poniedziałek, 30 listopada 2015

Herrrbi badylana


Indianka pocięła badyle malin i włożyła do kartonika.
Ma zapas tej herbaty na prawie całą zimę.
Zaparzyła dziś dzbanek wybornej, swojskiej herbaty.

niedziela, 29 listopada 2015

Moszczenie gniazda

Indianka próbuje sobie wymościć przytulne gniazdo.
Dzisiaj dzień zmywania garów, butelek i sprzątania kuchni.
Póki widno trzeba działać. Napalić w piecu, oskubać kurę, zrobić dobry obiad. Zmienić pościel i wykąpać się.

Także dokumenty są do uporządkowania.

Indianka

Zahartowane

Co prawda w otwartych stajniach bogato pościelone słomą,
ale klacze Indianki chętniej śpią na łące mimo pierwszych przymrozków. Dwie śpią na trawie, a trzecia czuwa przy wodopoju.

Hartowane od małego, są odporne, silne, zdrowe. Wytwarzają gęste, długie futra zimowe i bujne grzywy oraz ogony, które pomagają im przetrwać trudne warunki atmosferyczne.

Dużo się ruszają i jedzą, aby się rozgrzać. Nie trzęsą się z zimna jak cieplarniane, golone czy derkowane konie pensjonatowe.
Żyją naturalnie, czy wpół naturalnie, gdyż w przeciwieństwie do dzikich koni są szczepione, odrobaczane, dokarmiane i oswajane oraz mają dach nad głową i przytulne, czyste i suche miejsce do spania, z którego korzystają kiedy chcą - w razie złej pogody.

Indianka

Świecowanie

Co prawda Indii miała co innego dzisiaj w planie, lecz mroczne wieczory skłoniły ją do exploracji tematu domowego wyrobu świec.
Zgłębiła temat. Zrobiła rozeznanie w produktach i formach do wyrobu świec i zniczy. Poświęciła na to cały dzień, lecz warto było, bo już jest gotowa do akcji wyrobu fajnych świec :-)

Na sam wpierw zadzwoniła do znajomego pszczelarza by zapytać co robi z woskiem. - Sprzedaje po 35 zł za kilogram, a i sam wyrabia świece. Obecnie nie ma towaru na zbyciu. Dopiero późnym latem następnego roku będzie miał, ale doradził, gdzie Indii może nabyć parafinę w przystępnej cenie. Tam też się spragnione światła dziewczę uda niebawem. Póki co - zbadała internet pod kątem dostępnych materiałów, form i innych dodatków do wyrobu świec.

Nawet znalazła instrukcję, jak samodzielnie zrobić formy i z czego.
Jednak wymyśliła, że na początek wystarczą jej formy w postaci szklanek i kieliszków, gdyż formy fantazyjne są bardzo drogie, a robić własnych się jej nie chce i nie opłaca, gdyż materiał do robienia form też tani nie jest, a z drugiej strony tych wymyślnych wzorów nie potrzebuje.

Tu chodzi o światło w domu, a nie o serię ozdobnych figurek. Niestety, nie znalazła formy do wyrobu zwykłych, prostych, wąskich świec, a takie jej pasują do jej wysokich świeczników i dają najwięcej światła. Tego typu świece będzie musiała kupić w internecie,
albowiem w trzech marketach w Olecku nie znalazła ani jednej, taniej, wąskiej świecy. Znicze zaś dają skąpe, niezadowalające światło.

Pilnie przeglądając internet znalazła wąskie świeczki w atrakcyjnie niskiej cenie, więc kupi zapas na całą zimę. Niestety, są to świeczki jednorazowego użytku - spalają się całkowicie, więc nie będzie mogła pozyskać od nich materiału na przetop i wyrób nowych świec, ale się tak rozochociła sztuką samodzielnego wyrobu własnych świec, że i tak kilka sztuk zrobi z kupnej parafiny - na święta :-)

środa, 25 listopada 2015

Co piszą o Indiance podpierdalaczki?

Co piszą podpierdalaczki Izabela U. i Marta P. na międzynarodowym, wielomilionowym forum CouchSurfing o gościnnej, pracowitej Indiance?
Poniżej pełne jadu i nienawiści ich "referencje" na Couchsurfingu.
Udowodnię, że są całkowicie kłamliwe.

Tak zakłamane, jak fałszywe, pełne najgorszych intencji i do bólu zakłamane są te dwie wrogie kobiety z Nowej Huty nękające Indiankę od 3 lat. :(((

Marta + Iza [shared profile]
Krakow, Lesser Poland, Poland
November 2015Other - Negative

This is yet another reference from this woman, posted from yet another CS profile... This speaks for itself.

Wystawiłam im negatywne, nowe referencje, gdyż na nowoutworzonym moim profilu na CouchSurfing pojawił się wpis podpierdalaczek oczerniających mnie po całości, a jednocześnie na ich profilu na CS nie wiedzieć czemu zostały wykasowane moje negatywne referencje im dane 3 lata temu.

The truth is - visiting Isabelle was one of our creepiest experiences ever. We planned to stay in our own tent, but even this was basically impossible (how about puting a tent on a wet grass which is high to the level of armits? with wild horses running around the farm?).

Kłamstwo. Wybrałam im miejsce bezpieczne, z dala od koni, ogrodzone pastuchem elektrycznym (wtedy miałam prąd), na wzniesieniu porosłym niską, spasioną kozami trawą. Miały z tego wzniesienia ładny widok na okolicę, na stawy sąsiada.
Miejsce zaciszne, pod lasem.
Jednak Izabeli U. miejsce się to nie spodobało i przeniosła namiot w chaszcze i wysoką trawę, która choć wysoka, sięgała im ledwo do kolan, a nie do ramion jak teatralnie to opisuje Izabela U.

Co do dzikich koni... Może dla kompletnych dyletantek swojsko hodowane konie jawią się jako dzikie mustangi, gdyż chodzą luzem gdzie chcą i takie ich prawo w królestwie Indianki, jednakowoż są one oswojone i dają się Indiance głaskać, przytulać, a nawet na nie wsiadać. No i nie biegały dziko po pastwiskach, lecz spokojnie i z końską godnością skubały trawę :-)

"Her "rancho" is a terribly neglected, dirty place, with the narcissistic and paranoid hostess spending hours in front of her computer, while animals are starving and dying."

Zarozumiałe, zawistne babska oczerniają moje Rancho i mnie, zniesławiając szeroko w całym świecie przy pomocy portalu CS, a także Bloggera i Facebooka. Łażą za mną po całym internecie i plują na mnie z każdego publicznego forum, gdzie się pojawiam lub pojawiałam.
Nawołują do prześladowań i zastraszają kolejnymi donosami i kontrolami.

Ani moje Rancho nie jest zaniedbane, ani brudne.
Brudne są intencje dwóch podpierdalaczek, które ze zwykłej podłości zrobiły wiele przykrości niewinnej, gościnnej osobie, która w dobrej wierze ugościła je grzecznościowo na swojej ziemi.

Oczywiście Indianka nie ma nic wspólnego ani z narcyzmem, ani z paranoją i nie spędza godzin czasu przed komputerem, choćby dlatego, że go nie ma, nawet prądu do zasilania komputeta nie ma, ani jej zadbane, najedzone do woli zwierzęta nie głodują, ani tym bardziej nie umierają z głodu. Totalne kłamstwo i pomówienie, zwłaszcza w kontekście sierpniowych zielonych, bogatych w bujną trawę łąk roku 2012.
Wszak gościówy przyjechały latem, 7 sierpnia 2012 roku. Wszędzie na gospodarstwie było mnóstwo paszy!

Wszak same napisały, że na rancho Indianki była bujna, wysoka po pachy trawa. Same sobie przeczą. Bujne, zielone pastwiska, a na nich umierające z głodu zwierzęta? Nonsens! Jednocześnie pomawiają Indiankę o głodzenie zwierząt i opisują jak to konie Indianki szaleją swobodnie po całym, zarośniętym paszą gospodarstwie, do której to paszy zwierzęta Indianki miały swobodny dostęp. W kagańcach konie chodziły i nie mogły skubać trawy pod ich zdrowymi, naturalnie ścierającymi się kopytami?? :-) :-) 

"Yes, we reported the case, and as a result one of the dogs, which was kept on a cruelly short chain under the stable, hungry and pregnant - was taken to a dog shelter."

"Tak, podpierdoliłyśmy swoją Gospodynię wbrew zasadom CouchSurfingu, którego podstawą jest zaufanie i dobra wola użytkowników tego portalu."

Karygodne! :((( Izabela U. i Marta P. to osoby bez elementarnych zasad dobrego współistnienia z innymi ludźmi. To osoby skrajnie roszczeniowe i nietolerancyjne dla innych. Nieskończonej tolerancji i pobłażania zaś żądają wyłącznie dla siebie. Jakżesz egoistycznie i małostkowo!

Zaś pies nie był trzymany na krótkim łańcuchu, lecz na bardzo długim, bo sześciometrowym lub dziewięciometrowym. Łańcuchu używanym do wypasu krowy na łące. Psina została spuszczona z łańcucha zaraz po wyjeździe nieprzyjemnych, nadętych lesbijek. Uwiązana zaś była z uwagi na ich wizytę, aby ich nie pogryzła jako obcych intruzów. Dla ich bezpieczeństwa uwiązałam psa, a nie po to by się na nim znęcać, jak sugerują te dwa niewdzięczne dziwadła. Pies był karmiony codziennie. O tym, że suka była ciężarna Indianka dowiedziała się, gdy suczka niespodziewanie oszczeniła się kilka tygodni po wyjeździe podpierdalaczek. Oszczeniła się w krzakach, gdzie sobie swobodnie sama poszła rodzić.

