RANCHO NA MAZURACH GARBATYCH - Życie w harmonii z Naturą... Blog dzielnej kreatywnej romantyczki z miasta, gorącej patriotki kochającej swą Ojczyznę i jej piękną Naturę oraz życie w harmonii z nią, wielbiącą tradycję i tradycyjną kuchnię polską, historię, zwyczaje, obrzędy i polskość oraz jej słowiańskie korzenie, wiodącej sielskie życie na rancho pełne pracy i wyrzeczeń, realizującej z pasją swe marzenia o cudownym raju na Ziemi :) Blog Serbii (Indianki) to jedyne źródło prawdy w tym kraju.
wtorek, 27 października 2015
Czyste okienka
poniedziałek, 26 października 2015
Prawo i Sprawiedliwość wygrały wybory! :D
Noooo, nareeeeeeszcie skończyła się hujoza rządów platfusów :-) :-) :-)
Pora na kruszenie czerwonego betonu! :-)
Na kogo zagłosowała światła Indianka?
By zwykłe, skromne osoby takie jak ona nie były poddawane przykrej przemocy typu aresztowanie i przymusowe dowiezienie na zbędne i nikomu niepotrzebne badania - li tylko pod pretekstem nieudowodnionych, błachych, rzekomych wykroczeń fałszywie oskarżonego obywatela, a tak na prawdę dlatego, że stroną sporu jest policjant lub ktoś z rodziny policjanta.
Taka przemoc to grube nadużycie i wyraźne łamanie praw człowieka.
Złośliwe pomiatanie niewinnym człowiekiem w imię krycia przestępczych dup policyjnych i krycia dup przestępczych członków rodzin policjantów! :(((
Tak się fajnie składa, że ta sympatyczna osoba wygrała wybory do Senatu:
- Kandydatka PiS, dyrektorka szkoły podstawowej w Ełku i radna tamtejszego powiatu Małgorzata Kopiczko została senatorem z okręgu nr 87 obejmującego teren Mazur. Zagłosowało na nią 43 727 wyborców.
Ten ostatni 43.72siódmy to zapewne głos Indianki, albowiem późnym wieczorem dotarła z wielkim osobistym wysiłkiem i poświęceniem do punktu wyborczego.
Właściwie to tych kilometrów zrobiła dużo więcej niż 26 km, gdyż na wybory wybrała się z Czukt przez Barany i Ciche, Cichą Wólkę, Sokółki, Żydy, Kilianki, Mściszewo... Lekko w sumie z 30 kilometrów zrobiła - o ile nie więcej.
No, ale oczywiście nie musiała jechać dłuższą trasą... Tyle że asfaltem jedzie się lżej, przyjemniej i szybciej, a między Cichym i Sokółkami jest droga równa jak stół :-)
No i w Cichym chciała zajrzeć do sklepu, bo od rana nic nie jadła, a żołądek przyssał się jej do kręgosłupa.
niedziela, 25 października 2015
Zagłosowane!
Ze Sokółek drogą asfaltową do Stożnego jest 8 kilometrów, a z Sokółek do Czukt na kolonię jadąc żwirową drogą jest 5 kilometrów. Daje to razem 13 kilometrów w jedną stronę. Są jakieś skróty przez pola, przez Kiliany, ale nikt przy zdrowych zmysłach samochodem osobowym czy nawet rowerem nie jeździ przez te koleiny i błoto po deszczu i po nocy - co najwyżej traktorem. Jak ktoś nie zna tych skrótów to może i w dzień zabłądzić, a co dopiero w nocy!
Szkoda, że lesby się nie wpieprzyły w te drogi polne, gdy człapały do Indianki w deszczu 3 lata temu latem. Wdepłyby w jakie bagno i utopiłyby się pożytecznie co uchroniłoby Indiankę od ich obłudnego, judaszowego towarzystwa i zaoszczędziłoby Indiance tony przykrości jakie na nią ściągnęły te dwie gładkie żmije... Och, jaka szkoda, że nie polazły skrótem... Byłby spokój!
sobota, 24 października 2015
Czyste okienko
Sobotni coconing
piątek, 23 października 2015
"Dołek"
Policjantka Bachor i dzielnicowy Wars po uprowadzeniu Indianki z jej domu pozwolili sobie zaprowadzić niegroźną, nieskazaną, niewinną osobę na tak zwany "dołek". Było to nadużycie władzy, albowiem tego typu osób nie prowadza się do takich miejsc, gdyż nie ma to żadnego uzasadnienia i potrzeby.
