środa, 9 czerwca 2021

Woda z nieba

Po grzebaniu w kontenerach nie miałam gdzie rąk umyć, poza tym strasznie chciało mi się pić i myślałam o wodzie. Rozglądałam się po drodze, gdzie by tu umyć ręce i się napić wody. Przymierzałam się, żeby kogoś poprosić o szklankę wody, ale nikogo nie spotkałam w żadnym mijanym ogródku.

Okej - kogoś spotkałam przed domem, ale to nie było przy samej drodze, a w środku za ogrodzeniem szalał tabun biegających i szczekających psów, a ja miałam spuchnięte stopy i odciski na nich, więc nie miałam ochoty narażać się na ból podczas podchodzenia do tego ogrodzenia.

Wsiadłam na rower i pojechałam dalej, żeby odciążyć stopy.

Jednak moje pożądanie wody rosło i po pewnym czasie było tak duże, że w którymś momencie woda zmaterializowała się tuż przede mną. Natknęłam się na wodę płynącą wprost na ulicy!

Podziękowałam Bogu za tę wodę i umyłam ręce. Zastanawiałam się czy napić się jej mogę, czy ona zdatna do picia, ale nie wiedziałam skąd ona wypływa i czy aby jest na pewno czysta.

Postanowiłam sprawdzić skąd ta woda płynie. Poszłam za tą strużką do źródła i znalazłam rozerwany wąż. Dwa kawałki szlaufa rozłączyły się. Woda spływała z góry na ulicę. Wcześniej już ręce umyłam na ulicy, ale na górze przy szlaufie poprawiłam i napiłam się wody do syta oraz umyłam kilka zdobycznych pomidorów z kontenera marketowego.

Potem pomyślałam, że zrobię dobry uczynek i naprawię ten wąż, aby podlewał ogród, zamiast pozwolić marnować się wodzie na ulicy.

Bóg użył tej wody żeby pokazać mi drogę do węża, abym mogła zaspokoić pragnienie. Pomyślałam sobie, że skoro Bóg był tak dobry, żeby zadbać o to, aby napoić mnie, to ja będę tak dobra i naprawię ten wąż.

Gdy już się napiłam i umyłam pomidory to porządnie skręciłam ten cudzy wąż i on wznowił podlewanie ogrodu, a ja pojechałam dalej.

INDIANKA

10 komentarzy:

  1. Poza pomidorami wywalili jeszcze coś interesującego? Czasami można nieźle obłowić się. Niestety obecne temperatury przyspieszają proces gnilny. Szlag mnie trafia na to marnotrawienie jedzenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to dobrze że pan Bóg skierował cię w stronę węża. Szkoda że jabłka nie miałaś :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sztucznie pędzone pomidory pełne chemii Ci nie szkodzą? Zawsze piszesz, że jedzenie z marketu Ci skodzi. Ja nigdy nie kupuję pomidorów i ogórków, dopóki nie mam swoich, to po prostu nie jem.

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie jeszcze nie ma pomidorów. Dopiero malutkie sadzonki.
    Ja uwielbiam pomidory.
    W kontenerze były też malutkie cukinie, trochę dymki, cytryny, pieczarki, lubczyk w doniczkach, melon żółty duży, jedna papryka czerwona, jeżyny nadające się tylko do posadzenia (owoce psujące się).

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajnie by było, gdyby tak nie walili wszystko na kupę, tylko ładnie segregowali i wstawiali do lodówki zewnętrznej. Muszę wozić ze sobą wilgotną ściereczkę, bo ręce się całe lepią po takich wykopaliskach. Czasami o dziwo pod górną warstwą w spodniej są produkty w lepszej kondycji niż te na wierzchu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to taka metoda. Lepiej niech się zmarnuje niż ktokolwiek pożywi się.

      Usuń
    2. Dobra myśl i koniecznie w małą foliówkę. Jest gorąco i szybko wyparuje.

      Usuń
    3. Chcesz żeby śmieci sortowali i wstawiali do lodówek zewnętrznych??

      Usuń
  6. Wiadomo, że wolę swoje pomidory, ale swoich na razie nie mam i jeszcze długo mieć nie będę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jednym słowem nie tylko woda ale i manna czasem spada z nieba . Twoja kreatywność Indianko nie ma granic.

    OdpowiedzUsuń

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!