niedziela, 20 grudnia 2009

Brak dojazdu

Indianka jest przygnębiona. Brak dojazdu do gospodarstwa. Trzeba siano dowieźć. Nie ma jak. Droga nieodśnieżona. Nieprzejezdna. Zwierzęta głodne. Będzie tragedia. Zwierzęta popadają z głodu... :((((

She's dreaming...

She’s dreaming about somebody who doesn’t exist...
She’s dreaming about feelings which are impossible...
She’s dreaming about the wonderful world which is alive only in her mind and soul...


Her heart is hot, her soul is noble...
She was trying, but there was no response...
No response... She is tired of it...
She wants to fall asleep and dream and never wake up...
There is no one for whom she would like to rise and shine...

There is no one...

sobota, 19 grudnia 2009

Kwitnąca miłość w środku mroźnej zimy...

Indianka jest świadkiem kwitnącej miłości Augusta i Agaty... Jakie to piękne zjawisko... Przyjemnie na tę zakochaną parę patrzeć...

środa, 16 grudnia 2009

Mroźno

Dziś zaiste mroźno. Indianka kupiła na zimę ziemniaki, owies i wełnę mineralną do ocieplenia ganku.

wtorek, 15 grudnia 2009

Boli serce

Indiankę boli serce od nadmiaru zmartwień. Boli, bo je ma. Sąsiadujących wieśniaków nic nie boli, bo mają zimne kartofle w miejsce serc. Lokalnych wieśniaków napędza tylko interesowność i zawiść. Szlachetne uczucia są im obce. Są zbyt przyziemni by kierować się czymś innym niż pazerność, zawiść i zimna znieczulica. Jakie to odpychające... :(

poniedziałek, 14 grudnia 2009

Nędzne samopoczucie

Dziś Indianka nędznie się czuje. Bolą nerki, jajniki. Źle spała w nocy. Dziś śnieg na dworze, choć płytki.
Misiaczki rozdysponowane do prac gospodarczych radziły sobie dzielnie same: August ciachał gałęzie, Agata sprzątała w oborze.

Wczoraj w nocy z soboty na niedzielę K.N. przedziurawił koło u taczki i w niedzielę mieliśmy utrudnienie w zwożeniu opału pod dom, bo ta druga taczka chybotliwa i za słaba do ciężkiego drewna.

Dobre rady

Dziękuję tym zacnym czytelnikom mojego bloga, którym leży na sercu moje dobro i ślą mi mądre i dobre rady. Dziękuję za nie. Rozważę je na spokojnie i wybiorę optymalne rozwiązanie z obecnej sytuacji powtarzających się kradzieży, najść, nękania i gróźb. Serdecznie dziękuję za troskę.


Szczególnie pozdrawiam Sarenzir i Ludkę :)

niedziela, 13 grudnia 2009

Groźne znaki

Wczoraj w nocy z piątku na sobotę, pod moim domem K.N. ułożył znaki grożące śmiercią, jeśli złożymy doniesienie na policji w sprawie kradzieży drzewek. Rano w sobotę pod oknami kuchni znaleźliśmy podrzucone tam kawałki drzewek wiśni i gruszy, ułożoną z gałązek strzałkę wskazującą ułożony duży krzyż (czyli groźba śmierci dla człowieka) oraz obok mały krzyżyk symbolizujący śmierć zwierzęcia. Tego dnia K.N. dwukrotnie postrzelił koziołka i koziołkowi pękł żołądek od siły uderzenia. Konał w strasznych męczarniach. Musieliśmy go dobić.

K.N. bardzo dużo drzewek ukradł lub zniszczył. Przyłapaliśmy go na kradzieży, gdy kradł drzewka z mojego sadu. Straty są ogromne. Ale jemu nie wystarczyło to. Co noc K.N. łazi po moim gospodarstwie, panoszy się pod moim domem, kradnie kolejne drzewka, narzędzia, sprzęty gospodarskie, niedawno swoim psem zaszczuł kozę, potem ukradł młodego koziołka spod domu, jakiś czas temu przebił opony w taczce i wozie konnym, układa groźby śmierci pod moim domem adresowane do mnie, teraz zabił drugiego koziołka, a policja nic nie robi by go powstrzymać. Bandzior dalej łazi i plądruje bezkarnie.

