Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wwoofer. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wwoofer. Pokaż wszystkie posty

sobota, 23 kwietnia 2016

Ideologia żydowska zabrania pomocy bliźniemu


W tym duchu opracowano dla Polski antypolską, antyrolniczą ustawę, która de facto zabrania ludziom wolontaryjnej pomocy na rzecz rolników polskich.
Zaś stowarzyszenia, nie utrzymujące się z pracy własnych rąk, lecz pasożytujące na podatkach i darowiznach - z pomocy wolontaryjnej mogą korzystać bez ograniczeń.

To nie jest w porządku. Należy tę ustawę znieść, gdyż jest haniebnie niesprawiedliwa.

WWOOF
Na całym świecie praktykowana jest wymiana wakacyjna, polegająca na pomocy na gospodarstwach ekologicznych w zamian za pobyt.
De facto nie jest to stricte wolontariat, albowiem przyjezdni wakacjusze nie pomagają za darmo, lecz w zamian za swoją pomoc na gospodarstwach otrzymują zakwaterowanie i często wyżywienie, co ma swoją wartość i stanowi materialną korzyść WWOOFera. Przede wszystkim jednak  WWOOFerzy mają możliwość taniego podróżowania i darmowego spędzenia wakacji, często w obcym kraju.

Gospodarze opiekują się nimi, ułatwiają dojazd, pomagają podróżnikom integrować się z lokalną społecznością i orientować się w miejscowej infrastrukturze, poznawać lokalną specyfikę i obyczaje. Jest to wymiana kulturowa korzystna dla dwóch stron międzynarodowego projektu.

Początek ruchu WWOOF datuje się na rok 1970. Ma zatem już długą, 46 letnią historię i duży bagaż doświadczeń. Powstał w Wielkiej Brytanii, jako sposób na darmowy dostęp do świeżych, organicznych warzyw i owoców. Pierwsi brytyjscy WWOOFerzy chętnie przyjeżdżali na małe organiczne farmy by pomagać w uprawie ogrodu, w zamian dostawali wyhodowane warzywa i owoce. Była to inicjatywa mieszczuchów brytyjskich. Pomysł znalazł naśladowców i rozprzestrzenił się z powodzeniem na całym świecie.

Obecnie WWOOFerzy mają możliwość korzystać z uroków okolicy, często niezwykle malowniczej i turystycznie atrakcyjnej.
Jest to aktywny wypoczynek na łonie natury. Nie harują, lecz łączą przyjemne z pożytecznym. Zdrowe zmęczenie pracami w ogródku, kontakt z ziemią - wychodzi im na zdrowie. Jest to znakomita terapia przyrodą.

Indianka nie mając wiedzy o istnieniu ruchu WWOOF, zaproponowała taką wymianę w internecie lata temu, bodajże w 2008 roku. Potem, po paru latach zwrócił się do niej koordynator ruchu WWOOF w Polsce, pan Michał Nowak, aby zarejestrowała swoją ekologiczną farmę na jego portalu, co też uczyniła. 

Poprzez ten i inne portale wymiany wakacyjnej przyjechało do niej kilkanaście osób z całego świata, od Australii po Argentynę. Było ciekawie. Jednak obecnie Indiankę nie stać na sponsorowanie wyżywienia przyjezdnym (nie otrzymuje dotacji rolniczych), więc generalnie w ruchu WWOOF już nie uczestniczy, chociaż w ramach WWOOF nie ma obowiązku karmienia przyjezdnych, jednak jest to raczej norma. Ważne, by przed przyjazdem wakacjuszy określić z góry warunki uczestnictwa w projekcie, by byli świadomi na co się decydują. Pobyty są z reguły krótkie, tygodniowe lub dwutygodniowe.

Niekiedy dochodzą do kilku miesięcy lub nawet paru lat, ale to rzadko, albowiem większość podróżników traktuje farmy z ruchu WWOOF jako krótkie przystanki w długiej podróżnej trasie.
Jest wiosna. Czas kopania, grabienia i siania, a także grodzenia. Ile się zrobi, tyle będzie warzyw.