To nie był groźny przestępca czy pijany awanturnik, lecz zwykła, spokojna osoba. Wystarczyło zaprowadzić na komendę do pierwszego z brzegu pokoju by tam dopełnić formalności. Zaprowadzenie na "dołek" nie miało żadnych podstaw. Był to raczej chwyt psychologiczny mający na celu upokorzenie i zastraszanie osoby typu: "Jak będziesz składać zawiadomienia na matkę policjanta - naszego kolegi - to wylądujesz w więzieniu pod byle pretekstem".
Wpierw weszli na komendę policji w Olecku. W "akwarium" siedział Indianki "ulubiony" dyżurny Grzegorz Mikulski. Z zadowoleniem ujrzał Indiankę w roli aresztowanej. Widać to było już zaplanowane z góry gdzie ma iść niewinna Indianka, bo na retoryczne pytanie Bachora "Na dołek?" - dyżurny skwapliwie i z szerokim uśmiechem bez wahania przytaknął.
Bachor też się świetnie bawiła. Z gęby nie schodził jej złośliwy uśmiech.
Zaprowadzili Indiankę do celi przesłuchań. Przez kratkę Bachor zadawała Indiance pytania pisząc protokół z zatrzymania w przyległym do celi pokoiku. Między innymi zapytała, czy Indianka choruje na coś przewlekle. Indianka wymieniła: zaawansowana niedoczynność tarczycy, reumatyzm, słabe serce, choroba lokomocyjna.
Bachor w protokole wpisała: zdrowa. Czyli skłamała.
Potem Bachor gdzieś poszła, a protokół kończył dzielnicowy Wars.
On na żądanie Indianki poprawił wpis w protokole i dopisał wymienione przez Indiankę choroby.
Indianka zapytała, czy może iść do ubikacji. Bachor ją zaprowadziła i stała nad nią gdy Indianka załatwiała się w odsłoniętej do połowy ubikacji.
Drzwi do tej ubikacji miały tylko połowę wysokości normalnych drzwi, także policjantka widziała Indiankę, gdy ta się załatwiała. To też było nadużycie.
Indianka nie jest groźnym przestępcą który miałby chęć czy powód by uciekać z ubikacji. Nie było uzasadnionej potrzeby by ingerować w prywatność Indianki. Załatwianie potrzeb fizjologicznych to rzecz intymna.
W takiej sytuacji policjantka powinna była wykazać się dyskrecją, a nie nahalnym sterczeniem nad osobą. U policjantki widzimy tutaj ewidentny brak kultury osobistej i wręcz żenujące nadużycie stanowiska.
Indianka czekała na ten transport do Węgorzewa od dawna i dziwiła się, że tak długo go nie było.
Co prawda nie miała ochoty być gdziekolwiek wywożona, ale chciała mieć to badanie już z głowy. Policjanci o tym wiedzieli. Indianka dzielnicowemu już dawno powiedziała, że gdy będzie transport ona nim spokojnie pojedzie. Prosiła, by jej drzwi do domu nie wyważać i okien nie wybijać, tylko normalnie zadzwonić na komókę lub zapukać do drzwi.
Potem dzielnicowy zaprosił ją do pokoiku przyległego do celi (widać uznał, że po zrobieniu kupy w ubikacji aresztu przestała być groźnym przestępcą bezwzględnie wymagającym zamknięcia w celi z kratami), gdzie wyjął akta sprawy kradzieży rowera Indianki i akta sprawy pokaleczenia zwierząt Indianki przez Wąsa. Poprosił, by podpisała swoje zawiadomienia wysłane emailem miesiące temu i do tej pory nie rozpatrzone i pozbawione postępowania.
Za plecami Indianki huknął męski głos: DZIEŃ DOBRY!!!
Obejrzała się nieśpiesznie. To policjant Piotr Kacprzyk - szef dzielnicowych.
Przełożony Warsa i dobry kolega syna świetliczanki z Sokółek.
Chyba liczył na to, że Indianka się zlęknie, ale wymęczona jazdą na komendę Indianka ani drgnęła.