Kolejne naciąganie faktów to ich twierdzenie, że "pies został Indiance odebrany do schroniska" To nie zupełnie tak było. Urzędnicy napuszczeni przez lesbijki niespodziewanie pojawili się na gospodarstwie Indianki i poprzez zaskoczenie oraz zastraszanie nakłonili Indiankę do wydania suki wraz ze szczeniętami. W protokole był zapis, że suczka ma wrócić do Indianki po odkarmieniu szczeniąt-kundelków, które urodziły się z nieplanowanej ciąży, po zaciążeniu suczki przez puszczanego luzem na wieś kundla sołtysowej, jamnikowatego kundelka Foxika. Suka podczas cieczki była zamknięta, ale pies sołtyski przegryzł drzwi i dostał się do niej. Stąd niechciane kundelki. 

Indianka oddała inspektorom same szczenięta. Suczkę chciała zachować.
Nie chciała się rozstawać z wieloletnim towarzyszem i stróżem podwórka i ogródka.
Urzędnicy wpmówili jej, że dla dobra szczeniąt trzeba dać i suczkę. Po odkarmieniu szczeniąt miała wrócić do Indianki. Urzędnicy nie dotrzymali słowa :(((
Indianka pojechała po suczkę z Holendrami. Policjantki ją pobiły i aresztowały. Jest sprawa w sądzie. To pasmo nieszczęść to robota lesbijek Izabeli U. i Marty P. One tę gehennę zaczęły. Do tego mają czelność pomawiać Indiankę o "konflikt z prawem"? :(((


And we know we did the right thing.

O taaak... :(((
Według nich, zrobienie krzywdy drugiemu człowiekowi, Gospodyni, która w dobrej wierze ugościła za darmo dwie obce kobiety - to jest rzecz właściwa. Doprawdy?? Jakiż system wartości ludzkich te dwie dziwne kobiety mają?

But she keeps on revenging on us.

Nie. Ja się po prostu bronię przed waszą ohydną nagonką, jaką zorganizowałyście przeciwko mnie! Na Facebooku, bloggerze, re-volcie, ekoosadzie i wszędzie tam, gdzie się pojawiałam, zanim wasz stalking mnie nie dopadł.

Isabelle also used to cheat people by offering work and not paying for it afterwards, she used to seek for "volunteers" on sites like workaway, helpx, wwoof

Kłamstwo. Pomówienie. Oczernianie. Zniesławianie. Umyślne wprowadzanie w błąd internautów przez dwie mściwe baby z Nowej Huty pod Krakowem.
Nikogo nie zatrudniałam i nikogo nie oszukałam, a zwłaszcza je - dwie leniwe kluchy o lewych rękach, zaś wymienione przez nie portale służą do bezgotówkowej wymiany usług i dóbr, na zasadzie wzajemnej współpracy. Łączą one podróżników-wolontariuszy z całego świata z farmami ekologicznymi i nie tylko. Podróżnicy w zamian za pomoc na gospodarstwie dostają z reguły zakwaterowanie i wyżywienie. Są to krótkie pobyty, zazwyczaj jedno lub dwutygodniowe. Pensja nie wchodzi w grę. Wszyscy użytkownicy tych portali o tym wiedzą. Nie ma mowy o oszustwie.
Lesby kłamią. 

- but for now she has been banned from this sites because of the bad feedback from the volunteers that went to help her (and escaped shortly after).

Zostałam zbanowana na tych portalach po ich donosach, które wysłały nie będąc nawet użytkowniczkami tych portali. :(((  Mało tego - kontaktowały się z moimi wolontariuszami bądź kandydatami na wolontariuszy i nakłaniały ich do składania skarg na mnie. Zaatakowały też moich CouchSurfingowych gości i znajomych z Facebooka oraz nakłaniały ich do działań na moją szkodę. 
Byłam zmuszona zawiesić mój stary profil na CS, po tym jak próbowały dobierać się do moich gości. W rzeczy samej dobrały się do co najmniej dwóch, którzy za ich namową przyjechali na Rancho i szpiegowali dla nich donosząc im co się u mnie dzieje i co ja robię.

Jeden z portali pośredniczących w bezgotówkowej wymianie usług i dóbr, zawiesił mi konto po ich donosach i po tym, jak nastawiony przez nie podróżnik i niedoszły wolontariusz naskarżył na mnie, że zrezygnowałam z jego kandydatury tuż przed jego przyjazdem. Młodzian wymagał ścisłej, kosztownej diety na którą mnie nie było stać. Miałam prawo zrezygnować z oferty pomocy osoby, która zapowiadała się na uciążliwą.

What's more, she's now in conflict with law.

"Na dodatek, ona ma konflikt z prawem." Kolejny ich chwyt propagandowy.
Kolejny rzut błotem w Indiankę.

Zaiste wielki konflikt z prawem mam: obwiniona o rzekome pobicie policjantek, wypas koni i bezzasadne wezwanie policji do świetlicy wiejskiej, w której jestem szykanowana od dwóch lat m.in. za sprawą nagonki lesbijek na mnie. Pani ze świetlicy pokazuje wszystkim chętnym pomówienia lesbijek w internecie na mój temat. Dodaje też coś niecoś od siebie. Plotki rosną do monstrualnych rozmiarów. Skutkują bezrozumnymi atakami na Indiankę i Kamyka. Zaprawdę wielki bandzior ze mnie.
Sprawy te o dziwo wynikły zaraz po ich publicznych nawoływaniach do prześladowania mnie. Nawoływania do składania donosów na mnie sprytnie wplotły w treść swojego antyindiańskiego antybloga, sugerując wielkie przestępstwa - których nigdy nie popełniłam. 

W każdej z tych spraw stroną jest policjant lub ktoś z jego bliskiej rodziny.
Ja bym to nazwała konfliktem z lokalną policją, a nie z samym prawem, albowiem zarzuty są delikatnie mówiąc naciągane, a mówiąc wprost - kompletnie fałszywe. W Polsce policja to państwo w państwie. Policjanci i ich członkowie rodzin są traktowani w sposób uprzywilejowany w stosunku do zwykłych obywateli pozbawionych policyjnych "pleców". Osoba bez policyjnych "pleców" jest skazana na przegraną, zanim sprawa trafi do sądu - bez względu na to czy występuje jako obwiniona czy poszkodowana.
Przestępstwom policjantów i ich członków rodzin pobłaża się. Nawet nie wnosi się wniosków o ukaranie. Są bezkarni. Automatycznie po każdym zgłoszeniu wykroczenia lub przestępstwa policjanta lub kogoś z jego rodziny - są wszczynane odwetowe wnioski o ukaranie osoby zgłaszającej np. pod pretekstem pobicia policjantek, wypasu koni, za wezwanie policji itp. Tak to działa tutaj, gdzie mieszkam.

She's extremely homophobic; she also showed herself as antisemitic, or xenophobic in a more general way.

Kolejne brednie.
Nie mam żadnej fobii, choć bez wątpienia tych dwóch konkretnych lesb nie cierpię za to co mi zrobiły i robią, za zło które na mnie ściągają. Nigdy im nie wybaczę podłości, które mi wyrządziły.
Wyrządziły mi wiele krzywd i dalej kontynuują swoje maniakalne dzieło zniszczenia. To jest chore, co one robią. Kurewstwo na wielką skalę.





Pomówienia podpierdalaczek

Przykre podpierdalaczki z Nowej Huty - Izabela U. i Marta P.
pomówiły niewinną, uczciwą Gospodynię, która grzecznościowo użyczyła im swojej gościny w 2012 roku - pomówiły tę szlachetną dziewczynę o milion nieprawdziwych rzeczy, m.in. o ksenofobię.

Co to jest ta ksenofobia?
Definicja mówi:
Ksenofobia to niechętny, wrogi stosunek do cudzoziemców i cudzoziemszczyzny.

Jak to się ma do dziewczyny, która zaprosiła i ugościła u siebie ponad 30 cudzoziemców, w tym pierwszych jeszcze zanim powstał modny i wygodny CouchSurfing?

Gościła bo nie lubi i boi się cudzoziemców? Bo ma niechętny i wrogi do cudzoziemców stosunek?
Pomówienie podpierdalaczek jest tak absurdalne i irracjonalne, że wręcz śmieszne, infantylne i żałosne.

Indianka gościła u siebie zarówno jeszcze mieszkając w mieście jak i obecnie na Mazurach:
Szwedów
Norwegów
Argentyńczyków
Amerykanina
Niemkę
Anglików
Łotysza
Litwinów
Włocha
Brazylijczyka
Francuzów
Szwajcarów
Holendrów
Australijczyka
Kanadyjczyka
Czechów
Chilijczyka
Serba

Mało tego, blisko przyjaźniła się z Żydówką, ze Szwedem, Holendrem, Irakijczykiem, Norwegiem, Amerykaninem, Filipińczykiem oraz Serbem (nadal są na przyjaznej stopie). To jeśli chodzi o real.
Ba, miała też kiedyś narzeczonego Anglika, za którego o mały włos nie wyszła za mąż :-)

A w necie? Setki, tysiące cudzoziemców różnych, przeróżnych narodowości z którymi rozmawiała miesiącami, a nawet latami na różne pasjonujące tematy.

