wtorek, 15 stycznia 2013

Chleb pszenny z ziarnem pszenicy

Indianka dziś spróbowała swojego pszennego chleba, który upiekła z dodatkiem 5 łyżek pszenicy. Chlebuś jest okay. Pełne ziarno pszenicy zawiera to, czego jest pozbawiona drobno mielona mąka pszenna.

Zdrowo jeść pieczywo pełnoziarniste. Indianka nie ma takiej mąki ani młynka czy innego urządzenia do mielenia pszenicy, ale wymyśliła inny sposób, jak wzbogacić swój wiejski chleb by był zdrowszy i bardziej odżywczy. Myje i namacza w gorącej wodzie pszenicę. Gdy pszenica spuchnie i zrobi się miękka - dodaje ją do ciasta chlebowego.

Zrobiła tak ostatnio. W odpowiednim momencie mieszania chleba dodała do niego 5 łyżek pszenicy. Okazało się, że w sam raz trafiła z tą ilością. Ziarna są widoczne i wyczuwalne w chlebie, a chleb dobrze wyrósł. Od dziś tylko taki chlebek będzie piec. 

Przydałby się też jakiś domowy młynek do mielenia zboża na mąkę. Myśli też o zakupie (na razie myśli, a właściwie myśli o tym od lat) śrutownika dla zwierząt. Można i w nim zmielić drobno zboże na mąkę gruboziarnistą i z niej wypiekać chleb. To jest drogie urządzenie, ale warto mieć je w gospodarstwie, zwłaszcza gdy się karmi zbożem zwierzęta. Zwierzęta śrutę lepiej wykorzystują niż całe ziarno.

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Mazurskie Bolonieze ;)

Indianka pichci dziś mazurskie bolonieze, czyli bolonieze modyfikowane przez jej kulinarną kreatywność Indianki :) Włoch pewnie będzie oburzony taką profanacją jego oryginalnego narodowego dania, ale Indianka ma nadzieje, że jej wersja będzie mu smakowała nie mniej, niż jego wczorajsza wersja salsa bolonieze :)
 
Dziś rano Indianka wstała i wyszła z Sante by naciąć nieco drewna na opał. Pocięła kilkanaście klocków i gałęzi aż piła zgasła z braku paliwa. Będąc w gumowcach zmarzła w nogi, więc pomaszerowała do domu zagrzać się, zmienić obuwie i wyjść do koni zrobić porządek z rozgrzebanym sianem. No, ale w domu jak zwykle utknęła w kuchni i łazience, gdzie gotuje, zmywa i pierze. Na piecu nadal mnóstwo gorącej wody, więc pozmywała naczynia, umyła nowo przyniesione dyńki, nalała do gara świeżej zimnej wody do podgrzania, załączyła praleczkę, zebrała wysuszone pranie z nad pieca i zlożyła je w kostkę oraz ułożyła na półeczkach. Już się ściemnia. Na piecu dusi się smakowity sosik do spagetti. Czas by wyjść na dwór i ogarnąć to siano, póki widać je :)

Uwielbiam poniedziałki :)

Dla Indianki to taki sam dzień tygodnia jak pozostałe sześć, więc nie ma powodu, by go jakoś dyskryminować, nie lubić itp. Obce Indiance są narzekania etatowych mieszczuchów, co robią od 7 do 15.00 całe pieć dni w tygodniu, a w weekendy się byczą namiętnie. Takie legaty nie cierpią poniedziałków, bo kojarzą im się z powrotem do pracy.

Natomiast Indianka pracuje codziennie. Od 10 lat bez żadnych przerw, urlopów. Jej rancho to jej pasja, więc pracuje z radością i przyjemnością. Cieszy ją zarówno każdy duży jak i drobny sukces. Wyhodowala piękne konie i inne fajne zwierzęta. Przed nią jeszcze wiele do zrobienia, by zrealizować swe dlugoterminowe plany, ale i je też zrealizuje. Krok po kroku. Nie tak, jak pierwotnie zamierzała - dużymi skokami przy pomocy dotacji unijnych, ale za to drobnymi kroczkami, metodami gospodarczymi i permakulturalnymi. W sumie ci, co jej zaszkodzili doprowadzając do odebrania jej dotacji unijnych - niechcący jej pomogli. Indianka by mogła ugrzęznąć w kosztownych kredytach i całkiem osiwieć przy próbie dotrzymania terminów i wszystkich wymogów narzucanych przez unijne projekty.

Wykonanie zadania przy pomocy unijnych projektów byłoby 10 razy kosztowniejsze i 100 razy bardziej stresujące, niż jest Indianka w stanie zaakceptować. Indianka nienawidzi wyścigu szczurów, dlatego zapragnęła osiąść na wsi i wieść spokojne, bezstresowe życie w zgodzie z naturą i przy maksymalnym ograniczeniu kontaktów ze zgnilizną obecnej technokratycznej cywilizacji. Pieniądze unijne to pokusa, ale podpisanie kontraktu to podpisanie cyrografu z diabłem. Nie daj Boże nie udało by się jej w terminie wykonać założonych celów - straciłaby przez to całe swoje piękne gospodarstwo.

A tak, dzięki ścierwojadom, którzy doprowadzili do strat finansowych Indianki - dzięki tym ścierwojadom Indianka nie wpakuje się w matnię, z której mogłaby nie wybrnąć. Tak więc, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Ścierwojady wbrew swoim złym zamiarom i chęciom - też bywają pożyteczne ;)

niedziela, 13 stycznia 2013

Niedzielne gotowanie

Kuchnia z grubsza ogarnięta. Włoch w tym pomógł dziś. 4 średnie dynie ze strychu wytargane na parter, umyte, obrane. Czekają na całkowite rozmrożenie, by je pokroić i usmażyć na pastę dyniową.
Na nowo zaczepionych dwóch sznurach nad mega piecem suszy się pranie sobotnie i niedzielne.
 
Sante szykuje "salsa bolonieze" (piszę fonetycznie tak jak on to wymawia) a Indianka spróbowawszy surowego mielonego mięsa indyczego, tak zachwyciła się jego smakiem, iż od ręki zrobiła z niego pysznego tatara: z mielonego mięsa indyczego, surowego żółtka, ząbka czosnku i posiekanej cebuli oraz soli i pieprzu. Tak jak Świętej Pamięci Babcia robiła. Zajada się tą oryginalną polską potrawą z wielkim smakiem. Włoch bez chlebka nie może. Indianka może ;) Chlebek będzie się piekł po 22.00, gdy taryfa nocna tańsza.

Błon dżiorno :)

Dziś ciekawa data: 13 Sty 2013, 13.00. Indianka obudzila się dość późno - jakoś jest ogólnie przemęczona. Wczoraj do późna jeszcze gotowała i zmywała. Gdy się dziś rano obudziła, Sante już był na nogach i skręcał papierosa. Przywitał Indiankę włoskim "błon dżiorno" czyli dzień dobry :)

Konie i kozy rano wypuścił ze stajni by wyszły na podwórko jeść. Sante pali i często wychodzi na dwór by zakurzyć, więc ten jego nałóg jest przydatny o tyle, że wcześnie rano wypuszcza zwierzęta na dwór i późnym wieczorem je zamyka.

Indianka wstała i zrobiła śniadanie. Wcześniej w nocy obudziła się i podłożyła do pieca, a rano Sante podłożył, więc piec ciągle grzeje. Na piecu około 200 litrów gorącej wody. Trzeba ją wykorzystać do prania i zmywania. Wczoraj Indianka nieco ogarnęła kuchnię, ale jeszcze jest co w niej robić. Najpierw jednak musi wyjść na dwór i sprzątnąć rozgrzebane siano. Jednocześnie w domu przepiera bieliznę w maleńkiej wirnikowej praleczce, którą trzeba załączać co 15 minut.
 
Trzeba rośliny podlać, umyć łazienkę i zmyć podłogę w sypialni, rozpakować słoje, znieść dynie ze strychu i obrać je. Najpierw jednak trzeba nakarmić zwierzęta te małe co zimują z Indianką w jej domku.
Króliczki ładnie rosną i coraz śmielej kicają po całym kurniku. Na czas karmienia i spania jednak wracają do swojego boxu. Kogut gwałci kury. Gąsior gwałci gęsiorową. Perlica się wścieka.
 
Suczka już dostała jeść. Kicia też. Indianka nadal senna - w zwolnionym tempie się przemieszcza po chałupie. Chleb trzeba upiec. Tym razem będzie z całymi ziarnami pszenicy, bo mają więcej wartości odżywczych niż sama mąka.

piątek, 11 stycznia 2013

Sante


Parę dni temu, w środę przyjechał Sante. Sante jest Włochem. Przyjechał, by pomóc Indiance naciąć drewno do pieca, bo Indiance coś zimno... ;)

Indianka do ostatniej chwili nie wierzyła w jego przyjazd, mimo że bilet lotniczy miał już kupiony w garści, a paka z dobrociami włoskimi wysłana do Indianki z samej Italii już szła kurierem.
Indianka w dzień przyjazdu Włocha pracowała jak co dzień. Napaliła dobrze w piecu resztkami drewna i wieczorem poszła się wykąpać korzystając z okazji, że gościa jeszcze nie ma i nikt się jej obcy po domu nie plącze.

