Zbrodnia to niesłychana. Część ołtarza, zdemontowanego po procesji Bożego Ciała, przez chwilę zablokowała ścieżkę rowerową w Trójmieście. Przez chwilę, bo potem przyjechał samochód i ten element zabrał. I w owej feralnej chwili ścieżką rowerową przejeżdżała utrudzona pracą w Sejmie posłanka PO Agnieszka Pomaska. Przejeżdżała z przyczepką, bo wybrała się z dwójką dzieci. I na twitterze zaalarmowała całą Polskę, że nie mogła przejechać.
Jacyś straszni katole zablokowali utrudzonej posłance przejazd ścieżką rowerową, a ona nie jest od tego, żeby zsiąść z roweru i bokiem ominąć przeszkodę. Wprawdzie zajęłoby jej to około 15 sekund, ale byłby to heroiczny wysiłek. Dlatego cała Polska musiała się dowiedzieć, jacy wredni są katole stawiający przeszkody nawet na ścieżkach rowerowych.
Posłanka Pomaska oczywiście nie zadała sobie trudu, by pomyśleć, że miała wolny dzień akurat z tego powodu, że było kościelne święto Bożego Ciała. I dzięki temu świętu mogła się wybrać z dziećmi na rowerową wycieczkę. I nawet nie musi być katoliczką czy w ogóle osobą wierzącą, żeby wiedzieć, że w Boże Ciało są urządzane procesje (oficjalne, legalne i zgłoszone odpowiednim instancjom), więc organizując w taki dzień wycieczkę można się natknąć na wiernych bądź na ołtarze lub ich elementy. Ten dzień wolny i możliwość rowerowej przejażdżki dali posłance Pomaskiej nie rowerzyści czy jej koledzy z PO, lecz Kościół, wierni i tradycja.
Katolicy we własne święto okazali się na tyle bezczelni, że na kilka minut pozostawili element ołtarza na ścieżce i strasznie ograniczyli wolność posłanki Pomaskiej do swobodnego pedałowania. Dlatego musiała wyrazić swoje oburzenie na takie ograniczenie praw i wolności. Kiedy rządowe kolumny samochodów blokują ulice Warszawy, posłanka Pomaska się nie oburza, bo blokują w słusznej sprawie. Podobnie jak podczas przemarszu orła z białej czekolady ozdobionego różowymi balonikami. Nie oburza jej też Warszawa potwornie zakorkowana wskutek bezmyślnych decyzji jej partyjnej koleżanki Hanny Gronkiewicz-Waltz, prezydent stolicy.
Posłanka Pomaska jaka jest, każdy widzi, choćby obserwując posiedzenia kierowanej przez nią sejmowej Komisji ds. Unii Europejskiej. To tłumaczy jej oburzenie na zastawienie na kilka minut kawałkiem dykty ścieżki rowerowej. Jej casus można by uznać za zwykły wygłup czy nadgorliwość współczesnego wcielenia Ziuty Młodziakówny, bohaterki „Ferdydurke” Witolda Gombrowicza. Latorośl rodziny Młodziaków była tak jak posłanka Pomaska odpowiednio nowoczesna, wyzwolona, wysportowana, pretensjonalna i postępowa.
Problemem jest to, że Pomasko-Młodziakówien jest coraz więcej, są coraz nachalniejsze i uważają, że np. swobodny przejazd ścieżką rowerową w święto kościelne jest rzeczą najważniejszą na świecie. A tradycja czy wartości, które Boże Ciało symbolizuje to jakieś ramoty i ciemnogród. W Boże Ciało, podobnie jak w inne święta, chrześcijańskie symbole powinny być ukryte w bunkrach, a wierni najlepiej by zrobili, gdyby swoje obchody przenieśli gdzieś na pustynię albo Antarktydę, żeby się nie rzucać w oczy i nie przeszkadzać nowoczesnym Młodziakom.
Konstytucyjna prawo do wyznawania i manifestowania religii to zapewne jakiś przesąd prawny, bo nie może być tak, żeby Pomasko-Młodziakówna nie mogła swobodnie przejechać rowerem. Tym bardziej że, jak wiadomo, prawa rowerzystów są znacznie ważniejsze od praw ciemnych katoli z ich obrzędami. Tak to obserwujemy nie tylko narastające zidiocenie różnych postępowców, nie tylko zastępowanie prawdziwych wartości prawami i wartościami rowerowymi, ale przede wszystkim coraz bezczelniejszą dyskryminację tych obywateli, którzy są przywiązani do Kościoła, polskości, niepodległości, tradycji. Zamiast tego różne Młodziakówny proponują świat, w którym istotny jest tylko błahy hedonizm, a zamiast wolności w klasycznym sensie chodzi o wolność do rowerowych wycieczek. To ostatnie jest ważne, ale bez przesady.

http://wpolityce.pl/m/polityka/158706-poslanka-pomaska-doznala-strasznej-krzywdy-od-totalitarnych-katoli-bo-na-kilka-minut-w-boze-cialo-element-oltarza-zablokowal-jej-sciezke-rowerowa