czwartek, 21 czerwca 2012

Urodziny po irlandzku

Wczoraj na urodziny Indianki przyjechał mega pozytywny Irlandczyk – niesamowicie serdeczny, otwarty, hojny. Mówi bardzo szybko, z fantastycznym, irlandzkim akcentem, mimo to Indianka go doskonale rozumie. Wkrótce ma dojechać Szkot i tutaj może być trudniej, jako że nawet Irlandczyk ma trudności ze zrozumieniem co Szkot mówi, a co dopiero Polka. Indianka kiedyś, gdy była w Szkocji nie rozumiała ani słowa, mimo, że angielski już wtedy dobrze znała. Potrzebowała tygodnia aby zacząć rozumieć szkocki akcent i szkocką angielszczyznę.

Fajne są takie porównania rodzajów angielszczyzny. Przydałby się jeszcze Anglik i Amerykanin dla porównania wymowy. No, Australijczyk tu już był... :) Australijczyka rozumiała dobrze.

czwartek, 14 czerwca 2012

Zabiegi hodowlane


Indianka odrobaczyła wczoraj kozy i zmierzyła konie. Przestawiła kozy na nową, bujną trawę, a koniom udostępniła nowy pasek w sadzie do wygryzania. Jutro pora zrobić duży skok i otworzyć dla koni nowy sektor w sadzie. Pięknie wykaszają trawę pomiędzy drzewkami. Dzisiaj zamknęła drób w kurniku po tym, jak na jej oczach lis poniósł kurę do lasu.

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Chleb z margaryną

Indianka obudziła się w bojowym nastroju. Bez apetytu zjadła nudną kromkę chleba z margaryną.

Pora coś zaradzić na to ubóstwo żywieniowe. Wypiła herbatę. Podumała i zabrała się do pracy.

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Organizacja biura

Indiance nie dano zainwestować w agroturystykę i ją uruchomić, rzucono jej tyle kłód pod nogi, by nie mogła tej fajnej działalności uruchomić, więc postanowiła spożytkować swoje talenty organizacyjne w inny sposób. Zajęła się organizacją swojego farmerskiego biura. Na regałach piętrzą się dokumenty rozmaite, stosy korespondencji, teczki, teczuszki i teki. Pora to wszystko sensownie ogarnąć, opisać, uszeregować, tak, by było łatwo dostępne na zawołanie. Teczki są w zasadzie opisane, ale trzeba przejrzeć ich zawartość i uporządkować. Indianka założyła też Rejestr Korespondencji z podziałem na Korespondencję Przychodzącą i Wychodzącą, tak, by w razie potrzeby można było szybko znaleźć dane pismo.

Będzie musiała także podszkolić się w procedurach administracyjnych, tak, by skutecznie przeciwstawiać się betonowym instytucjom, które ze skóry wyłażą by nic jej nie pomóc oraz skłonne są szkodzić i często robią to świadomie i podstępnie.

Oczywiście robią to wbrew ogólnej idei powołania tych instytucji. Te instytucje powołano dla dobra obywateli, a nie po to by ich gnoić. Ale niestety w tych instytucjach pracują ludzie, część z nich jest daleka od ideału urzędnika i ci lubią nadużywać swojej pozycji w celach podłych.

Indianka jest jedna – te instytucje mają całe sztaby urzędników, których zadaniem jest spławić petenta byle czym, byle tylko nie pomóc. Te instytucje są dobre tylko w wyciąganiu pieniędzy od obywateli, ale gdy obywatel znajduje się w ciężkiej sytuacji – lekceważą go totalnie. Indiance jest ciężko i nie może pozwolić, by ją byle czym zbywano. Musi się przed tym nieczułym na ludzkie tragedie betonem bronić, jak tylko potrafi. Więc czyni co może.

Indianka na prace biurowe poświęciła dziś cały dzień. Opracowała także etykiety adresowe, potwierdzenia nadania przesyłki poleconej. Uszykowała też imponującą korespondencję do wysłania, pięknie i starannie opisaną z każdej strony.