Wykąpawszy się w gorącej kąpieli, porządnie wymoczywszy i wygrzawszy – spojrzawszy na zegarek stwierdziła, że warto opuścić wannę, jeśli nie chce by gość ją w niej zastał. Owinięta w dwa ręczniki – mokra wskoczyła pod pierzynę i prawie zasnęła. Była totalnie zmęczona dniem pracy i senna po gorącej kąpieli. Za nic w świecie nie chciało jej się wstawać, ubierać i chałupę ogarniać, by gość zbyt dużego szoku nie doznał. Doszła do wniosku, że nawet jeśli ogarnie kuchnię i sypialnię, to gość i tak tego nie zauważy, bo chałupa w środku tak niemiłosiernie obdrapana, że żadne sprzątanie tego nie zagłuszy. Zatem na wpół drzemała w swym przepastnym łożu zastanawiając się, jak długo nowy gość wytrzyma w warunkach jej dzikiego tipii i czy warto w ogóle coś w związku z tym robić. ;)

Nadeszła godzina 20.00, a gość miał dotrzeć do Olecka przed tą godziną. Pewnie już jest w Olecku i ładuje się do taryfy. Indianka nie mogła się przemóc, by wstać i się ubrać. Na brzegu jej łóżka usiadło coś jakby sumienie i wymownie spojrzało na nią: “Człowiek jedzie do Ciebie z końca świata, z drugiego końca Europy by Ci drewno do pieca naciąć, a Ty nawet nie wstaniesz by się ubrać??? Chcesz go przywitać owinięta w ręcznikach i z mokrą głową???"

Indianka spojrzała na sumienie krzywo z wyraźną niechęcią. Była zbyt zmęczona, by dać się sprowokować. Ale przypomniała sobie, że ma butlę gazu odebrać od zaufanego pana taksówkarza, który jednocześnie ma gościa dostarczyć na jej rancho. Może się okazać, że trzeba będzie iść po tę butlę kilometr jeśli taryfa nie dojedzie przez śnieżną drogę.
"Kurna!" - warknęła sennie. Nie ma wyjścia – trzeba wstać.

Z trudem wstała, ubrała się i zanim zapaliła światła na podwórku – gość już zajechał. Indianka zneutralizowała wściekłą sukę w swoim gabinecie, bo by inaczej gość do domu nie wszedł.

Wyszła się przywitać. Rozładowali taryfę z zakupów i bagaży. Pożegnali się z panem taksówkarzem i postali chwilę na dworze rozmawiając. Potem wnieśli wszystkie klamoty na chatę próbując się nie potknąć o któryś z licznych skarbów Indianki rozsianych po całym domu.

Następnie sprzątnęli ze stołu i zrobili kolację podczas której usta im się nie zamykały. Przegadali cały wieczór i pół nocy. Poszli spać (każde osobno of course) by następnego dnia zabrać się za wycinkę drzewa.

Rankiem następnego dnia zaczęli od starego, suchego kasztanowca, którego obalili i pocięli na szczapy. Gość ciął, Indianka woziła pocięte szczapy drzewa "kastanio" na chatę "kariolą", czyli taczką ;).

Dziś w domu napalone i ciepło jest. Indianka na obiad upichciła pieczonego kurczaczka, gniecione ziemniaki, sosik cebulowy. Do popicia było piwko i szampan. Na jutro rano zrobiła sałatkę warzywną z kaparami (kapary wyglądają jak pełne odwłoki kleszczy, więc miała mieszane uczucia zgryzając je), zakrapianą prawdziwą oliwą z oliwek (z pierwszego tłoczenia), która przyjechała tutaj prosto z odległej Italii. Kapary i oliwa przyjechały razem z Sante prosto z serca Italii. Także ciekawe torrone (Torrone di Tonara czyli Torrone ze wsi Tonara) – włoska słodycz składająca się z masy białkowo-cukrzano-miodowej w której były zatopione orzechy, migdały i bakalie. Indianka zajadała się tą słodyczą tak namiętnie, że pożarła spory baton w ledwie dwa dni. W niedzielę jej kolej na coś słodkiego. Zamiaruje upiec ciacho. Przeto skrzętnie zbiera jaja kurze i skórki od pomarańczy i mandarynek. 

środa, 9 stycznia 2013

Słoiki czy Internet?

Indianka dzisiaj po długim namyśle i rozważaniach, postanowiła, że kupi słoiki, bo są pilnie potrzebne na przetwory. Dynie trzeba smażyć i pakować do słoików, bo inaczej się zepsują. Szkoda, żeby taki piękny plon się całkiem zmarnował. I tak już sporo przepadło. W związku z powyższym, nie starczy na Internet :)
Zatem do zobaczenia za jakiś miesiąc lub półtora :D
Przez najbliższe tygodnie Indianka będzie smażyć dynie i ciąć drewno na opał. Oczywiście też będzie karmić zwierzęta. Aby do wiosny! :D
Pozdrowienia dla miłych czytelników :)

wtorek, 8 stycznia 2013

Pastę i sos dyniowy zamienię na słoiki i przyprawy

Moją pastę i sos dyniowy zamienię na puste słoiki i przyprawy.
Tj. za przysłanie mi pustych słoików z wieczkami i przypraw - wyślę gotowe, przyprawione pasty i sosy dyniowe, zupy, także powidła dyniowe. 

Wymiana może wyglądać tak, że ktoś zamówi dla mnie na Allegro wskazane słoiki i skieruje je od razu do mnie, a ja je napełnię pastą lub sosem i wyślę do tej osoby, która opłaci wysyłkę do mnie słoików i przypraw.

Pasty, sosy, dżemy, zupy dyniowe - w pełni ekologiczne, smaczne. Bez konserwantów ani żadnych chemikalii. W pełni naturalne. Wolne od GMO.

Możliwy wybór smaku (rodzaju przypraw użytych do wyrobu). Wyrób całkowicie wiejski, z własnych, własnoręcznie wyhodowanych na końskim oborniku dyń.
Testowane na sobie od tygodni ;)))

Więcej info na Skype: CreativeIndianka
lub na email: CreativeIndianka(@)vp.pl

Oddam w dzierżawę 5 hektarów ziemi rolnej

Oddam w dzierżawę 5 hektarów ziemi rolnej pod zasiewy zbóż: 
owsa i pszenicy. Ziemia w jednym kawałku, bez kamieni. 
Sposób rozliczenia do uzgodnienia. Wymiana usług, towarów lub gotówka.
Mnie rocznie interesuje:
30 bel słomy owsianej
20 bel słomy pszennej
tona owsa
tona pszenicy
skoszenie i zbelowanie trawy dla mnie na siano z trzech hektarów mojej ziemi (nie ma kamieni, było koszone wielokrotnie) 
Preferuję użycie do siewu na mojej ziemi materiału siewnego kwalifikowanego polskiego z zaświadczeniem o pochodzeniu, o tym, że nie jest genetycznie modyfikowany. 
Preferuję siatkę zieloną do owijania bel.

Gmina Kowale Oleckie, koło Sokółek,
tel. 607507811, 
oferty na email: CreativeIndianka(@)vp.pl
Skype: CreativeIndianka

Sześć Garnków

Indianka gotuje obiad w sześciu garnkach. WRESZCIE udało się rozbujać piec. Teraz to już pójdzie gładko. Nie można dopuścić, aby wygasł. W garczkach i na patelniach smaży się leczo dyniowe i sosy dyniowe. Każda potrawa nieco inna poprzez zastosowanie różnych dodatków...
 
Ze strychu zniosła kolejne trzy dyńki. W kuchni jeszcze półtora dyńki nie obrane i nie pokrojone.
 
Na wielkim garze stojącym na mega piecu suszą się nasiona dyniowe. Ciekawe, czy przemrożone będą kiełkować na wiosnę?

Przemrożona Dyńka i Jej Zaradna Gospodyńka

Indianka głowiła się, czy z tych zamarzniętych dyń da się jeszcze coś zrobić. Odkryła, że da się. Rozmroziła 3 niewielkie dyńki, umyła, rozkroiła, wydłubała nasiona, dynie pokroiła, obrała skorupę, która łatwo odchodzi teraz jak z jajka i pokroiła na kostkę. Będzie leczo. Będzie dużo lecza. Na strychu jeszcze kilkanaście dyń zamrożonych czeka na obróbkę. Trzeba kupić słoiki i porobić zapasy, póki jest minusowa temperatura, bo jak przyjedzie wiosna, to się to wszystko zmarnuje. I tak dużo się zmarnowało. W piwnicy wiele dyń zgniło, te co były pokrojone w zamrażarce - też zgniły, bo zamrażarki się popsuły.