To jest ksenofobia??? NIE. To jest wielka tolerancja, przyjacielskość i otwartość na inne nacje i kultury. Taka jest Indianka:
gościnna, tolerancyjna, otwarta i ponad uprzedzeniami narodowymi i kulturowymi.

Natomiast to co robią Indiance wiadome podpierdalaczki to zwykłe, nikczemne szykany i najzwyklejszy w świecie stalking.
Stalking to przestępstwo kryminalne. Policja powinna się była nimi już dawno temu zająć. Daaawno!
Zmieniła się w Polsce władza to i policja się zmieni na plus. Trochę czasu trzeba.

Fragment "referencji" Izabeli U. i Marty P. wystawionych Indiance:
"she also showed herself as antisemitic, or xenophobic in a more general way."








poniedziałek, 23 listopada 2015

Kwaterodawcy lesbijek

Jak widać z referencji dwa zakłamane dziwolągi najlepiej czują się w Berlinie wsród innych homoseksualistów. Ale uwaga - za rok wybierają sie na Mazury!
Chłopy, chowajcie swój inwentarz i nie wpuszczajcie podpierdalaczek do domu ani na gospodarstwa!

A może chcą tylko odwiedzić Satję w wiezieniu - suczkę Indianki, której odebrały dom i wolność by wsadzic psinę za KRATY?
Jakoś się nie interesują losem skrzywdzonej psiny...
Miłośniczki zwierząt? A może zwykłe, zawistne podpierdalaczki montujące na poczekaniu bajeczki o ich rzekomej "trosce" by usprawiedliwić swój nikczemny występek?



NOT VERIFIED
 Payment Not Verified Phone Not Verified Address Not Verified
Marta + Iza [shared profile]
Krakow, Lesser Poland, Poland
Maybe Accepting Guests
Last login 13 minutes ago
 Send Request
More
About
My Home Photos 16References 9 Friends 5
REFERENCES
Positive 8 Neutral 0 Negative 1From Hosts 6 From Guests 1

Asia Li
Warsaw, Mazovia, Poland
October 2015Hosted Marta + Iza - Positive
It was wary nice to meet Marta. She was definitely hassle-free guest ;) Interesting, sensitive, passionate person. Activist. Like you said - It's a pity that we couldn't spend more time together.. But maybe we will meet someday (next year? ;) ) in Masuria :)
[-] Read Less

Marta + Iza [shared profile]
Krakow, Lesser Poland, Poland
September 2015Stayed with Asia - Positive
Although I stayed just 1 night, and we had an opportunity to talk for just a few hours... it was enough to know that Asia is a great person. We caught good contact easily, and I felt very comfortable in her house. It's such a pity that we couldn't spend more time together!... I hope we can make up for this some time in future:) Thank you, Asia!
Marta
[-] Read Less

Wojtek Skowron
Krakow, Lesser Poland, Poland
September 2014Other - Positive
We've met with Martha during highschool and since that time we have been travelling together several times.
Martha is warm and open-hearted person and is always able to cheer you up with a smile!
[-] Read Less

Marta + Iza [shared profile]
Krakow, Lesser Poland, Poland
September 2014Other - Positive
Wojtek is a very kind, good, mindful person. A super-positive musician, he definitely has the beat inside him:) ... and at the same time, he also has this unusual, beautiful gentleness.
...And I have just noticed that when I remind myself of Wojtek, I always see him with a big smile :)
(Marta)
[-] Read Less

PeteBerlin
Berlin, Berlin, Germany
August 2014Hosted Marta + Iza - Positive
Half the time, I hosted Marta by herself, the other half both Marta and Iza were my guests. It was a great pleasure to host them, have deep conversations, play the piano and singing, dancing tango. I'm looking forward to visiting them in Krakow some day.
[-] Read Less

Marta + Iza [shared profile]
Krakow, Lesser Poland, Poland
August 2014Stayed with PeteBerlin -Positive
Pete is a beautiful person. That's it.
He hosted us for 6 nights altogether, which is actually very generous. He's communicable, trusting, and open - in a way which makes you easily open yourself in response. His passion about tango and piano (and "just love";) made this encounter quite extraordinary. We danced, listened to Pete's music, tried some singing. Enjoyed a delicious dinner! Used his recommendations about what to see in Berlin. Also I (Marta) took a chance to practice German language.. as well as courage. Probably for this last one - the biggest "danke":)
[-] Read Less

Markus Lamberty
Berlin, Berlin, Germany
August 2014Hosted Marta + Iza - Positive
I`ve never had a problem with the one bad reference on their profile because I suggested the real story behind it ... so the both came along and I learnt to know two kind and respectful persons. We had a nice time together here, celebrated Marta`s birthday by full moon at the bank of the Landwehrkanal ... I hope to meet you again, in poland, here or elsewhere. Take care of yourself.
[-] Read Less

Marta + Iza [shared profile]
Krakow, Lesser Poland, Poland
August 2014Stayed with Markus -Positive
Meeting Markus was a unique experience.
First of all - he agreed to host us for 8 nights! Wow! At the end he offered us to stay even longer:) AND what's more! - he also hosted our friend who was staying in Berlin for one night, and who had a reservation in a hostel - however, Markus claimed that the hostel was too far away ("that's in Western Germany!"). For us, this is definitely a hospitality record!
From the very beginning we have experienced an unexpectedly open welcome - from everybody including neighbours:)
Apart from being "a punk indeed";), Marcus is a very caring, sensitive, compassionate person with a big, big heart. He's very easy-going, willing to listen and to share his story. And he definitely knows how to get some fun! We celebrated my (Marta's) birthday together, I liked it a lot, I even got a beautiful present, and I also got spiritually adopted:)so it seems that we'll keep in touch.
If you want to experience a proper "Welcome to Kreuzberg" - Markus is the man.
[-] Rea































































Poznajcie pyszczki nękających Indiankę lesbijek!

Poniżej fotki pysiów autorek internetowego linczu:
https://www.couchsurfing.com/people/doctorprinter/photos

Od niedawna dopiero zdecydowały się na udostępnianie swojego mieszkanka turystom.
Dojrzenie do tego zajęło im parę lat. Wcześniej tylko korzystały z cudzej gościny, w tym długich, kilkudniowych pobytów. Taki sposób na darmowe wczasy sobie wymyśliły. Tę jedną parę ugościły chyba tylko po to, by nie było, że tylko wykorzystują cudze miejsca nie dając nic z siebie.
W info podają, że nie zgadzają się na goszczenie gości ze zwierzętami...
Miłośniczki zwierząt od 7 boleści...
Gościom proponują spanie na gołej podłodze :-)
Jak wspaniałomyślnie :-) :-) :-)

Gościom nie proponują wyżywienia. Żadnego.
Chytrze sygnalizują, że są wegetariankami i zjadłyby coś z warzyw :-)
No, dalej potencjalny gościu Izabeli U. i Marty P. - na bazar po warzywa! :-) :-) :-)

MARTA + IZA’S PREFERENCES

  • Max Number of Guests: 4
  • Preferred Gender to Host: any
  • Suitable for Children? yes
  • Pets Welcome? no
  • Smoking Allowed? no

MARTA + IZA’S HOME

  • Has Pets? yes
  • Has Children? no
  • Smoking at Home? no
  • Wheelchair Accessible? no

SLEEPING ARRANGEMENTS

Public Room (eg: Living Room)

We have a big couch in the living room - which is connected to the kitchen, so this indeed rather a public space.
We also have an extra couch in a little room - but the room is so little, that when the couch is unfolded, there is not any more space to move around :) Plus, this couch is not so comfortable...
If needed, we can provide some space to sleep on the floor. However, we don't have any extra matresses or sleeping bags to offer.

MORE DETAILS

What I Can Share with Guests

We can share blankets, pillows, linen, towels.

Public Transportation Access

Public transportation: it takes around 20-25 minutes to get to the city centre by tram. The stop is around 5 minutes walk from our place.
There are also very nice bike lanes :)
We live in some distance from city centre - in a district which was originally built as a separate town, for the workers of a huge steelworks, during Communist time. Now it is one of the districts of Kraków (Nowa Huta), figuring on the UNESCO list for being achitecturally extraordinary and historically important. So actually it's quite a treat for a tourist :)

Additional Info

We have two cats.
We don't smoke.
We are both vegetarians.
For most of the year, we work during the weekdays, and usually we are free for weekends.


A tak siebie te dwie "cudowne i przyjazne" osoby reklamują.
Fałszywie pomawiają Indiankę o nieuczciwość i nienawiść.
Nie wspominają nic o tym, że były przyjaźnie przyjęte i hojnie ugoszczone za co zrewanżowały się podłymi donosami, oraz internetowym linczem:




ABOUT ME


CURRENT MISSION
Live and let live
ABOUT ME
Marta: I am 29 and I work as a medical doctor (right now in training for Family Medicine). I try hard to understand this crazy world around, so I read quite a lot, and watch lots of TEDs (if you don't know it, go and check ted.com, obligatorily!:) I enjoy some healthy, veggie, colourful cooking (sometimes I tend to treat it religiously). I sing. I sail. I sew. I meditate (some Buddhist experiences). Addicted to coffee, unfortunately.
Izabella: I am 42. I'm passionate about films and photography, and I take pictures by myself (http://www.flickr.com/bellmariza, take a look!) At the moment I work in an advertising company, as a printer(ess). However, I feel myself quite close-to-earth... so I would love to live and work close to nature. Recently I started to learn the art of beekeeping, and since last year I have studied Agriculture at a university.
I'm also interested in motorcycles, especially old ones, and I have my own lovely Honda, which already took us for a few holiday trips. And from time to time I like to have some good beer - the more bitter the better:>

Why I’m on Couchsurfing

COUCHSURFING EXPERIENCE
Marta: I used to CS a lot (both as guests and hosts) together with my younger sister Julia, and we always loved it :) Julia still lives with our parents, and is still an active CS user.
Marta + Iza: So far, as guests, we had some absolutely lovely experiences in Berlin, herzliche Grüße für unsere Freunde!:)
...and unfortunately one very bad experience in some rural region of northern Poland, where we were hosted by a very dishonest and hateful woman ...
Anyway, we don't lose our hearts for CS!