Na kopercie nakleiła etykietkę z adresem jej gospodarstwa, wydrukowała starannie wypełnione potwierdzenie nadania przesyłki poleconej, wypełniła rejestr Korespondencji Wychodzącej o nowy wpis. Zadowolona ze starannie i dobrze wykonanej pracy biurowej, postanowiła zajrzeć do zwierząt, a potem ugotować sobie obiad. Praca w polu i ogrodzie czeka. No, ale w niedzielę trochę podziałała w ogrodzie. Jeden dzień w tygodniu trzeba zmarnować na biurokrację by urzędy ją żywcem nie zjadły. Bo po to tak naprawdę są utworzone – by zatruwać ludziom życie. Gdy potrzebna pomoc – zero pomocy, albo jakieś żenujące ochłapy. Najlepiej te instytucje to są wyszkolone w wyrywaniu forsy ludziom. Po trupach. Byle się nachapać. Ale pomóc?? Nie ma żadnej pomocy! Mimo, że ustawa mówi, że trzeba pomóc, to tej pomocy nie można się doczekać.

piątek, 1 czerwca 2012

Śpiąca królewna i szacowna komisja

Indianka wróciła wczoraj pod wieczór z lokalnej internet cafe. Zajrzała do kur – ani jednego jaja. Zaszła do domu, zjadła obiadokolację. Położyła się na chwilę zmęczona i śpiąca. Miała zamiar odpocząć chwilę, wstać i zajrzeć do ogiera, zająć się sadzonkami itp. Niestety – niepostrzeżenie zapadła w tak ciężki sen, że obudziła się dopiero o świcie następnego dnia nie zdając sobie sprawy że to już nowy dzień. Jej się wydawało, że to nadal czwartek, wieczór. Tymczasem to już był nowy dzień i poranek!

Na godzinę dziewiątą przybyła szacowna komisja z Urzędu Gminy. Auto zaparkowało tuż pod zniszczoną przez wichurę oborą, pod dziurą w ścianie wielkości samochodu.

Pani urzędniczka wyszła z auta i stanęła twarzą w twarzą do tej dziury.

Ja tu żadnych zniszczeń nie widzę!” – rzekła uroczo melodyjnym głosem kobieta w przyciemnionych okularach.

“To niech pani zdejmie okulary, to pani zobaczy!” – obruszyła się Indianka twardą, zachodniopomorską polszczyzną pozbawioną tego mazurskiego, swoistego zaśpiewu,

 (Ciąg dalszy tej scenki w mej powieści pt. Rancho na Mazurach Garbatych)

                                                                        

Indianka posiała dziś skiełkowane słoneczniki w ogrodzonym ogródku, który wcześniej pełnił funkcję wybiegu dla kur. W doniczkach w domu – cukinie i dynie oraz ogórki – też skiełkowane.

Ogierek starannie wyjada trawę na pastwisku w miejscu gdzie Indianka ma zamiar posiać i posadzić warzywa.

Ziemia sucha, twarda. Czeka na deszcz by ją przekopać.              

Natomiast ten kawałek co go przekopała kilka tygodni temu, częściowo porósł trawą, ale część jest całkiem czysta i gotowa do siewu, tyle że nie może tam nic siać, bo jest nieogrodzone.

Przymierza się do ogrodzenia tego fragmentu, ale będzie trudno, bo nie ma aż tak wiele tyczek i drutów.

Może siatkę z balotów wykorzysta aby kozy i kury się tam nie ładowały. Poprawi kultywatorem ten kawałek i posadzi ziemniaki tam. Jak coś tam wlezie, to ziemniaków jej z ziemi raczej nie wygrzebie

Czyli plan na jutro – ogrodzić działkę pod ziemniaki. Tam gdzie czysto, można je już posadzić. Ziemia była głęboko skopana i jest odchwaszczona, powinno ładnie tam rosnąć warzywo.

 

ps. Pozdrowienia dla moich wiernych czytelników! :) Nie dajecie wyspać się królewnie! :))) Pamiętam o Was i będę pisać dalej, choć może nie tak często, bo czasu i sił brak :)