To jego agresywne i kryminalne postępowanie nosi wszelkie znamiona przestępstwa i nic nie powstrzyma nas przed złożeniem doniesienia do prokuratury. Ten facet jest niebezpieczny i powinien być zamknięty. Jeśli chce sprawę załatwić polubownie i wywinąć się z pierdla, ma mi zapłacić odszkodowanie za poniesione straty w wysokości 5.000zł. Ma na to tydzień. Za tydzień składam doniesienie wprost do prokuratury z pominięciem tych niepoważnych pajacyków co udają policjantów i kryją dupę bandyty.

Dziś znowu ułożone z patyków nowe krzyże!

piątek, 11 grudnia 2009

Genialny pomysł

Mam dwudzień genialnych pomysłów.
Wymyśliłam jak tanio i szybko zrobić mega foliak. Ba, to wybiegofoliak będzie.
Gdy powstanie - zrobię foto i zamieszczę.
 
Dziś z rana wstaliśmy i zrobiliśmy obchód, bo w nocy jakiś oszołom dobijał się do kuchni przez okno.
Potem z Augustem zabraliśmy się za krycie papą ganku, a Agata sprzątaniem w oborze.  Wieczorem parka udała się na patrol sadu.
 
Jutro kończymy kryć ganek, ale już widać, że przymało papiaków. Zrywamy te stare co zostały na dachu. Może jakoś starczy? No i trzeba będzie przyciąć krawędź daszku, bo nierówna i papę wiatr podwiewa i rwie przy silniejszych podmuchach.
 
Kolejny etap to będzie kupno wełny mineralnej do ocieplenia ganku i desek sosnowych do obicia ganku w środku. Dobrze zaizolowany ganek to cieplejszy dom. Wełny szklanej taryfą raczej nie przywiozę, bo widziałam, że 10 paczek zajmuje sporo miejsca.
 
Na kupno wełny to będę musiała poczekać na dopłaty i transport mebli, ale drzwi możemy nowe zrobić i wstawić na ganek, bo deski kupiłam, przeszlifowałam i pomalowałam już rok temu – tylko czekają na zbicie w drzwi.
 
Papy zostało na pokrycie dachów bud dla psów i jakiegoś niewielkiego składzika na opał.

Emocje

Nadchodzi weekend. Pora uspokoić emocje wywołane ostatnimi zdarzeniami...

czwartek, 10 grudnia 2009

Milicja obywatelska

Pracowite misiaczki skończyły wkopywać ostatnie drzewka, a wieczorem znowu zaczął się nalot wieśniaków pazernych na Indianki własność. Dziarski komandos August z uroczą narzeczoną Agatą patrolował gospodarstwo i jego bezpośrednią okolicę, potem dołączyła do nich Indianka. Indianka ze swoimi ukochanymi misiaczkami doszła do wniosku, że jak tak dalej pójdzie, to założą lokalną milicję obywatelską i będą patrolować okolicę do skutku, aż ustaną kradzieże i we wsi zapanuje ład i porządek. Trzeba sobie radzić, gdy powołana do strzeżenia bezpieczeństwa i porządku publicznego policja umywa ręce i nie chce pomóc w złapaniu złodziei. Policja powinna pomyśleć o dzieleniu się swoim budżetem z lokalną MO, skoro lokalna MO będzie odwalać za nich robotę. Niech oddadzą swoje premie dzielnej milicji obywatelskiej, skoro sami nie zasłużyli na nie. Indianka sporządzi stosowny wniosek w tej sprawie.

