poniedziałek, 28 lutego 2022

Migranci z Ukrainy ZALEJĄ POLSKĘ?! Morawiecki JUŻ SIĘ ZGODZIŁ?



https://youtu.be/mZbg06fZfog

Polska zagrożona odwetem Rosji

Węgry a wojna na Ukrainie

"Nie przepuścimy broni dla Ukrainy"
Węgry nie pozwolą na przetransportowanie przez ich terytorium "śmiercionośnej" broni dla Ukrainy – oświadczył w poniedziałek szef węgierskiej dyplomacji Péter Szijjártó podczas wizyty w Kosowie.

"Powodem takiej decyzji jest to, że podobne dostawy mogą stać się celem wrogich działań militarnych. Musimy zapewnić Węgrom bezpieczeństwo" – powiedział Szijjártó po spotkaniu z szefową kosowskiej dyplomacji Doniką Gervallą.

Węgry a wojna na Ukrainie. "Najważniejsze bezpieczeństwo Węgrów" Większość państw Unii Europejskiej zjednoczyła się przeciwko Rosji i niemal jednogłośnie wyrażają chęć militarnego wsparcia Kijowa.

Wyjątkiem są Węgry. Premier Viktor Orbán stwierdził, że Budapeszt powinien "trzymać się z daleka od rosyjsko-ukraińskiego konfliktu" i nie wysyłać na Ukrainę ani żołnierzy, ani broni.

Węgry muszą się trzymać z dala od wojny na Ukrainie, gdyż "dla nas najważniejsze jest bezpieczeństwo Węgrów" – mówił Orbán.

"Na Ukrainę wysyłane są tysiące sztuk broni przeciwpancernej, setki rakiet przeciwlotniczych oraz tysiące sztuk broni ręcznej i amunicji. Sojusznicy zapewniają także pomoc finansową i humanitarną wartą miliony euro, w tym środki medyczne dla sił ukraińskich" – wylicza NATO.

Z zestawienia opracowanego przez Sojusz wynika, że Polska, Belgia, Kanada, Czechy, Estonia, Francja, Niemcy, Grecja, Łotwa, Litwa, Holandia, Portugalia, Rumunia, Słowacja, Słowenia, Wielka Brytania i Stany Zjednoczone wysłały lub zatwierdzają znaczne dostawy sprzętu wojskowego na Ukrainę.

– Cieszę się, że sojusznicy podejmują działania wspierające Ukrainę dodatkowym sprzętem wojskowym, pomocą finansową i humanitarną. Samoobrona jest prawem zapisanym w Karcie Narodów Zjednoczonych, a sojusznicy pomagają Ukrainie w jej przestrzeganiu. Wysyła to jasny sygnał pełnego poparcia NATO dla suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy – oświadczył w niedzielę sekretarz generalny Sojuszu Jens Stoltenberg.

Polska jako hub logistyczny w pomocy Ukrainie

— Zdecydowaliśmy się zapewnić uzbrojenie ofensywne armii ukraińskiej poprzez 450 mln euro pakietu wsparcia i kolejne 50 mln euro na zasoby nieofensywne — powiedział szef unijnej dyplomacji Josep Borrell. Jednocześnie podziękował Polsce, która "zaoferowała się być hubem logistycznym dla przerzutu sprzętu na terytorium Ukrainy".

— Chcę podziękować Polsce, która zaoferowała się być hubem logistycznym dla przerzutu sprzętu na terytorium Ukrainy — stwierdził Josep Borrell. — Zdecydowaliśmy się zapewnić uzbrojenie ofensywne armii ukraińskiej poprzez 450 mln euro pakietu wsparcia i kolejne 50 mln euro na zasoby nieofensywne — dodał.

https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/wegry-a-wojna-na-ukrainie-msz-wegier-nie-przepuscimy-broni-dla-ukrainy/vxlfkr5,79cfc278

Co to znaczy? Tzn. że Żyd Mateusz Morawiecki naraża polski Naród na rosyjskie bombardowanie Polski, ponieważ przez Polskę ciągną, lub będą ciągnęły tabory z bronią dla Ukraińców. Za jego zgodą. Zgodził się nas Polaków narażać na śmierć nie pytając nawet Sejmu o zgodę. Czaicie?

Podoba wam się to?

Wy nie wiecie, którędy te transporty broni będą jechały, ale rosyjski wywiad zapewne wie i możemy się w związku z tym spodziewać bombardowania tych szlaków i miejscowości, przez które tabor będzie jechał. A może to będzie Szczecin? Może Olsztyn? Może przez Suwałki? A może przez Warszawę?

Podoba wam się to? Cieszycie się, że Morawiecki wplątuje nas w wojnę, podczas której to wy ucierpicie i wasze rodziny?

Radzę się zaopatrzyć w środki opatrunkowe na wszelki wypadek, jak wam bomba rękę urwie lub ciało pokaleczy, bo pamiętajcie, że szpitale w Polsce nie przyjmują pacjentów rannych tylko covidowych.

Indianka przezorna

Zadanie na myślenie:

Odpowiedzcie na pytanie, co się może wydarzyć, gdy transporty broni i amunicji będą gnały z całej Europy przez Polskę na Ukrainę?

Czy sądzicie, że Putin będzie się temu biernie przyglądał i nie zrzuci bomb na te szlaki biegnące przez Polskę?

Czy sądzicie, że służba zdrowia pomoże rannym Polakom, a może ucieknie do schronów? (mamy jakieś schrony w Polsce???)

Czy sądzicie, że transporty żywności dojadą do supermarketów i będziecie mogli kupić sobie jedzenie?

Czy sądzicie, że nie będzie przerw w dostawach prądu i Internetu oraz możliwość wypłaty gotówki w bankomatach lub zapłaty kartą bankową?

Polacy, ruszcie czupryny!!!

hub = łup łup łup po polskich domach bombami
Dotarło?

Rzeź wołyńska

Trochę nierozliczonej historii:
 

"Rzeź wołyńska jest z pewnością jednym z najtragiczniejszych epizodów historii Polski w czasie II wojny światowej. Doświadczony przez brutalne okupacje – niemiecką i sowiecką – naród został podstępnie zaatakowany przez pozornie neutralnego sąsiada. Pozornie, bo choć Ukraińcy nie dysponowali wówczas własnym państwem, nie kryli się z antypolskim poglądami, kierując się pragmatyzmem w doborze sojuszników. Czy zatem Ukraina ma za sobą nazistowską przeszłość, czy też mariaż z hitlerowcami był jedną z form walki o niepodległość? Skąd tak silne antypolskie nastroje, które doprowadziły do rozlewu krwi na ogromną skalą? Czy Wołyń to dzisiaj sprawa zamknięta, czy też wciąż jątrząca się rana, która prawdopodobnie nie zabliźni się nigdy?

Trudne sąsiedztwo

Nie ma się co oszukiwać, nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na wszystkie postawione pytania. Historycy badający sprawę rzezi wołyńskiej od dziesięcioleci nie są dzisiaj zgodni w ocenie wydarzeń. Ich badania i doświadczenia pozwalają jednak na wyciągnięcie szeregu wniosków kluczowych dla zrozumienia tego, co wydarzyło się w latach 1943-1945 i co dzisiaj tak silnie oddziałuje na stosunki polsko-ukraińskie, będąc źródłem dalszych nieporozumień, wzajemnych pretensji i niesłabnących wyrzutów – mimo iż minęło ponad siedemdziesiąt lat o bolesnej, choć wspólnej przeszłości nie da się zapomnieć.

Okres dwudziestolecia międzywojennego był dla Rzeczpospolitej czasem odbudowy po 123 latach zaborczej niewoli. Odradzające się państwo borykało się z licznymi problemami wewnętrznymi, począwszy od tych natury gospodarczej czy ekonomicznej, po te o charakterze socjologicznym i etnicznym. W granicach potężnego, wielokulturowego państwa znalazły się bowiem silne mniejszości narodowe, które mimo związków z Polską nie bały się manifestować odrębności, często w sposób agresywny i przeciwny polityce prowadzonej przez rząd w Warszawie. Trudno się temu dziwić. I Rzeczpospolita, która rozciągała się nieomal od Morza Bałtyckiego po Morze Czarne, skupiała na swoim terenie skrajnie różne narody. Zarząd nad potężnymi włościami sprawowano przy pomocy marchewki i kija, przy czym to drugie wykorzystywano znacznie częściej. Nie było mowy o asymilacji, a przynajmniej nie na wschodnich kresach opanowanych przez wojowniczych kozaków. Przez wieki sytuacja we wschodniej części Rzeczpospolitej stanowiła nierozwiązany i palący problem. Gdy w 1918 roku Polska odzyskała niepodległość, w skład jej terytorium weszły ziemie uznawane za rdzennie ukraińskie. Ukrainie po raz kolejny odmówiono suwerenności, choć zgodnie porozumieniami zawartymi po zakończeniu I wojny światowej Ukraina mogła liczyć na namiastkę samodzielności. Władze II RP nie zamierzały jednak rezygnować z praw do spornych terytoriów, aktywnie uczestnicząc chociażby w obronie Lwowa w 1918 i 1919 roku. W okresie międzywojennym Ukraińcy nie byli w stanie odtworzyć własnej państwowości, choć pojawiały się wówczas różne koncepcje walki o emancypację i wyzwolenie spod jarzma Polski i Związku Sowieckiego. W 1926 roku Dmytro Doncow opublikował rozprawę zatytułowaną „Nacjonalizm”, która stała się swego rodzaju manifestem programowym dla walczących o wojną Ukrainę nacjonalistów. Był to pierwszy tak ważny dokument sankcjonujący koncepcję wyzwolenia ziem ukraińskich przy pomocy walki zbrojnej i fizycznej eksterminacji wszystkich, którzy staną na drodze do odzyskania wolności. Trzy lata później powstał dekalog nacjonalisty wydany przez Stepana Łenkawskiego. Dziesięć przykazań przyjęli później jako swoje członkowie Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), szczególnie jej banderowskiego odłamu. OUN utworzono w 1929 roku w Wiedniu jako wojskową organizację, której głównym celem było zbudowanie niepodległego państwa ukraińskiego. Początkowo działalność OUN była wymierzona głównie w przedstawicieli władz polskich. Ukraińcy nacjonaliści dokonywali ataków terrorystycznych, zastraszali ludność, prowadząc przy tym szeroko zakrojone akcje szkoleniowe i propagandowe, co umożliwiało im werbunek oraz zjednywanie Ukraińców do idei budowy państwa i „przegnania” Polaków za Wisłę.