Chętni na swojskie warzywa mają okazję pomóc przy zakładaniu i uprawie ogrodu. Tego typu aktywność nie podlega pod "polską" ustawę o wolontariacie. Nie działam też w ramach WWOOF, ale to co proponuję, wpisuje się dokładnie w ideologię WWOOF.

Chcesz aktywnie spędzić czas na świeżym powietrzu, na pięknej, zielonej farmie pełnej sympatycznych zwierząt, by potem cieszyć się własnoręcznie wyhodowanymi warzywami? Dzwoń: 511945226 Indianka


niedziela, 4 września 2011

Goście, goście i po gościach


Ostatni goście wyjechali. Wczoraj wieczorem Indianka pożegnała Francuzów. Dała im na drogę swój świeżo upieczony chleb, jabłka i wodę. Zamówiła im taksówkę na dworzec, zadzwoniła do autokaru Polonusa by się upewnić, że jest z Olecka do Warszawy kurs o 00.20 w nocy, bo w Internecie tego połączenia program nie pokazywał w sobotę, choć pokazywał je w piątek i Francuzi mieli obawy, czy ten kurs nie został anulowany.

Dzisiaj pierwszy dzień bez obowiązków wobec gości. Indianka nie musi się śpieszyć ze śniadaniem i gotowaniem posiłków dla gości i jednoczesnym wyrabianiem się z pracami gospodarskimi. Nie ma też potrzeby wyszukiwania im zajęć i nadzorowania tego co robią i jak robią. Nareszcie spokój. Nadszedł czas na wyciszenie, zwolnienie tempa i lepsze zajęcie się zwierzętami i spokojne i bez pośpiechu zajęcie się pracami gospodarskimi. Pora na grodzenie sadu. Najcięższa praca spadnie na nią samą. No ale goście za wolno się ruszali i za dużo przerw w pracy sobie robili by zdążyć przed wyjazdem pomóc jej w grodzeniu. Także Indianka musi w sadzie przestawić pastuch by udostępnić koniom kolejny zielony korytarz pomiędzy rzędami drzewek owocowych, urządzić nowy wybieg dla drobiu i wyłapać kozy by je odrobaczyć i uwiązać na łące by nie wchodziły do warzywnika, mimo, że nauczyły się go omijać, jednak zawsze jest ryzyko, że mogą się do niego dostać poprzez druty.

Prąd w pastuchu wali jak trzeba. Konie pokornie pasą się w jego ramach. Jednak jest potrzebne stałe ogrodzenie. Plastikowe tyczki są wygodne w wypasaniu, ale są słabe i łamią się często lub wyginają. Potrzeba co najmniej część z nich zastąpić solidnymi słupkami, tam, gdzie brakuje drzew do naciągnięcia pastucha.

Kotka Czarna Perła przyniosła z dworu na wpółżywą mysz i rzuca nią po pokoju, wciąga na fotel, na łóżko i atakuje ją w podskokach. Gdy mysz wylądowała na łóżku Indianki, Indianka straciła cierpliwość, złapała podekscytowanego kociego sierściucha za sierść i wyniosła z domu na dwór razem z tą zamęczoną myszą.

Indianka zastanawia się, jak zdobyć dodatkowe drzewka owocowe. Miała duże straty w sadzie. Nie ma kasy na zakup nowego materiału nasadzeniowego. ARiMR przyznaje dotacje na wznowienie działalności produkcji rolniczej, ale tylko wybranym rolnikom. Wójtowa przyznaje dotacje na remonty także wybranym, bogatym rolnikom. Indianka chciała zainwestować w kolektory słoneczne i przydomową biooczyszczalnię, ale Wójt pieniędzy jej nie da. Tak Radni w Kowalach Oleckich sformułowali uchwałę, aby nikt biedny się do tych pieniędzy nie dobrał. Dotacje są tylko dla bogatych, których stać na sfinansowanie inwestycji z własnych pieniędzy i poczekanie na wypłatę dofinansowania z Gminy. A firmy budowlane ani myślą czekać na pieniądze. Nie zaczynają roboty bez zaliczek i to grubych zaliczek. Tak więc znowu bogaty dostanie dofinansowanie aby był jeszcze bogatszy, a biedny jak był biedny – nadal będzie biedny. Taka polityka Gminy. Niech rośnie przepaść pomiędzy biednymi i bogatymi. Niech ci biedni zawsze będą biedni i bez szans.