Interests

We are a couple, and live together in Kraków, with two cats. We move around the city mostly by bikes, sometimes outside the city as well; we like hiking in the mountains very much. Here in Kraków we
take part in lots of cultural events, especially concerts. We are both vegetarians. In general, we try to live eco-friendly and mindfully.

niedziela, 22 listopada 2015

Couchsurfing


Couchsurfing to wirtualna i realna platforma wymiany kulturalnej. Poznają się na niej ludzie, którzy ze sobą rozmawiają na różne tematy, umawiają się na wspólne imprezy lub wyprawy. To bardzo fajny, sympatyczny portal towarzysko-gościnno-grzecznościowy. Indianka poznała wiele sympatycznych osób przez ten portal. 

Couchsurfing to przede wszystkim portal stworzony z myślą o podróżnikach, którzy potrzebują darmowych noclegów.
Łączy on osoby szukające takiego noclegu z gospodarzami którzy chcą takim osobom pomóc - właścicielami kanap, które są oni skłonni grzecznościowo udostępnić. Nie zawsze jest to stricte kanapa. Bywa to często kawałek podłogi na ułożenie maty i śpiwora podróżnika, bywa miejsce na balkonie, tarasie, w ogródku, na plaży, hamak na podwórku. Trafiają się też apartamenty (rzadko) na równi z szopami czy po prostu miejsce na ustawienie namiotu.

Jakie miejsce by to nie było - ważne jest, by warunki noclegowe 
były jasno określone przed zaproszeniem gości. Przeważnie te warunki są określone z góry na couchsurfingowym profilu hosta (gospodarza obiektu).
Jest też możliwość emailowego dopytania się hosta w razie wątpliwości.

Na profilu Indianki warunki te były bardzo obszernie i  precyzyjnie określone. Przede wszystkim uczciwie i rzetelnie. 
Gdyż Indianka jest osobą konkretną, uczciwą i rzetelną. 

Couchsurferom nie oferowała pokoju z łazienką, z łóżkiem, czystą pościelą i darmowym wyżywieniem. Nie oferowała jazdy konnej - zwłaszcza darmowej. Nie oferowała spa i innych rzeczy.

To co oferowała to było miejsce do darmowego ustawienia namiotu na jej łące. Była opcja skorzystania z jej kuchni (dostęp do wody, pieca, garnków, naczyń) pod warunkiem pomocy w jej wysprzątaniu.

Uczciwie pisała na swym couchsurfingowym profilu, przez który lesbijki ją namierzyły i poznały - o zawieszonym remoncie, o niewykończonym domu. Nie podawała starych, nieaktualnych, linków do swoich dawnych, zapomnianych witryn internetowych stworzonych w czasach, gdy próbowała uruchomić agroturystykę po częściowym remoncie domu i z czasów, gdy na rancho pomieszkiwała instruktorka jazdy konnej z ujeżdżoną spokojną klaczą profesorką. Nie rejestrowała swojej farmy na nowych portalach turystycznych. Większość nowopowstających portali turystycznych sama wprowadza do swoich baz danych oferty turystyczne i agroturystyczne znalezione w sieci. W ten sposób dane rancza Indianki trafiły do
nich. Często bez wiedzy i zgody Indianki. 

Jednak użytkowników Couchsurfingu obowiązuje to, co jest na ich profilach couchsurfingowych. Reszta się nie liczy. Dokładnie wiedzą o tym oszczercze lesbijki, które już po fakcie, po swoim pobycie na rancho Indianki - dokopały się do tych starych stron i na ich podstawie pomówiły Indiankę o oszustwo. To podłość! 
Podłość i przewrotny, wyrachowany fałsz!

To nie Indianka je oszukała, lecz one Indiankę. Indianka udostępniła im miejsce na łące zgodnie z jej ofertą na Couchsurfingu.
Udostępniła też kuchnię na oferowanych w profilu warunkach.

Lesbijki zaś warunków pobytu nie dotrzymały.
Oszukały Indiankę i naciągnęły.
Nie pomogły wysprzątać kuchni. Leniwe kluchy nawet talerzy po sobie nie zmyły, gdy Indianka je na swój koszt nakarmiła!
Nie dołożyły się do jedzenia.
Mało tego - obżerały biedną Indiankę przez kolejne dnie i kombinowały tak żerować na niej przez dwa tygodnie.
W ich dziwnych, pasożytniczych móżdżkach uroiło się,
że biedna, samotna osoba będzie sponsorować wyżywienie dla dwóch dorosłych, czynnych zawodowo kobiet aż przez dwa tygodnie!

A co najgorsze i najkarygodniejsze - zaburzyły spokój gospodarstwa i ściągnęły na nie i Gospodynię plagę nieszczęść i przykrości. Zlinczowały ją w internecie. Wznieciły i szeroko po całym necie rozlały wielką nienawiść do niewinnej, gościnnej osoby, która w dobrej wierze zezwoliła im na darmowe obozowanie na jej łące!

Indianka pisała na swoim profilu na Couchsurfingu, że chętnie zaprosi wolontariuszy z umiejętnościami budowlanymi lub wykończeniowymi. Takich umiejętności lesbijki nie posiadają.

Pisała, że chętnie pozna osoby, które pomogą ułożyć konie, więc wynikało z tego, że są nieułożone. Lesbijki koni układać nie potrafią. Spodziewały się nie wiedzieć czemu - że ktoś je dla nich ujeździ aby one mogły na nich sobie darmo pojeździć.

Indianka na swoim profilu couchsurfingowym sugerowała, że couchsurfer powinien mieć swój własny prowiant lub stołować się poza farmą. 

Dostęp do kuchni Indianki to była jedynie ewentualność obwarowana koniecznością pomocy w jej wysprzątaniu.

Taką ofertę wyczytały lesbijki spod Krakowa Izabela U. i Marta P. Napisały do Indianki prośbę, czy mogłyby przyjechać na jej rancho z namiotem by spędzić na Mazurach dwa tygodnie ich urlopu z pracy. Obiecywały w emailu, że zajmą się sobą i nie będą Gospodyni sprawiać problemów (a ściągnęły serię kataklizmów i falę nieprzytomnej nienawiści lejącą się z netu po dziś dzień czyli już 3 lata!) Indianka nie spodziewając się podstępu i pogwałcenia miru jej gospodarstwa przez te dwa niegroźnie wyglądające dziwolągi - łaskawie zgodziła się na ich przyjazd.

Była też sugestia, że w zamian za możliwość korzystania przez dwa tygodnie z kuchni Indianki, powinny były zrobić zakupy 
do wspólnych posiłków. Indianka pisała, że ma tylko mleko, jaja i mąkę, a resztę produktów trzeba uzupełnić.

Lesbijki oferowały pomoc w wysprzątaniu kuchni, ale nigdy słowa nie dotrzymały. Nie przywiozły ze sobą też żadnego prowiantu, ani kasy na zakupy. Zatem nie miały ani wkładu do wspólnych posiłków, ani nawet dla siebie samych.

Miały przyjechać wcześniej, w czerwcu lub lipcu, gdy była pogoda.
Przyjechały dużo później, w deszcz. Pisały, że przyjadą z Krakowa stopemi i będą miały pieniądze na swoje wyżywienie.

Przyjechały później niż było uzgodnione. Przyjechały pociągiem i autobusem bez kasy na jedzenie (widać nikt krokodyla i jej cioty na stopa do auta brać nie chciał i musiały zdać się na transport publiczny), gdyż wcześniej wydały kasę na wycieczkę do Berlina. Z Krakowa pojechały pociągiem na skłot do Berlina, gdzie spały na podłodze w remontowanym mieszkaniu. Niemcy mieli farta, że ich nie podpierdoliły, gdyż i u nich strzygły oczami na prawo i lewo na co by tu donieść. Niemcy remontowali skłot własnymi siłami. Kładli elektrykę. Lesby bardzo wnikały, czy elektrykę kładzie osoba z uprawnieniami. Niemcy skłamali, że tak i tym samym uniknęli najazdu inspektorów budownictwa i wysokich kar, które w Niemczech są zaiste mordercze.

Nieplanowana wycieczka do Berlina pochłonęła fundusze lesb. Na rancho Indianki przyjechały spłukane. Bez grosza na jedzenie i bez prowiantu. Głodne, umordowane długą wędrówką z ciężkimi tobołami i przemoczone do suchej nitki, gdyż Izabela U. miała swój "pomysł" a raczej fanaberię, gdzie wysiąść z autobusu - kilka kilometrów dalej, niż najbliższy do rancza przystanek sugerowany przez Indiankę się znajduje :) No bo lesba taka skrzywiona seksualnie to i umysłowo również :))) Dlatego Indianka jest zdania, że homoseksualizm to dewiacja, a nie żadna współcześnie lansowana orientacja.
Dewiacja, która się rzuca na mózg i powoduje, że homoseksualiści bredzą żyjąc kłamstwem i obłudą. Tworzą sobie swoje infantylne półświaty. Obce są im zasady zwykłe ludzkiej przyzwoitości. Uważają, że ich uczciwość nie obowiązuje.