Polskie władze nie pozostawały dłużne. Historyk Instytutu Pamięci Narodowej Grzegorz Motyka słusznie zauważa, iż polityka narodowościowa II RP oparta była na dyskryminacji mniejszości ukraińskiej: „Pomimo formalnego równouprawnienia mniejszości narodowe były jednak traktowane jak obywatele drugiej kategorii. Co w przypadku Ukraińców oznaczało na przykład zastosowanie odpowiedzialności zbiorowej w czasie pacyfikacji 1930 r., zarządzonej w odpowiedzi na sabotaże Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, czy zniszczenie ponad 100 cerkwi prawosławnych na Lubelszczyźnie w 1938 r.” (źródło: wywiad dla „Historia Focus.pl”, rozmawiał Andrzej Fedorowicz). Właśnie to zostało wskazane jako podstawowa przyczyna nastrojów antypolskich na Kresach. Warto zwrócić uwagę, że ukraińskim nacjonalistom sprzyjała wówczas sytuacja geopolityczna. Zbliżający się konflikt europejskich mocarstw byłby bowiem okazją do wybicia się na niepodległość, szczególnie przy dobrze ulokowanych inwestycjach politycznych. Stąd też z dużym zaciekawieniem obserwowali oni rozwój sytuacji we Włoszech i w Niemczech, gdzie doszło do radykalizacji władz państwowych. W połowie lat trzydziestych Niemcy prowadziły już politykę konfrontacji, która zaowocowała najpierw remilitaryzacją Nadrenii, a później aneksją Austrii i Czechosłowacji. Dla ideologów OUN sojusz z Adolfem Hitlerem rodził również możliwość rozprawy ze wspólnym wrogiem – Polską i Związkiem Sowieckim. Co więcej, obie strony łączyła ideologia faszyzmu, choć akurat w przypadku III Rzeszy sojusz z Ukraińcami miał być jedynie przejawem militarnego pragmatyzmu. W gruncie rzeczy Ukraińcy, jako naród słowiański, przeznaczeni byli albo do wyniszczenia, albo do roli niewolników na terytoriach wschodnich, gdzie Niemcy mieli znaleźć mityczną „przestrzeń życiową”.

Ukraińskie nadzieje

Rzeczywiście, po rozpoczęciu kampanii wrześniowej Niemcy nawiązali współpracę z Ukraińcami, tyle że miała ona ograniczony charakter ze względu na zaangażowanie w wojnę Związku Sowieckiego. Józef Stalin nigdy nie zgodziłby się na utworzenie niezależnego państwa ukraińskiego, zwłaszcza gdy wiązałoby się to z koniecznością oddania Ukraińcom przynajmniej części terytoriów wchodzących w skład rządzonego twardą ręką totalitarnego państwa. Warto podkreślić, że w okresie międzywojennym to właśnie na Ukrainie Stalin wdrażał rewolucyjny plan gospodarczy obejmujący kolektywizację rolnictwa, który w gruncie rzeczy był zbrodniczym eksperymentem i wstępem do eksterminacji tamtejszej ludności. „Wielki głód” na Ukrainie kosztował życie co najmniej 3 mln rdzennej ludności. Sam Wołyń w 1939 roku wszedł w skład Związku Sowieckiego na mocy radziecko-niemieckiego porozumienia o podziale zagarniętych Polsce ziem. Sytuacja nie była zatem sprzyjająca, co zresztą doprowadziło do podziałów w łonie OUN, w ramach którego w lutym 1941 roku funkcjonowały dwie frakcje – banderowców i melnykowców. Określenia pochodziły od nazwisk przywódców ugrupowań – Stepana Bandery i Andrija Melnyka. Prezentowali oni odmienne koncepcje walki, różnie zapatrując się chociażby na współpracę z Niemcami. W tym czasie centrum życia OUN zostało przeniesione do Krakowa. Wiosną 1941 roku Ukraińcy, za zgodą Niemców, rozpoczęli tworzenie dwóch batalionów („Nachtigall” oraz „Roland”), które miały wspomagać siły Wehrmachtu. Niemcy zyskiwali dodatkowych żołnierzy, których następnie mogli wykorzystać w walkach na froncie wschodnim. Ukraińcom zależało na stworzeniu przynajmniej zalążka armii uzbrojonej i przeszkolonej przez nazistów. W koncepcji OUN Bandery (OUN-B) miało to gwarantować w przyszłości możliwość wykorzystania żołnierzy w walce o niepodległość, a jednocześnie cementowało przyjaźń z III Rzeszę. Dość naiwnie zakładano, że Berlin zgodzi się w końcu na jakąś formę niepodległości, nie bacząc na eksterminacyjną politykę III Rzeszy względem Żydów i Słowian. Ukraińcy byli zresztą wykorzystywani do pomocy przy prowadzeniu obozów pracy, obozów koncentracyjnych oraz akcji wysiedleńczej wymierzonej w Polaków, w czym prym wiodła ochotnicza policja ukraińska kolaborująca z SS. Przy tej okazji Ukraińcy mogli czerpać pełnymi garściami z wzorców, jakie stanowiła niemiecka machina eksterminacyjna, przyuczając się do późniejszych masowych mordów na Polakach.

Dopiero agresja Niemiec na Związek Radziecki znacząco zmieniła sytuację na Kresach. Ukraińcy ruszyli do walki przeciwko dotychczasowemu ciemiężcy – albo w szeregach Wehrmachtu, albo w charakterze bardzo dobrze zorganizowanej, sprawnie operującej partyzantki. Prym wiodły oddziały OUN-B kierowane przez Banderę. Jego zaangażowanie w walkę z Sowietami przyniosło mu na Ukrainie status bohatera narodowego. Niezależnie od metod i form walki postać ta stanowi ważne historyczne dziedzictwo Ukraińców, symbolizując opór stawiany okupantowi oraz niezłomność w próbach odtworzenia niepodległego państwa. Pierwszą próbę Ukraińcy podjęli już w osiem dni po hitlerowskiej agresji na Związek Radziecki, 30 czerwca 1941roku proklamując niezależny twór państwowy. Na jego czele stanął Jarosław Stećko. Niemcy nie zaakceptowali samowoli ukraińskich nacjonalistów, upatrując w nich zagrożenie dla planów podboju i całkowitego podporządkowania ziem wschodnich. W ich koncepcji „Lebensraum” nie było miejsca dla wolnej, niezależnej Ukrainy, nie było nawet miejsca dla marionetkowego tworu, który mógłby się im przydać do celów propagandowych lub zasilania Wehrmachtu świeżą krwią. Aleksandra Lipka słusznie zwraca uwagę na oderwanie ukraińskich przywódców od realiów geopolitycznych, a przede wszystkim polityki zaborcy: „Naiwna wiara, że Niemcy zaakceptują fakty dokonane nikła wraz z decyzjami o internowaniu Bandery i Stećko, przyłączeniu Małopolski wschodniej i części Wołynia do Generalnego Gubernatorstwa, a z pozostałych terenów stworzeniu Komisariat Rzeszy Ukraina, z Erichem Kochem ('brunatnym carem') jako komisarzem. Ostatecznym dowodem na brak możliwości stworzenia 'samostijnej' Ukrainy były rozmowy w październiku 1941 roku w Berlinie między władzami Rzeszy, a m.in. Ukraińcami, na których kategorycznie zabroniono tworzenia własnej państwowości na wschodnich terenach zdobytych niedawno przez Wehrmacht.” Zostało zatem kontynuowanie obranej drogi i organizacja rosnącej w siłę partyzantki. Ta miała bowiem przejąć ciężar walk i skoncentrować nacjonalistów wokół wyrazistych przywódców i jednej idei, która w ich opinii usprawiedliwiała nawet największe zbrodnie – idei odrodzenia wolnej Ukrainy.

Okazja do zemsty

W 1942 roku sytuacja na froncie wschodnim wydawała się jeszcze stabilna. Niemcy wciąż mieli przewagę strategiczną, choć w drugiej połowie roku ugrzęźli w rejonie Stalingradu i nie byli w stanie poczynić dalszych postępów na ważnym kierunku południowym. W tym czasie OUN prowadziło szeroko zakrojone działania dywersyjne przeciwko Armii Czerwonej. Stopniowo ukraińscy nacjonaliści dochodzili do słusznego wniosku, iż u boku Niemców nie będą w stanie ugrać niepodległości, stąd też zaczęto wycofywać się z sojuszu. Na śmielsze poczynania ukraińskich przywódców Niemcy odpowiadali aresztowaniami czołowych działaczy. Wreszcie latem 1942 roku OUN rozpoczęło przygotowania do sformowania regularnej armii powstańczej. W październiku 1942 roku powstał pierwszy oddział Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA), do którego zaczęły dołączać kolejne sotnie w rejonie Polesia i Wołynia. Pierwszym dowódcą organizacji został Serhij Kaczynskyj. W szczytowym okresie rozwoju w 1944 roku UPA liczyła ponad 30 tys. ludzi, prowadząc akcję scaleniową pod egidą banderowskiego OUN. W 1943 roku banderowcy zagrozili nawet rozstrzelaniem wszystkim partyzantom, którzy nie przyłączą się do UPA, prowadząc nawet działania przeciwko melnykowcom. W tym czasie do UPA dołączyli dezerterzy z armii niemieckiej, głównie z formowanej z Ukraińców 14. Dywizji Grenadierów SS oraz zlikwidowanej samoistnie ukraińskiej policji. UPA rosła w siłę i mogła już prowadzić samodzielne działania nakierowane na walkę z trzema wrogami – Niemcami i Sowietami jako potęgami militarnymi mierzącymi się na wschodzie oraz Polakami uważanymi za przedwojennych ciemiężców, a teraz szczególnie wrażliwymi, bo pozbawionymi ochrony regularnej armii.

