Bracia Golcowie dowiedzieli się nie tak dawno, że ich piosenka, która stała się hitem na festiwalu w Opolu, zgarniając kilka nagród od publiczności, nie nadaje się do tego, żeby puszczać ją w największych stacjach radiowych. Usłyszeli, że przebój ze słowami „kocham ten kraj, wierzę w ten kraj” nie mieści się w konwencji. Pedagodzy wstydu w polskich mediach czuwają.
Gdyby stworzyć podręcznik pedagogiki wstydu, niewątpliwie znalazłaby się w nim złota myśl Donalda Tuska, że „polskość to nienormalność”. Albo innego specjalisty w tej dziedzinie - Władysława Bartoszewskiego, który porównał kiedyś Polskę do „brzydkiej panny na wydaniu”. Obaj panowie muszą czuć się niesłychanie dumni z siebie, bo ich myśli „twórczo” rozwijają kolejne lansowane na autorytety osoby - aktorzy, muzycy, pisarze czy po prostu tzw. celebryci. Dla nich zawsze znajdzie się czas na antenie największych mediów. Na szczęście jest w naszym kraju spora grupa artystów, którzy nie poddają się temu dyktatowi i choć nie mają łatwo, udaje im się docierać do odbiorców: Jan Pietrzak, Paweł Kukiz, muzycy z projektu „Panny Wyklęte”, „Luxtorpeda”, Lech Makowiecki - długo by wyliczać, są to w każdym razie ludzie, którzy nie wymienili swoich wartości na tani poklask.
Jak się okazuje, swoistej cenzurze podlega również twórczość braci Golców. Muzycy mieli okazję doświadczyć tego na przykładzie piosenki „Młody maj”. Reakcja publiczności na festiwalu w Opolu świadczyła o tym, że Polacy kochają taką muzykę. Problem w tym, że ci, którzy decydują o tym, co będzie puszczane w głównych stacjach radiowych, nie zaakceptowali treści patriotycznych zawartych w utworze.
Jak widać, dla ludzi, którzy pełnym głosem, bez kompleksów wyśpiewują, że kochają ten kraj, bo w końcu jest za co - za jego wspaniałą historię, kulturę i tradycję, dla takich ludzi nie ma miejsca w mainstreamowych mediach. W swoich wywiadach Golcowie nie deklarują poparcia dla konkretnej partii politycznej, nie wyśmiewają swoich rodaków i nie wmawiają im wyimaginowanych wad, ale po prostu mówią o miłości do swojego regionu, do Polski, pokazując to, co w Polakach piękne i dobre: pracowitość, przedsiębiorczość, religijność czy gościnność.
Czytaj także: Lokalni patrioci
Z Golcami jest jednak ten kłopot, że są już na tyle popularni, że nie da się ich całkowicie skazać na medialne nieistnienie. Dajmy im więc pokolędować na Jasnej Górze, niech kojarzą się ze świętami, góralskim folklorem, pastorałkami, tylko niech już nie śpiewają o tym swoim patriotyzmie. Na szczęście - jak widać na przykładzie piosenki „Młody maj” - Golców taki kompromis nie interesuje. Choć niewątpliwie miło będzie posłuchać również w te święta ich kolędowania na Jasnej Górze.
Gorzej mają młodzi artyści, którzy dopiero chcą się przebić ze swoim repertuarem do szerokiej publiczności. Niezwykle wymowna jest przygoda Piotra Wolwowicza, który przed kilkoma laty wystąpił w show Polsatu „Must be the music”. Jak to ujął prowadzący, ten młody człowiek przed występem „wyglądał zupełnie niegroźnie”. Co takiego strasznego zrobił potem? Czy Wolwowicz wniósł do studia coś niebezpiecznego, a może okazał się zupełnym beztalenciem? Nic z tych rzeczy. On po prostu zaśpiewał piękną, przepełnioną tęsknotą za Ojczyzną piosenkę Andrzeja Rosiewicza „Pytasz mnie”, a na dodatek do tego stopnia porwał publiczność, że ta nagrodziła go owacją na stojąco. Ale jury było w szoku. Prym wśród krytyków wiodła Elżbieta Zapendowska.
Tak epatujesz tym głosem, z takim zadowoleniem - coś okropnego. Chłopie, ciesz się, ale nie śpiewaj takich piosenek. Jakieś bogoojczyźniane, takie patriotyzmy, to jest coś okropnego. Nie daj się w to wciągnąć, nie idź tą drogą
— drwiła Zapędowska.










Bracia Golcowie podkreślają często, że żywiąc dumę z własnego kraju wcale nie jesteśmy w tym odosobnieni - tak robią wszystkie szanujące się narody. To ci, którzy stroją się w cudze piórka i szydzą z polskości, powinni się wstydzić, nawet jeśli kreują lwią część naszej medialnej rzeczywistości. Niestety na razie to oni decydują o tym, kogo Polacy będą słuchać i oglądać, a kogo nie. Trwa więc lansowanie chociażby największych miernot, które mają jedną „zaletę” - ani myślą manifestować swojego przywiązania do Polski.