niedziela, 13 grudnia 2020

Wniosek dowodowy - zeznanie hodowcy dot. podawania paszy i wody

II K 624/18 owce i kozy, SSR Janeczek
II K 358/19 konie i pies, SSR Mazur
II K 519/19 obraza bandytów, SSR Janeczek
III RNs 181/17 Wniosek GOPS o psychiatryk, SSR Borowski


Wniosek dowodowy - zeznanie hodowcy dot. podawania paszy i wody

Na gospodarstwie od wielu lat są używane kasty na wodę i zboże.

Fundacja kłamie, że na moim gospodarstwie nie było kast do pojenia i karmienia zwierząt.

Poza 20 kastami do serwowania zboża i wody kupiłam też 50 wiader i wiaderek w tym 20 dużych o pojemności 20 i 15 litrów i 30 małych o pojemności 5 litrów, 10 kanistrów na wodę o pojemności 30 litrów każdy oraz 2 duże metalowe paśniki i 5 koryt z tworzywa plus 10 podajników do soli dla zwierząt do tzw. lizawek solnych, 4 ogromne beczki metalowe na zboże o pojemności 250 litrów każda, 5 beczek plastikowych na zboże w tym 4 o pojemności 40 litrów i jedna o pojemnosci 60 litrów. Ja mam na gospodarstwie mnóstwo sprzętu do zadawania paszy! Ten sprzęt jest w użyciu, gdy jest potrzebny.

Do zadawania paszy wykorzystuję też sprzęt o pierwotnie innym przeznaczeniu typu wóz konny, wózki, taczki, misy aluminiowe, żeliwny zlew, metalowa wanna, drabiny do których również jest nakładana pasza.

Na gospodarstwie znajdują się trzy taczki zwykłe, jedna ogromna, wózek z czarną metalową skrzynią, dwa wózki z kastami, ciemno-zielony wózek mały i soczyście zielony wózek duży, wózek drabinkowy w rdzawym kolorze, drewniany wóz konny drabiniasty, duży wózek z siatkową skrzynią, duże sanie. Te wszystkie sprzęty są wykorzystywane do transportowania i zadawania paszy.
Ponadto do zadawania paszy służą: drabina drewniana i drabina aluminiowa za które wkładam siano, a do sypania zboża są wykorzystywane: dwie duże aluminiowe misy od taczek, zlew żeliwny dwukomorowy, metalowa wanna, kasty i wiadra oraz koryta w wiato-stajni, koryta na ganku i przed gankiem, paśniki metalowe na ganku.

Ponadto na gospodarstwie znajduje się czarny wózek z tworzywa do zbierania odchodów z podwórka i stajni.

Na moim gospodarstwie znajduje się również mnóstwo narzędzi gospodarczych między innymi kilka sztuk wideł do ładowania siana i słomy na strych i nakładania zwierzętom siana i ścielenia słomy oraz widły, szpadle, łopaty i szufle do obornika, zagięte widły do rozbierania bel siana, grabie i miotly do sprzątania podwórka z odchodów.

Wszystkie narzędzia są wykorzystywane w pracach gospodarskich. Wszystkie ww narzędzia były kupione do obsługi zwierząt.

Wszystkie moje skromne dotacje rolnicze inwestowałam zawsze w gospodarstwo: kupowałam wyposażenie i sprzęt niezbędny na gospodarstwie oraz narzędzia i przede wszystkim paszę na zimę! Sobie nie wyremontowałam domu, a inwestowałam w zwierzęta cały czas przez wszystkie lata! 😳

Plastikowe kasty i wiadra po podaniu zboża były chowane na strychu stajni, na strychu drewutni oraz w domu, z uwagi na to, że zwłaszcza w okresie zimowym, gdy robią się pod wpływem mrozu kruche - w momencie kopnięcia przez konia bądź zmasowanego nacisku owiec pękają. Takich połamanych kast i wiader też mam trochę. To zwierzęta je połamały podczas karmienia!

Gdy dawniej użytkowałam oba budynki w czasie kiedy drewutnia była jeszcze stajnią - to tam też było użytkowane koryto długie, masywne, betonowe, gdzie zwierzętom była zadawana pasza treściwa i siano.

W aktualnie użytkowanej wiato-stajni są dwa duże, długie kamionkowe koryta oraz przestrzeń paszowa do zadawania siana. Wcześniej była tam długa drabina wmontowana w beton za którą nakładałam siano zwierzętom.