Niedysponowana
Położyła się. Jajniki bardzo bolą. :(
Uprowadzenie - opis transportu z dnia 16 października 2015
Do transportu niewinnego cywila, osoby nieskazanej, nie poszukiwanej listem gończym, nigdy nie karanej, samotnej, ciężko pracującej rolniczki odpowiedzialnej za stado zwierząt, skierowanej postanowieniem sędziny li tylko na parogodzinne badania psychiatryczne i to właściwie nie wiadomo po co, skoro obwiniona (rzekomej winy nie udowodniono) o rzekomo bezzasadne wezwanie policji (faktem jest, iż od półtora roku ma miejsce złośliwe nękanie Indianki przez lokalną świetliczankę, matkę policjanta) oświadczyła na sprawie, że jest psychicznie i umysłowo zdrowa oraz nigdy nie była psychiatrycznie leczona, ani takiego leczenia nie wymagała, ani nie wymaga, mało tego - była już wcześniej dokładnie zbadana przez trzyosobową komisję i biegły psychiatra orzekł, że jest zdrowa zarówno psychicznie jak i umysłowo - podstawiono wielkiego busa z klatką z tyłu.
Kazał jej usiąść w tej małej, ciasnej, niewygodnej i dusznej klatce.
Mogę zwymiotować. - ostrzegła Indianka.
Nieszkodzi, umyje się auto. - odrzekł rezolutnie dzielnicowy Wars.
Zatrzymana i doprowadzana na badanie psychiatryczne czy psychologiczne osoba, ma prawo powiadomić o tym rodzinę, adwokata - kogo chce. Wszak na farmie zostały jej zwierzęta bez opieki, w sumie na cały dzień. Jest potrzeba, by sprowadzić kogoś do opieki na czas badania skierowanej.
Niestety, policyjna para w składzie Wars i Bachor zabronili Indiance powiadamiać kogokolwiek. Tym samym złamali prawo. Mało tego, gdy ukradkiem zadzwoniła do Kamyka by poprosić go by przyjechał na rancho przypilnować zwierząt i by powiadomił o sytuacji Mamę Indianki - dzielnicowy wyrwał Indiance telefon, zabrał jej plecak z jej rzeczami w tym z drugim telefonem i założył Indiance kajdanki. Zatrzasnął drzwi więziennej klatki i ostro ruszył po wertepach. Jechali szybko. Więzienny bus gwałtownie podskakiwał na wertepach.
Indiance żołądek podszedł do gardła. Zemdliło ją. Zrobiło jej się słabo. Miała odruchy wymiotne. Walnęła w ściankę klatki krzycząc, że się źle czuje, by otworzyli okno.
Nie otworzyli okna. Indianka osłabła. Dostała dreszczy. Żołądek czuła w gardle. Była na czczo, więc nie mogła zwymiotować. Okropnie źle się czuła. Rozpłakała się. Na wpół żywą i zemdloną dowieźli ją na parking przed komendą. Tam oddała dzielnicowemu kajdanki z których się uwolniła w klatce.
czwartek, 22 października 2015
Czwartkowy coconing
Indianka uratowała oba zwierzaki i zebrała prawie trzy wiadra jabłek. To już końcówka jabłek. Przerobi je na zapasy konfitur na zimę. Dla jednej osoby konfitur starczy na dłuuugo. Do chleba, na naleśniki, na ciasto.
Garnek mleka nastawiony na ser. Jaja od kur zebrane. Głodomory kocie i psie nakarmione, aż pękate. Koniec pochmurnego dnia. Spać!
Może jutro wreszcie uda się dosprzątać ganek...
środa, 21 października 2015
Intensywny dzień w mieście
Sprawa obrała korzystny obrót dla Indianki, ale sędzia zepsuł ten efekt ponownie wysyłając Indiankę na badania do Węgorzewa. Powiedział, że ponieważ już raz była badana przez biegłego psychiatrę sądowego w innej sprawie to mimo tego, że jest psychicznie i umysłowo zdrowa - ...będzie kierowana na takie badania przy każdej nowej sprawie.... :-)
Suuupeerrrr :-) :-) :-) :-)
Niech jasny chuj strzeli tego co taki durny przepis wymyślił! :-)
Indianka bardzo prosi PiS by zlikwidował debilizmy w prawie polskim i i przywrócił godność polskim obywatelom!
Niech rzygokomuna i POpaprańcy opuszczą ten kraj raz na zawsze!
My Polacy chcemy godnie i wygodnie żyć w swoim kraju, w poczuciu bezpieczeństwa i szacunku, którego obecne rządy POpaprańców nie gwarantują. Na prowincji rządzą klany policyjne, a nie sprawiedliwość i uczciwość. Trzeba z tym zrobić porządek!
@@@
Indianka mimo niezbyt dobrego samopoczucia (pierwszy dzień miesiączki) obskoczyła dziś w Olecku kilka miejsc i załatwiła wiele spraw - więcej niż planowała.