W lutym 1943 roku Ukraińcy rozpoczęli pierwszą wielką akcję wymierzoną w zamieszkujących na Wołyniu Polaków. Skoordynowanie operacji, jej rozmiary, rozmach, a przede wszystkim błogosławieństwo OUN i UPA każą twierdzić, że było to przygotowane, celowe, zamierzone przedsięwzięcie, a nie spontaniczna akcja ukraińskiej ludności mszczącej się tym samym za krzywdy doznane w okresie międzywojennym. Warto odwołać się do słów cytowanego wcześniej Grzegorza Motyki: „Wyznawana przez członków Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów – frakcji Bandery (OUN-B) radykalna ideologia nacjonalistyczna – [była] bliska lub wręcz tożsama z faszyzmem. Zakładała, że w walce o niepodległość Ukrainy nie obowiązują żadne zasady etyczne i można dla osiągnięcia tego celu popełnić każdą zbrodnię. Nacjonaliści widzieli też przyszłe państwo jako jednorodne etnicznie.” Już choćby taka deklaracja programowa jednoznacznie określała miejsce Polaków – byli przeznaczeni do wyniszczenia, podobnie jak w niemieckich planach Holocaustu. Dlaczego Wołyń? Głównie ze względu na stosunkowo niski odsetek Polaków wśród ludności województwa sięgający maksymalnie 16 procent. Utrudniało to obronę Polaków (już choćby ich liczebność i dysproporcja sił i środków), a jednocześnie ułatwiało całkowitą fizyczną eksterminację i „oczyszczenie” ziem z obcego elementu. Początkowo Ukraińcy nie planowali tak drastycznego rozwiązania, jednakże na początku lata 1943 roku zaakceptowano plan fizycznego unicestwienia wszystkich Polaków znajdujących się na terenie Wołynia, co z dużą konsekwencją realizowano. Łączna liczba ofiar rzezi do dzisiaj nie została ustalona, możemy opierać się jedynie na szacunkach. Na samym Wołyniu było to co najmniej 60 tys. ludzi zabitych. W pozostałych województwach, gdzie w kolejnych miesiącach Ukraińcy kontynuowali czystki etniczne mogło zginąć jeszcze niemal 50-80 tys. osób (Małopolska, Lubelszczyzna). Dane są oczywiście przerażające, zważywszy na szybkość eksterminacji. Jeszcze bardziej zatrważają relacje dotyczące sposobu przeprowadzania egzekucji na ludności polskiej.

Ukraińcy odznaczali się bowiem niezwykłym, nawet jak na standardy II wojny światowej, okrucieństwem. Relacje świadków, zachowane dowody, ale także wnioski z ekshumacji ofiar jednoznacznie wskazują, iż ukraińskie bojówki stosowały wymyślne metody tortur urągające wszelkim standardom prowadzenia jakichkolwiek działań wojennych. Mordowanym Polakom ucinano kończyny, wydłubywano oczy, rozpruwano wnętrzności. Okrutni kaci nie przebierali w środkach, stosując terror na masową, niespotykaną dotychczas skalę. Szczególnie popularną formą uśmiercania ludności były podpalenia budynków (w tym kościołów), w których tłoczono mieszkańców danej wsi. Stąd też wiele z ataków miało miejsce w niedzielę, gdy ludność zbierała się na msze, koncentrując w jednym punkcie. To ułatwiało Ukraińcom otoczenie budynku i likwidację zgromadzonych. W biuletynie IPN z 2009 roku czytamy m.in.: „Latem i jesienią 1943 r. terror OUN-UPA osiągnął olbrzymie rozmiary. Mordy na ludności polskiej, rozpoczęte w powiatach sarneńskim, kostopolskim, rówieńskim i zdołbunowskim, w czerwcu 1943 r. rozszerzyły się na powiaty dubieński i łucki, w lipcu objęły pow. kowelski, włodzimierski i horochowski, a w sierpniu także pow. lubomelski. Szczególnie krwawy był lipiec 1943 r., a zwłaszcza niedziela 11 lipca 1943 r.” 11 lipca 1943 roku nie bez przyczyny został nazwany „Krwawą Niedzielą”. W tym dniu spacyfikowanych zostało blisko 100 miejscowości. Wiele z nich zrównano z ziemią, ludność wybito całkowicie, a w atakach brali udział ukraińscy chłopi wyposażeni w przyrządy codziennego użytku, które można było wykorzystać w walce – piły, kosy, siekiery, widły, grabie. Naprędce organizowane oddziały polskiej samoobrony nie były w stanie efektywnie przeciwdziałać przeważającemu przeciwnikowi, zwłaszcza gdy ten atakował z zaskoczenia. Eksterminacja ludności polskiej na Wołyniu została zastopowana w pierwszej połowie 1944 roku. Głównym powodem było wyniszczenie znacznej części elementu polskiego. Dodatkowo ciężar działań zbrojnych w wojnie niemiecko-radzieckiej przesunął się na zachód, a Polskie Podziemie coraz skuteczniej przeciwdziałało napadom ukraińskich band, w czym prym wiodły oddziały Armii Krajowej. Łącznie funkcjonowało w tym rejonie 9 silnych grup, które na wiosnę 1944 roku zostały zebrane w 27. Wołyńską Dywizję Piechoty i uczestniczyły aktywnie w Akcji „Burza”.

 

Próba obrony

Historycy wskazują na szereg akcji odwetowych przeprowadzonych w odpowiedzi na rzeź na Kresach Wschodnich. Brali w nich udział cywile, ale także przedstawiciele Polskiego Podziemia. Regularne oddziały Armii Krajowej atakowały nie tylko jednostki OUN i UPA, ale również cywilne obiekty. Palono wsie, zabijano pojedynczych przedstawicieli mniejszości ukraińskiej. Niektóre z ataków towarzyszyły Akcji „Burza” prowadzonej na terenach wschodnich tuż przed wkroczeniem jednostek Armii Czerwonej. Dochodziło także do regularnych starć dwóch partyzantek. Także w tym wypadku warto odwołać się do ustaleń pracowników IPN-u. Grzegorz Motyka podaje dane szacunkowe: „Moim zdaniem, w latach 1943-1948, a więc w całym okresie zbrojnego konfliktu polsko-ukraińskiego, z rąk polskich zginęło 15-20 tys. Ukraińców. Większość z nich stanowiła ludność cywilna, a więc także kobiety i dzieci. Aż 10-12 tys. Ukraińców poniosło śmierć na ziemiach dzisiejszej Polski. Na Wołyniu i w Galicji Wschodniej zginęło zatem prawdopodobnie 3-8 tys. Ukraińców. Jeszcze raz należy podkreślić, że są to tylko dane szacunkowe. Należy je traktować jako punkt wyjścia do dalszych badań. Nie powinny dziwić duże rozpiętości w podawanych liczbach – analogicznie jest przecież w wypadku szacunków polskich strat poniesionych z rąk UPA” („Antypolska akcja OUN-UPA 1943-1944. Fakty i interpretacje”, Warszawa 2002).

 

Rozliczenie

Śledztwa dotyczące rzezi wołyńskiej były prowadzone równolegle przez różne jednostki Instytutu Pamięci Narodowej. Ze względów historyczno-politycznych zainicjowano je dopiero po 1989 roku. Jak czytamy na oficjalnym portalu IPN poświęconym zbrodni: „Są one kwalifikowane jako zbrodnia ludobójstwa. Podstawą prawną tych śledztw jest art. 118 § 1 kodeksu karnego z 1997 r., który wprowadził do polskiego prawa wewnętrznego pojęcie ludobójstwa. Zgodnie z konwencją ONZ w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa z 1948 r. definiowane jest ono jako czyn „dokonany w zamiarze zniszczenia w całości lub części grup narodowych, etnicznych, rasowych lub religijnych, jako takich”. W nauce polskiej Zbrodnia Wołyńska jest też określana mianem ludobójczej czystki etnicznej, zbrodni lub rzezi wołyńskiej (bądź wołyńsko-galicyjskiej).” W celu zapoznania się ze szczegółowym opisem wyników śledztwa, jak również przebiegiem samej rzezi wołyńskiej warto zapoznać się z IPN-owskim portalem „Zbrodnia wołyńska”. Na podstawie dokumentów zgromadzonych po latach przez IPN oraz polskich historyków można także dokonać oceny odpowiedzialności poszczególnych dowódców OUN i UPA. Największą winą za zbrodnie należy obarczyć bezpośrednich wykonawców akcji pacyfikacyjnych. Trzeba natomiast podkreślić, że winę ponoszą także wysocy dygnitarze obydwu organizacji, w tym dowodzący poszczególnymi oddziałami. Wśród inspiratorów akcji wymienia się chociażby Romana Szuchewycza, Petro Olijnyka, Dmytro Klaczkiwskiego, Wasyla Iwachowa i Iwana Łytwynczuka. Klaczkiwski, dowódca UPa-Północ jest bezpośrednim rozkazodawcą, który nakazał mordowanie Polaków na terenie Wołynia. Po latach szczególnie bulwersujący wydaje się fakt, iż niepodległe państwo ukraińskie utworzone po upadku Związku Radzieckiego nie potrafiło potępić antypolskich działań ludzi takich jak Szuchewycz i Klaczkiwski, a w wielu miejscach są oni traktowani jak bohaterowie, którym stawia się pomniki. Tego typu gesty są w Polsce słusznie odbierane jako przejawy wrogości oraz próby rozdrapywania niezabliźnionych wciąż ran.

Na przeciwległym biegunie znajdują się wszyscy Ukraińcy, którzy pomagali mordowanym Polakom. Naród ukraiński nie był bowiem jednolity w podejściu do sąsiadów. W wielu wypadkach ludność odmawiała współpracy z OUN i UPA, często z narażeniem własnego życia decydując się na chronienie Polaków przed eksterminacją. Historię sąsiedzkiej pomocy dokumentował m.in. Witold Szabłowski w reportażu „Sprawiedliwi zdrajcy”, udowadniając, że historycy nie powinni ulegać zgubnej tendencji do generalizacji i patrzenia na grupy etniczne przez pryzmat zbrodni popełnianych przez przedstawicieli poszczególnych państw. Należy oczywiście docenić wkład Ukraińców w ratowanie Polaków, nie zapominając jednak, że takie postawy były niewielkim wycinkiem tego, co działo się na Wołyniu i sąsiednich województwach w latach 1943-44.

Po zakończeniu II wojny światowej komunistyczne władze silnie przeciwdziałały UPA, starając się zlikwidować ukraiński element nacjonalistyczny. UPA uważano za organizację wywrotową, która zagrażała jedności Związku Sowieckiego. Także na terytorium Polski silnie przeciwdziałano tendencjom odśrodkowym. Tego typu działania były motywowane wciąż świeżą pamięcią o zbrodniach popełnianych przez Ukraińców. W latach 1947-1950 przeprowadzono akcję „Wisła”, której głównym celem było zniszczenie OUN i UPA przy jednoczesnym masowym przesiedleniu ludności ukraińskiej, łemkowskiej, białoruskiej z obszarów Polski wschodniej i południowo-wschodniej (głównie Lubelszczyzna) na tzw. Ziemie Odzyskane, a więc terytoria odebrane Niemcom po II wojnie światowej. W okresie III RP akcja „Wisła” została wielokrotnie potępiona jako przejaw funkcjonowania totalitarnego państwa. Za jej przeprowadzenie przepraszał m.in. prezydent Aleksander Kwaśniewski.

