wtorek, 4 grudnia 2018

Antypolskie media zwalczają patriotyzm w Polakach

Ja uważam, że Piotr Wolwowicz świetnie zaśpiewał piękną, patriotyczną, polską piosenkę. Jurorów zamurowało. Byli przerażeni otwartym patriotyzmem, który jest im obcy i którego nie rozumieją. Musieli go oszczekać i uwalić, bo im za to płacą. Dla takich jurorów liczy się tylko kasa. Żadne wyższe wartości. To ich przerasta.

Indianka

https://gloria.tv/video/k4RFBGBjnkWW4tJBfR3WfBAsq


Czy gdyby w studio pojawił się młody Czesław Niemen i zaśpiewał "Sen o Warszawie", to Elżbieta Zapendowska zareagowałaby tak samo? - pyta Miłosz Lodowski, który założył stronę dla fanów Piotra Wolwowicza. - Patriotyzm to dla mnie coś większego, niż to, co ten chłopiec pokazał. Jego wykonanie to dla mnie zaprzeczenie patriotyzmu - odpiera ataki Zapendowska. Zapendowska jest jurorką w programie "Must be the music. Tylko muzyka", którym Polsat konkuruje z podobnymi programami muzycznymi "X Factor" czy "Bitwa na głosy" nadawanymi przez konkurencyjne stacje.


Piotr Wolwowicz zaśpiewał piosenkę Andrzeja Rosiewicza "Pytasz mnie". Choć ma dopiero 17 lat, krytykę przyjął z otwartą przyłbicą.
Piotr Wolwowicz zaśpiewał piosenkę Andrzeja Rosiewicza "Pytasz mnie". Choć ma dopiero 17 lat, krytykę przyjął z otwartą przyłbicą. - Wydaje mi się, że jednak ojczyzna jest najważniejsza - powiedział jurorom.
Występ Piotra Wolwowicza w "Must be the music. Tylko muzyka" wywołał burzę. Stał się kolejnym pretekstem do sporu o kształt polskiego patriotyzmu.

Zobacz dzisiejsze wydanie internetowe Nowin
- Czy gdyby w studio pojawił się młody Czesław Niemen i zaśpiewał "Sen o Warszawie", to Elżbieta Zapendowska zareagowałaby tak samo? - pyta Miłosz Lodowski, który założył stronę dla fanów Piotra Wolwowicza.

- Patriotyzm to dla mnie coś większego, niż to, co ten chłopiec pokazał. Jego wykonanie to dla mnie zaprzeczenie patriotyzmu - odpiera ataki Zapendowska.

Zapendowska jest jurorką w programie "Must be the music. Tylko muzyka", którym Polsat konkuruje z podobnymi programami muzycznymi "X Factor" czy "Bitwa na głosy" nadawanymi przez konkurencyjne stacje.


W ostatnim odcinku wystąpił młody mieszkaniec Dydni koło Brzozowa, uczeń Społecznej Szkoły Muzycznej II stopnia w Sanoku. Chłopak, wkładając dużo serca, zaśpiewał piosenkę Andrzeja Rosiewicza pt. "Pytasz mnie". Utwór zaczyna się słowami: "Pytasz mnie, co właściwie Cię tu trzyma. Mówisz mi, że nad Polską szare mgły. Pytasz mnie, czy rodzina, czy dziewczyna. I cóż ja, cóż ja odpowiem Ci?"

Jury, w którym zasiadają Elżbieta Zapendowska, Wojciech Łozowski, Kora Jackowska i Adam Sztaba, po występie nie zostawiło na Piotrze suchej nitki. Zapendowska pojechała z grubej rury:

- Tak epatujesz tym głosem, z takim zadowoleniem. Coś okropnego. Chłopie, ciesz się, ale nie śpiewaj takich piosenek, jakieś bogoojczyźniane, takie patriotyzmy, to jest coś okropnego. Nie daj się w to wciągnąć, nie idź tą drogą - poradziła pani krytyk i specjalistka od emisji głosu.

Kora była bardziej powściągliwa, ale jej: "No, prawie, że umarłam" było jak policzek. Pozostali jurorzy śmiali się pogardliwie.

Piotr, choć ma dopiero 17 lat, krytykę przyjął z otwarta przyłbicą.

- W tych czasach emigrowanie jest bardzo częste, niestety. A mi się wydaje, że jednak ojczyzna jest najważniejsza - powiedział i opuścił salę.

