Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pomocnicy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pomocnicy. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 23 października 2014

Boleslaw wyjezdza z hukiem motoru


Widac sobie to ukartowal, bo jego kolega w 5 minut by z Gdanska nie dal rady przyjechac na Mazury na motorze.

Boleslaw bodajze wczoraj poszedl do wsi skserowac sobie papier. Troche go nie bylo. Dzisiaj tez go cisnely tajemnicze interesy by isc na wies.
Tam go uraczono pomowieniami na temat Indianki.

Pod wplywem bredni publikowanych na stronie antybloga, które mu ktos usluznie we wsi pokazal w internecie (czyzby pani Krysia?) Boleslaw wrocil do domu tak wzburzony, ze az zgubil gdzies czerwony plecak Indianki, ktory byl od Indianki wczesniej pozyczyl. Przyjechal z kolega na motorze. Bez pytania Indianki o zgode, wprowadzil obcego czlowieka do jej domu.
Prawie natychmiast obwiescil rozdraznionym, wzburzonym glosem, ze wyjezdza, bo sie na temat Indianki nasluchal strasznych rzeczy we wsi oraz naczytal w internecie.

Spakowany to chyba byl wczesniej, bo tylko wzial torbe i wyszedl. Wsiadly dwa dziadki na motor i pojechaly.

Przykre to, ale lepiej by sie cos takiego mialo stac gdy Indianka nadal jest na rancho, a nie gdzies daleko w Europie...

Az ciarki Indianke przeszly, gdy pomyslala sobie co by bylo gdyby porzucil zwierzeta Indianki w srodku zimy... :(((

Indianka

piątek, 28 stycznia 2011

Bez dopłat

Indianka nie dostała dopłat unijnych i nie ma za co wykończyć dom pod agroturystykę.
Potrzebuje pomocy w wykończeniu tegoż domu, by stworzyć sobie źródło dochodu od tego lata.
Pomoc potrzebna jest TERAZ by zdążyć dom wyremontować przed wiosną i latem.
Mile widziana każda pomoc finansowa, fizyczna lub materialna.
W zamian oferuje bezpłatne wakacje na rancho po wykończeniu łazienek i pokoi, lub pobyt na przyzagrodowym polu namiotowym przed ich wykończeniem.

piątek, 7 stycznia 2011

Kurz

Kurz
No cóż, wielki na strychu kurz,
gdy Burzan szaleje z Indianką
ocieplając podłogę wełnianką.
Indianka korzystając z odwilży wzięła gorącą kąpiel w niewykończonej łazience pistacjowej.
Ściany jeszcze trzeba wykafelkować, dołożyć osobne gniazdko do termy, zbadać wyciek przy kraniku do wc i wymienić pękniętą płytkę. Burzan założył Indiance dwa nowe kinkiety, umywalkę, poprawił syfon pod wanną – już nie cieknie. Pożyteczny i uczynny ten Burzan. Dobry człek.
W chałupie zimno, tylko w graciarni kaflowy piec działa. Instalacja c.o. do bani – całkiem się schrzaniła.
Świszczy, piszczy, chlupie i bulgocze. Dwa dni tak zziębniętych mieszkańców teepee wnerwiała nie ogrzewając domu, aż Indianka zdecydowała się ją zdemontować i wrócić do starego, sprawdzonego ogrzewania piecowego.
Ogrzewanie piecowe trzeba podrasować nową rurą spalinową, to będzie hulało lepiej niż dawniej.
Indianka spuściła wodę z instalacji c.o. coby mróz nie rozwalił jej i przymierza się do remontu starego kuchennego pieca, który najlepiej jej tu służył ze wszystkich możliwych mediów grzewczych.
Prosty i solidny – niezawodny. Trzeba mu nową rurę spalinową wstawić i będzie grzał parter jak dawniej.
Burzan dodatkowy kinkiet w kuchni założył ku uciesze Indianki. Ciut jaśniej przy piecu kuchennym będzie, gdzie gdy on działał, Indianka zwykła grzać wodę do mycia i gotować karmę dla psów i innych zwierząt w miarę potrzeby, a nawet gotować sobie obiady, smażyć konfitury.
Wiele jest w domu do zrobienia, a kasy niet, ale jakoś pomału do przodu remoncik się posuwa drobnymi kroczkami. Ważne by było ciepło w domu, to będzie można wykafelkować łazienkę. Czyli najpierw trzeba podnieść temperaturę w chacie. Burzan nie cierpi zimna. Indianka już przywykła, ale nie służy jej ono.
Źle na stawy wpływa, więc woli spać w ogrzewanej kaflowym piecem graciarni niż w swojej zimnej, a niekiedy lodowatej sypialni. W graciarni temperatura oscyluje pomiędzy 4 a 8 stopni Celsjusza. Dziś nawet 10 C, bo odwilż, bo strop ocieplony i cały dzień Indianka pali w piecu kaflowym.
Niech tylko indiański piec kuchenny zagra, to zrobi się momentalnie w chacie ciepło.