W wiato-stajni są też liczne uwiązy dla zwierząt przy korytach. Wykorzystuję te uwiązy podczas karmienia zwierząt, aby wszystkie równomiernie jadły jeśli są tam trzymane w zamknięciu np. podczas wykotów.

Sytuacja na farmie jest dynamiczna, zmienna i wykorzystuje się takie sprzęty jakie są w danym momencie potrzebne i przydatne.

W okresie lata zwierzęta są samoobsługowe, ponieważ same pasą się na pastwiskach i piją wodę ze stawów i wodopojów dla nich specjalnie urządzonych.

Na okres zimowy kupuję zazwyczaj bele siana i sianokiszonki i są one tak poustawiane, w takich miejscach, że zwierzęta mają do nich swobodny dostęp. Konie, owce, kozy podchodzą do beli ustawionych na wybiegu, na podwórku i w stajni same sobie skubią z nich siano. Jedzą do woli. Nadmiar rozgrzebanego siana zbieram i rozkładadam w stajni w narożnikach i w paśnikach.

W roku 2017 i w roku 2018 wynajęłam trzy różne koparki w celu pogłębienia istniejących wodopojów. Operatorzy koparek pogłębili dla mnie pięć stawów i rzekę. W tych zbiornikach jest mnóstwo czystej wody.

Na moje pastwiska, do moich zbiorników z wodą przychodzą dzikie zwierzęta pić wodę. Widziałam sarny, jelenie, łosie i dziki.

W moich stawach pływają dzikie kaczki, a czasem łabędzie. W mojej wodzie w moich stawach i rzeczkach widziałam rybki i kijanki. Na wiosnę nad moimi stawami i rzekami jest głośno od rechotu żab, które lęgną się w tych zbiornikach wodnych. Ryby i zwierzęta potrzebują czystej wody, więc to, że w moich stawach pływają rybki i kijanki oraz kaczki, a duże dzikie zwierzęta przychodzą się napić - świadczy o tym, że ta woda jest zdatna do picia. Moi sąsiedzi również poją swoje zwierzęta w swoich stawach i PIW oraz wójt ich za to nie prześladuje.

Moje pastwisko jest na tyle bogate i różnorodne oraz zdrowe, że zaspokaja potrzeby wszystkich moich zwierząt całkowicie, tym bardziej, że nie koszę trawy tylko wszystko co rośnie na moich pastwiskach jest do jedzenia na bieżąco.

Dodatkowo energetyczne zboże zwierzęta dostają wtedy, gdy pracują to znaczy konie, gdy są wdrażane do treningu to wówczas dostają owies i jęczmień.

Niekiedy serwuję koniom, owcom i kozom owies również latem, gdy chcę żeby przyszły do stajni na przykład w celu odrobaczenie.

Pasza treściwa latem nie jest konieczna, jeśli koń nie pracuje, a moje konie przez całe lata miały wieczne wakacje. Dopiero, gdy były wdrażane do treningu i pod siodło to wówczas dostawały regularnie owies.

Latem moje zwierzęta śpią na łąkach, na pastwiskach, ponieważ tak wolą, mimo że mają otwartą stajnię.

Gdy moje konie śpią na pastwisku podkradam się do nich i sprawdzam im kopyta czy są zdrowe. Jak hoduję zwierzęta tutaj 18 lat to nigdy nie widziałam żeby moim koniom gniły strzałki. Również osoby, które do mnie przyjeżdżały, a które znają się na koniach - oglądały kopyta moich koni i były zdziwione, że są w takim dobrym stanie - takie zdrowe i prawidłowe.

Moje zwierzęta chodzą całą dobę po otwartej przestrzeni i dzięki temu ścierają sobie w sposób naturalny kopyta i racice.

Jednakowoż wyposażyłam moje gospodarstwo w sprzęt do korekty kopyt i racic. Gdy przyjeżdża na moje gospodarstwo koniarz, ktoś kto się zna na koniach i werkowaniu kopyt to proszę wtedy, żeby poprawił kopyta moim zwierzętom.

Konie miały strugane kopyta przez fachowca latem 2018 roku. Nie miał dużo roboty przy kopytach moich koni, ale co się dało to poprawił.

