wtorek, 4 grudnia 2012

Nacięli drewna

Razem nacięli circa about metr sześcienny olchy - no może półtorametra.. Niewiele, ale jest. Pocięte i poszczepane na małe kawałki, poukładane ładnie w stosik.
 
Darek został by naładować taczki z drewnem i zwieźć pod dom, a Indianka poszła zagnać kozy do koziarni i złapać gęsi do zimowania.
 
Indianka robi obiad. Wczoraj był kurczak pieczony z ziemniakami, dzisiaj będzie potrawka z kurczaka i dynii.
 
Na dworze mróz więc można na strych wynieść dynie i je tam przechować zamiast w zamrażarce.

Robimy Opał

Ziemia zamarzła - w ogrodzie już nie da się nic kopać. Nawierzchnia twarda, więc robimy opał z zamiarem zwiezienia go taczką pod dom.
 
Darek sobie świetnie radzi z piłą. Indianka ostatnio cosik słabieje, więc wyręcza ją w cięciu drzewa.
 
Indianka przyszła do domu po siekiery i klin, bo mają zamiar od razu poszczepać nacięte drewno na szczapy.
 
Darek znalazł zator w kominie i go zniszczył, więc komin teraz drożny jest i powinno palić się bez problemu.
 
Olcha co prawda świeżo cięta i gorzej się taka pali niż sucha, ale Indianka ma zamiar poszczepaną ukladać pod jej megapiecem i dosuszać w trybie ekspresowym.
 
Na rozpałkę mają sporo suchego drewna z zagajnika, więc nie powinno być problemu z rozpałką. Jak już się rozpali w piecu raz a porządnie, to już pali się w nim non stop cały tydzień, tylko trzeba pamiętać, aby go odpowiednio na noc załadować grubymi kłodami wlożonymi w silny żar.
W ten sposób załadowany piec spala drewno powoli przez całą noc, a rano wystarczy tylko dołozyć umiejętnie drewna i dalej się pali.

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Pierwszy Drugi Śnieg

Dziś spadł pierwszy po przerwie, a drugi tej jesieni śnieg. Właściwie to jest śnieg zimowy, więc pierwszy śnieg tej zimy :)
Niewiele go i dobrze. Lekko tylko oprószył trawę z wierzchu. Indianka jeszcze chce coś poprawić w ogrodzie, bo dziki wykopały.
 
Wczoraj udało się napalić fest w piecu, ale jest nadal problem z kominem, który trzeba przeczyścić i to od góry, bo coś w nim "siedzi". Być może gniazdo kawek.
 
W kuchni powoli topnieje bałagan. Wszystkie naczynia i garnki zmyte.
 
Jednak trzeba iść na dwór podziałać, póki jasno. W kuchni i ogólnie w domu można coś robić dopiero gdy się ściemni i na dworze nie da się pracować.

niedziela, 2 grudnia 2012

Indianka Wolontariuszką

No, dziś się role odwróciły :) Dziś wieczór Indianka została wolontariuszką i w ramach wolontariatu tłumaczy tekst dla dużego, międzynarodowego portalu społecznościowego. Szkoda, że za darmo, bo Indiance by się kasa przydała... ;) I jeść nie dają, ani dachu nad głową nie oferują za darmo ;)

Pora Na Rozwój Artystyczny

Indianka od dawna miała chęć na rozwój artystyczny. Kiedyś malowała na szkle i szyła ciuchy, zasłony i pościel, teraz by chciała do tego wrócić i rozwinąć się wszechstronnie artystycznie - malować na tym, co ma na swoim gospodarstwie i szyć różne fajne rzeczy. Od dawna te zajęcia odkładała na po remoncie i po zagospodarowaniu się całkowitym na swojej ziemi, ale skoro to tak długo trwa - nie ma co odkładać bez końca.
Indianka będzie się realizować artystycznie i rzemieślniczo, mimo braków jakie jej tutaj doskwierają. Trzeba znajdować pozytyw w tym co się ma i co człowieka otacza. Z czerwonym betonem oczywiście będzie walczyć, bo betonowi nie wolno odpuszczać. 

Indianka ma ochotę namalować kilka obrazków na drewnianych tabliczkach, które sobie dzisiaj sama nacięła w przypływie natchnienia podczas rżnięcia opału do pieca ;)
Zgrabne, równiutko ucięte tabliczki już są, teraz pora na flex i wypadałoby zdobyć farby do drewna. Jakimi farbami można malować na drewnie?

Robimy Ciepło

Indianka robi w kuchni zadymę, a Darek w piwnicy łata komin gliną.

Suchary, Wywroty i Zagrzybiory

Próchno opanowane przez grzyby. Boczniaki? Nie jemy, bo nie wiemy.

Indianka dzisiaj od rana tnie suchoty, wywroty i wycina suchary oraz zagrzybiory. Darek je zbiera i układa w zgrabny stos. Taczki naprawione - będzie można opał zwieźć na chatę i napalić w piecu, bo w chałupie zimno i coraz to zimniej. Nic nie schnie - taka wilgoć.


Zagrzybior - drzewo zagrzybione czarnym, miękkawym grzybem. A może to rak?


Suchar i jednocześnie złom - czyli drzewo suche i złamane :)

Było tutaj w zagajniku trochę takich sucharów, złomów i zagrzybiorów, które wymagały usunięcia :) Po ich usunięciu ukazały się pożyteczne rośliny, takie jak czarny bez:


Konserwacja Sprzętu

Dzień zaczęty pod znakiem konserwacji sprzętu. Darek wyjął drut z piły który się tam Indiance wczoraj wkręcił podczas cięcia drewna, dolał paliwa i naostrzył łańcuch.
 
Indianka poszła ciąć przed domem suche, grube gałęzie, a  Darek zabrał się za pompowanie i łatanie kółek u taczek.

sobota, 1 grudnia 2012

Nowa Kotka Marmurkowa

Do Indianki wczoraj przyjechała nowa kotka. Kotka jest ciekawie umaszczona - marmurkowa. Na razie jeszcze nieśmiała, ale pokazuje się od czasu do czasu w kuchni, a w nocy spała bezczelnie na gościu.
 
Wpierw wskoczyła na kołdrę Indianki. Indianka zapaliła światło by zobaczyć, który to kot sobie tak pozwala skakać po niej. Wtedy ujrzała po raz pierwszy nową kotkę, bo nie miała okazji rzucić na nią okiem, gdy kotka została przywieziona, bo poprzednia właścicielka wypuściła ją w kuchni, gdy Indianka wyszła na ganek by psa zamknąć.
 