Do domu Indianki lesby doczłapały ledwo żywe. Przemoczone. Padły w progu z wycieńczenia. Nie miały siły rozstawić swojego namiotu.
Indianka z litości wzięła je pod swój dach...

Za dobre serce płaci słono po dziś dzień zalewając się łzami czytając podłe, kłamliwe, oczerniające, uwłaczające, obraźliwe wyrzygi tych dwóch dziwolągów i ich przydupasów - wygrzebanych w sieci jebniętych półmózgów. One posługują się tymi przygłupami do obrażania Indianki. 

Indianka

Błoto

Po ulewnych deszczach, wydeptany przez zwierzęta teren wokół domu zamienił się w błoto. Podwórko też niewiele lepiej wygląda zryte kołami samochodów listonoszy.
O ile podwórko porasta odrastająca trawa, która wchłania nadmiar wilgoci, o tyle ziemia przy domu zamieniła się w błoto.
Indianka zbudowała sobie prowizoryczny chodniczek przy domu który ułatwia jej poruszanie się wśród błota.
Niestety, przy wejściu do domu nie ma chodnika.
Jest straszne błoto. Było :) Indianka błoto dziś usunęła.
Jutro wyskrobie pozostałość błota i ułoży cegły przy wejściu.
Będzie patio :)

Indianka

piątek, 20 listopada 2015

Panom mundurowym już podziękujemy :-) :-) :-)

Jest nadzieja, że będzie zdecydowanie uczciwiej i praworządnie w naszym kraju :-) Prawo i Sprawiedliwość działa! Energicznie działa! Mają racje. Takie zmiany trzeba przeprowadzać szybko zanim zostaną przyblokowane przez siły mafijno-reakcyjne. Zanim panowie mundurowi pozacierają ślady swoich działań.

Najwyższy czas pożegnać panów mundurowych co robią nielegalne rzeczy za plecami rodaków typu nielegalne podsłuchy i inwigilacje, zbieranie haków na czołowych polityków i działaczy, tudzież gorsze rzeczy...

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/pis-zapowiada-zwolnienia-szefow-sluzb-mundurowych/lk6rm

Pa paa ! :-) :-) :-)

Poezja komentarzy na onecie :-) :-) :-)

Nie ja jestem autorką tego wiersza, lecz anonimowy komentator na onecie.
Wiersz ubawił mnie temu zgarnęłam go na mego bloga :-)

PO już nic nie pomoże bo to syf moralny i wielka czarna plama na honorze!
Lecz choćby przyszło tysiąc hejterów i każdy wypił butlę zacieru,
choćby spuścili Lisa ze smyczy, Kraśkę co teraz żałośnie kwiczy - choćby napinał się tu Saleta, zjadłszy uprzednio sobie kotleta - i choćby jeszcze, ot, tak dla grandy, rzucili tutaj ze trzy hollandy - i choćby pińcset trzech Karolaków krzyczało gromko: „pisior, atakuj!" - choćby wybiórcze i tefałeny wciąż wyły głosem zranionej hieny - choćby Monisia ścięła blond loki, Wajdy, Olbrychskie wciągnęli koki - choć na wściekliznę szczepią Niesioła, on dalej pianą toczy dookoła - i choć Balcerek z Petru rżną głupa, że NOWOCZESNA jest ich szalupa - choćby zatańczył na rurze Kwachu to platfusiarnia Partią Obciachu - choćby pomagał im nawet Rambo - my dobrze wiemy, że PO to szambo! :-)

czwartek, 19 listopada 2015

Przyprawianie indyka

Unia: pieprz z Niemiec, sól z Polski, kurkuma z Włoszech :-) 
Niestety, Indianka nie pokaże dzisiaj przyrządzonych indyków.
Rano i po południu zjadła po porcji przesmacznej indyczyny przyprawionej kurkumą, solą i pieprzem, zagryzła chlebem kminkowym. Na jutro zostały jej w rondlu jeszcze nogi i skrzydła. Dziś uwarzyła gar świeżego sera. Będzie w sam raz do kminkowego chleba na śniadanie. Indianka poleca kurkumę do indyka. Przesmacznie gra ona ze smakiem mięsa indyczego.
Kurkuma to pamiątka po zarozumiałym Sante :))).

Indianka

PiS przywraca praworządność i demokrację

Dobry znak - wykopał sędziów Trybunału Konstytucyjnego wyznaczonych wcześniej przez niszczycielską kraj i jego Naród Platformę :-)

Przypominam, że to ten platfusowy skład sędziów Trybunału Konstytucyjnego okradł Polaków z Otwartego Funduszu Emerytalnego. Ukradł nam emerytury! Naszą kasę!
Won dziady!!!

http://migawki.blog.onet.pl/2015/11/19/tak-potrzeba-nowych-sedziow-nie-tylko-w-trybunale-konstytucyjnym/

http://m.onet.pl/wiadomosci/kraj,zt0ecc

Rozpalanie pieca

Aby szybko rozpalić w piecu, na spód dajemy materiał łatwopalny np. słomę lub papier.
Na to układamy jak najdrobniej poszczepane suche szczapki lub zrębki wierzby energetycznej. Podpalamy słomę.
Słoma jako materiał łatwopalny szybko się rozpala dużym, silnym płomieniem, który podpala grubsze od słomy zrębki lub suche szczapki. 

Instrukcja przydatna dla tych, co nie umieją rozpalać :)
Absolutnie nie wolno używać paliwa do rozpalania lub starych opon. Grozi to wybuchem w przypadku paliwa oraz zapaleniem komina i domu. Opony wydzielają silnie trujące substancje toksyczne i zanieczyszczają środowisko.

Indianka

Rozpałka

Dziś Indianka się źle czuje (bolesna miesiączka), więc oszczędza się.
Jest wdzięczna sobie, że wczoraj przygotowała rozpałkę.
Po niezbędnym obrządku zajęła się paleniem w piecu, noszeniem wiader wody do nagrzania, zmywaniem naczyń.

Do rozpalania w piecu używa suchej słomy i dobrze wysuszonych, drobno poszczepanych szczapek.
Słoma błyskawicznie rozpala się żywym ogniem, podpalając suche szczapki.

Gdy szczapki zajmą się ogniem - dokłada wpierw niewielkie polana, a potem stopniowo coraz grubsze.

Przy rozpalaniu otwiera okno, by dostarczyć ogniowi jak najwięcej tlenu no i wywietrzyć z dymu kuchnię.

Indianka

środa, 18 listopada 2015

Kminkowe chlebiszcze

Experymentalne pieczywo Indianki :-)
Na kozim mleku, z kminkiem oraz odrobiną soli i cukru.
 Dzięki mleku pulchniejsze, bardziej kruche, smaczne.
Wygląda jak zakalec, ale nie jest.
Z premedytacją pieczone na dużej blasze do ciasta.
Ja z głodu na farmie wcale, a wcale nie piszcze,
gdy w piekarniku pachnące, kminkowe chlebiszcze :)

Indianka

Pobojowisko

Rozprawić się z wielkimi indykami to nie wszystko!
Teraz trzeba się wykąpać i sprzątnąć pobojowisko :-)

wtorek, 17 listopada 2015

Indianka indykom dała radę


Indianka przebrnęła z wielkim samozaparciem przez dwa ubite indyki. Ten drugi to kolos! Z drugiego odcięła sobie tylko uda i skrzydła oraz połacie polędwicy, a korpus w całości oddała kotom i psom, bo nie miała ani siły, ani ochoty rozkrawać ciało z pełnymi bebechami, gdyż drugi indyk zginął w pełni najedzon.
Nawet w gardle miał mnóstwo zielonej, niestrawionej trawy.

Indianka po rozprawieniu się z dwoma indykami w tak krótkim, intensywnym czasie, nabyła nową umiejętność - skubanie - oraz pogłębiła swoje doświadczenie w dzieleniu i patroszeniu mięsa.
Następny poziom na skali umiejętności survivalowo-traperskich - zaliczony. Indii zadowolona. Między innymi zauważyła, że drugiego indyka zlanego wrzątkiem, dużo łatwiej się skubało.
Czyli wrzątek, a nie tylko gorąca woda. 

Nadto w ciągu ostatnich kilku dni samodzielnie oczyściła komin oraz urządziła sobie super wędzarnię. Dobrze! Grunt to samodzielność i niezależność. Indii górą!

Teraz piecze się chlebek kminkowy na jutro. W rondlu indyk.
Mięso smaczne i bardzo pożywne. Indianka rano zjadła dwa skrzydła i na tym paliwie cały dzień chodziła. Nasycona i wzmocniona. No i absolutnie nic ją nie mdli jak to miało miejsce ze ścinkami z Kauflanda i kurczakiem ze sklepu wiejskiego (dowożonego z hurtowni mięsa). Zdrowo i smacznie podjadła, ale się przy sprawianiu ptaków narobiła.

Indianka

poniedziałek, 16 listopada 2015

Nieśpieszno

Trudno działać nieśpieszno, gdy chodzi o przydatność świeżego mięsa do spożycia, ale Indianka to nie robot, lecz człowiek spracowany, któremu nadmiernie eksploatowany organizm odmawia posłuszeństwa. Ma też inne obowiązki, m.in. obrządek. Poza tym straciła dziś czas na sprowadzanie owiec i kóz z ucieczki. Tego w planie nie było na dziś, a zaistniała konieczność reakcji na ucieczkę. Nachodziła się i nazaganiała uciekinierki, aż wszystkie trafiły pod dom. Po drodze weszła na grzyby, ale nie ma czasu szukać info czy jadalne i co to jest. Jadalne?