W dzisiejszym świecie nie ma jednej uniwersalnej historii. Historia to element gry, ważna część dyplomacji, element narodowej tożsamości i dziedzictwa. Nie da się stworzyć jej obiektywnej wersji, nawet gdy weźmiemy pod uwagę racje obu stron. Rzeź wołyńska była ogromną tragedią i katastrofą, nie tylko dla polskiej ludności, ale i państwa polskiego. W czasie eksterminacji fizycznie unicestwiono setki tysięcy Polaków, a wraz z nimi zniszczono wiele wieków polskiej kultury budowanej na Kresach. Destrukcji uległy także więzi, które łączyły Polaków i Ukraińców zamieszkujących te tereny od kilkuset lat. Dobrosąsiedzkie stosunki miały nie wrócić już nigdy. Pamięć o bolesnych wydarzeniach jest jednym z obowiązków obydwu krajów – dzisiaj już wolnych, niepodległych, realizujących plan odbudowy przyjacielskich relacji w duchu solidarności i przebaczenia. Okropieństwa wojny nie powinny stanowić rozgrzeszenia dla bestialskich mordów dokonanych na niewinnych ludziach. Stąd też przebaczenie nie może być oparte na próbach racjonalizowania eksterminacji Polaków, bo dla takiej zwyczajnie nie ma usprawiedliwienia. Warto natomiast pamiętać o ogromnej daninie krwi, którą Polacy złożyli na Kresach, o ofiarach bezmyślnych zbrodni, a przy tym nie zapominać o krzywdach, które z rąk Polaków mogli wycierpieć Ukraińcy. I, co trzeba podkreślić, budować współcześnie wzajemne relacje w oparciu o prawdę historyczną, przyznanie się do win i zerwanie z odwoływaniem się do wojennej retoryki, która niegdyś doprowadziła do tak wielkiej tragedii. Spadkobiercy odpowiedzialnych za rzeź wołyńską, w bezpośredni, ale i bezrefleksyjny sposób nawiązujący do tradycji OUN nie powinni mieć miejsca w przestrzeni publicznej. Dla dobra obu stron, a przede wszystkim przez wzgląd na pamięć o pomordowanych.

 
 
 

Czwórki i piątka :)

 
Szanowni Państwo,
 
Śpieszę z radością poinformować, iż udało mi się dziś zdać egzamin z filozofii na piątkę. 
Bardzo to krzepiące jest zaiste, że mój żmudny wysiłek wkładany w te studia przynosi wymierne efekty.
 
Na ten moment uzyskałam takie oceny końcowe z przedmiotów:
 
Filozofia: 5
Prawoznawstwo - ćwiczenia: 4
Prawoznawstwo - wykłady: 4
Łacina 4
 
Także jestem w stanie sprostać studiom prawniczym, tylko w związku z zaległościami powstałymi nie z mojej winy (choroby, operacja, zwolnienie lekarskie) potrzebuję trochę więcej czasu by wszystko ładnie ponadrabiać i pozaliczać.
 
Z poważaniem,
Izabella INDIANKA Redlarska
Studentka Prawa, I rok
 
ps. Dzisiaj kończę pracę z historii. Pokażę Wam, jak napisałam.
 

Wygląda na to, że Ukraina radzi sobie z napastnikiem

O ile te doniesienia są prawdziwe, bo wiadomo, jakie media mamy na świecie...

Z tych poniższych doniesień wynika, że Ukraina daje łupnia Rosjanom. A jakie są straty po stronie ukraińskiej?

Indianka

"Agresja Rosji na Ukrainę trwa już piątą dobę, a siły Putina nie mogą pokonać bohaterskiej obrony żołnierzy armii Kijowa, wspomaganych przez mieszkańców. Ukraiński resort obrony przekazał, że przez cztery minione dni Rosjanie stracili 5,3 tys. żołnierzy, niemal 60 samolotów i śmigłowców oraz setki sztuk ciężkiego sprzętu.

Śledź też wydarzenia na Ukrainie w naszej RELACJI NA ŻYWO

Rosyjska armia przez cztery pierwsze dni inwazji na Ukrainę straciła m.in. 191 czołgów, 29 samolotów, 29 śmigłowców, trzy bezzałogowe statki powietrzne i pięć systemów obrony przeciwlotniczej - poinformowała w poniedziałek wiceminister obrony Ukrainy Anna Malar.

Cios w armię Putina. Tysiące zabitych i zniszczony sprzęt

Straty w ludziach po stronie rosyjskiej wyniosły 5,3 tysięcy osób - wynika z ustaleń ukraińskiego dowództwa.

Z zestawienia opublikowanego przez Malar wynika, że w ciągu czterech dni konfliktu agresor stracił 816 bojowych wozów opancerzonych, 291 pojazdów wojskowych, 60 cystern, dwie jednostki pływające, 74 działa, jeden system kierowanych rakiet ziemia - powietrze Buk oraz 21 wyrzutni rakietowych Grad.

- Dane mają charakter orientacyjny i być może zostaną doprecyzowane, ponieważ niezwykle trudno jest je uzyskać po bitwie. Dowódcy skupiają się przede wszystkim na walce - zastrzegła wiceszefowa resortu obrony.

Wstrząsające słowa metropolity Ukrainy. "Zabierzcie ciała Rosjan"

Zwierzchnik ukraińskiego Kościoła prawosławnego, metropolita Epifaniusz, zaapelował do patriarchy Moskwy Cyryla o pośrednictwo w zabraniu przez Rosję ciał rosyjskich żołnierzy poległych na Ukrainie. Wystosował do Cerkwi gorzki list.

Wojna na Ukrainie. Piąty dzień obrony niepodległej Ukrainy

To piąty dzień inwazji Rosji na Ukrainę. Zdjęcia satelitarne pokazują, że rosyjskie siły lądowe zmierzają w kierunku Kijowa. Konwój rozciąga się na 5 km. Wołodymyr Zełenski zgodził się na rozmowy pokojowe z Rosją. Rano ukraińska delegacja dotarła na Białoruś."

Ukraina. Nowy bilans strat Rosji. Tysiące zabitych i rozbite czołgi (msn.com)

Indianka zdała egzamin z filozofii na piątkę :)

Szanowni Państwo!
 
Śpieszę z radością poinformować, iż udało mi się zdać egzamin z filozofii na piątkę. :)
Bardzo to krzepiące jest zaiste, że mój żmudny wysiłek intelektualny wkładany w te studia przynosi wymierne efekty.
 
Bardzo się cieszę, tym bardziej, że zamówiłam całą serię dzieł wybitnych światowych filozofów, dzięki którym będę moją wiedzę pogłębiać i poszerzać przez kolejne miesiące i lata. Jest to 100 ksiąg do przeczytania :)
5 ksiąg już otrzymałam. Są śliczne i mądre. Będę się rozwijać filozoficznie latem, studiując je po pracy w ogrodzie. 
 
Oto autorzy i tytuły pierwszych dzieł filozoficznych do przeczytania, które otrzymałam:
 
Platon "Obrona Sokratesa * Kriton * Uczta"
Konfucjusz "Dialogi"
Święty Augustyn "Wyznania"
Nietzsche "Tako rzecze Zaratustra"
Pascal "Myśli"
 
Z uszanowaniem,
Izabella INDIANKA Redlarska 
 
 

Rząd zamierza oddać zarządzanie Polakami Ukraińcom?

Polacy, czy podoba Wam się opcja bycia zarządzanymi przez Ukraińców?
Polecam gorąco poniższy artykuł:
 

"W ubiegłym roku min. Gowin zasłynął wypowiedzią o tym, że skutkiem marca 1968 r. było „kolejne zerwanie ciągłości polskiej nauki”, jako że w wyniku antysemickich czystek z Polski wyemigrowało ok. 15 tys. Żydów bądź osób pochodzenia żydowskiego a wśród nich było ok. 500 pracowników naukowych, ok. 1000 studentów, https://dzieje.pl/wideo/wicepremier-gowin-skutkiem-marca-1968-r-bylo-zerwanie-ciaglosci-polskiej-nauki

Ponadto Gowin podkreślał, że „Marzec 1968 r. stał się pretekstem nie tylko do czystek antysemickich, ale również pretekstem do uderzenia we wszystkich, którzy byli wierni tradycji niezależności akademickiej, dążenia do prawdy ponad podziałami ideologicznymi” .

Jarosław Gowin (rocznik 1961), mimo że chodził wówczas zapewne jeszcze w krótkich spodenkach, tak te wydarzenia interpretuje, pomijając przykłady które winien znać z okresu kiedy zaczął chodzić w długich spodniach i był m. in. działaczem NZS a w końcu ministrem. Winien bowiem znać jako minister, że wśród wypędzonych z uniwersytetów było wielu tych, którzy zasłużyli się dla instalacji systemu komunistycznego w Polsce, także w strukturach akademickich i za swoje czyny winni odpowiadać w państwie prawa, a nie odpowiadali ani wówczas, ani do dnia dzisiejszego. Niektórzy z nich w III RP gościli na polskich uczelniach i nie można było przeciwko temu protestować ! Zygmunt Bauman może być symbolem tej elity, której tak min. Gowinowi zdaje się brakuje ?

Ciągłość tych elit nie została jednak brutalnie przerwana, jak się podnosi, gdyż elity czerwonej zarazy, jak to widzimy lepiej w dniu dzisiejszym, uległy transformacji w elity zarazy tęczowej, mimo strat osobowych jakie dotknęły nasze uniwersytety.

Kontrast z czystkami akademickimi roku 1986, o których minister milczał w ich 30 rocznicę i milczy nadal, nad wyraz jest widoczny. To ta czystka, a nie ta z roku 1968 r. dotknęła przede wszystkim tych, którzy byli wierni niezależności akademickiej i dążeniu do prawdy a min. Gowinowi jakby na tych wypędzonych nie zależało, a raczej jakby mu zależało na tym, aby o tych czystkach, wypędzaniach z uniwersytetów, i to nieraz dożywotnich, nikt nic nie wiedział. Nie widzi chyba przydatności takich akademików, niewygodnych dla komunistów, do formowania elit w czasach III RP, zresztą opozycja antykomunistyczna – także ! .

Wielokrotnie o tej zapomnianej wielkiej czystce akademickiej, pozamerytorycznej, uwarunkowanej politycznie, pisałem [ https://lustronauki.wordpress.com/2019/01/17/zapomniana-wielka-czystka-akademicka/ ] i informowałem o niej  szeroko, również min. Gowina. Bez skutku !

Minister przyjął podobną postawę jak wielu historyków, a także wielu uważających się za antykomunistów a nawet za takich uważanych – pełna zmowa milczenia.

Do tej pory nie znamy zakresu tych czystek a nawet ich sprawców, a także ofiar, którzy jak zostali wypędzeni, wyklęci ze środowiska akademickiego, tak i pozostali na tych samych pozycjach, bo stanowili zagrożenie tak dla elit czerwonej zarazy, jak i elit zarazy tęczowej. Nikt takich nie chciał/nie chce aby nie wpływali negatywnie na młodzież akademicką, na należyte, postępowe formowanie elit, czy to w kolorze czerwonym, czy tęczowym.

