RANCHO NA MAZURACH GARBATYCH - Życie w harmonii z Naturą... Blog dzielnej kreatywnej romantyczki z miasta, gorącej patriotki kochającej swą Ojczyznę i jej piękną Naturę oraz życie w harmonii z nią, wielbiącą tradycję i tradycyjną kuchnię polską, historię, zwyczaje, obrzędy i polskość oraz jej słowiańskie korzenie, wiodącej sielskie życie na rancho pełne pracy i wyrzeczeń, realizującej z pasją swe marzenia o cudownym raju na Ziemi :) Blog Serbii (Indianki) to jedyne źródło prawdy w tym kraju.
wtorek, 15 grudnia 2009
Boli serce
3 komentarze:
Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊
Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!
🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎
Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈
Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.
Please no spam! I will not publish your spam!
A moja rada jest taka- zastanów się czy chcesz tak żyć.??? Bo pewnie takie zachowania będą się powtarzać i powtarzać.. Czy to jest miejsce dla ciebie ? czy takie życie wybrałaś ?
OdpowiedzUsuńA może warto pomyśleć o sprzedaży i przeniesienia sie w bardziej cywilizowane i przyjazne miejsce. Może Kazimierz Dolny...,może jeszce bardziej góry..
Wg mnie opcja warta zastanowienia...
Wierzę, że dobro w końcu zwycięży zło i będę mogła cieszyć się z tego, co z takim trudem i wyrzeczeniami wypracowałam.
OdpowiedzUsuńNie pociąga mnie Kazimierz Dolny ani Górny ))) Gdybym miała sprzedać gospodarstwo i szukać nowego miejsca, to raczej drugi raz nie wybrałabym Polski – pojechałabym do Kaliforni, na Florydę i tam się bawiła i korzystała z życia. Tam życie jest barwne, lekkie, przyjemne, a przestrzenie niesamowicie piękne.
Ale jestem bardzo przywiązana do mojej ziemi oraz nie mogę zmarnować 7 lat mojego życia poświęconego tej ziemi, 7 lat ciężkiej pracy, a tak by się stało, gdybym nagle porzuciła to miejsce, które pochłonęło tyle moich łez, ale które też nie przestało mnie inspirować i dawać radość i satysfakcję z tego, że mimo niesprzyjających warunków i ogólnie nieprzyjaznej miejscowej ludności udało mi się tutaj przetrwać tak długo i wyjść z wielkiej nędzy i rozpaczy o własnych siłach. Wiem, że to co robię jest dobre i ma sens. Trzeba się jeszcze sporo potrudzić, ale chyba najgorsze mam za sobą.
Natomiast wrogo usposobionych ludzi można spotkać wszędzie, pod każdą szerokością geograficzną.
OdpowiedzUsuńGdy się coś ma wartościowego, jak w moim przypadku piękny kawałek ziemi, zawsze się znajdzie menda, której to będzie stało kością w gardle i będzie próbowała ryć pode mną. Lokalnych zakapiorów już znam i wiem na co ich stać i jak z nimi postępować. Nie ma co się przejmować tylko robić swoje. Zagospodarować się wreszcie i stanąć samodzielnie na nogi i zacząć korzystać z życia. Zasłużyłam na to, by odpocząć i bawić się. 7 lat ciężkiej harówy generalnie bez żadnej pomocy. Ostatnio jacyś wolontariusze mi trochę pomagali, ale to jest pikuś w porównaniu z tym, ile ja się tutaj narobiłam przez te lata. No i wolontariusze nie całkiem za darmo, lecz za pokój i wyżywienie, co jest dla mnie dość uciążliwe, bo jednak musiałam zrezygnować z mojej prywatności i dodatkowo więcej poświęcać środków na wyżywienie, co nie jest wcale tanie.
Nie mogę porzucić tej ziemi i nie zrobię tego. To jest moja ukochana ziemia, moje miejsce na Ziemi.
Włożyłam w nie wiele pracy, pieniędzy i przede wszystkim 7 lat mojego młodego życia.
Nie mogę tego zaprzepaścić, bo żadne pieniądze mi tego nie zrekompensują.
Wierzę, że będę szczęśliwa tu gdzie jestem. Urządzę wygodnie dom, zacznę zarabiać na agroturystyce, zjadą się przyjemni, kulturalni ludzie i będę miała swoją wesołą Florydę tutaj :)