Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zdrowie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zdrowie. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 6 kwietnia 2023

Napisałam test z języka angielskiego prawniczego

Accept your health limitations! When you do it, life becomes less stressful for you.

Dzisiaj miałam w planie naukę, tymczasem skończyło się na tym, że rano dałam radę dotrzeć na zajęcia języka angielskiego i napisać test, potem pojechać na miasto i załatwić coś bardzo ważnego (miałam spotkanie niejako biznesowe), następnie zjadłam pyszny obiad na mieście i wróciłam na chatę zdrzemnąć się ździebko, odpocząć i miała być nauka w planie. Tymczasem ta moja ziemska powłoka zanurzyła mnie w śnie na długie godziny i tak zleciał dzień... Także szkoda, że nie udało się więcej podziałać, ale należy być wdzięcznym sobie, że udało się rano i w południe cokolwiek zdziałać. 🙂

Ale mimo problemów ze zdrowiem, dzięki temu, że zrezygnowałam z kierunku HISTORIA, mam więcej czasu teraz na naukę PRAWA, co mam zamiar należycie wykorzystać i wbić się mocno w ten kierunek.

czwartek, 24 marca 2022

Wstał piękny dzień w Polsce centralnej

Wstał piękny dzień gdzieś w Polsce centralnej, a wraz z nim wstała piękna Isabelle :) Choroba odpuszcza skutecznie zwalczana słońcem i gorącem.

Trolle farmaceutyczne pewnie się zaplują, że nie zarobiły na Indiance ani złotówki w związku z tym przeziębieniem :)

Pora wynagrodzić sobie trudy studiowania na obczyźnie lodami czekoladowymi.

Indianka dobrzejąca :)

wtorek, 26 listopada 2013

Fascynująca ŻYWA KRAINA SŁOWIAN!

SŁOWIAŃSKI RAJ NA ZIEMI
Cudownym zrządzeniem losu wskazano mi stronę z opisem bajecznej a współcześnie istniejącej krainy Słowian.

Oto wzór dla nas do naśladowania, a na pewno powód, to głębokiej refleksji nad naszym spiętym, nerwowym życiem i niezdrową dietą. Jakże daleko odeszliśmy od stylu życia naszych wspólnych przodków? Ci Słowianie nadal żyją tak i odżywiają się tak, jak żyli i jedli setki, może tysiące lat temu.

Mamy te same geny, ten sam wygląd, te same korzenie.
My dożywamy z trudem 67 roku życia - u nich 90letni mężczyźni zostają ojcami 

U nich stawia się na mocne, zdrowe więzi rodzinne - na szacunek wzajemny wpajany dzieciom od maleńkości - u nas panuje wszechobecna, przyprawiająca o mdłości, narzucona nam przez Brukselę homopropaganda.

Tajemnicą szczęśliwego życia Słowian jest prosta, zdrowa dieta, brak stresu, miłość i harmonia oraz zdrowe relacje międzyludzkie.

Nie ma tam żadnej przemocy. Nie ma złodziei, bandytów, policji i armii. Nie ma chemii, przemysłu, ludność w znikomym stopniu posługuje się pieniędzmi. Nie ma tam KRUSu, ZUSu, Urzędu Skarbowego i tego całego balastu, który jest na utrzymaniu Polaków. 
Społeczność słowiańska jest pogodna, szczęśliwa i spokojna. 

Nasze życie w kajdanach współczesnej cywilizacji napiętnowanej tyranią Unii Europejskiej jest piekłem w porównaniu z prostym, harmonijnym życiem naszych dalekich krewnych.

Gorąco polecam do poczytania poniższy materiał (są tam też potrawy słowiańskie).

http://bialczynski.wordpress.com/2010/03/10/hunzowie-slowiansko-skolocki-scytyjski-lud-w-krainie-lodu-ladakh-karakorum-gory-kare-karopanow-himalaje/

czwartek, 11 lutego 2010

Przedwczesna radość

Indianka przedwcześnie się ucieszyła z wizyty brata. Brat nie dojechał. Upił się w pociągu relacji Szczecin – Gdynia. Stracił śpiwór i połączenie na Ełk. Zyskał nowego kumpla – bezdomnego Gracjana z Kartuz, z którym dalej pił na dworcu w Gdyni...

Indianka wielokrotnie dzwoniła do brata błagając by przestał pić, bo go okradną, albo pobiją, zabiją albo gdzie zamarznie. Brat nie słuchał. Pił dalej. Wdał się w jakieś utarczki z policją.
Zanim bratu padła bateria w komórce, Indianka dodzwoniła się do niego po raz ostatni o 5.00 rano. Wtedy oświadczył, że jest w jakiejś mieścinie, że w Gdyni i Olsztynie wdał się w bójki i że wraca do Szczecina. Był przy nim Gracjan – Indianka słyszała jak brat zwracał się do niego pytając, gdzie są.

