Artykuł 7 ust. 3 ustawy z dnia 21
sierpnia 1997 roku o ochronie zwierząt (Dz. U. Z 2017 roku, pozycja 1840
ze zm.) nie ma zastosowania w przypadku mojego gospodarstwa, albowiem
nie zachodzą przesłanki do zaboru zwierząt opisane przez ustawodawcę w
niniejszej ustawie.
De facto najście Fundacji Molosy
Adopcje na moje gospodarstwo w dniu 2 maja 2018 roku i tryb jak i sposób
zaboru mych zwierząt w środku nocy z drugiego na trzeciego maja 2018
roku noszą znamiona ordynarnego napadu i grabieży zwierząt, a także
wymuszenia rozbójniczego w przypadku psów.
Zaskarżam brak pouczenia o
przysługujących mi prawach i obowiązkach w kontekście otrzymanego w dniu
15 maja 2018 roku „zawiadomienia o wszczęciu postępowania
administracyjnego”. Proszę o uzupełnienie braku.
UZASADNIENIE
Fundacja zastała moje zwierzęta w
dobrym zdrowiu i kondycji, zadbane, najedzone, zdrowe, napite,
wybiegane, zrelaksowane i wypoczęte. Tylko jedna owca miała ślady po
pogryzieniu przez psa Karola Wąsewicza, jednak noga już się goiła pomimo
poważnego pogryzienia.
Oczywiście wezwałam weterynarza z
VETOLu aby przyjechał i zbadał pogryzioną owcę oraz ją opatrzył, jednak
pan weterynarz uzależniony od pana Dariusza Salamona, mnie kilka dni
zwodził, aż w końcu orzekł, że nie przyjedzie i faktycznie nie
przyjechał. Obecnie jestem na etapie poszukiwania innego, bardziej
odpowiedzialnego weterynarza. Wygląda na to, że znalazłam.
Podczas najścia Fundacji, jak i podczas
wcześniejszej kwietniowej kontroli PIWu (pana Salamona i Laskowskiego)
jak i urzędniczek Gminy Kowale Oleckie (pani Małgorzaty Bartczak i pani
Moniki), na terenie mojego gospodarstwa nie odkryto zwłok, nie
odnotowano konających czy ciężko chorych zwierząt, pętanych,
krępowanych, bitych, katowanych, głodzonych itp.
Zwierzęta moje hodowane są w sposób
naturalny i półnaturalny. Mają swobodny dostęp do licznych oczek wodnych
i stawków, oraz specjalnie dla nich wykopanego sporego wodopoju
zasilanego czystą, bieżącą wodą.
Pragnę podkreślić, iż w Gminie Kowale
Oleckie jak i w całym rejonie Mazur Garbatych, zwyczajowo zwierzęta są
pojone poprzez oczka wodne i stawy. Także mój najbliższy sąsiad Józef
Naruszewicz, poi swoje zwierzęta (krowy i byczki opasowe hodowane na
mięso) w swoim ogromnym stawie rybnym wykopanym przez niego.
O ile mi wiadomo, żadne gospodarstwo w
regionie nie jest szykanowane z powodu pojenia zwierząt wodą ze stawów
czy rowów melioracyjnych oraz rzeczek.
Nie stwierdzono też zanieczyszczenia wody w moich stawach i rzeczkach.
Pastwisko o tej porze roku jest już zielone i dostarcza świeżej paszy soczystej.
Natomiast w stajni nadal mam siano,
lizawki solne, oraz zwierzęta dostają dwa razy dziennie paszę treściwą w
postaci ziarna owsa i jęczmienia.
Teren gospodarstwa jest pagórkowaty,
miejscami zadrzewiony, zapewnia naturalną ochronę przed niekorzystnymi
warunkami atmosferycznymi.
Dodatkowo moje zwierzęta korzystają z
jednej czynnej stajni, dość przestronnej, by zmieścić w niej wszystkie
moje zwierzęta. Druga stajnia jest niestety wyłączona z eksploatacji,
gdyż jak pan wójt doskonale wie, doprowadził do sytuacji, gdzie należne
mi za zniszczenia przez żywioł budynki nie mogły zostać wyremontowane,
jako, iż nie przysłał do mnie na gospodarstwo komisji ds szacowania
strat o którą wnioskowałam przed laty.
Wizyta i szacowania komisji były
warunkiem uzyskania dotacji rolniczych w kwocie 300.000 zł,
pozwalających na remont uszkodzonych budynków i wznowienie działalności
rolniczej. Niestety, nieżyczliwość obecnego pana wójta, doprowadziła do
utraty tych jakże tu niezbędnych dotacji.
W tym kontekście niezwykle dziwi i
oburza, napuszczanie na mnie przez pana wójta Locmana Nadzoru
Budowlanego, PIW, Fundacji i psychiatry. Wszak to wina pana Locmana, że
tych moich budynków nie mogłam wyremontować i są w coraz gorszym stanie.
Jest to tym przykrzejsze, iż nie z kieszeni wójta miała ta dotacja iść,
lecz ARiMR.
Jakim człowiekiem trzeba być, by tak niszczyć młode, raczkujące gospodarstwo i jego samotną rolniczkę?
W związku z powyższym wnoszę o
uchylenie decyzji o wszczęciu postępowania administracyjnego dotyczącego
czasowego odebrania zwierząt gospodarskich i domowych.
Domagam się natychmiastowego zwrotu
moich zwierząt oraz obciążenia kosztami transportu i wszelkimi innymi
związanymi z tą sprawą porwania moich zwierząt, Fundację Molosy Adopcje.
Żądam zwrotu także mojego runa.
Hodowczyni naturalistyczna,
Izabella Redlarska
walcz Indii walcz... nie poddawaj się
OdpowiedzUsuńte konie i owce, kozy, to Twoje ukochane zwierzątki...
nie pozwól im aby Cię okradli na zawsze...
te łachy muszą oddac ci zwierzeta.
BADZ DZIELNA
całkiem nieżle napisane pismo
OdpowiedzUsuńnajważniejsze rzeczy ujete
ale przydałby Ci się profesjonalny prawnik.