Szkoda, bo Indianka się  narobiła, narobiła tych mrożonek całe mnóstwo.
Wniosek? Trzeba się zaopatrzyć w dużą ilość słoików i wszystko w nie pakować. Zima to dobry czas na robienie przetworów bo i tak w piecu trzeba palić, więc można smażyć leczo i sosy dyniowe.

Indianka utknęła dziś w kuchni, mimo swoich planów ogarnięcia stajni, koziarni i paszarni. Stare przysłowie mówi - to co masz zrobić dzisiaj, zrób wczoraj. Całe szczęście Indianka największą robotę wykonała wczoraj, dzisiaj nie ma takiej potrzeby, więc może popracować nad dyńkami. Pod wieczór czyli już niebawem pójdzie i zgarnie rozgrzebane przez zwierzęta siano i zaniesie do stajni na noc do żłobów.

Czy z przemrożonych nasion dyni urosną jeszcze warzywa?

Dzień Jak Co Dzień :)

Jakoś tego posta trzeba było nazwać, choć dni na wsi nigdy nie są jednakowe. Dzień jak co dzień w sensie prac gospodarskich. Indianka wypuściła konie i kozy ze stajni i koziarni by się najadły rozpieczętowanych balotów siana. Wczoraj im grubo pościeliła stajnie i koziarnię warstwą suchej, czystej słomy, aby miały sucho i czysto spać. Do królików i kur już zajrzała. Trzeba donieść wody, a gęsiom pościelić w boxie, aby miały czysto i sucho.
W piecu wczoraj napaliła, ale trudno się pali mokre drewno. Podgrzało o 3 stopnie dom, ale nie dało rady się tak rozpalić, aby obiad ugotować na piecu, a w kuchence gazowej gazu niet.
Więc stoją na piecu niedogotowane ziemniaki. Póki jasno Indianka planuje ogarnąć nieco paszarnię i stajnie.

Mimo postanowienie zaczęcia dnia pracy od ogarnięcia paszarni - Indianka utknęła w domku, bo odkryła, że woda na piecu jest jeszcze letnia, więc można ją wykorzystać do zmycia pozostałych naczyń jakie jeszcze nie zostały zmyte wczoraj w nocy.

Indianka zmywa naczynia w ciszy. Nawet muzyka nie gra. Przeszkadzałaby. Indianka potrzebuje absolutny spokój, bo myśli. Rozmyśla nad różnymi aspektami swojego gospodarzenia oraz nad swoim życiem.

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Siano Przyjechało

No nareszcie przyjechało tyle siana ile trzeba do końca zimy :)))
Indianka może spać spokojnie :D Zwierzaki mają i słomę i siano i zboże. Mnóstwo zboża :) Wspaniale :) UDAŁO SIĘ! Wbrew knowaniom ścierwojadom lokalnym ;)))

Traktory Protestują!

Na Pomorzu traktory protestują przeciwko wyprzedaży polskiej ziemi obcym korporacjom. 50 traktorów wyjechało na szosy by w tempie 5km/h dać się zauważyć władzom, że nie zgadzają się na tę wyprzedaż. Polscy rolnicy powinni mieć pierwszeństwo do pierwokupu polskiej ziemi, a nie obce korporacje zwłaszcza typu Monsanto, które planują zrujnować polskie środowisko naturalne i zatruć nasze społeczeństwo toksycznymi produktami GMO.

W Polsce rośnie bezrobocie. Państwo powinno dać ziemię tym, którzy chcą ją uprawiać, by mogli siebie z niej utrzymać. Obecne władze nie dbają ani o polskich rolników, ani o zmniejszenie biedy w naszym kraju.
Nie robią nic, żeby nam pomóc. Wyprzedają naszą Ojczyznę obcym, a w Polsce ludzie pracy nie mają i co do garnka włożyć. Jest wiele młodych, energicznych osób, które by chętnie zaczęły uprawiać naszą polską ziemię metodami ekologicznymi, gdyby im tylko taką szansę dano. Nie musieli by wyjeżdżać za granicę za chlebem i robić u obcych za służących i sprzątaczki.

WRÓG WYKUPUJE NASZE ZIEMIE.
NIE POZWÓL BY ZNISZCZYŁ NASZE PLEMIĘ!

niedziela, 6 stycznia 2013

Żywność GMO truje nas od lat :(

Rejestr produktów GMO wprowadzonych do obrotu
 
Możliwe, że stąd taka epidemiologiczna zachorowalność na ptasią i swińską grypę, oraz inne grypska -  z tego że jemy te toksyczne mutanty.
Na stronie można zobaczyć, które firmy stosują w swoich wyrobach GMO.
 
Pewnie te firmy z tej listy postarały się o to, by wydłużyć im zgody na stosowanie GMO w ich produktach poprzez stosowne ustawy i rozporządzenia.
Unikajcie produktów z tych firm, jeśli chcecie być zdrowi.
 
Rejestr zamierzonego uwolnienia GMO
 
 
Rejestr zamkniętego użycia GMO

Polscy Rolnicy i Konsumenci - Organizujmy się!

Zbieramy na stworzenie portalu dla rolników i tych, którzy chcieliby od nich bezpośrednio sprowadzać żywność:
 
Jest to akcja zbierania funduszy na utworzenie portalu mającego przybliżyć ofertę wszystkich zainteresowanych rolników konsumentom, wykluczy to pośredników, portal też będzie prowadził akcję wymiany sadzonek i tzw. banku genów.

sobota, 5 stycznia 2013

Zakupy w Wiejskim Sklepie

Indianka skoczyła na wieś korzytając, że zwały śniegu stopniały na polu i dało się przejść przez łąkę nie grzęznąć w śniegu. We wsi zrobiła drobne zakupy, ale sklepowa skaleczyła ją na 30zł. Strasznie drogie wszystko w tych małych sklepach wiejskich. Ktoś by się mógł spodziewać, że skoro wokół same gospodarstwa, to żywność w sklepie wiejskim powinna być taniutka. Tak nie jest. Jest droższa niż w supermarkecie. Dużo droższa. Indianka ze swoich warzyw ma tylko dynie. W przyszłym roku postara się o więcej różnych warzyw na zimę.

Byka za Rogi

Indianka obudziła się. Podumała o paru krnąbrnych instytucjach, które się migają od współpracy i pomocy. Postanowiła "złapać byka za rogi" i zmusić go, by zrobił co do niego należy, lub mu wyrwać te rogi ;)
 
Na dworzu śniegu trochę przyprószyło. Trzeba zobaczyć jak tam sprawy zalewowe się mają. Czy Indianka jeszcze jest na wzgórzu, czy już na wyspie? :) Jeśli już jest na wyspie, to nie sanie, a łódka do transportu drewna by się przydała... :)

Indianka Duma

Indianka nie może spać. Duma nad swoim gospodarstwem i zwierzyną, planami, projektami... Źli ludzie oraz wspomagający ich bioroboty urzędnicze zrujnowały plany Indianki. Musiała z nich zrezygnować.
Teraz zastanawia się co dalej. Czy mimo wszystko wdrażać te plany w życie, czy pójść w zupełnie w innym kierunku? Skorygować trochę swe projekty, czy całkowicie z nich zrezygnować?
Tak czy inaczej szykują się duże zmiany. Diametralne zmiany. Urzędasom i życzliwym inaczej sąsiadom-wieśniakom berety pospadają z czaszek, gdy Indianka wprowadzi w życie swoje nowe pomysły i projekty.
Już ją nie krępuje sztywny i nieżyciowy 5cioletni plan rolnośrodowiskowy. Teraz może robić na swojej ziemi co chce. A chce wiele :D
Indianka leży w łóżku późno w nocy i przelatuje myślami wszystkie piękne zakątki swojej ziemi... Analizuje realne i potencjalne ciosy ARiMR i zastanawia się, jak ich uniknąć.

piątek, 4 stycznia 2013

Ciężka Praca

Odwilż totalna. Strumyk zamienił się w rwącą rzekę, która wystąpiła z brzegów i zalewa pola. Indianka poszła pozbierać drewno na opał, póki nie jest ono odcięte wodami od domu. Jak tak dalej pójdzie, to jej wzgórze zamieni się niebawem w wyspę. Przytargała dwie taczki opału. Jeszcze nie są na podwórku, tylko u podnórza wzgórza. Najciężej będzie wciągnąć je na górę. Ciężko. Bardzo ciężka praca. Nie ma wyjścia. W piecu nie ma czym palić, więc trzeba to drewno zatargać pod dom. Ziemia miękka, błotnista. Bardzo ciężko ciągnie się taczkę w takich warunkach pod górę.

Gdy praca ciężka, trzeba dzielić ją na etapy lub zastępować chwilowo lżejszymi zajęciami. Tak robi Indianka. Gdy już nie ma siły ciągnąć taczkę, zostawia ją na jakiś czas by nabrać sił i w tym czasie zbiera plastiki po roślinach, myje garnki z których karmi zwierzęta, poprawia pastuch. Już dwie taczki drewna przytargała pod dom. To jest palenie na jeden dzień. Musi przywieźć jeszcze na noc i na następny dzień.