Moje konie nigdy nie miały tak przerośniętych kopyt, aby nie były w stanie chodzić. To jest niemożliwe, bo zwierzęta chodząc dużo po otwartej przestrzeni w naturalny sposób sobie kopyta ścierają. Nieustanny ruch na moich łąkach i brodzenie w moich stawach sprawia, że puszki kopytowe są czyste, a strzałki są zdrowe i nigdy nie gniją. Strzałki moich koni są czyszczone przez trawę, wodę i śnieg.

Nie praktykuje się treściwego karmienia zwierząt, które nie pracują. To nie są opasy jak świnie czy byki hodowane na mięso.

Gdybym hodowała zwierzęta na mięso, to być może bym je karmiła intensywnie zbożem.

Natomiast ja hoduję konie do zaprzęgu i pod siodło, owce na wełnę, a kozy na mleko.

Zimą wszystkie moje zwierzęta dostają zboże, ponieważ jest niska temperatura powietrza i potrzebują ich ciała wytworzyć wysoką temperaturę niwelującą skoki temperatury na zewnątrz w celu podtrzymania swojej własnej wewnętrznej energii.

Zwierzęta zimą dużo się ruszają na wybiegu, dzięki temu utrzymują swoje ciała w odpowiedniej temperaturze - ruch, intensywny ruch rozgrzewa je.

W celu dostarczenia im energii do rozgrzewającego ich ruchu są karmione energetycznym i pożywnym zbożem. Konie i inne zwierzęta, gdy się dużo ruszają zimą - rozgrzewają się tym ruchem i dzięki ruchowi utrzymują wysoką temperaturę swoich ciał i nie ulegają wyziębieniu.

Koniom i innym zwierzętom gospodarskim nie szkodzi zimą mróz, zwłaszcza jeśli mają pod dostatkiem paszy. Po prostu w okresie natężonych mrozów należy zwierzętom dawać więcej paszy objętościowej i paszę treściwą. Zwierzęta zamieniają tę paszę w wewnętrzną energię, w wewnętrzną ciepłotę ciała, która się dzięki paszy utrzymuje.

Sposób karmienia moich zwierząt jest zmienny i dostosowany do paszy, która jest przywożona. Jeżeli to są kostki siana są one składowane na poddaszach budynków gospodarczych i są one serwowane osobiście przeze mnie w różnych miejscach w stajni i na siedlisku.

Jeżeli są to bele, zwierzęta są karmione wprost na polu tam, gdzie stoją bele siana i sianokiszonki.

Po prostu udostępniam moim zwierzętom bele paszy w ten sposób, że ściągam folię bądź plandekę i zwierzęta jedzą siano bądź sianokiszonkę prosto z beli. Wyrywają sobie zębami kumaty siana i sianokiszonki wprost z beli. Po prostu jedzą wprost z beli i w tym momencie nie jest tutaj żaden paśnik potrzebny.

Gdy zwierzęta rozgrzebią taką bele na tyle, że jest co zbierać i da się zbierać, bo przecież bele przyjeżdżają mocno skręcone i zbite i nie jest łatwo taką bele rozbierać - to potem, gdy zwierzęta taką belę częściowo rozgrzebią - zbieram część tego siana i zawożę do stajni i tam jest układana w różnych paśnikach oraz narożnikach.

Jeśli używam na przykład wozu konnego to nakładam wielkie kumaty siana na ten wóz i zwierzęta sobie podchodzą do tego wozu i z niego jedzą przez drabinki. Na gospodarstwie trzeba być bardzo kreatywnym i szybko oraz sprawnie reagować na zmienne warunki atmosferyczne i paszowe.

Jeśli siano do mnie przyjeżdża w czasie kiedy są jeszcze deszcze, to jest ono stawiane na leżących kłodach drzewa i przykrywane plandekami, aby nie zgniło.

Jeśli przyjeżdża do mnie sianokiszonka to ona już jest zabezpieczona foliami i może swobodnie stać na polu.

Po ściągnięciu folii z takiej beli sianokiszonki ta bela jest zjadana przez zwierzęta szybko i na bieżąco, na tyle szybko, że nie zdąży się zepsuć, a zwłaszcza w mrozie nie ma mowy o tym żeby się zepsuła.

Jeśli przyjeżdża do mnie siano zimą, gdy jest śnieg i mróz to wtedy to siano może stać odkryte na śniegu, ponieważ zimą nie ma deszczu, który powodowałby gnicie siana.

Śnieg jest czysty i sterylny - gdy postawi się na takim śniegu bele siana są one bezpieczne i nie ulegają psuciu.

