Za to rano podlałam warzywa i ustawiłam nowy rząd papryk. Nasypałam na podwórku żyznej ziemi do trzech dużych donic i przetransportowałam je taczką w dół ogrodu. Jutro w nich znajdą dom trzy krzewinki papryk. Tylko trzy szczęściary, bo to już końcówka dużych donic.
Zdesperowana wyrwałam dwa krzaki ziemniaków i tam znalazłam wreszcie coś do jedzenia. Na śniadanioobiad były pyszne frytki. Do picia kompot z ałyczy.
Rzepy wysiane z moich nasion wszystkie wykiełkowały i rosną jak szalone. Wyniosłam je do ogrodu by zrobić miejsce na stole siewnym pod kolejne siewy innych warzyw.
Mimo, że dziś jestem wyczerpana - jednak coś tam zrobiłam. Nie wolno się poddawać.
Zawsze jest coś co można zrobić nawet jak się nie ma siły pracować.
Dynia na oborniku rośnie jak szalona. Podlałam ją porządnie. Dwie cukinie na kompoście też ruszyły. Kwitną i prężą się promieniście.
Nawet jak wszystkiego nie dam rady ogarnąć to chociaż część warzyw mi zaplonuje.
Część warzyw zaplonuje? A czemu nie całość?
OdpowiedzUsuń