Minął cały dzień. Nastał wieczór. Brat nie przyjechał ani do Indianki, ani do matki w Szczecinie. Nie ma z nim kontaktu telefonicznego. Nie odzywał się. Nie wiadomo, co się z nim dzieje – czy jedzie pociągiem do Szczecina, czy dalej pije gdzieś na dworcu, a może coś złego mu się stało? Nic nie wiadomo. 

Matka dała mu 300zł na podróż, poza tym miał przy sobie swoje 100zł – razem 400zł. Ma co przepić, o ile nie został okradziony czy napadnięty...


Gdy kilka lat temu jechał po raz pierwszy do Indianki – też się upił. Przegapił Ełk i pojechał do Białegostoku. Nic go to nie nauczyło. Tym razem też nie umiał sobie odmówić alkoholu. „No bo co tu robić jak tyle czasu się jedzie lub czeka na pociąg”.

Tymczasem Indianka i jej Mama martwią się o gagatka, a on dalej gdzieś tam hula.

Szczęście w nieszczęściu, że Indianka po lekach czuje się lepiej i daje sobie tu radę o własnych siłach. Na brata nie ma co liczyć – jest absolutnie nieodpowiedzialny. Na własne życzenie pakuje się w kłopoty. Indianka musi sobie tu dalej radzić sama.




Dobrze, że te najgorsze dni kryzysu zdrowia ma już za sobą. No, ale jak się ma takiego brata to nie ma miejsca na chorobę. Prędzej ktoś obcy pomoże niż rodzony brat, który dba przede wszystkim o własne uciechy...

środa, 10 lutego 2010

Wizyta u chirurga

Indianka była u lekarza tj. u chirurga. Zrobili Indiance prześwietlenie na takiej akrobatycznej maszynie (taki wielki automat) co sam kładzie pacjenta, wypisali leki, zalecili pas na kręgosłup, wystawili zwolnienie na 10 dni na razie, a potem kontrola i ewentualne dalsze zwolnienie i zalecenia.

W KRUS okazało się, że nie jest wypłacane chorobowe rolnikom poniżej 30 dni zwolnienia lekarskiego, więc Indianka nieprzyjemnie zdziwiona, bo gdy była kiedyś na ZUSie, to za każdy dzień zwolnienia lekarskiego należało się chorobowe. W przypadku rolnika nie należy się nic. 

Jeśli by była na zwolnieniu powyżej 30 dni, to wtedy za każdy dzień zwolnienia płacą 10zł. Póki co, dostała tylko 10 dni bezpłatnego zwolnienia i receptę na leki. Recepta zniżkowa - zapłaciłaby bez recepty 92zł, a tak zapłaciła 54zł czyli chociaż taka ulga. 

No, ale i tak wydała w aptece więcej pieniędzy, bo jak się tam znalazła to kupiła przy okazji plastry, gazę (co by uzupełnić swą wiejską apteczkę pierwszej pomocy), zamiast pasa na kręgosłup którego nie było - tańszy znacznie bandaż elastyczny do owinięcia sobie tych lędźwi, no i kremy z witaminami do jej  spracowanych i przemarzniętych rąk. 

Prześwietlenie nie wykazało uszkodzeń kręgosłupa, ale niewykluczone, że coś tam (jakiś krąg) nieznacznie się przesunął podczas upadku i stąd ten ból i niedowład (to może być niewidoczne gołym okiem milimetrowe przesunięcie kręgu odpowiedzialne za ten ból i niedowład) ponadto niewykluczone, że się jakiś mięsień nadwyrężył podczas tego szarpnięcia w czasie upadku, bo Indianka bardzo raptownie fiknęła w kurniku i w dodatku upadając wyrżnęła plecami w deskę. 

