram te optymalne.