Ciągłość metod formowania elit – uderzająca.

Niewątpliwie, jak widać to najlepiej po latach, tak czystka roku 1968, jak i 1986 nie przerwała ciągłości elit czerwonych, a czystka r. 1986 jeno ułatwiła ich przekształcenie w elity wielobarwne, bo proces postępu akademickiego III RP tak je ubogacił w kolory.

Nikt z beneficjentów czystek nie protestuje jak rektorzy akademickich szkół polskich jednomyślnie potępiają tych, którzy występują w obronie świata wartości ulegającego degradacji.https://blogjw.wordpress.com/2019/09/02/rektorzy-po-ciemnej-stronie-mocy/ . Nikt nie zwalnia rektorów z ich funkcji, choć takimi działaniami negatywnie wpływają na młodzież akademicką.

Co więcej min. Gowin dyplomatycznie milczy, choć sam swoją reformą doprowadził do wzmocnienia władzy rektorów na drodze do stworzenia systemu formowania elit, co jest jego marzeniem  http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C414253%2Cgowin-moim-marzeniem-jest-stworzenie-systemu-formacji-elit.html .

Ostatnio na Forum Ekonomicznym w Krynicy min. Gowin wskazał kierunek ubogacenia się Polski w elity mówiąc „ w Polsce pracuje dziś ponad milion Ukraińców wykonujących relatywnie proste prace, powinniśmy zacząć walczyć o ukraińskich lekarzy, informatyków, naukowców „ https://medianarodowe.com/gowin-wprost-o-sciaganiu-ukraincow-do-polski-moga-byc-przyszlymi-przywodcami/ , czyli jak można zrozumieć, co wcale nie jest takie łatwe, przyszłą polską elitą będą również Ukraińcy?

Dlaczego min. Gowin, podobnie jak jego poprzednicy, nie zaczął nawet walki o polskich naukowców wypędzonych z polskich uczelni w czasach czerwonej zarazy i jej transformacji w zarazę tęczową, a nawołuje do walki o naukowców ukraińskich, którzy do elity światowej bynajmniej nie należą ? Co więcej Ukraina ma poważne problemy ze swoimi elitami, a właściwie z ich brakiem.

Niestety u nas, mimo rozlicznych walk, front akademicki właściwie nie istnieje. Nikt nie walczy o likwidację standardów komunistycznych w formowaniu elit, które przetrwały mimo medialnego upadku komunizmu i były/są utrwalane także przez obóz solidarnościowo-niepodległościowy.

Także ‚nasze’ media, ,nasze, organizacje pozarządowe, takich tematów nawet nie podejmują, jakby mechanizmy formowania elit nie stanowiły tematu interesującego. Nikomu nawet nie wadzi, że komunizmu, ani stanu wojennego nie ma w historii elitarnej polskiej uczelni !

Jednocześnie trzeba przyznać trafną diagnozę ministra Gowina jeśli chodzi o polskie środowisko akademickie. Jest dużo większe zainteresowanie polskich naukowców, żeby wracać z zagranicznych uczelni, niż zainteresowanie polskich uczelni, żeby ich przyjmować – opowiadał wicepremier Jarosław Gowin. – Świat akademicki boi się wpuszczenia do tego swojego zatęchłego bajorka młodych szczupaków albo i rekinów, które sobie dobrze dają radę w nauce światowej. Jest jeszcze wiele barier mentalnych, które musimy pokonać, żeby młodzi Polacy chętniej wracali do Polski – kwitował minister

Ta diagnoza nie różni się od mojej, przedstawianej od lat, a nawet wieków, ale ani minister Gowin, ani jego poprzednicy, jakoś nic/niewiele zrobili aby było inaczej.

Przecież min. Gowin znając sytuację w polskim, rodzimym środowisku akademickim cały czas podkreślał, że jego reforma wychodzi naprzeciw oczekiwaniom tego środowiska i właściwie jest przez to środowisko tworzona. Miał więc świadomość tego, że to środowisko, beneficjenci komunistycznej, negatywnej selekcji kadr, nic nie zmieni w fundamentach systemu akademickiego.

Minister nie powołał ani jednego zespołu z polskiej diaspory akademickiej, aby przygotował projekt zmian w systemie,  takich aby polscy naukowcy z zagranicznych uczelni mogli wracać do Polski. Jakoś swoich barier mentalnych minister nie pokonał, aby stworzyć reformę przyjazną dla elit do tej pory pozostających poza polskim systemem akademickim.

Tym samym pozostaje mu apelować aby elity do zarządzania Polską czerpać z zasobów ukraińskich [sic !] na co po prostu brakuje słów.

Czy przy takich koncepcjach Polska tak naprawdę wybije się na Niepodległość ?"

 
 
Nie wiem jak Wy, Polacy, ale ja się nie zgadzam, aby mną pomiatali obcy - Ukraińcy czy Żydzi. 
 
Mam przykład do jakiej podłości są zdolni Żydzi w moim powiecie, gdzie dwóch z lokalnych urzędasów żydowskiego pochodzenia doprowadziło do zniszczenia moich wieloletnich hodowli zwierząt i praktycznie zrujnowania mojego gospodarstwa. :(((
 
Indianka
 
 

Czy Gowin zwariował? Ukraińcy mają stać się polską elitą



https://youtu.be/mI0AooGhLfs

Gowin wprost o ściąganiu Ukraińców do Polski: Mogą być przyszłymi przywódcami

Wicepremier i minister nauki i szkolnictwa wyższego chce odbudować polskie elity ściągając do Polski kolejne miliony ukraińskich migrantów: “Polska w ostatnich 30 latach napisała historię wspaniałego sukcesu. Różne rzeczy w tym okresie nam nie wyszły, ale to, co najbardziej „położyliśmy”, to budowa systemu formacji i odtwarzania elit”.

“My naprawdę ich bardzo potrzebujemy do roli przyszłych przywódców – biznesu, państwa, świata kultury itd. – przekonywał Gowin. “Teraz powinniśmy robić wszystko, żeby ten model zmienić. Zatem już nie tania, a wykwalifikowana siła robocza”.

– Teraz powinniśmy robić wszystko, żeby ten model zmienić. Zatem już nie tania, a wykwalifikowana siła robocza – mówił Gowin. – My naprawdę ich [wykształconych emigrantów – red.] bardzo potrzebujemy do roli przyszłych przywódców – biznesu, państwa, świata kultury itd. – podkreślał Gowin.

Pytanie, czy ta akcja przesiedleńcza to nie jest planowa akcja? Jak sądzicie? Jakie są wasze wrażenia?

Mnie się osobiście bardzo nie podoba, że Polacy idą w odstawkę, stanowią najbardziej uciskaną grupę społeczną w Polsce, a faworyzowani są obcokrajowcy. Polacy, podoba wam się być podwładnymi Ukraińców i Żydów? Wykonywać rozkazy obcych w swoim własnym kraju?

Rządy postkomunistyczne zmusiły miliony Polaków do emigracji zarobkowej, a tych, którzy zostali w kraju gnębią nadmiernymi podatkami, a wyduszone z ludu polskiego podatki trwonią na obcych. My potrzebujemy w kraju dobrego gospodarza, dbałego o Naród polski. Nie żydowski, nie ukrański ani żaden inny obcy - a o nasz, tutejszy, polski.



niedziela, 27 lutego 2022

200.000 Żydów i Ukrańców przesiedlono do Polski w ciągu kilku dni

Żyd premier Mateusz Morawiecki w ciągu kilku dni przesiedlił z Ukrainy do Polski 200.000 Żydów ukraińskich i Ukraińców. To dopiero początek tej gigantycznej emigracji. Przyjedzie ich tutaj miliony. 
 
Minister Rodziny, Magdalena Maląg otwiera dla przesiedleńców sklepy w niedziele i oferuje z naszych podatków dla nich 40 milionów złotych. To na początek. Są to pieniądze na aktywizację zawodową - nie wiem o co chodzi, bo praca w Polsce jest i bez aktywizacji. 
 
Podejrzewam, że te 200.000 ludzi będzie mogło w Polsce bezpłatnie studiować i korzystać ze stypendiów studenckich i akademików. Zaczynam się martwić o siebie, bo nie wiem czy zaliczę ten rok (mam zaległości z powodów ode mnie niezależnych) i jeśli się zdarzy, że nie -  to bym chciała studia podjąć w przyszłym roku. Jednak przy takim nawale obcych na uczelni moje szanse maleją, bo mam starą maturę, a na niej oceny takie sobie (w moich czasach na czwórkę czy piątkę to trzeba było się na prawdę bardzo starać - ówczesna trójka to jak obecna piątka). Mam na świadectwie maturalnym jakieś tam czwórki, ale są i trójki. Na oblegane prawo w Olsztynie to trzeba by mieć raczej wyższą ocenę, coś typu piątki. Może bym się dostała na to prawo w Olsztynie z moim świadectwem, ale gdy tam zwali się ukraińsko-żydowska stonka, to zapewne się nie dostanę. :(
 
Miałam wątpliwości jakiej narodowości są ci przesiedleńcy, ale gdy weszłam na Gazetę Żydowską (dla zmylenia Polaków zwaną Gazetą Wyborczą) od razu rzucił mi się w oczy nagłówek taki oto:
 
Michnik mówi: Dziś mówimy jasno i głośno: wszyscy jesteśmy Ukraińcami.
 
Jak należy ten tytuł prawidłowo rozumieć? Ano tak:
 
Żyd Michnik mówi jasno i głośno: wszyscy jesteśmy Żydami ukraińskimi.
 
Z całą pewnością my Polacy nie jesteśmy Żydami, ani Ukraińcami i nasza słynna słowiańska gościnność nie upoważnia krewnego żydowskiego zbrodniarza komunistycznego do narzucania nam takiej narracji, tym bardziej, że jutro, tj. w dniu 28 lutego 2022 roku mamy my Polacy kolejną rocznicę rzezi Polaków dokonanej przez Ukraińców. Ukraina po dziś dzień nie przeprosiła za rzeź Wołyńską, za bestialskie mordy dokonywane przez Ukraińców na Polakach - nie pozwala także na ekshumacje ofiar i stawianie pomników. 
 
Z doniesień prasowych wynika, że na Ukrainie są jakieś tam łagodne ruchy militarne, bez porównania delikatniejsze niż to, co nam Polakom zgotowały Niemcy hitlerowskie i Rosja Sowiecka w 1939 roku. Po prostu nie ma porównania. Tam nie ma holokaustu. 
 