- Jury nie dało Piotrowi szans. Od początku było na "nie". Wiedzieli, że jest z Podkarpacia, a tylko Podkarpacie jeszcze się trzyma tradycyjnych zasad - wójt Dydni Jerzy F. Adamski w tym upatruje przyczynę ostrej oceny Piotra.

- Ani jego wiek ani pochodzenie nie mają znaczenia - tłumaczy Zapendowska.
Zakochał się w swoim głosie?
Piotr Wolwowicz pochodzi z utalentowanej rodziny. Jego siostra Magdalena pisze wiersze. Jej utwór został zamieszczony w albumie poświęconym gminie Dydnia obok wiersza samego Janusza Szubera.

Piotra w Dydni znają wszyscy od małego. Natura dała mu piękny głos, którym jeszcze jako dziecko popisywał się na uroczystościach szkolnych i gminnych, apelach i akademiach.

- On po prostu zakochał się w swoim głosie - uważa Elżbieta Zapendowska.

- To bardzo utalentowany chłopak. Jego talent powinien dalej się rozwijać, a to zajście w Polsacie nie utrudni mu kariery - przewiduje wójt Adamski.
To straszne słowo ojczyzna
Miłosz Lodowski to krakowianin z artystyczną duszą. Ukończył Architekturę i Urbanistykę na Politechnice Krakowskiej oraz w Westminster University w Londynie. Pracował w agencjach reklamowych w Londynie takich jak Ogilvy czy IMG World.

Telewizji nie ogląda, bo w ogóle nie ma telewizora w domu, ale pewnie nawet gdyby miał, to program "Tylko muzyka" pewnie i tak by go nie zainteresował. O występie Wolwowicza opowiedział mu kolega, mieszkający w Polsce Portugalczyk. Gdy Miłosz zobaczył nagranie programu, przeżył szok.

- Ten młody człowiek nie został oceniony merytorycznie - podkreśla. - Jury "Must be the music. Tylko muzyka" nie zachowało się profesjonalnie. Nie może być tak, że każdy, kto powie słowo "ojczyzna", jest uważany za gorszego. Głównym odbiorcą takich programów jest młodzież. Przekazano jej otwarty sygnał, że w Polsce jest sekowana miłość do kraju.

Zakazana piosenka
Po występie Piotra zrobił się w internecie szum. Film z występu został zamieszczony na YouTube. Miłosz założył stronę fanów Piotra na Facebooku.

- Zrobiło mi się go żal - przyznaje krakowianin. - Chciałem, by społeczność internetowa dokonała jego oceny.

Na forum Rebelya.pl powstał wątek dyskusyjny, który cieszy się olbrzymią popularnością. Kilka osób wykupiło domenę piotrwolwowicz.pl, na której można oglądać grafikę stworzoną na cześć chłopaka z Dydni. "Piotrek, dla nas jesteś zwycięzcą!" - taki napis widnieje na czerwonym tle. Grafika jest opatrzona mottem: "W czasach kiczu nonkonformizm jest cnotą artystów".

Sam Miłosz nie spodziewał się, że dzięki forum Rebelya historia Piotra rozniesie się po sieci jak pożar. Liczba internatów, którzy weszli na jego "fanpejdż", sięga już dziesiątek tysięcy. Ludzie wpisują słowa poparcia dla niego. Niektórzy posty opatrują symbolem powstańczej Warszawy, któremu towarzyszą słowa "Zakazana piosenka". Ale nie brakuje również krytyki jego występu.

- Akcja okazała się większa niż planowano. Teraz żyje własnym życiem - podkreśla Miłosz.
Zamykanie ust
Jednak to życie nie rozwija się całkowicie naturalnie. Na YouTube film z występu Piotra jest już niedostępny. Komunikat mówi, że z powodu otrzymania roszczenia dotyczącego praw autorskich przez Telewizję Polsat i inne. Filmik ciągle jest usuwany, ale niezmordowani internauci wstawiają go wciąż na nowo.

"Sytuacja wizerunkowo wymknęła się spod kontroli, dlatego Polsat chce zakopać tę sprawę" - pisze "rebeliant". - "Koncesja, której podlega, nakłada jednak na stację pewne zobowiązania. Łamanie tych zasad nie jest bezpieczne dla stacji. Uważam, że Polsat powinien zająć w tej sprawie stanowisko".