Ogólnie jest zadowolona z tego dnia. Do domu przywiozła też worek karmy dla swoich głodomorów oraz udka do pieczenia i jedzenia dla swego wybrednego podniebienia. Dzisiaj już nie ma siły cokolwiek robić, ale za to jutro uskuteczni coconing (wymawiaj: kokoninn) :-)
Trzeba wreszcie skończyć sprzątanie ganku i urządzić tu jesienny punkt udojowy i punkt strzyży, a także zgromadzić rozpałkę do pieca na zimę by blisko pod ręką była.
poniedziałek, 19 października 2015
Niedzielny kokoning
Indianka wróciła szybko na swe włości by wznowić swe domowe czynności. Naniosła gałęzi. Napaliła w piecu. Ugotowała obiad. Usmażyła powidła. Nagrzała wielkie kotły wody. Wykąpała się w gorącej wodzie z ulubionym waniliowo-miodowym mleczkiem do kąpieli i umyła włosy kokosowym szamponem z odżywką. Pachnąca wanilią, miodem i kokosem owinęła się w wielki kąpielowy ręcznik i suszyła przy piecu głaszcząc swoją milutką kociarnię, która wiernie i ufnie ułożyła się pokotem wokół Indianki.
niedziela, 18 października 2015
O prozdrowotnych właściwościach wełny
Źródło:
http://blog.winoiser.com/zapomniana-owcza-welna/
sobota, 17 października 2015
Wrogie wtargnięcie do domu i uprowadzenie
Kazali Indiance z nimi jechać.
Pytania? Jasne o co chodzi?
Bagno
Pozmywała naczynia i część butelek. Wieczorem już nie miała siły się kąpać. Przełożyła kąpiel na piątek. W nocy nieziemsko nakurwiał ją ząb i pękała czacha. Wyła z bólu. Myślała, że do rana nie wytrzyma i wezwie karetkę.
Zaparzyła zebraną przez siebie salix albę - ziele pomogło. Uśmierzyło ból zęba. Także ból głowy zniknął bez śladu.
czwartek, 15 października 2015
Prządka i dziergaczka poszukiwane
Powierzę tej osobie swoje runo z owiec rasy wrzosówka celem uprzędzenia grubej nici do wydziergania długiego, rozpinanego swetra z kapturem i frędzlami u dołu. Zależy mi na grubym, wyrazistym splocie, chętnie fantazyjnym. W zamian za usługę oferuję dodatkową porcję przepięknej i ciepłej wełny do przędzenia na tłusto (runo z naturalną lanoliną). Posiadam wiele ciekawych barw i odcieni runa.
Jestem też zainteresowana wydzierganiem dla mnie z mojej wełny skarpet, czapy, komina, rękawic, szala. Te drobniejsze artykuły mogą być wydziergane ze średniej grubości nici. Zapraszam do współpracy.
Kontakt:
Tel. 511945226
runo.runo(@)tlen.pl (usunąć nawias)
Pozdrawiam,
Indianka :-)
poniedziałek, 12 października 2015
Akcja ciepły domek
sobota, 10 października 2015
Ciepły domek
Do siedziby zadufanego w sobie megalomana miało być rzekomo 2km od miejsca gdzie Indianka wysiadła wracając z Giżycka. Okazało się w sumie 10 km. Na końcu tej nadspodziewanie długiej trasy w starej, rozpadającej się zmurszałej budzie znalazła fagasa i jego rodzinę.
Rodzina wydała się sympatyczna, ale fanfaron ni z gruszki ni z pietruszki dostał pierdolca i bez żadnego powodu wyrzucił Indiankę ze swojej zmurszałej budy w ciemną i zimną noc, nie dając odpocząć ni zagrzać się przed długą i uciążliwą wędrówką z powrotem.
Indianka wędrując do fanfarona i następnie wracając w ciemnościach wymarzła i przeziębiła się przez tego chorego psychicznie chuja :(((
Na szczęście spotkała po drodze dobre dusze, które ją podwiozły mimo nocnej pory. Wpierw do dużej wsi do szosy, a następnie aż pod jej gospodarstwo, za co obiecała świeczkę w niedzielę zapalić i zmówić za dobrego człowieka kilka zdrowasiek.
W piątek napaliła fest w domku suchymi gałęziami i wygrzała się, zagrzała wodę, ugotowała obiad na piecu, usmażyła powidła.
