Jestem w wyjątkowo krwawym nastroju dziś... ;)))
RANCHO NA MAZURACH GARBATYCH - Życie w harmonii z Naturą... Blog dzielnej kreatywnej romantyczki z miasta, gorącej patriotki kochającej swą Ojczyznę i jej piękną Naturę oraz życie w harmonii z nią, wielbiącą tradycję i tradycyjną kuchnię polską, historię, zwyczaje, obrzędy i polskość oraz jej słowiańskie korzenie, wiodącej sielskie życie na rancho pełne pracy i wyrzeczeń, realizującej z pasją swe marzenia o cudownym raju na Ziemi :) Blog Serbii (Indianki) to jedyne źródło prawdy w tym kraju.
sobota, 10 października 2009
Piorę, zmywam, gotuję...
Jestem w wyjątkowo krwawym nastroju dziś... ;)))
Naczynia
Indianka za wiele nie poleżała, bo chciała wykorzystać morze nagrzanej wody do zmywania i prania – więc stała i działała kilka godzin oglądając jednocześnie niektóre filmy. Większość naczyń zmyta, ale nie ma gdzie ich ustawiać i chować. Co robić?
piątek, 9 października 2009
Zadowolona
Tym bardziej zadowolona, że nowy świder większy, o większej mocy i przede wszystkim o większej średnicy wiertła – bardziej odpowiedniej do sadzenia drzewek. Za to jest dwuosobowy, gdyż wymaga większej siły do przenoszenia jego oraz do utrzymania przy wierceniu. Bardzo pomocny przy wymianie ciężkiego świdra był samochód zaprzyjaźnionych braci z Podlasia. Uszkodzony świder wygodniutko wylądował w bagażniku i szybciutko został w sklepie wymieniony na nowy, któren tenże nowy takoż bagażnikiem przewiezion został na Rancho po krótkiej wycieczce do Ełku, gdzie Indianka sprawdziła, iż 3G faktycznie działa.
Czwartek, to był owocny dzień. Więcej takich dni! Za to dziś na dworze szaro, chłodnawo. Samopoczucie Indianki takie sobie – chyba zaczynają się „te dni”. No, ale one miną, a póki trwają z pomocą wolontariusza Franklina Indianka co nieco podziała mimo średniego samopoczucia.
czwartek, 8 października 2009
Pochmurny poranek
środa, 7 października 2009
Boska kąpiel
Pańskie oko konia tuczy
Przy okazji wyjmowania siatki, którą chcę użyć nad ogrodzeniem i do zabezpieczenia kilku dosadzonych pod domem grusz – znalazłam jaja kurze. Super. Będą naleśniki.
wtorek, 6 października 2009
Lunch
poniedziałek, 5 października 2009
Wybieg
Jastrzębie
sobota, 3 października 2009
Wybieg dla kur
czwartek, 1 października 2009
Przybył wolontariusz z Poznania
W stajni śpi na strychu na piankowym materacu, ma tam dwie kołdry, śpiwór, śpi w dresach, więc powinien przetrwać tę jedną noc. Jeśli będzie mu się tam dobrze spało, to pośpi tam kilka dni dopóki nie doprowadzimy pokoju do stanu używalności. Jeśli będzie mu zimno, to sklecimy mu szybko jakiekolwiek spanie w domu Indianki. Wczoraj deklarował się, że wstanie skoro świt, ale jest z dalekiej podróży, więc pozwoliłam się mu wyspać do woli.
Nacięliśmy drewna na ogrodzenie wybiegu dla kur. Ja cięłam piłą spalinową, bo mi to szybciej i lepiej szło – on odmierzał kawałki, które miałam przecinać i porządkował nacięte żerdzie.
sobota, 26 września 2009
Film "Cold Mountain"
Jestem szczęśliwa
Siedzę przy wysokiej skrzyni, na której rozłożyłam stosy papierów do przerobienia. W radio śpiewa mój ulubiony wykonawca: Robbie Williams. Pięknie śpiewa. Tak romantycznie i kołysząco.
