czwartek, 24 maja 2018

Moje stare ogrodzenie, 24 maj 2015

Moje pastwiska były zawsze ogradzane i był podłączony do prądu pastuch dopóki był prąd sieciowy w domu.
Foto z 24 maja 2015 roku.

Indianka

środa, 23 maja 2018

Horror w rocznicę Konstytucji 3 Maja

Dar de Rebelle młp






Sygn. Akt 1 Ds 451/18
kradzież zwierząt przez funkcjonariuszy państwowych i publicznych oraz przekroczenie uprawnień przez funkcjonariuszy publicznych i państwowych

Horror w rocznicę Konstytucji 3 Maja

Dnia 2 maja 2018 roku, po południu poszłam przed farmę na południową miedzę poprawić pastuch elektryczny. Ledwo wyszłam i poprawiłam sznurki, nagle nadjechało gestapo NWO (tak bezwzględni i okrutni ci ludzie byli jak za II Wojny Światowej niemieckie gestapo).
Trzy auta: radiowóz osobowy, biała kosztowna bryka szemranej fundacji i wypasiony wóz terenowy inspektora weterynarii.

Oczywiście nikt wcześniej do mnie nie raczył zadzwonić i uprzedzić o tejże jakże nieprzyjemnej wizycie. No bo nie chodziło, żeby mnie uprzedzać, aby wizytować czy aby cokolwiek wyjaśniać. Chodziło o bezczelną grabież mojego inwentarza w świetle niby prawa.

Na miejsce przybyły następujące osoby:
Białym kosztownym autem za 400.000 złotych:
Dwie panie z fundacji Molosy Adopcje: Elżbieta Kozłowska i jej koleżanka (brunetka)
Towarzyszący im jak go określiły „wolontariusz” - wytatuowany rosły właściciel schroniska dla koni, Kamil Jacak.

Radiowozem policyjnym, osobowym:
dzielnicowy Paweł Warsiewicz oraz policjant Krystian Ułanowski.

Eleganckim, drogim wozem terenowym:
pan inspektor PIW Olecko, Kornel Laskowski.

Wypasione auta bogaczy zrobiły na mnie tym większe wrażenie, iż biedna ja od 15 lat jeżdżę do Olecka i z powrotem na rowerze, jako, że mnie nie stać na auto. Wszystkie środki jakie miałam, zawsze pakowałam w gospodarstwo, które wymaga ogromnych nakładów. Na auto nigdy nie starczyło.

Ad rem! Przybyli państwo z miejsca mnie zaatakowali oskarżeniem, że rzekomo znęcam się ze szczególnym okrucieństwem nad moimi ukochanymi zwierzętami i w związku z tym, fundacja je zabiera.

Zamurowało mnie. Jak to? Na jakiej podstawie prawnej? Pani z fundacji Molosy Adopcje (w tym czasie nie wiedziałam z jakiej, gdyż się nie przedstawiła) wspomniała coś o donosie i ustawie o ochronie zwierząt.

Jaki przepis tej ustawy naruszyłam i w jaki sposób? Pani Kozłowska (wówczas nie wiedziałam, jak się nazywa, bo się nie przedstawiła) nic nie odpowiedziała, tylko nachalnie wdarła się na moje gospodarstwo bez okazania mi nakazu sądowego, prokuratorskiego czy jakiejkolwiek decyzji w sprawie zaboru moich zwierząt. Wdarła się w asyście wyżej wymienionych osób w tym policji i inspektora Laskowskiego, którzy stanowili wyraźnie straż przyboczną owej fundacji.
3 osoby z fundacji, 2 policjantów, 1 inspektor czyli razem 6 osób wtargnęło wbrew mojej woli na moją prywatną posesję.

Moje pytania skierowane do nachodźców dotyczące tego, jak się nazywa fundacja i kto wydał decyzję o zaborze moich zwierząt, pozostały bez odpowiedzi. Pani Kozłowska tylko odpowiedziała na moje protesty co do wtargnięcia na moją posesję, że ja tutaj nic nie mam do gadania, bo ona wchodzi i tyle, a policja jest tu po to by jej to ułatwić.

Policjanci powiedzieli, iż są przydzieleni tej fundacji do asysty podczas zaboru moich zwierząt.
Inspektor Laskowski zaś był także przydzielony do asysty dla fundacji, skierowany do pracy przez swojego szefa, inspektora PIW Olecko, Dariusza Salamona.

Przybyłe osoby wdarły się na moje gospodarstwo wbrew moim protestom. Panoszyli się na mojej ziemi, zakłócali mir gospodarstwa.

Gdy weszliśmy na podwórko, na podwórku przed domem, w cieniu domu leżały pokotem moje owce i wypoczywały. Odpoczywały po godzinach pasienia się. Leniwie żuły treść swoich żołądków. Kozłowska zagnała je do wyłączonej z eksploatacji, uszkodzonej stajni i zrobiła im zdjęcia w środku. Sfotografowała też uszkodzoną stajnię z zewnątrz.

Druga stajnia, ta w dobrym stanie, nie bardzo ją interesowała. Weszła co prawda do niej, ale fakty oczywiste negowała. Nie zauważyłam, aby ją fotografowała z zewnątrz, tak jak napawała się fotografowaniem tej gorszej stajni (której zdjęcia skwapliwie zamieściła na stronie profilowej Facebooka przestępców zajmujących się znęcaniem nade mną od 5 lat).

W dniu przybycia Kozłowskiej, w stajni znajdowała się gruba warstwa suchej, czystej słomy. Kobieta ta skwitowała, że to dwa metry gnoju i choć stajnia była pusta w tym momencie, dodała, że zwierzęta stoją w gnoju po kolana. Te wszystkie fałszywe oskarżenia i pomówienia, miały służyć grabieży moich zwierząt, pod płaszczykiem ustawy o ochronie zwierząt.

W stajni poza suchą, czystą ściółką, znajdowało się kilka bel siana dobrej jakości.
Kobieta z fundacji zarzuciła, że siano jest zgniłe.

W stajni znajdowały się także lizawki solne dla zwierząt. Tego nie raczyła dostrzec.

Wyszliśmy na podwórko. Pani władczym gestem wyciągnęła do mnie rękę naciskając:
„Paszporty! Nie masz?? To znaczy, że konie są kradzione! Wobec tego zabieram konie!”

Oczywiście zaoponowałam, wyjaśniając, że to są wszystkie moje konie, które się tutaj w większości urodziły.

„Nie masz dowodu, że to są twoje konie, więc je ukradłaś i ja je zabieram”.
Obecny inspektor Laskowski, który od lat kontroluje moje gospodarstwo i setki razy widział tu moje konie, nie zareagował. Nie wyjaśnił kobiecie z fundacji, że moje konie są tutaj od zawsze.

Oczywiście, kobieta nie ma prawa fałszywie mnie oskarżać o kradzież, bez jakichkolwiek dowodów.
Brak paszportów, to nie jest dowód kradzieży i przesłanka do wywozu zwierząt i ta pani doskonale o tym wie. Zastraszając i terroryzując mnie w ten sposób, złamała prawo.

Następnie pani Kozłowska oświadczyła, że zwierzęta są głodzone, nie mają paszy objętościowej ani treściwej i że to jest znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem.

Zaprotestowałam, że przecież jest w stajni pasza, na łące rośnie trawa, a w domu mam jeszcze paszę treściwą. Pani zażądała wejścia do mojego domu. Nie miałam ochoty tego agresywnego, roszczeniowego indywiduum wpuszczać do mojego prywatnego domu, tym bardziej, iż sobie uzurpowała prawo łażenia po całym moim domu włączając w tym piwnicę, gdzie jak twierdziła, według niej leżą odgryzione przeze mnie łby królików!

Poprosiłam by do środka domu wszedł zamiast Kozłowskiej inspektor Laskowski.
Kornel Laskowski zażądał zaś eskorty policjanta Krystiana Ułanowskiego.
Weszli obaj. Pokazałam im 7 worków paszy treściwej, pozostałość z ostatniego zakupu tony owsa i jęczmienia. Razem naszym oczom ukazało się 350 kg paszy treściwej. Laskowski zapisał, że jest 140 kg.

Wyszliśmy na pole, gdyż kobieta z fundacji zarzucała mi, że zwierzęta nie mają dostępu do wody.
Podprowadziłam ich pod pojemny zbiornik wodny zabezpieczający wodę na długie tygodnie suszy.
Płynie w nim bieżąca, czysta woda wypływająca z ziemi. Zwierzęta gospodarskie i dzikie piją z tego źródła wodę od setek lat.

Pomimo, że woda jest w zbiorniku czysta i orzeźwiająca, Kozłowska nazwała tę wodę „płynącą gnojowicą”. Wszyscy moi sąsiedzi poją swoje bydło ze stawów i rzek i tam nikt ich nie szykanuje, o czym doskonale wie inspektor PIW Olecko Kornel Laskowski. Tymczasem inspektor Laskowski usłużnie w stosunku do fundacji, złapał za telefon i zaczął obdzwaniać moich sąsiadów wypytując ich, czy nawożą swoje pola gnojowicą.

