Pokazywanie postów oznaczonych etykietą centralne ogrzewanie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą centralne ogrzewanie. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 12 grudnia 2010

Centralne zmontowane

Radość umiarkowana – jakoś to działa, ale niewydajne i pracochłonne jest.
Indianka cały dzień musi siedzieć w piwnicy i dokładać do pieca co 15 minut drewno – a piec zimny i zimny i zimny – kaloryfery po wielu godzinach palenia w piecu – ledwo letnie.
Wystarczy, że Indianka na dłuższą chwilę odejdzie od pieca – a on gaśnie i kaloryfery robią się momentalnie zimne. Ogólnie te całe centralne ogrzewanie to jedno wielkie rozczarowanie. Jeden plus tej męczarni, że w domu już nie ma mrozu i szyby okien już nie są zamrożone lub zaparowane. Jednak mimo wielogodzinnego palenia w domu nadal zimno. Rano ledwo 6 stopni Celsjusza.
Od rana do nocy palenie non stop i nie ma czasu na inne zajęcia, bo co 15 minut trzeba schodzić do piwnicy i podkładać lub ciąć i rąbać drewno na drobne kawałki, bo palenisko pieca maleńkie jest – taka kieszonka - wąska. Ciąg w kominie jest bardzo dobry. Piec ma króciutki czopuch – za krótki, by ogrzać piwnicę. Spaliny idą od razu w komin marnując generowaną przez piec energię. Musowo trzeba długi czopuch wstawić, a instalację uzupełnić o wymiennik ciepła, by ta gorąca woda po instalacji trochę dłużej krążyła po wygaśnięciu pieca i by była możliwość dogrzewania grzałką elektryczną podczas snu lub na wypadek braku ciągu w kominie.
Z ostrymi mrozami sobie to śmieszne centralne i tak nie poradzi – chałupę trzeba dogrzewać piecami – kaflowym w garsonierze i kuchennym w kuchni na parterze.
Kaflowy też wymaga wielogodzinnego palenia zanim się nagrzeje, bo ma w środku uszkodzony obieg spalin – cegły są w środku wykruszone i nagrzewanie pieca trwa dłużej. Natomiast piec kuchenny nie grzeje, bo kanał dymny w kominie uszkodzony. Tzn. można w tym piecu napalić ale chałupa cała spowita gęstym dymem wymaga wietrzenia i razem z dymem otwartymi oknami uchodzi ciepło. Trudno się w nim rozpala, ale gdy już duży żar w nim jest, to on grzeje nieźle, choć nie tak wspaniale jak ongiś.
Dopóki kanał dymny był niedziurawy – piec działał znakomicie. Ogrzewał całe mieszkanie, tyle że nierównomiernie. W kuchni było bardzo gorąco, a im dalej od kuchni tym chłodniej i wilgotniej, ale i tak znacznie cieplej niż teraz przy tym centralnym. Ponadto kaloryfery się zapowietrzają – trzeba będzie wstawić automatyczne odpowietrzniki, być może także do samej instalacji. Prawdopodobnie także nie obejdzie się bez nałożenia izolacji na rurki, bo straty ciepła w piwnicy odbijają się na marnym grzaniu na parterze.
No i sam piec od centralnego trzeba będzie wymienić na coś bardziej wydajnego. Ten to porażka, ale aż dziw, że takie produkują i sprzedają. W końcu to ma grzać, a nie stać niczym atrapa pieca. Z tą wymianą pieca to trzeba będzie poczekać do lata, bo to za duży wydatek na teraz i ryzyko, że przez kilka dni znów będzie bez ogrzewania, a jak pójdzie coś źle, to może być znowu bez ogrzewania na całą zimę. Póki co, trzeba poprawić i dokończyć tę instalację co jest, a nad piecem Indianka się zastanowi i zaprojektuje nowy, a skuteczny i w swoim czasie zleci do wykonania.
Stalowy piec kuchenny projektu Indianki był dużo wygodniejszy i bardziej efektywny i ekonomiczny w użytkowaniu i nagrzewał się szybko i grzał długo bez podkładania. Podczas rozpalania robiło się momentalnie ciepło w kuchni, bo piec emanował gorąc całą swoją powierzchnią. Wchodzą w niego dwumetrowe bale i wystarczyło 3 takie włożyć na noc i zamknąć piec i do rana piec grzał dom, jednocześnie nagrzewając wodę do mycia, prania i zmywania. Indianka rano do pieca dokładała i grzał on niewygasając nieprzerwanie po kilka dni lub nawet tygodnie całe.
Ten piecyk do centralnego to w porównaniu do pieca kuchennego Indianki to taka nędzna pipidówka pożerająca mnóstwo czasu i robocizny i w dodatku niewydajna. Koniecznie choć dodatkowy długi czopuch trzeba mu wstawić, a najlepiej wymienić cały piec na coś lepszego.