Tylko gość Darek miał sposobność widzieć nową kicię przez ułamek sekundy, gdyż starym zwyczajem każdego nowego kota wystrzeliła z otwartego kosza w którym przyjechała - i zniknęła w czeluściach piwnicy.
 
Późno w nocy jednak przyszła do sypialni i wpierw zbadała teren na łóżku Indianki. Widać poczuła zapach innej kotki, bo opuściła łóżko Indianki i wskoczyła na łóżko gościa, a tam uwaliła się w jego nogach i tak przespali razem całą noc :)
 
Miriam wróciła z piwnicznych łowów później i też weszła na łóżko Indianki, ale już go nie opuściła, lecz ułożyła się wiernie i mrucząco u boku Indianki. Intensywnie mrucząc, zasnęła. Także tej nocy każdy z ludzi miał swojego kota :)

Pora Na Obiad

Darek kończy w sadku siać żywopłot, a Indianka udała się do domu zrobić obiad. Dzisiaj dużo żmudnej roboty zrobili - trzy różne żywopłoty posiane i trochę drewna nacięte.

Sieją Żywopłot

Jeszcze nie ma śniegu, ziemia jeszcze miękka i mokra, więc Indianka i gość Darek sieją żywopłot.

piątek, 30 listopada 2012

Podziałali

Od rana Indianka i Darek podziałali w ogrodzie i zagajniku. Indianka zadowolona z pomocy nowego gościa, bo jest wydajna. W dodatku nowy gość nie jest obciążeniem dla wątłych sapasów Indianki, bo przywiózł ze sobą swój prowiant. Oby więcej takich gości ;)))

Gość Darek dysponuje szeroką i różnorodną wiedzą praktyczną z różnych dziedzin. Indianka nauczyła się ciekawych rzeczy od gościa podczas wspólnej pracy.


Gość Przybył...

... wieczorową porą.

Cały wieczór i pół nocy przegadane. Jutro od rana do dzieła :)

czwartek, 29 listopada 2012

Lekkie Prace Ogrodowe

Dzisiaj Indianka oddała się lekkim, aczkolwiek mokrym i zimnym pracom ogrodniczo-gospodarskim. Naprawiała rozerwany przez dziki pastuch, obcinała odrosty u tych nielicznych drzewek które przetrwały w jej sadku, owijała sadzonki pieczołowicie, by przetrwały zimę i ataki dzików. Cokolwiek dotknęła - było mokre i zimne.
Dzisiaj zupełnie nie miała ochoty na kopanie, ale dziki wykopały kilka sadzonek i trzeba będzie je jutro posadzić na nowo. No i dokończyć naprawę porwanego ogrodzenia, dołożyć jeszcze jeden drut.
 
Na podwórku konie skopały ziemię tak, że się błoto robi. Trzeba będzie pastuch przesunąć by tak nie niszczyły tej słabej nawierzchni podwórka.
 
Indianka głodna. Dzisiaj zupa. Chyba kartoflankę zrobi.

Dziki Zryły

No tym razem to dziki pojechały po bandzie. Co najmniej 3 ary zryte i przekopane do góry nogami. Już tam na pewno żaden traktor nie wjedzie by kosić trawę.
 
Indianka idzie zrobić foty i dzwoni po łowczego.

Zwierzyna Nakarmiona

Zwierzyna już nakarmiona. Konie poszły na spacer. Gęsi rozpłaszczyły się przed domem, schowały głowy pod skrzydła i kimają leniwie.
Kozy wyprowadzone na spacer, a jedna czołowa uwiązana, aby reszta się nie rozłaziła za bardzo. Królica ryje w swojej ściółce. Dostała czyste obierki ziemniaczane, a zboże i wodę jeszcze ma.
Kury zniosły jedno jajo. Właściwie to jajo to zniósł nowy, niedawno przywieziony "kogut" ;) Chyba w ten sposób chce podziękować, za dach nad głową i dobrą karmę :))
Z kurami powoli się zaczyna dogadywać. Już go tak nie ścigają zawzięcie - razem z nimi śpi na grzędzie.
Kicia wybyczywszy się całą noc w łóżku Indianki - poszła w teren nałapać myszek dla siebie i suki.
Indianka gotuje dynie dla psa, do której zamiaruje wsypać pszenicę i ugotować ją na miękko.

środa, 28 listopada 2012

Marzną Paluszki

Indiance paluszki marzną w nieogrzewanym domu, ale zawzięła się, by dziś doprowadzić kilka formalności do końca, choć środa, to nie jest jej wyż intelektualny, ale robi co może. Tylko ten, co nie robi nic, nie popełnia błędów. Indianka emailuje do kilku instytucji jednocześnie. Walczy o kasę. Drobną i większą. Jak na razie, jeden bank umorzył Indiance kilka nielegalnie naliczonych opłat, ale drugie tyle jeszcze trzeba skasować i tu bank stoi okoniem. Indianka mocno wkurzona i nie zamierza odpuszczać.
 
Jedna instytucja wreszcie przysłała kopie opłaconych faktur, ale stoi okoniem przed ich korektą, a w obecnej postaci te faktury nie kwalifikują się do żadnej refundacji.
Indianka będzie drążyć temat, aż wydrąży światełko w tunelu.
 
Jutro Indianka ma wyż intelektualny, to lepiej zadziała formalnie. Dzisiaj już zacznie działać, aby jutro całego dnia na formalności nie marnować. No i tak już ciemno i dzień na prace ogrodowe stracony bezpowrotnie.

Ufff... już ciemno!

Ufff.. już ciemno! Za późno na ogród. Indianka tylko się przejdzie po ziemi zobaczyć czy wszystko okay.

Zwierzyna Ogarnięta

Formalności i zwierzyna ogarnięta. Królica dostała owsa, jęczmienia i pszenicy, jabłek, siana i świeżej wody. Kury dostały pszenicy, a wodę jeszcze mają. Konie, kozy i gęsi dostały owsa, a konie dodatkowo jęczmień. Sunia i kicia dostały gotowanej kaszy jęczmiennej. Pora na spacer do ogrodu.

Formalności

Indianka utknęła w domu przez różne formalności.
A ogród czeka! Zwierzęta też chcą owsa i pszenicy. Pora zająć się tym.
Karmę dla psa trzeba nagotować. Ufff... jak ten czas szybko leci... :)

Pieprzone Kredyty i Ich Pieprzone Monity

Indianka wkurwiona maksymalnie. Nie dość, że ledwo spłaca te cholerne raty, to jeszcze napierdzielają monity kosztowne co miesiąc w wysokości do 100zł miesięcznie, mimo, że wiedzą doskonale, że rata musi być opóźniona, bo Indianka nie ma na to żadnego wpływu - nie ma dochodu i jest uzależniona od pożyczki wyrwanej co miesiąc z emerytury Mamy, aby tylko spłacić tę cholerną ratę.
 