Według niego nawożenie sąsiednich pól gnojowicą, miało przesądzać o tym, iż woda w moim wodopoju jest brudna. Nie zrobił badania wody, absolutnie nie. Tylko pomówił moją wodę o zanieczyszczenie. Przy czym wodopój jest zasilany głównie wodami opadowymi spływającymi z pól, gdzie gnojowicy nie stosowano, nadto zanim woda opadowa dotrze do dreny, a z dreny do wodopoju, jest filtrowana przez grube warstwy piachu i zanim dotrze do wodopoju, jest czyściutka.

W wodopoju żyją kijanki i drobne rybki, a to wskazuje na to, że jest to woda czysta.
Ja piję tę wodę i moje zwierzęta od 15 lat. Nigdy się nią nie zatruliśmy. Gdy kupiłam gospodarstwo, zanim myśliwi wytłukli stado 14 saren, które się pasły w okolicy i na moim gospodarstwie, te sarny właśnie piły wodę z tego ujęcia wodnego. Myślę, że mając do dyspozycji wiele stawów w okolicy, przychodziły specjalnie do mojego wodopoju, bo tutaj woda jest najlepsza, najsmaczniejsza. Wydeptały nawet ścieżkę do tego mojego wodopoju.

Insynuowanie, że woda pitna moich zwierząt jest zatruta i na tej podstawie fałszywe oskarżanie mnie o niepodawanie wody zwierzętom oraz oskarżanie mnie na tej naciąganej podstawie o znęcanie się nad moimi zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem, jest parszywą zagrywką inspektora PIW Olecko (Państwowy Inspektorat Weterynarii w Olecku) Kornela Laskowskiego jak i pracownicy Fundacji Molosy Adopcje, Elżbiety Kozłowskiej.

Oboje ci państwo przekroczyli tu swoje uprawnienia. Wnoszę o ich ukaranie i zasądzenie zakazu wykonywania funkcji publicznych dożywotnio, gdyż działali w złej wierze, w celu zniszczenia mnie i mojej hodowli zwierząt.

Wnoszę o delegalizację Fundacji Molosy Adopcje, albowiem jest to twór przestępczy, łamiący prawo, zajmujący się agresywnymi, aroganckimi, chamskimi najściami i kradzieżą cudzego inwentarza oraz obrażaniem i poniżaniem właścicieli zwierząt.

Obecni nie przyjęli do wiadomości, iż na terenie gospodarstwa jest w sumie 7 oczek wodnych, trzy cieki wodne. Nie obeszli całego gospodarstwa. Większość oczek wodnych nie ma połączenia z polami sąsiadów, a ja nie stosuję nawożenia na moich łąkach. Łąki mam ekologiczne, naturalne.

Łąki są nawożone jedynie naturalnie poprzez pasące się moje zwierzęta.

Przy takiej ogromnej ilości wody, gdzie zwierzęta same wybierają skąd wodę pić, piją swobodnie kiedy chcą i ile chcą, oskarżono mnie o niepodawanie zwierzętom wody!

Woda w moich zbiornikach jest czysta. Potwierdzają to żyjące w nich kijanki wodne i drobne rybki.
Jest to woda naturalna, taką jaką zwierzęta dzikie i gospodarskie piją tu od setek lat, a zapewne i tysiącleci.

Niestety okazało się, iż woda naturalna jest wodą wstrętną zarówno fundacji, jak i inspektorowi.
Jednak inspektorowi Laskowskiemu nie przeszkadza, iż zwierzęta np. sąsiadującego Naruszewicza piją wodę z jego brudnych stawów rybnych, do których spływają ścieki z pól oraz do których szczają wędkarze łowiący odpłatnie ryby w tych stawach. Tam kontroli i zaboru zwierząt nie będzie, bo chodzi o to, by zniszczyć moją hodowlę i gospodarstwo.

Bardzo wredna była też reakcja pani Kozłowskiej z fundacji niby pro zwierzęcej, gdy demonstrowałam mój wspaniały wodopój wykopany w zeszłym roku przeze mnie moim ukochanym zwierzątkom. Wskazałam, że dbam o moje zwierzęta i ich dobrostan, gdyż wszelkie dotacje rolnicze jakie do mnie niekiedy docierają rocznie (a są one niewielkie, wielkości mniej więcej jednej pensji prokuratora czy sędziego, do tego mocno okrawane lub całkowicie zajmowane przez komorników) inwestuję w jego poprawienie, i tak, sama nie mając w domu komfortu bieżącej wody (mam zepsutą hydraulikę, potrzaskane rury wodne) zainwestowałam w zeszłym roku 3 tysiące złotych w pogłębienie płytkiej kałuży i zrobiłam zapas wody moim zwierzętom na cały rok, w tym na wypadek suszy, co procentuje w tym jakże suchym roku. Moim zwierzętom zabezpieczyłam wodę nawet na całe suche lato. Choćby woda wyschła wszędzie, to w tym wodopoju zawsze będzie, gdyż napływa zawsze świeża.

Reakcja Elżbiety Kozłowskiej z fundacji pseudo pro zwierzęcej:
„To ja to zgłoszę ten zbiornik do nadzoru budowlanego, że go nielegalnie wykopałaś.”

Doprawdy, zamiast się cieszyć, że zwierzęta są zabezpieczone w wodę na cały rok, baba chce donosić??? Co to za osoba w tej fundacji siedzi i udaje miłośniczkę zwierząt??? Czy takie reakcje są zgodne ze statutem Fundacji Molosy Adopcje? Działanie na szkodę dobrostanu zwierząt?

Gdy staliśmy nad tym wodopojem i ja protestowałam, oburzona ich oszczerstwami typu:
„znęca się ze szczególnym okrucieństwem, bo nie podaje zwierzętom wody” co jest absolutnym, absurdalnym oszczerstwem, pan pseudo wolontariusz pozwolił sobie na uwagi ad personam typu:
„Tobie bolca potrzeba”.

Stojący obok policjanci nie zareagowali właściwie na takie obrażanie mnie. Zaśmiali się. Stali tuż tuż, wszystko słyszeli. Gdy zwróciłam im uwagę, że ludzie z fundacji mnie obrażają, dzielnicowy Paweł Warsiewicz powiedział, że on nic nie słyszał. Ten drugi policjant też „nic nie słyszał”.

Napastnicy oświadczyli, że moje zwierzęta będą zabrane.
Protestowałam oczywiście. Na łące nieopodal, w blasku Słońca, pasły się moje śliczne konie.
Wyglądały cudownie.

„Podejdźmy do nich i obejrzyjmy je z bliska, jak ślicznie i zdrowo wyglądają.
Nie są w żaden sposób zaniedbane, ani nie mają ran, śladów bicia, katowania itp.” - zachęcałam.

Rabusie nie byli zainteresowani podchodzeniem do moich koni. Z daleka było widać, że wyglądają świetnie, nie ma żadnych oznak zagłodzenia, odwodnienia, bicia, katowania, krępowania.
Zwyczajnie, że nie ma żadnych podstaw do zaboru na podstawie ustawy o ochronie zwierząt.
Oglądanie zdrowych, zadbanych koni nie było im na rękę, gdyż kolidowało z planem ich grabieży pod pretekstem rzekomego zaniedbania czy znęcania się.

Prosiłam też osobno policjantów, by podeszli ze mną do koni. Odmówili. Powiedzieli, że oni są tutaj tylko jako eskorta, nie znają się na koniach i podchodzić nie będą.

Odrzekłam, że nie trzeba się znać, aby zobaczyć, czy koniom sterczą kości i zwierzęta chwieją się z głodu na nogach, nie trzeba się znać na koniach, aby zauważyć ewentualne rany czy ślady bicia.

Panowie policjanci nie chcieli pomóc, nie chcieli być obiektywni. Oni przybyli na moje Rancho tylko jako bezrozumna eskorta, siła zbrojna do okradzenia mnie z mojego majątku. Tym samym nie dopełnili swoich obowiązków służbowych w kwestii ustalenia, czy rzeczona „interwencja” fundacji miała swoje uzasadnienie prawne, podstawę prawną zgodną z ustawą o ochronie zwierząt.
Tym samym przyczynili się do tego, że Fundacja Molosy Adopcje nielegalnie wywiozła moje owce i kozy oraz psy.

Psów w ogóle nie oglądano, bo były w domu. Koni z bliska nie oglądano. Owiec nie badano. Żadnego zwierzęcia konającego lub ciężko chorego nie zastano. Żadnych szczątków zwierząt nie odnotowano.

W stajni, na polach i w domu pasza. Zwierzęta wszystkie w dobrej i bardzo dobrej kondycji, zadbane, kochane, przez zimę przezimowane na ponad 60 belach dobrej jakościowo paszy i tonach paszy treściwej, ze swobodnym dostępem do wody i stajni przez całą dobę – ot tak postanowiono ukraść pod przykrywką ustawy o ochronie zwierząt.