Szkolenie ekologiczne

Środa, 9 grudnia 2009
W środę rano Indianka pojechała na obowiązkowe szkolenie do Ośrodka Doradztwa Rolniczego i duże zakupy.
Misiaczki Indianki grzecznie pracowały na polu i pilnowały obejścia.
Pokazało się dwóch podejrzanych typów podających się za policjantów w cywilu. Pętali się po podwórku Indianki, gdy zauważył ich August. Podszedł do nich i zapytał, czego chcą. Wtedy jeden z nich wylegitymował się okazując pośpiesznie policyjną legitymację (tak szybko, że August nie zdążył zapamiętać nazwiska) i błysnął blachą, oraz wyszemrał niezrozumiale swe nazwisko. Typki wyglądające bardziej na gangsterów niż policjantów, zadawały debilne pytania (typu: „A dlaczego to gospodarstwo jest ogrodzone pastuchem” „A byli tutaj goście?”) wzbudzając podejrzenia co do ich wiarygodności jako rzekomych policjantów śledczych. Nie wiadomo, czego tak naprawdę chcieli. Niby chcieli rozmawiać z właścicielem gospodarstwa, ale to dziwne, że przyjechali akurat tego dnia, bo na policji wiedziano, że tego dnia Indianka miała jechać na komendę złożyć zeznanie odnośnie kradzieży drzewek. Wydawało się także, że po raz pierwszy słyszeli o kradzieży drzewek.    


Indianka po powrocie z miasta i po zdaniu raportu przez jej ochroniarza Augusta – zadzwoniła na komendę z pytaniem, czy ci dwaj podejrzanie się zachowujący faceci faktycznie byli wysłani z komendy. Dyżurny nie umiał odpowiedzieć na to pytanie. Kazał zadzwonić następnego dnia i znowu pytać. Następnego dnia kolejny dyżurny też nie miał bladego pojęcia, czy ci dwaj uzbrojeni faceci to byli ich śledczy czy podający się za nich gangsterzy. Indianka odniosła przemożne wrażenie, że na komendzie panuje wszechobecny rozpiździaj i wobec tego nie ma co liczyć na ochronę przez policję jej szacownej osoby i w pocie czoła wypracowanego majątku – trzeba działać na własną rękę.
 
Indianka i jej misiaczki muszą regularnie monitorować sad. Wcześniej czy później złapią złodziei. Parę dni temu już by ich mieli, gdyby policjanci interwencyjni miast zadawać pytania od rzeczy ruszyli się żwawo do łapania złodziei, którzy przyłapani na gorącym uczynku ledwie co zeszli z pola Indianki i byli w pobliżu. Miejscowa policja jest daleka od skuteczności. Skuteczna bywa tylko wtedy, gdy poszkodowanym jest ich dobry znajomy – kolega lub krewniak.


Wtedy umieją być skuteczni. Niestety innych pokrzywdzonych ludzi traktują jak idiotów i lekceważą ostentacyjnie ich zgłoszenia. Jeśli muszą jechać na zgłoszenie – to owszem, pojadą, relaksowym tempem jakby jechali na zakupy do marketu, ale na miejscu zamiast zająć się przestępstwem, jak kłamcę, przestępcę i niedojdę i wroga numer jeden traktują pokrzywdzonego, wmawiając mu, że mu się wszystko wydawało i skupiając się na podważaniu zeznań i pokazywanych dowodów przestępstwa, tak, jakby byli adwokatami przestępców, a nie stali po stronie pokrzywdzonego. Zadają pytania od rzeczy nie związane ze zdarzeniem – chyba tylko po to by zbić z tropu pokrzywdzonego i wyprowadzić zdenerwowanego człowieka z równowagi. Lokalna policja nie jest przyjazna dla przeciętnego obywatela. Najczęściej daje się odczuć opór i niechęć, brak chęci do prawdziwej pomocy. Do kogo ma się zwrócić szary obywatel, który padnie ofiarą przestępstwa?