Przysięgła sobie, że jeśli tylko uda się jej spłacić ten kredyt - to nigdy, przenigdy nie weźmie żadnego kredytu w żadnym cholernym banku.

wtorek, 27 listopada 2012

GMO - Genetycznie Modyfikowane Organizmy


Dlaczego nie powinniśmy się godzić na GMO?


Apel Do Ministra Rolnictwa O Przywrócenie Prawa do Uboju Gospodarczego na Gospodarstwie



Tylko Indianka wie, jak wielkim problemem jest wymuszony ubój zwierząt w rzeźni, gdy nie ma się własnego transportu ani pieniędzy na jego wynajem, by zwierzę dostarczyć do rzeźni. Tylko Indianka wie, jak wielkim problemem jest znalezienie rzeźni, która zajmuje się ubojem kóz. Indianka nie zna, żadnej rzeźni w okolicy, która by się tym zajmowała.

Nikt kto wprowadza problematyczne przepisy bez uzgadniania ich z rolnikami, nie zadał sobie trudu, by wyliczyć koszty transportu zwierzęcia tak nisko cenionego jak koza. Niejednokrotnie ludzie sprzedają kozy po 50zł. A ile kosztuje transport do rzeźni i ubój w rzeźni? Ktoś to policzył? Indianka ma dosyć absurdów mnożonych w polskim ustawodawstwie.

Jej zdaniem, każdy rolnik powinien mieć pełne prawo uboju przez siebie wyhodowanego zwierzęcia na swoim gospodarstwie. Państwo polskie nie powinno tego prawa odmawiać ani ograniczać.

Od setek tysięcy lat ludzie hodują zwierzęta na swoich gospodarstwach i na swoich gospodarstwach je ubijają.
Nie robią tego gorzej, niż robią to rzeźnie. Często lepiej i bardziej humanitarnie i fachowo niż robią to rzeźnie.

Dawniej, gdy ubój kóz na gospodarstwach nie był zabroniony ani utrudniony – Indianka wynajmowała znajomego amatora rzeźnika, który bardzo fachowo ubijał koziołki. Robił to lepiej, niż później wynajęty profesjonalny rzeźnik z rzeźni. Lepiej i na dogodniejszych dla Indianki warunkach (np. rozliczenie polegało na wynagrodzeniu w naturze np. podarowaniu jednego koziołka). 

Natomiast wynajęty rzeźnik z rzeźni chciał forsę i to dużo forsy. Plus doliczał sobie drogo dojazd. Jego robota, przynajmniej przy pierwszej krowie była byle jaka, mimo podwójnego wynagrodzenia. Mięso z chorej krowy było przeznaczone dla psów, ale stawkę zażądał jak za fachowe sprawienie i poćwiartowanie mięsa dla ludzi – więc powinien był to zrobić porządnie. Jednak wtedy odwalił kichę i porąbał to mięso byle jak, tak że zajęło aż dwie zamrażarki. W dodatku Indianka wtedy miała wypadek i nie była w stanie tego z grubsza porąbanego mięsa porąbać na mniejsze, wygodniejsze do ułożenia w zamrażarce kawałki. Przy drugiej krowie Indianka przypilnowała rzeźnika, aby nie odwalił kichy, tym bardziej, że druga krowa była już dla niej do jedzenia. Była zbadana itd. Zmieściła się w prawie jednej zamrażarce. Warto mieć wybór. Wybór jest gwarancją jakości usługi, a nie przepisy odgórne. Co do sposobu uboju – to bardziej humanitarnie i fachowo przeprowadzał ubój znajomy Indianki, a nie uprawniony rzeźnik. Gdyby ubój na gospodarstwach nie był teraz zabroniony – to Indianka by wybrała do przeprowadzenia uboju zręcznego znajomego, a nie tego kosztownego i byle jakiego rzeźnika.

Niestety, z powodu utopijnych przepisów – Indianka musiała zrezygnować z uboju gospodarczego na swoim gospodarstwie, a nie stać jej by szukać gdzieś nie wiadomo gdzie rzeźni by zabić koziołka.
Tak więc nadwyżkowe koziołki trzeba sprzedać albo czekać aż same padną ze starości.

Przez ten durny przepis Indianka też rozważa rezygnację z hodowli kóz i zaangażowanie się w hodowlę takich zwierząt, których ubój na gospodarstwie jest nadal dozwolony. Czyli drobiu, królików. Tyle, że na Mazurach, pod lasem w sąsiedztwie dziczy trudno jest hodować małe zwierzęta, bo są narażone na dzikie drapieżniki takie jak: lisy, kuny, wydry, jastrzębie oraz wałęsające się psy wiejskie. Choćby nie wiadomo jak dobrze strzec małych zwierząt – wystarczy jeden podkop lisa i już po królikach. Wystarczy jedna kuna nad kurnikiem – i sto kurczaków uduszone w ciągu 3 dni. Wystarczy jeden czy trzy jastrzębie – i stadko 40 kur nieżywe w ciągu kilku godzin.

Więc jest cholernie ciężko gospodarzyć gdy co rusz aroganccy jajogłowi, którzy absolutnie nie liczą się z gospodarzami ani z realiami gospodarzenia – co rusz nowe utrudnienia wymyślają.

Wymuszanie na biednym rolniku – posiadaczu kilku kóz lub jednej krowy – kosztownego uboju w rzeźni – to jest działanie na szkodę rolnika i nadmierne oraz nieuzasadnione ingerowanie w produkcję rolną.

Skoro rolnik ma prawo cały rok zapierdalać przy bydle – ma też moralne i profesjonalne prawo zabić swojego byczka, baranka lub koziołka na swoim gospodarstwie, bez ponoszenia zbędnych kosztów transportu i usługi rzeźniczej, oraz bez bycia okradanym z co wartościowszych tuszy rzeźniczych.

Zabranianie uboju gospodarczego rolnikowi to jest pogwałcenie swobód obywatelskich rolnika. Nawet za czasów niesławnej pańszczyzny chłopi pańszczyźniani mieli prawo do uboju zwierząt na gospodarstwach.

Dlatego Indianka apeluje do Ministra Rolnictwa o przywrócenie rolnikom prawa do uboju gospodarczego zwierząt na gospodarstwach. Apeluje w swoim imieniu i w imieniu wszystkich rolników polskich.