Pierwszy indyk kruszał dwa dni i zachował doskonałą świeżość. Dziś zamarynowany trafił wieczorem do rondla i piecze się z wolna.

Drugi ptak jeszcze przed indianką. Sumienna Gospodyni pewnie dopiero po północy pójdzie spać. Cały dzień na nogach.
Od piątej rano. Tyyyle pracy jest na gospodarstwie! :)
A ona sama jedna wszystko dźwiga...

Indianka

Wędzarnia gotowa!

Wysprzątana. Wyczyszczona. Doposażona. Duża i funkcjonalna. Można wędzić!

Indianka wyniosła z niej 3 wiadra gruzu, popiołu, sadzy i kurzu.
Już się nie potyka w niej. Można swobodnie wejść, obrócić się i powiesić 10 wędlin. Nadto jest półeczka zdatna do wędzenia serów. 

Doniosła do wyposażenia metalowe tacki na drewnianą półeczkę, dodatkowe ruszta, a nawet sprzęt do czyszczenia komina. Wędzarnia gotowa! :)
Pożyteczny owoc dzisiejszej pracy. Zeszło na tym zadaniu nieco czasu, ale warto było. Indianka dumna ze swego dzieła.
Można wędzić!

Napaliła w piecu. Nagrzała wody. Nastawiła wywar z łodyg malin. Będzie świeża herbata.

Najwyższa pora zabrać się za indora! 
Indianka zdeczko odpocznie i oskubie ptaka.

Wydobyła kaganek, dolała oleju. Znalazła kawałki świec.
Zamarynowała pierwszego indyka. Zaraz będzie go piec.
Zanim oskubie i wypatroszy ofiarę lisiury - pierwszy indyk się upiecze.

Indianka

Niechciejwa


Indiance nie chce się. Cały tydzień pracowała i w week-end też nie odpoczęła. Ma dość tego maratonu. Jest przemęczona.
Niestety nie może odpocząć, bo się mięso zmarnuje.
Korzystając z tego, że w piecu wygasł ogień, zajrzała do wędzarni i robi w niej porządki. Znalazła tam klatkę na ptaszki, ponton, tablicę reklamową, plandekę, karton z kartonikami, starą miednicę. Wszystko wywaliła. Marudnie jej idzie praca dziś. Jeszcze musi powalczyć z dziwnymi pajęczynami usztywnionymi przez sadzę i smołę oraz powycinać resztki sznurków po dawniej wieszanych tam na rusztach wędlinach.

Nowe haczyki już zawiesiła. Są tam jeszcze wolne ruszta na dużo więcej haczyków. Ze strychu przyniosła druty do wycięcia kolejnych haków na wędlinę. Powoli ogarnia wędzarnię.
Będzie to bardzo przydatne miejsce także do przechowywania żywności zimą. Tej wędzonej i solonej. Taka mała spiżarenka.

Tę wędzarnię zbudowali jej chłopscy poprzednicy, którzy z tego co słyszała, odżywiali się treściwie wieprzowiną i ziemniakami, a posiłki często zakrapiali samogonem własnej roboty.

Indianka

Wędzarnia

Haczyki

Najważniejsze w urządzeniu wędzarni są dym, ruszta i haki.
Indianka jest szczęśliwą posiadaczką starej wędzarni, którą należy wysprzątać i doposażyć w haki.
Zatem do dzieła zanim wędzarnia napełni się dymem :)

Na foto cęgi do drutu i drut.
Indianka ręcznie wykonała niezbędne haczyki. Na początek wystarczy. Dla indyków powinno być ich wystarczająco, tym bardziej, że nie wszystkie kawałki będzie wędzić.

Indianka

Front robót

Indor do oskubania

Indianka zawsze z wyprzedzeniem planuje sobie zakres prac i obowiązków do zrealizowania danego dnia. Potem w trakcie wykonywania zakres prac modyfikuje - zależnie od potrzeby.

Na dziś przede wszystkim zaplanowane skubanie ptaka, patroszenie i konserwacja. Zejdzie przy tym sporo czasu.

Trzeba też wysprzątać i urządzić wędzarnię.

Wcześniej zaś wydoić kozy i nakarmić oraz napoić zwierzęta.
Przynieść wody ze źródła do domu. Wlać do kotłów. Przygotować naczynia i sprzęt do skubania i patroszenia.
Napalić w piecu. Nagrzać gorącej wody do sparzenia piór.
Te wszystkie czynności zajmują czas i zużywają siły.
Do samego źródła jest ze 100 metrów. Trzeba tam kilka razy zajść z wiadrami, napełnić je, przynieść ciężary na górę do domu.
Ziemia mokra, błotnista - nie ułatwia zadania. Utrudnia poruszanie się.

Musi zdążyć ze skubaniem i patroszeniem przed zmrokiem, gdyż skończyły się świece.

Trzeba też przyrządzić i upiec pierwszego indyka i upiec chleb i bułki.

Drobiu dzisiaj nie wypuści, gdyż lis może zaatakować i w dzień, a ona nie będzie miała czasu go pilnować.

A tu Indianka znalazła kilka wskazówek jak konserwować mięso:

http://mojjadalnyogrod.blogspot.com

Wędliny dojrzewające
Jako, że Pan Mąż zwleka z przebudową wędzarni, wzięłam się za wędliny dojrzewające.
Ich wyrób, początkowo przerażający, okazuje się bardzo prosty, wymaga tylko czasu, cierpliwości i trochę miejsca. Trzeba uważać na pleśń, biała jest ok, przecieramy lub szorujemy z niej mięso, wycinamy kawałki mięsa tylko wtedy gdy jest jej za dużo, gorsza natomiast jest zielona czy żółta, oprócz głębokiego wycięcia miejsce należy przemyć spirytusem czy kwasem.

Mięso zasalamy, przyprawiamy, trzymamy tydzień w lodówce, przewracając je i odlewając płyn. Po tym czasie mięso umieszczamy w damskiej pończosze (tak, tak) sznurując ciasno i wieszamy w suchym, chłodnym, przewiewnym miejscu. U mnie to strych o tej porze roku. Po tym czasie mięso trzymamy w warunkach chłodniczych, kilka miesięcy, ciągle monitorując jego stan. 
Zajmuje to kupę czasu, ale mówię Wam, warto!

Wędlina dojrzewająca z wędzoną papryką

Dziś ładny kawałek mięsa, z nie za dużą ilością tłuszczu poszedł do obróbki. Osuszony, natarty grubo solą (kupuję tylko tą niejodowaną, kłodawską), zasypany jakby panierką z grubo zmielonej wędzonej papryki. Trafił do lodówki, będzie raz dziennie obracany, odlewane będą soki, które z niego wypłyną. Po tygodniu w pończochę i na strych. Proste, pyszne, bez zbędnych zabiegów. Trzeba tylko zaglądać, czy nie pojawia się pleśń, ale przy odpowiednim zasoleniu to nie problem.

Indianka

niedziela, 15 listopada 2015

A miało być odpoczywane!

Na tej żerdzi indor niefrasobliwie spał, gdy został zaatakowany.


















Poległy indyk w szuwarach


Klaczuś zainteresowana znaleziskiem


Zagryziony indyk z odgryzionym łbem i szyją


Popiół z pieca
Indianka myślała, że chociaż w niedzielę sobie odpocznie.
Nic z tego! Lis zadbał o to, by znów miała ręce pełne roboty!
Zwabiony wonią krwi wcześniej zabitego ptaka, podkradł się w nocy do największego, najdorodniejszego indora i ściągnął go za ogon z niewysokiego ogrodzenia.

 Indor tam został lekkomyślnie na noc zamiast grzecznie wejść do kurnika tak jak inne indyki i kury. Zdarzało mu się to wcześniej głównie latem, ale Indianka zawsze go zaganiała wieczorem do kurnika.

Wczoraj była zbyt zmęczona i zajęta sprawianiem innego indyka, nadto koty i psy czatowały u drzwi by rzucić się do kuchni, więc wyjątkowo nie sprawdziła gdzie postanowił nocować tej nocy. Szkoda! Ale już na prawdę była skonana po całym dniu pracy. Miała nadzieję, że może schronił się do koziarni, lub że siedzi na tyle wysoko, by nic go nie sięgnęło.
Niestety, tym razem mu się nie udało. Poległ w nierównej walce z lisiurą.

Indor walczył - są ślady pogubionych w różnych miejscach piór. Lisiura zaciągnął indora aż na mokradła. Odgryzł mu łeb i zjadł szyję. Ciężki korpus porzucił.

Widać się najadł i nie miał sił ciągnąć dalej ciężara. Indyk był spory. Pewnie lis dzisiaj wróci. Indianka o zmierzchu zamknęła przezornie drób w kurniku. Już nie ma sił sprawdzać, czy jakieś kury nie zostały na podwórku na noc. Psy są spuszczone i krążą. Powinny odstraszyć lisiurę gdy się pojawi. Wczoraj niestety siedziały na ganku i się obżerały gdy indor został znienacka zaatakowany. Normalnie by lisowi nie darowały. Pech!

