Ja znalazłam ją o 5 rano w piątek. Dzień wcześniej, w nocy, około 22.00 wypusciłam ją ze stajni by sobie pochodziła. Nie wiem o której się przewróciła na polu. Razem z nią chodziły źrebaki.
Klacz bardzo ciężka, brzuchata, ciężarna. Gdy upadła, musiała się bardzo poobijać. Leżąc w nienaturalnej pozycji zakolkowała.
Klacz ze stajni wyszła w czwartek o 22.00 w nocy.
W piątek rano o 5.00 klacz znalazłam, gdy leżała w tym rowie.
Nie wiadomo, jak długo leżała w tym wgłębieniu, maksymalnie 7 godzin, jeśli się od razu po wyjściu ze stajni przewróciła. Ze stajni do tego miejsca jest kilkaset metrów. Około południa, przed południem klacz się wydobyła z tej wnęki i wstała. Przeszła kilka metrów i zaplątała się w siatkę. Runęła znowu. Potem godzinami czołgała się przez pole Sawickiego, na które zsunęła się. Przeczołgała się 100 metrów wierzgając. Poiłyśmy i karmiłyśmy ją tam.
Wieczorem przyjechał weterynarz. Dał 3 kroplówki i zastrzyk rozkurczowy.
W sobotę przed południem klacz już nie żyła.
Prawo żydokomuny pozwala aby weterynarze odmawiali pomocy zwierzętom w potrzebie co jest skandaliczne i kłóci się z etyką zawodową lekarza weterynarii.
Organizacje prozwierzęce śpią na materacach wypchanych forsą i powinny tę forsę zainwestować w pogotowie dla zwierząt w całej Polsce, żeby były takie dyżurne punkty, gdzie pracują wykwalifikowani weterynarze I ratownicy, którzy przyjeżdżają do zwierzęcia na każde wezwanie w nagłych przypadkach.
Nie podam nazwisk tych weterynarzy, którzy mi teraz odmówili ratowania zwierzęcia, bo wcześniej jednak jakieś usługi wykonali dla mnie i moich zwierząt.
Nie ma sensu wchodzić na ścieżkę wojenną z cyborgami, od których kupuję środki na odrobaczenie i szczepionki. Przynajmniej w tym zakresie są przydatni. Ja jako hodowca nie mam uprawnień by zamawiać pastę na odrobaczenie w hurtowni weterynaryjnej, więc jestem zmuszona korzystać z pośrednictwa uprzywilejowanych cyborgów. Nie nazwę ich weterynarzami, bo dla mnie weterynarz to osoba odpowiedzialna, która przestrzega etyki zawodowej i nie odmawia pomocy zwierzęciu, które jej pilnie potrzebuje.
Jeśli ta sprawa wypłynie w sądzie, jeśli będę oskarżana o nie zapewnienie opieki weterynaryjnej zwierzętom, wtedy zeznam, kto odmówił udzielenia pomocy chorym zwierzętom.
Ja jako hodowca nie mam żadnych narzędzi prawnych umożliwiających mi wyegzekwowanie leczenia weterynaryjnego od weterynarzy wolnej praktyki i w związku z tym, nikt nie ma prawa mnie oskarżać o zaniedbywanie zwierząt poprzez nie zapewnienie im opieki weterynaryjnej, gdy tego potrzebują.
Ze zdjęcia na facebooku można wywnioskowac ze klacz sie jednak przemiescila?
OdpowiedzUsuńPewnie się zaklinowała i nie mogła wydostać. Widać, że to zbocze ją blokowało. Są liczne odchody w rowku. Długo musiała tu leżeć.
OdpowiedzUsuńNawet przez internet nie prosiłaś o pomoc? mogłaś czytać w tym samym czasie te chore nienawistne artykuły które kopiujesz bezmyślnie jak w tym samym czasie koń potrzebował pomocy?
OdpowiedzUsuńGdyby nie kradzież owiec i kóz rok temu, i gdyby nie ta pełna chorej nienawiści do mnie i moich zwierząt nagonka internetowa, szukałabym pomocy w internecie, na forum.
OdpowiedzUsuńTymczasem szukałam w internecie informacji jak mogę klaczy w tej sytuacji pomóc, ale szukałam dyskretnie, czytając artykuły i porady dla koniarzy, a nie afiszując się z tym.
Artykuły historyczne które zamieszczam, są prawdziwe, a nie nienawistne. Prawda nie jest nienawistna, tylko obiektywna.
Chce też dodać, że gdy ja szukam porad na forum koniarskim na Facebooku, to jestem z miejsca atakowana i blokowana przez nienawistne osoby. Są one winne temu, że nie mogłam skonsultować się online gdy klacz miała wypadek.
OdpowiedzUsuńPolicja powinna się zająć osobami, które zaszczuwając mnie, szkodzą moim zwierzętom.
Nie mogłaś zadzwonić na straż pożarna? Pomagają w takich przypadkach, wiem z doświadczenia.