Indianka natargała drewna tyle ile dała rady, ale ogień w piecu dogasł w międzyczasie i już nie ma siły ni sensu go wznawiać. Może jutro.

czwartek, 3 stycznia 2013

NADAL BĘDZIEMY JEŚĆ ZWIERZĘTA KARMIONE GMO

Weszła w życie nowelizacja ustawy o paszach

03.01.2013

Od 1 stycznia 2013 r. obowiązuje znowelizowana ustawa o paszach. Nowe przepisy umożliwiają w kolejnych latach - do 1 stycznia 2017 r. - wykorzystywanie w żywieniu zwierząt pasz genetycznie zmodyfikowanych.
Ustawa została uchwalona przez Sejm w połowie lipca br. Jest to jedna z dwóch, obok ustawy o nasiennictwie, kontrowersyjnych regulacji związanych ze stosowaniem organizmów genetycznie modyfikowanych. Przeciwko jej uchwaleniu opowiadała się opozycja, protestowały organizacje ekologiczne. 

Według opinii Ministerstwa Spraw Zagranicznych zakaz stosowania pasz genetycznie modyfikowanych zapisany w ustawie o paszach powinien być z niej wykreślony, gdyż jest on niezgodny z unijnym prawem. Posłowie zdecydowali się jednak na przedłużenie okresu, w którym import pasz GMO jest dozwolony, ponieważ zmiana całej ustawy prawdopodobnie wiązałaby się z długotrwałym procesem legislacyjnym. W Polsce jest wielu przeciwników stosowania GMO. Obecna nowelizacja zmienia jedynie termin wejścia w życie zakazu. 

Taki zakaz został wpisany do ustawy o paszach w 2006 r., a miał zacząć obowiązywać od 2008 r. Nie wszedł on wtedy w życie, gdyż posłowie zdecydowali o przesunięciu jego obowiązywania o kolejne cztery lata - do końca 2012 r. 

Zdaniem PiS dalsza zgoda na korzystanie z pasz GMO w jeszcze większym stopniu uzależnia polską hodowlę od importu komponentów białkowych z innych kontynentów. Polska importuje ok. 2 mln ton soi. Natomiast w opinii resortu rolnictwa wprowadzenie zakazu używania takich pasz podniesie koszty produkcji i spowoduje, że polskie produkty, głównie wieprzowina i drób, staną się niekonkurencyjne. 

Prezydent podpisał ustawę pod koniec sierpnia br. Wskazał on w swoim uzasadnieniu, że oprócz wzrostu kosztów chowu zwierząt, zakaz stosowania pasz GMO jest nieskuteczny w zabezpieczaniu polskich konsumentów przed spożywaniem żywności pochodzącej ze zwierząt i od zwierząt karmionych paszami zawierającymi rośliny modyfikowane genetycznie. W innych krajach UE takie ograniczenia nie występują, na polski rynek trafi więc importowana żywność wytwarzana w oparciu o pasze GMO.
 
 
 
Ja myślę, że prezydent nie dał konsumentom polskim szansy wyboru. Całkowicie zignorował żądania i potrzeby narodu, które te żądania i potrzeby szeroko wyraża na licznych forach internetowych.
Egoistycznie podjął za Polaków decyzję, co mają jeść. Mają jeść szkodliwy syf czyli żywność GMO.
 
Polacy wiedząc, że produkty wytwarzane w Polsce są wolne od GMO, a te sprowadzane z zagranicy są nafaszerowane GMO - świadomie by wybierali polskie produkty.
W ten sposób polski konsument zachowałby zdrowie, a polski rolnik dochody ze sprzedaży zdrowej żywności. Decyzja prezydenta o zezwoleniu na stosowanie w paszach organizmów genetycznie modyfikowanych w Polsce szkodzi polskim konsumentom i rolnikom.
 
Rzekomy wzrost kosztów chowu spowodowany zaprzestaniem stosowania GMO nie jest rzeczywistym problemem w produkcji żywca. Problemem jest sznur pośredników, którzy podbijają ceny żywca, tak, że cena końcowa w sklepie jest kilkakrotnie wyższa niż ta, którą pośrednik zapłacił rolnikowi za jego towar. Tym tematem, czyli skróceniem kosztownego sznura pośredników poprzez umozliwienie łatwej sprzedaży żywności wprost z gospodarstw - tym się prezydent nie zajmuje. Najwyraźniej albo jest niedoinformowany co się w jego kraju dzieje, albo nie chce wiedzieć. Tak czy inaczej - nie reaguje na negatywne zjawisko jakim jest generowanie zawyżonych kosztów żywności przez pośredników, którzy żerują na rolnikach i konsumentach. Pośrednicy rolnikowi płacą śmieciowe stawki za wyprodukowaną żywność (np. 10 groszy za kilogram jabłek), a od konsumentów pobierają bajońskie kwoty za ten sam produkt (np. 4zł za kilogram tych samych jabłek)..
 
Ponadto dzięki rosnącej również na Zachodzie Europy świadomości o szkodliwości produktów spożywczych zawierających GMO - polskie rolnictwo produkujące żywność wolną od GMO zyskało by rzeszę oddanych konsumentów na Zachodzie Europy, a także na Wschodzie, gdzie zabroniono handlu produktami zawierającymi GMO.
 
Tym jednym podpisem, prezydent uniemozliwił ten korzystny dla polskiego rolnictwa proces i zniszczył możliwość promowania polskiej żywności jako żywności najwyższej klasy zdrowotności. Nie wpłyną też do budżetu naszego kraju podatki ze sprzedaży polskiej zdrowej żywności na Zachód i Wschód. Sytuacja polskich rodzin rolniczych pogarsza się i ten proces będzie nadal postępował, a prezydent Komorowski tym podpisem uniemożliwił rolnikom poprawę ich sytuacji finansowej i materialnej.

środa, 2 stycznia 2013

Postanowienia Noworoczne

Indianka ma takie:
1. Nie brać żadnych kredytów (never ever again!)
2. Kontynuować budowę swojego cudnego raju
3. Wypełnić ten raj miłością :)

4. Odpowiedzieć ludziom na komentarze, na które wcześniej nie dało się odpowiedzieć.
5. Uruchomić Skype'a na blogu.

A Wy jakie macie?

Historia Polski


Nauczanie historii Polski w szkołach powinno mieć ważne miejsce ponieważ, jak mówi Konstytucja RP:
"wdzięczni naszym przodkom za ich pracę, za walkę o niepodległość okupioną ogromnymi ofiarami, za kulturę zakorzenioną w chrześcijańskim dziedzictwie Narodu i ogólnoludzkich wartościach,  nawiązując do najlepszych tradycji Pierwszej i Drugiej Rzeczypospolitej, zobowiązani, by przekazać przyszłym pokoleniom wszystko, co cenne z ponad tysiącletniego dorobku"
Jak ten tysiącletni dorobek mamy przekazać, skoro historię wyrzuca się ze szkół obecnie?
Jak mamy czerpać z dobrych dawnych wzorców i jak mamy unikać dawnych błędów nie znając historii naszego własnego kraju???
Mamy błądzić w niewiedzy jak dzieci we mgle i popełniać te same błędy???
Mamy się opierać na wypaczonym obrazie tworzonym przez media na użytek konkretnej sprawującej władzę partii czyli obecnie PO ???
Mamy stawiać na piedestale zboczeńców, a opluwać polską tradycyjną, kochającą się rodzinę?

Dlaczego niski poziom nauczania w polskich szkołach?

Dlatego, ponieważ społeczeństwo dobrze wyedukowane, mądre i myślące - nie zgodziłoby się na wprowadzanie raz po raz kolejnych szkodliwych ustaw, które ewidentnie działają na jego szkodę.

Konstytucja Polski

Poznaj swoje prawa!
http://konstytucja.pl/


Art. 8.
1. Konstytucja jest najwyższym prawem Rzeczypospolitej Polskiej.

"pomni gorzkich doświadczeń z czasów, gdy podstawowe wolności i prawa człowieka były w naszej Ojczyźnie łamane, pragnąc na zawsze zagwarantować prawa obywatelskie, a działaniu instytucji publicznych zapewnić rzetelność i sprawność, w poczuciu odpowiedzialności przed Bogiem lub przed własnym sumieniem, 
ustanawiamy Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej jako prawa podstawowe dla państwa"
Czy to bełkot z forum pełnych "mowy nienawiści"? NIE. To pierwsze słowa i podstawowe zasady działania naszego Państwa, które obowiązują absolutnie wszystkich, łącznie z tymi, co obecnie grzeją stołki rządowe i sejmowe. To nasza Konstytucja.


Wniosek o wprowadzenie nauki konstytucji i prawa do szkół


W związku z nagminnym łamaniem praw człowieka i obywatela polskiego w naszym kraju, oraz wraz z biernością i niemocą społeczeństwa nieświadomego, tego co mu robią władze,
wnioskuję o wprowadzenie do szkół nauki konstytucji i prawa polskiego.