Jeśli na taką belę napada czapa śniegu, łatwo to zgarnąć na bok i odsłonić warstwę siana.

Zwierzęta też potrafią sobie rozgrzebać śnieg, żeby dobrać się do siana.

Mróz konserwuje paszę - pasza nie psuje się.
Zapasy paszy składowane w mrozie na otwartej przestrzeni są jak żywność w lodówce - zakonserwowane. Ponadto siano jest suche, więc nie ulega gniciu. Śnieg nie moczy siana, bo jest to zamarznięta woda. Suche siano nie psuje się. Suszenie trawy na siano to jest odwieczny sposób konserwacji paszy na zimę.

Zwierzęta są przez naturę wyposażone w gęste, zimowe futro, które je grzeje.
Zwłaszcza owieczki są bogato wyposażone w naturę jeżeli chodzi o ogrzewanie własne. Naturalna wełna owiec jest tak ciepła, że potrafią kłaść się bezpośrednio na śniegu i nie jest im zimno.

Gęste, grube runo na owcach potrafi również stanowić pancerz ochronny przed drapieżnikami. Gdyby moje owce nie miały grubego runa w roku 2018 gdy zostały napadnięte przez psy sąsiadów, to wówczas tych trupów byłoby więcej niż 6. Gęste runo uratowało większość moich owiec.

Noszenie grubego runa nie stanowi męczarni dla zwierzęcia i nie skraca jego życia, ponieważ baran Shrek, który nosił przez lata niestrzyżone runo przeżył wszystkie swoje krewne owce, gdyż przeciętny wiek do którego dożywają owce to jest 6 lat, a baran Shrek dzięki temu, że chodził latami niestrzyżony z 30 kilogramową warstwą runa przeżył 16 lat.

Jedyne co może zaszkodzić zwierzętom w budynkach inwentarskich to jest mokre podłoże, dlatego trzeba dbać o to, żeby to podłoże było suche, a u mnie zawsze podłoże jest suche, bo dościelam mnóstwo słomy.

Ważnym czynnikiem jest dobra wentylacja stajni, ponieważ metan wydobywający się z warstwy obornika szkodzi zwierzętom. W mojej wiato-stajni nie ma żadnego metanu, ponieważ jest całkowicie przewiewna.
Moja wiato-stajnia jest wyposażona w trzy wejścia, przez które ma dopływ świeże, ożywcze powietrze.

Moja wiato-stajnia chroni zwierzęta przed deszczem, wiatrem, Słońcem i śniegiem oraz insektami.

Natomiast jeżeli chodzi o temperaturę, to zwierzęta są biologicznie przystosowane do takich temperatur jakie panują zimą na moim gospodarstwie.

Dodatkowo należy wskazać, że moje zwierzęta nie są wydelikacone, ponieważ od lat są zahartowane w panujących na moim gospodarstwie warunkach klimatycznych.

Większość roku, właściwie cały rok - moje zwierzęta przybywają na otwartej przestrzeni. Ich organizmy są przystosowane do takiego chowu.
Moje zwierzęta funkcjonują prawie tak jak dzikie sarny i jelenie, które nie korzystają z żadnych stajni i dokarmiania zimą.

Różnica pomiędzy sarnami i jeleniami, a moimi zwierzętami gospodarskimi polega na tym, że moje zwierzęta mogą korzystać z istniejącego tutaj budynku inwentarskiego i są specjalnie dokarmiane przeze mnie zimą oraz wzywam do nich weterynarzy, kiedy jest taka potrzeba.

Na czym polega opieka weterynaryjna? Opieka weterynaryjna polega na tym, że wzywa się weterynarza, kiedy jest taka potrzeba czyli jakieś zwierzę zrani się, albo zostanie pogryzione, albo zachoruje.

Jeśli przez cały rok zwierzęta są zdrowe to nie wzywa się do zdrowych zwierząt weterynarza. To chyba logiczne, czy nie mieści się w głowie laika Elżbiety Kozłowskiej?

Jeśli ja jestem zdrowa to nie jadę do lekarza, żeby mu zawracać głowę. To chyba logiczne czy nie mieści się w głowie ignorantów typu Kozłowska?

Jeżeli chodzi o odrobaczanie i szczepienia to jest profilaktyka.
Przy czym muszę zweryfikować swoją wiedzę na ten temat po ostatnich doświadczeniach hodowlanych.
Odrobaczanie owszem jest profilaktyką, natomiast szczepienie to jest ryzyko powikłań.