Indianka Pozdrawia Buenos Aires!

Indianka pozdrawia Buenos Aires! Miło wiedzieć, że Indiankę czytają ludzie w: Wielkiej Brytanii, Austrii, Holandii, Niemczech, Finlandii, Czechach, Belgii, Kanadzie, Stanach Zjednoczonych Ameryki, a nawet w Argentynie ;))) Indianka się cieszy, że ma tylu fajnych czytelników na całym świecie :)))

Buziaki! :)

Nadciąga Pomoc Z Wielkiego Świata

Nooooo... nareszcie nadciąga pomoc! Pomoc nadciąga z wielkiego świata:  z Wielkiej Brytanii i ze Stanów Zjednoczonych Ameryki. Indianka się cieszy. Nie dość, że będzie miała pomoc, to jeszcze ciekawych ludzi na chacie :)

Z Kowal co najwyżej wielki smród nadciąga i niezliczone, bezczelne kontrole... ;P
Niech się czerwone betony uczą od innych ludzi, jak być człowiekiem, a nie zatwardziałym, zimnym betonem.

Wyczerpana

Indianka wczorajszą wyprawą, a zwłaszcza nocnym powrotem z miasta wyczerpana absolutnie. Na spuchniętych nogach przeszła wiele kilometrów. Załatwiła, to co miała załatwić, a nawet więcej, ale to jeszcze nie koniec.
 
Jeszcze musi popracować nad dokumentami i dostarczyć różne załączniki. Jak na razie ma dosyć wypraw do Olecka. Chce odpocząć, zregenerować siły, zająć się zwierzyną, ogrodem, domem no i oczywiście papierami.
 
Wczoraj gdy wróciła, była tak zmęczona, że nawet jeść się jej odechciało. Dziś trzeba braki paliwa w organiźmie uzupełnić. W lodówce jest jeszcze jeden surowy kurczaczek. Będzie z niego pyszny pieczaczek ;)

poniedziałek, 26 listopada 2012

Zagęszczamy Ruchy

Indianka dokumentacyjnie dziś zagęszcza ruchy. Najwyższy czas!

niedziela, 25 listopada 2012

Sztobry Porzeczki Posadzone

Indianka ma dość sadzenia sztobrów . Posadziła chyba ze 100 albo i więcej sztobrów czerwonej porzeczki. Nie wiadomo, czy się przyjmą i ukorzenią, bo już dawno je nacięła i długo schły czekając, aż znajdzie im miejsce do posadzenia. Dzisiaj wreszcie wcisnęła je w ziemię, a część ułożyła płasko i przysypała ziemią wykopaną przez krety :)
Na coś się te krety czasem przydają ;)))
 
Wcisnęła też w ziemię kilka sztobrów malin. Rozmnożenie porzeczek ważniejsze, bo ich mało ma, tzn. krzaczków porzeczek ma mało.
Dobrze, by to co dziś posadziła - przyjęło się.
 
Posiała też kilka nasion leszczyny.
 
Pora coś ugotować i zjeść. Dzisiaj zupa. Dyniowa lub kapuśniak.

Pięć Dyniowych Słoi

Indianka zpasteryzowała i zasłoikowała 5 dużych słoi dyni na słodko.
Wydrukowała etykietki, coby te dynie odróżnić od słoi z dżemem jabłkowym.
 
Wstawiła też chleb dyniowy do pieczenia.
Pora spać...
 
 

sobota, 24 listopada 2012

Zaspała


Indianka dziś znużona wielce – totalnie zaspała. Na dworze mokro i nie zachęcająco. Została w domu by zająć się prowadzeniem domu: gotowaniem, zmywaniem oraz wyrobem przetworów.
Ugotowała kompot jabłkowy i zamknęła go w dwóch litrowych butelkach.

Zabrała się też za rozpracowanie dyni. Dynia rozcięta, pocięta. Część miąższu gotuje się – jeszcze Indianka nie wie na co – czy na sos dyniowy, czy na zupę dyniową, a może na dżem dyniowy?

Na stole pozostało jeszcze sporo miąższu z którego trzeba wydłubać nasiona. Indianka wydłubała sporo, ale jeszcze wiele nasion siedzi w miąższu. Pora spróbować, jak smakowo przedstawia się ten dyniowy miąższ gotowany na gazie.

http://www.kwestiasmaku.com/zielony_srodek/dynia/przepisy.html

Szlachetna Paczka


 Ktoś tutaj parę dni temu wkleił nonszalancki komentarz, w którym się durnowato pytał, czemu nie skorzystam z takiej formy wsparcia, że rzekomo każdy, który się zgłosił dostał szlachetną paczkę na święta.
Otóż informuję, że obecnie w puli rodzin potrzebujących jest tam zarejestrowanych ok. 6000 rodzin i program nie przyjmuje kolejnych rodzin. Obecnie zbiera tylko datki od darczyńców.

Powiem też, że nie można się tam zarejestrować poprzez stronę internetową Szlachetnej Paczki, chociażby dlatego, że na tej stronie nie ma takiej opcji.

Jedyna możliwość, aby zostać wciągniętym na listę rodzin potrzebujących to poprzez dotarcie do takiej rodziny przez lokalnego wolontariusza (ale nie teraz, bo już nie przyjmują nowych rodzin). Ja tu mieszkam w biedzie 10 lat i żaden wolontariusz Szlachetnej Paczki do mnie nie dotarł i wątpię, by kiedykolwiek dotarł.

Szlachetna Paczka to akcja dla garstki wybranych rodzin.
W Polsce jest na pewno znacznie więcej ludzi samotnych i rodzin potrzebujących, którzy potrzebują jakiegoś materialnego wsparcia. GOPSy i MOPSy nie zaspokajają ich potrzeb, także Szlachetne Paczki do nich nie docierają.

Przepis który mówi o tym, że można sobie odliczyć od dochodu 1 procent na cele charytatywne, ale tylko na rzecz organizacji charytatywnych - to poroniony pomysł.
Ile z tych pieniędzy idzie na utrzymanie biur i pracowników tych stowarzyszeń? A ile trafia do ludzi na prawdę potrzebujących?

Lepiej by było, by była możliwość odliczania 1 procentu przeznaczanego na cele charytatywne przeznaczane bezpośrednio dla samotnych ludzi i rodzin potrzebujących.
Gdybym była bogata, to wolałabym znaleźć sobie konkretną rodzinę lub osobę potrzebującą by ją wspomóc. Przynajmniej bym miała pewność, że dostaną ode mnie faktycznie to co potrzebują i że faktycznie to coś jest im niezbędne.