Niestety gardło już chore. Boli. Za to dobra dusza z okolicy sprawiła radość Indiance oferując jej pomoc w zorganizowaniu niewielkiej ilości drewna na zimę. Przynajmniej przez jakiś czas Indianka nie będzie marzła. Dnie już zimne. Trzeba palić. Ciepły domek to taka budująca i podnosząca na duchu rzecz. Indianka nie ma prądu ni bieżącej wody w domu, ale przynajmniej nie zamarznie zimą.
Tej zimy domek Indianki będzie ciepłym domkiem. Taką ma nadzieję.
czwartek, 8 października 2015
Przekładaniec
środa, 7 października 2015
Rajdy konne po Mazurach Garbatych
Skype: rajdy.konne
Tel. 511 945 226
rajdy.konne(@)tlen.pl (usunąć nawias)
Poszukiwany trener do współpracy na Mazurach
Warunki współpracy do uzgodnienia.
rajdy.konne(@)tlen.pl (usuń nawias)
Tel. 511 945 226.
Skype: rajdy.konne
Udostępnię rancho trenerowi koni
CV z listem motywacyjnym proszę kierować na:
rajdy.konne(@)tlen.pl
Skype: rajdy.konne
511945226
wtorek, 6 października 2015
Porządki domowe
poniedziałek, 5 października 2015
Sprawy urzędowe
Załatwiła bądź pchnęła kilka spraw urzędowych do przodu. Na tym zszedł cały dzień.
Pomogła też telefonicznie Kamykowi ogarnąć jego sprawy w Sejnach.
Udzieliła mu kilku cennych wskazówek.
Kamyk okazał się jednak niewdzięczną świnią i wulgarną kanalią, więc Indianka zerwała z nim kontakt i nie odbiera od natarczywego chama jego wulgarnych telefonów. Dość!!!
Kocięta w zabawie
Nowy kogutto
Nad rzeczką
niedziela, 4 października 2015
Poznajcie Czarunię! :)
Poznajcie Sabunię! :)
Poranna niedzielna krzątaninka
Kury wypuszczone. Koty nakarmione. Psy czekają w kolejce. Woda przyniesiona. Śniadanie przyrządzone i zjedzone. Serek nastawiony.
Pora wydoić kozy. Potem przynieść i porąbać gałęzie, napalić w piecu, nagrzać wody, pozmywać naczynia, usmażyć powidła i je zawekować. Obiad porządny ugotować. Trzeba też koniecznie uporządkować korespondencję i dokumentację formalną póki jasno i widać co w papierach napisane i przygotować się do napisania kolejnych odwołań. Gnój w stajni do wywalenia! Chociaż kilka taczek wywiezie. Nie wyrobi się ze wszystkim, ale spróbuje.
Ile zrobi - tyle będzie zrobione. Ciuchy czekają na ręczne pranie!
Na pewno nie da rady wszystkiego dziś zrobić. Trzeba będzie z czegoś zrezygnować.
sobota, 3 października 2015
Załatwianie spraw
Miała mu już nie załatwiać jego spraw gdyż bardzo chamski wobec niej często jest, ale tak ofiarnie opiekował się konającą krową gospodarza, że Indianka jeszcze machnęła mu kilka pism procesowych.
Teraz jednak ona musi skupić się na swoich sprawach, gdyż skumulowało się ich trochę za dużo na raz. Terminy gonią. Ledwo 7 dni na odwołanie czy zażalenie, a w domu nie ma prądu i komputera by pracować na dokumentach. Do świetlicy w Sokółkach nie ma ochoty chodzić, bo rzyga tym jak jest traktowana tam przez Krychę.
Musi jeździć strasznie daleko by w spokoju napisać kilka pism.
To zabiera czas i siły. Poświęciła ostatnie dwa dni na to. Wszystkiego nie dała rady przerobić i opracować. Jeszcze kilka terminowych pism przed nią się piętrzy.
I tu apel do Sejmu. Dawniej petent miał 14 dni na napisanie odwołania.
Teraz ledwo 7. To zdecydowanie za mało czasu, zwłaszcza dla osoby pracującej zawodowo cały dzień, cały tydzień i pozbawionej prądu oraz swobodnego dostępu do komputera i internetu.
Wydłużcie obywatelom czas na składanie zażaleń, odwołań, apelacji i innych pism formalnych!