Ja swoje zwierzęta odrobaczam osobiście od wielu lat, bo jako doświadczony hodowca potrafię to robić. Odrobaczam zarówno naturalnie pestkami dyni, czosnkiem i ziołami jak i sztucznymi specyfikami kupionymi od weterynarzy.

Gdy odrobaczam środkami weterynaryjnymi to jadę do lecznicy i kupuję pastę lub zamawiam pocztą od weterynarza. Po przyjeździe na gospodarstwo sama aplikuję pastę moim zwierzętom.

W roku 2018 wiosną miałam jeszcze zapasy środka na odrobaczenie z poprzednich zakupów. Odrobaczyłam tym środkiem moje owce i kozy. Ponadto zamówiłam kolejne środki na odrobaczenie.

W roku 2018 przed kradzieżą stada owiec i kóz 3 razy zamawiałam wizyty weterynaryjne na moje gospodarstwo. Miał przyjechać weterynarz Piotr Chlebus. Trzykrotnie zamawiałam u niego wizyty, ale ani razu nie przyjechał.

Przed kradzieżą stada owiec i kóz zamówiłam u niego wizytę u koni, aby je odrobaczyć i zaszczepić oraz aby przywiózł kolejną porcję środka na odrobaczenie dla owiec i kóz i pomógł mi je odrobaczyć. Chciałam odrobaczyć stada zwierząt póki był mróz i śnieg, żeby wydalone z odchodami ewentualne robaki zdechły w mrozie przed sezonem pastwiskowym.

Weterynarz pierwotnie zgodził się przyjechać - było to w momencie, kiedy nie znajdował się w Olecku tylko poza Oleckiem - na urlopie daleko u rodziny.

Potem, gdy wrócił do Olecka, do lecznicy - nagle zmienił zdanie i odmówił przyjazdu. To był ten czas, gdy Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Olecku razem z fundacją Molosy Adopcje szykowali się do ataku na moje gospodarstwo. Oni już byli umówieni.

Z tego względu były już naciski na weterynarzy lokalnych, aby nie świadczyli mi usług na gospodarstwie, aby wygenerować haczyk pod tytułem "brak opieki weterynaryjnej". Grabież moich zwierząt to była ustawka, to było wszystko z góry zaplanowane z dużym wyprzedzeniem. Zanim zostałam napadnięta już było wokół mnie mataczone za moimi plecami. Stąd te dziwne odmowy wykonania usług weterynaryjnych.

Moje klacze zaczęły się źrebić i urodziły się dwa źrebięta. Pomagałam klaczom podczas porodu i po porodzie.

Podstawiałam źrebięta do wymion. Gdy jedno źrebię było słabsze, dokarmiałam mlekiem wydojonym osobiście od klaczy i sztucznym mlekiem przygotowanym w domu.

Na moim gospodarstwie znajdują się butelki ze smoczkami do pojenia jagniąt, koźląt, cieląt i źrebiąt oraz worek sztucznego mleka w proszku. Ten sprzęt jest zawsze gotowy i używany, gdy jest taka potrzeba.

Karmione przeze mnie źrebię nabrało sił, ale dostało biegunkę po sztucznym mleku. Wezwałam weterynarza Piotra Chlebusa z VETOLu, aby przyjechał i źrebięciu pomógł.

Piotr Chlebus po raz drugi odmówił przyjazdu, ale zgodził się sprzedać leki przeciwko biegunce i antybiotyki.

Pojechałam rowerem w mróz po lodzie 20 km i kupiłam te medykamenty, a Piotr Chlebus poinstruował mnie w lecznicy jak robić zastrzyki domięśniowe. Już kiedyś takie zastrzyki robiłam kozie i podobne krowie, ale to było dawno i nie pamiętałam. Chlebus dokładnie wytłumaczył mi jak to zrobić prawidłowo i tak zrobiłam.

Po powrocie podałam do pyska leki oraz zrobiłam zastrzyk domięśniowy. Podczas pierwszego zastrzyku dałam radę sama to zrobić - po prostu położyłam źrebaka na podłogę i mu antybiotyk wstrzyknęłam, natomiast następnym razem nie dał mi się położyć i musiałam poprosić Niemkę, żeby przytrzymała źrebaka. To był ogierek Dar. Niemka przytrzymala mi źrebiątko.
Wszystkie zastrzyki podałam prawidłowo i źrebak wyzdrowiał.