Od nocy 3 maja 2018 roku moje zwierzęta są przetrzymywane przez fundację Molosy Adopcje w niewiadomym dla mnie miejscu na cudzej farmie, w szopie, bez dostępu do wody i paszy, jak wynika z komunikatów zamieszczanych przez Elżbietę Kozłowską na Internecie, na stronie Rancho Romantica de Syf (strona-paszkwil, autorstwa stalkerów, którzy znęcają się nade mną psychicznie od 5 lat).

Agresywne i bezwzględne towarzystwo składające się z członkiń i wolontariusza Fundacji Molosy Adopcje oraz inspektora PIW Olecko, Kornela Laskowskiego, dwóch policjantów: Pawła Warsiewicza i Krystiana Ułanowskiego (nie wylegitymował się należycie i nie zdążyłam odczytać prawidłowo jego nazwiska), udało się na drogę gminną przed moim gospodarstwem, gdzie stało przy samochodach, a następnie się w nich pozamykało, odmawiając mi odpowiedzi na pytanie, co planują, na co czekają i czyja to decyzja była, by mnie nachodzić i pozbawiać zwierząt.

Kolejno podchodziłam do tych aut i pytałam przez szybę, na co czekają i czy zamierzają zagarnąć moje zwierzęta i jeśli tak, to na jakiej podstawie. Elżbieta Kozłowska warknęła przez szybę, do mnie: „Spierdalaj gówno”. Policjanci nie chcieli rozmawiać. Ułanowski siedział w radiowozie, śledził mojego bloga na smartfonie i analizował ostatnie moje wpisy z najścia, które zdążyłam zrobić na bieżąco, gdy na mnie napadli.

Inspektor Kornel Laskowski także zamknięty w swoim aucie, prowadził głośną rozmowę na głośnomówiącym z wójtem Kowal Oleckich Krzysztofem Locmanem. Słyszałam głos Locmana, gdy podawał nazwiska gospodarzy w mojej okolicy, gdzie wywieźć moje zwierzęta.
Byłam oburzona! Chciałam rozmawiać z Locmanem, ale Laskowski mi to uniemożliwił.

Poczułam, że mam do czynienia z okropną, bezwzględną mafią :(((
Poszłam do domu doładować komórkę i zadzwonić do adwokata, by przyjechał na miejsce i bronił mnie i moich zwierząt, by przynajmniej porozmawiał z rabusiami, bo mnie oni całkowicie ignorowali i za moimi plecami organizowali transport do nielegalnego wywiezienia moich zwierząt.

Naturalistyczna hodowczyni koni, owiec, kóz:
Izabella Redlarska
Czukty 1
19-420 Kowale Oleckie
tel. 511945226

Zielone siedlisko 7.05.2015

foto z 7.05.2015

Indianka

Strzyża w sierpniu 2015


Indianom zostały ostatnie owce do ostrzyżenia.
Kamyk nie chciał Indiance przytrzymać owiec do strzyżenia na wiosnę. Dopiero wtedy wziął się za strzyżenie, gdy został wygnany.

Foto z 8.08.2015 roku.

Indianka

Moje zwierzęta na moim polu

Foto z 24.05.2015 roku.

Indianka

Popracowane w domu i ogrodzie

Popracowane dzisiaj było w biurze solarnym i ogrodzie indianskim. Odblokowała dostęp do internetu i już jako tako działa. Także ogród ogarnięty jako tako. Teraz Indii senna, a tu trzeba się w papiery wgryźć i dowalić wrogom z grubej rury za krzywdy jej wyrządzone. Dzisiaj nie da rady. Zbyt śpiąca.

Indianka

Delegalizacja obywateli RP w toku

Łachudry należy delegalizować. Jestem za tym jak najbardziej!
Brawo MSWiA!

https://drive.google.com/drive/mobile/folders/13NuKq3-3bJG0OuTgGMHbbdkrk1s5NF5T


Indianka

Wniosek o zmianę zarządu Fundacji Molosy Adopcje na zarząd komisaryczny

MSWiA


Wniosek o zmianę zarządu Fundacji Molosy Adopcje na zarząd komisaryczny

W związku z nielegalnym wtargnięciem na moje gospodarstwo,  stworzeniem zagrożenia życia i zdrowia moich zwierząt poprzez zagnanie ich do uszkodzonej obory, kradzieżą moich zwierząt w środku nocy, niehumanitarnym ich transportem, kilkutygodniowym głodzeniu w szopie bez wody i paszy, wnoszę o delegalizację tego przestępczego tworu lub o zmianę zarządu na zarząd komisaryczny. 

Indianka

Wczoraj popadało

Indianka doszczętnie zmokła wracając rowerem z Olecka. 
Była wczoraj w prokuraturze w Olecku. Złożyła zeznania w sprawie kradzieży jej zwierząt. 

Deszcz cieszy w kontekście podlanych łąk i ogrodu.
Dzisiaj trochę sobie odpocznie po wczorajszym rowerowym wysiłku i pójdzie siać i sadzić.

Konie, owce i koza na zroszonej łące z wyraźnym smakiem zjadają trawę.

Indianka zastanawia się nad tym, czy jej zrabowane owce mają dostęp do pastwisk. Niepoi się o nie w kontekście informacji o ich odwodnieniu i głodzeniu w szopie przez fundację Molosy Adopcje.

Indianka

Więzienie farmakologiczne

W Polsce są łamane podstawowe prawa człowieka.
Zmusza się zdrowych, samodzielnie funkcjonujących ludzi do badań wbrew ich woli.

Od kaprysu i woli tzw. biegłych, zależy ludzkie życie.

Ja nie zgadzam się, by za mnie jacyś biegli i sędziowie dowolnie interpretujący fakty i dowody, podejmujący decyzje wg swojego często skrzywionego widzimisie, decydowali za mnie o moim zdrowiu i życiu, o tym, czy mam prawo żyć na wolności, czy umieszczą mnie przemocą w więzieniu farmakologicznym i  zaburzą psychikę i umysł psychotropami, rozpuszczą mózg chemikaliami siłą wciskanymi, zrobią kalekę.

Niniejszym zaskarżam przepisy dopuszczające stosowanie więzienia farmakologicznego do Trybunału Konstytucyjnego.

Indianka

wtorek, 22 maja 2018

Konie pod nadzorem

Moje zadbane, czyste, najedzone i kochane przeze mnie konie, zrelaksowane i zdrowe, odrobaczone - znajdują się w mojej zagrodzie, pod moim nadzorem. Nie ma absolutnie żadnych podstaw prawnych do wywozu zwierząt. 

Jeśli Fundacja Molosy Adopcje znów ukradnie moje zwierzęta, znów złamie prawo. Kradzież to przestępstwo kryminalne.
Każda instytucja, która weźmie udział w kradzieży mojego dobytku, złamie prawo. Zgłoszę to do Prokuratury Krajowej i polecą złodzieje ze stołków. 

Indianka

Do wiadomości:
wójt Gminy Kowale Oleckie - Krzysztof Locman
Darusz Salamon, PIW Olecko
Komendant KPP Olecko
Elżbieta Kozłowska Molosy Adopcje

Ocalałe owce i koza są w świetnej kondycji

Ta koza obecnie daje jednorazowo 3 litry mleka.
Nie ma szans, by koza zagłodzona dawała tyle mleka! Zagłodzona koza w ogóle mleka nie daje!
Zarówno moje owce jak i kozy w dniu grabieży były w świetnej kondycji. Tak jak te przedstawione na niniejszym zdjęciu dwie owce i koza.
Foto z 16 maja 2018 roku.

Indianka

Kozłowska z Fundacji Molosy Adopcje złamała prawo


Na mocy ustawy o ochronie zwierząt, zwierzęta bez nakazu sądowego można wywieźć tylko w sytuacji zagrożenia życia.
Takiej sytuacji nie było. Zwierzęta były pod moją opieką, na moim gospodarstwie, zdrowe, najedzone i napite. Żaden budynek nie ma naruszonej konstrukcji nośnej i nie grozi zawaleniem, łącznie z tym mocno uszkodzonym. Nie ma zakazu użytkowania budynków.

Zwierzęta przebywały większość czasu na dworze.
W momencie wtargnięcia fundacji, znajdowały się na łąkach i podwórku. Miały swobodny dostęp do paszy i wody.

Kwestia wałęsających się psów była wcześniej zgłoszona do Urzędu Gminy Kowale Oleckie. Jeden bezpański pies atakujący owce został odłowiony w kwietniu. 

Na gospodarstwie nie było zwłok, ani dogorywających, zagłodzonych lub ciężko chorych zwierząt.

Nie było podstaw do wywiezienia zwierząt i Elżbieta Kozłowska miała to powiedziane i doskonale o tym wiedziała, że łamie prawo.