Dyskryminowanie w narodzie naturalnej chęci pomocy ludziom potrzebującym poprzez przepis uniemożliwiający darczyńcom obdarowywanie bezpośrednie wybranych osób lub rodzin, jest moralnie i etycznie szkodliwe. Uczy, by nie pomagać pojedynczym osobom, bo na pewno to są naciągacze, podczas gdy stowarzyszenia i organizacje charytatywne - to na pewno szlachetnie działające instytucje.

Ja jednak wątpię, czy intencje tych instytucji są czyste. Nikt nie publikuje na swoich stronach transparentnych zestawów ile z tej sponsorowanej forsy trafiło bezpośrednio do potrzebujących, a ile w kieszenie tych co uformowali stowarzyszenie.

Mam też podejrzenie, że stowarzyszenia te są często tworzone tylko po to, by stworzyć legalną furtkę do prania brudnych pieniędzy i przekupstwa władz. Działalność charytatywna stanowi tylko przykrywkę dla brudnych interesów. Dajmy na to, w skład stowarzyszenia takiego wchodzi żona ważnego polityka i taki lobbysta zamiast wręczać bezpośrednio łapówkę jej mężowi w zamian za przepchnięcie w parlamencie korzystnej dla lobbysty ustawy – legalnie zasila konto stowarzyszenia (niby na biedne, chore dzieci), a stamtąd setki tysięcy czy miliony po cichu trafiają do prywatnej kieszeni owej żony i jej wpływowego męża polityka. Ja bym się tym stowarzyszeniom przyjrzała na miejscu prokuratury.

Poza tym ja, jako ja - gdybym była bogata i chciała komuś pomóc finansowo, to bym chciała, by każda złotówka z mojej darowizny trafiła do głodującej rodziny, a nie na utrzymanie czyjegoś biura.
Może ktoś utworzy portal wzajemnej pomocy społecznej w Polsce? Portal, na którym darczyńcy i potrzebujący mogliby się bezpośrednio spotykać bez żarłocznych pośredników?

Przydałaby się tez inicjatywa społeczna, która by złożyła projekt ustawy do sejmu w której znalazłoby się miejsce dla tych darczyńców, którzy chcą pomóc konkretnym osobom i rodzinom poprzez odliczenie od swego dochodu udzielanej pomocy finansowej czy materialnej.

To jest NASZE PAŃSTWO, a nie garstki posłów, którzy nie dbają o nasze potrzeby i nasze zdanie.
Skoro posłowie nie dbają o nas i nasze potrzeby – powinniśmy się sami oddolnie organizować i składać projekty obywatelskie ustaw.

Pamiętacie tego piekarza co mu interes zniszczyli i zapuszkowali go za to, że pomagał ludziom?
On powinien dostać pomnik za wielkie serce.




piątek, 23 listopada 2012

Kurczony Pieczaczek

Indianka taka wygłodniała, że aż jej się język plącze ;) Rozmrozila, pokroiła, przyprawiła i piecze kurczaczka na obiadokolację.
Żołądek jej pofrunął pod samo gardło - tak się wyrywa do tego smakowitego dania. Aby żołądek oszukać - Indianka zajęła się drobiem i królicą. Znalazła jaja. Nakarmiła i napoiła drób i królicę - a właściwie uzupełniła im karmę i wodę.
 
Kicia na dworzu - wypuszczona, by do garnków nie zaglądała, podczas gdy Indianka gotuje.
 
Kiedyż ach kiedyż ten pieczaczek będzie gotowy???

Pora Na Obiad

Indianka głodna. Pora się wynagrodzić dobrym obiadem. Dziś Indianka przyrządzi pieczonego kurczaczka i sosik dyniowy do niego (trzeba te dynie zużywać szybko).
 
 

Równowaga Prac

Niełatwo zachować równowagę prac gdy do ogarnięcia są:
  • obrządek zwierząt
  • nasadzenia ogrodnicze
  • dokumentacja rolnicza
  • przetwory
  • prowadzenie domu
  • nacięcie opału na zimę
Indianka dwoi się i troi by sprostać, ale bardzo trudno jest samej to wszystko ogarnąć. Przydałaby się jakaś życzliwa pomoc.

czwartek, 22 listopada 2012

Sztuczny Szum

To ciekawe, że akurat w momencie, gdy premieru Tusku ma negocjować forsę dla Polski - tyle odwracających uwagę zdarzeń się nasiliło: rzekomy zamach na sejm, postawienie ostatniego niezamordowanego Kaczyńskiego przed Trybunałem Stanu...
 
Założę się, że Tusk przegra sprawę polską w Brukseli i wie o tym z góry, dlatego robi dym w Polsce, aby nie było widać jego porażki gdy wróci sromotnie z Brukseli... ;)
 
A Wy jak sądzicie??

Dziki Ogród

Indianka postanowiła, że założy dziki ogród, składający się z dzikorosnących, ale pożytecznych roślin :)

środa, 21 listopada 2012

Niby Zamach Na Sejm ;)

Wierzycie w to? ;))) Bo ja nic, a nic ;). Coś mi się widzi, że ABW hodowało przez rok frustrata aby wykorzystać go jako powód, do postawienia muru wokół sejmu, aby naród nie mógł na polityków pluć podczas demonstracji i marszów niepodlegości oraz innych zgromadzeń ;))) No i broń Boże by naród nie mógł stawiać krzyży upamiętniających zamach na Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego rząd... bo to tak razi po oczach, ta miłość do poprzedniego Prezydenta... :)))

Poza tym nie zdziwię się, jak nagle wyskoczą z ustawą mocno zaostrzającą przepisy dotyczące ochrony urzędników państwowych, zwłaszcza posłów... ;) Pewnie ustawa gotowa w szufladzie leży, tylko potrzebny był jakiś Bruno K, by można było ją przeforsować w głosowaniu... ;)))

Polska Bieda A Bieda III Światów

Każdemu kto ma zamiar narzekać na swoją biedę radzę odwiedzenie krajów III Świata gdzie można zobaczyć mega ubóstwo, gdzie ludzie nie mając domu śpią na ulicach i utrzymują się wyłącznie z datków.
 