W internecie można się też natknąć na petycję do właściciela stacji Polsat w sprawie jury programu. Dokument został jednak usunięty na wniosek autora w dniu 22 marca. Kasowane są też opinie pod nieistniejącym dokumentem. Tekst petycji można za to przeczytać na Facebooku. Trwa tam również akcja wysyłania listów do KRRiT.

Fakt cenzury w sprawie petycji wzburzył internatów.

- Czyżby Polsat też tu grzebał? - pytają niektórzy użytkownicy sieci.

Wielu nie przebiera w słowach. Dwie strony ścierają się ostro. Obrońcy Piotrka wyzywani są od "Pisuarów", a przeciwnicy od "POmatołów".

Dla tych pierwszych występ Piotra w Polsacie i reakcja w necie na krytykę jury, to znak, że w Polsce idzie "nowe". Niektórzy nadali Piotrowi przydomek: "Heros dzisiejszej Polski", a inni określili jego postawę jako "typowo polski odpustowy patriotyzm".

Autorem petycji do Polsatu i KRRiT jest 20-letni Mikołaj Radziwonowicz z Warszawy. Zamierza pod pismem do Zygmunta Solorza-Żaka zebrać 500 podpisów. Ma już 110 nazwisk.

- Oglądałem ten program i poczułem się, jakby ktoś napluł mi w twarz - mówi młody warszawiak. - Oczekuję w imieniu wszystkich urażonych przeprosin na wizji.

- Ta awantura jest kolejnym przejawem absurdalnej wojny polsko-polskiej - uważa wokalista Paweł Kukiz.
Elżbieta Zapendowska: Bo on się tak nadął
Kukiz bierze jednak Zapendowską w obronę. - Każdy, kto nie zna Eli, ma prawo odczytywać jej słowa jako krytykę pieśni patriotycznych, ale ja jestem przekonany, że jej chodziło o stylistykę, archaiczną i nie pasującą do wymogów współczesnego świata - mówi wokalista.

Kukizowi Piotr po trochu zaimponował, ale tylko dlatego, że śpiewał całym sobą. O jego umiejętnościach wokalnych mówi: - Musi się jeszcze długo uczyć.

Zapendowska ma świadomość, że stała się w sieci czarnym charakterem.

- Niech gromy się sypią. Ja wyrażam tylko swoją opinię. "Must Be The Music" to program rozrywkowy, a wszedł do niego młody człowiek z bardzo patetyczna pieśnią. Tak się przy tym nadął, że zrobiła się z tego karykatura. Najgorsze jest to, że on sobie z tego nie zdaje sprawy - uważa jurorka.

I dodaje, że ma już po dziurki w nosie nadętego śpiewania. Ta stylistyka obowiązuje na festiwalach, na których idee przewodnie są tak wzniosłe, iż przytłaczają jurorów i krytyków.

- Taka moda jest np. na festiwalach religijnych - mówi Zapędowska. - Nawet zły utwór, ale poświęcony Janowi Pawłowi II jest tam hołubiony, bo tak wypada.

- Na niektórych salonach dobrze jest pożartować z Polski - zauważa Miłosz Lodowski. - Zapendowskiej albo wymknęło się to, co jej w duszy gra, albo nie do końca chciała powiedzieć to, co powiedziała.

A co na to wszystko Piotr Wolwowicz? - Zaśpiewałem, jak zaśpiewałem. Wyszło jak wyszło - mówi. - W sprawy polityczne nie chcę się jednak mieszać - ucina krótko.

Czytaj więcej: https://nowiny24.pl/afera-w-must-be-the-music-tylko-muzyka-przez-piotra-z-dydni/ar/6113839

Jak antypolskie media lasują mózgi politykom

Widać, że poglądy pana Brudzińskiego ukształtował antypolski Polsat.

Uważam że członek rządu kraju z którego ludność rdzenna masowo ucieka za granicę z powodu braku warunków do życia nie powinien wyszydzać patriotyzmu który tylko i wyłącznie trzyma resztę tu na miejscu.

