Dziś dzień porządkowy. Piec napalony. W piekarniku piecze ciasto rumowe.
Wyprała wełnę i suszy nad piecem. Pozmywała naczynia. Wysuszyła i złożyła do gabloty. Pora donieść wody do kotłów.
Umyła kastę po wełnie. Wykąpie się w niej.
Wczoraj pod stajnię wytoczyła wóz drabiniasty i nawaliła na niego siana zwierzętom, by tak nie marnowały paszy. Dzisiaj dołożyła. Wszystkie zwierzątki pięknie pasą się z tego pomysłowego paśnika.
Owieczki i kozy sięgają po siano przez drabinki, a konie nad drabinami z góry.
Kurom wymieniła gniazda. Mają czyste i suche do znoszenia jaj. Niewiele się niosą, ale Indiance starcza na codzień.
Kury są wypuszczane na dwór. Chętnie żerują na siedlisku i wokół, a wraz z nimi indyki. Dwie, małe, wredne suczki pilnują, by żaden lis nie podszedł. Skuteczne są, jak na razie. Żywemu nie przepuszczą. Nawet do koni się wściekle rzucają. Dwie małe psie zołzy :-)
Oho! Chyba ciasto już gotowe! :-)
No nareszcie napisałaś coś ciekawego,co da się z przyjemnością czytać :-) Życie na mazurskiej wsi,zdala od złej,zakłamanej polityki,kościoła i plastikowego życia,to dlatego czytuję Twój blog :-)
OdpowiedzUsuńNo widzisz jakem dobra 😀 pomyślałam o takich jak ty 😄
OdpowiedzUsuń