Od doktora dostała receptę na leki na rozluźnienie tych mięśni i przeciwbólowe i ma wyznaczoną wizytę kontrolną. Jest jej lepiej niż było, bo było fatalnie - z łóżka nie mogła wstać. Jakoś powoli rozchadza tę niedołężność. Grzeje plecy kocem elektrycznym co pomaga. Od dziś bierze leki.

niedziela, 7 lutego 2010

Kręgosłup

Kręgosłup nie przestaje boleć. Jest coraz gorzej. Indianka, gdy usiądzie, nie może wstać. Musi kombinować by się poderwać w górę. Gdy zmusza się do chodzenia – to ledwo powłóczy nogami. Każdy krok to ból. Nie może się zginać, a gdy kucnie by coś podnieść z podłogi, to nie może wstać. Skarpetkę zakłada jedną ręką kilka minut gimnastykując się przy tym niemało. Z trudem robi tylko poranny obrządek – pilnuje by zwierzyna napita i najedzona była i myk do domu by runąć jak kłoda do łóżka. Co za cholerstwo się przyplątało??? Akurat teraz, gdy robota czeka, gdy trzeba przytargać i naciąć drewna... W domu znowu poniżej zera, tym razem –5 C. Indianka nie da rady schylać się, by napalić w piecu. Co za męka!

piątek, 5 lutego 2010

Po kolebliwym obrządku

Indiance udało się nakarmić i napoić wszystką zwierzynę. Kolebiąc się z boku na bok niczym mańka wstańka krowę wypuściła do wodopoju by się sama obsłużyła, a ona w tym czasie nałożyła krowie w oborze hałdę siana. Konie wpuściła do paszarni by się najadły, a gdy się najadły i poszły na pole napić się wody – nabrała kilka snopków siana i zaniosła kozom do koziarni. Wcześniej kozy dostały też wiadro wody.
Konie napiwszy się na polu, poszły obgryzać gałązki u ściętych żerdzi. Potem stały w pełnym słońcu drzemiąc i wygrzewając grzbiety. Brodząc w śniegu po polu – uczyniły ścieżki, które Indianka ma zamiar wykorzystać do przemieszczania się z żerdziami. Zawsze to lżej. Tylko jeszcze konie muszą je lepiej przekopać, rozkopać i wydeptać, to jak Indiance przejdzie to schorzenie, to wtedy pójdzie po te żerdzie tymi udeptanymi ścieżkami końskimi.

Dzisiaj na przyciągnięcie żerdzi nie pozwolił usztywniony kręgosłupek. Po zakończeniu obrządku Indianka wskoczyła do łóżka i liczy, że ta boleść sama przejdzie. Parę dni temu przedźwignęła się targając do obory 20sto litrowe wiadro pełne wody dla chorującej krowy, która sama nie dała rady wstać i podejść pod dom by napić się. 
Potem była wyprawa do Olecka przez śnieżne wydmy zalegające wzgórza, która to wyprawa wyssała z Indianki wiele sił. Wieczorny powrót 4 kilometrową zaśnieżoną trasą z zakupami na plecach i w rękach też się przyczynił do nadwyrężenia kręgosłupa.   

No, ale to wiadro to główna przyczyna. Kilka takich kursów dziennie z tak ciężkim wiadrem no i Indianka kontuzjowana w łóżku wylądowała. W dodatku chętne na pokój młode zdrowe dziewczę nie wykazało zainteresowania targaniem żerdzi z pola, to co ma powiedzieć obolała Indianka? Indianka mówi to, co mówi dziś jej kręgosłupek: „pass”. Leżymy pod kocem elektrycznym i regenerujemy siły. Jutro może będzie lepiej.
Tymczasem przez okno do sypialni Indianki zagląda słoneczko. O jak pozytywnie światło słoneczne wpływa na Indiankę... Jeszcze miesiąc i Indianka liczy na przedwiośnie, a zaraz potem wiosnę. Nie trzeba będzie tak intensywnie palić w piecu, śnieg stopnieje i łatwiej będzie się przemieszczać po polu z tymi żerdziami. 
W domu zimno, ale koc grzeje. Indianka zagrzeje dłonie pod kocem i chociaż podłubie w dokumentach na komputerku. Coby czas pożytecznie wykorzystany był.
Ps. Do nieżyczliwych osób, co bezwzględnie wycięły Indiankę z pewnego na pozór sielskiego forum:
Nie silcie się na pseudo życzliwe komentarze podszyte fałszem i złością, bo Indianka i tak jest w stanie odróżnić wypowiedzi przyjaciół i ludzi życzliwych od wypowiedzi fałszywych pluskw. Wasze anonimowe aroganckie lub fałszywe komentarze nie będą tu publikowane, tak jak moje szczere, kulturalne posty na forum były zawistnie kasowane. Ogólnie, to bardzo dziwi mnie, że te nieszczere osoby przychodzą na mego bloga, skoro nie umiały tolerować moich wypowiedzi na forum i wycinały je zaciekle. Wracajcie czarownice skąd żeście przyszły. Oto wasze miotły: Wsiadać i odpalać. Nie jesteście tu mile widziane. Żegnam!