Indianka

W jednym z odcinków muzycznego show Polsatu "Tylko muzyka. Must be the music" wystąpił 17-letni Piotr Wolwowicz. Wykonał utwór Andrzeja Rosiewicza „Pytasz mnie", za co spotkał się z ostą krytyką jury. Elżbieta Zapendowska nazwała taki repertuar "bogoojczyźnianym" i "okropnym", a chłopcu radziła, by porzucił "patriotyzmy" i "nie szedł tą drogą".
Adam Sztaba zaproponował, by nazwę programu zmienić na "Zabij mnie śpiewem", zaś Kora skwitowała: "Mało co nie umarłam".
Wolwowicz do następnego etapu nie przeszedł, a schodząc ze sceny powiedział jurorom, że dla niego „Ojczyzna jest najważniejsza".
Odcinek programu wywołał wielkie poruszenie internautów - na serwisie YouTube obejrzało go kilkanaście tysięcy osób.
Mikołaj Radziwonowicz na portalu petycje.pl wystosował list do Telewizji Polsat i KRRiT z oczekiwaniem publicznych przeprosin od członków jury w jednym z kolejnych odcinków muzycznego show. Podpisało ją już ponad trzy tysiące osób.
- Podjęta przez jury decyzja jest przejawem dyskryminacji ze względu na poglądy, ponadto jest naruszeniem porządku społecznego i spychaniem na margines osób deklarujących silny związek ze swoją narodowością, w tym przypadku Polaków, patriotów - uważa Radziwonowicz. Zarzuca też jurorom, że nie oceniali jakości wykonania piosenki przez Wolwowicza, lecz wyłącznie wybór utworu.
W czwartek petycja trafała do Telewizji Polsat. Tomasz Matwiejczuk, rzecznik Polsatu potwierdza jej wpłynięcie. - Traktujemy to jako jeden z wielu głosów od naszych widzów. I szanujemy go – mówi. Zaznacza jednak, że „Must be the music" jest programem rozrywkowym i stacja nie ingeruje w wypowiedzi i opinie członków jury. Dodaje, że Polsat przepraszać nie będzie. – Nie zamierzamy podejmować w związku z tą petycją żadnych kroków - kwituje Matwiejczuk.
http://www.fronda.pl/a/polsat-nie-przeprosi-za-bogoojczyzniane-patriotyzmy,11725.html

Morderca polskiej patriotki pochowany z honorami

Czy to sen, czy jawa?
Honory dla morderców, a bezimienne doły dla ofiar?
To kraj w głębokiej degeneracji w rękach komuszego okupanta.

Indianka


W Koszalinie zmarł Wacław Krzyżanowski – prokurator stalinowski, który w 1946 r. zażądał kary śmierci dla sanitariuszki szwadronu "Żelaznego" Danuty Siedzikówny ps. "Inka". Została ona skazana na śmierć. Wyrok wykonano, a następnie pochowano ją w bezimiennym grobie. Prokurator ma dziś pogrzeb z honorami wojskowymi i kompanią honorową…

Treść opublikowanego nekrologu przyprawia o dreszcze: "W dniu 10 października 2014 r. odszedł od nas na zawsze nasz Kochany, Wspaniały Tatuś, Teść Dziadek i Pradziadek płk WP w st. spoczynku, prawnik WACŁAW KRZYŻANOWSKI weteran II wojny światowej, Sybirak, inwalida wojenny Msza Św. Żałobna odbędzie się 13.10.2014 r. o godz. 10.00 w Parafii Wojskowo-Cywilnej pw. św. Marcina. Ceremonia pogrzebowa rozpocznie się tego samego dnia o godz. 11.30 w Kaplicy na Cmentarzu Komunalnym w Koszalinie. Pogrążona w smutku Rodzina".
"Kochany, wspaniały tatuś" był bowiem mordercą i zdrajcą, który nigdy nie stanął przed wymiarem sprawiedliwości. Zwyrodnialec pozwalał na to, aby jego siepacze bili i poniżali bezbronną Danutę Siedzikównę, posuwając się nawet do rozbierania jej do naga.
Starania o postawienie go przed obliczem Temidy spełzły na niczym – w teoretycznie wolnej III RP pozostawał bezkarny. Wprawdzie oficjalnie nikt nie pozbawił go odznaczeń i zaszczytów, ale w świadomości Polaków na zawsze pozostanie bezwzględnym, zakłamanym aparatczykiem, mającym na rękach krew jednej z największych polskich patriotek.
https://prawy.pl/7188-oprawca-inki-ma-pogrzeb-z-honorami/

poniedziałek, 3 grudnia 2018

Zmęczona i śpiąca

Indianka zmęczona i śpiąca po dzisiejszym wyczerpującym psychicznie dniu.
Pożegnanie było niezbyt przyjemne, ale rada jest, że ma to za sobą. Cieszy się też z odzyskania kawałka zawłaszczonej przez Ślązaka na kilka dni powierzchni domu.