A pracownikom polskiego Sanepidu oraz weterynarzom powiatowym oraz tym posłom co wymyślają coraz to bardziej utrudniające swobodny obrót produktami rolnymi i spożywczymi przepisy w Polsce bym poleciła wycieczkę po rzeźniach Dalekiego Wschodu, aby ostudzić ich zapały w gnębieniu polskich rolników co do sposobu uboju zwierzyny i przetwarzania mięsa... ;)
 
Niesamowite, realne zdjęcia pokazujące styl życia na Dalekim Wschodzie: http://esid.blog.hr/
 
Dzisiaj Indianka nie będzie się dołowała, że nie ma traktora i ciężko jej ziemię uprawiać ;)
 
Nie będzie też płakać, że ma wielką dziurę w dachu :)
 
Za to ma dom i ziemię, która jest w stanie ją utrzymać, jeśli dobrze ją zagospodaruje. Co prawda nie może zaorać pola, ale za to może posadzić tradycyjne drzewa owocowe, które zasypią ją kiedyś morzem owoców :)

Mokry Dzień

Wstał mokry dzień, a wraz z nim wstała piękna Isabelle ;))) Trzeba sobie budować dobre samopoczucie od rana ;)))
 
Na zewnątrz wilgotno. Nie wiadomo, czy padało w nocy, czy to taka rosa intensywna. Fakt, ze jest mokro.
 
Indianka wyjęła rozleniwioną spaniem w ciepłym łózku kicię i delikatnie wystawiła ją za drzwi wejściowe do domu by się załatwiła i przewietrzyła.
 
Dzisiaj trzeba się zająć papierami. Na ogród nie będzie czasu, ale Indianka chce chociaż kilka malin wkopać. To tak w ramach dotlenienia się. Po spacerze na świeżym powietrzu mózg lepiej pracuje.
 
Pije herbatę i pisze posta. Ze śniadaniem można by jeszcze trochę poczekać - nie jest głodna.
 
 

wtorek, 20 listopada 2012

Indianka Myśli

Indianka obudziła się dziś przed piątą rano i myśli. A jak Indianka dużo myśli, to na pewno coś ciekawego wymyśli ;)))
Jak narazie już godzina dojrzała do opuszczenia domu i wynijścia na zewnątrz. Zwierzętom trzeba dać jeść i pić. Kota wypuścić na spacer.
W ogrodzie posadzić maliny, których nie zdążyła posadzić wczoraj zajęta owijaniem ałyczy w sadzie.
Przejść się po ziemi i zaplanować przyszły rok gospodarski.

poniedziałek, 19 listopada 2012

Galopem Przez Pole



Indianka dała owsa: gęsiom, koniom i kozom. Konie po owsie rozbrykały się. Latały i brykały z wysoko zadartymi ogonami. Lekko i wysoko unosiły nogi jak na defiladzie. Radośnie galopowały po przestronnej łące. O mało druta przy podwórku nie rozerwały, tak je animusz roznosi. W przyszłym roku Indianka wynajmie trenera koni i każe mu je ujeździć. Nareszcie będzie miała wierzchowca. Skończy się chodzenie z kapcia na zakupy do wsi.

A konie czerwonego betona pewnie stoją w stajni w gnoju, który robią pod siebie ;) Pewnie kopyta im gniją od tego gnoju. Trzeba będzie zawiadomić weterynarza powiatowego, że beton konie zaniedbuje ;)))

Gąski po spożyciu owsa, ochoczo powędrowały nad sadzawkę, którą im pokazał Indianka.
Widać, że im się tam bardzo podoba i dobrze się czują w wodzie.

Koniki pomaszerowały do sadu kosić krótką trawę, która odrasta i daje im świeże, młode źdźbła.

Dzisiaj ciepło, więc zamiast wkopywać maliny, Indianka poszła zakładać osłony na ałycze. Gdy wieje wiatr znacznie trudniej je się zakłada i na ogół jest to zimny, nieprzyjemny wiatr. Trzeba wykorzystać dobrą pogodę.


Praca W Domu To Też Praca

Zdaniem Indianki prowadzenie domu - innymi słowy praca w domu - to jest także praca zawodowa. Wymaga ona wielu różnorakich umiejętności. Od poziomu tych umiejętności i stopnia zmechanizowania prac domowych - zależy jej wydajność. Także od powierzchni do ogarnięcia, a także, czy Pani Domu ma jakąkolwiek i jakiej jakości pomoc. Znaczenie ma takze, czy Pani Domu także poza pracą w domu na rzecz domu i rodziny musi pracować poza domem i ile czasu.
 
Indianka jednocześnie pracuje poza domem - na gospodarstwie swoim, gdzie dba o zwierzęta, ogród i sad - jak i w domu. Jako, że na gospodarstwie jest mnóstwo absorbującej, ciężkiej fizycznie pracy - brakuje jej czasu na ogarnięcie spraw domowych. Fakt, że dom jest w stanie pernamentnego remontu też nie pomaga, a utrudnia dbanie o dom.
 
W związku z nadmiarem prac na gospodarstwie - prace domowe schodzą na plan dalszy. Teraz jest jeszcze końcówka sezonu sadowniczego i Indianka ma do posadzenia jeszcze maliny i kilka innych roślin, więc jest zajęta w ogrodzie.
 
Tak czy inaczej - pracuje cały dzień - od rana do ciemnej nocy. Świątek czy piątek. Non stop. I jak słyszy, że jakaś durna dziumdzia lub czerwony beton komentuje durnowato, że Indianka nie ma nic tam do roboty i nic nie robi całymi dniami tylko stuka w klawiaturę komputera - to Indiance się tomahawk w kieszeni otwiera ;)))
 
 

niedziela, 18 listopada 2012

A co ona tam ma takiego do roboty???



Indianka postanowiła odpowiedzieć na to zadziorne pytanie posłyszane od nieżyczliwych plotkar (chodzi o plotki produkowane głównie przez te czerwone betoniary – te same na które robi ich mąż, a dzieci pomagają w domu w pracach domowych oraz na gospodarstwie – z ich perspektywy, jak już całą rodzinę zagnają do roboty, to one faktycznie nie mają co robić – co najwyżej złośliwy komentarz posłać zapracowanej, samotnej kobiecie).

