Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Polska Platformy Obywatelskiej. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Polska Platformy Obywatelskiej. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 10 stycznia 2016

Podpisuję się pod tymi listami obiema rękami:

Otwarty list protestacyjny do niemieckich mediów oraz do niemieckich polityków
Zdecydowanie protestujemy przeciwko systematycznemu oskarżaniu przez niemieckie media, oraz przez część niemieckich polityków obecnego polskiego rządu o jakoby działania niedemokratyczne lub wręcz sprzeczne z prawem. Ostro sprzeciwiamy się temu, aby niemieccy korespondenci, oraz tutejsi publicyści w sposób nieuprawniony i nieuczciwy przedstawiali nasz kraj po ostatnich wyborach prezydenckich i parlamentarnych, jako kraj zagrożony bezprawiem. Naszym zdaniem, niedopuszczalnym jest, aby niemieccy politycy unijni (np. Martin Schulz czy Guenther Oettinger) posuwali się nie tylko do nieuprawnionej krytyki rządu innego państwa, ale wręcz straszyli go licznymi konsekwencjami.

To był demokratyczny wybór

Jeszcze raz przypominamy wszystkim, że obecny polski rząd jak i polski prezydent zostali wyłonieni w demokratycznych wyborach, których nikt (nawet obserwatorzy unijni) nie zakwestionował. Dlaczego więc teraz część niemieckiego establishmentu dopuszcza się tak ostrego i bezpardonowego ataku na legalne polskie władze? Czyżby dlatego, że bezrefleksyjnie słucha i daje wiarę tylko jednej stronie politycznego sporu w Polsce, tej która przegrała wybory, ale nie chce się z tym faktem pogodzić? Dlaczego niemieckie media do dzisiaj włącznie opisując sytuację w Polsce posiłkują się opiniami jedynie dziennikarzy z „Gazety Wyborczej", „Polityki" „Newsweeka" lub „Krytyki Politycznej"? Dlaczego nigdy nie przedstawia się opinii drugiej strony politycznego sporu, czyli dla równowagi: Naszego Dziennika, Gazety Polskiej, W Polityce, Do Rzeczy lub Gościa Niedzielnego? Czyżby według niemieckich standardów prawdę o sytuacji w Polsce jest w stanie opisać tylko jedna strona i to ta związana z partią Platforma Obywatelska?

Sprawa mediów w Polsce

Protestujemy przeciwko nieuprawnionemu oskarżaniu nowej władzy o zamiar podporządkowania sobie mediów publicznych. Jest zupełnie odwrotnie, teraz nowa ustawa ma za zadanie oddać media publiczne w ręce obywateli.
Przez ostatnie osiem lat nigdy nie było w Polskiej Telewizji Publicznej ani w Polskim Radiu pluralizmu, każdy neutralny obserwator potwierdzał olbrzymią stronniczość mediów publicznych i zdecydowany jej przechył w stronę ówczesnej władzy – czyli PO. Czy wtedy nie była zagrożona demokracja, dlaczego wtedy milczeli zarówno niemieccy publicyści, niemieccy politycy i komisarze? Gdzie byliście wtedy Panowie, gdy z Telewizji Publicznej i z Polskiego Radia w 2007 roku z dnia na dzień zwolennicy rządu Donalda Tuska wyrzucali na bruk dziesiątki uczciwych dziennikarzy? Czy ktoś wtedy w Niemczech protestował? Dlaczego nikt z Państwa nie bronił wolności słowa i rzetelności dziennikarskiej, gdy Telewizja Publiczna wstrzymała relację na żywo z przesłuchania byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego, w bardzo poważnej sprawie karnej? Czy dlatego, że mogłoby to zaszkodzić jego i jego partii wizerunkowi?

Trybunał Konstytucyjny

Ostro sprzeciwiamy się atakom na polskie władze, które zgodnie z wolą wyborców i zgodnie z prawem zamierzają poprzez konstytucyjne ustawy przywrócić Trybunałowi Konstytucyjnego w Polsce szacunek i wiarygodność (obecnie całkowicie utracone w wyniku skrajnego upolitycznienia tej instytucji przez poprzedników z PO). Dlaczego żaden niemiecki Komisarz, ani żaden niemiecki publicysta nie protestował i nie bronił demokracji, gdy poprzednia władza (PO / PSL) jawnie, (co potwierdził nawet Trybunał Konstytucyjny) złamała prawo, wybierając w czerwcu 2014 roku niekonstytucyjnie sędziów do Trybunału Konstytucyjnego? Gdzie byliście wtedy panowie Oettinger i Schulz?
Na zjednoczoną prawicę oraz na Andrzeja Dudę zagłosowała w 2015 roku zdecydowana większość Polaków. Również my niżej podpisani mamy zaszczyt zaliczać się do tej grupy wyborców. Jest nam bardzo przykro, że Niemcy, kraj o ugruntowanej demokracji, wpisuje się w nieuprawnioną i nieuczciwą nagonkę na legalnie wybrane polskie władze. Atakując (i to bez racji) polski rząd i polskiego prezydenta ranicie Państwo uczucia milionów Polaków, którzy obserwując jak ta nagonka eskaluje postanowili włączyć się w obronę demokracji i przyzwoitości, dlatego ich przedstawiciele piszą ten list. Przymnijmy jeszcze raz: ostatnie wybory w Polsce to suwerenna decyzja polskich wyborców i żaden kraj (tym bardziej Niemcy) nie powinny tej decyzji kwestionować.

Z poważaniem
1 Związek Polaków w Niemczech - Bund der Polen in Deutschland e.V.
Przewodniczący Josef Malinowski - Breite Str. - 6641236 Mönchengladbach
josef.malinowski@gmx.net

2. Klub Gazety Polskiej Hamburg-Stadt / Alsterdorfer Str. 354 / 22 297 Hamburg
kgp.hamburg.stadt@gmail.com

3. Radaktion Magazin „Forum Polonijne" - Alsterdorfer Str. 354 / 22 297 HAMBURG
redakcja@forum-polonijne.de

Deutsche Fassung
Hamburg den 09.01.2016
Offene Protestbrief an deutsche Medien und deutsche Politiker -
hiermit protestieren wir gegen die bodenlosen Beschuldigungen von deutschen Medien und Politikern, die systematisch und organisiert Polens Regierung diffamieren und ein falsches Bild kreieren, in dem es heißt, Polen handle undemokratisch oder gar kriminell. Wir können und werden nicht akzeptieren, dass deutsche Korrespondenten und lokale Publizisten unbegründet und auf unehrliche Weise, Polens neue Regierung und Polens neuen Präsidenten als „Gesetzesbrecher" bezeichnen. Es ist, unserer Meinung nach, unzumutbar, dass sich deutsche Europaabgeordnete (z.B. Martin Schulz und Günther Oettinger) nicht nur zu haltloser Kritik einer fremden Regierung verleiten lassen, aber dieser auch noch mit zahlreichen Konsequenzen drohen.
Die Regierung wurde demokratisch gewählt
Wir möchten allen in Erringung rufen, dass die jetzige polnische Regierung, wie auch der Präsident in demokratischen Wahlen berufen worden sind, was nicht in Frage gestellt wurde – nicht einmal von unabhängigen Beobachten der EU. Uns ist somit unklar, warum ein Teil des deutschen Establishments, die legal gewählte polnische Regierung mit solch harscher und aggressiver Kritik rügt. Liegt es vielleicht daran, dass man unreflektiert nur einer politischen Seite glauben schenkt, die den Wunsch der polnischen Bürger nicht akzeptieren kann? Warum zitieren deutsche Medien in ihrer Beschreibung der Lage in Polen lediglich Meinungen von Redakteuren der „Gazeta Wyborcza", „Polityka", „Newsweek" oder „Krytyka Polityczna"? Warum wird die andere Seite in Zeiten des Pluralismus konsequent ignoriert, warum wird kein Gleichgewicht geschaffen? Sind „Nasz Dziennik", „Gazeta Polska", „Wpolityce", „Do Rzeczy", oder „Gość Niedzielny" etwa unglaubwürdig? Ist es deutschen Medien nicht möglich eine ausgewogene Berichterstattung zu liefern, die nicht nur auf den Ansichten und Meinungen der Redaktionen basieren, die mit der Ex-Regierung - der „Bürger Plattform" - in Verbindung gebracht werden?