niedziela, 28 marca 2010

Remont metodą gospodarczą

Poznam osoby, które zechcą mi pomóc wyremontować mój wiejski dom na Mazurach. W zamian za pomoc, oferuję zakwaterowanie i wyżywienie, a po remoncie dla pomocników pobyty agroturystyczne oraz paczki z wiejskim jadłem gratis.

niedziela, 21 marca 2010

Gumiś wybyty

Gumiś wybył na Śląsk celem sprzedaży swego wiejskiego mieszkania.
Mieszkania nie sprzedał. Kasy nie ma. Śle smsy, że on „by wrócił, ale nie ma za co.” Indianka mu pożyczyła pieniądze na pociąg, gdy wyjeżdżał. Teraz on jest u siebie, wśród rodziny i znajomych – niech oni mu pożyczą na pociąg, jeśli chce jechać. Gdy tu jechał, lekką ręką roztrwonił kilkaset złotych i jeszcze nachlany przyjechał. Po kilku dniach dostał telefon z domu, że zgłosił się kupiec na jego mieszkanie. Pojechał je sprzedać. Wycyganił kasę od Indianki na tę podróż. Pojechał. Sprzedaż nie doszła do skutku i Gumiś spłukany siedzi na Śląsku czekając aż mu manna z nieba sama spadnie. Indianka powiedziała mu, że jeszcze parę dni na niego poczeka, a jak on nie dotrze, sama zabierze się za remont domu.

wtorek, 9 marca 2010

Gdy Gumiś nie słucha co mu Gospodyni do ucha grucha

Co się dzieje, gdy Gumiś zapobiegliwej Gospodyni nie słucha, gdy mu ona do ucha grucha ważne informacje i zalecenia?
Po co słuchać Gospodyni, niech sobie baaaba pogaaada! :))))))
Samiec zawsze mądrzejszy od kobiety ;)))))
Indianka z rana zauważyła, że Berna bydłuje i kazała zagnać ją do obory i zamknąć. Powiedziała Gumisiowi, że krowa bydłuje, będzie uciekać i trzeba mieć na nią oko i najlepiej nie wypuszczać z obory. Gumiś przestrogi Indianki puścił mimo uszu. Indianka wie, że Gumiś ze wsi śląskiej pochodzi, więc sądziła, że zna on obyczaje krów, tym bardziej, że nie zdziwiło go wyrażenie: „krowa bydłuje”. Kilka godzin później okazało się, że Gumiś nie zna ani tego wyrażenia, ani tego co się pod nim kryje, czyli siły i objawów instynktu krów :D

Indianka była właśnie w środku wielkiego sklepu budowlanego, gdzie z zainteresowaniem wgłębiała się w tajniki hydrauliki, coby dojść do consensusu jak uporać się z brakiem bieżącej wody w chałupie. Wraz z uczynnym sprzedawcą skonstruowali całkiem ciekawe ustrojstwo mające na celu wszczepienie się w istniejącą już, ale nieczynną hydraulikę.