Zapewne jakieś zagrożenie od kul tam jest, nie wiem czy większe czy mniejsze niż ryzyko utraty zdrowia lub życia w wypadku samochodowym, ale z tego co mi wiadomo, Rosjanie tam rzezi cywilom nie urządzają, nie robią nalotów dywanowych na miasta ukraińskie, tak jak nam robili Niemcy w 1939 roku, Rosjanie tylko punktowo ostrzeliwują wojska ukraińskie, wielu zabitych i rannych nie ma, więc... 
 
Uważam, że ta akcja przesiedleńcza jest nieusprawiedliwiona i nieuprawniona. Należy się zastanowić w pierwszym rzędzie, jakie konsekwencje my Polacy w związku z tą akcją przesiedleńczą poniesiemy, bo już ponosimy finansowe i polityczne, a za chwilę się okaże, że zaczną nam dokwaterowywać Ukraińców do naszych mieszkań na siłę. 
 
Morawiecki drażniąc też wielkiego, rosyjskiego Niedźwiedzia naraża nasz kraj i nasz Naród. Prezydent Putin może zechcieć się zemścić na naszym kraju za wtrącanie się w ten konflikt rosyjsko-ukraiński. Jeśli postanowi na poważnie zaatakować Ukrainę, to może się rozpędzić i wjechać do Polski. 
 
Dostrzegam tutaj zupełny brak troski o polski Naród. Najwyraźniej dla Morawieckiego stanowimy tylko niewolniczą masę do zapełniania jego szkatuły forsą z naszych podatków z której szasta lekką ręką na różne wątpliwe cele typu wybory kopertowe itp. czy finansowanie ukraińskiego rolnictwa, a teraz przesiedleńców.
 
Nie jest to w naszym polskim interesie. Gdyby np. Ukraina zechciała wejść w skład Rzeczpospolitej Polski, weszła by w unię z Polską, stała się częścią Polski - to bym była skłonna zaakceptować obciążanie polskiego budżetu na rzecz obcego narodu i kraju w ramach integracji, ale w tej sytuacji, gdy my nic z tego nie mamy, tylko koszty i ryzyka - to nie podoba mi się to. 
 
Indianka 
 
 
 
 
 
 
 

Obudzenie o 6.30

Następny sukces fizjologiczny dążący do odzyskania dziennego trybu aktywności. 🙂

Położyłam się spać po 12 w nocy.
Budzę się o 6.30. Jeszcze czuję się niewyspana i boli mnie głowa, oczy opuchnięte, ale już budzę się o normalnej godzinie.

Powinnam kłaść się spać o 22.oo i wyłączyć fale radiowe. Znów coś przez nieuwagę było włączone całą noc.

W dodatku spałam przy zamkniętym oknie więc jestem niedotleniona.

Mimo tych mankamentów jest duży postęp.
 
Dzisiaj położę się o 22.oo

Organizm zasługuje na dobre traktowanie. Nie jestem niezniszczalnym robotem - muszę dbać o moją cielesną powłokę, która nosi moją duszę.

Dzień zaczyna się słonecznie - warto coś poczytać przy oknie w świetle dnia.

Trochę mnie jednak zasysa, więc pora na śniadanie.

Indianka regulująca swój tryb aktywności

 

sobota, 26 lutego 2022

Pora na pajdę z masłem i herbatę

Jestem troszkę znużona dzisiejszą pracą naukową.
Pora zrobić przerwę na kolację ze świeżo upieczonym chlebem indiańskim :)
 
Indianka kolacyjna :)

Słowniczek do pracy o Magna Charta Libertatum ukończony :)

Na ten moment ukończyłam wypisy słownikowe związane z tematem Magna Charta Libertatum - gdyż trzeba znać znaczenie słów, które się czyta :)
 
Dużo tego było, sporo obcych historycznych terminów, ale ogarnęłam to.
Wypisując znaczenie tych terminów czytałam sobie je na bieżąco, a co większe teksty wkleiłam do słowniczka do doczytania na później. 
 
Swoją drogą muszę przyznać, że wiele nowych, ciekawych rzeczy się dzisiaj nauczyłam, jeżeli chodzi o strukturę państwa średniowiecznego :)
 
Teraz pora wreszcie przejrzeć pracę o Magna Charta Libertatum i ją ładnie zredagować. 
Podejrzewam, że czytając wszystkie artykuły tego dokumentu znów nazbieram cały kosz obcych słów do tłumaczenia, ale dzisiaj już ich nie będę tłumaczyć, bo muszę za coś innego się wziąć. Grafik napięty, że hej!
 
Indianka żmudna
 
 

Kołacz

Chlebek do piekarnika wstawiony.
Już się piecze. Tym razem to będzie kołacz. Jest ogromny. Będę go jeść cały tydzień.
 
Chcecie zobaczyć mój piękny kołacz? :) 
 
Indianka piekąca :) 
 
 

Słowniczek wyrazów i pojęć obcych

 
Ot, utonęłam w moim dziele. Moja skłonność do analizy i wbijania się w szczegóły zamęcza mnie. Zabrałam się za tworzenie słowniczka obcych mi lub słabo wyobrażalnych czy rozumianych pojęć, na które natrafiam czytając teksty historyczne związane z Magną Chartą Libertatum.
 
A że w tekstach historycznych, które akuratnie czytam jest tego sporo -  no to siedzę nad nimi godzinami wyjaśniając jedno po drugim. 
 
Ach, dużo pracy, ale za to rozwijam się. Poszerzam moje rozumienie obcych mi pojęć.  Myślę, że warto poszerzać swoje rozumienie świata i wzbogacać zasób słów znanych i stosowanych przez siebie. Cóż, bycie księżniczką nauk prawnych zobowiązuje do samorozwoju :)
 
Indianka analityczna i pogłębiająca swoją wiedzę
 

Nieubłagana Sprawiedliwość | Film Akcji | Leilani Sarelle | Eric Roberts...



https://youtu.be/pIuw4UKa27w

piątek, 25 lutego 2022

Siewy lutowe 2022

Posiałam dziś:
 
Seler korzeniowy
Seler liściowy
Kapustę wczesną
Paprykę słodką czerwoną
Pietruszkę liściową
 
Indianka siewna :)

Pomoc dla koni i krów z Ukrainy oraz ukraińskiej rodziny

Pomoc dla koni i krów z Ukrainy

 
Przyjmę 10-20 koni i krów na gospodarstwo na Mazurach Garbatych, Województwo Warmińsko-Mazurskie, Powiat Olecki, Gmina Kowale Oleckie, wioska Czukty 1

Z uszanowaniem,
hodowczyni Izabella Redlarska
+48506200135
Rancho(@)adres.pl
Numer Gadu Gadu: 74694335
 
W odpowiedzi na ogłoszenia z tej strony:
 
Pomoc dla koni w Ukrainie | Facebook
https://www.facebook.com/groups/1163305924474696/
 
oraz w odpowiedzi na:
 
Jeśli mógłbyś przyjąć do siebie rodziny i ludzi, których już znamy – skontaktuj się! Jeśli chcesz udzielić azylu zwierzakom z Ukrainy – koniecznie skontaktuj się z nami, tworzymy już największą bazę adresów domów dla zwierząt z Ukrainy. Możesz zgłosić chęć pomocy pod numer 518 569 487 lub 535 162 322 lub na adres: kontakt@centaurus.org.pl
 
ps. Miejsce dla rodziny się też znajdzie, ale to trzeba by omówić, bo warunki mieszkalne są raczej trudne - dom wymaga remontu. Latem jest znacznie łatwiej, bo dodatkowo można  korzystać ze strychu stajni. 
 
Najchętniej to bym przyjęła osoby, które świetnie jeżdżą konno i potrafią układać i trenować konie oraz osoby, które potrafią remontować domy i budynki gospodarcze. 

Pomoc dla koni i krów z Ukrainy

Przyjmę 10-20 koni i krów na gospodarstwo na Mazurach Garbatych, Województwo Warmińsko-Mazurskie, Powiat Olecki, Gmina Kowale Oleckie, wioska Czukty 1

Z uszanowaniem,
hodowczyni Izabella Redlarska
+48506200135
Rancho(@)adres.pl
Numer Gadu Gadu: 74694335
 
W odpowiedzi na ogłoszenia z tej strony:
 
Pomoc dla koni w Ukrainie | Facebook
https://www.facebook.com/groups/1163305924474696/
 
 
 
 
 

Niedźwiedź machnął łapą i po zawodach - Ukraina skapitulowała


Nauka, nauką, ale z kronikarskiego obowiązku trzeba wspomnieć, że właśnie Ukraina skapitulowała przed Rosją.

Wystarczyło, że wielki, groźny rosyjski Niedźwiedź machnął łapą - i po zawodach. Potęga państwa Ukrainy zdmuchnięta niczym świeca.

To powinno nakłonić każdy odpowiedzialnie myślący rząd w Polsce - do wydania Polakom broni do samoobrony i przede wszystkim zmianie prawa zabraniającego Polakom się bronić i posiadać broń.

Wszędzie w prawdziwie demokratycznych krajach, obywatele mają dostęp do broni - tylko w Polsce, gdzie Naród najbardziej się wykrwawił podczas II Wojny Światowej z powodu braku dostatecznej ilości broni i amunicji - rządy nie pozwalają Polakom zabezpieczać się przed napastnikami.
 
Rząd nie ma prawa żądać od polskich żołnierzy udziału w wojnie rosyjsko-ukraińskiej, bo to będzie narażanie naszego narodu na zemstę Rosji. Ucierpią wtedy Polacy. Obowiązkiem rządu jest zadbać o bezpieczeństwo Polaków w Polsce. Wydać Polakom broń!
 
Wzywam Rząd do zmiany prawa w sprawie posiadania broni przez Polaków w Polsce. Broń dla każdego Polaka powinna być dostępna i legalna. Każdy Polak powinien mieć prawo legalnie bronić siebie, swojej rodziny i majątku!
 
Tymczasem za naszą wschodnią granicą prezydent Ukrainy tchórzliwie kapituluje:

"Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zaproponował prezydentowi Rosji Władimirowi Putinowi rozmowy, by powstrzymać śmierć ludzi – podała agencja Interfax-Zapad."
 
Wiadomo, że sromotną kapitulację trzeba ubrać w ładne słówka, aby nie wyjść na cienkiego Bolka i tchórza. Ten przekaz Ukrainy należy rozumieć jako kapitulację. Wołodymyr Zełeński zgłasza się do Putina omówić warunki kapitulacji Ukrainy. 
 
Indianka - bezbronna hodowczyni, która przeżyła już dwa wraże najazdy bandytów na jej farmę i splądrowanie jej włości

 
 

czwartek, 24 lutego 2022

Dzisiaj piszę pracę z historii powszechnej państwa i prawa

Temat do opracowania ciekawy: Magna Charta Libertatum.
 