Podczas tej samej wizyty w lecznicy, gdy ja tam byłam kupiłam też szczepionki dla psów i środki na odrobaczenie psów i kotów. Środki na odrobaczenie owiec, kóz i koni zamówiłam, bo nie było ich wtedy na miejscu.

Gdy psy sąsiadów zagryzły mi 6 owiec na podwórku - zadzwoniłam do weterynarza Chlebusa i prosiłam żeby przyjechał i zrobił obdukcję. Odmówił przyjazdu po raz trzeci, ale powiedział mi, że jest małe prawdopodobieństwo, że te psy miały wściekliznę, ponieważ w naszym rejonie nie odnotowano od wielu lat przypadku wścieklizny.

Sugerował, że to mięso zagryzionych owiec nie może być zakażone przez wściekliznę i będzie bezpieczne do jedzenia. Zanim porąbałyśmy te zagryzione owce na kawałki by nakarmić psy i koty, zawiadomiłam policję, w tym dzielnicowego o incydencie na moim podwórku, podczas którego zostało zagryzione 6 owiec.

Dzielnicowy nie od razu się pojawił, ponieważ w dniu w którym z nim rozmawiałam przez telefon był wstawiony. Niewyraźnie bełkotał przez telefon, a w tle było słychać odgłosy libacji.

Przyjechał po kilku dniach, ale nie było to dużym problemem, ponieważ był mróz i owce nie psuły się.

W międzyczasie napuścił na mnie Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Olecku, ale nie zgodziłam się żeby mnie nękali, bo im nie ufam. W roku 2017 inspektor Salamon z tego inspektoratu wystawił fałszywą opinię na mój temat, która posłużyła GOPSowi do założenia mi sprawy psychiatrycznej, więc byłam na niego wściekła i nie chciałam typa na oczy oglądać. Poza tym w roku 2017 miało miejsce kilka kontroli i najść PIWu.

Podczas jednego z najść inspektor Kornel Laskowski straszył mnie, że zabierze mi konie, bo nie miały paszportów. Usiłował zmusić mnie do wyrobienia koniom bardzo kosztownych paszportów.

Ja się na to nie mogłam zgodzić, bo po pierwsze pracownica GOPS-u powiedziała mojej Mamie, że ja będę zamknięta w domu dla bezdomnych lub psychiatryku na wniosek GOPSu, a moje zwierzęta będą skonfiskowane przez służby, więc nie chciałam im ułatwiać wywożenia moich koni, bo nie wolno wywozić koni bez paszportów.

Złodzieje jednak wywieźli konie bez paszportów, ale w roku 2019. Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Olecku ukarał mnie mandatem w wysokości 500 zł za brak paszportów koni, ale fundacji, która wywiozła moje konie nielegalnie bez paszportów nie ukarał.

Fundacja więzi moje konie od 8 kwietnia 2019 roku i przez ten czas nie wyrobiła im paszportów. Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Olecku odmówił ukarania fundacji za przetrzymywanie koni bez wymaganych przepisami paszportów.
Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Olecku stosuje podwójne standardy: traktuje mnie parszywie, a fundację pobłażliwie.

Według istniejących przepisów transportowanie koni bez paszportów grozi mandatem, a fundacja wywiozła moje konie i nie została ukarana mandatem.

Nie było podstawy w do wywiezienia zwierząt 2 maja 2018 roku jak i 8 kwietnia 2019 roku. W obu datach zwierzęta nie były zagrożone utratą zdrowia i życia, ani żadne zwierzę nie było w stanie agonalnym, ani wymagającym natychmiastowej operacji czy innego pilnego zabiegu.

Internetowe pogróżki wywiezienia moich koni dostawałam przez internet od kilku lat choć w całym tym okresie nie było ani jednego dnia kiedy moje konie były zagrożone utratą życia na mojej farmie. Oczywiście nigdy w żaden sposób nie znęcałam się nad moimi zwierzętami. Po co i dlaczego miałabym to robić??!

Przez te lata kiedy grożono mi konfiskatą moich zwierząt byłam opluwana i pomawiana przez ludzi prowadzących profil na Facebooku wymierzony stricte we mnie o nazwie Rancho Romantica de syf.