W szczególności:

  • nauki konstytucji w szkole podstawowej
  • nauki prawa cywilnego w gimnazjach
  • nauki prawa karnego w szkołach średnich
  • nauki prawa administracyjnego na uczelniach wyższych

Znajomość naszych praw jest obywatelom niezbędna w poruszaniu się wśród coraz bardziej skomplikowanych i szkodliwych przepisów narzucanych nam odgórnie bez naszej zgody i często wiedzy, przeto stała się niezbędną wiedzą do bezstresowego egzystowania w naszym społeczeństwie.

Wprowadzanie Cenzury do Polski czyli Łamanie Polskiej Konstytucji i Praw Człowieka

Rząd chce wprowadzić ustawę o "mowie nienawiści"! Ustawę dzięki której będzie można ukarać obywatela chociażby za krytykę rządu, ustroju ale też i za poglądy tego obywatela. Kiedyś komuniści, dziś obecni politycy chcą zamknąć usta Polakom i nałożyć cenzurę na mowę i pismo! 

"Jak dowiedzieliśmy się z wypowiedzi ministra Boniego dla TOK FM, "mowa nienawiści"   pleni się na forach internetowych, a także podczas niedzielnych kazań w wielu kościołach, gdzie też padają słowa deprecjonujące i to w sposób poza normą - polski rząd – takie sygnały przecież także docierają”. Minister chce zatem stworzyć „narzędzie” do walki z "mową nienawiści" – również na ambonie. Taki on jednak delikatny, że nie chce podać przykładu owych złych kazań. „Nie będziemy podawać konkretnych przykładów, bo nie chcemy generować "mowy nienawiści” – wyjaśnił rzecznik ministra Boniego."

Wprowadzanie Cenzury to łamanie Konstytucji! To łamanie naszych podstawowych praw!


Konstytucja stanowi:

Art. 54. 1
Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2. Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie prasy są zakazane. 


Ustawa "o mowie nienawiści" może wprowadzić obowiązek uprzedniego uzyskania koncesji na prowadzenie stacji radiowej lub telewizyjnej.

NIE DOPUŚĆMY DO TEGO!

wtorek, 1 stycznia 2013

Szczęśliwego Nowego Roku 2013!

Indianka jednak po parogodzinnej drzemce dała radę dotrwać do północy i przywitać Nowy Rok 2013 strzałem z butelki szampana. Szampan strzelił, ale się nie rozlał. Indianka nalała lampkę i krzywiąc się niemiłosiernie wypiła za ten Nowy Rok - aby był udany. Niedługo po tym poszła spać. Spała dość długo z uwagi na ból brzuszka i ogólne osłabienie. Późnym porankiem wstała, by zająć się zwierzętami. Wypuściła kotkę na dwór, by się załatwiła, dała suce Sabie garnek z karmą, wypuściła konie i kozy na spacer. Nakarmiła drób i króliki. Zrobiła śniadanie sobie.
 
Trochę ją muli jej niedyspozycja, więc odpocznie ździebko, a potem wyjdzie na dwór natargać siana i słomy do stajni i koziarni...

poniedziałek, 31 grudnia 2012

Udanego Sylwestra!

Indianka życzy swoim wiernym czytelnikom udanego Sylwestra:
szampańskiej zabawy, dla tych co szampańską zabawę wielbią,
wygodnego, domowego Sylwestra dla tych, którzy w ten sposób witają Nowy Rok
A dla wszystkich - udanego Nowego 2013 roku - pod każdym dobrym względem.
Niech nikomu nie zabraknie w tym nadchodzącym roku:

  • ciepłego domu,
  • kochających bliskich,
  • dobrego, zdrowego jedzenia,
  • zdrowia,
  • miłości,
  • radości,
  • mądrości,
  • pełnej sukcesów realizacji planów,
  • oraz przede wszystkim spełnienia dobrych pragnień i marzeń... :)
Bóg z Wami! :)



Osobne, szczególne życzenia dla drogich memu sercu Rolników Pomorskich protestujących w Szczecinie:
http://niezalezna.pl/35885-szczecin-rolnicy-kontynuuja-protest

Nie dajcie się wygryźć z naszej polskiej ziemi. Nie oddawajcie naszej ziemi obcym, wrogim korporacjom, które chcą produkować w naszej czystej, nieskażonej Polsce rakotwórcze GMO, by nas tym syfem truć!

Życzę Wam, abyście wygrali Waszą słuszną sprawę. Bądźcie dzielni, uparci i twardzi. Nie odpuszczajcie, bo w Waszych rękach przyszłość wszystkich polskich rodzin!

Niedysponowana

Indianka się czuje dziś niezbyt. Wczoraj wieczorem wykąpała się, a potem długo nie mogła zasnąć. Dziś rano obudziła się z bólem podbrzusza i ogólną sennością i niemrawością ;) Ambitny plan natargania słomy i siana do stajni oraz drewna z pola do domu - ucierpi na tym. Zrobi ile może i jak może. W domu raczej nic już nie zrobi. Szczęściem obiad ugotowany. Wystarczy podgrzać. Karma dla psa też gotowa - wczoraj ugotowana. W piecu się rozpaliło, ale nie ma co podłożyć. Trzeba wrzucić cokolwiek, aby ogień podtrzymać. Choćby suche badyle z ganku i podwórka.

Po południu przybył wspaniały, niezawodny Pan Listonosz. Przyniósł bardzo ważną, długo wyczekiwaną przesyłkę. 

Indiankę boli głowa i podbrzuszek. Czuje się coraz gorzej. Chyba spędzi tego Sylwestra w łóżku i nawet nie otworzy szampana. Koniom i kozom natargała słomy i siana. Opału z lasu już nie. Nie ma siły i za bardzo ją boli. Zajrzy jeszcze do kur i królików i kładzie się do łóżka.

niedziela, 30 grudnia 2012

Indianka Zmęczona

Butelki wyparzone, spodnie wyprane, sweterek wymoczony, kury, gęsi, króliki, pies i koty nakarmione i napojone (właściwie jedna kotka, bo druga nie wróciła z dworu). Konie i kozy nakarmione i napojone. W piecu dobrze napalone. W domu ciepło. Indianka już nie ma siły na nic, nawet na gorącą kąpiel. Idzie spać. W Sylwestra się będzie moczyć cały wieczór z szampanem w garści.

Kogut Który Zniósł Jajo

Okazał się jednak kogutem. W związku z tym, nie mógł być autorem tego jednego zniesionego niedawno jaja. Kogut właśnie dostał czerwony grzebień i rosną mu piórka, zwłaszcza ogon. Zaczyna też dbać o kury - to jest grzebać w ziemi nawołując kury by się częstowały, tym co on wygrzebie, co wkur...a perlicę, która dba o kury i jest liderem ich stadka od co najmniej roku czasu. To ONA z poświęceniem ostrzegała i broniła je przed jastrzębiami i lisem. Perlica tłucze i wygania z kurnika koguta, ile sił w skrzydłach. Wrzeszczy przy tym tak, że mało głowa nie odpadnie jej ze złości.
 
Indianka przesypała kilka wiader ziemniaków, bo karton w którym są, został rozerwany przez gęsi. Jeszcze kilka wiader zostało do przesypania. Ale może przerwa na jakiś obiadek? Obiad ugotowany. Można jeść.
 

Przedsylwestrowy Dzień Pogodny

Coraz trudniej tytułować posty, aby tytuły nie były jednakowe :) Dzień dziś piękny, słoneczny. Lekki przymrozek. Ziemia skuta lodem, miejscami ośnieżona zamarzniętym na beton podtopniałym parę dni temu śniegiem, miejscami odkryta trawa, miejscami gładki jak szklanka i niebywale śliski lód. Trzeba ostrożnie się przemieszczać, aby się nie wyrżnąć. Klacze stąpają bardzo ostrożnie.

Koty wsiąkły gdzieś w siedlisko lub zawędrowały na pola, bo nie widać ich i nie przychodzą na wołanie. Dziś w domku od rana ciepło - piec nagrzał chałupę i nadal się w nim pali ogień. Nie bardzo jest co podłożyć. Trzeba będzie powędrować na pole pozbierać drewno. 

Wczoraj zebrane z siedliska suche gałęzie Indianka wrzuciła dzisiaj rano do pieca. Tak rozpaliły piec, że się woda w wielkich garach zagotowała.

Indianka gotuje, zmywa, pierze. Słowem - wykorzystuje swój piec. Pomyła miseczki dla kotów i psa. Ugotowała karmę dla psa i kotów. Pora zajrzeć do kur i królików. Może jakieś jajo się trafi?

Indianka musi nałożyć koniom siana do żłobów na noc, kozom też, przytargać drewno z pola. No i wreszcie wykąpać się!

Póki co, Indianka pilnuje pieca by nie wygasł i zmywa naczynia. W dwóch miskach parzą się we wrzątku butelki po sokach, a w trzeciej misce pełnej gorącej wody - sweterek. 