Żadne zwierzę nie było zbadane przez obecnych na farmie.
Psy były w domu i z domu bez badania czy oględzin zostały wyrwane.

To była i jest chamska grabież pseudo pro-zwierzęcej fundacji.

Darczyńcy, przestańcie finansować bandytów i złodziei, bo i do waszych domów się kiedyś włamią i wasze kotki i pieski z domu wam wywiozą, a was fałszywie oskarżą o znęcanie się i przy grubym mataczeniu lokalnej kliki, wsadzą was do pudła.

Chcecie pomagać, to pomagajcie hodowcom i właścicielom zwierząt, którzy tej pomocy potrzebują. Fundacje to pasożyty przeżerające datki na ratowanie zwierząt. Tylko niewielka część datków idzie na pomoc zwierzętom. Nie ma racjonalnej pomocy zwierzętom przez fundacje. Kradną zwierzęta ludziom, by zarobić grube tysiące na obdukcji i zbędnych, kosztownych badaniach zamiast np. dokupić paszy treściwej czy opłacić kowala czy np. wstawić okna i drzwi, uszczelnić istniejący budynek.

Uprowadzone zwierzęta fundacje celowo przetrzymują w chujowych warunkach, by pogorszyć ich kondycję do naciąganej obdukcji. Robią to dla kasy, a nie dla dobra zwierząt.

Nabijacie pazernym oszustom z fundacji ich prywatne konta, a sytuacja zwierząt się pogarsza.

Ukochane zwierzaczki swoich właścicieli tracą dom i trafiają w bezduszne ręce biznesmenów, którzy zarabiają na przetrzymywaniu zwierząt niemałe pieniądze, po 1500 zł miesięcznie od ukradzionego konia. "Ratowanie zwierząt" to lukratywny biznes, a nie działalność charytatywna. 

Indianka

ps. Sylwia, proszę wklej post na grupę:
Afery, bezprawie, przemoc systemowa

#SprawaDlaReportera
#MolosyAdopcje

poniedziałek, 21 maja 2018

Porządki

Dzisiaj cały dzień przy porządkowaniu różności w domu, przed domem, w stajni, na polu.
Z pola trzeba było zabrać przewrócone, stare, zmurszałe słupki, żeby konie się nie potykały o nie gdy galopują.
Z podwórka i stajni sprzątnąć nawóz koński. 
W domu pozmywać talerze. W ogrodzie posadzić lilie.

Indianka

Protokół??? Od złodziei???


Jaki protokół??? Od kiedy to złodzieje dają protokoły z kradzieży???
Złodzieje załadowali owce w środku nocy i wywieźli!
Pseudo pro-zwierzęca fundacja nie zostawiła żadnego papieru.

Nikt na miejscu nie badał żadnego zwierzęcia.
Psów w ogóle baby z fundacji nie widziały.

Konie w dzień widziały tylko w oddali na łące i nie chciały podejść do nich, bo dobrze wyglądały. Dopiero nocą po ciemku obławę na moje skarby urządziły.

Owce i kozy za dnia wyglądały normalnie, żadne zachudzone czy odwodnione. Moje zwierzęta nie są trzymane w szopach, tylko swobodnie spacerują po zagrodzie i łące, gdzie mają dostęp do stawów i paszy.

Indianka

ps. Jestem zablokowana na Facebooku, ale czytam posty z mojej tablicy i grup oraz stron moich.
Nie mam pojecia za co zablokowana i jak długo to potrwa.
Tutaj za to nie jestem :)
Za to lubię bloggera :) Nigdy mnie nie blokuje :)

niedziela, 20 maja 2018

Opinia o bardzo dobrej kondycji moich zwierząt pod moją opieką

Byli dziś u mnie na farmie Niemiec i Włoszka. Frank i Patrycja.
Patrycja doskonale rozumie, jak działa mafia i czemu żaden z lokalnych weterynarzy nie chciał zrobić obdukcji moim ocalałym z pogromu zwierzętom. Tchórze nie chcą zadrzeć z Salamonem, z lokalnym układem mafijnym!

Cudzoziemcy widzieli konie, owce i kozę oraz psa z bliska.
Potwierdzili, że moje zwierzęta są w bardzo dobrej kondycji.
Potwierdzili pisemnie. Podpisali się pod swoim oświadczeniem, po tym, jak osobiście przyjrzeli się wszystkim moim zwierzętom. 

Jest to cenny dla sądu dowód braku podstaw do wywozu zwierząt przez złodziejską fundację. Dwoje obcych cudzoziemców wyraziło swoje obiektywne opinie. Super! :)

Indianka

Horror w rocznicę Konstytucji 3 Maja



Horror w rocznicę Konstytucji 3 Maja


Dnia 2 maja 2018 roku, po południu poszłam przed farmę na południową miedzę poprawić pastuch elektryczny. Ledwo wyszłam i poprawiłam sznurki, nagle nadjechało gestapo NWO.
Trzy auta: radiowóz osobowy, biała kosztowna bryka szemranej fundacji i wypasiony wóz terenowy inspektora weterynarii.

Oczywiście nikt wcześniej do mnie nie raczył zadzwonić i uprzedzić o tejże jakże nieprzyjemnej wizycie. No bo nie chodziło, żeby mnie uprzedzać, aby wizytować czy aby cokolwiek wyjaśniać. Chodziło o bezczelną grabież mojego inwentarza w świetle niby prawa.

Na miejsce przybyły następujące osoby:
Białym kosztownym autem za 400.000 złotych:
Dwie panie z fundacji Molosy Adopcje: Elżbieta Kozłowska i jej koleżanka (brunetka)
Towarzyszący im jak go określiły „wolontariusz” - wytatuowany rosły właściciel schroniska dla koni, Kamil Jacak.

Radiowozem policyjnym, osobowym: dzielnicowy Paweł Warsiewicz oraz policjant Krystian Ułanowski.

Eleganckim, drogim wozem terenowym pan inspektor PIW Olecko, Kornel Laskowski.

Wypasione auta bogaczy zrobiły na mnie tym większe wrażenie, iż biedna ja od 15 lat jeżdżę do Olecka i z powrotem na rowerze, jako, że mnie nie stać na auto. Wszystkie środki jakie miałam, zawsze pakowałam w gospodarstwo, które wymaga ogromnych nakładów. Na auto nigdy nie starczyło.

Ad rem! Przybyli państwo z miejsca mnie zaatakowali oskarżeniem, że wpłynął donos, iż rzekomo znęcam się ze szczególnym okrucieństwem nad moimi ukochanymi zwierzętami i w związku z tym, fundacja je zabiera.

Zamurowało mnie. Jak to? Na jakiej podstawie prawnej? Pani z fundacji Molosy Adopcje (w tym czasie nie wiedziałam z jakiej, gdyż się nie przedstawiła) wspomniała coś o ustawie o ochronie zwierząt.

Jaki przepis tej ustawy naruszyłam i w jaki sposób? Pani Kozłowska (wówczas nie wiedziałam, jak się nazywa, bo się nie przedstawiła) nic nie odpowiedziała, tylko nachalnie wdarła się na moje gospodarstwo w asyście ww osób w tym policji i inspektora Laskowskiego.

Moje pytania skierowane do obecnych dotyczące tego, jak się nazywa fundacja i kto wydał decyzję o zaborze moich zwierząt, pozostały bez odpowiedzi. Pani Kozłowska tylko odpowiedziała na moje protesty co do wtargnięcia na moją posesję, że ja tutaj nic nie mam do gadania, bo ona wchodzi i tyle, a policja jest tu po to by jej to ułatwić.

Policjanci powiedzieli, iż są przydzieleni tej fundacji do asysty podczas zaboru moich zwierząt.
Inspektor Laskowski zaś był także przydzielony do asysty dla fundacji, skierowany do pracy przez swojego szefa, inspektora PIW Olecko, Dariusza Salamona.

Przybyłe osoby wdarły się na moje gospodarstwo.
Gdy weszliśmy na podwórko, na podwórku leżały pokotem moje owce i wypoczywały. Odpoczywały po godzinach pasienia się. Leniwie żuły treść swoich żołądków. Kozłowska zagnała je do uszkodzonej stajni i zrobiła im zdjęcia w środku. Sfotografowała też uszkodzoną stajnię.

Druga stajnia, ta w dobrym stanie, nie bardzo ją interesowała. Weszła co prawda do niej, ale fakty oczywiste negowała. W dniu jej przybycia, w stajni znajdowała się gruba warstwa suchej, czystej słomy. Kobieta skwitowała, że to dwa metry gnoju i choć stajnia była pusta w tym momencie, dodała, że zwierzęta stoją w gnoju po kolana.

W stajni poza suchą, czystą ściółką, znajdowało się kilka bel siana dobrej jakości.
Kobieta z fundacji zarzuciła, że siano jest zgniłe.

W stajni znajdowały się także lizawki solne dla zwierząt. Tego nie raczyła dostrzec.