Siedem dni od otrzymania decyzji lub postanowienia to za krótki czas! To ostre ograniczenie prawa obywateli do dochodzenia swoich praw! To rzecz krzywdząca! :( Tak nie może być! Prawo ma nas obywateli chronić, a nie krzywdzić! Prawo i przepisy prawa są stworzone dla nas, a nie my dla przepisów! Jesteśmy ludźmi! Nie chcemy być miotanymi przez bzdetne ograniczenia i nakazy pionkami!
czwartek, 1 października 2015
Odmowa oszacowania strat
wtorek, 29 września 2015
Na obiad: grzrzrzyyybbb! :)))
http://www.grzybland.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=355&Itemid=102
Kapelusz brązowy i z wiekiem do ciemnobrązowego, czerwonobrązowego, średnicy do 250 mm. Brzeg kapelusza może być jaśniejszy, podobnie owocniki przykryte ściółką mogą być bardzo jasne; najpierw półkulisty, potem wypukły, u starych egzemplarzy poduszkowato rozpostarty; powierzchnia gładka lub pomarszczona; przy wilgotnej pogodzie nieco lepka.
poniedziałek, 28 września 2015
Operatywny poranek
Nowy kuraś
Gospodarna Indianka zadowolona ze swego nabytku. 4 kury siadły na jaja. Ważne, by te jaja były zalężone. To rola nowego kurasia :)
niedziela, 27 września 2015
Zaginięcie Kamyka
Wynikało z nich, że stracił przytomność, potem pamięć i nie ma pojęcia gdzie jest. Pisał, że stoi gdzieś w lesie. Brzmiało to prawdopodobnie, bo już w piątek stracił przytomność po uderzeniu w głowę, a zaniki pamięci miewa od czasu pobicia w Gębalówce.
Zaniepokojona Indianka zawiadomiła policję o zaginięciu chorego.
O dziwo patrol przyjechał na farmę by przyjąć zawiadomienie o zaginięciu.
Przybył dzielnicowy ze Świętajna oraz syn świetliczanki z wydziału kryminalnego.
Spisali protokół. Spisali dane zaginionego. Spisali smsy Kamyka do Indianki. Poprosili o fotkę zaginionego.
Zadzwonili do Heli u której ostatnio był widziany. Powiedziała, że nie wie gdzie on jest.
Pojechali do Heli i znaleźli go tam. Okazało się, że nie jest w żadnym lesie lecz u niej.
Indiance twierdził, że rano faktycznie był w lesie i nie pamiętał jak się nazywa, ani nie wiedział gdzie jest, a potem sobie przypomniał.
sobota, 26 września 2015
Jutro
Dzisiaj rano czuła się znakomicie więc może i jutro samopoczucie dopisze.
W planie przerób owoców na przetwory. Będzie trudno wyrobić się ze wszystkim, ale spróbuje. Ach, miała jeszcze dosadzić cebule w skrzynce wysoko na oknie. W dwóch skrzynkach szczypior już niezwykle bujnie rośnie. Może by zrobić serek ze szczypiorkiem na jutrzejsze śniadanie? Koniecznie!
Kremella śpi na brzuszku Indianki. Pozostałe kociaki gdzieś się rozeszły. Może na myszy polują?
Pora spać. Za oknem zaczęła się smętna jesień. Zimny wiatr.
Ciekawe, gdzie Kamyk dzisiaj będzie spał. Oby bezpiecznie.
Powrót na rancho
Dziś na zmianę krząta się w domku i wypoczywa przy mruczeniu kociąt.
Przyprowadziła też zawieruszoną owieczkę co zajęło sporo czasu.
Przeliczyła owce - wszystkie są. Zmęczona jest i niezbyt dobrze się czuje. Jednak zrobiła świeży serek z koziego mleka, budyń czekoladowy na kozim mleku, przegotowała czarny bez na sok, zrobiła obiad na kani. Zgliwiał już twaróg na ser topiony. Jutro go usmaży.
Dzień pochmurny, senny. I ona senna. Kozy wydojone. Kury nakarmione.
Jaja zebrane. W kuchni full ekologicznego żarcia własnej roboty.
Od Kamyka żadnych nowych wieści. Noc spędził bezpiecznie u dobrej znajomej w Olecku. Rano poszedł na miasto i słuch po nim zaginął.
Indianka ma nadzieję, że nie zrobi niczego głupiego i grzecznie wróci na farmę pod Sejnami. Gospodarz czeka. Może mu wybaczy tę karygodną niesubordynację?
Burzliwy piątek
Wpierw zeznania na komendzie w sprawie dokuczania przez świetliczankę.
Potem przeszukiwanie Olecka pod hasłem:
"Gdzie jest Kamyk??? ZARAZ mają mu badania robić!"