I wtedy Indianka uczuła mrowienie w kieszeni. Wyjęła komórkę i ku swemu przerażeniu zobaczyła, że Gumiś dzwonił do niej aż 5 razy.
Coś się musiało stać! Coś groźnego! - Gumiś miał powiedziane, że gdyby w razie coś się działo na rancho, miał dzwonić lub chociaż puścić sygnał lub wysłać smsa. Przerażona zadzwoniła do Gumisia.
Indianka: „Stało się coś?”
Gumiś „Tak stało się!”
„No, co się stało??? Ktoś był, coś groził, ktoś napadł??” – dopytywała się szybko Indianka.
„Krowa zginęła! Poszła za oborę i dalej na pola!”
„Znalazłeś?”
„Nie”
„Widzisz ślady na śniegu?”
„Nie widzę.”
„To weź poszukaj i idź po nią. Weź linkę od kóz i ją przyprowadź. Idź po śladach to znajdziesz.”

Rozłączyła się i wkurzona warknęła: „Kur...a mać! To nawet na jeden dzień nie mogę wyjechać z domu aby coś się nie stało!”

Sprzedawca uśmiechnął się ubawiony niesforną krową.

Indianka próbowała kontynuować rozmowę o tajnikach zaworków, złączek, mufek, przedłużek, śrubunków itp., ale zaginięcie krowy wyprowadziło ją z równowagi i niespokojnie spojrzała na komórkę, chcąc ponownie zadzwonić, by się dowiedzieć, jak tam poszukiwania krowy przebiegają.

Obok śladów sygnalizacji Gumisia Indianka ujrzała wyrazistego smsa Młodego Wąsa, który dopominał się, by zabrano od niego indiańską krowę. „Wszystko jasne!” – Domyśliła się Indianka co się stało. „Krowa pomaszerowała swoim starym zwyczajem do sąsiada!”

Indianka zadzwoniła do Gumisia.
„I co, znalazłeś krowę?”
„Nieee... Ale chyba wiem, gdzie poszła, widzę ślady!”
„No to idź po tych śladach do gospodarstwa obok tam gdzie ten czerwony dach widać. Ona tam jest, bo tu widzę smsa od sąsiada. Weź linkę i ją przyprowadź do mojej obory, uwiąż w środku w oborze i dobrze zamknij.”

Gumiś po śladach i wskazówkach Indianki dotarł do obory sąsiada, gdzie krowa uciekła. Miał pomysł, aby na nią wsiąść i jechać, ale Młody Wąs odradził ostrzegając, że krówsko bodzie.

Gumiś wziął krowę na linkę i ją prowadził do domu. Uprowadził spory kawałek, kiedy to krowa nagle mocno szarpnęła wywalając Gumisia w śnieg, na plecy i pogalopowała z powrotem do obory sąsiada.

Gumiś po raz drugi pomaszerował do obory Młodego Wąsa zabrać upartą uciekinierkę. Gdy ponownie prowadził rozbisurmanione krówsko,  nagle znowu zaczęła się szarpać i ciągnąć w kierunku obory sąsiada. Po szamotaninie z krową, zziajany uwiązał ją do drzewa i siadł na śniegu, by zapalić papierosa i przemyśleć krowi charakter. Dopiero teraz, gdy uczuł na swojej skórze, co bydłująca krowa potrafi, pojęcie „krowa bydłuje” nabrało barw i wymiernego znaczenia.... ;)))) Chyba już tego sformułowania nie zapomni... ;))))

Gumiś po raz drugi prowadząc krowę na rancho, wziął się na sposób, który i Indianka swego czasu używała sprowadzając krnąbrną krowę uciekinierkę na chatę tj. wiązał ją co kawałek do drzew, tak, aby nie mogła wyrwać się i znowu uciec.