Mięso da się uratować. Jednak Indianka nie ma sprawnej lodówki ni zamrażarki, by je przechować. Musi je zakonserwować inaczej. Zamarynować, zawekować lub uwędzić.

Czeka ją mnóstwo roboty. Ptaka powiesiła w chłodnym miejscu i zabezpieczyła przed kotami i psami. Nie mogła się nim od razu zająć, gdyż najpierw udój kóz i obrządek swych bydlątek musiała zrobić. Potem zapchany komin i dymiący piec wymagały jej uwagi. Poświęciła sporo czasu, by komin udrożnić i piec wyczyścić. Wyniosła 2,5 wiadra sadzy i smoły z komina i 3 wiadra popiołu z pieca. Napaliła. Działa! Ugotowała fasoladę na mięsie z wczoraj ubitego indyka. Pycha i pożywne. Zagrzała kompot. Wypiła i położyła się zmęczona zrzuciwszy z siebie czarne od sadzy ciuchy. Jutro sobie urządzi wędzarnię i przygotuje mięso do wędzenia. Trzeba też chleb upiec.

sobota, 14 listopada 2015

Smak prawdziwego mięsa - bezcenny!

To uczucie, gdy zanurzasz twe zęby w PRAWDZIWYM MIĘSIE...
Smak prawdziwego mięsa... Mmmmm... Mmmmmmm...
Bezcenne :-) :-) :-) Cudo! Jaka rozkosz podniebienia! :-)

Indianka przyrządziła sobie gulasz z piersi naturalnie karmionego, na otwartych przestrzeniach jej zielonych łąk wybieganego indyka...
Fantastyczna sprawa! Cudowny smak wartościowego, czystego mięsa... Coś pięknego! Od dziś Indianka je tylko swoje mięso. I basta!

Wypatroszone i podzielone! :-)

Ufff... Cały dzień zszedł gospodarnej Indiance na obróbce tego pięknego, szlachetnego ptaka :-)
Już późno. Indianka delikatną, chudziutką pierś sobie zostawi do uduszenia na obiadokolację, a resztę mięsa wyniesie w zimne miejsce do ostudzenia. Jutro upiecze uda i ugotuje rosół. Nareszcie prawdziwe mięso! :-) W najbliższym tygodniu będzie zajadać pasjami indyczynę. Ma nadzieję, że jeszcze dziś, uda jej się popieścić podniebienie cudownym smakiem indyczyny osobiście odchowanej na jej zielonym Rancho znajdującym się w rejonie Zielonych Płuc Polski - czyli w najczystszym klimatycznie i ekologicznie zakątku kraju :-)

Ooooskubane :-)

Ufff... Jakież to pracochłonne i mozolne zadanie... Przez pierwsze dwa etapy sprawiania kury indyjskiej czyli indyka, Indianka przebrnęła dość gładko. Szybko i sprawnie ubiła ptaka, tak by nie cierpiał niepotrzebnie, a potem dłuuugo go skubała z piór z czego większość czasu przy świecach. Następnie zrobiła sobie przerwę na kanapki i gorącą herbatę - bułki z konfiturami własnego wyrobu.

Chwilę odsapnie, nabierze sił i do dzieła! Przed nią trzeci etap czyli patroszenie i dzielenie ptaka. Potem jak da radę to go od razu zamarynuje i upiecze. Jutro będzie królewska uczta :-)

Pieczyste z własnego indyka :-) Booosko! Niammm! :-) :-) :-)

Na pohybel niemieckim Kauflandom! :-) :-) :-)
Na pohybel trującym ścinkom skurwysynkom! :-) :-) :-)

Ucz się internetowy ludu jak radzić sobie samodzielnie! :-)
Na wsi trzeba dzielnym i twardym być - wtedy jest co żryć! :-)

Deeeszcze nieeespokooojneee...

... Aczkolwiek ciepłe - sprzyjają porostowi trawy. Chłopi mazurscy korzystając z odrostu trawy wypasają swoje stada bydła nadrabiając letnie straty paszy. Każdy ma paszy na styk i boi się, że zimą zabraknie, gdyż już latem wielu musiało skarmiać zimowymi zapasami swoje bydło. Póki się da trzeba paść!

Tymczasem Indianka zabrała się za indyka. Z ciężkim sercem, bo zwierzę znajome i ulubione. Jednak pusty żołądek i kieszeń wspomogło tę trudną decyzję. Przykro ubijać swoje własne zwierzątko. Trzeba to robić szybko, sprawnie i nie myśląc za wiele - najlepiej machinalnie. Najwięcej roboty będzie przy skubaniu.

Ale za to ile cennego, smakowitego mięsa! Mięso pierwszej klasy.
Ekologiczne, od wolno i długo oraz bezstresowo tuczonego indyka na bazie zieleni swych łąk i niewielkiego dodatku zbóż. Bez hormonów wzrostu sztucznie i nie bez szkodliwych skutków ubocznych dla konsumenta przyśpieszających wzrost żywca. Bez rakotwórczych antybiotyków. Bez toksycznych tanich pasz GMO.

Zdrowiej jeść swoje mięso z osobiście odchowanego drobiu, niż kupować tuszki przemysłowe z wielkich ferm, naszpikowane Bóg wie czym.
Jesteś tym co jesz :-) Zatem w tym tygodniu Indianka będzie indyczką :-) :-) :-) Ciurrli ciurrlii... :-) :-) :-)

Zaś indykowi było powiedziane, że jego indycza dusza ma tu wrócić na wiosnę w ciele nowego pisklaka. Ciało zewnętrzne to tylko powłoka.
Wymienna powłoka. Liczy się dusza. Dusza jest zaś nieśmiertelna.

https://www.youtube.com/watch?v=bJ6Y1LQ7xyI&feature=youtube_gdata_player



Wybrane :-)

Na długie, mroczne wieczory najlepsza literatura czytana na głos przez lektorów :-) Indianka wie o tym nie od dzisiaj! Jednakże nie wszystko można znaleźć w formie audiobooków. Ale nic to. To co znajdzie - to sobie w ramach rozwoju osobistego i ku pokrzepieniu serca posłucha wieczorkiem.

A to co w formie wyłącznie papierowej jest - to sobie za dnia poczyta po kilkanaście choćby stron dziennie. Oko sobie zakoduje co ciekawsze frazy i słówka. Mózg sobie odświeży i zapamięta cenne historyczne i językowe wiadomości.

Takim to sposobem Indii oderwie się od trosk i jednocześnie rozwinie intelektualnie. Indii ma piękny, idealistyczny i niezwykle bogaty, nieprzeciętny umysł, zatem warto go szlifować. Koniecznie. Takie cenne diamenty trzeba szlifować. Mus!

Wybrała powieść adekwatną do pory roku i położenia - podobnego do sytuacji Indianki:
Władysław Stanisław Reymont, Chłopi, Chłopi, Część pierwsza - Jesień
Z zaciekawieniem słucha jak to sobie dawniej chłopi radzili na wsi:
https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/chlopi-czesc-pierwsza-jesien/audiobook/


Literatura - audiobooki

Od czego by tu zacząć?

https://wolnelektury.pl/katalog/audiobooki/

piątek, 13 listopada 2015

Pracowity dzionek


A miało być odpoczywane :)
Ale za to na spokojnie - bez pośpiechu: Indianka zrobiła obrządek swoich zwierzątek. Wydoiła, nakarmiła, napoiła.
Wyciągnęła dwie kozy z między bel gdzie ugrzęzły.
Pościeliła świeżą słomą owcom i koniom na bogato. Napaliła w piecu. I już noc. Nic nie poczytała tak jak sobie planowała, ale za to przytuliła stęsknione kociaki, psiaki i klacze. Niektóre owce i kozy też załapały się na pieszczoty.
Wieczorową porą kocięta i szczenięta obległy jej łóżko. Szczególnie koty pchały się jej na głowę owijając się wokół jej szyi niczym gęste, puszyste szale... :) Jak przyjemnie... :)
Razem przytulniej i cieplej :)

Indianka

Nareszcie koniec tygodnia :)


Co prawda Indianka sama sobie reguluje i wyznacza pracę i wypoczynek, a raczej stale pomija czas na wypoczynek - to jednak jej przemęczony organizm zaplanował kilka dni wyciszenia i wypoczynku. Pora spokojnie zadbać o siebie.
Zarówno cieleśnie jak i umysłowo.
Oczywiście najpierw i tak trzeba zrobić obrządek.
Błoto na podwórku gigantyczne. Będzie ciężko się przemieszczać z sianem i słomą. Byle nie wiało :)

Wczoraj musiała pojechać do Olecka. Załatwić kilka nudnych spraw. Wolałaby zajmować się w tym czasie tym czym lubi czyli swoimi zwierzętami i rozwijaniem swego rancza, no ale żyje na obrzeżu cywilizacji z wykształconymi różnymi strukturami i instytucjami, które od czasu do czasu coś od niej chcą lub wymagają jej działań. Nudne to jest zaiste, ale nie ma rady. Musi działać aby nie zostać totalnie zaszczuta i zadeptana.

Indianka

środa, 11 listopada 2015

Trzy miseczki

Indianka udoiła dziś trzy miseczki mleka.
Jedną wypiły koty, drugą wychłeptały szczenięta, a trzecią przerobiła na budyń, płatki owsiane na mleku oraz kakao dla siebie.

Dojąc kozy, myślała o zapomnianej kulturze polskiej.
Jak mało Polacy dziś wiedzą o swoim kraju, tradycji, historii, literaturze i języku. Aż dziwno. Niby kraj wolny, a taki wyzzuty ze wszystkiego, co wartościowe i polskie. Taki... WYNARODOWIONY.