Za co oni właściwie biorą pensje? Po co utrzymywać takich, skoro są nieprzydatni i nie stoją na straży bezpieczeństwa publicznego?  To bezużyteczne darmozjady czerpiące pensję z budżetu państwa, na który haruje cały naród. Rozwiązanie policji nie wchodzi w grę, więc trzeba leserów pogonić do roboty. Koniec ściemniania na patrolach – więcej łapania przestępców. KONIEC ŚCIEMNIANIA – WIĘCEJ ŁAPANIA. KONIEC KUMOTERSTWA I NAGINANIA PRAWA NA KORZYŚĆ ZIOMALI A KOSZTEM POKRZYWDZONYCH LUDZI. PRAWO JEST JEDNAKOWE DLA WSZYSTKICH, i co jak co, ale człowiek pracujący w organach ścigania MUSI to rozumieć i akceptować. NIE MA PRAWA KRZYWDZIĆ LUDZI w imię kumoterstwa. Jeśli to robi – nie nadaje się na stróża prawa, bo STRÓŻ PRAWA MUSI BYĆ OBIEKTYWNY I UCZCIWY WOBEC WSZYSTKICH OBYWATELI.  POLICJANT SKŁADAŁ PRZYSIĘGĘ POSTĘPOWAĆ ZGODNIE Z PRAWEM. POLICJANT POWINIEN BYĆ WZOREM DO NAŚLADOWANIA. POLICJANT MA OBOWIĄZEK POSTĘPOWAĆ ETYCZNIE, POLICJANT JEST INSTYTUCJĄ PUBLICZNEGO ZAUFANIA I NA NIM CIĄŻY OBOWIĄZEK UCZCIWEGO POSTĘPOWANIA WOBEC WSZYSTKICH.
Jeśli miejscowa policja tego nie rozumie i ma zamiar skrzywdzić bezradną kobietę w imię kumoterstwa – Indianka będzie z tym walczyć, do skutku. Do momentu, gdy ta patologia skończy się.


Indianka wróciła taryfą po zmroku. Tym razem wynajęła starego znajomego, który przynajmniej nie kradnie i bywa bardzo pomocny w zakupach. Taryfa załadowana po brzegi towarem: prowiantem na zimę, benzyną, butlą z gazem, dwiema rolkami papy. Aż cud, że mercedes to wszystko pomieścił. W piątek zaczyna się zima – trzeba skończyć z pracami polowymi przed tym dniem i zabrać się za pielęgnację drzew w parku Indianki i budową ogrodzenia, kryciem ganku. Wieczory i noce zejdą na patrolowaniu sadu, bo złodzieje są bardzo bezczelni, a policja nieskuteczna. Prędzej kobieta złapie złodziei, niż dorośli faceci do tego przeszkoleni i biorący za to comiesięczną pensję. Co za trutnie! Normalnie wstyd i hańba. Wszystko tu stoi na głowie „na tych naszych kochanych Mazurach na których nikt nie kradnie”. Masakra.

wtorek, 8 grudnia 2009

Nagroda za ujęcie złodziei

Nagroda za ujęcie złodziei lub za pomoc w ujęciu złodziei.
Osobie, która złapie lub pomoże w złapaniu złodziei jej drzewek Indianka oferuje 100zł nagrody.

Wsiowi bandyci

Wczoraj wieczorem miejscowe mendy weszły na ziemię Indianki by kraść drzewka. Czterech z latarkami rozstawiło się po polu i drodze Indianki, dwaj z latarkami i paru bez latarek chodziło po sadzie i wyrywało drzewka. Indianka wezwała policję. Bandyci ukryli się u sołtysa, ale co najmniej jeden uciekł z jego domu, podczas gdy policjanci przesiadywali w radiowozie pod domem sołtysa.

Mimo interwencji policji, zuchwali złodzieje wrócili we wtorek wieczorem ponownie na pole Indianki.
Byli tak bezczelni, że siedzieli w zagajniku na wprost sadu Indianki, w odległości jakichś 200m. Dawali sobie znaki latarkami i komórkami. Czekali, aż Indianka i jej kmiecie zejdą z pola. Ściemniło się. Indianka z Augustem i Agatą maszerowali do domu. Od Czukt nadjechał rowerzysta. Koło wjazdu na gospodarstwo Indianki zgasił światło i zaczaił się w ciemnościach. Indianka ze swoimi ludźmi zaniosła narzędzia do domu i wróciła z Augustem  pogonić intruzów. Przeszli wewnętrzną drogą gospodarstwa do bramki wjazdowej i wyszli na drogę gminną idąc w kierunku lasu wzdłuż gospodarstwa. Doszli do lasu i właśnie mieli sprawdzić zagajnik, gdy zadzwoniła Agata, że intruz idzie w stronę domu i jest już przy mostku. Indianka i Augustyn szybko wrócili, znajdując na wewnętrznej, prywatnej drodze gospodarstwa świeże ślady opon roweru. Złodziej znikł lub przyczaił się w ciemnościach. August jeszcze kilkakrotnie wychodził na gospodarstwo szukając intruza, ale ten oddalił się w ciemną dal.