Medien in Polen

Wir sind empört über die unrechtmäßigen Beschuldigungen, dass die neue Regierung plane die öffentlich rechtlichen, also die staatlichen Medien, zu kontrollieren. Genau das Gegenteil ist der Fall. Das neue Gesetz soll der Gesellschaft mehr Einfluss auf die staatlichen Medien bieten. In den letzten acht Jahren gab es keinen Pluralismus in den staatlichen Medien, weder im Fernsehen, noch im Radio, was jeder neutrale Beobachter bestätigen würde. Die Einseitigkeit der Berichterstattung unter der Regierung der „Bürger Plattform" war erdrückend. War Polens Demokratie damals nicht in Gefahr? Warum haben deutsche Publizisten, Redakteure, Politiker und EU-Abgeordnete geschwiegen? Meine Herren, wo wart ihr, als 2007 unangenehme Journalisten, Gegner von Donald Tusk, massenhaft aus den staatlichen Medien entlassen worden sind? Zu dieser Zeit hat niemand protestiert. Das staatliche polnische Fernsehen hat eine Live Sendung aus dem Gericht einfach abgebrochen, weil der Ex-Präsident Bronislaw Komorowski verhört werden sollte, was seinem und dem Image der Partei eindeutig zugute kam und in Deutschland hat es... niemanden gestört.

Das Verfassungsgericht

Wir wehren uns standhaft gegen die Attacken auf die polnische Regierung, welche im Einklang mit der polnischen Gesellschaft, dem Verfassungsgericht per Gesetz den Respekt und die Glaubwürdigkeit zurückgeben will, den die Bürger Plattform durch extreme Politisierung dieser Instanz geraubt hat. Es ist absolut unklar, warum in Deutschland keine Empörungswelle aufkam, als das Verfassungsgericht 2014 in einem anti-konstitutionellen (was vom Tribunal selbst bestätigt worden ist) Schnellverfahren Richter berufen hat. Wo waren sie zu der Zeit Herr Oettinger, Herr Schulz?

Die absolute Mehrheit aller polnischen Wahlberechtigten hat 2015 Andrzej Duda und „Recht und Gerechtigkeit" gewählt, wir, die diesen Brief unterschrieben haben gehören zu diesem Gremium. Es tut uns sehr Leid, dass Deutschland, das Land mit der wohl reifsten Demokratie, sich zu solch einseitiger Verachtung gegen unsere legal gewählte Regierung, verleiten lässt. Durch, wie die oben beschriebenen, unbegründeten Attacken, verletzt ihr die Gefühle von Millionen polnischen Staatsbürgern, die wegen der Hetzjagd auf die Regierung beschlossen haben, zum Schutze des Anstandes der Demokratie, diesen Brief zu verfassen.

Wir erinnern sie nochmal daran, dass das Wahlergebnis in Polen den souveränen Willen der polnischen Gesellschaft widerspiegelt und niemand hat das Recht, diese Entscheidung in Frage zu stellen.
Hochachtungsvoll,

1. Związek Polaków w Niemczech - Bund der Polen in Deutschland e.V.
Przewodniczący Josef Malinowski - Breite Str. - 6641236 Mönchengladbach
josef.malinowski@gmx.net

2. Klub Gazety Polskiej Hamburg-Stadt / Alsterdorfer Str. 354 / 22 297 Hamburg
kgp.hamburg.stadt@gmail.com

3. Radaktion Magazin „Forum Polonijne" - Alsterdorfer Str. 354 / 22 297 HAMBURG
redakcja@forum-polonijne.de

Listy opublikował: Waldemar Maszewski, Hamburg
Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Ciekawe komentarze z sieci:

Helmut : Siekiera, motyka, piłka, szklanka
W Niemczech gwałty i łapanka
Siekiera, motyka, kupa, piach
Na ulicę wyjść jest strach!
Siekiera, motyka, dziennikarze
Milczą bo tak Merkel każe
Siera, motyka, policjanci
Nic nie robią a tłum gwałci.
Siekiera, motyka, imigracja
W diabły poszła demokracja
Siekiera, motyka, czarny ptak
Wolne media trafił szlag.
Siekiera, motyka, fiki, fiki
To efekty polityki
Siekiera, motyka, poprawności
Tolerancji i równości.
Siekiera, motyka, pupa blada
Źle się dzieje u sąsiada
Siekiera, motyka, smród z VWe
a Afryka śmieje się.
Siekiera, motyka, czarne wrony
Maszerują ich miliony
Siekiera, motyka, ciemny muł
Kasę dawać, majtki w dół!”… :-) :-) :-) 


autorem tekstu jest bloger: Marek Baterowicz z niezalezna.pl:

TK – TYKAJĄCA BOMBA AGENTÓW! – którą trzeba było rozbroić, by nie zdemolowała Polski! – choć w tle kohorty „petrurianów”! To zatruta spuścizna PRL-u! Oto na wiecu w Bydgoszczy ( 19.XII) ujawniono urbi et orbi teczki wielu „sędziów” Trybunału Konstytucyjnego, którzy okazali się agentami z epoki PRL-u! I ta zaraza ma badać prace Sejmu, budować nową Polskę ? STOP! Dosyć naiwności! Spadajcie w niebyt i w szambo waszej agentury...Oto Marian Grzybowski był zarejestrowany w czerwcu 1970 przez służby wojskowe,a 19 czerwca 1989 zarejestrowany jako kontakt operacyjny ps. „Krakatau”...”Sędzia” Adam Jamróz był zarejestrowany w październiku 1977 przez wywiad cywilny w Katowicach. W ewidencji figuruje jako kontakt operacyjny „Lardo” ( od grudnia 1977 )...”Sędzia” Zbigniew Cieślak był od czerwca 1979 zabezpieczony przez Zarząd II Sztabu Generalnego, a w czerwcu 1988 został zabezpieczony przez Zarząd WSW Warszawskiego Okręgu Wojskowego...”Sędzina” Teresa Liszcz brała wprawdezie udział w Krajowym Zjeździe Delegatów „Solidarności” w r. 1981, ale 19 grudnia przeprowadzono z nią „rozmowę ostrzegawczą” i musiała podpisać lojalkę... „Sędzia” Mirosław Wyrzykowski był pracownikiem kontraktowym Wyższej Szkoły Oficerskiej MSW w Legionowie w latach 1977-79...”Sędzina” Ewa Łętowska w listopadzie 1987 była rejestrowana przez departament III MSW jako zabezpieczenie...A na okrasę tej drużyny agentów towarzysz Andrzej Rzepliński, ex-PZPR a nawet sekretarz POP na UW ( jego flirt z :Solidarnością” nie ma większego znaczenia, bo decyduje zawsze pierwotna agenturalność)... Taki Trybunał w III RP jest siedliskiem choroby przeniesionej z PRL-u i powinien być rozwiązany lub zreformowany , to kamień u szyi tzw. IIIRP! Po 1989 r. zabrakło tak potrzebnej lustracji...Straciliśmy tę szansę w r.1992, to wielka tragedia. „A PZPR nie była ani polska, ani zjednoczona, ani robotnicza. Była polskojęzyczną organizacją przestępczą reprezentującą za ziemiach Polski kolonialne interesy ZSRR” ( Jan Bodakowski, „PZPR jako machina władzy”). I dziś są jeszcze garstki „polskojęzycznych sowietów”, ulokowanych np. w TK, prokuraturze czy w Sądzie Najwyższym...I żeby w TK siedzieli dalej ex-PZPRowcy i ubecy ? Tyle lat po wyjściu Armii Czerwonej, czy to nie paranoja godna korekty ?