Sweterek już wyprany, trzeba go wymoczyć i powiesić na sznurze nad piecem, by szybko wysechł. W maleńkiej wirnikowej praleczce kręci się leniwie kolejny ubiór. Tym razem to spodnie. 

Praleczka jest niewielka, a pasek nakręcający wirnik już wyciągnięty, więc tylko pojedyncze sztuki odzieży można w niej prać jednorazowo, ewentualnie kilka par skarpetek czy bielizny. Program obejmuje maksymalnie 15 minut prania, więc co kwadrans trzeba pralkę ponownie uruchamiać. Gdy się silnik zagrzeje - pralka nie uruchamia się i trzeba czekać, aż ostygnie.

Indianka krząta się po domku słuchając przerywanej słabym połączeniem internetowym transmisji:
http://www.youtube.com/watch?v=H9OyRXya9Bc

sobota, 29 grudnia 2012

Przygotowania Do Sylwestra

Indianka przygotowuje się do Sylwestra. Szampan jest - drogi Burzan zadbał o to (dzięki Burzanie!). Piec grzeje chałupę. Indianka zmywa naczynia, pierze, zmywa podłogę, ogólnie ogarnia kuchnię i sypialnię.
 
A przy takiej muzyce będzie Indianka w Sylwestra tańcować:
 
Prawdę mówiąc, już pląsa po kuchni ze szczotą w dłoni ;)))

Piec Rozniecony

Piec rozbujany - bucha od blachy taki gorąc, że aż w nogi parzy. Indianka gotuje obiadek i karmę dla zwierząt. Woda na piecu już gorąca. Zalała nią naczynia w misce i gdy się dobrze wyparzą, a woda ostygnie trochę - pozmywa naczynia. Warto by było kolejną dyńkę usmażyć na przetwory...

Proces Rozpalania

Proces rozpalania pieca po co najmniej tygodniowej przerwie trwa ;) Nie było silnych mrozów, ogień w piecu wygasł, opału mało, do gotowania obiadów był jeszcze gaz w butli - więc Indianka oszczędzała i marzła. Dziś, w związku z chęcią ugotowania gorącego posiłku (a gaz już zużyty) i wykąpania się - postanowiła rozpalić na nowo w piecu. W piecu ogień już się pali, a dymu w chałupie tyle, że drugiego końca kuchni nie widać ;) Nic to! Ważne, że się pali, a woda w garnkach się nagrzewa. Została jeszcze sałatka ziemniaczana do zjedzenia z wczoraj. Indianka ugotowała dwa kolejne jaja, aby ją wzbogacić. Jedno jajo perlicze, drugie kurze.
 

Zadumka Nad Ludzką Naturą

Indianka zadumała się nad pokrętną naturą ludzką. Świat się roi od rozmaitych cwaniaków i uzurpatorów. Różnej maści i odmiany. Indianka to istota prostolinijna. Obce i wstrętne jej są wszelkie podstępne kombinacje, intrygi, wyłudzenia, wymuszenia, ograniczanie wolności itp. Jednak świat roi się od cwaniaczków i trza mieć na nich oko. Cwaniakowatość to cecha wstrętna Indiance i wyczuwa ją na dużą odległość. Nie zwiedzie ją żadna górnolotna ideologia. Tacy cwaniacy z ideologią dla podparcia ich egoistycznych ciągot są najniebezpieczniejsi, bo brzmią dość wiarygodnie. Wkładają wiele trudu w przekonanie, że to co robią, to jedynie słuszna droga. Czasami nawet sami w to częściowo wierzą. Tworzą sobie religię, rytuały i wmawiają innym, naiwnym, czystym duszom, że tak jest dobrze i że tak trzeba. Indianka nie ma złudzeń i potrafi w lot ocenić co i kto jest wart i co go tak na prawdę nakręca. Nie na próżno jest "tą, co odkrywa głęboko skrywane tajemnice otoczenia, duszy ludzi i zwierząt".

Narąbała

Indianka przyniosła z pola pod dom i porąbała drewno na rozpałkę. Na dworze mrok. Trzeba koniom sypnąć owsa i zamknąć je w stajni. Kozy już zamknięte.

Dwa Tygodnie Odwilży

W nowym roku zapowiada się dwa tygodnie odwilży. Będzie można dokładnie wysprzątać podwórko i zagajniki.
 
 
Indianka zaniosła więcej słomy dla Saby do jej szałasu. Saba zadowolna tonie w słomie. Słoma owsiana miękka jest.

Rodowa Siedziba Indianki

Co prawda jeszcze zima, a nawet jej środek, ale kilkudniowa odwilż odkryła ziemię, a wraz z nią badyle leżące przed domem, więc Indianka ogarnia ten temat. Trzeba dbać o dobre feng szui wokół swego domku :)

Dzień Mroźny

Dzień dziś mroźny i śliski niebywale. Częściowo roztopiony śnieg zamarzł na beton i lód. Indianka przeszła się na pole pozbierać drewno na opał. Będąc w zagajniku, zrobiła tutaj trochę porządku. Przyjrzała się połamanym uschniętym drzewom, których jeszcze nie wycięła. Piła już jest z powrotem w domu, a na niej ostry, nowy łańcuch. Trzeba będzie dociąć opału, bo w domu zimno.
Będąc w paszarni, rozwinęła kolejny balot z sianem. Rzuciła część siana przez okno koniom, a resztę zgarnęła pod ścianę, by zanieść do stajni.
Przechodząc obok swojego ogródka, zobaczyła tam połamane plastiki, które miała chęć pozbierać i wyrzucić. Niestety - przymarzły do ziemi.

Nałożyła koniom siana do żłobów. Ogarnia podwórko przed domem. Zbiera gałęzie, gałązki. Większe sztuki tnie na kawałki i układa na ganku. 

piątek, 28 grudnia 2012

Indianka Śpiąca

Dzisiaj Indianka śpiąca. Po południu padła jak kawka i przespała ciurkiem do 17.00. Wstała, zamknęła konie i kozy, rzuciła świeżą garść ziarna kurom, zajrzała do królicy i królisiów. 

Kotka Marmurka w domu, a Miriam gdzieś na dworzu. Nie pokazała się. Pewnie poluje w stajni na gryzonie, albo zapuściła się gdzieś dalej na pola. Indianka wypije herbatę i zawoła kotkę.

Dzisiaj na śniadanie zrobiła sałatkę ziemniaczaną z gotowanych ziemniaków, groszku zielonego, dwóch jaj i majonezu. Całkiem smaczna ta sałatka. Obiadu dzisiaj nie gotowała. Generalnie nie chce jej się jeść tylko spać.

Uszykowała ciasto do pieczenia chleba i zaniosła je do piekarnika. Po 22.00 uruchomi maszynę - niech piecze chleb na jutro.

Po wypiciu herbaty otworzyła drzwi na ganek, by wyjść i zawołać kotkę Miriam. Wołanie okazało się zbyteczne, gdyż kicia już czekała pod drzwiami domu ;)

Indianka poszła się położyć do łózka, a kicia razem z nią. Wpełzła pod kołdrę i rozkokosiła się w ramionach Indianki wyciągając się z lubością... ;)

Późnym wieczorem Indianka wyłączyła światło kurom i włączyła piekarnik z ciastem na chleb. Jutro rano będzie świeży chleb. Dzisiaj na kolację zje jeszcze sałatkę ziemniaczaną.

Singielki


Nie martw się Nadwiślański Wzgórzu. Stare przysłowie mówi: “Każda potwora znajdzie swojego amatora”, to i Ciebie znajdzie jakiś odpowiedni potwór ;)
Zacznij od siebie, od kochania samej siebie. Stań przed lustrem i dojrzyj w postaci którą tam widzisz, małą, bezbronną dziewczynkę. Pokochaj ją, obdarz czułością, troskliwością. Zadbaj o jej drobne przyjemności.

Pomyśl o tym, że mężczyźni bez kobiet są często zagubieni i bezradni jak dzieci we mgle. Choćby taki zdawałoby się męski mężczyzna jak Boski z “Konie Achałtekińskie...” – gdy go ciężarna żona opuściła na zaledwie kilka dni – cały świat mu się na głowę zwalił – samochód się zepsuł, biedak z buta szedł długie kilometry po nocy, konie mu uciekły, gdy znalazł – tak go koń poniósł, że mało go na brzozach nie roztrzaskał, poturbował nieszczęśnika. Ta straszna niedola spotkała go tylko dlatego, że na zaledwie kilka dni go żona zostawiła samego.
Cierpiał w samotności.

Mężczyźni to tak naprawdę słabe samczyki – bez kobiet są bardzo żałośni. To my, kobiety – wbrew pozorom – to my jesteśmy ta silna płeć, która dodaje mężczyznom odwagi i znaczenia.