Dzisiaj na przykład Indianka wykonała lub wykonuje poniższe czynności:
1. Nakarmiła i napoiła konie, kozy, kury, królicę, gęsi, kota i psa.
2. Naprawiła zerwany drut pastucha przy domu.
3. Zrobiła śniadanie ;)
4. Przebrała jabłka i te zgnite odłożyła na bok do osobnego wiadra do wyniesienia na dwór.
5. Szoruje przypalone gary.
6. Myje talerze.
7. Usuwa donice ze schodów i wynajduje dla nich miejsca na meblach.
8. Rozmraża kurczaka na obiadokolację (obiadu dzisiaj jeszcze nie jadła) (przyniosła kurczaka z zamrażarki w piwnicy, opróżniła i umyła miseczkę, nalała gorącej wody do nie i umieściła w niej kurczaka aby odtajał).
9. Robi drobną przepierkę bielizny (co 15 minut trzeba załączać praleczkę wirnikową)
10. Ściągnęła mądrą książkę do poczytania na długie, zimowe wieczory.
(parę minut zajęło zanim wklikała się na odpowiednią stronę, bo internet wolno się czołga jak ten ślimak)

Kolejne zadania ukończone:
1. Duży gar doszorowany, umyty i wyparzony – godzina: 18:21
2. Średni garnek doszorowany: 18:23
3. Kurczak rozmrożony – można go pociąć na kawałki - 18:28
4. Opłukała duży garnek i nałożyła do niego wczoraj pokrojonych jabłek - 18:38
5. Umyła średni garnek - 18:39
6. Pozbierała plastiki po jabłkach i umyła je - 18:45
7. Starła stół - 18:46
8. Zmieniła wodę w misce do mycia naczyń - 18:47
9. Pozbierała i namoczyła kolejne plastiki do mycia - 18:56
10. Kroi cebulę - 18:57
11. Wstaśtała małą kanapkę, bo kurczak późno się upiecze, a ona głodna teraz.
12. Kroi kurczaka - 19:07
13. Pokroiła i przyprawiła kurczaka, zmyła kilka naczyń - 19:35
14. Przyniosła kapustę z piwnicy i starła półki w lodówce - 19:37
15. Sprzątnęła ze stołu - 19:38
16. Wstawiła patelnię na gaz  - 19:38
17. Nalała olej rzepakowy na gorącą patelnię - 19:39
18. Nałożyła pokrojone części kurczaka na rozpalony tłuszcz - 19: 40
19. Zmyła kolejne naczynia i dolała wody do pieczeni - 19:58
20. Obrała kapustę z uszkodzonych, podgniłych liści – 19:59
21. Myje podpleśniałą z wierzchu dynię – 20:01
22. Pokroiła kapustę - 20:06
23. Załączyła praleczkę z bielizną – 20:07
24. Pokroiła dynię i dodała część do pieczeni - 20:20
25. Zabrała garnek psu i go wyparzyła wrzątkiem - 20:22
26. Zaniosła resztki do kurnika
27. Przyniosła ziemniaki z piwnicy
28. Zajrzała do pieczeni i dodała nieco siekanej kapusty
29. Pora obrać ziemniaki – obiera ziemniaki- 20:43
30. Ziemniaki obrane i wkrojone do pieczeni, coby nie palić dwóch palników i gaz zaoszczędzić - 21:04
31. Dodała wody i kostkę smakową do pieczeni - 21:05

Oj – obiadokolacja bardzo późno dzisiaj będzie... za to będzie królewskie danie o niesamowitym sosie curry dyniowo-kapuścianym :)

32. Jeszcze trzeba obrać ziemniaki na jutro (część już obrane), bo jutro będzie zajęta innymi pracami, na dworze i w oborze, więc woli sobie dzisiaj przygotować składniki na jutrzejszy obiad. Pieczeń będzie na dziś i jutro, tylko trzeba ziemniaki będzie jutro ugotować. Obiera ziemniaki - 21:07
33. OBIAD GOTOWY! - 21:20

Każda prosta czynność, każda duperela zajmuje sekundy, minuty, niekiedy godziny. I tak cały dzień pracy się z nich tworzy. Kobieta ciągle w biegu – cały dzień.
A czerwone bromby co się nudzą w domu przed TV – tylko je stać na złośliwe, durne komentarze typu: „A co ona tam ma takiego do roboty???

No, niestety zabrakło czasu i sił na przyrządzenie świeżego kompotu z jabłek, więc zamiast niego będzie gorąca herbata :)

Ale przepyszna obiadokolacja wynagrodzi ten brak świeżego kompotu oraz dzisiejszy trud gotowania :)

Listopadowa Krzątaninka

Co prawda Indianka ma mnóstwo roboty na dworze przed zimą, także mnóstwo w kuchni - kilogramy jabłek i dyni czekają na przerobienie, także stosy papierów wołają o jej zainteresowanie - jednak postanowiła wyznaczyć sobie dzienne skromne zadanko mające na celu udrożnienie swobodnej komunikacji na parterze domu, bo jak na razie trudno się tu poruszać. Dziś zatem wzięła na cel schody na strych. Postanowiła je uprzątnąć z tego co na nich stoi, bo się musi dostać na strych by powiesić mokre pranie do wysuszenia ;)
 
Przekradając się ostrożnie przez swoją kuchnię i korytarz, rozmyśla listopadowo nad dalszym losem swoim i swojego gospodarstwa. Głowa pełni myśli. Indianka na pewno coś ciekawego wymyśli ;)

Listopadowe Zadumanie

Indianka w ten piękny, mglisty, chłodnawy i wilgotny dzień listopadowy zadumała się nad losem swoim i swojego gospodarstwa. Ona i Ono - to jedność. Trzeba mądrze zaplanować ich przyszłość... :)

sobota, 17 listopada 2012

5ć Miseczek Jabłek

Opisywanie w postach co się już zrobiło dodaje otuchy. Dlatego Indianka pisze tego bloga tak długo i regularnie ;) Indianka obrała już pięć miseczek jabłek. Obrała, pokroiła, wydłubała z kilkadziesiąt nasion. Wyszły dwie miseczki obierek. Królica się ucieszy :)

Samoorganizacja



Co prawda roboty masa. Nie wiadomo w co ręce włożyć. Jak się Indianka jednym zajmuje – to drugie na tym cierpi. I trzecie. I czwarte. I piąte. Grunt to podstawa, a podstawa to nie pękać ;)))
Trzeba się przeorganizować. Na dworze masa roboty to fakt – po niej nie ma sił na nic innego, ale trzeba sobie narzucić rygor, dopóki stoją kosze i wiadra z jabłkami w domu i dopóki dynie czekają na obróbkę w piwnicy.
Niektóre dynie pleśnieją. Większość wygląda dobrze, ale nie ma co czekać – trzeba przerabiać dary natury z takim trudem wyhodowane i przytargane.

Indianka postanowiła narzucić sobie rygor – codziennie obrać miseczkę jabłek i skroić jedną dynię.
Dzisiaj skroiła już 3 miseczki jabłek – jedną za dziś, drugą za wczoraj i trzecią za jutro. Na dynię jakoś nie ma dzisiaj ochoty. Jutro się zabierze za jedną, a nawet może za dwie. Jak na razie wpadła w trans obierania jabłek (tych co jeszcze ocalały).