Indianka zamówiła profesjonalny sprzęt do patrolowania Ranch’a. Najwyższa pora zabrać się za regularne kontrolowanie gospodarstwa po zmroku. Nie po to Indianka zaciągnęła kredyt i wykosztowała się na sadzonki drzewek, nie po to harowała cały rok, aby w parę dni wsiowe degeneraty wyrwały wszystko niwecząc ogromne nakłady pracy i pieniędzy.

Gdy Indianka tu na tę wieś przyjechała 7 lat temu – żaden wieśniak bezinteresownie jej nie pomógł zaaklimatyzować się na nowym miejscu (no, z wyjątkiem zacnych chłopców Domaradzkiej – jedynych poczciwych i przyjaznych ludzi w tej wsi, którzy okazali Indiance szczerą życzliwość (zwłaszcza wspaniały Robert), byli bezinteresownie przyjaźni i Indiance pomagali, dopóki ich matka im nie zabroniła tego).

Za to od samego początku najbliżsi tzw. „sąsiedzi” ryli pod samotną kobietą z miasta dołki -  z obecną sołtysową na czele – babą chorobliwie zazdrosną o swojego nieciekawego i niepociągającego faceta, a stającą na głowie, by jak najdotkliwiej dopiec atrakcyjnej sąsiadce, co by wykosić potencjalną konkurencję.

Ale ciemnej babie, nigdy do kurzego, ciasnego móżdżka nie przyszła otrzeźwiająca myśl, że Indiance sołtysowej samiec się nie podoba i absolutnie nie jest zainteresowana kimś takim. Niech sołtysowa lepiej pilnuje sklepowych co by jej chłopa nie uwodziły, a nie czepia się do spokojnej dziewczyny z miasta, która ciężko pracuje na swoim gospodarstwie dzielnie realizując piękne marzenia.

Za to teraz, gdy Indianka o własnych siłach z wielkim trudem podnosi się z wielkiej nędzy wbrew życzeniom podłych, zawistnych wieśniaków – przyłażą łachudry by kraść owoce ciężkiej harówy. Kanalie bez sumienia. Wypierdki społeczne. Gady obmierzłe o zwichniętej moralności. Totalna patologia.

Ale Bóg im odpłaci tym co oni Indiance zrobili. Za każde wyrządzone zło – spotka ich w życiu takie samo zło.

Nagroda za ujęcie złodziei
Nagroda za ujęcie złodziei lub za pomoc w ujęciu złodziei.
Osobie, która złapie lub pomoże w złapaniu rabusiów Indianka oferuje 100zł nagrody.

niedziela, 6 grudnia 2009

Park Indianki

Mikołajkowa niedziela upłynęła pod znakiem pielęgnacji drzew w parku Indianki. Ten park to wg papierów niby las, ale tak mało w nim drzew, że wygląda raczej na przestronny park. Sporo tam wiatrołomów zwłaszcza po ostatnich wichurach, jest też trochę uschniętych drzew i kikutów pni dawniej wyciętych przez miejscowych szabrowników. Pora na uporządkowanie terenu. Trzeba działać teraz, póki nie ma śniegu i śnieżyc, bo potem będzie ciężej pracować, a w śnieżyce Indianka i jej goście będą grzać się przy piecu i zajmować się domem.

sobota, 5 grudnia 2009

Wsiowe mendy

Wsiowe mendy znów podpełzły na gospodarstwo Indianki i ukradły kilkanaście drzewek.
Pora na radykalne kroki. Wszarze chcą wojny – to ją będą mieli.

piątek, 4 grudnia 2009

Znaczenie imienia IZABELLA

 IZABELLA
Opis imienia: IZABELLA

Imieniny obchodzi:

Osobowość: Ta, co odkrywa duszę ludzi i zwierząt
Charakter: 96 %
Promieniowanie: 98 %
Rezonans: 90 000 drgań/sek.
Kolor: Czerwony
Główne cechy: Wola - Aktywność - Intelekt – Uczuciowość - Moralność
Totem roślinny: Jabłoń
Totem zwierzęcy: Pszczoła
Znak: Lew

TYP:
Cechuje je wielkie opanowanie, pozwalające stawiać czoło trudnym sytuacjom. W niektórych okolicznościach stają się agresywne. Stosującym przemoc w rodzinie rodzicom sprawiają trudności wychowawcze, gdyż od najmłodszych lat wykazują się godnością osobistą i buntują się gdy im się cokolwiek narzuca na siłę.