Niestety, tej bomby agentów w TK bronią fanatycznie stróże PRL-bis na czele z rzecznikiem Republiki Rzeplińskiej, prezenterem Jarosławem Gugałą. Do „promocji” TK Gugała wciągnął nawet Janusza Onyszkiewicza ( wiceministra MON w rządzie...Mazowieckiego, potem szefa MON w rządzie Suchockiej ), który zamiast napiętnować TK jako twór peerelowskiej proweniencji i wyśmiać przeżytki PRL-u w urzędach III RP urągał PiS-owi. Ale czy to dziwi ? Onyszkiewicz przecież nieraz zaskakiwał szokującymi wypowiedziami. Oto 22 czerwca 1989 zapewniał rosyjskich telewidzów, że Polska będzie przestrzegać porozumienia z 1988 podpisanego przez gen. Jaruzelskiego! W rządzie Mazowieckiego ( byłego agenta stalinizmu, który uległ POZORNEJ metamorfozie ) sprzeciwiał się wyjściu sowieckich dywizji z Polski i bronił Układu Warszawskiego, a na łamach „Wprost” ( 2 sierpnia 1992) odrzucał ideę wejścia do NATO...Jak widać ślub z wnuczką Marszałka Piłsudskiego nie uzdrowił jego chorych poglądów, a popierał też dawnych generałów LWP jak gen. Henryk Szumski, który w stanie wojennym pacyfikował stocznię w Szczecinie, a w ogóle był dyplomantem sowieckiej Akademii Sztabu Generalnego ZSRR. Onyszkiewicz był gorliwym obrońcą Szumskiego, gdy ten został mianowany przez Kwaśniewskiego szefem Sztabu Generalnego III RP! Poselską interpelację kwestionującą nominację Szumskiego Onyszkiewicz zdecydowanie odrzucił. Wszystko to jasno ilustruje dlaczego dzisiaj Onyszkiewicz tak ochoczo atakuje PiS a wspiera swym wątpliwym autorytetem TK – tykającą bombę peerelowskich agentów! Gugała wiedział kogo zaprosić do studia TV, a teraz w nagrodę układ może mianuje go ambasadorem Republiki Rzeplińskiej !? Ale w jakim kraju ? Szans jest dużo, cała Ameryka Łacińska a może i jakiś vacat w Madrycie ?


Ufam, że tzw. III RP nie przekształci się na dobre w Republikę Rzeplińską,a działanie TK oprzemy na rozsądnych zasadach. Dlatego potrzebna była nowelizacja ustawy o TK!
Był czas najwyższy, aby skończyć z traktowaniem państwa jako partyjnego łupu dla PO-PSL, bo obiektywny TK powinien służyć Rzeczypospolitej i narodowi zgodnie z koncepcją państwa jako dobra wspólnego. Jest to koncepcja Prawa i Sprawiedliwości.































poniedziałek, 2 listopada 2015

Mmmdddliiii...


O jakżesz Indiankę mdli po tych apetycznie wyglądających, smacznych lecz niestety toksycznych ścinkach.
Więcej nie kupi tego syfu. Nawet koty bez entuzjazmu jadły plasterki. Normalnie na zdrową, świeżą ekologiczną mysz przyniesioną im przez matkę (kocią matkę :)) rzucają się z pożądliwym warkiem. Tymczasem ścinki konsumowały ostrożnie i z wolna.

Co gorsza po kurczaku z marketu też Indiance robi się niedobrze.

Trzeba będzie zabrać się za swoją zwierzynę. Zacznie od kury lub indyka. Coś zdrowego trzeba jeść. Nie ma sensu truć się supermarketowym ścinkiem skurwysynkiem czy wykarmionym paszą GMO kurczakiem z dodatkiem roundupu i genami szczura ;)

Indianka

sobota, 31 października 2015

Postulaty do nowego Parlamentu Polski

1. Platfusowy zakaz uboju gospodarczego - WON!
2. Platfusowy zakaz sprzedaży świeżego mięsa, wędlin, serów, jogurtów itd. bezpośrednio z gospodarstw - WON!
3. Usunąć z Konstytucji Polski doklejone w złej wierze sformułowanie:
"o ile ustawa nie stanowi inaczej"

Chodzi m.in. o to, że skoro Konstytucja Polski stanowi, że każdy Polak jest wolny,
to żadna ustawa nie może mu tej wolności odebrać nawet na kilka minut bez bardzo poważnego powodu typu zagrożenie życia lub zdrowia.

Nie może być takich sytuacji, że sędzia odbiera niewinnej, nieskazanej osobie wolność i naraża na szykany policyjne tylko po to by ją zmusić do zbędnych badań psychiatrycznych - trzecich z kolei. To jest zamach na podstawowe wolności każdego wolnego obywatela.

Ja się na to nie godzę. Państwo i jego instytucje powinny chronić swoich obywateli, a nie na nich się zasadzać, napadać i upokarzać.

Każdy człowiek ma prawo do zachowania godności osobistej.
Żaden urzędas nie ma prawa upokarzać i poniżać, odbierać wolność i godność ludzką żadnej niewinnej, niegroźnej, nieskazanej osobie.

Jeżeli legislatorzy przemycili taką możliwość psując prawo - powinno to zostać szybko naprawione i na przyszłość uniemożliwione.

Konstytucja RP powinna zawierać niezłomne zasady zabezpieczające podstawowe prawa ludzkie.

Nasza Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej była bardzo dobra.
Platfusy i czerwony beton ją zeszmaciły.

PiS to musi szybko naprawić by niewinni ludzie nie cierpieli i nie byli poniewierani tak jak Indianka, Waldemar Deska czy doktor Kękuś i wielu innych.

Szczytem obłudy jest twierdzenie, że państwo zarządzane przez PO jest państwem sprawiedliwym, bezpiecznym, troskliwym, opiekuńczym. Nic podobnego.

PO pozwala by pacjent umierał na ulicy bez pomocy medycznej.
PO porywa dzieci biednym rodzinom zamiast im pomóc finansowo i materialnie.
PO ukradła emerytury (pieniądze emerytom z Otwartego Funduszu Emerytalnego).
PO truje naród (PO zalała kraj chemiczną, genetycznie modyfikowaną, rakotwórczą żywnością głównie z Zachodu - dba o cudze interesy kosztem zdrowia i bogactwa Polaków).
PO zwalcza rodzime rolnictwo (masa zakazów i kosztownych nakazów przy jednocześnie najniższych w Europie dopłatach rolniczych).
PO zwalcza mandatami wolny handel żywnością na wsi (zakaz sprzedaży mięsa, wędlin, mleka, nabiału w tym sera, jogurtów, jaj i przetworów z gospodarstw).
PO urządza łupieżcze zasadzki na kierowców zamiast remontować i budować dobre drogi.
PO wygnało z kraju za chlebem całe młode pokolenie. W Polsce nie mają szans na dobre życie.
PO wyprzedaje polskie ziemie obcym.
PO wynaradawia Polaków wmawiając im że wszystko co typowo polskie jest złe.

Reasumując:
PO to samo zło!
WON z Polski, larwo co niszczysz ten kraj i Naród!

poniedziałek, 26 października 2015

Na kogo zagłosowała światła Indianka?

Oczywiście na Prawo i Sprawiedliwość, (na kandydatów PiS - Małgorzatę Kopiczko i Wojciecha Kossakowskiego z okręgu olsztyńskiego) gdyż chce by w Polsce wreszcie zapanowało autentyczne, uczciwe, propolskie prawo i ludzka, chrześcijańska sprawiedliwość.

By zwykłe, skromne osoby takie jak ona nie były poddawane przykrej przemocy typu aresztowanie i przymusowe dowiezienie na zbędne i nikomu niepotrzebne badania - li tylko pod pretekstem nieudowodnionych, błachych, rzekomych wykroczeń fałszywie oskarżonego obywatela, a tak na prawdę dlatego, że stroną sporu jest policjant lub ktoś z rodziny policjanta.

