W załączeniu strona książeczki zdrowia suczki Amari z własnoręcznym wpisem i podpisem hodowcy, który sprawowuje nadzór nad swoją hodowlą psów użytkowych. Suczka została zaszczepiona przeciwko wściekliźnie miesiąc przed przywiezieniem jej na moje Ranczo.
Izabella INDIANKA Redlarska
Gdzie pieczątka lekarza weterynarii?
OdpowiedzUsuńHodowca sam odrobacza psy i szczepi przeciw wściekliźnie. Jego hodowla składa się z wielu psów i on ma w tym wprawę.
OdpowiedzUsuńJa też sama odrobaczam moje zwierzęta, a nawet robię im zastrzyki, gdy konieczne.
Drodzy czytelnicy, mam do was pytanie. Jak często odrobaczacie swoje cielska?
OdpowiedzUsuńBiorąc pod uwagę jakie dyrdymały potraficie wypisywać, których akurat nie publikuję, ale wspominam o nich, śmiem przypuszczać, że w waszych łbach siedzą same karaluchy.
hodowca nie może mieć dostępu do leków i szczepionek nie będąc lekarzem weterynarii, więc z takim zaświadczeniem bez pieczątki można sobie chyba kolorowanke zrobić ;)
OdpowiedzUsuńa jeżeli ho0dowca ma dostęp do leków to jest to nielegalne i podlega karze
Hodowca nie podlega karze, bo ma prawo kupić medykamenty u weterynarza i stosować osobiście. Od razu widać, że masz bardzo słaby kontakt z weterynarzami skoro nie wiesz o tym, że bardzo często wyręczają się Hodowcami. Po prostu hodowca wpada do lecznicy, bierze co potrzebuje, jedzie do domu i robi zabiegi. To jest jak wizyta pacjenta u lekarza: przychodzi, mówi co dolega i lekarz wypisuje receptę.
OdpowiedzUsuńOczywiście w przypadku jakiś chorób, schorzeń - wizyta weterynarza jest potrzebna na farmie, ale nie do odrobaczania czy szczepienia, jeśli Hodowca umie to sam zrobić. Ja spotkałam się z tym, że niektórzy weterynarze po prostu nie mają wprawy na przykład w odrobaczaniu czy szczepieniach i wychodzi im to dosyć koślawo. A to koń wypluje mu odrobaczenie, a to nie trafi ze szczepionką... Różnie bywa. Nierzadko doświadczony hodowca ma większą praktykę i doświadczenie w podawaniu różnych środków niż weterynarz.
OdpowiedzUsuńWarto tutaj też brać pod uwagę czynnik ekonomiczny, ponieważ przyjazd weterynarza jest bardzo kosztowny, gdyż bierze za sam przyjazd jak taryfa za kurs komercyjny plus dolicza za samą usługę na miejscu. Drogo.
OdpowiedzUsuńDlatego wielu hodowców woli robić takie czynności jak odrobaczanie czy szczepienia osobiście - jeśli tylko potrafią. Dochodzi do tego jeszcze czynnik zwierzęcy bardzo istotny, bo nie jest łatwo zaszczepić konia, który jest wielki, rusza się i ucieka przed igłą 😅
Ja swoje konie i wszystkie pozostałe zwierzęta sama odrobaczam, ale na przykład bym się bała szczepić konie, bo to jednak ktoś musi trzymać konia żeby nie uciekał przed tą igłą taranując oprawcę. Wkurzony koń może przywalić ze łba, a nawet pchnąć mocno swoim cielskiem, a w skrajnych przypadkach nawet odwrócić się zadem i strzelić kopytami w twarz. To ogromne i silne zwierzęta!
OdpowiedzUsuńPoza tym ostatnio zmieniło mi się podejście do samych szczepień bo widzę że osłabiają system immunologiczny zwierząt i ludzi. Dopóki nie szczepiłam latami koni były zdrowe a zaszczepiłam w jednym roku to na początku następnego 2 padły. Co najmniej w jednym przypadku wynikły powikłania poszczepienne.
Nie istnieje coś takiego jak powikłanie poszczepienne po roku od szczepienia
OdpowiedzUsuńŹrebaki z tego co kojarzę były szczepione jesienią 2018 i jesienią zaczęły się symptomy uszkodzenia mózgu Drohiczyna.
UsuńCo do odrobaczania to też nie należy przeginać, bo potrafią tak wysterylizować, wyjałowić florę bakteryjną zwierząt, że może im to aż zaszkodzić.
OdpowiedzUsuńJeśli kompletnie zniszczysz florę bakteryjną przewodu pokarmowego zwierząt i ludzi to możesz doprowadzić do problemów z trawieniem.
OdpowiedzUsuńŚrodki odrobaczające to nie antybiotyk - absolutnie nie działają na bakterie, więc i flora jelitowa jest bezpieczna. To, o czym piszesz, że weci wydają leki i zastrzyki do domu, to prawda, ale nigdy w przypadku szczepienia na wściekliznę, która jest chorobą zwalczaną z urzędu, stanowi wysokie ryzyko epidemiologiczne i jest w stu procentach śmiertena dla zwierząt i ludzi. W przypadku wścieklizny nie ma możliwości, żeby hodowca sam zaszczepił zwierzę, a pieczęć i podpis lekarza weterynarii jest jedynym dowodem na to, że takie szczepienie miało miejsce. To po prostu zbyt ważna i groźna choroba, żeby weterynarze mogli polegać na dobrej woli i doświadczeniu właścicieli zwierząt.
OdpowiedzUsuńJeśli lekarz wyda Ci lek lub szczepionkę na inne choroby zwierząt, a Ty ich nie podasz, albo zrobisz to źle, to tylko Twoja strata, natomiast w przypadku wścieklizny jest to zagrożenie dla życia zwierząt, właściciela, i osób postronnych. Mam nadzieję, że to wyjaśnienie uznasz za wystarczająco logiczne.