Wyszliśmy na podwórko. Pani władczym gestem wyciągnęła do mnie rękę naciskając:
„Paszporty! Nie masz?? Konie są kradzione! Zabieram konie!”

Oczywiście zaoponowałam, wyjaśniając, że to są wszystkie moje konie, które się tutaj w większości urodziły.

„Nie masz dowodu, że to są twoje konie, więc je ukradłaś i ja je zabieram'.
Obecny inspektor Laskowski, który od lat kontroluje moje gospodarstwo i setki razy widział tu moje konie, nie zareagował.

Oczywiście, kobieta nie ma prawa fałszywie mnie oskarżać o kradzież, bez jakichkolwiek dowodów.
Brak paszportów, to nie jest dowód kradzieży i przesłanka do wywozu zwierząt, i ta pani doskonale o tym wie. Zastraszając i terroryzując mnie w ten sposób, złamała prawo.

Następnie pani Kozłowska oświadczyła, że zwierzęta są głodzone, nie mają paszy objętościowej ani treściwej, i że to jest znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem.

Zaprotestowałam, że przecież jest w stajni pasza, na łące rośnie trawa, a w domu mam jeszcze paszę treściwą. Pani zażądała wejścia do mojego domu. Nie miałam ochoty tego agresywnego, roszczeniowego indywiduum wpuszczać do mojego prywatnego domu, tym bardziej, iż sobie uzurpowała prawo łażenia po całym moim domu włączając w tym piwnicę, gdzie jak twierdziła, gdzie według niej leżą odgryzione przeze mnie łby królików.

Poprosiłam zastępczo by do środka domu wszedł inspektor Laskowski. Laskowski zażądał eskorty policjanta Krystiana Ułanowskiego.

Weszli obaj. Pokazałam im 7 worków paszy treściwej, pozostałość z ostatniego zakupu tony owsa i jęczmienia. Razem naszym oczom ukazało się 350 kg paszy treściwej. Laskowski zapisał, że jest 140 kg.

Wyszliśmy na pole, gdyż kobieta z fundacji zarzucała mi, że zwierzęta nie mają dostępu do wody.
Podprowadziłam ich pod pojemny zbiornik wodny zabezpieczający wodę na długie tygodni suszy.
Płynie w nim bieżąca, czysta woda wypływająca z ziemi. Zwierzęta gospodarskie i dzikie piją z tego źródła wodę od setek lat.

Pomimo, że woda jest w zbiorniku czysta i orzeźwiająca, Kozłowska nazwała tę wodę „płynącą gnojowicą”. Wszyscy moi sąsiedzi poją swoje bydło ze stawów i rzek i tam nikt ich nie szykanuje, o czym doskonale wie inspektor Laskowski. Tymczasem inspektor Laskowski usłużnie w stosunku do fundacji, złapał za telefon i zaczął obdzwaniać moich sąsiadów wypytując ich, czy nawożą swoje pola gnojowicą. Według niego nawożenie sąsiednich pól gnojowicą, miało przesądzać o tym, iż woda w wodopoju jest brudna. Nie zrobił badania wody, absolutnie nie. Tylko pomówił moją wodę o zanieczyszczenie. Przy czym wodopój jest zasilany głównie wodami opadowymi spływającymi z pól, gdzie gnojowicy nie stosowano, nadto zanim woda opadowa dotrze do dreny, jest filtrowana przez grube warstwy piachu i zanim dotrze do wodopoju, jest czyściutka.

Obecni nie przyjęli do wiadomości, iż na terenie gospodarstwa jest w sumie 7 oczek wodnych, trzy cieki wodne. Większość oczek wodnych nie ma połączenia z polami sąsiadów, a ja nie stosuję nawożenia na moich łąkach.

Łąki są nawożone naturalnie poprzez żerujące moje zwierzęta.

Przy takiej ogromnej ilości wody, gdzie zwierzęta same wybierają skąd wodę pić, piją swobodnie kiedy chcą, oskarżono mnie o niepodawanie zwierzętom wody!

Woda w moich zbiornikach jest czysta. Potwierdzają to żyjące w nich kijanki wodne i drobne rybki.
Jest to woda naturalna, taką jaką zwierzęta dzikie i gospodarskie piją tu od setek lat, a zapewne i tysiącleci.

Niestety okazało się, iż woda naturalna jest wodą wstrętną zarówno fundacji, jak i inspektorowi.
Jednak inspektorowi Laskowskiemu nie przeszkadza, iż zwierzęta np. sąsiadującego Naruszewicza piją wodę z jego brudnych stawów rybnych, do których spływają ścieki z pól oraz do których szczają wędkarze łowiący odpłatnie ryby w tych stawach. Tam kontroli i zaboru zwierząt nie będzie, bo chodzi o to, by zniszczyć moją hodowlę i gospodarstwo.

Bardzo wredna była też reakcja pani Kozłowskiej z fundacji niby pro zwierzęcej, gdy demonstrowałam mój wspaniały wodopój wykopany w zeszłym roku przeze mnie moim ukochanym zwierzątkom. Wskazałam, że dbam o moje zwierzęta i ich dobrostan, gdyż wszelkie dotacje jakie do mnie docierają inwestuję w jego poprawienie, i tak, sama nie mając w domu komfortu bieżącej wody (mam zepsutą hydraulikę, potrzaskane rury wodne) natomiast zainwestowałam w zeszłym roku 3 tysiące złotych w pogłębienie płytkiej kałuży i zrobiłam zapas wody moim zwierzętom na cały rok, w tym na wypadek suszy. Moim zwierzętom zabezpieczyłam wodę nawet na całe suche lato. Choćby woda wyschła wszędzie, to w tym wodopoju zawsze będzie, gdyż napływa zawsze nowa.

Reakcja Elżbiety Kozłowskiej z pseudo fundacji pseudo pro zwierzęcej:
„To ja to zgłoszę ten zbiornik do nadzoru budowlanego, że go nielegalnie wykopałaś.”

Doprawdy, zamiast się cieszyć, że zwierzęta są zabezpieczone w wodę na cały rok, baba chce donosić??? Co to za osoba w tej fundacji siedzi i udaje miłośniczkę zwierząt???

Gdy staliśmy nad tym wodopojem, i ja protestowałam, oburzona ich oszczerstwami typu:
„znęca się ze szczególnym okrucieństwem, bo nie podaje zwierzętom wody” co jest absolutnym, absurdalnym oszczerstwem, pan pseudo wolontariusz pozwolił sobie na uwagi ad persona typu:
„Tobie bolca potrzeba”.

Stojący obok policjanci nie reagowali na takie obrażanie mnie. Stali tuż tuż, wszystko słyszeli.
Gdy zwróciłam im uwagę, że ci ludzie mnie obrażają, dzielnicowy Warsiewicz powiedział, że on nic nie słyszał. Ten drugi policjant też „nic nie słyszał”.

Napastnicy oświadczyli, że moje zwierzęta będą zabrane.
Protestowałam oczywiście. Na łące nieopodal, w blasku Słońca, pasły się moje śliczne konie.
Wyglądały cudownie.
„Podejdźmy do nich i obejrzyjmy je z bliska, jak ślicznie i zdrowo wyglądają.
Nie są w żaden sposób zaniedbane, ani nie mają ran, śladów bicia, katowania itp.” zachęcałam.
Rabusie nie byli zainteresowani podchodzeniem do moich koni. Z daleka było widać, że wyglądają świetnie, nie ma żadnych oznak zagłodzenia, odwodnienia, bicia, katowania, krępowania.
Zwyczajnie, że nie ma żadnych podstaw do zaboru na podstawie ustawy o ochronie zwierząt.

Prosiłam też osobno policjantów, by podeszli ze mną do koni. Odmówili. Powiedzieli, że oni są tutaj tylko jako eskorta, nie znają się na koniach i podchodzić nie będą.

Odrzekłam, że nie trzeba się znać, aby zobaczyć, czy koniom sterczą kości i zwierzęta chwieją się z głodu na nogach, nie trzeba się znać na koniach, aby zauważyć ewentualne rany czy ślady bicia.
Panowie policjanci nie chcieli pomóc, nie chcieli być obiektywni. Oni przybyli na moje Rancho tylko jako bezrozumna eskorta, siła zbrojna do okradzenia mnie z mojego majątku.

Psów w ogóle nie widziano, bo były w domu. Koni z bliska nie oglądano. Owiec nie badano. Żadnego zwierzęcia konającego lub ciężko chorego nie zastano. Żadnych szczątków zwierząt nie odnotowano.