Taka przemoc to grube nadużycie i wyraźne łamanie praw człowieka.
Złośliwe pomiatanie niewinnym człowiekiem w imię krycia przestępczych dup policyjnych i krycia dup przestępczych członków rodzin policjantów! :(((

Tak się fajnie składa, że ta sympatyczna osoba wygrała wybory do Senatu:
  1. Kandydatka PiS, dyrektorka szkoły podstawowej w Ełku i radna tamtejszego powiatu Małgorzata Kopiczko została senatorem z okręgu nr 87 obejmującego teren Mazur. Zagłosowało na nią 43 727 wyborców.
Czyli warto było pedałować w tę paskudną pluchę te dłuuugie 13 kilometrów do szkoły w Stożnem :-) (razem w obie strony mordercze 26 kilometrów pod obstrzałem zimnego deszczu... Brrr... Jakże przejmująco zimnego...).
Ten ostatni 43.72siódmy to zapewne głos Indianki, albowiem późnym wieczorem dotarła z wielkim osobistym wysiłkiem i poświęceniem do punktu wyborczego.

Właściwie to tych kilometrów zrobiła dużo więcej niż 26 km, gdyż na wybory wybrała się z Czukt przez Barany i Ciche, Cichą Wólkę, Sokółki, Żydy, Kilianki, Mściszewo... Lekko w sumie z 30 kilometrów zrobiła - o ile nie więcej.
No, ale oczywiście nie musiała jechać dłuższą trasą... Tyle że asfaltem jedzie się lżej, przyjemniej i szybciej, a między Cichym i Sokółkami jest droga równa jak stół :-)
No i w Cichym chciała zajrzeć do sklepu, bo od rana nic nie jadła, a żołądek przyssał się jej do kręgosłupa.


piątek, 23 października 2015

"Dołek"

Poniższy opis dotyczy piątku, dnia 16 października 2015 roku.

Policjantka Bachor i dzielnicowy Wars po uprowadzeniu Indianki z jej domu pozwolili sobie zaprowadzić niegroźną, nieskazaną, niewinną osobę na tak zwany "dołek". Było to nadużycie władzy, albowiem tego typu osób nie prowadza się do takich miejsc, gdyż nie ma to żadnego uzasadnienia i potrzeby.

To nie był groźny przestępca czy pijany awanturnik, lecz zwykła, spokojna osoba. Wystarczyło zaprowadzić na komendę do pierwszego z brzegu pokoju by tam dopełnić formalności. Zaprowadzenie na "dołek" nie miało żadnych podstaw. Był to raczej chwyt psychologiczny mający na celu upokorzenie i zastraszanie osoby typu: "Jak będziesz składać zawiadomienia na matkę policjanta - naszego kolegi - to wylądujesz w więzieniu pod byle pretekstem".

Wpierw weszli na komendę policji w Olecku. W "akwarium" siedział Indianki "ulubiony" dyżurny Grzegorz Mikulski. Z zadowoleniem ujrzał Indiankę w roli aresztowanej. Widać to było już zaplanowane z góry gdzie ma iść niewinna Indianka, bo na retoryczne pytanie Bachora "Na dołek?" - dyżurny skwapliwie i z szerokim uśmiechem bez wahania przytaknął.

Bachor też się świetnie bawiła. Z gęby nie schodził jej złośliwy uśmiech.
Zaprowadzili Indiankę do celi przesłuchań. Przez kratkę Bachor zadawała Indiance pytania pisząc protokół z zatrzymania w przyległym do celi pokoiku. Między innymi zapytała, czy Indianka choruje na coś przewlekle. Indianka wymieniła: zaawansowana niedoczynność tarczycy, reumatyzm, słabe serce, choroba lokomocyjna.

Bachor w protokole wpisała: zdrowa. Czyli skłamała.

Potem Bachor gdzieś poszła, a protokół kończył dzielnicowy Wars.
On na żądanie Indianki poprawił wpis w protokole i dopisał wymienione przez Indiankę choroby.

Indianka zapytała, czy może iść do ubikacji. Bachor ją zaprowadziła i stała nad nią gdy Indianka załatwiała się w odsłoniętej do połowy ubikacji.
Drzwi do tej ubikacji miały tylko połowę wysokości normalnych drzwi, także policjantka widziała Indiankę, gdy ta się załatwiała. To też było nadużycie.
Indianka nie jest groźnym przestępcą który miałby chęć czy powód by uciekać z ubikacji. Nie było uzasadnionej potrzeby by ingerować w prywatność Indianki. Załatwianie potrzeb fizjologicznych to rzecz intymna.
W takiej sytuacji policjantka powinna była wykazać się dyskrecją, a nie nahalnym sterczeniem nad osobą. U policjantki widzimy tutaj ewidentny brak kultury osobistej i wręcz żenujące nadużycie stanowiska.

Indianka czekała na ten transport do Węgorzewa od dawna i dziwiła się, że tak długo go nie było.
Co prawda nie miała ochoty być gdziekolwiek wywożona, ale chciała mieć to badanie już z głowy. Policjanci o tym wiedzieli. Indianka dzielnicowemu już dawno powiedziała, że gdy będzie transport ona nim spokojnie pojedzie. Prosiła, by jej drzwi do domu nie wyważać i okien nie wybijać, tylko normalnie zadzwonić na komókę lub zapukać do drzwi.

Potem dzielnicowy zaprosił ją do pokoiku przyległego do celi (widać uznał, że po zrobieniu kupy w ubikacji aresztu przestała być groźnym przestępcą bezwzględnie wymagającym zamknięcia w celi z kratami), gdzie wyjął akta sprawy kradzieży rowera Indianki i akta sprawy pokaleczenia zwierząt Indianki przez Wąsa. Poprosił, by podpisała swoje zawiadomienia wysłane emailem miesiące temu i do tej pory nie rozpatrzone i pozbawione postępowania.

Za plecami Indianki huknął męski głos: DZIEŃ DOBRY!!!
Obejrzała się nieśpiesznie. To policjant Piotr Kacprzyk - szef dzielnicowych.
Przełożony Warsa i dobry kolega syna świetliczanki z Sokółek.
Chyba liczył na to, że Indianka się zlęknie, ale wymęczona jazdą na komendę Indianka ani drgnęła.






Uprowadzenie - opis transportu z dnia 16 października 2015

Opis niniejszego transportu dotyczy piątku, dnia 16 października 2015 roku.

Do transportu niewinnego cywila, osoby nieskazanej, nie poszukiwanej listem gończym, nigdy nie karanej, samotnej, ciężko pracującej rolniczki odpowiedzialnej za stado zwierząt, skierowanej postanowieniem sędziny li tylko na parogodzinne badania psychiatryczne i to właściwie nie wiadomo po co, skoro obwiniona (rzekomej winy nie udowodniono) o rzekomo bezzasadne wezwanie policji (faktem jest, iż od półtora roku ma miejsce złośliwe nękanie Indianki przez lokalną świetliczankę, matkę policjanta) oświadczyła na sprawie, że jest psychicznie i umysłowo zdrowa oraz nigdy nie była psychiatrycznie leczona, ani takiego leczenia nie wymagała, ani nie wymaga, mało tego - była już wcześniej dokładnie zbadana przez trzyosobową komisję i biegły psychiatra orzekł, że jest zdrowa zarówno psychicznie jak i umysłowo - podstawiono wielkiego busa z klatką z tyłu.

Indianka cierpi na chorobę lokomocyjną od dziecka. Długa jazda telepiącą się budą, którą rzuca po dziurawych mazurskich drogach jak handlującym Żydem po sklepie doprowadza ją do mdłości a nawet omdlenia lub wymiotów. Nadto ma klaustrofobię - źle znosi małe, ciasne pomieszczenia. Dusi się w nich i wpada w panikę. Poinformowała o tym policyjną parę. Poprosiła by pozwolili jej usiąść na siedzeniu w przedniej części radiowozu. Dzielnicowy odmówił.
Kazał jej usiąść w tej małej, ciasnej, niewygodnej i dusznej klatce.

Mogę zwymiotować. - ostrzegła Indianka.
Nieszkodzi, umyje się auto. - odrzekł rezolutnie dzielnicowy Wars.

Zatrzymana i doprowadzana na badanie psychiatryczne czy psychologiczne osoba, ma prawo powiadomić o tym rodzinę, adwokata - kogo chce. Wszak na farmie zostały jej zwierzęta bez opieki, w sumie na cały dzień. Jest potrzeba, by sprowadzić kogoś do opieki na czas badania skierowanej.