OdpowiedzUsuńJuż nie wspomne że mozna pomóc w pojedynke zwierzeciu i przerzucić je na mostek- też wiem z autopsji
O Boże! Faktycznie mogłam zadzwonić na straż pożarną. Strażacy by pomogli konikowi. Są w porządku. Czemu o tym nie pomyślałam??! Chyba byłam zbyt zmartwiona aby jasno myśleć. Byśmy ją na podwórko przetransportowali i podwiesili na maszcie, aby odzyskała pionową postawę. Klaczy by kolka przeszła i klacz by nie zaczęła ronić i by żyła. Cholera, że o tym nie pomyślałam. To ze stresu i przemęczenia. Poza tym jeździł traktorem po polu obok Sawicki, prosiłam by pomógł klaczy, ale znieczulica miał w dupie cierpiące zwierzę. Gdybym nie widziała traktora tuż obok, może by moje myśli jak podnieść klacz powędrowały do strażaków. Ten traktor odciągnął moją uwagę od innych rozwiązań. Lepiej, żeby go tam wtedy nie było. I tak był do niczego.
OdpowiedzUsuńPrzecież to logiczne że szuka się pomocy gdziekolwiek, nie moge zrozumieć że nie próbowałaś ściągnąć kogokolwiek, choćby z koparka. Też byłam w nerwach i stresie ale logiczne było że konia leżącego nie zostawie mimo że ze składu budowlanego odmówili mi pomocy bo nie mieli pewności że wózek wytrzyma wage.
OdpowiedzUsuńA że sąsiad nie pomógł, no cóż...osobiście mając traktor też bym się nie podjęła podnoszenia czyjegoś konia, to tylko tak łatwo wygląda. Od tego są służby talie jak właśnie straż pożarna. Nam jeszcze wtedy asystował wet bo właśnie w nerwach mogłam coś pominąć i np zle położyć pasy. Kwestia organizacji Indianko. Tylko konia okropnie żal, wybacz ale ja bym nie mogła spokojnie spać (o zerknieciu w lustro nie wspomne) wiedząc że jedyne co zrobiłam dla konajacego zwierzęcia to bezsensownie chlapałam je wodą. :(
Dlaczego kłamiesz? Szukałam pomocy dla klaczy, gdzie się dało. Dzwoniłam do weterynarzy. Dzwoniłam do Sawickiego. Konsultowałam się z weterynarzami i z innymi hodowcami. Szukałam informacji na internecie. Podawałam klaczy lekarstwo, wodę oraz siano. Przekładałyśmy ją z boku na bok, pomagałyśmy jej położyć się na brzuchu. W końcu wieczorem przyjechał wet i dał jej 3 kroplówki i zastrzyk przeciwskurczowy. Niestety, mimo intensywnych starań i wyczerpującej opieki nad klaczą nie udało się jej uratować nad czym bardzo boleję, bo to jest moja strata, a nie twoja strata, ani tych wszystkich krzykaczek udających zatroskane.
OdpowiedzUsuńPrawo żydokomuny pozwala aby weterynarze odmawiali pomocy zwierzętom w potrzebie co jest skandaliczne i kłóci się z etyką zawodową lekarza weterynarii.
OdpowiedzUsuńOrganizacje prozwierzęce śpią na materacach wypchanych forsą i powinny tę forsę zainwestować w pogotowie dla zwierząt w całej Polsce, żeby były takie dyżurne punkty, gdzie pracują wykwalifikowani weterynarze I ratownicy, którzy przyjeżdżają do zwierzęcia na każde wezwanie w nagłych przypadkach.
Pisałam pod innym postem - podaj ich nazwiska - zrobimy razem dym w necie ;)
Usuńno co z tymi nazwiskami, zatkało?
UsuńJaki lek dostała klacz? Z jakimi hodowacami byly te konsultacje? Czy klacz byla zrebna?
OdpowiedzUsuńNie podam nazwisk tych weterynarzy,którzy mi teraz odmówili ratowania zwierzęcia, bo wcześniej jednak jakieś usługi wykonali dla mnie i moich zwierząt.
OdpowiedzUsuńNie ma sensu wchodzić na ścieżkę wojenną z cyborgami, od których kupuję środki na odrobaczenie i szczepionki. Przynajmniej w tym zakresie są przydatni. Ja jako hodowca nie mam uprawnień by zamawiać pastę na odrobaczenie w hurtowni weterynaryjnej, więc jestem zmuszona korzystać z pośrednictwa uprzywilejowanych cyborgów. Nie nazwę ich weterynarzami, bo dla mnie weterynarz to osoba odpowiedzialna,która przestrzega etyki zawodowej i nie odmawia pomocy zwierzęciu, które je pilnie potrzebuje.
Skoro "godzinami czołgała się po polu sasiada" to dlaczego żadnych śladów nie ma???
OdpowiedzUsuń