No - szesnasta. Ciemno. Pora skończyć robotę zewnętrzną. Kozy, konie i gęsi napasione. Kozy pękate – wyglądają jak owce. Dwie gąski pluskają się w sadzawce. Chyba są tam bezpieczne od lisa. Konie skubią trawę w sadzie. Starannie. Dziś ciepło było. Indianka popracowała ciężko w sadzie kopiąc dołki pod żywopłot. Posiała około 90 pestek żywopłotu na jednym odcinku i posadziła kilkanaście bulw innego żywopłotu na innym odcinku. Jutro sprawdzi, czy dziki wygrzebały. Oby nie znalazły.
Trzeba ogrodzenie od strony lasu poprawić i wzmocnić. Dołożyć jeszcze jeden drut. Nie bardzo jest z czego dołożyć ten drugi drut, ale może się uda chociaż częściowo odzyskać drucik z innych miejsc i tam to ogrodzenie przy lesie połatać i wzmocnić. Gdy będą jakieś pieniądze – trzeba będzie kolejną szpulę drutu kupić. Póki nie ma – można spróbować dać tam stare sznurki elektryczne. One też przewodzą prąd, zwłaszcza w dnie mokre tłuką porządnie. Ach... izolatorów też brak. Chyba, żeby wykręcić z innych, nie tak pilnych i zagrożonych miejsc.
Jutro Indianka maliny przesadzi w nowe, odpowiednie miejsce, coby zgrabny szpaler z nich utworzyć. Ciekawe, czy się przyjmą. Trzeba spróbować. Na wiosnę się okaże, czy się przyjęły.
Indianka też znalazła w sadzie czysty piasek który będzie dobry do zadołowania na zimę sztobrów, które nie zdąży posadzić teraz przed mrozem.
Jutro warto by było wysprzątać boxik dla gąsek i kolejny box dla kóz. Trzeba też wyczyścić ponownie żłoby dla koni i wysprzątać dwa kolejne.
Jutro konie dostaną oprócz owsa – jęczmień. Jest bardzo pożywny.
Pora na obiad i odpoczynek. Indiankę boli kręgosłup od dzisiejszego kopania. Napracowała się dzisiaj. Wczoraj i przedwczoraj zresztą też.