Niestety, policyjna para w składzie Wars i Bachor zabronili Indiance powiadamiać kogokolwiek. Tym samym złamali prawo. Mało tego, gdy ukradkiem zadzwoniła do Kamyka by poprosić go by przyjechał na rancho przypilnować zwierząt i by powiadomił o sytuacji Mamę Indianki - dzielnicowy wyrwał Indiance telefon, zabrał jej plecak z jej rzeczami w tym z drugim telefonem i założył Indiance kajdanki. Zatrzasnął drzwi więziennej klatki i ostro ruszył po wertepach. Jechali szybko. Więzienny bus gwałtownie podskakiwał na wertepach.
Indiance żołądek podszedł do gardła. Zemdliło ją. Zrobiło jej się słabo. Miała odruchy wymiotne. Walnęła w ściankę klatki krzycząc, że się źle czuje, by otworzyli okno.
Nie otworzyli okna. Indianka osłabła. Dostała dreszczy. Żołądek czuła w gardle. Była na czczo, więc nie mogła zwymiotować. Okropnie źle się czuła. Rozpłakała się. Na wpół żywą i zemdloną dowieźli ją na parking przed komendą. Tam oddała dzielnicowemu kajdanki z których się uwolniła w klatce.




środa, 21 października 2015

Intensywny dzień w mieście

Zaczął się od intensywnego pedałowania na rozprawę w Olecku.
Sprawa obrała korzystny obrót dla Indianki, ale sędzia zepsuł ten efekt ponownie wysyłając Indiankę na badania do Węgorzewa. Powiedział, że ponieważ już raz była badana przez biegłego psychiatrę sądowego w innej sprawie to mimo tego, że jest psychicznie i umysłowo zdrowa - ...będzie kierowana na takie badania przy każdej nowej sprawie.... :-)
Suuupeerrrr :-) :-) :-) :-)
Niech jasny chuj strzeli tego co taki durny przepis wymyślił! :-)
Indianka bardzo prosi PiS by zlikwidował debilizmy w prawie polskim i i przywrócił godność polskim obywatelom!
Niech rzygokomuna i POpaprańcy opuszczą ten kraj raz na zawsze!
My Polacy chcemy godnie i wygodnie żyć w swoim kraju, w poczuciu bezpieczeństwa i szacunku, którego obecne rządy POpaprańców nie gwarantują. Na prowincji rządzą klany policyjne, a nie sprawiedliwość i uczciwość. Trzeba z tym zrobić porządek!

@@@

Indianka mimo niezbyt dobrego samopoczucia (pierwszy dzień miesiączki) obskoczyła dziś w Olecku kilka miejsc i załatwiła wiele spraw - więcej niż planowała.
Ogólnie jest zadowolona z tego dnia. Do domu przywiozła też worek karmy dla swoich głodomorów oraz udka do pieczenia i jedzenia dla swego wybrednego podniebienia. Dzisiaj już nie ma siły cokolwiek robić, ale za to jutro uskuteczni coconing (wymawiaj: kokoninn) :-)
Trzeba wreszcie skończyć sprzątanie ganku i urządzić tu jesienny punkt udojowy i punkt strzyży, a także zgromadzić rozpałkę do pieca na zimę by blisko pod ręką była.


sobota, 17 października 2015

Wrogie wtargnięcie do domu i uprowadzenie

W piątek o świcie do Indianki domu gwałtownie wdarła się para policjantów - dzielnicowy Wars i brunetka Marta Bachor (zaiste nieznośny bachor - ta sama osoba co nielegalnie i wbrew prawu zabroniła Indiance przychodzić do świetlicy gdy Indianka wezwała patrol w związku z dokuczaniem jej przez świetliczankę Krychę nota bene matkę policjanta) - bez nakazu przeszukania domu i bez okazania nakazu zatrzymania. Tym samym dopuścili się nadużycia.
Kazali Indiance z nimi jechać. 
Rozwarli drzwi wejsciowe szeroko wpuszczając mróz i wyziębiając chałupę i nie pozwalali przymknąć.

Policjantka bezceremonialnie minęła Indiankę w drzwiach wejściowych i wtargnęła w głąb jej domu. Rozkraczyła się na środku kuchni. Wyraźnie dobrze się bawiła swą rolą. Była bardzo zadowolona z siebie i z nieprzyjemnej sytuacji jaką stworzyła w domu Indianki. 

Indianka chciała się przebrać i ciepło ubrać.
Rozkraczona policjantka rozkazała, że Indianka ma jechać w piżamie.
Indianka na to, że jest zimno, a ona przeziębiona i się rozchoruje bardziej jak znowu wymarznie. Zaczęła po omacku szukać swoich ubrań.
Policjantka prowokacyjnie stanęła w przejściu tak, że nie było jak przejść by się ubrać. Indianka z trudem przeciskała się obok bezczelnej policjantki, która raz po raz zagradzała Indiance drogę w ten sposób, by maksymalnie utrudnić Indiance znajdowanie ciepłych ubrań i przebieranie się. 

Indianka chciała się załatwić. Na to policjantka, że pójdzie z Indianką i będzie nad nią stała. Oburzona Indianka zrezygnowała. Ubrała się i zaczęła zbierać wpuszczone przez policjantkę z dworu do domu kury i psy. Drzwi cały czas policjanci trzymali otwarte na oścież. Wygonione przez Indiankę kury ponownie szturmowały dom przez szeroko otwarte drzwi. Wiało. Zimny przeciąg przeszywał dom Indianki. Z trudem wygnała kury. Wzięła plecak z dokumentami - oczywiście w natarczywej obecności wrogiej kobiety w mundurze. 
Zamknęła dom. Zamknęła psy na ganku. Spuściła z uwiązów przygotowane do dojenia kozy.

- A kto teraz wydoi kozy? - zaniepokoiła się Indianka.
Kto napoi i wykarmi zwierzęta? Prosiłam pana by mnie pan dzień wcześniej uprzedził, abym się przygotowała do tego transportu! Miał pan dzwonić! - powiedziała z wyrzutem Indianka do dzielnicowego. 
- Dzwoniłem.
- Nie dzwonił pan. Numer by mi się wyświetlił.
- Dzwoniłem wczoraj do urzędu gminy w Kowalach Oleckich i mają kogoś przysłać do opieki nad zwierzętami.
- Kogo przysłać? Kto zadba o moje zwierzęta?
- Sołtysowa ma przyjść pilnować zwierząt.
- Sołtysowa??? Gdzie ona się będzie opiekowała moimi zwierzętami!!!

Jak się później okazało, faktycznie nikt się nie opiekował zwierzętami Indianki. Psy, koty, kury - cały dzień głodne :(((
Owce, kozy i konie jakoś sobie poradziły bo jest jeszcze trawa, a wodopój na Indianki polu. Wieczorem gdy Indianka wróciła przywitały swoją panią stęsknione.

Aresztowania dokonano w związku ze sprawami:
 "bezzasadne wezwanie policji" oraz "wypas zwierząt". 
Szok! W jednej i drugiej sprawie stronami są bliscy krewni policjantów. Matka policjanta ("bezzasadne wezwanie") oraz brat ("wypas zwierząt").
Pytania? Jasne o co chodzi?