W stajni, na polach i w domu pasza. Zwierzęta wszystkie w dobrej i bardzo dobrej kondycji, zadbane, kochane, przez zimę przezimowane na 60 belach dobrej jakościowo paszy i tonach paszy treściwej, ze swobodnym dostępem do wody i stajni przez całą dobę – ot tak postanowiono ukraść pod przykrywką ustawy o ochronie zwierząt.

















sobota, 19 maja 2018

Różana sobota


Sobota minęła w ogrodzie, na sadzeniu róż i próbie uspokojenia znerwicowanego napadem i grabieżą serca. Indianka martwi się o swoje bezpieczeństwo i swoich zwierząt. Boi się, że mafijni złodzieje ukradną jej piękne konie. Martwi się o owce krzywdzone przez bandycką, bezwzględną fundację i wójta łajdaka. Nie wiadomo, co im tam jeszcze robią, aby wyglądały na zaniedbane i bite :(((

Brunhilda urzędowała dziś w ogrodzie nad rzeką, gdzie urządziła sobie kącik rekreacyjny i obiadowy.
Tam sobie pichci posiłki.

Brunhilda udziela się w ogrodzie codziennie. Kopie grządki.
Indianka zaś sadzi rozmaite sadzonki i wysiewa warzywa.
Ogród powoli się zapełnia. 

Chamskich zbirów z Olecka i Kowal na razie nie widać. 
Nie widać też uprowadzonych chamsko owiec i kóz.
Nad farmą wisi smutek i niepokój.

Indianka

Horror w rocznicę Konstytucji 3 Maja

Horror w rocznicę Konstytucji 3 Maja

Dnia 2 maja 2018 roku, po południu poszłam przed farmę na południową miedzę poprawić pastuch elektryczny. Ledwo wyszłam i poprawiłam sznurki, nagle nadjechało gestapo NWO.

Trzy auta: radiowóz osobowy, biała kosztowna bryka szemranej fundacji i wypasiony wóz terenowy inspektora weterynarii.

Oczywiście nikt wcześniej do mnie nie raczył zadzwonić i uprzedzić o tejże jakże nieprzyjemnej wizycie. No bo nie chodziło, żeby mnie uprzedzać, aby wizytować czy aby cokolwiek wyjaśniać. Chodziło o bezczelną grabież mojego inwentarza w świetle niby prawa.

Kontakt via Facebook

Tych, którzy chcą mnie wesprzeć w odzyskaniu ukradzionych przez bandycką fundację zwierząt moich, proszę o kontakt via:

https://www.facebook.com/izabella.redlarska

Animal Agency of the Blue Cross Blue Crescent

Pagórkowaty, ogrodzony teren do jazd na Mazurach


11 hektarów urozmaiconego terenu do jazd, z naturalnym wodopojem.
Teren ogrodzony siatką i pastuchem elektrycznym.

Indianka

Indiana de Rebelle gotowa do treningu

Przyjęła siodło, jeźdźca, ciągała kłodę. 
Mądra klacz matka, lider stadka. Chętna do pracy, ciekawska.
To od jej imienia przyjęłam przydomek "Indianka".

Foto z 7.05.2016

Indianka

Kontakt via Gadu Gadu


Bardzo często jestem blokowana na Facebooku i nie mam dostępu do messangera, także z innych przyczyn technicznych.

Dlatego podam kontakt alternatywny:
Moje konto na komunikatorze: Gadu Gadu:
Indianka Mazurska 20473683
motto:
I am me, I am free, I am independent human being :)

Indianka vel Isabelle de Rebelle

piątek, 18 maja 2018

Wójt zrobił wielkie świństwo

Wójt napuszczając na mnie nadzór budowlany zrobił mi wielkie świństwo. W ten sposób chciał mnie wyrzucić z mojego własnego domu, uwięzić mnie w psychiatryku i ukraść moje zwierzęta.

Inspektor nadzoru budowlanego zaś miał powiedziane, że ta kontrola to dla mojego dobra, że stwierdzenie, iż budynki zagrażają zdrowiu i życiu jest potrzebne do przyznania lokalu zastępczego.

Żadnego mi oczywiście nie przyznano. Zamiast tego zarzucono mi, iż "zagrażam sobie" przebywając w moich budynkach i na tej podstawie założono sprawę sądową o dożywotnie umieszczenie mnie wbrew mojej woli w zakładzie psychiatrycznym. Koszmar!

Na podstawie fałszywego zarzutu o rzekomym przetrzymywaniu zwierząt w budynkach zagrażających zdrowiu i życiu zwierząt, pomówiono mnie o znęcanie się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem i zrabowano zwierzęta oraz złożono zawiadomienie na mnie o rzekomo popełnionym przestępstwie. Co za perfidia!

Ten wójt musi odejść!
Zbyt wiele podłości i krzywdy mi wyrządził!

Ciekawostka:

Prokurator rejonowy w Olecku, pan Andrzej Tylenda, powiedział, że kwestia czy urzędnik powinien reagować na anonimowe donosy czy nie, jest uznaniowa, czyli urzędnicy różnych instytucji nie muszą reagować na anonimowe donosy składane na mnie. 

Tak się dziwnie składa, że na wszystkie anonimowe donosy dotyczące mnie, zawsze jest urzędnicza reakcja w postaci nieprzyjemnego najścia, przeważnie w eskorcie policji. 

Przypadek to czy zorganizowana urzędnicza grupa przestępcza zajmująca się znęcaniem psychicznym nad samotną kobietą i dręczeniem ekonomicznym niewydolnego finansowo gospodarstwa?

 Jak sądzicie moi drodzy?

Nie ma zakazu użytkowania budynków moich


Nie ma zakazu użytkowania budynków moich.
Nie ma też opinii czy decyzji Nadzoru Budowlanego, że budynki grożą zawaleniem, czy stwarzają zagrożenie dla zdrowia i życia.

Indianka

Wywieźli owce w trakcie strzyży

Elka Kozłowska na nienawistnym paszkwilu stalkerek RRdeSyf: 
"Tylko jedna była ostrzyżona."

Tak, bo wywieźli owce w trakcie strzyży.
Dlatego dwie kolejne miały założone obroże do przytrzymania ich podczas strzyżenia.
Żadna obroża nie była wrośnięta w ciało.

Indianka

Złodzieje okolczykowali moje owce

Elka Kozłowska na Facebooku:

"To znakowanie czasowe zrobione na polecenie PiW przez weta w celu umożliwienia identyfikacji zwierząt do dokumentacji procesowej. Zrobione po odebraniu zwierząt."

Indianka

Cwanianiaki z Fundacji Molosy Adopcje

Cwanianiaki z Fundacji Molosy Adopcje

Ten wytatuowany osiłek, który wtargnął na moje Rancho razem z Fundacją Molosy Adopcje, bryką za 400.000 zł (zapewne zakup ze składek darczyńców), stojąc w środku nocy na moim podwórku w nocy 3 maja 2018 roku,
powiedział, że "nie wyjadę stąd bez koni, bo ja tu specjalnie po te konie przyjechałem".

Nieźle. Ukraść na bezczelnego cudzy dorobek życia.

https://kreatywnaromantyczka.blogspot.com/2018/05/dar-de-rebelle-mp.html

Hodowla gęsi



Dawniej hodowałam gęsi. W tym roku chciałam wznowić hodowlę. Pogłębiłam gęsiom staw i urządziłam bezpieczną od lisa wysepkę.

Niestety po grabieży psów, gęsi w dziczy mają marne szanse na przetrwanie. Pieski specjalnie trzymane dla ochrony drobiu i odstraszania lisa, muszą tu wrócić.

Indianka

Źrebięta chowają się razem



Źrebięta chowają się beztrosko razem ze sobą i stadem.
W stadzie, w swojej rodzinie, czują się bezpieczne i kochane.

Indianka

Pastwisko podczas suszy

Pastwisko podczas wiosennej suszy.
Wczoraj i przedwczoraj padał deszcz i trawa intensywnie ruszyła ze wzrostem.

Indianka

Otwarta stajnia z czystą ściółką



Zwierzęta moje mają swobodny dostęp do przewiewnej stajni.

Indianka

Warunki chowu moich koni





Warunki chowu: 

całodobowy nadzór nad ogrodzonym siatką i pastuchem elektrycznym, terenie (dwie osoby nadzorują konie),
całodobowy dostęp koni do pastwisk, stajni, paszy, wody, suplementów (soli).

Zielone pastwiska: 11 hektarów

Schronienia terenowe: liczne zagajniki, zadrzewienia, zagłębienia terenowe.

Czysta woda w 7 stawach (oczkach wodnych) i dwóch rzeczkach. Własna studnia.

Stajnia otwarta, wyposażona w czystą ściółkę, paszę suchą (siano), suplementy (sól).
Stajnia i podwórko codziennie sprzątane.

U koni brak śladów pętania, bolesnego wiązania, brak ran i objawów chorobowych, brak śladów bicia i znęcania się.
Brak świerzba, grzyba, pcheł. Kopyta zdrowe. Mocne puszki kopytowe. Strzałki nie gniją.

Konie najedzone i napite do woli. Czyste, zadbane. Wybiegane do woli. 

Konie mają zaufanie do hodowczyni, wołane przybiegają do niej, podchodzą i dają się okiełznać.

Konie przemieszczają się swobodnie stadem po całym terenie gospodarstwa. 