Wiosną Indianka prosiła Wójt o dofinansowanie remontu domu wewnątrz, aby mogła wreszcie wykończyć dom i ruszyć z płatną agroturystyką i zacząć na siebie zarabiać i przestać być ciężarem dla rodziny w Szczecinie. Wójt nic nie dała. Ani złotówki. Przez 9 lat jak Indianka tutaj mieszka i ma stałe, wieloletnie problemy – Wójt nigdy nic nie dała i nie pomogła w żaden sposób. Żadnego wsparcia – ani finansowego, ani materialnego. Nigdy się nie zainteresowała, jak sobie Indianka – samotna kobieta z miasta – radzi na peryferiach wsi sama, bez samochodu, bez środków do życia – czy nie głoduje, czy nie choruje. O remont głupiej drogi gminnej Indianka musiała się handryczyć latami z Gminą. Gdy wiosną 2011r. Indianka po raz pierwszy zwróciła się o pomoc finansową do Wójt - Wójt odmówiła, pisząc, że nie ma pieniędzy w budżecie. Ale okazuje się, że pieniądze są w budżecie gminy, tyle że przeznaczone tylko dla bogatych. Wójtowa Indiance w biedzie nie pomogła, nie pomogła jej stanąć na nogi, nie pomogła dofinansować remontu domu, ani jednego pomieszczenia, za to Opieka Społeczna w Kowalach Oleckich napuściła wywiad środowiskowy na rodzinę Indianki w Szczecinie i brat się pogniewał i nie chce pomóc Indiance w dokończeniu remontu domu. Tak więc Indianka została na lodzie. Nie dość, że Gmina ani Opieka Społeczna z Gminy nie dały wsparcia na remont chociażby kuchni – to jeszcze zrazili brata Indianki.

Indianka remontu nie dokończyła, nie może wynajmować pokoi i nadal nie ma z czego żyć i ma problemy finansowe i materialne. Żyje tylko z tego, co jej Mama przysyła, a tego jest za mało, choć Mama robi co może. Gdyby nie ta garść warzyw, które Indianka wyhodowała – byłoby cienko i nie miałaby też czym ugościć wwooferów, którzy jej tu latem trochę pomagali w pracach gospodarskich.

Wójt rocznie zarabia prawie sto tysięcy złotych, więc nie jest w stanie pojąć, jak ciężko jest samotnej kobiecie przetrwać bez dochodu, na obrzeżach wsi, gdzie ledwo można dojechać, bez własnego samochodu i przez większość roku bez jakiejkolwiek pomocy fizycznej.

Indianka dopiero od niedawna korzysta z fizycznej pomocy wwooferów. Jest to pomoc sporadyczna i niedostateczna, w dodatku jest to ciężar dla Indianki, która musi tych wwooferów za swoje pieniądze wykarmić i zapewnić im jako takie zakwaterowanie oraz poświęcać im dużo czasu, bo są to osoby niewykwalifikowane i wszystko trzeba im tłumaczyć jak dzieciom od podstaw, a i tak robią błędy i psują narzędzia.

W dodatku fakt, iż do Indianki przyjeżdżają goście którzy za pobyt nie płacą, został wykorzystany przez m.in. Opiekę Społeczną w Kowalach Oleckich do odmowy pomocy społecznej na remont domu. Na podanie Indianki o dofinansowanie remontu kuchni lub garsoniery która ma służyć do wynajmu dla płacących gości, Opieka Społeczna w Kowalach Oleckich odpowiedziała odmownie, zarzucając Indiance, że rzekomo prowadzi lukratywną agroturystykę i świetnie na niej zarabia. Gdyby tak było, to chyba miałaby pieniądze na swoje utrzymanie i na remont domu i siedliska?