Indianka

wtorek, 2 grudnia 2014

Opinia biegłych w sprawie zdrowia psychicznego Indianki: ZDROWA!!! :)))

Komisja specjalistów ze szpitala psychiatrycznego w Węgorzewie składająca się z pana psychiatry i dwóch psychologów wydała opinię o stanie zdrowia psychicznego mojej zacnej osoby.
Szanowna komisja stwierdziła oczywistą oczywistość, czyli że INDIANKA JEST PSYCHICZNIE ZDROWA :)

I co, buraki??? :PPP Wielu z was półgłówków i kretynów przypisywało mi chorobę psychiczną.
Zapewne ze zwykłej podłości i zawiści. Teraz moja poczytalność została potwierdzona na piśmie przez profesjonalnych biegłych sądowych. Podskoczycie im? :PPP

Indianka jest psychicznie całkowicie zdrowa - żadna chora czy zaburzona. I co lesby? :P Z taką łatwością przypisywałyście mi różne urojone choroby psychiczne... prawda jest taka, że to z wami jest coś baaardzo nie tak.
Ani z was kobiety, ani mężczyźni. Takie nie wiadomo co ;P Co gorsza wartości ludzkie też macie pojebane.
Kierujecie się złem, zło napędza was, bo jesteście z gruntu złe. Szkodliwe, podłe miejskie melepety bez serca i szacunku dla drugiego człowieka. "Letniczki" od siedmiu boleści. Ani za pobyt płaciły, ani się nawet same nie żywiły.
Żadnego zwierzęcia nie pogłaskały, ale donosy ochoczo poskładały.
Bezczelne darmozjady i donosicielki. Zawistne naciągaczki. Ot co.
Przypominam, że do Węgorzewa zostałam skierowana na przymusowe badania przez sąd w Giżycku w związku ze sprawą karną toczącą się w Giżycku, gdzie jestem niesłusznie oskarżona przez policję o naruszenie i ubliżenie dwóm policjantkom przed schroniskiem dla psów w Bystrym w kwietniu 2013 roku, gdzie pojechałam odebrać mojego psa, który trafił tam pośrednio za sprawą donosów dwóch lesb z Krakowa, które mnie naciągnęły na darmowy pobyt na rancho w 2012 roku. Po kilku dniach darmowego pobytu odwdzięczyły się po pedalsku licznymi donosami do wszelkich możliwych instytucji i portali społecznościowych, gdzie intensywnie rozsyłały i nadal rozsyłają pomówienia na mój temat, gdzie mnie oczerniają bez litości i sumienia przed durna hołotą internetową i wsiową reagującą jak na hołotę przystało - agresją i wyzwiskami w stosunku do mej szlachetnej i Bogu ducha winnej osoby...

Lesby swoje pomówienia, oszczerstwa i oczernienia produkują same oraz posługują się w tym procederze różnymi przypadkowymi internetowymi oszołomami i przydupasami, którzy maja nie po kolei w głowie i jest im daleko do elementarnej uczciwości ludzkiej, a z braku głębszego sensu w życiu kreci ich złośliwe trollowanie na licznych forach.

W ten sposób odnajdują sens swojego bezużytecznego istnienia. Szkodzenie szlachetnej, prawej osobie bawi ich niepomiernie. W ten sposób dowartościowują się i łechcą swe rozdymane do niemożliwych rozmiarów egoistyczne ego.

Bardzo się cieszę z tej pisemnej opinii biegłych specjalistów psychiatrów i psychologów... :)
Teraz żaden durny, zawistny, podły cieć nie będzie podważał mojej wiarygodności przypisując mi urojone choroby psychiczne... :)

Hurra! :)))

piątek, 5 września 2014

Nierowne traktowanie przez policje


Wczoraj Indianke przesluchal dzielnicowy Piotr Kacprzyk w sprawie wykroczen zgloszonych przez Indianke 2 miesiace temu.(!)
Milo, ze sie w ogole tym zajal. Az dziw.

Natomiast na donos sasiada Wąsa na Indianke policja w pol godziny przyjechala do Indianki z gotowym mandatem, jeszcze zanim zdazyla ja przepytac.

Pan dzielnicowy po rzekomym urlopie (dwumiesiecznym???) w pierwszej kolejnosci zabral sie za przesluchanie Indianki w sprawie tego donosu sasiada. Zrobil to kilka dni temu.
Sasiad jest bratem policjanta. Widac rodzinom policjantow przysluguja szczegolne wzgledy i tryb przyspieszony w procedowaniu spraw z ich wnioskow.

Indianka

sobota, 11 stycznia 2014

3 miliony Żydów chce zająć miejsce 3 milionów Polaków?

Tusk swoją polityką gospodarczą kraju doprowadził 3 miliony Polaków do wyjazdu z kraju.
Czyżby celowo szykował miejsce dla 3 miliony Żydów?
Chcą zagarnąć nasz kraj dla siebie a nas wszystkich sprowadzić do roli niewolników lub wypędzić precz na wieczną tułaczkę?

Cameron w Wielkiej Brytanii już robi ruchy antypolskie. To się będzie pogłębiało. Gdy nastaną ciężke czasy w UK - wygna wszystkich Polaków z Anglii na zbity pysk. Gdzie się podzieją Polacy wyzzuci z majątku i praw do własnej ziemi???

Polacy na Zachodzie - kupujcie ziemię w Polsce, abyście mieli gdzie wrócić, gdy was wygnają kraje europejskie lub zaczną dyskryminować i prześladować!

Ta dyskryminacja już ma miejsce, a prześladowania to tylko kwestia czasu. Gdy gospodarka europejska załamie się - motłoch brytyjski was zmasakruje, za to że tam jesteście i oddychacie ich powietrzem. Ewakuujcie się stamtąd. Póki czas - kupujcie ziemię w Polsce, abyście mieli gdzie wrócić i gdzie postawić swój polski dom! 

W roku 2015 Tusk puści polską ziemię rolną i lasy Żydom i innym cudzoziemcom. Wy nie będziecie mieli szans na wykup. Nie przebijecie ich ofert. Kupujcie ziemię teraz! To wasz patriotyczny obowiązek. Tylko wy macie środki finansowe na zakup ziemi w Polsce. Lokalni Polacy nie zarabiają nawet na swoje utrzymanie, a co dopiero marzyć o zakupie kawałka ziemi pod dom i ogród.

Cytat:
Chcą powrotu nad Wisłę 3 milionów Żydów.Ruch Odrodzenia Żydowskiego w Polsce postuluje powrót do Polski trzech milionów Żydów i ustanowienie hebrajskiego drugim językiem urzędowym - informuje TVP Info. (czyli w urzędach państwowych i rządowej administracji zasiądą Żydzi, bo tylko oni znają zarówno język polski i żydowski - a ty polski robolu cegły nosić na budowie i beton mieszać, w knajpach żydowskim paniskom obiady podawać, a nie w urzędach zasiadać!)


Organizacja, którą założyła izraelska artystka Yael Bartana zaczyna wkraczać do realnej polityki. Właśnie zaprezentowano program Ruchu, w którym znalazł się nawet postulat sfinansowania akcji przesiedlania Żydów do Polski z podatków. (polskich podatków???)


Żydowscy działacze uważają, że Senat powinien zostać przekształcony w Izbę Mniejszości, a polski rząd powinien zerwać konkordat z Watykanem. (coo??? To jakieś kpiny!)

Logo organizacji powstało z połączenia polskiego godła z gwiazdą Dawida - dodaje stacja.

Były ambasador Izraela w Polsce prof. Szewach Weiss mówi, że propozycje Ruchu Odrodzenia Żydowskiego w Polsce są zaskakujące. Zauważa też, że przed II wojną światową Żydzi w Polsce mówili w jidysz, a nie po hebrajsku.

Autor: AJ
http://tvp.info/informacje/ludzie/hebrajski-drugim-jezykiem-...
Tylko tyle ma do powiedzenia Szewach Weiss? "zaskakujące" ??? "przed wojną mówili w jidish" ???
Przecież to oburzające, szokujące, aby obcy naród narzucał Polakom jak mają żyć, ile podatków płacić (ciągle więcej więcej i więcej), jakiego języka używać, jakie mieć władze w Polsce itd. Polska, to kraj Polaków. Żydzi nie są tu mile widziani. Żydzi muszą wracać do swojego kraju, a nie zajmować cudze kraje i ciemiężyć cudze narody.

Nie zgadzam się na powrót 3 milionów Żydów do Polski. Jaki powrót??? Niech wracają do swojego kraju - do Izraela.

Zgadzam się na powrót 3 milionów Polaków. Żądam stworzenia warunków do życia i rozwoju dla Polaków w ich własnym kraju!

Żądam zwolnienia z placenia podatków osoby zarabiające poniżej 50.000 zł rocznie - tak jak w Wielkiej Brytanii.