Weź gorącą, długą, aromatyczną kąpiel. Rozmarz się. Pomyśl ile masz dobrych cech, jak wiele masz do zaoferowania światu. Zrób długą listę w myślach, a po kąpieli i po wypiciu ulubionego gorącego napoju – wypisz na papierze wszystkie swoje zalety, stwórz swój profil, jaki byś chciała pokazać potencjalnemu wybrankowi, poszukaj swoich zdjęć. Wybierz kilka najlepszych. Podaj znak zodiaku, bo charakter jest bardzo ważny. Napisz, czego szukasz, kogo szukasz. Czego pragniesz. I przyślij to wszystko na świeżo utworzoną specjalnie dla Ciebie i Tobie podobnym samotnym klejnotom stronę: http://wolnepanny.blogspot.com/

Dodam, że mam szczęśliwą rękę do swatania i już wyswatałam kilka par, które są od lat zgodnymi małżeństwami.

Polscy mężczyźni to często wyrachowane, egoistyczne skurczybyki. Ale na południu Europy mężczyźni są przyjemniejsi, bardziej wyluzowani, serdeczniejsi i rodzinni, a teraz jest tam kryzys i zaczynają rozważać alternatywne lokalizacje, nie tak ciepłe jak ich ojczyzny. Bezrobocie i bezdomność mężczyznom z południa Europy zagląda do ócz. Wielu ich zaczyna kierować swój wzrok na kraje północnej Europy, m.in. na Polskę, która słynie z tego, że silnie ekonomicznie stoi na tle innych państw. Południowcy zaczynają szukać spokojnych przystani życiowych właśnie tutaj.

Zarejestruj się na http://wolnepanny.blogspot.com/ a podeślę Ci kilku kandydatów. Będziesz miała pomocną dłoń, towarzystwo, a jak się spodobacie sobie bardziej – to przygarniesz takiego pod swe kochające, opiekuńcze skrzydła – na jakiś czas, lub na zawsze :) Bądź dobrej myśli. A gdy zyskasz rodzinę na południu Europy – to i na wakacje gdzie będzie jeździć z wybrankiem ;) Może mnie kiedyś zaprosicie? ;)))

czwartek, 27 grudnia 2012

Ostry Wsteczny

Indianka dziś duma i duma, jak zagospodarować swoją ziemię w przyszłym roku. Ogólna zasada jest taka: ostry wsteczny, minimum nakładów, zminimalizować wszelkie potencjalne straty. Nie narobić się, a zabezpieczyć sobie i swojej rodzinie w Szczecinie wyżywienie na cały rok i może troszkę zarobić na przetworach?
 
Indianka wyjdzie z ekologicznego programu, ale nie przestanie uprawiać ziemi metodami ekologicznymi. Zamiast wydawać 1000zł za certyfikację i 3000zł na opracowanie nowego planu rolnośrodowiskowego (ktorych to pieniędzy i tak nie będzie miała) - woli tę kwotę lub podobną, o ile będzie taką miała - zainwestować w coś wymiernego, np. w zakup jagniąt i drobiu.
 
Może wydzierżawi 5 hektarów pod zasiewy zbożowe? Pomysły i kalkulacje kotłują się w jej głowie. Może wydzierżawi swój staw pod hodowlę ryb?

środa, 26 grudnia 2012

Postanowienia Świąteczne?

Jakieś postanowienia Bożonarodzeniowe? Ja MAM :)
Postanowiłam się nie nadwyrężać w żadnej dziedzinie. Tzn. ani finansowo, ani zawodowo, ani remontowo.
Zrezygnować z wszelkich nowych projektów w ramach oszukańczych programów unijnych.
Nie brać żadnych kredytów na żadne inwestycje. Nie wchodzić w żadne nowe programy unijne. Wycofać się z tych starych, skoro generują tylko straty i długi oraz stresy. Przestać sponsorować obcych (wakacyjnych pomocników), skoro mnie na to nie stać. Nie inwestować kasy w ziemię, skoro jej nie mam, czyli odpuścić sobie kredyty i pożyczki od rodziny. Spłacić aktualne kredyty.

Zrezygnować z harówy typu: posadzenie 2500 drzewek owocowych w kilka tygodni. Jeśli sadzić, to kilka sztuk, bez musu, bez stresu i bez kosztów. Nic nie kupować, żadnych sadzonek. Jeśli sadzić, to tylko dzikie drzewka lub wyhodować swoje z nasion. Zrezygnować z dawnych, śmiałych, ale kosztownych planów.

Urządzić sobie niewielki, podręczny ogródek warzywny i ziołowy. Wypasać zwierzęta.
Olać remont skoro nie mam na niego kasy. Olać wolontariuszy, skoro im brak komfortu w moim domu nie odpowiada. Spróbować się uniezależnić żywnościowo tj. wyhodować tyle warzyw i zwierząt aby było co jeść przez cały rok. Znaleźć czas na leżenie na łące i wąchanie kwiatów oraz zabawy z moimi zwierzętami. Nic nie musieć. Totalnie olać. Totalna nirvana ;)))

Teraz chodzi tylko o to, by przetrwać zimę. Aby do wiosny :) Jeszcze 3-4 miesiące i wiosna :)
Czas siewów, uprawy ogródka, koniec palenia w piecu...
Zamiast dosadzać wymarznięte drzewka - Indianka posieje warzywka.

A w maju i czerwcu - Indianka będzie leżeć na łące zapomniawszy o tym pieprzonym wyścigu szczurów narzuconym przez Unię Europejską. Za mało kasy dają - za dużo wymagają. W dodatku polscy nadgorliwi urzędnicy stają na głowie, by zgnębić drobnego, biednego rolnika. Trzeba się z tego chorego klubu wypisać i tyle.

Darek Zjedzony czy Pojechał do Żony???

Niektórzy czytelnicy mego bloga dostają lisich pyszczków z ciekawości, co się dzieje z moimi gośćmi.
Jeden czytelnik zastanawia się, co się stało z Darkiem? Czy został zjedzony? Uciekł? Wygnany??? ;)))

Ani to, ani to, ani to. Co prawda jestem mięsożerna, ale kanibalem nie jestem. Nie ubijam też mych gości na mięso by mieć czym karmić koty i psy ;)))

Darek nie został zjedzony - Darek pojechał do żony. Wrócił do domu na Święta.

Królica i Jej Młode

Ostatecznie królica ujawniła ile ma młodych. Piątka maluśkich, żwawych, zdrowych królicząt zdrowo odchowuje się przy świeżo upieczonej matce. Troje białych i dwoje szarych. Szare wydają się większe od białych, przynajmniej jeden. Już jedzą samodzielnie niektóre pasze, np. obierki ziemniaczane. Indianka nałożyła do miseczek pszenicy, owsa, sypnęła miskę umytych obierek ziemniaczanych, zmieniła wodę w garnku. 

Wyjęła też deskę, która oddzielała gniazdo od dziur w ścianie, które prawdopodobnie wydrążyły szczury. Trochę miała przed tym obawy, czy aby szczury krzywdy maluchom nie zrobią. Jednak maluchy już nieco podrosły, a ich matka  jest bojowa. Jeśli tam się pojawi szczur - królica go pogoni. Może nawet go zagryźć. Niektóre zwierzęta, znane jako roślinożercy - w obliczu zagrożenia potrafią zabić drapieżnika, zwłaszcza drobnego drapieżnika, który zagraża im potomstwu. Królica w macierzyństwie jest dość bojowa. Potrafi fuknąć, warknąć, trzepnąć łapą i prawdopodobnie ugryźć i zagryźć.

Kura, co prawda jest wszystkożerna - zjada nie tylko rośliny, ale i robale. Potrafi też zadziobać mysz i szczura i go zjeść. Indianka widziała, jak kury zadziobały mysz, a ostatnio jak biły się o padlinę szczura.

Indianka przesunęło ździebko paletę, która tworzy ściankę boxu króliczego. Paleta okazała się bardzo poręczna. Nie tylko jest duża i z powodzeniem udaje klatkę, ale też ma miejsca na zadawanie paszy, m.in. na mocowanie siana i wsypywanie obierek, jabłek, które dzięki niej nie ulegają zabrudzeniu. Królica nie brudząc paszy, wyjada z palety wrzucone tam obierki lub jabłka i obgryza siano. Królica wygląda na zadowoloną. Nie ukrywa młodych przed Indianką. Młode choć maluśkie, wyszły już z nory wykopanej w grubej ściółce i przebywają na jej powierzchni, ssąc matkę lub pogryzając obierki. Ziarno jakoś je jeszcze nie pociąga, albo już się go objadły i mają dosyć.

Indianka gdy była w piwnicy, usłyszała kotkę Marmurkę, która wraz z Miriam była wypuszczona na dwór. Otworzyła okno piwniczne, by wpuścić Marmurkę do środka. To był błąd. Drób narobił wielkiego lamentu, trzepotania i latania z paniki. To dobrze, że drób tak reaguje na kocicę. Dzięki temu, koty się tam nie pchają im do kurnika i między innymi króliczęta są bezpieczne, bo nie wiadomo czy taki polujący kot nie pomyliłby szczura z króliczkiem. Co prawda królica - ich matka broni swoje młode zawzięcie, ale lepiej nie kusić losu.
Indianka znalazła w piwnicy dwa jaja. Wczoraj też dwa. Postęp. Kury się starają wynagrodzić Indiankę za jej trud i starania wokół nich. Dostały dużo dobrej paszy: pszenicy, dodatku paszowego, dynie do skubania, świeżą wodę.