Przez pamięć i szacunek do rodaków, którzy oddali życie za niepodległy kraj - postanowiła zgłębiać historię i literaturę polską oraz pielęgnować swój język ojczysty, czerpiąc z najlepszych wzorców narodowych.

Czytając swoje proste posty, odczuwa niedosyt. Niosą one co prawda wyraziste informacje i opisy, adekwatne do poziomu pojmowania jej czytelników, lecz chciałaby je ulepszyć, uszlachetnić, wysubtelnić i nadać im styl bardziej artystyczny - zgodny z jej nieprzeciętną, szlachetną duszą.

W ręce wpadły jej cenne podręczniki do historii Polski i języka polskiego. Nadto półki uginają się od literatury wszelakiej, do której warto by zajrzeć. Co prawda pora roku nie sprzyja wieczornemu czytaniu (ciemno wieczorem, a świece to niedostateczne do czytania oświetlenie), ale choć za dnia poczyta sobie po kilka stron dziennie, dzieląc czas pomiędzy obowiązki gospodarskie a rozwój osobisty.

Indianka

"dziwno" - forma zasłyszana u ś.p. Babci - tu użyta celowo, przez szacunek do Babci i jej języka mówionego

"wyzzuty" - jakoś mi lepiej brzmi niźli "wyzuty" więc oficjalnie mianuję tę właśnie formę jako użytkową i prawidłową - na mocy mojej nieposkromionej innowacyjności i kreatywności :-) Ole! :-) :-) :-) 

Zbędny pastuch akumulatorowy?

Może ktoś z miłych państwa posiada na zbyciu zbędny, sprawny elektryzator akumulatorowy? 
Pilnie potrzebny na Rancho!

Parę dni temu Indianka zrobiła obchód zachodniego krańca swoich pastwisk. Zmurszałe słupy ogrodzeniowe powalone.
Na betonowe słupki niestety nie stać ją. Zanim natnie i okoruje, zaimpregnuje oraz wkopie nowe słupy - minie sporo czasu.
Póki co ustawiła przenośne ogrodzenie. Potrzebny do niego elektryzator akumulatorowy, gdyż Indianka nie ma w domu prądu do zasilania elektryzatora sieciowego.

Indianka

Wreszcie w domku!

Przemoczona od stóp do głów! Ociekająca wodą! Strudzona wielokilometrową jazdą do Olecka i z powrotem... Wreszcie w ukochanym domku... Ufff...

Gdy wracała nocną porą rowerem w strugach zacinającego pod wszystkimi kątami deszczu - tylko odliczała mijane wsie. Nie myślała ile przed nią kilometrów jest, lecz ile już dziarsko przemierzyła. Chyba nikomu w tym kraju nie chciałoby się w taką pogodę po nocy wracać długie kilometry do domu... Na pewno nikomu :-)

Ona jedna zaś tak często podróżuje. Jazda rowerem do Olecka i z powrotem jest to bez wątpienia duży wysiłek i zadanie czasochłonne oraz energochłonne - pożerające wiele ludzkich sił, zwłaszcza gdy rowerzystka wraca obładowana tabołami, a wiatr wieje jej w twarz.

Tylko jedna stopa jakimś cudem pozostała jedyną suchą częścią jej ciała. Cała reszta przemokła dogłębnie. W jednym kaloszu nawet chlupał litr deszczówki!

Rower to pojazd wymagający wiele wysiłku od użytkownika, ale za to tani w użytkowaniu jest. Przede wszystkim nie zużywa kosztownego paliwa. Mimo braku pieniędzy można nim całkiem daleko zajechać i pozałatwiać wiele spraw, a nawet przywieźć spore zakupy w razie potrzeby. Latem nazbierać ziół i owoców rosnących przy słabo uczęszczanych drogach.

Rower więc daje niezależność od sporadycznego transportu publicznego - można nim udać się do miasta kiedy się chce i to za darmo. Można także wrócić kiedy się chce. Po mieście śmiga się szybciej rowerem niż samochodem, a zwłaszcza szybciej niż autobusem.

Rower to fantastyczna rzecz latem czy w suchą, bezwietrzną pogodę.

Ale jazda w strugach deszczu, nocą, po wertepach, w porywach wiatru - wymaga olbrzymiego samozaparcia, którego brak w większości wygodnickiemu, współczesnemu społeczeństwu.
Rower to pojazd dla twardych, niezłomnych tygrysów - takich jak dzielna Indii :-)





środa, 4 listopada 2015

Środowy coconing

Indiankę boli kręgosłup i ręce po wczorajszej jeździe.
Zmęczona jest. Musi odpocząć. Potem zajmie się obrządkiem i swoimi pracami domowymi. Dziś na spokojnie. Nie ma co się nadwyrężać. Trzeba dopilnować parę reklamacji i uporządkować papiery.

Indianka

Załatwianie spraw na rowerze


Indianka wczoraj po południu pojechała do Olecka by załatwić kilka terminowych spraw.
Załatwiła wszystko co miała. Wróciła zmęczona późnym wieczorem. Ciężko się wracało, bo ciemno i gęsta mgła.
Latarki nie oświetlały dostatecznie drogi. Połowę drogi szła prowadząc rower. Ręce i kręgosłup dziś bolą. Powrót zajął 3,5 h.

Indianka

poniedziałek, 2 listopada 2015

Mmmdddliiii...


O jakżesz Indiankę mdli po tych apetycznie wyglądających, smacznych lecz niestety toksycznych ścinkach.
Więcej nie kupi tego syfu. Nawet koty bez entuzjazmu jadły plasterki. Normalnie na zdrową, świeżą ekologiczną mysz przyniesioną im przez matkę (kocią matkę :)) rzucają się z pożądliwym warkiem. Tymczasem ścinki konsumowały ostrożnie i z wolna.

Co gorsza po kurczaku z marketu też Indiance robi się niedobrze.

Trzeba będzie zabrać się za swoją zwierzynę. Zacznie od kury lub indyka. Coś zdrowego trzeba jeść. Nie ma sensu truć się supermarketowym ścinkiem skurwysynkiem czy wykarmionym paszą GMO kurczakiem z dodatkiem roundupu i genami szczura ;)

Indianka

Dżdżysty poniedziałek

stos drewna w drewutni rośnie
taczka z obornikiem
niwelowanie nierówności terenu
Tu wiosną posieje żarłoczne słoneczniki i dynie.
Na słonecznym wzgórzu bogatym w świeżą próchnicę będą cudnie owocować :-) 


Dzionek dzisiejszy mokry, dżdżysty, smętny i nostalgiczny.
Indianka swe prace skupiła na doczyszczaniu drewutni i układaniu stosu drewna. Oczywiście dzień zaczęła od dojenia kóz, karmienia kotów i psów. Młodzież kocia przeobraziła się w piękne, dorodne, zdrowe sztuki. Odkarmione mlekiem kotki i kóz, jajami kurzymi, porcjami rosołowymi i świeżo upolowanymi myszami - wyrosły pięknie. 

Z drewutni usunęła kolejną partię obornika.
Wrzuciła i starannie ułożyła przy ścianie kolejną partię polan.
Polana te docieplą przylegającą do domu drewutnię, co przełoży się na podniesienie temperatury w domu.

Wywożony obornik użyła do zniwelowania nierówności terenu przy domu, gdzie ma wiosną powstać warzywnik, herbarium i kwietny ogródek.

Wkręciła trzy nowe oczka do uwiązów dla kóz do dojenia.
Podczas deszczu, wiatru i śniegu będzie tutaj sobie doić kozy - w miejscu osłoniętym od niesprzyjających warunków atmosfetycznych. Oczka przydadzą się też do wieszania kaganka i latarki w razie potrzeby.

W drewutni już niewiele obornika zostało. Jednak Indiankę boli już kręgosłup od pracy więc dała mu odpocząć. Jest też ogólnie zmęczona i znużona. Zjadła późny lunch i położyła się.

Na piecu gotuje się obiad i grzeje woda do mycia i zmywania.
Potem pozmywa naczynia, a wieczorem zje obiadokolację.

Indianka

niedziela, 1 listopada 2015

Pracowita niedziela

Drewutnia

Sterta drewna

Budowa chodnika
Nowy chodnik 
Przerabianie obramowań grządek na chodnik
Zbutwiały słupek...
Żerdzie
Dzień ten minął na porządkowaniu podwórka. Zdewastowane przez zwierzynę obramowania przyszłych grządek trzeba było przerobić w funkcjonalny o tej porze roku chodniczek.

Indianka wybrała obornik z pomieszczenia gdzie zimą rodziły się jagnięta pod jej czujnym okiem. Wrzuciła część klocków ze sterty drewna przed domem. Poukładała pod ścianką. Tutaj teraz będzie drewutnia z podręcznym zapasem rozpałki.

Drewnochron okazał się zwykłą farbą do drewna, która nie zabezpieczyła drewna przed psuciem się. Wszystkie nowe słupki do wymiany. Klacze położyły już kilka z nich.
Żerdzie poprzeczne jeszcze są w dobrym stanie, więc się je wykorzysta.

Drób jej ciekawie towarzyszył podczas prac porządkowych.
Także kociaki i psiaki, a nawet owce.

Potem napaliła w piecu gałęźmi i ugotowała obiad oraz nagrzała wody do mycia.

Zamknęła drób. Jeszcze naczynia pozmywa i wykąpie się.

Indianka