Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ogier. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ogier. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 14 kwietnia 2019

Arab dobrze odpasiony


7.02.2019
Arab dobrze odpasiony.
W tle nieużywana druga stajnia.
Pierwsza jest w dobrym stanie i tam były zwierzęta trzymane.

Mój arab przed kradzieżą


Mój zdrowy, w znakomitej kondycji arab. Foto z końca marca 2019.
Ukradziony przez Molosy Adopcje w dniu 8 kwietnia 2019.
27.03.2019

czwartek, 26 maja 2016

Pensjonariusz czystej krwi arabskiej

Wisienka :-) 

Indianka nie może się napatrzyć na i nagłaskać młodzieniaszka. :-)
Jest cudowny. Łagodny, inteligentny. Idealnie zbudowany.
Długie, proste nogi, szlachetna, typowo arabska głowa. 
Wspaniała, cudowna, szlachetna sylwetka. Pięęękny...
Dostał robocze imię: Wisienka :-) 
To z uwagi na uroczą, białą odmianę w kształcie wisienki na nozdrzach :-) 

Pensjonariusz oo

Arabiątko na indiańskiej wolności :-)
Aaa mówiłam, że przygarnę? :-) :-) :-)
Indianka zawsze dotrzymuje słowa.
Na rancho szlachetnej Indianki przybył równie szlachetny gość 💝💝💝
Jest to pierwszy w tym roku pensjonariusz i miejmy nadzieję, że nie ostatni.
Śliczny ma do dyspozycji jedenaście zielonych hektarów, dwa strumienie i specjalny, naturalny wodopój na łąkach. Nocuje w ogromnej stajni (tej drugiej, w dobrym stanie technicznym), na grubej, puszystej warstwie słomy.
Ma tam siano do skubania na noc, lizawkę solną i wiadro świeżej wody.
Do towarzystwa śliczny arab czystej krwi ma na rancho indiańskie klacze, owce, kozy, koty, kury, indyki i psy.
Arabiątko całe szczęśliwe :-) Uwielbia być głaskane i przytulane przez Indiankę 💝💝💝
Indianka też ubóstwia, gdy młodziutki się do niej przytula i ociera o nią.  
Taki kochany, łagodny, inteligentny pieszczoch. Chodzi za Indianką jak wierny psiak 💝💝💝

poniedziałek, 27 grudnia 2010

Platany wyrżnięte

Rano Indianka wybrała się przez śniegi i lody do Olecka, ale utknęła w Sokółkach, bo okazało się, że do 3 stycznia ŻADEN autobus nie będzie jechał ani do Olecka, ani z Olecka. Hmm...

Skoro już była w wiosce – zrobiła zakupy i zapłaciła rachunek. W wiosce było pogodnie, słonecznie, biało, spokojnie. Tylko kilka osób Indianka spotkała tam. Nikt Indianki nie wkurwił - spotkane osoby były spokojne, otwarte, a nawet uprzejme.


Idąc do Sokółek, po drodze minęła powalone kadłuby wiekowego drzewostanu. Do niedawna piękna aleja składająca się z majestatycznych, ogromnych, około trzydziestu zdrowych drzew teraz leżała zarżnięta piłami spalinowymi... Drzewa mające po 200 lat i dochodzące do 2 metrów obwodu, szlachetne platany – wszystkie wyrżnięte. Stało się to, czego obawiała się Indianka. Ostatni bastion cennych przyrodniczo drzew padł. Zostawiono tylko brzydkie krzaki i jeszcze brzydsze, pokręcone, rakowate olchy. Natomiast piękne, majestatyczne, wysokie platany zostały wyrżnięte co do jednego... 


śmierć wiekowej alei w Sokółkach :((( 
Szkoda, że nie położyła swojej rękawiczki na jednym z tych pni,
 to by było widać jak ogromne to drzewa były...
Wstrząśnięta masakrycznym widokiem zniszczonej przepięknej alei Indianka minęła trupy wyrżniętego szlachetnego drzewostanu i stanęła by sfotografować i nagrać zniszczoną przyrodę. Była wzburzona do głębi. Postanowiła, że coś z tym musi zrobić. Nie może być tak, że niszczy się bezkarnie i masowo pomniki przyrody - takie cudowne, piękne, wiekowe drzewa. Zrobione zdjęcia i zgłoszenie popełnienia przestępstwa przeciwko pomnikom przyrody wysłała do lokalnej prokuratury. Wezwała dzielnicowego, który niechętnie, ale przyjechał. Niechętnie obejrzał drzewa. Prosiła go, aby się zajął sprawą i ustalił, kto to zrobił. Okazało się, że to Powiatowy Zarząd Dróg wyciął te zabytki przyrody za zgodą i pozwoleniem Urzędu Gminy Kowale Oleckie. Podobno te święta drzewa zostały przerobione na... banalne palety... Po pewnym czasie przyszło pismo z prokuratury, w którym Indianka została poinformowana, że prokuratura odmawia zajęcia się tym problemem. Przykre. Zabrakło w pobliżu prawdziwych ekologów i doświadczonych prawników d/s ekologii. Indianka jako jedyny prawdziwy ekolog w gminie sama nie dała rady obronić drzew. Poległy wszystkie. Ma gdzieś na dysku uszkodzonego komputera zdjęcie tej alei za jej życia zrobione latem. To był przepiękny kompleks parkowy drzew. Dawał cień w upalne dnie. Górował majestatycznie nad całą okolicą. Szumiał soczyściezielonymi, lśniącymi dużymi liśćmi... Było tak piękne i sielankowo wśród tych drzew spacerować drogą... Już ich nie ma. Zostało tylko karczowisko składające się z martwych, potężnych pni wielkości stołów.




Śliską drogą udała się do domu. Droga pokryta warstwą śniegu migotała miliardem zielonych, niebieskich, turkusowych, złotych i kryształowych iskier...

Pod koniec trasy musiała przejść ciężki kawałek – 500 metrów śnieżnej, twardej i śliskiej czapy.

Z wielkim mozołem przemierzała lodową czapę, z trudem wyrywając stopy ze zlodowaciałego śniegu.


W połowie pola padła wyczerpana w śnieg by odpocząć. Towarzysząca jej dalmatynka uwaliła się na niej całym ciężarem spasionego ciała wywołując głośne protesty Indianki i wkurzone przygwożdżeniem do śniegu wierzgnięcia. Po krótkiej szamotaninie suka zlazła z wyczerpanej marszem przez głęboki, zlodowaciały śnieg Indianki i położyła się obok, ale po chwili znów próbowała wgnieść Indiankę mocniej w śnieg, więc Indianka wstała i ruszyła dalej do domu ciągnąc za sobą torbę z zakupami.



Po lewej Saba, po prawej Satja.
Tymczasem suka Satja tarzała się przed Indianką w śniegu raz po raz cała szczęśliwa z tego spaceru.

Gdy Indianka doszła do podwórka – przywitał ją ogier. Weszła do domu i zaniosła zakupy do lodówki.
Zrobiła sobie owocową herbatę z pigwą i zjadła smaczne ciastko kupione w wiejskim sklepie.


Potem zabrała się za porządki na ganku, za znoszenie drewna i jego cięcie na krótkie kawałki bo tylko takie wchodzą do pieców.

Napaliła w kaflowym, a potem piecokuchni i ugotowała obiad. Gdy skończyła pracę, był już wieczór.

Zmęczona położyła się do łóżka i ledwo klika pisząc tego posta... ;)