PSYCHIKA:
To ekstrawertyczki, uzewnętrzniające swe reakcje i łatwo przystosowujące się do otoczenia. Są zarazem obiektywne - dzięki logice, i subiektywne - dzięki uczuciowości. Ta dwoistość ich osobowości nieraz zaskakuje, nawet w dzieciństwie. Odczuwają silną potrzebę dawania czegoś z siebie bądź to bliźnim, bądź sprawie narodowej czy charytatywnej.

WOLA:
Ze stali. Potrzebują równie silnych partnerów by nie wejść im na głowę.

POBUDLIWOŚĆ:
Ogromna, lecz nigdy nie przechodzi w nerwicowość. Jak udaje im się zachować zimną krew wśród beczek z prochem, gdzie spacerują z ogniem swej namiętności?

ZDOLNOŚĆ REAKCJI:
Urodzone rewolucjonistki. Nie reagują, ale wybuchają. Jeśli chcecie odwieść je od jakiegoś projektu, to nigdy nie siłą, ale mądrze argumentując i udowadniając, że ten projekt nie przyniesie nic dobrego.

AKTYWNOŚĆ:
Po nocach nie śpią snując zakrojone na szeroką skalę plany. W wyobraźni budują nowe osady, miasta, państwa, ba – nawet nowe cywilizacje. Chcą by wszyscy wokół, a zwłaszcza ich bliscy angażowali się w  realizację ich śmiałych projektów co najmniej tak intensywnie jak one same. Zdarza im się "zużyć" wielu partnerów. Są przebojowe. To jeden z rzadkich typów, dla którego wszystkie drzwi stoją otworem. Nigdy nie tracą wiary we własne siły i w swoje przeznaczenie. Jeśli chwilowo upadają na duchu, to na krótko i tylko po to, by podnieść się ze zdwojoną siłą i energią i by ponownie rzucić się w wir ich ambitnych projektów.

INTUICJA:
Z łatwością odkrywają głęboko ukryte tajemnice otoczenia. Nigdy ich nie okłamujcie, gdyż czytają w waszych myślach i sercu.

INTELIGENCJA:
Znaczna. Talenty językowe i ciekawość egzotycznych kultur pchają je ku podróżom. Posiadają wrodzony zmysł dyplomatyczny, którym posługują się w każdej sytuacji i który zjednuje im ludzi. Doskonała pamięć, analityczna inteligencja, skrupulatność, dokładność, dbałość o szczegół, zmysł estetyczny.

UCZUCIOWOŚĆ:
Jest dla nich głównym motorem działania. Jeśli wierzą i kochają, mogą przenosić góry. Gdy zwątpią, wszystko pada w gruzy. Rodzice, nie traćcie autorytetu w oczach tych dziewczyn, które nie wybaczą wam złego traktowania i braku miłości. Bądźcie uczciwi, sprawiedliwi i kochający wobec nich.

MORALNOŚĆ:
Niezłomna. Rygorystyczna. Surowa. Nie uznaje kompromisów. Przenikliwie widzi ludzi i sprawy takimi jakimi są. Dziecko, które pierwsze zdemaskowało, że „król jest nagi” było małą Izabellą...

ZDROWIE:
Posiadają żywotność salamandry, potrafią zwalczać ciężkie choroby, które innych położyłyby do szpitala lub do grobu. Mają apetyt, dobry smak i lubią wykwintne potrawy.

ZMYSŁOWOŚĆ
Gdy kochają są namiętne, zmysłowe i uwodzicielskie. Dodajmy, ze ich osobowość zawiera sporą dozę cech męskich. To wytrawne często dominujące kochanki, ale są zdolne wszystko poświęcić dla ideałów, nawet życie intymne.

DYNAMIZM:
Na miarę ich wrzącej psychiki. Mają w sobie coś z bohaterek. Potrzebują bohatera, by dorównał im kroku lub zrównoważonego partnera, który by cierpliwie je wspierał w ich śmiałych poczynaniach.