Takim sposobem mozolnie ciągnął do obory bydłującą krowę, aż ją w końcu doprowadził i zamknął w oborze.

Indianka gdy wróciła, odpuściła Gumisiowi ochrzan, bo krowa dała mu wystarczająco popalić.... ;))) Gumiś poturbowany, w śniegu skąpany, buty pełne śniegu... ;)))))
Indianka myśli, że następnym razem, gdy powie „krowa bydłuje” – Gumiś nie zlekceważy tej informacji... ;))))))))

niedziela, 7 marca 2010

Pobudka o świcie

Dziś Indianka obudziła się o 3.oo rano. Zainteresował ją chłód w domu. Gumiś nie podłożył do pieca na noc i piec wygasł. Trochę żaru tliło się wśród popiołu. Indianka podłożyła opału do pieca i wyjrzała na ganek. O zgrozo, Gumiś nie zamknął ani ganku ani drzwi do domu. Indianka wkurzyła się „Pewnie w nocy wychodził na papierosa i nie chciało mu się zamknąć. Już ja mu dam popalić”. Wcześniej Gumiś nieopatrznie wygadał się, że u innego gospodarza mieszkając wstawał o 4.oo rano. Indianka poczekała cierpliwie do 4.oo włączyła CD player na full, wstała i obudziła Gumisia. Pech chciał, że Gumiś do wpół do trzeciej w nocy oglądał jakiś mecz. O tym akurat Indianka nie wiedziała, ale skoro go obudziła, to zagnała do roboty.
Gumiś dodatkowo podpadł jej wcześniej, bo obiecał, że przywiezie ze sobą kilka sztang papierosów, a nie przywiózł nic, co gorsza dał się naciągnąć taryfiarzowi i dał wszystkie pieniądze jakie miał naciągaczowi, łącznie z tymi za które miał sobie kupić papierosy na miejscu.
Wyszło na to, że ekologiczna Indianka, która nie cierpi papierosów będzie musiała dopłacać do nałogu Gumisia, czego nie było w umowie.
Z lipca zostały jej dwie paczki papierosów i paczuszka machorki, które miała dla nałogowca Jacka, który pomagał jej kopać dołki pod drzewka. Gumiś już pierwszego dnia pracy spalił całą paczkę. Drugiego zaczął się upominać o następną. Na Indianki zdziwienie zareagował stwierdzeniem:
„Jaka dniówka tyle papierosów (ile godzin pracy tyle papierosów)”
Gumiś pierwszego dnia spalił całą paczkę tj. 20 papierosów, a pracował ledwo 8 godzin i to z przerwami.
No to Indianka go dziś mściwie zgoniła z wyra o 4.oo nad ranem aby zdążył zapracować na te pety ;>
Najpierw poranny obrządek Gumiś zrobił, ale traf chciał, że Indianka interweniowała, gdy nie mógł sobie dać rady z końmi i wyczuła w koziarni dym papierosowy. Grrrr... „Nie paliłem w koziarni!” kłamał jak z nut nowy pomocnik. „Tak? To dlaczego ja czuję dym w koziarni?” – nie dała sobie wcisnąć kitu Indianka. „Absolutnie nie wolno palić w budynkach gospodarczych. Tu jest łatwopalne siano, są zwierzęta, które nie lubią dymu papierosów. Siano prześmiardnie petami i nie będą jadły.” - Złościła się Indianka. „Ale ja nie paliłem! Przysięgam!” zaklinał się Gumiś. „Paliłeś, paliłeś. Długo siedziałeś w koziarni, a teraz czuję wyraźnie dym papierosowy. Nie wciskaj mi kitów.” – Nie dała się przekonać Indianka.
Potem Gumiś został oddelegowany do zbierania chrustu z pola.
„Tam możesz sobie palić ile chcesz, ale w oborach mi nie pal, bo łeb urwę.”
Gumiś pomaszerował nad staw i zaczął ciągać żerdki pod dom. Towarzyszył mu duży beżowy pies przybłęda, który wczuł się w rolę pana i psa na spacerze i ani na krok nie odstępował Gumisia. Linka używana przez Gumisia do targania chrustu, przypominała psu smycz i wyjścia z jego własnym panem na spacer, bo reagował bardzo radośnie na widok tej linki. Ciekawe skąd się tutaj wziął. Czy to pies lokalny czy go ktoś tutaj niedaleko wywiózł i porzucił na pastwę głodu. Pies wygląda na zadbanego, ale zagląda indiańskim sukom do garnków.
Gumiś kursował regularnie po stawie i bagnie, a Indianka zagrzała na piecu mnóstwo gorącej wody i urządziła sobie upragnioną, długą, gorącą kąpiel.
Po kąpieli wpuściła Gumisia do domu aby się zagrzał i napił gorącej kawy. Sama zabrała się za pranie, zmywanie i gotowanie.
Po obiedzie Gumiś wrócił na pole by zbierać chrust dopóki jest do niego dojście, bo śnieg topnieje i niebawem nie da rady chodzić po ten chrust, by sobie nóg nie przemoczyć w rozmakającym bagnie i topniejącym stawie.
Pogoda ładna, słonecznie. Śnieg topnieje. Idzie wiosna.