Potem fiasko badań Kamyka z winy Kamyka, który się nachlał piwska w dniu miesiącami wyczekiwanych badań tomografem.
Zamiast pojść do szpitala na badania - polazł do parku jak do barku gdzie zachlał, dał się pobić i okraść.
Zmarnował termin ważnych badań, stracił przytomność i komórkę oraz pieniądze. Stracił też chęć Indianki do pomagania mu.
Stracił także pracę u oburzonego oszukaństwem szefa. Gospodarz podwiózł go z Sejn do Suwałk i wsadził rano do autobusu do Olecka by Kamyk zrobił te badania. A Kamyk zamiast do szpitala poszedł do parku chlać. Gospodarz nie lubi być oszukiwany. Można go oszukać tylko raz. Do końca miesiąca Kamyk ma opuścić farmę pod Sejnami.
Do domu Indianki po swoich żenujących wyczynach też nie ma wstępu. Specjalnie pojechała do Olecka by towarzyszyć mu podczas tych ważnych badań. Mimo, że sama się słabo i źle czuła. Czekała na niego półtoragodziny w szpitalu. Potem szukała po Olecku. Na daremno. Nigdzie go nie było widać ani się nie pojawił w szpitalu. Zmarnował wszystko. Załatwił się na cacy.
Jak ktoś ma uruchomiony program samozniszczenia to nikt nie jest mu w stanie pomóc. Będzie siebie i swoje życie oraz swoich bliskich niszczył z uporem maniaka. Daremne wysiłki by go wyciągnąć z rynsztoka i pomóc stanąć na nogi. Przykro patrzeć jak ten człowiek sam niszczy siebie.
wtorek, 22 września 2015
Kolacja Indianki
Czarny bez doskonały na przeziębienia jest
Czarny bez zdrowy jest! |
Krwawnik
Krwawnik |
poniedziałek, 21 września 2015
Hej!
A to co za grzyby?
Co to za grzyby?
niedziela, 20 września 2015
Pierwszy przetwór ;)
Konfitury |
Twarożek i konfitury |
sobota, 19 września 2015
Porządkowa słoneczna sobota
Jednak już zmęczona jest po całym dniu dreptania w domu i wokół domu i nad rzekę. Wczorajszy powrót z Suwałk, a zwłaszcza wędrowanie przez całe Suwałki dały jej się we znaki potęgując ogólne zmęczenie.
Chyba już dzisiaj nie da rady wykonać zaplanowanej na wieczór ostatniej czynności. Także o kąpieli nie ma mowy. Zwyczajnie nie ma siły. Padła jak długa na łóżko, a kręgosłup mówi:
"Dość! Nie wstanę!'' :-)
Ale ważne, że wszystkie zwierzaki napojone i nakarmione.
Wszystkie zdrowe i szczęśliwe. Doglądnięte i dopatrzone. Swobodne i radosne. Taki jest raj Indianki - pracowity i pełny szczęśliwej, różnorodnej zwierzyny.
Najcudowniejsze były dziś rano pielgrzymki kolejnych zwierząt stęsknionych za Indianką. Po kolei: kocięta jedno za drugim, potem szczenięta, gdy wyszła na dwór klaczęta, owczęta i koźlęta. Korowody pieszczochów spragnione głaskania i nosa w Indiankę wtulania. Widać niepokoiły się, gdzie Indianka znikła. Gdy wróciła, z ulgą ją przywitały.
Indianka kocha swoje zwierzęta, a one jej odpłacają tym samym.
Subtelna, czysta i niewinna miłość. Samo najszlachetniejsze piękno.
Akcja lekarz i akcja laptop
Pielęgniarka miała minę jakby kupę połknęła. Przez chwilę przeżuwała niewygodną wiadomość. No kurczę - jest papier! Trzeba obsłużyć pacjenta! Spojrzała na doktora i zapytała czy przyjmie pacjenta. Wyraził zgodę. Wzięła zaświadczenie i wprowadziła dane do komputera.
Kamyk nie ufa lekarzom. Nie wierzy, że mu pomogą. Jest do nich zrażony. Indianka także miała negatywne wrażenia po tej dłuuuugo (grube miesiące) wyczekiwanej wizycie u specjalisty. Lekarz sprawiał wrażenie nieprzychylnego i wręcz nieprzyjaznego, zaś jego powierzchowne badanie wydało się niemiarodajne i niewiarygodne. Jednak dał skierowanie na kompleksowe badania specjalistyczne. One powinny wykazać przyczyny dolegliwości. Jeśli nie wykażą - Indianka wielce się zdziwi i dojdzie do przekonania, że ta cała służba zdrowia to wielka, bezwartościowa ściema i nabijanie chorych w butelkę.