Obróbka jabłek - Podział na czynności:
1. Przebrać jabłka
2. Umyć jabłka
3. Obrać jabłka
4. Skroić jabłka
5. Wydłubać nasionka z jabłek
6. Skrojone jabłka włożyć do lodówki
7. Nasionka osuszyć suszarką do włosów (w domu taka wilgoć, że nie schną nasiona a pleśnieją)
8. Obierki zanieść królicy (tej jedynej co ocalała z pogromu królików dzięki temu, że ma kojec w piwnicy domu).

Lepiej zrobić mniej, a do końca. 

Jutro obierze kolejną partię jabłek, umyje i wyszoruje z przypalonego dżemu duży gar i spróbuje rozpalić w piecu, bo na piecu dżem się nie przypala tak jak na kuchence gazowej. No i szkoda gazu. Trzeba oszczędzać gaz.
W domu zimno – warto napalić i nagrzać wody do mycia garów.

Jutro też trzeba będzie usmażony dżem od razu zapakować do słoików i wyparzyć słoje.

Dzisiaj sobota. Pora na słuchowisko powieści „Moja Antonia”. Podczas słuchowiska bardzo fajnie obiera się jabłka. 


Niewiele



Niewiele na polu podziałało się. Robota idzie dziś jak krew z nosa – powoli się sączy. Jest zimniej i wieje zimny wiatr. Indianka wyniosła na pole zgniłe jabłka by posiać je w rzędach drzewek. Rozdeptała je i  chyba trzeba je przysypać ziemią aby gryzonie nie zżarły. Wykopała z pola piasek dla kur i zaniosła im do ich podziemnego kurnika. Dwa jajka znalazła w gnieździe. Będą na obiad do frytek. 

Dziki sporo pola zryły. Zrobiła parę fotek. W sadku owinęła dwie ałycze. Źle się owijało, bo mocno wiało.
Wczoraj był idealny dzień na owijanie – zero wiatru i ciepło. No, ale była zajęta innymi pracami.

Konie dostały owsa z jęczmieniem. Kozy dostały owsa. Gęsi też, ale kozy im zjadły. Kozy przegoniły gęsi. Gęsi wkurzone. Dostaną osobno owies. Już po 13.00. Już nie chce się w sadzie pracować. Chyba biometr jest niekorzystny. Najchętniej położyłaby się spać. Ciężko się zmobilizować do dalszej pracy. Na polu znalazła czystą glinę. Będzie się nadawała do załatania szpar w kominie. Trzeba ją wykopać i przynieść.
Dzisiaj już wiele nie zwojuje. Nowy odcinek żywopłotu nieposiany. Brak siły i czasu. Dynie się psują. Jabłka już się zepsuły. Nie ma czasu i sił by przerabiać to wszystko. Za dużo pracy w jednym czasie się uzbierało. 
Indianka jest zmęczona.

Spojrzała na pogodę – tylko cztery dni bez deszczu. Ha! Nie ma co spać – trzeba działać. Potem będzie się fatalnie pracowało w zimnym deszczu i mroźnym wietrze...


piątek, 16 listopada 2012

Szesnasta Szesnastego

No - szesnasta. Ciemno. Pora skończyć robotę zewnętrzną. Kozy, konie i gęsi napasione. Kozy pękate – wyglądają jak owce. Dwie gąski pluskają się w sadzawce. Chyba są tam bezpieczne od lisa. Konie skubią trawę w sadzie. Starannie. Dziś ciepło było. Indianka popracowała ciężko w sadzie kopiąc dołki pod żywopłot. Posiała około 90 pestek żywopłotu na jednym odcinku i posadziła kilkanaście bulw innego żywopłotu na innym odcinku. Jutro sprawdzi, czy dziki wygrzebały. Oby nie znalazły.

Trzeba ogrodzenie od strony lasu poprawić i wzmocnić. Dołożyć jeszcze jeden drut. Nie bardzo jest z czego dołożyć ten drugi drut, ale może się uda chociaż częściowo odzyskać drucik z innych miejsc i tam to ogrodzenie przy lesie połatać i wzmocnić. Gdy będą jakieś pieniądze – trzeba będzie kolejną szpulę drutu kupić. Póki nie ma – można spróbować dać tam stare sznurki elektryczne. One też przewodzą prąd, zwłaszcza w dnie mokre tłuką porządnie. Ach... izolatorów też brak. Chyba, żeby wykręcić z innych, nie tak pilnych i zagrożonych miejsc.

Jutro Indianka maliny przesadzi w nowe, odpowiednie miejsce, coby zgrabny szpaler z nich utworzyć. Ciekawe, czy się przyjmą. Trzeba spróbować. Na wiosnę się okaże, czy się przyjęły.

Indianka też znalazła w sadzie czysty piasek który będzie dobry do zadołowania na zimę sztobrów, które nie zdąży posadzić teraz przed mrozem.

Jutro warto by było wysprzątać boxik dla gąsek i kolejny box dla kóz. Trzeba też wyczyścić ponownie żłoby dla koni i wysprzątać dwa kolejne.

Jutro konie dostaną oprócz owsa – jęczmień. Jest bardzo pożywny.

Pora na obiad i odpoczynek. Indiankę boli kręgosłup od dzisiejszego kopania. Napracowała się dzisiaj. Wczoraj i przedwczoraj zresztą też.

Zalesienie

Indianka zauważyła, że na jej ziemi najlepiej rośnie olcha. Nawet bobry jej nie lubią, więc nie ścinają. Może się to im zdarzyć sporadycznie, gdy zabraknie im budulca, ale sama olcha w sobie im nie bardzo smakuje.
Więc może zalesić? Najprościej by było zalesić ziemię. Olcha tu bardzo dobrze rośnie, bo ziemia kwaśna, gdzieniegdzie torfiasta. Olcha sama się rozsiewa, więc nawet jej sadzić nie trzeba. Gdyby jej co roku nie wycinała, to by już tu dawno las gęsty miała. Nie ma co walczyć z naturą. Niech zarasta ziemia gliniasta i torfiasta.
Indianka postanowiła, że zalesi swoje gospodarstwo i tyle z rolnictwa.
Indianka będzie mieszkała w lesie - tak jak pierwotnie planowała. Tylko, że kiedyś planowała zakupić kawałek ziemi w lesie lub z lasem, a teraz las sam wyrośnie wokół niej i wszystko zarośnie. Przynajmniej opału na zimę nie będzie brakowała i budulca na płot, budy, kurniki itp.
Kupi kiedyś trak i będzie wyrabiała szczebelki do ogrodzeń i je sprzedawała i z tego się utrzymywała.