czwartek, 4 marca 2010

Ausweis bitte!

Ślązak przyjechał do mnie do pomocy na gospodarstwie. Pijany! Myślałam, że jest tylko lekko podpity, ale jak mało nie wywalił mojej nowiutkiej szafki, to zrozumiałam, że jest mocno wypity.

Taryfiarz z Ełku naciągnął gościa na kurs za 200zł. Zajebiście. Nie będzie miał na papierosy, a ja mu kupować nie będę! Sama nie palę i nie mam zamiaru nikomu kupować papierosów.

Przed wpuszczeniem obcego typa na chałupę zrewidowałam go. „Dowód tożsamości poproszę. Zatrzymam go dopóki pan u mnie będzie mieszkał. W dniu w którym pan będzie wyjeżdżał, oddam panu. Rozumie pan, wpuszczam obcego człowieka pod mój dach. Muszę znać pana personalia”.

Facio dał dowód, wszedł i zaczął rozprawiać. W dodatku wyszło na jaw, że nieźle wstawiony. Podpity, ale nie wygląda na seryjnego mordercę czy psychopatę, lecz raczej na rozbitka życiowego, więc go jakoś postaram się stolerować o ile będzie mi pomagał, a nie przysparzał problemów. Przyjechał ze Śląska, więc go nie wywaliłam od razu, ale jeśli będzie mi sprawiał problemy, to się szybko pożegnamy!

sobota, 26 grudnia 2009

Bielenie

Dziś Indianki AAcze (August i Agata) korzystając z dodatniej temperatury wybielili oborę i koziarnię.

Następnie uszczelnili koziarnię plandekami, foliami i workami. Już jest dobrze. Inspektorzy powinni być zadowoleni. Indianka poprawiła ogrodzenie pastwiska, bo ma zamiar wypuścić zwierzaki na dłuższy spacer aby zaznały więcej ruchu. Także napisała tabliczki „Zakaz wstępu” do umieszczenia na oborze. Na razie to będą zwykłe kartki w koszulkach umocowane na drzwiach do obory, koziarni i stajni. Natomiast Indianka ma w planie solidniejsze tabliczki. Może z drewna? 


Indianka jeszcze duma nad alternatywnym ociepleniem ścianek ganku. Ma trochę gotowych, przeszlifowanych i pomalowanych desek... Można by je nabić na belki, a w lukę między deskami wcisnąć cokolwiek – trociny, słomę, suche liście... Myszom tam będzie za dobrze, ale za to ścianki byłyby ciepłe... A może tylko od dołu dać wełnę szklaną, a od góry nasypać czegokolwiek? Choćby wystudzonego popiołu? Myśl godna przemyślenia...