Jeszcze gęsiom trzeba zanieść wody, bo wrzeszczą strasznie. To niesamowite, jak one potrafią wybrudzić miskę z wodą. Wybrudzić i nawrzucać do niej różnych śmieci - deseczek na przykład.

Gdy Indianka wychodziła z kurnika, coś pisnęło przeraźliwie pod jej nogami. To maleńki króliczek wydostał się z klatki i pokicał spory kawałek od niej. To niebezpieczne dla niego. Kury mogą go zadziobać jako szczura, lub kot złowić. Indianka króliczka zaniosła do jego boxu i uszczelniła box, tak, aby żaden maluszek nie mógł wykicać z niego nieopatrznie. 

Na dworze jeszcze jasno, ale pora nasypać owsa do żłobów w stajni i koziarni.

Samotna?

Jedna z czytelniczek zadała mi pytanie, czy czuję się samotna? Nie. Raczej brak mi miłości. Brak bratniej duszy. Kogoś, kto by rozumiał i szczerze, bezinteresownie kochał, czystą, dobrą miłością właśnie mnie. Chyba pora pogodzić się z tym, że ktoś taki nie istnieje.
 
Wiązać się z kimkolwiek, aby było niby łatwiej? To nie dla mnie. Zresztą można się na tym oszukać - można się uwikłać w związek, gdzie facet okaże się zajebistym pasożytem żerującym na kobiecie. Wolę tego uniknąć. Po co mi to?  Wolę być sama, niż krępować się byciem z kimś kogo nie kocham, kto w dodatku może chcieć się związać z powodów wyłącznie ekonomicznych,
 
Teraz mam problemy, zresztą od dłuższego czasu, więc nie ma wielu chętnych, którzy by się chcieli związać z kimś kto ma problemy finansowe. Są chłopi, co szukają darmowej gospodyni i kochanki do łóżka, a mój majątek najchętniej by spieniężyli by dofinansować swoje gospodarstwo.  Są ostatni  w tym, aby cokolwiek na gospodarstwie moim pomóc. Mają to w dupie. Jak dla mnie, to jest odpychający układ, wręcz obrzydliwy. Dać z siebie zrobić darmowego parobka i jeszcze oddać za friko mój tak ciężko wypracowany majątek? Nigdy.
 
Mieszczuchy? Mieszczuchy lubią łatwe życie usłane płatkami róż. Poza tym jeśli taki mieszczuch wielbiłby mój mąjątek, a mnie miał za nic - po co mi on?
Związek to nie handel. Związek to partnerstwo oparte na miłości. Jak dla mnie: nie ma miłości to nie ma związku.
 
Nie brakuje cwaniaków, którzy by chętnie przyszli na gotowe lub wzięli do siebie kobietę za darmową gospochę i kochankę. Prawdziwej miłości jednak desperacko brak.
Może jej po prostu nie ma?
 
Ale skoro ja potrafię kochać czystą, bezinteresowną, dobrą miłością, to mam nadzieję, że gdzieś istnieje ktoś podobny do mnie.Ja go nie spotkałam i już nie chcę czekać, że się objawi na moim gospodarstwie i obdarzy tą miłością. Generalnie daję sobie z tym tematem spokój i mam zamiar zadbać o siebie, o swoje potrzeby, drobne przyjemności i unikać tematu miłości jak ognia. Tak zdrowiej. Nie ma sensu ulegać chybionym porywom serca na podstawie znajomości internetowych i się łudzić, że miłość jest tuż tuż. To tylko moja wyobraźnia i złudzenie. Lepiej się oswoić z myślą, że jest się unikalną istotą jedyną w swoim rodzaju i jedyną na tej planecie. Reszta to nic nierozumiejące, przyziemne skrzaty czy Hobbici. No, zdecydowana większość z nich. Boją się samodzielnie myśleć i bez poparcia tłumu żadnego kroku samodzielnie nie potrafią zrobić. Taka natura stadna. Jak publika nie zaklaszcze lub nie zaakceptuje - nie podejmują żadnych działań ryzykownych. Ja jestem inna. Jestem indywidualnością. Robię i mówię to, co uważam za słuszne, bez zwracania uwagi na to co sądzi o tym tłum. Tłum samodzielnie nie myśli. Jest od dziecka programowany i postępuje mniej lub więcej z wyuczonym programem, z wyuczonymi procedurami.
Nie kieruje się sercem ni rozumem. Ja wolę kierować się sercem i rozumem, niż tym, co mi od dziecka wpajano. Jeśli to było coś dobrego - to ja to akceptuje. Jeśli to nie było dobre dla mnie - odrzucam to. Jestem jednostką myślącą samodzielnie. Sama oceniam co jest dobre, a co nie. Nie daję sobie niczego narzucać.
 
Można uznać, że jestem singielką z wyboru i niech tak już zostanie. Nie chcę się z nikim wiązać, chociaż było, jest i będzie mi ciężko samej. Za to nie będę miała u nogi kuli, która mnie ściąga w dół, dołuje i rozczarowuje, wykorzystuje dla własnych egoistycznych celów i podcina skrzydła. Będę wolna i będę marzyć dalej. Jestem wolna i marzę. Może w przyszłym wcieleniu spotkam tego wymarzonego mężczyznę? :)

wtorek, 25 grudnia 2012

Po Wigilii

Wczoraj większość zwierzaków dostała opłatek: kury, perlica, gęsi, króliki, pies i koty. Jeszcze konie i kozy nie dostały... Ale jeszcze jest dla nich kawałek do podziału, to dostaną.
 

Święta Święta ALE...

Święta, święta - ale trzeba karmić zwierzęta. Któż ah któż to robi od lat? Pan L.? - nieeee... Pan z psiarni??? - nieee. Oni są tylko od zagarniania cudzych zwierząt - nie od pomagania.
Indianka przeto z samego rana wypuściła konie i kozy z ich stajni, sypnęła im na podwórku bogato owsa i siana. Natargała snopy siana do stajni z drugiej stajni, która pełni obecnie rolę magazynu.

Konie i kozy poszły się napić i pospacerować, więc jest szansa w spokoju zanieść owies do żłobów. Siano tam już jest. Natargane ręką czyją??? Pana L.? Pana z psiarni??? - nieeee... Żaden z nich się nie wysila.

Oni są tylko do mądrzenia się i oczerniania rolnika. Oni nikomu żadnej pomocy nie udzielają. 

Dziś odwilż. Renifer wygląda na zainteresowanego ciąganiem sanek, więc Indianka zabrała się za ich udoskonalanie, coby się je wygodniej ciągnęło zarówno człowiekowi, jak i zwierzowi.

Sanki przerobione. Indianka pociągnęła je sama po opał. Renifer stał wyraźnie zawiedziony.
Ciężko się ciągnęło pełne sanki z powrotem, bo nowego śniegu nawiało.

Indianka z trudem przyciągnęło pół taczki. Teraz musi odpocząć chwilę. Kozy i konie chodzą leniwie wokół siedliska i po siedlisku. Niech chodzą. Kozła nie można teraz oddzielić od kóz, bo wszystkie pójdą za nim po opał, a tego Indianka nie chce.

Zrobiona świeżo ścieżka powinna ułatwić przyciągnięcie drugiej taczki (sanek) opału. Indianka spróbuje za moment...

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Radosnych, Obfitych Świąt Bożego Narodzenia!


Wszystkim dobrym ludziom, którzy na takie święta w pełni zasługują :)
Myślę o Was i o Waszym dobru mnie wyrządzonym - czy to dobrym słowem, dobrą radą czy wręcz wspaniałym podarunkiem świątecznym.

Wasze dobro wróci do Was pewnego, pięknego dnia, bo zasługujecie na to :) Ja się postaram na pewno odwzajemnić :)

Dobrego wypoczynku i pełnych stołów smakowitości świątecznych w otoczeniu kochającej rodziny... :)

Indianka :)

niedziela, 23 grudnia 2012

Tuż Przed Wigilią

Indianka choć zdrowie nieco kuleje i ciagle czuć niestrawność w organiźmie, zadowolona, że udało jej się zabezpieczyć na święta zwierzęta w paszę.
 
Sama też nie będzie miała takich biednych świąt jak się spodziewała mieć. Choinki co prawda nie będzie, ale za to będzie co jeść i menu urozmaicone.
 
Wypuściła zwierzęta na podwórko gdzie im dała owies i siano. Pogoda ładna, choć mroźno. Za to słonecznie.
 
W domu napaliła w piecu i grzeje wodę do mycia i prania, zamiata podłogę w kuchni i sypialni.
 
Trzeba upiec chleb na jutro i przygotować coś lekko strawnego na obiad, albo dziś sobie pogłodować profilaktycznie, aby oczyścić organizm z resztek toksycznej kiełbaski... ;)