Nasz Naród zasługuje na lepsze życie niż mu stwarza tuskorząd!

Indianka

środa, 11 września 2013

Faszyzm unijny narasta - brońmy się!


"Zabronią handlu owocami na bazarach, faszystowskie państwo będzie kontrolować w 100% to, co jesz!

Posted by Jarek Kefir w dniu 19 Czerwiec 2013
Biurokracja i pseudo-ekologia urzędasów znacznie utrudnią handel drobny na bazarach.
Według gazety “Rzeczpospolita” zgodnie z decyzją sejmu, każda firma handlująca opakowanymi towarami, będzie musiała wpisać się do specjalnego rejestru. Te faszystowskie obostrzenia dotyczą nawet starszych osób handlujących owocami, warzywami i kwiatami uprawianymi na własnych działkach.
Cena wpisu do tego rejestru to od 50 złotych do 2000 złotych!
Ustawa nakazuje też składanie deklaracji, ile sprzedawca owoców wytworzył śmieci.
Jest to idealna ustawa jeśli chodzi o ograniczenie Polakom dostępu do zdrowej żywności. Ustawa, oczywiście, nie uderzy w wielkie markety handlujące żywnością GMO, i nie płacących w naszym kraju ani grosza podatków.
Ustawa, egzekwowana będzie zapewne przez dzielnych strażników miejskich, gotowych dzień i noc, 25 godzin na dobę walczyć ze złem i występkiem, pod postacią babci sprzedającej jabłka, tylko czyhającej, by nie zapłacić należnych euro-socjalistycznemu Priviślańskiemu Krajowi podatków.
To, że taka Biedrona, Tesco czy Lidl, zarabiają w Polsce miliony i nie płacą od tego podatków, nikogo nie obchodzi. Ważne, że straganowa babcia musi zapłacić te 50 złotych podatku.
W taki sposób, zapewne pod pozorem wprowadzenia nowej ustawy śmieciowej, wprowadza się dyktaturę – nazwijmy to po imieniu: faszystowską dyktaturę. Tylko pod innymi sloganami i nazwami.
Władze nie mogą wprowadzić przepisu, który by wprost głosił: “nie wolno handlować jabłkami przy bazarkach” – gdyż to zwróciłoby uwagę społeczeństwa. Władza za to upycha niepopularne przepisy a to w ustawie śmieciowej, a to w ustawie o ochronie praw autorskich, a to w ustawie o straży miejskiej."
Ja co prawda nie handluję na bazarach z racji tej, że nie stać mnie na zakup samochodu i by tam pojechać i zawieźć mój nabiał, ani czasu aby stać cały dzień na bazarze podczas gdy zwierzyna i praca na gospodarstwie czeka, ale nie uważam, aby zabranianie Polakom handlu ulicznego było dobre dla społeczeństwa polskiego - zarówno dla sprzedających swoją żywność jak i kupujących konsumentów.
Skoro obce koncerny handlują w Polsce zatrutą żywnością GMO i nie płacą podatków - jak Państwo śmie zabraniać polskim obywatelom handlu swoimi zdrowymi, naturalnymi produktami spożywczymi???
Sprzedający mają boskie i ludzkie prawo sprzedawać swoją zdrową żywność na ulicy i bazarach. Skoro są klienci, a są - to niech sprzedają, a konsumenci niech kupują. 

W Polsce jest wielka bieda i rośnie. Te babcie handlujące gruszką i pietruszką są zmuszone aby to robić, aby zarobić na swoje leki i leczenie. Gdyby miały emerytury niemieckie - to by pewnie nie robiły tego, tylko latały na Majorkę wygrzewać się na plaży.

My Polacy jesteśmy we własnym kraju dyskryminowani, poniżani, upodlani - na każdym kroku, przy byle rozporządzeniu czy coraz to nowych wymierzonych przeciwko obywatelom ustawach. Każda nowa, kolejna ustawa ogranicza nasze prawa obywatelskie. Z obywateli przerabiają nas na pionki bezwolne i bez żadnych realnych praw. Musimy się bronić!

sobota, 27 kwietnia 2013

Próba odebrania Satji


Indianka pojechała wczoraj odebrać swoją suczkę ze “schroniska” dla zwierząt w Bystrym. Nie oddali pieska mimo usilnych próśb Indianki i wielu telefonów i pism do Urzędu Gminy. Indianka i jej znajomi z którymi pojechała po suczkę widzieli przez moment suczkę. Była strasznie brudna, wręcz czarna od brudu i zabiedzona... :((( Jest tam trzymana w strasznych warunkach... :(((

Właściciel schroniska nie tylko, że nie oddał pieska, tak jak to było umawiane pierwotnie, gdy suczka była zabrana do odkarmienia szczeniąt, ale jeszcze poszczuł Indiankę policją, a dokładniej dwoma policjantkami, które Indiankę pobiły boleśnie... :((( Indianka jest cała połamana, obolała. Całe ciało ją boli od tej brutalnej przemocy. Ledwo się rusza. Będąc w takim stanie musiała sama wracać stopem 60km z Komendy w Giżycku do domu po nocy spędzonej na koszmarnie niewygodnych krzesłach w poczekalni komendy, cały dzień o suchym pysku, głodna, zmęczona, znużona, zmaltretowana i obolała :(((

poniedziałek, 11 lutego 2013

Podstępne wykupywanie polskiej ziemi przez obce, zachodnie koncerny


Niemieckie słupy na polskiej ziemi


Spółka PER LA, jeden z największych właścicieli ziem w gminie Kozielice w województwie zachodniopomorskim, wykupuje w przetargach Agencji Nieruchomości Rolnych coraz to nowe grunty. Połowę udziałów w spółce mają obcokrajowcy. Jak sprawdziliśmy w Krajowym Rejestrze Sądowym, podany przez spółkę adres siedziby to jeden z prywatnych domów w Mielnie Pyrzyckim, a jego mieszkaniec nie ma o tym pojęcia.

Rolnicy twierdzą, że działalność PER LA sp. z o.o. jest typowym przykładem wykupu polskich ziem w Zachodniopomorskiem na tzw. słupa. W ten sposób według rolników w obce ręce trafiło już około 80 proc. gruntów z Agencji Nieruchomości Rolnych.

Obcokrajowcy, głównie z Niemiec, ale także Holandii i Danii, nie startują bezpośrednio w przetargach organizowanych przez ANR. Podstawiają osoby, które są nastawione na to, aby wygrać przetarg. Podbijane ceny dochodzą nawet do 50 tys. zł za 1 ha, podczas gdy średnia realna cena w Zachodniopomorskiem to ponad 20 tys. zł. Na to nie stać polskiego właściciela gruntów rolnych. Ziemia od Agencji kupowana przez polskiego rolnika idzie w ręce spółek zarejestrowanych w Polsce, jednak udziały w nich mają obcokrajowcy.

To typowy przykład, jak ominąć przepisy o zakazie sprzedaży ziemi obcokrajowcom – mówi Edward Kosmal, przewodniczący Międzyzwiązkowego Komitetu Protestacyjnego Rolników w woj. zachodniopomorskim. – Niedługo jednak przepisy te przestaną obowiązywać i co wtedy się stanie, skoro już teraz większość gruntów należy do Niemców i Duńczyków? – pyta.

PER LA w Mielnie, ziemie wszędzie

Zajmująca się produkcją rolną spółka PER LA to tylko jeden z przykładów spółek z zachodnim kapitałem. Firma wykupuje ziemie z Kozielicach w powiecie pyrzyckim, gdzie znajdują się tzw. czarnoziemy zachodniopomorskie – najlepszej klasy grunty rolnicze. Pięciu członków zarządu spółki to Niemcy, jeden z nich – dyrektor zarządzający – jest Polakiem. Spółka posiada ok. 1500 ha ziemi w gminie Kozielice i całym powiecie pyrzyckim. Funkcjonowanie spółki budzi wiele wątpliwości. Siedziba zarejestrowana na mieleński adres nigdy nie prowadziła tam produkcji, nie miała biura ani budynków gospodarczych. Gospodarz, który mieszka pod adresem podanym w KRS, był zdziwiony tym, że jego dom widnieje w rejestrze.
– Wszystkie spółki wykupujące ziemię funkcjonują tak samo. Liczy się polski adres siedziby. A to, że w zarządzie zasiada pięciu Niemców, nic nie znaczy – mówi Edward Kosmal. – Przepisy są omijane, a ANR nie sprawuje nad tym żadnego nadzoru. Właściciele rejestrują spółkę u osoby prywatnej i wykupują grunty, żadna instytucja odpowiedzialna za weryfikację dokumentów tego nie sprawdza, a spółka działa na granicy prawa – dodaje.