Elżbieta Kozłowska współpracuje z tym profilem, z tymi ludźmi. Zarówno ona jak i ci ludzie za pośrednictwem internetu, za pośrednictwem Facebooka, profilu Rancho de syf na Facebooku - pomawiają mnie o różne nieprawdziwe rzeczy i robią to ustawicznie łącznie od 8 lat, od 2012 roku.

Elżbieta Kozłowska, która okradła moje gospodarstwo ściśle współpracuje z tym profilem. Wszelkie pomówienia i manipulacje, które ona wykorzystała przeciwko mnie pochodzą z tego profilu.

Elżbieta Kozłowska okradła mnie na podstawie oszczerstw generowanych przez stronę Rancho Romantica de syf na Facebooku.

Również inspektorzy Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Olecku nachodzili moje gospodarstwo na podstawie donosów wysyłanych przez tę stronę.

Aby nadać ramy prawne oszczerstwom produkowanym przez stronę Rancho de syf, Elżbieta Kozłowska wywiozła moje zwierzęta, otruła i zagłodziła zwierzęta osobiście bądź poprzez swoje instrukcje podawane "opiekunom" oraz sfałszowała dokumentację weterynaryjną, aby mnie wrobić.

Domagam się ścigania tej bandytki i surowego jej ukarania.

Hoduję zwierzęta od 18 lat i nigdy żadne zwierzę nie zamarzło mi, nawet w największe, trzaskające mrozy.

Podstawa to dużo dobrej paszy i dużo ruchu.

Bogata pasza zimą i dużo ruchu sprawia, że zwierzęta są w znakomitej kondycji.

Zimą, kiedy jest zimno i ponuro, bardzo ważne jest by zwierzęta łapały wszelkie promienie słoneczne docierające na farmę.

W mroźne, ale słoneczne dnie konie i inne zwierzęta ustawiają się na dworze w ten sposób, żeby absorbować padające ze Słońca na ich ciała ciepło.
W ten sposób dogrzewają się. Słońce buduje naturalną odporność zwierząt i wspomaga trawienie.

W hodowli zwierząt stosuje się tak zwaną wysoką ściółkę. Wysoka ściółka polega na tym, że nie usuwa się całego obornika ze stajni w okresie zimowym, tylko dościela się świeże warstwy na wierzch.

Ma to na celu wytworzenie ciepłej warstwy podłoża, ciepłego podłoża ogrzewajacego leżące zwierzęta od spodu, od podłogi.

Taka gruba warstwa obornika przykryta czystą suchą warstwą ściółki sprawia, że zwierzęta leżą na suchym i czystym podłożu, które dodatkowo jest od spodu podgrzewane przez ciepłą warstwę ubitego obornika, dzięki temu zwierzętom jest cieplej. W warstwie ubitego obornika zachodzą procesy chemiczne, które wytwarzają ciepło.
To ciepło sprawia, że zwierzęta leżą na ogrzewanej podłodze.

W roku 2018 wiosną grubej warstwy obornika nie miałam wcale, ponieważ wszystko to co było w stajni to była sucha ściółka.

W chowie otwartym, gdzie zwierzęta często wychodzą ze stajni - załatwiają się one poza stajnią i wówczas w stajni jest bardzo czysto.

Karmienie zwierząt na wybiegu, oraz pojenie zwierząt na polu, sprawia to, że załatwiają się one na zewnątrz stajni i dzięki temu w stajni jest bardzo czysto.

Wykopanie wodopojów dla moich zwierząt kosztowało mnie kilka tysięcy zł i twierdzenie fundacji, że ja się znęcam nie podając wody zwierzętom to jest bezczelne kłamstwo, bezczelne oszczerstwo. 😡

Elżbieta Kozłowska z premedytacją składa fałszywe zeznania na moją szkodę. Ta kobieta nie była świadkiem tego abym zabraniała zwierzętom picia wody z moich wodopojów, a pomawia mnie o nie podawanie wody zwierzętom.

Wykopanie przeze mnie kilku stawów wypełnionych czystą wodą i łatwo dostępnych dla moich zwierząt to jest właśnie podawanie wody.

Zwierzęta mają podaną na polu wodę w 13 miejscach. Są to trzy rzeczki w tym jedna uznana za rzekę regularną i opisana na mapach geodezyjnych jako Struga Cichy, oraz 10 stawów śródpolnych rozmieszczonych na terenie mojego gospodarstwa na każdym pastwisku.