Oczywiście, Indianka nie zarabia nic na agroturystyce. Mało tego – dokłada do niej, bo goście którzy przyjeżdżają do niej by jej coś pomóc fizycznie na gospodarstwie nie płacą za swoje pobyty. No, ale dla Opieki Społecznej fakt, że do Indianki przyjeżdżają jacyś goście, był doskonałym wykrętem, by nic nie pomóc kobiecie w biedzie.

Lato się skończyło. Remont nie dokończony. Chałupa rozgrzebana. Pieniędzy nie ma. Dochodu nie ma.

Gdyby ta Gmina była mądrze i sprawiedliwie rządzona, to Wójt przyznałaby Indiance wiosną 2011r. dotacje na dokończenie remontu domu i latem Indianka już by zaczęła przyjmować pierwszych płacących za pobyt gości i zaczęłaby zarabiać na siebie – zaczęłaby mieć jakikolwiek dochód.

A tak idzie zima – Indianka bez kasy. Dom niewykończony. Masa planowanych rzeczy nie zrobiona.

Ale bogatym hojną ręką Gmina daje kasę na biooczyszczalnie, kolektory słoneczne i wymianę dachów eternitowych.

U Indianki dachy się po wiosennych i lipcowych burzach i ulewach walą – ale Wójt nic nie dał, nawet komisji do oszacowania szkód nie przysłał.

A kobiety z Opieki Społecznej były na podwórku Indianki tuż bo burzy i widziały spustoszenia w budynkach i nic w protokole nie odnotowały na ten temat.
Wszak spotkały Indiankę jak stała na podwórku w łzach oglądając uszkodzenia ścian i dachów. Widziały rozsypane przez burzę dachówki i cegły ze zniszczonej ściany. Nie napisały tego w protokole. Ale wypytywały Indiankę na wszystkie możliwe tematy. Wszystkie poufne informacje z niej wyciągały, a w protokole tyle napisane co kot napłakał. Indianka podejrzewa, że te informacje z niej wyciągały w innym celu niż udzielenie pomocy społecznej. Indianka podejrzewa, że te poufne informacje były wyciągne w celu zaszkodzenia Indiance, a nie udzielenia jakiejkolwiek pomocy.

Po oględzinach kuchni, kobiety z Opieki Społecznej w Kowalach Oleckich uznały, że 2500zł o które m.in. wnioskowała Indianka nie wystarczą na wyremontowanie kuchni, więc nie dały nic. Ani złotówki. Tak pomogły kobiecie w biedzie. Doradziły, aby sprzedała gospodarstwo i wyprowadziła się. Oto pomoc Opieki Społecznej. Masz problemy finansowe i materialne w Gminie Kowale Oleckie - to sprzedaj gospodarstwo i wyprowadź się, aby paniom z Gminy nie przeszkadzać w zajmowaniu stołka za publiczne pieniądze.

Budynek Urzędu Gminy już drugi remont kapitalny miał zafundowany za publiczne pieniądze. Jest piękny, nowoczesny. Podjazd zrobiony. Droga w Kowalach odwalona wielka jak autostrada. No i dobrze, ale pora pomyśleć o tych mieszkańcach gminy, którzy tej pomocy finansowej bardzo potrzebują, a w dodatku są pracowici i chcą coś pozytywnego robić i mają wielki potencjał zarówno osobisty jak i materialny by coś wspaniałego stworzyć w tej gminie i dla tej gminy.

Indianka od lat promuje za darmo Mazury Garbate. Gmina ma środki na promocje. Gmina wydaje grube środki na promocje Kowal Oleckich, a ta jej promocja nawet w 1/10 części nie jest tak skuteczna i o takim ogólnopolskim, ba, nawet ogólnoświatowym zasięgu jak promocja regionu i gminy poprzez strony i blog Indianki.