Po wizycie u lekarza wydało się, że Kamyk rano nie odpuścił sobie dwóch piw i w związku z tym nie mógł poddać się badaniu krwi. Indianka była zła na niego. Tłumaczył się, że źle się czuł i by uśmierzyć ból wypił to piwo. Brzmiał wiarygodnie i wyglądał mizernie, ale co gorsza, po wizycie też sobie nie odpuścił 5 piw. Wyżłopał pięć piw przy Indiance mimo jej opozycji i niezadowoleniu. Podpity zrobił drobne zakupy spożywcze, a następnie kopał je ze złości na ulicy przed sklepem i urządzał sceny. Cud, że cukru nie rozsypał. Potem poszli z tymi pozbieranymi z chodnika wiktuałami (cukier na przetwory, porcje rosołowe dla kotów i psów, udka dla ludzi na obiad, syrop owocowy do mleka dla Kamyka, sok marchwiowy dla Indianki) do auta szefa.
Z jego szefem zajechali do Indianki po jaja, mleko i ser.
Indianka dała im w prezencie swoje jaja i mleko. Z sera Kamyk zrezygnował widząc wnerwioną jego zataczaniem się Indiankę.
Indianka chciała zostać w domu i zająć się swoją pracą. Wcześniej w Olecku dopilnowała spraw Kamyka, by Kamyk od razu zarejestrował się na ważne i pilne badania (czego jej nie ułatwiał cudując) i teraz chciała zająć się swoimi sprawami w domu.
(Warto dodać, iż przy rejestracji na tomograf komputerowy spotkali wścibską stażystkę z biblioteki w Sokółkach (tę samą która ostatnio darła gębę na Indiankę w bibliotece i przeszkadzała jej pracować na komputerze) która stojąc z plikiem własnych skierowań na badania tomografem komputerowym bezczelnie dopytywała Indiankę donośnym głosem słyszalnym w każdym kącie długiego korytarza: "A NA CO PANI CHORUJE??!" - zapewne po to by dostarczyć dla Krychy nowej pożywki do złośliwych plotek. Oburzona Indianka odrzekła, że to nie stażystki sprawa i niech stażystka zajmie się SWOIMI chorobami.)
Niestety Kamyk nie odwiózł Indiance w wyznaczonym terminie pożyczonego laptopa i musiała jechać po niego z nimi aż do Sejn. Pojechała, a wróciła do domu autobusem i stopem wraz z odzyskaną własnością.
Akcja laptop zakończona powodzeniem. Sprzęt w domu. Będzie na czym pracować i bronić tyłka Kamyka pod warunkiem, że Indianka zdobędzie co najmniej stuwattowy panel solarny.
Akcja "lekarz" też przeprowadzona z powodzeniem, mimo negatywnych wrażeń z tej wizyty. No, przynajmniej wizyta doszła do skutku co już wisiało na włosku. Kamyka samego na pewno by spławili z niczym. Zmarnowaliby mu ten nieprzyzwoicie dłuuugi okres oczekiwania na wizytę. Ciężko chory odszedłby z niczym.
Kamyk w urzędach i instytucjach państwowych nie ma siły przebicia. A w takich miejscach trzeba walczyć o swoje. Niewiele jest miejsc takich ludzkich, nastawionych na przyjazne traktowanie petentów i pacjentów.
Indianka nareszcie w domku na własnych śmieciach! :-) Grzyby niestety szlag trafił. Za długo czekały na obróbkę. No, ale przynajmniej kilka spraw pchnięte do przodu. M.in. Indianka sprawdziła w szpitalu w Suwałkach w jakim terminie badania tam Kamyk może zrobić.
Załatwiła też dwie inne sprawy w Suwałkach. Obrotna jest mimo braku czasu i samochodu. Nogi jej mało nie odpadły. Suwałki rozległe są. Nachodziła się, że hej!
Wszystkie się bardzo ucieszyły, gdy wróciła i przywitały ją czule.
Jak dobrze być w domu między swymi :-)
A teraz weekendowy coconing! :-)
Yahooo! :-) :-) :-)
środa, 16 września 2015
To były kozaki :)
Grzyby duszone |
Kozaki, inaczej koźlarze :) |
Kozaki |