Już mam 14 stron opracowania. Teraz zrobię sobie krótką przerwę, zanim zacznę kontynuować, bo mnie to już znużyło owo opracowywanie, ale powiem, że opracowując ten temat nauczyłam się go fest na pamięć. Możecie mnie pytać o wszystko związane z tym dokumentem :)
 
Jak skończę, to wam pokażę moje opracowanie. Chcecie zobaczyć? :)
 
Indianka historyczna
 

Indianka zgadła inwazję Rosji


Wiedziałam, że tej nocy nastąpiła inwazja, bo internet długo nie działał, a wcześniej czcigodny jasnowidz Jackowski zapowiedział, że wojna już tuż tuż. 

Wojna Rosja-Ukraina. Rosja zaatakowała. Eksplozje w Kijowie. Relacja na żywo - Polsat News
https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2022-02-24/wojna-rosja-ukraina-rosja-zaatakowala-eksplozje-w-kijowie-relacja-na-zywo/

Indianka spostrzegawcza i intuicyjna

środa, 23 lutego 2022

Moje zdania w odniesieniu do artykułu: Łaciną i językiem prawniczym uczyniliśmy z prawa ekskluzywny klub dla wybranych

ZADANIE DOMOWE

Po zapoznaniu się z podlinkowanym artykułem proszę napisać jakie Państwo macie zdanie w tej kwestii.

Jednakże w przeciwieństwie do autora artykułu proszę unikać sympatii i antypatii politycznych:

Łaciną i językiem prawniczym uczyniliśmy z prawa ekskluzywny klub dla wybranych.

Teraz płacimy za to cenę (Marcin Maj)

https://bezprawnik.pl/prawnicza-magia/

 

Na wstępie zaznaczę, że nie darzę sympatią żadnej z covidowych partii.

Zjednoczoną koalicję covidową postrzegam jako niebezpieczną zbieraninę sanitarian, stanowiącą ogromne zagrożenie dla całego polskiego społeczeństwa.

Zgodzę się z tym, że zarówno prawnicy jak i urzędnicy oraz politycy używają w stosunku do obywateli zbyt niezrozumiałego języka, niepotrzebnie komplikują swoje wypowiedzi i nadmiernie kodują je ubierając w nadmiar obcych słów.

Prawnik powinien mówić do swojego klienta językiem ojczystym, zrozumiałym, powinien potrafić klarownie i prosto wyjaśnić złożoność sprawy i jej implikacje, następstwa prawne i jego konsekwencje w praktyce.

Myślę, że środowisko prawniczo-urzędniczo-polityczne nadużywa niezrozumiałego języka z powodów megalomanii, zarozumialstwa i arogancji.

Co do braku poparcia społecznego dla tzw. "niezależnych sądów" to ten brak wynika raczej z rozczarowania i rozgoryczenia wielu podsądnych poziomem stosowania prawa, a w szczególności licznymi, skrajnie rażąco niesprawiedliwymi wyrokami, często wręcz oburzającymi.

Kasta sędziowska jest tworem tak bardzo oderwanym od rzeczywistości i społeczeństwa, że jej sfrustrowany ograniczaniem samowoli przekaz po prostu nie trafia do zwykłego obywatela i nie może trafić, albowiem interes kasty jest sprzeczny z interesem społecznym.

Przeciętny obywatel martwi się co do garnka włożyć - nie obchodzą go przywileje sędziów, które i tak są znaczne w porównaniu do tego, czego może spodziewać się od Państwa szary obywatel, który na swoją miskę ryżu ciężko pracuje.

Kasta sędziowska zdominowana przez ludzi komuny i postkomuny chce nadal rządzić w kraju, jak to miało miejsce za komuny. W zasadzie nadal rządzi. Nie potrafi zaakceptować zmian politycznych i rządów innej partii, niż ta, która dawniej rządziła w Polsce przez pół wieku narzucając społeczeństwu polskiemu swoje widzimisię w każdej sferze życia.

Uważam, że w Polsce od czasów II Wojny Światowej nie ma czegoś takiego, jak niezależne sądy. Wszystkie są zależne od władzy. Poprzednie sądy za komuny były całkowicie podporządkowane komunistycznej władzy czyli komunistycznemu rządowi i partii oraz służbom specjalnym.

W 2015 władza się zmieniła na centrową, bo komunistyczna i postkomunistyczna władza przegrała wybory.

Ewenement polega na tym, że za komuny wszystkie rodzaje władzy były ze sobą ściśle powiązane tą samą ideologią i celami, a teraz mamy sytuację, że rząd jest  socjalistyczno-centrowy, a sądy nadal komunistyczno-stalinowskie - stąd zgrzyty.

Ja jestem zdania, że wymiar sprawiedliwości wymaga głębokich zmian strukturalnych i funkcjonalnych. Np. w czasach starożytnych sędziego wybierano na rok czasu i wybierało go społeczeństwo, które miało być przez tych sędziów sądzone. Taki system gwarantował uczciwe sądzenie i przede wszystkim brak korupcji i nepotyzmu. Jeśli taki wybrany przez wolnych ludzi sędzia, w jednej sprawie by skazał na więzienie ubogiego kleptomana, który zajumał ze sklepu batonik, a w drugiej uniewinnił kierowcę-celebrytę, który rozjechał na pasach staruszkę – to miałby gwarantowany koniec kariery sędziowskiej. Oburzone społeczeństwo nie wybrałoby go na sędzię w kolejnej kadencji.

Uważam, że współcześnie przydałoby się wrócić do tego starożytnego modelu, by dzięki temu społeczeństwo miało wpływ na to, kto zostaje sędzią i kierowało się przy wyborze przyszłego sędziego jego moralnością, etyką, sprawiedliwością i wiedzą. Dla społeczeństwa najważniejsze jest, by sędziowie byli uczciwi i sprawiedliwi, a nie wybierani przez KRS. W końcu wymiar sprawiedliwości jest po to, by stać na straży sprawiedliwości, a nie po to, by zabezpieczać interesy lokalnych układów i układzików, miejscowych bonzów i wpływowych szyszek.

Sędzia wybierany przez gremium kolegów sędziów nie czuje respektu i szacunku wobec społeczeństwa, którego członków sądzi. Nie czuje się w obowiązku być uczciwym i sprawiedliwym w swoich wyrokach i sposobie sądzenia. Czuje się bezkarny i bez mrugnięcia okiem krzywdzi bezbronnych ludzi jeśli ma taką ochotę lub motywację.

"Czy Polacy są społeczeństwem gotowym na dyskusje o takich sprawach jak trójpodział władzy lub znaczenie konstytucji? Moim zdaniem mogliby być, gdyby nie nabudowane wokół prawa zachowania magiczne. Wiem, brzmi to dziwnie, ale moim zdaniem mamy pewien istotny problem do rozwiązania…"

Trzeba pamiętać o tym, że przez lata komuny Polaków sprzeciwiających się polityce komunistów - mordowano, szykanowano, prześladowano, a po zmianie ustroju nadal się wmawiało, że polityka nie jest dla nich, że są za głupi, by decydować o sobie, że Polacy są od czarnej roboty, a władza jest dla wybranej kasty potomków dawnych oprawców komunistycznych, dla tak zwanych resortowych dzieci.

"PiS przepycha „reformę wymiaru sprawiedliwości” i robi to szybko, oczywiście w czasie wakacji, zachowuje się bezczelnie i wzbudza… raczej umiarkowany opór społeczeństwa. Bo nie jest prawdą, że ta partia nigdy się ugnie. Skoro ugięła się przed czarnymi parasolkami, skoro może odstąpić od „skoku na kasę” poprzez podwyżki cen paliwa to mogłaby zmienić zdanie również w kwestii sądów. Pytanie brzmi, dlaczego opór społeczny jest umiarkowany?"

Pierwotny projekt reformy sądownictwa PiSu był dużo bardziej radykalny, po zawetowaniu przez prezydenta Dudę pierwotnego projektu reformy wymiaru sprawiedliwości i przeróbkach przez niego wymuszonych jego vetem i obstrukcją - z projektu zostały popłuczyny.

Ja  jako petent w sądach rejonowych nie widzę żadnej różnicy w sposobie procedowania spraw i wydawania wyroków w porównaniu z czasem przed 2015 rokiem, a obecnie. Nadal jest źle i bardzo źle. Rzadko kiedy się trafia na rzetelnego sędziego i uczciwy proces. Uczciwości i sprawiedliwości w sądzie szukać trzeba ze świecą. Nie da się praktycznie żadnej sprawy procedować bez wzywania na pomoc Rzecznika Praw Obywatelskich i Prokuratora RP oraz pisania skarg do Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego.

W prokuraturach i sądach powiatowych dominuje wciąż ten sam schemat - "swoich nie ruszamy, a obcych gnębimy do upadłego wszystkimi dostępnymi metodami i środkami".

"Często spotykam się z tłumaczeniem, że „ludzie nie rozumieją co się dzieje”. Nie jestem jednak fanem obwiniania o wszystko „głupich ludzi”, bo społeczeństwo to złożony organizm różnych jednostek. Należy postawić inne pytanie. Dlaczego ten złożony organizm reaguje tak, a nie inaczej? Wskazać można wiele powodów, powiązanych ze sobą lub niezależnych, natomiast ja chętnie omówię jeden z nich. Jest to zjawisko, które nazywam prawniczą magią. W Polsce jest tej magii tak wiele, że utrudnia to prowadzenie społecznej debaty o kluczowych dla państwa zagadnieniach prawnych."

Jestem zdania, że właśnie ludzie nie są głupi, dlatego nie dają się wciągać w walkę o władzę, która nie jest ich. To, że sądy drą koty z rządem i Sejmem oraz partią rządzącą, to jest ich i wyłącznie ich sprawa i interes.

Nie chodzi tutaj o żadną prawniczą magię, choć na pewno niezrozumiały prawniczy żargon niczego nie ułatwia, a na pewno zrozumienia czego ci sędziowie chcą. Niechby powiedzieli otwarty tekstem: my sędziowie chcemy władzy absolutnej i nieograniczonej bezkarności - to wtedy społeczeństwo by przynajmniej rozumiało jasno o co im chodzi, a tak jest wielu, co jeszcze nie wie, są zdezorientowani, albo zupełnie nie zainteresowani – no bo akurat nie bywają w sądzie i nie znają jego mankamentów.

Dopóki ktoś nie trafi do sądu - to nie wie, jaki to młyn. A ten co trafi i się przekona na swojej własnej skórze - za żadnego sędziego nie da się pociąć.

"Czym jest „prawnicza magia”?