Indianka za darmo promuje region i gminę od lat, a Gmina nawet remontu zakichanej kuchni nie chce jej dofinansować. Wstyd i hańba.
Gdzie są te tysiące wydawane na promocje Gminy Kowale Oleckie? Nie widać ich. Żadnego efektu. Pieniądze wtopione w błoto. Zmarnowane.
A tu kobieta za darmo robi spektakularną promocję Gminy na skalę krajową, a nawet światową, a nie dostała ani grosza dofinansowania na ten cel. Wstyd!
Wstydź się Pani Wójtowo! Zarabia Pani prawie 100.000 złotych rocznie. Niech się Pani podzieli z biedną kobietą. Niech Pani da trochę kasy na remont kuchni i garsoniery, aby Indianka mogła wreszcie usamodzielnić się finansowo. Gmina też na tym skorzysta, gdy Indianka zacznie tu ściągać tłumy płacących za pobyt i nie tylko turystów.

Taki turysta nie tylko da Indiance zarobić, ale dzięki temu, że Indianka będzie zarabiała - będą miały pracę firmy budowlane z okolicy i pracownicy do obsługi ruchu agroturystycznego oraz pracownicy do uprawy ziemi i obsługi zwierząt gospodarskich na gospodarstwie Indianki.

Gdy Indianka rozkręci agroturystykę i będzie zarabiała porządnie - może i otworzy jaką firmę? Np. zakład krawiecki, albo przetwórnię warzyw i owoców? serowarnię? Zatrudni ludzi do pracy z okolicy i zmniejszy bezrobocie w Gminie? Nie pomyślała Pani o tym? Indianka jest osobą wysoce kreatywną i przedsiębiorczą. Potrzebuje wsparcia by móc rozwinąć w pełni swoje umiejętności i rozkręcić biznesy. Takie ciągłe odmawianie, odmawianie i odmawianie jakiekolwiek pomocy oraz napuszczanie szkodliwych kontroli do niczego dobrego nie prowadzi. Na prawdę nie potrafi Pani wykorzystać potencjału Indianki? Indianka nie jest Pani wrogiem. Indianka walczy o swoje, bo ma takie prawo. Tak jak Pani ma prawo zarabiać 100.000 zł rocznie - tak i Indianka ma prawo cokolwiek zarobić na swoje utrzymanie i ma prawo realizować swoje pomysły i rozwijać przedsiębiorczość.

czwartek, 1 września 2011

Wicia wyjechał


Dzielny chłopina wytrzymał całe dwa miechy :)))
Francuzi jeszcze są i pomagają. Porządkują siedlisko i stajnie. Roboty na 10 osób, ale Francuzi choć powoli, ale starannie robią swoje. Indianka równie powoli przyzwyczaja się do tempa przyjezdnych. Niebawem mają przyjechać Amerykanie, ale Indianka nie pamięta dokładnie kiedy i na jak długo. Zajęta jest swoimi sprawami. Chyba trzeba będzie wpisywać gości do terminarza i śledzić go od czasu do czasu, aby znów nie było zaskoczenia, jak wtedy, gdy na Rancho niespodziewanie wylądował Kolumbijczyk... ;)

niedziela, 31 lipca 2011

Koperek

Każdy wwooferek lubi świeży koperek ;)

piątek, 29 lipca 2011

Koniec lipca

Wwoofer Wiktor cały lipiec pilnie pomagał Indiance w pracach gospodarskich. Pora gościa jakoś wynagrodzić dodatkowo. Indianka kupiła dobre wino i kiełbaski na grilla. Będzie grill!
Indianka też sobie troszkę odpocznie przy grillu, choć najpierw musi go naszykować.


wtorek, 19 lipca 2011

Ruch narasta

No, nareszcie Indianka trafiła na odpowiednich ludzi. Wielka to radość móc
dzielić się z innymi swoją wiedzą i doświadczeniem oraz razem
współdziałać...