Podsumowanie:
Bardzo dobre warunki chowu i hodowli. 

Termin ostatniego odrobaczenia: 10 maja 2018
środek zastosowany: pasta dwuskładnikowa.





Indianka

Dar de Rebelle młp




Gniady ogierek małopolski od Indiana de Rebelle młp
po Fenix de Rebelle oo, urodzony 17.03.2018 roku.
Prawidłowo zbudowany, prosty na nogach, zdrowy.
Bardzo odważny i ciekawski. Nie boi się niczego.
Świetny materiał na konia rajdowego.
Będzie do kupienia po odchowaniu.

To temu ogierkowi uratowałam życie, gdy po porodzie w marcu był zbyt słaby by samodzielnie sięgnąć do cyca. Także potem, gdy dostał biegunkę, robiłam mu zastrzyki. Zapamiętał sobie to ratowanie i zastrzyki i traktuje mnie jak swoją mamę. 
Zawsze gdy mnie widzi, podchodzi do mnie wita się i zaczepia :)

Konik przyzwyczajony do kantara.
Odrobaczony 10 maja 2018.

Na pozostałych zdjęciach jego ojciec i matka.

Indianka vel Isabelle de Rebelle
Najlepsza z hodowczyń 

czwartek, 17 maja 2018

Skarga na działalność wójta skutkującą grabieżą moich zwierząt


Samorządowe Kolegium Odwoławcze
w Olsztynie
Marek Wachowski
kontakt osobisty i listowy:
Samorządowe Kolegium Odwoławcze
ul. Kajki 10/12
10-547 Olsztyn
kontakt e-mail:
sekretariat@sko.cso.pl
kontakt telefoniczny (za pośrednictwem biura):
tel. (89) 523 53 96, tel./fax (89) 527 49 37

Skarga na działalność wójta skutkującą grabieżą moich zwierząt

Zaskarżam wszczęcie z dniem 7 maja 2018 roku z urzędu postępowanie w sprawie czasowego odebrania zwierząt gospodarskich i domowych z gospodarstwa rolnego stanowiącego własność Izabelli Redlarskiej w miejscowości Czukty 1, 19-420 Kowale Oleckie, jako niezasadne. Wnoszę o jego umorzenie i natychmiastowy zwrot moich zwierząt na moje gospodarstwo.

Postępowanie wszczął 
Wójt Gminy Kowale Oleckie
Krzysztof Locman
19-420 Kowale Oleckie
Ul. Kościuszki 44
tel. 087 523 82 09

Artykuł 7 ust. 3 ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 roku o ochronie zwierząt (Dz. U. Z 2017 roku, pozycja 1840 ze zm.) nie ma zastosowania w przypadku mojego gospodarstwa, albowiem nie zachodzą przesłanki do zaboru zwierząt opisane przez ustawodawcę w niniejszej ustawie:


Art. 7. 1. Zwierzę traktowane w sposób określony w art. 6 ust. 2 może być czasowo odebrane właścicielowi lub opiekunowi na podstawie decyzji wójta (burmistrza, prezydenta miasta) właściwego ze względu na miejsce pobytu zwierzęcia i przekazane: 1) schronisku dla zwierząt, jeżeli jest to zwierzę domowe lub laboratoryjne, lub 2) gospodarstwu rolnemu wskazanemu przez wójta (burmistrza, prezydenta miasta), jeżeli jest to zwierzę gospodarskie,

lub 3) ogrodowi zoologicznemu lub schronisku dla zwierząt, jeżeli jest to zwierzę wykorzystywane do celów rozrywkowych, widowiskowych, filmowych, sportowych lub utrzymywane w ogrodach zoologicznych.

1a. Decyzja, o której mowa w ust. 1, podejmowana jest z urzędu po uzyskaniu informacji od Policji, straży gminnej, lekarza weterynarii lub upoważnionego przedstawiciela organizacji społecznej, której statutowym celem działania jest ochrona zwierząt.

1b. Przekazanie zwierzęcia, o którym mowa w ust. 1, następuje za zgodą podmiotu, któremu zwierzę ma być przekazane.

1c. W przypadku braku zgody, o której mowa w ust. 1b, lub wystąpienia innych okoliczności uniemożliwiających przekazanie zwierzęcia podmiotom, o których mowa w ust. 1, zwierzę może zostać nieodpłatnie przekazane innej osobie prawnej lub jednostce organizacyjnej nieposiadającej osobowości prawnej albo osobie fizycznej, która zapewni mu właściwą opiekę.

Dziennik Ustaw – 7 – Poz. 1840 2. Decyzja, o której mowa w ust. 1, podlega natychmiastowemu wykonaniu.

2a. Od decyzji, o której mowa w ust. 1, przysługuje prawo wniesienia odwołania do samorządowego kolegium odwo- ławczego w terminie 3 dni od daty doręczenia decyzji.

Samorządowe kolegium odwoławcze rozpoznaje odwołanie w terminie 7 dni.

3. W przypadkach niecierpiących zwłoki, gdy dalsze pozostawanie zwierzęcia u dotychczasowego właściciela lub opiekuna zagraża jego życiu lub zdrowiu, policjant, strażnik gminny lub upoważniony przedstawiciel organizacji społecznej, której statutowym celem działania jest ochrona zwierząt, odbiera mu zwierzę, zawiadamiając o tym niezwłocznie wójta (burmistrza, prezydenta miasta), celem podjęcia decyzji w przedmiocie odebrania zwierzęcia.

4. W przypadkach, o których mowa w ust. 1 i 3, kosztami transportu, utrzymania i koniecznego leczenia zwierzęcia obciąża się jego dotychczasowego właściciela lub opiekuna. 5. Do należności z tytułu kosztów określonych w ust. 4 stosuje się przepisy o postępowaniu egzekucyjnym w administracji. 6. Odebrane zwierzę podlega zwrotowi, jeżeli sąd nie orzeknie w trybie art. 35 ust. 3 przepadku zwierzęcia, a także jeżeli postępowanie karne w tej sprawie zostanie umorzone. 



Art. 6. 1. Zabrania się zabijania zwierząt, z wyjątkiem:
1) uboju i uśmiercania zwierząt gospodarskich oraz uśmiercania dzikich ptaków i ssaków utrzymywanych przez człowieka w celu pozyskania mięsa i skór, 2) połowu ryb zgodnie z przepisami o rybołówstwie i rybactwie śródlądowym, 3) konieczności bezzwłocznego uśmiercenia, 4) działań niezbędnych do usunięcia poważnego zagrożenia sanitarnego ludzi lub zwierząt,

4a)6) zabicia lub poddania ubojowi zwierząt gospodarskich z nakazu powiatowego lekarza weterynarii, o którym mowa w art. 33b ust. 1,

5) usuwania osobników bezpośrednio zagrażających ludziom lub innym zwierzętom, jeżeli nie jest możliwy inny sposób usunięcia zagrożenia, 6) polowań, odstrzałów i ograniczania populacji zwierząt łownych,

7) usypiania ślepych miotów,

8) czynności podlegających zakazom w stosunku do gatunków chronionych, określonym w ustawie z dnia 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody (Dz. U. z 2016 r. poz. 2134, z późn. zm.7)) wykonywanych na podstawie właściwych zezwoleń,

9) uśmiercania zwierząt gatunków obcych zagrażających gatunkom rodzimym lub siedliskom przyrodniczym w rozumieniu ustawy z dnia 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody – prowadzonych zgodnie z art. 33 oraz przepisami odrębnymi.

1a. Zabrania się znęcania nad zwierzętami.

2. Przez znęcanie się nad zwierzętami należy rozumieć zadawanie albo świadome dopuszczanie do zadawania bólu lub cierpień, a w szczególności:

1)8) umyślne zranienie lub okaleczenie zwierzęcia,
niestanowiące dozwolonego prawem zabiegu lub procedury w rozumieniu art. 2 ust. 1 pkt 6 ustawy z dnia 15 stycznia 2015 r. o ochronie zwierząt wykorzystywanych do celów naukowych lub edukacyjnych, w tym znakowanie zwierząt stałocieplnych przez wypalanie lub wymrażanie, a także wszelkie zabiegi mające na celu zmianę wyglądu zwierzęcia i wykonywane w celu innym niż ratowanie jego zdrowia lub życia, a w szczególności przycinanie psom uszu i ogonów (kopiowanie);

1a) znakowanie zwierząt stałocieplnych przez wypalanie lub wymrażanie;

5) W brzmieniu ustalonym przez art. 34 ustawy z dnia 16 listopada 2016 r. – Przepisy wprowadzające ustawę o Krajowej Administracji Skarbowej (Dz. U. poz. 1948), która weszła w życie z dniem 1 marca 2017 r. 6) Dodany przez art. 1 pkt 1 ustawy z dnia 23 września 2016 r. o zmianie niektórych ustaw w celu ułatwienia zwalczania chorób zakaźnych zwierząt (Dz. U. poz. 1605), która weszła w życie z dniem 18 października 2016 r. 7) Zmiany tekstu jednolitego wymienionej ustawy zostały ogłoszone w Dz. U. z 2016 r. poz. 2249 i 2260 oraz z 2017 r. poz. 60, 132, 1074, 1566 i 1595. 8) W brzmieniu ustalonym przez art. 73 pkt 3 ustawy, o której mowa w odnośniku 2. Dziennik Ustaw – 6 – Poz. 1840 2) (uchylony)