Będę tu trochę nieskromny, ale często słyszałem od różnych osób, że moje teksty o prawie są świetne. Długo nie rozumiałem skąd ta opinia, aż wreszcie pewien znajomy radca powiedział mi coś takiego: „Ty nie piszesz jak prawnik. Znasz się na rzeczy, potrafisz wyjaśnić problem, ale nie musisz się bardzo ściśle trzymać tego branżowego p****lenia. Chciałbym móc pisać tak jak Ty, ale jako radcy mi nie wypada”."

Nie jest mi wiadomym, aby prawniczy żargon był przymusowym sposobem komunikacji z kimkolwiek. Miło jest słuchać ludzi, którzy się wysławiają klarownie i zrozumiale jak na przykład polityk Konfederacji i wice lider Ruchu Narodowego – Krzysztof Bosak. Ten Pan po prostu mówi ładnie, inteligentnie i zrozumiale. Każdy mówca powinien stawiać sobie za cel bycie zrozumianym, a nie wywyższanie się i dystansowanie od ludzi obcobrzmiącym słownictwem.

"Po tej uwadze stałem się bardzo wyczulony na „branżowe p****lenie”. Zacząłem sobie uświadamiać jak często prawnicy…

używają łacińskich terminów tam, gdzie wcale nie jest to konieczne;

odwołują się do prawa rzymskiego, choć nie ma to żadnego znaczenia;

generalnie nadużywają słów pochodzenia obcego,

specjalnie komplikują wypowiedź tam, gdzie naprawdę należałoby ją uprościć.

Od długiego czasu odnoszę wrażenie, że jest to cecha właśnie polskich prawników. Zawsze powiedzą „dewolutywny” tam, gdzie można z powodzeniem użyć słowa „odwoławczy” albo „możliwy do zaskarżenia”. Zawsze powiedzą „subsydiarny” tam gdzie można było powiedzieć „posiłkowy”, „pomocny” lub „dodatkowy” i wszystko byłoby zrozumiałe."

Powiem szczerze, że ja też nie wiem, po co prawnicy używają łacińskich terminów oraz generalnie nadużywają  słów pochodzenia obcego. Czy jest w tym jakiś sens?

Wydaje mi się, tak jak wspomniałam wyżej, że wynika to z megalomanii, zarozumialstwa i arogancji wobec rozmówców. Każdy Polak powinien dbać o swoją polszczyznę i nie zaśmiecać jej obcymi terminami i słownictwem, starać się używać wszędzie polskich słów, w razie potrzeby tworzyć nowe polskie słowa na bazie starych.

"Niestety prawnicza magia jest szkodliwa. Dlaczego?

Utrudnia edukację prawną społeczeństwa i nawet zrozumienie sytuacji, którą ludzie mogliby zrozumieć gdyby ktoś im tego nie utrudniał łaciną. Bezprawnik to dobry przykład serwisu, który tłumaczy prawo po ludzku i dlatego jest potrzebny.

Prawnicza magia utrudnia debatę publiczną, bo u wielu wyborców powoduje reakcję w rodzaju „ja tam się nie znam, nie obchodzi mnie to”. W rzeczywistości ich obchodzi, ale prawnicza magia stanowi niepotrzebną zasłonę dymną, która zasłania przed ludźmi ważne dla nich rzeczy."

Zgodzę się, że prawnicza magia czy ściema (ściema, bo zaciemnia obraz) utrudnia edukację prawną społeczeństwa i nawet zrozumienie sytuacji, którą ludzie mogliby zrozumieć bez trudu, gdyby prawnicy im tego nie utrudniali łaciną.

Zgadza się, że ludzie nie lubią rozmawiać w języku srożącym się od obcych, niezrozumiałych słów. Mnie też takie wypowiedzi męczą i denerwują, gdy czytając podręcznik zanim przetłumaczę sobie proste zdanie na język polski, najpierw muszę przeszperać pół Internetu by znaleźć znaczenie i definicje obcych terminów.

Nie zawsze mi się chce lub mam na to czas, więc bywa, że czytam dany tekst nie do końca rozumiejąc o czym czytam. Chyba nie o to chodzi, by zamydlać oczy studentom, ale by posiedli konkretną wiedzę? Moim zdaniem wszelkie teksty powinny być pisane językiem ojczystym, zrozumiałym, przystępnym i bogatym, gdyż zakres potocznego języka jaki obecnie jest używany jest bardzo skromny i zaśmiecony anglojęzycznymi naleciałościami i trzeba dbać o to, by piękna, tradycyjna polszczyzna nie wymarła, a trwała i ubogacała naszą codzienną komunikację.

"Latami uczyliśmy, że prawo nie jest dla ludzi

Spójrzmy nawet na tak prostą rzecz jak „trójpodział władzy”. Nie jest to szczególnie trudna koncepcja, ale brzmi jakoś tak… teoretycznie, prawniczo, nudno. Coś było o tym w szkole na WOSie? Chyba tak… panowie w togach i garniturach pewnie to lubią. Kogo to obchodzi?"

No i nauczyliście. Faktycznie latami tresowaliście Polaków, że polityka, władza i prawo nie jest dla nich, więc wam się w końcu udało wytresować absolutnie obojętne na te sprawy społeczeństwo. Obojętne, a nawet niechętne tym pojęciom.

"Znacznie lepiej brzmi „niezależność sądów”. To już sugeruje w czym problem. Ale mówiąc najbardziej po ludzku chodzi o to, że PiS chce, aby sądy były mu podległe i tak należy o tym mówić. Moim zdaniem nawet w przekazach medialnych zbyt mało było mówienia o tej istocie problemu, a zbyt często mówiono o rzeczach abstrakcyjnych.  Jeśli ktoś mówi o „niekonstytucyjności” to również jest dość nudne, nieciekawe pojęcie. Konstytucja kojarzy się z taką nudną książeczką, której większość osób i tak nie przeczyta (niestety część z nich to parlamentarzyści)."

Skończcie z tą swoją obłudą. Tutaj nie chodzi o "niezależność sądów" tylko chodzi o "bezkarność sądów"- na co społeczeństwo się nie godzi. Jeśli sędzia popełnia przestępstwo - powinien być sądzony tak jak każdy obywatel, a nie być wyjęty spod prawa i robić co mu się żywnie podoba, szydzić ze społecznego poczucia sprawiedliwości.

"Nie chodzi mi jednak o wzywanie do tego, by maksymalnie upraszczać obecną debatę. Już za późno, bo tylko obserwujemy nagromadzone od lat efekty „prawniczej magii”. Ludzie w naszym kraju są częściowo znieczuleni na dyskusję o tematach prawnych i jestem przekonany, że jest to po części uboczny efekt przeintelektualizowania debat o prawie i nadmiernego dbania o to, by nie być zrozumiałym."

Nie ma nic nudniejszego w świecie niż zmuszanie się do słuchania w telewizji debaty nabzdyczonych mówców, którzy wyłażą ze skóry, by brzmieć uczenie, a brzmią po prostu niezrozumiale i nudno.

"Chcesz poparcia? Daj się zrozumieć

Dlaczego środowisko sędziowskie nie otrzyma teraz wsparcia społeczeństwa? Odpowiedź znajdziecie w bazach orzeczeń! Poczytajcie jak bełkotliwe i niezrozumiale napisane są polskie uzasadnienia wyroków! Jak możemy przekonać ludzi, że słuszne jest to, czego nie rozumieją? Sędziowie nie są w naszym kraju traktowani jak ktoś, kto chroni interesów społeczeństwa. To są panowie w togach, odlegli od nas, rzucający „zaklęciami” ale niemówiący po ludzku."

Moim zdaniem środowisko sędziowskie nie otrzyma teraz wsparcia społecznego, bo sobie na nie po prostu nie zasłużyło. Na szacunek i zaufanie to trzeba sobie zasłużyć uczciwymi procesami i wyrokami, a nie niezrozumiale napisanymi uzasadnieniami wyroków.

Sędziowie w naszym kraju to nie są ludzie, którzy chronią interesy społeczeństwa i pokrzywdzonej jednostki. To są często cyniczni dranie w togach, którzy traktują ludzi jak śmieci. Dopóki to się nie zmieni, poparcia społecznego nie będzie. Zmiana komunikacji tutaj niewiele pomoże.

Przykro mi, ale to samo dotyczy adwokatów, radców, prokuratorów, urzędników. Wielu ludzi ich nie lubi, bo oni nie są dla nich zrozumiali. Pamiętaj o tym drogi prawniku, zanim kolejny raz sięgniesz po słowo „dewolutywny” albo zarzucisz jakąś mądrością z prawa rzymskiego.

Prawnik, który dba o dobry kontakt ze swoim klientem będzie używał języka zrozumiałego dla klienta, a nie nieczytelnego żargonu prawniczego.

"Jestem przekonany, że o państwie i prawie można mówić prosto. Nie prostacko, ale prosto. Tak samo jak trzeba wyszkolić urzędników do używania „normalnego” języka, tak samo należałoby wyszkolić do tego sędziów, prokuratorów, adwokatów, radców, komorników. Prawo nie jest czymś, co odbywa się tylko w kancelariach i na salach sądowych, a obywatela dotyka od czasu do czasu. Nie! Prawo jest tutaj, ciągle wokół nas, wpływając na nasze życie niemal na każdym kroku. Trzeba je tłumaczyć, objaśniać, rozumieć i to tak, aby odbiorca zrozumiał, a nie jedynie nabrał przekonania, że jego adwokat przestudiował słownik wyrazów obcych."

Polecam lekcje retoryki z dużą zawartością bogatej polszczyzny.

"Jeśli zadbamy o powyższe to być może za 15 lat nasze dzieci będą inaczej dyskutować o trójpodziale władzy. Być może będą obywatelami nauczonymi dyskusji o prawie na innym poziomie. Polecam w tym miejscu, abyście zajrzeli do niektórych anglojęzycznych źródeł do prawo, albo nawet do wyroków sądów. Zobaczcie jak prosto da się pisać o prawie!

Na razie przegraliśmy. Za dużo było prawniczej magii, za mało sensownego przekazu."

Jeśli minister edukacji wprowadzi do szkół poszerzoną historię, religię oraz dodatkowo wprowadzi logikę, etykę, oraz prawo, to nie ma szans, by ktokolwiek poparł uprzywilejowaną kastę w jej dyktatorskich, żądnych bezkarnej władzy zapędach.

Ja uczę się łaciny chętnie z innych względów. Pociąga mnie czytanie źródeł wielkich starożytnych historyków i filozofów w oryginale.

Izabella Redlarska

Studentka Prawa, I rok

ps. A wy moi drodzy czytelnicy, jakie macie zdanie w tej kwestii?