Kontuzjowana ręka boli. Dzisiaj podczas karmienia zwierząt znowu ją nadwyrężyła, ale sprawiła sobie gumową butelkę na gorącą wodę i wygrzewa bolące miejsca.

W domku ciepło - w piecu się pali ogień. Na brzuchu i nogach Indianki leży pokotem sześć ciężkich, mruczących błogo i głośno kotów. Wyciągają z Indianki ból i chorobę.

Bogoojczyźnianymi?


bogoojczyźnianymi awatarami? 

Panie Brudziński,
nie pasi Bóg i Ojczyzna? 😕


Pożegnanie Ślązaka


Ślązak pojechał do domu. O kilka miesięcy za wcześnie. Swojego zobowiązania wobec Indianki nie wypełnił. Miał pomóc remontować stajnie i dom.

Niestety, drażliwe sprawy sądowe, damsko-męskie nagle go wezwały na Śląsk. W związku z tym musiał oddać Indiance kasę za kupione przez INDIANKĘ płyny eksploatacyjne do auta i za usługi wulkanizacyjne, które zasponsorowała Indianka, gdyż auto miało być wykorzystywane przez jakiś czas do wożenia paszy dla zwierząt i desek na remont stajni itp.

Przybysz nie był zadowolony z obowiązku zwrotu pieniążków. Część zwrócił, ale chciał Indiance rąbnąć lampę, którą przywiózł dla niej.

Używane meble i lampę dała dla Indianki pewna Ślązaczka, która wyprowadzała się ze starego domu i opróżniała dom ze staroci.

Ślązak te meble i lampę przy okazji przywiózł, bo i tak jechał do Indianki, a teraz chciał lampę zabrać. Indianka nie rozumiała, dlaczego miałaby swoją lampę oddawać. Wszak przywiózł ją za darmo, przy okazji. To była jego propozycja i wybór, że jedzie na Mazury żarłocznym jak krokodyl Żukiem.

W końcu lampa została, a obrażony Ślązak ruszył z powrotem na Śląsk.

No niestety. Indianka i tak jest stratna, bo zatankowała mu 20 litrów paliwa, którego nawet połowy nie wyjeździła, a on jeszcze lampę chciał jej wyrwać.

Brunhilda Ślązakowi wytłumaczyła, że gdy komuś coś daje to jest ta rzecz od tego momentu własnością obdarowanej osoby i nie może tak sobie zabierać jej bez zgody właściciela.

Nowa bajerancka obroża Amari ♥️




Od tej niedzieli moja psinka w nowym, eleganckim rynsztunku :) ♥️

Amari na niedzielnym spacerze

https://youtu.be/kSIvr8A7Af4

2.XII.2018 spacer drogą gminną w Cichym zwaną Aleją Owocową :)

niedziela, 2 grudnia 2018

Bitwa Warszawska bez udziału żołnierzy pochodzenia żydowskiego – zapobiegliwość gen. Sosnkowskiego ocaliła Polaków przed klęską?

Żydzi mają w genach zdradę. To antypolscy donosiciele i sprzedawczyki.
Notorycznie składają donosy na gospodarzy, narodu, który ich ugościł.

Ewa Kurek (historyk) Polska historyk współczesności i autorka

Ewa Kurek (ur. 24 listopada 1951 w Kielcach) – polska historyk, scenarzystka, reżyserka i autorka książek o tematyce historycznej. Jest badaczką stosunków polsko-żydowskich[1].
Ewa Kurek
ilustracja
Data i miejsce urodzenia24 listopada 1951
Kielce
Zawódhistorykautorka książek
Tytuł naukowydoktor historii
W latach 1971–1977 studiowała historię naKatolickim Uniwersytecie Lubelskim, w 1979 uzyskała tytuł magistra, a dziesięć lat później doktora. Była redaktorem i współwydawcą podziemnego „Biuletynu Informacyjnego NSZZ Solidarność FSC w Lublinie”, współpracowała z redakcją podziemnych „Spotkań” oraz polskimi i amerykańskimi redakcjami naukowymi i prasowymi. Wykładała na Toruńskiej Szkole Wyższej (stosunki międzynarodowe) i Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi(politologia, pedagogika), była adiunktem wWyższej Szkole Umiejętności w Kielcach(dziennikarstwo, socjologia).
Profesor Jan Karski napisał wstęp do wersji amerykańskiej książki Ewy Kurek pt. „Dzieci żydowskie w klasztorach”[2]. W ostatnim czasie autorka współpracowała z TVP oraz wydawnictwami polskimi i zagranicznymi, m.in.: „Hippocrene Books” New York; „News of Polonia” – Kalifornia USA; „Gazeta Warszawska” – Polska; „Nowy Dziennik” – New York; „Orzeł Biały” – Boston; „Głos Polski” – Toronto, Kanada.