3) używanie do pracy albo w celach sportowych lub rozrywkowych zwierząt chorych, a także zbyt młodych lub starych oraz zmuszanie ich do czynności, których wykonywanie może spowodować ból;

4) bicie zwierząt przedmiotami twardymi i ostrymi lub zaopatrzonymi w urządzenia obliczone na sprawianie specjalnego bólu, bicie po głowie, dolnej części brzucha, dolnych częściach kończyn;

5) przeciążanie zwierząt pociągowych i jucznych ładunkami w oczywisty sposób nieodpowiadającymi ich sile i kondycji lub stanowi dróg lub zmuszanie takich zwierząt do zbyt szybkiego biegu;

6) transport zwierząt, w tym zwierząt hodowlanych, rzeźnych i przewożonych na targowiska, przenoszenie lub przepę- dzanie zwierząt w sposób powodujący ich zbędne cierpienie i stres;

7) używanie uprzęży, pęt, stelaży, więzów lub innych urządzeń zmuszających zwierzę do przebywania w nienaturalnej pozycji, powodujących zbędny ból, uszkodzenia ciała albo śmierć;

8) dokonywanie na zwierzętach zabiegów i operacji chirurgicznych przez osoby nieposiadające wymaganych uprawnień bądź niezgodnie z zasadami sztuki lekarsko-weterynaryjnej, bez zachowania koniecznej ostrożności i oględności oraz w sposób sprawiający ból, któremu można było zapobiec;

9) złośliwe straszenie lub drażnienie zwierząt;

10) utrzymywanie zwierząt w niewłaściwych warunkach bytowania, w tym utrzymywanie ich w stanie rażącego zaniedbania lub niechlujstwa, bądź w pomieszczeniach albo klatkach uniemożliwiających im zachowanie naturalnej pozycji;

11) porzucanie zwierzęcia, a w szczególności psa lub kota, przez właściciela bądź przez inną osobę, pod której opieką zwierzę pozostaje;

12) stosowanie okrutnych metod w chowie lub hodowli zwierząt;

13) (uchylony) 14) (uchylony)

15) organizowanie walk zwierząt;

16) obcowanie płciowe ze zwierzęciem (zoofilia);

17) wystawianie zwierzęcia domowego lub gospodarskiego na działanie warunków atmosferycznych, które zagrażają jego zdrowiu lub życiu;

18) transport żywych ryb lub ich przetrzymywanie w celu sprzedaży bez dostatecznej ilości wody uniemożliwiającej oddychanie;

19) utrzymywanie zwierzęcia bez odpowiedniego pokarmu lub wody przez okres wykraczający poza minimalne potrzeby właściwe dla gatunku."


De facto najście Fundacji Molosy Adopcje na moje gospodarstwo w dniu 2 maja 2018 roku i tryb jak i sposób zaboru mych zwierząt w środku nocy z drugiego na trzeciego maja 2018 roku noszą znamiona ordynarnego napadu i grabieży zwierząt, a także wymuszenia rozbójniczego w przypadku psów.

Zaskarżam brak pouczenia o przysługujących mi prawach i obowiązkach w kontekście otrzymanego w dniu 15 maja 2018 roku „zawiadomienia o wszczęciu postępowania administracyjnego”. Proszę o uzupełnienie braku.

Domagam się zwrotu moich zwierząt i runa oraz obroży.


                                                                       UZASADNIENIE

Fundacja zastała moje zwierzęta w dobrym zdrowiu i kondycji, zadbane, najedzone, zdrowe, napite, wybiegane, zrelaksowane i wypoczęte. Tylko jedna owca miała ślady po pogryzieniu przez psa Karola Wąsewicza, jednak noga już się goiła pomimo poważnego pogryzienia.

Oczywiście wezwałam weterynarza z VETOLu aby przyjechał i zbadał pogryzioną owcę oraz ją opatrzył, jednak pan weterynarz uzależniony od pana inspektora PIW Olecko, Dariusza Salamona, mnie kilka dni zwodził, aż w końcu orzekł, że nie przyjedzie i faktycznie nie przyjechał. Obecnie jestem na etapie poszukiwania innego, bardziej odpowiedzialnego weterynarza. Wygląda na to, że znalazłam.

Podczas najścia Fundacji, jak i podczas wcześniejszej kwietniowej kontroli PIWu (pana Salamona i Laskowskiego) jak i urzędniczek Gminy Kowale Oleckie (pani Małgorzaty Bartczak i pani Moniki), na terenie mojego gospodarstwa nie odkryto zwłok, nie odnotowano konających czy ciężko chorych zwierząt, pętanych, krępowanych, bitych, katowanych, głodzonych itp.

Zwierzęta moje hodowane są w sposób naturalny i półnaturalny. Mają swobodny dostęp do licznych oczek wodnych i stawków, oraz specjalnie dla nich wykopanego sporego wodopoju zasilanego czystą, bieżącą wodą.

Pragnę podkreślić, iż w Gminie Kowale Oleckie jak i w całym rejonie Mazur Garbatych, zwyczajowo zwierzęta są pojone poprzez oczka wodne i stawy. Także mój najbliższy sąsiad Józef Naruszewicz, poi swoje zwierzęta (krowy i byczki opasowe hodowane na mięso) w swoim ogromnym stawie rybnym wykopanym przez niego.

O ile mi wiadomo, żadne gospodarstwo w regionie nie jest szykanowane z powodu pojenia zwierząt wodą ze stawów czy rowów melioracyjnych oraz rzeczek.

Nie stwierdzono też zanieczyszczenia wody w moich stawach i rzeczkach.
Pastwisko o tej porze roku jest już zielone i dostarcza świeżej paszy soczystej.
Natomiast w stajni nadal mam siano, lizawki solne, oraz zwierzęta dostają dwa razy dziennie paszę treściwą w postaci ziarna owsa i jęczmienia.

Teren gospodarstwa jest pagórkowaty, miejscami zadrzewiony, zapewnia naturalną ochronę przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi.

Dodatkowo moje zwierzęta korzystają z jednej czynnej stajni, dość przestronnej, by zmieścić w niej wszystkie moje zwierzęta. Druga stajnia jest niestety wyłączona z eksploatacji, gdyż jak pan wójt doskonale wie, doprowadził do sytuacji, gdzie należne mi za zniszczenia przez żywioł budynki nie mogły zostać wyremontowane, jako, iż nie przysłał do mnie na gospodarstwo komisji ds szacowania strat o którą wnioskowałam przed laty.

Wizyta i szacowania komisji były warunkiem uzyskania dotacji rolniczych w kwocie 300.000 zł, pozwalających na remont uszkodzonych budynków i wznowienie działalności rolniczej. Niestety, nieżyczliwość obecnego pana wójta, doprowadziła do utraty tych jakże tu niezbędnych dotacji.

W tym kontekście niezwykle dziwi i oburza, napuszczanie na mnie przez pana wójta Locmana Nadzoru Budowlanego, PIW, Fundacji i psychiatry. Wszak to wina pana Locmana, że tych moich budynków nie mogłam wyremontować i są w coraz gorszym stanie. Jest to tym przykrzejsze, iż nie z kieszeni wójta miała ta dotacja iść, lecz ARiMR.

Jakim człowiekiem trzeba być, by tak niszczyć młode, raczkujące gospodarstwo i jego samotną rolniczkę?

W związku z powyższym wnoszę o uchylenie decyzji o wszczęciu postępowania administracyjnego dotyczącego czasowego odebrania zwierząt gospodarskich i domowych.

Domagam się natychmiastowego zwrotu moich zwierząt oraz obciążenia kosztami transportu i wszelkimi innymi związanymi z tą sprawą porwania moich zwierząt, Fundację Molosy Adopcje.

Żądam zwrotu także mojego runa. Załączniki do niniejszego pisma tj. materiał dowodowy zdjęciowy, iż nic złego moim zwierzętom się nie działo i nie dzieje pod moją opieką z mojej strony, coby nakazywało ich natychmiastowe odebranie, nadeślę wkrótce.
Jest tego sporo, proszę o cierpliwość. 

Hodowczyni naturalistyczna,
Izabella Redlarska
--
Izabella Redlarska
Czukty 1
19-420 Kowale Oleckie
woj. Warmińsko-Mazurskie
tel. 511945226


Do wiadomości:
Prokuratura Krajowa
Prokuratura Olecko
KPP Olecko
PIW Olecko
PINB Olecko
Fundacja Molosy Adopcje
Sąd Rejonowy w Olecku