Dodatkowo do gospodarstwa jest doprowadzona woda wodociągowa. Jednak woda znajdująca się na polu w stawach jest zdrowsza, bo nie zawiera szkodliwego chloru.
Woda wodociągowa zawiera związki chemiczne między innymi chlor, które są szkodliwe dla zwierząt i ludzi. Zwierzęta wolą pić naturalną, czystą wodę ze stawów i rzek.

Ja mam więcej naturalnej wody na moim gospodarstwie niż ma Wąsewicz, który swoje stado bydła od lat trzyma w zamknięciu, bez dostępu do światła naturalnego i pastwisk.

Jego bydło jest bardzo chorowite w tych sztucznych warunkach utrzymania jakie on stosuje, co skutkuje tym, iż co rusz podjeżdża do jego obory wóz utylizacyjny zabierający zwłoki jego padłych krów i cieląt.

Hodowca Tomasz Sawicki, który hoduje swoje stado bydła bardziej w zgodzie z naturą - to znaczy wypuszcza je na pastwiska w okresie letnim - ma stado znacznie zdrowsze.

Według opinii weterynarzy z którymi rozmawiałam, hodowla Wąsewicza jest bardzo chorowita, a hodowla Sawickiego ma się znacznie lepiej.

U Wąsewicza weterynarze mają duży zarobek, bo tam ciągle coś chore jest.
U Wąsewicza ciągle są aplikowane ogromne ilości antybiotyków na to jego stado. To jest wynik wadliwej hodowli, wadliwego sposobu utrzymania, który nie zapewnia właściwego dobrostanu zwierząt.

Natomiast u mnie zwierzęta są hodowane całkowicie w zgodzie z naturą i to im najlepiej służy.

Domagam się ukarania Kozłowskiej za składanie fałszywych zeznań na moją szkodę i nękanie mojego gospodarstwa, mnie i moich zwierząt. Ta kobieta na podstawie jej oszczerstw okradła mnie ze wszystkich moich zwierząt i doprowadziła do zagłady większości z nich!!!

Ja zapewniam dobrostan moim zwierzętom od 18 lat, ponieważ nieodzownym elementem dobrostanu zwierząt jest ruch na świeżym powietrzu, oddychanie masami świeżego powietrza bogatego w tlen oraz bycie naświetlanym promieniami słonecznymi budującymi naturalną odporność zwierząt i sprzyjającymi przemianie materii.

Pani sędzia Janeczek rozumie, że oddychanie tlenem jest niezbędnym elementem zachowania dobrego samopoczucia i zdrowia, bo sama chodzi bez maseczki, która utrudnia oddychanie.

Naturalnym środowiskiem zwierząt jest otwarta przestrzeń zapewniająca Słońce, ruch i świeże powietrze, a nie zamknięte, duszne budynki.

Zwierzęta ewoluowały w otwartej przestrzeni i są z nią zharmonizowane, a ich zdrowie i prawidłowy rozwój jest uzależniony od otwartej przestrzeni.

Zdrowie i dobra kondycja zwierząt jest zależna od funkcjonowania w otwartej przestrzeni dostarczającej zwierzętom świeżego tlenu, życiodajnych promieni słonecznych oraz możliwości bycia w energicznym ruchu, który stymuluje prawidłową pracę wszystkich organów wewnętrznych zwierzęcia.

Przedmiotem najscia fundacji po południu 2.05.2018 roku nie było sprawdzenie czy mam paszę i sprzęt do zadawania paszy. Nie pytano mnie o kasty, wiadra i paśniki.

Podczas popołudniowego najścia brał w nim udział inspektor Kornel Laskowski, który nie sporządził protokołu z tych czynności i nie okazał mi do wglądu. Kornel wprowadził Kozłowską na moją posesję bez mojej zgody.

Biegły, który wystawił swoją opinię na zlecenie prokuratora, nie badał warunków chowu na moim gospodarstwie, ani nie pytał mnie o nie.
Wystawił nierzetelną, niewiarygodną opinię zaocznie, na podstawie fałszywych zeznań Kozłowskiej.


Hodowca Izabella Redlarska, Rancho Romantica Rebelle, Czukty 1, 19-420 Kowale Oleckie, Woj.Warmińsko-Mazurskie, https://zwierzetaindianki.blogspot.com/ https://www.instagram.com/izabella_redlarska/ www.garnek.pl/indianka/a https://www.youtube.com/channel/UCIlzDct8mElB9sC4COYsTqQ?view_as=subscriber

Izabella INDIANKA Redlarska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!