Zaraz śniadanko, potem wydoić kozy i zabieram się za papierki. A, sprawdzę czy mi papryka urosła i wykopię trochę ziemniaków na obiad.
czwartek, 24 września 2009
Second Life
Dziś dzień pochmurny, chłodny. Nieodwołalnie zabieram się za papierkowe sprawy.
Fizycznie czuję się tak sobie – wczoraj za długo rozmawiałam z przyjaciółmi w sieci i mam kaca z niewyspania, za to myślenie mam dzisiaj jasne i klarowne, takie w sam raz do rozwiązywania zadań matematycznych i innych intelektualnych.
wtorek, 22 września 2009
Osada
Zaprawa
poniedziałek, 21 września 2009
Wieczór
dobrze rośnie, ale ta druga różowa - coś ją niszczy. Zmieniłam ziemię -
jeśli to wina ziemi, to powinna roślina wydobrzeć.
Papryczki chilli ładnie owocują na czerwoniutko. Zniosłam je do pokoiku
jeździeckiego. Czerwień papryczek gra z czerwienią kwiatów rośliny z Gminy.
Nie wiem jaką owa roślina nosi nazwę, ale bardzo ładnie kwitnie.
Posadziłam pędy ziół. Część w donicach, a miętę na wilgotnej łące.
Piekę chleb. Tym razem experymentalnie z dodatkiem kaszy jęczmiennej i
odrobiny mąki ziemniaczanej.
Zabrałam pościel i materac z namiotu i przymierzam się do jego łatania i
zwijania.
Bez sił
już się skończyło lato, a jesień jeszcze się nie zaczęła. Powietrze nieruchomo stało. Było ciepławo.
Zero wiatru. Zero śpiewu ptaków. Jakby się zatrzymał czas.
Natomiast kugut leghorn zamiast normalnie do kurnika przez drzwi wmaszerować – fruwa na strych odbijając się z ziemi i wlatując przez otwór strychowy do podawania siana. Stamtąd schodzi do kurnika. Chyba normalne wejście przez drzwi wydaje mu się zbyt trywialne i stąd woli brawurowe latanie na strych :) Koguty zielononóżki mają przepiękne ubarwienie. Śliczne piórka. Kury się nie niosą, bo nie ma pszenicy, albo niosą się w zaroślach i stąd brak jaj w kurniku.
niedziela, 20 września 2009
Relaks
tyle wolny, co mniej wyczerpujący. Mam w planie zajęcie się papierami i
zmywanie naczyń, pranko, dojenie kóz, karmienie zwierząt. Powyższe czynności
bez zbytniego ciśnienia, tak na luzie planuję je wykonywać. Chyba namiot
zwinę, bo robi się coraz chłodniej i zapewne tam już w nim nikt w tym roku
nie będzie spał. Co gorsza konie dobrały się do tego namiotu i go
podniszczyły.
Za oknem ładna pogoda. Na oknie zakwitła pięknie czerwonym kwieciem
podarowana mnie przez urzędniczkę z Gminy roślina. Ma aż trzy pąki kwiatów!
Cudo. Mam tych roślin więcej, wyhodowanych z odrostów, ale tamte jeszcze nie
kwitną, może za młode? Na pewno za młode. Poza tym dopiero się ukorzeniają.
Także monstera, którą dostałam w prokuraturze się wreszcie przyjęła.
Dostałam ją, gdy była
zima i mróz - zmarzła i liście zwiędły, gdy wiozłam, ale łodygę wsadzilam w
glebę i ona
wreszcie się ukorzeniła i wypuściła niedawno nowy listek. Lubię ten rodzaj
roślin. Rodzice takie mieli w naszym osiedlowym mieszkaniu w Szczecinie. Ta
największa stała w dość ciemnym kącie, ale dobrze sobie radziła.