Biorą wszystko

Spółka jako jedna z wielu skorzystała też z przywilejów przysługujących z tytułu długoletniej dzierżawy. Umowę z Agencją PER LA podpisała w 1994 r., płacąc czynsz dzierżawczy za ziemie w gminie Kozielice. Z tego powodu spółce przysługiwało prawo pierwokupu 70 proc. ziemi. Na pozostałe 30 proc., które miały być wyłączone dla rolników, ogłoszono przetarg. Wystartował w nim dyrektor zarządzający w spółce PER LA – jako osoba fizyczna. Przebijając cenę oferowaną przez innych rolników, wszedł w posiadanie pozostałej ziemi, później przekazując ją spółce, która ma osobowość prawną. Jak twierdzą rolnicy, tak zdarza się w większości przypadków. W efekcie zachodnie spółki nabywają 100 procent gruntów wystawionych na sprzedaż.

Sprzeciw na skalę wojewódzką

W woj. zachodniopomorskim zawiązano Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjny Rolników, który wystosował pismo do premiera Donalda Tuska. Czytamy w nim m.in. o nieprawidłowościach dotyczących sprzedaży ziemi przez ANR. „Realizowana przez ANR polityka »rozdysponowania przez sprzedaż« oraz występujące w tym procesie patologie zbyt często nie sprzyjają modernizacji gospodarstw poprzez poprawę struktury obszarowej, lecz prowadzą do nadmiernego zadłużenia zmuszonych do kupna ziemi gospodarstw” – piszą rolnicy.

Problemy rolników z kupnem ziemi w przetargach wynikają też z tego, że coraz trudniej dostać im kredyt na zakup gruntów.

W czerwcu w tej sprawie odbyło się spotkanie rolników z prezesem centrali ANR w Warszawie Leszkiem Świętochowskim. Ustalenia, do jakich doszło, wskazywały m.in. na to, że komisje przetargowe będą zobowiązane, by szczególnie analizować przedkładane przez spółki dokumenty i eliminować „figurantów”. Miały też zostać wprowadzone ograniczenia – jedna osoba mogłaby kupić tylko do 300 ha ziemi (łącznie z tą już posiadaną). Jednak do tej pory ustaleń tych nie wdrożono w życie.

Dlaczego Polska ziemia trafia do zagranicznych właścicieli?

Edward Kosmal opowiada, że do przetargów ogłaszanych przez Agencję stają ludzie wyspecjalizowani w nabywaniu gruntów metodą „na słupa”. Często jest to ich sposób na życie. – To są ludzie, którzy działają na zlecenie obcego kapitału – tłumaczy Kosmal. – Cena nie odgrywa żadnej roli. Rolnik, który posiada 2 ha, staje do przetargu i płaci gotówką 9 mln zł podczas przetargu w Agencji Nieruchomości Rolnej. Skąd ma pieniądze? Proceder jest prosty. Zgłasza w urzędzie skarbowym, że zaciągnął pożyczkę od Duńczyka, płaci 2 proc. od pożyczonej kwoty, a potem np. w Berlinie podpisuje umowę na tę pożyczkę i wtedy ziemia jest zabezpieczeniem. Tak to wygląda. Po latach będzie wiadomo, o co chodzi. Bo obcokrajowcy położą akty notarialne na stół i nie będzie to już nasze – dodaje.

Argument siły na władze

20 listopada br. odbył się protest rolników pod siedzibą ANR w Pyrzycach. Tego dnia rolnicy nie zostali wpuszczeni do budynku. Agencja nie oddelegowała żadnego przedstawiciela do rozmowy z protestującymi, gospodarze zaczęli więc szykować się do protestu na szczeblu wojewódzkim. W komunikacie przygotowanym przez Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjny Rolników czytamy:Głównymi celami akcji protestacyjnej są obrona egzystencji naszych gospodarstw, sprzeciw wobec bezmyślnej wyprzedaży ojczystej ziemi prowadzonej wbrew dalekosiężnym interesom naszego państwa. (...) Mając świadomość, że jedynym argumentem, z którym liczy się obecna władza, jest argument siły, MKPRWZ podjął decyzję o przeprowadzeniu akcji protestacyjnej”.

Po spotkaniu pod filią ANR w Pyrzycach 5 grudnia o godz. 11 rolnicy rozpoczęli protest przed siedzibą ANR Oddziału Terenowego w Szczecinie.
W tej chwili już 80 proc. gruntów rolnych w woj. zachodniopomorskim jest w rękach obcokrajowców – mówi jeden z rolników gminy Kozielice w powiecie pyrzyckim. – Ten rozkład kojarzy się jednoznacznie. To tak, jakby dokonywano czwartego rozbioru Polski – dodaje.

Przewodniczący Edward Kosmal wskazuje, że ziemie są w posiadaniu przede wszystkim Niemców, Duńczyków i Holendrów. – Donald Tusk zawarł cichą umowę z Angelą Merkel i w ten sposób Pomorze Zachodnie, które kiedyś należało do Niemców, znów przechodzi w ich ręce. To jest większa afera niż Amber Gold – dodaje.
Rolnicy zgłaszali sprawę do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, jednak żadne śledztwo w sprawie nieuczciwych praktyk w ANR nie zostało wszczęte.(!)

Dobry interes

Są specjalne fundusze w Niemczech, Danii czy innych krajach dla obcych rolników, którzy kupują ziemię w Polsce – mówi Edward Kosmal. – To są pieniądze przeznaczone na wykup polskiej ziemi.

Już sam zakup ziemi jest dobrym interesem. Do tego dochodzą programy rolno-środowiskowe, w ramach których można dostać 800 zł dopłaty do każdego hektara. Spółki zajmujące się produkcją rolną również biorą w nich udział.

– Jeśli ktoś ma 1000 czy 1500 ha, tak jak spółka PER LA, która na terenie gminy Kozielice posiada już ponad 1500 ha ziemi, to proszę policzyć, o jakie pieniądze tu chodzi – wyjaśnia przewodniczący komitetu protestacyjnego. – Nikt tego nie kontroluje, czy pan sieje, czy pan orze. Tu się robi duże pieniądze i nie ma żadnych ograniczeń – dodaje.

Będą protestować do skutku

Rolnicy od początku protestu w Szczecinie domagali się przyjazdu premiera Donalda Tuska. Do tej pory do Szczecina przyjechał minister rolnictwa Stanisław Kalemba. – Przypadki zgłoszone i z tego województwa, i z innych regionów przekazaliśmy do CBA – mówił Kalemba podczas spotkania w szczecińskim oddziale ANR. – Biuro ma przeprowadzić tam kontrole. – Rolnicy podawali konkretne przykłady dotyczące „słupów”, widać, że ten temat funkcjonuje tutaj już od kilkunastu lat w skali, która nie występuje w żadnym innym województwie – zauważył minister.

Rolników nie przekonują deklaracje Kalemby i będą protestować aż do przyjazdu Tuska. Domagają się też odwołania ze stanowiska dyrektora Oddziału Terenowego ANR w Szczecinie Adama Poniewskiego. Twierdzą, że to on bezpośrednio odpowiada za wykup ziem przez obcokrajowców w czasie przetargów organizowanych przez Agencję.

Dyrektor jest arogancki – mówi jeden z protestujących. – Kiedy chcieliśmy się z nim spotkać, twierdził, że jest zajęty. Staliśmy pod jego gabinetem ponad godzinę, a okazało się, że on w tym czasie czytał gazetę.
Kategorie:
źródło: