środa, 21 września 2022

Nauczka

Brunhilda ma brzydki zwyczaj spijania tłustego rosołu z powierzchni zupy, zanim zupa się dogotuje. Gdy wyżłopie znacząco dużo, dolewa surowej, zimnej wody. Skutek jest taki, że zupa traci smak i wyraz.

Wczoraj Brunha znowu dopuściła się świętokradztwa. Ja kupiłam mięso kurze by nagotować rosół, wkroiłam moje warzywa, dodałam moje przyprawy i zioła (ziemniaki, marchew, seler, lubczyk, oregano, pieprz, liść laurowy, ziele angielskie, sól), a Brunha wrzuciła minimalną ilość kaszy, której było tak mało, że nie było jej widać.

Gdy zupka już dochodziła i jej boski aromat roznosił się po podwórku, Niemczysko chciwie zaczerpnęło z wierzchu wszystko co najlepsze, sam tłusty, bogaty smakowo w bulion warzywny rosół i... dla niepoznaki dolało wody. Zupa straciła smak i przestała być pożywna.

Gdy nalałam sobie - to zupa była bez tłustego oka na powierzchni i bez smaku.

Rozczarowana byłam, bo się napracowałam by zjeść swoją pożywną i smakowitą zupę, a Brunha zostawiła mi pomyje.

To była w zasadzie moja zupa. Z moich składników ugotowana dla mnie. Z Brunhą się tylko łaskawie po chrześcijańsku podzieliłam.

Rozgoryczona tym jej występkiem, postanowiłam z Brunhildą się dzisiaj nie dzielić i ugotować pyszną zupę tylko dla siebie.

Wytłumaczyłam Brunhildzie czemu nie chcę z nią się dzisiaj dzielić zupą i o dziwo zrozumiała i przeprosiła za wczorajsze ekscesy. Kupiła swoje korpusy, więc tragedii nie było.

Tym razem moja zupa była wzbogacona o buraczka. Na tego buraczka to tęsknie spoglądała Brunhilda, ale musiała się dzisiaj zadowolić swoją zupą ugotowaną też na porcjach kurzych, ale bez przypraw moich i warzyw. Dodała pokrzywy do swojej zupy, mojego oregano i mojej soli.

Pierwsza zjadła swoją zupę i zaczęła się rozpychać na piecyku. Przeszkadzał jej mój garnek z gotującą się moją bogatą, profesjonalną zupą, który był pełny dobra. Chciała go zdjąć z ognia, aby się moja zupa nie dogotowała. Zaprotestowałam. Dała spokój.

Następnie Brunhilda opuściła podwórko, by nie patrzeć na moją bogatą zupę, a ja spokojnie sobie dogotowałam ją. Teraz będę jeść 😋

Myślę, że nauczkę zapamięta na długo.
Może uda mi się ją w ten sposób odzwyczaić od tej paskudnej przywary psucia zupy. 🤔

10 komentarzy:

  1. Nie mogłaś podarować tego buraczka Brunhildzie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogłam :) To mój buraczek, ponadto trzeba Brunhildę wychować, aby nie niszczyła moich dzieł kulinarnych.

      Usuń
  2. Przy twojej wadze to nie powinnaś myśleć o bardziej dietetycznej zupce, bez tłustych ok? Może Niemka dobrze chciała dla ciebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niemka wegetarianką jest, ale żeby mieć siłę pomykać po tych wsiach to musi zjeść coś treściwego, co zawiera bulion mięsny.

      Usuń
    2. To kalorie z rosołu się nie wliczają w dzienne zapotrzebowanie? Tluszcz w rosole ma inny skład chemiczny niż Tluszcz bez rosołu?

      Usuń
    3. A ile tego tłuszczu masz w tym rosołku, że boisz się utyć?
      Człowiek musi jeść tłuszcz, bo organizm potrzebuje. Rosół kurzy to jest akurat bardzo zdrowa potrawa. Potrafi leczyć. Mnie wyleczyła nie raz.

      Usuń
  3. Ta profesjonalna zupa sporządzona przez Serbię profesjonalistkę na pewno była by hitem u jury Masterchefa. Na tłusto i bogato po indiańsku nawet :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli Brunhilda zjada zupę gotowaną na mięsie, to już nie jest wegetarianką.

    OdpowiedzUsuń

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!