TOWARZYSKOŚĆ:
Czują się swobodnie w każdym towarzystwie. Lubią wystawne bankiety, eleganckie stroje - mają dobry gust. Są gościnne i dyplomatyczne czym zjednują sobie gości. Są pełne godności osobistej, a ich przyjaźń jest wielka, zaangażowana i wierna choć niekiedy bywa despotyczna.

PODSUMOWANIE:
Nie przeszkadzajcie tym uroczym "pszczołom" w ich natchnionej misji budowania ich wymarzonego pałacu nad pełną kwiecia słoneczną łąką... Dajcie im możliwość dyrygowania, rozkazywania, a jeśli zapomną o was w bojowym rozgardiaszu korzystajcie z rzadkich chwil wytchnienia. Jedno jest pewne – owoce ich działań będą wielkie i smakowite – warto się potrudzić, by się ich doczekać.

"Pańskie oko konia tuczy"

Indianka czuje, że jej sprawność na ten week end spada i pewnie nie podziała tyle ile by chciała. Na szczęście kmiecie są w dobrej formie i coś tam podziałają na polu bez Indianki nadzoru. Indianka dobrze kmiecie wyszkoliła – wiedzą jak należy sadzić drzewka. No, zawsze lepiej, gdy Indianka jest na polu z kmieciami i koryguje ewentualne błędy sadownicze. „Pańskie oko konia tuczy” – trzeba doglądać wszystkiego osobiście, jak się chce mieć robotę prawidłowo zrobioną i drzewka dobrze ukorzenione. Jednak samopoczucie Indianki spada i musi też dokończyć papiery, więc zostanie dłużej w domu zamiast iść na pole. No, ale na pole i tak trzeba będzie iść pokazać kmieciom co jeszcze mają zrobić. Zaczynają się nocne przymrozki – trzeba pilnie wkopać pozostałe sadzonki i zabezpieczyć je przed zimą. Trzeba też prowiant przywieźć na zimę. Brak ziemniaków, kaszy i za mało mąki jest.

czwartek, 3 grudnia 2009

Przejmująca piosenka

Oj – nie ma czasu na pisanie bloga. Indianka i jej kmiecie mają dużo roboty przed zimą i mrozami.
Wczoraj dzień zleciał na wkopywaniu drzewek, a wieczór na gotowaniu i obieraniu jabłek.
 
Na polu Augustyn puścił Indiance z komórki piosenkę, którą napisał dla Magdaleny Góreckiej z Poznania. Jej śpiew i melodia – tekst piosenki Augustyna. Piosenka zrobiła na Indiance ogromne wrażenie. Indianka łzy w oczach miała, gdy jej słuchała. Oddała Augustynowi komórkę czym prędzej, by się nie rozryczeć jak bóbr. Augustyn podsumował, że każdy kto słucha tej piosenki płacze, a ojciec panienki po wysłuchaniu tej piosenki przestał pić i stał się przykładnym ojcem. Wierzę! Po wysłuchaniu tej piosenki – zaiste wierzę. Jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło słuchając piosenki rozpłakać się – tak szczery i przejmujący utwór to jest i w tak pięknym wykonaniu. Nigdy nie słyszałam tej piosenki w radio. Gdybym miała swoje radio – na pewno bym ten utwór puszczała i na pewno stał by się wielkim ogólnopolskim szlagierem. Jest oryginalny, nie wtórny, szczery i z realnego życia wzięty. Nikt tego typu piosenki jeszcze do tej pory nie napisał i w dodatku nie zrobił tego tak trafnie.

wtorek, 1 grudnia 2009

Piosenkopisarz

Wczoraj wkopaliśmy większość pozostałych do wkopania jabłonek. Dziś je okopujemy zabezpieczając przed zimą.
 
Okazuje się, że Augustyn jest zdolnym piosenkopisarzem. Jego piosenki śpiewają m.in. Michał Wiśniewski i Piasek. Obiecałam mu, że stworzę mu ładną stronę z jego piosenkami, by mógł dostawać płatne zlecenia na pisanie piosenek.
 
W ogóle moje kmiecie to bardzo kulturalne i miłe istoty. Fajnie, że tu trafili.