Wydajcie kronikę getta łódzkiego w tłumaczeniu na hebrajski, angielski i niemiecki!

Źródła żydowskie dokładnie opisują udział kolaborantów żydowskich w holokauście. Czarno na białym wykazują zbrodniczą działalność Żydów odpowiedzialnych za śmierć zarówno Polaków jak i swoich żydowskich współplemieńców. Za co Kwaśniewski, Komorowski i Duda przeprasza Żydów? Niech się walną te nieuki w swoje puste bańki!

Indianka

Kolejny wywiad z dr Ewą Kurek, którego warto wysłuchać. Dr Kurek mówi w nim o sprawach, których nie poruszała w wywiadzie dla medianarodowe.pl. Taką sprawą są źródła żydowskie z getta, które całkowicie kompromitują serwowaną nam dziś bajkę o Holokauście. Dlaczego polskie władze nie wykorzystują tych materiałów, żeby zamknąć gęby antypolskim oszczercom?
Dr Kurek apeluje do polskich władz: wydajcie kronikę getta łódzkiego w tłumaczeniu na hebrajski, angielski i niemiecki! To skandal, że dokument z epoki, który pokazuje jak było naprawdę, pozostaje nieznany, a powinien być lekturą obowiązkową nie tylko w Polsce, ale przede wszystkim w Izraelu i w Stanach Zjednoczonych. Czy polskie władze ruszą w końcu tyłek i wyłożą pieniądze na wznowienie i przetłumaczenie autentycznych świadectw z epoki, czy będą dalej uprawiać partyzantkę w postaci powoływania jakichś komisji ds. dialogu z udziałem osób, które nie mają bladego pojęcia o faktach?

Dr Ewa Kurek bardzo ostro wypowiedziała się o powołaniu komisji ds. dialogu polsko-żydowskiego po awanturze o ustawę o IPN: wysyłanie tam dziennikarzy i polityków nie ma sensu. Po co w ogóle ta komisja? Izrael nie konsultuje swoich ustaw z Polską. „Nie traktujmy Żydów jak rozkapryszone dziecko” – mówi dr Kurek i wie, co mówi.
W rozmowie poruszona została też historia byłego naczelnego rabina Polski, Menachema Joskowicza i jego polowania na „żydowskie łebki” oraz strach polityków PiS przed dr Kurek i ekshumacją w Jedwabnem. Czy w blokowanie ekshumacji zamieszany jest Jonny Daniels?
Posłuchajcie tej rozmowy. Naprawdę warto!



https://wprawo.pl/2018/02/13/dr-ewa-kurek-apeluje-wladz-wydajcie-kronike-getta-lodzkiego-dosc-klamstw-wywiad-u-marcina-roli/?fbclid=IwAR0J2GlKTTSE58Y6RDh1X_vfAopuKOugjP-ibkKbKZka4SjinMc1a4nmW0I

Cejrowski: Duda powinien przywołać ambasador USA na dywanik i przed kame...

Mord żydowski w Nalibokach



Ostatnimi czasy żydowska polityka historyczna próbuje w bezczelny sposób zakłamywać historię i uczynić z Polaków morderców współodpowiedzialnych za Holocaust. Jednocześnie wszelkimi sposobami próbuje się wymazywać ciemne karty z historii narodu wybranego, w których to Żydzi byli oprawcami m. in. Polaków. Jednym z przykładów takiego postępowania jest działalność żydowskiego oddziału partyzanckiego pod komendą braci Bielskich, którzy to dowodząc tzw. Otriadem, dopuścili się szeregu antypolskich działań – dokonywali morderstw i rabunków na naszych rodakach, a przy współpracy z sowiecką partyzantką zwalczali członków polskiego ruch oporu (głównie Armii Krajowej).

Oddział skupiający bandytów i działający w sposób bezwzględny stał się dla Żydów przykładem żydowskiego bohaterstwa. Napisano szereg książek przedstawiających Otriad Bielskich jako oddział partyzancki walczący z Niemcami i unikających jednocześnie poruszenia kwestii zbrodni dokonanych na Polakach. Kilka lat temu powstał nawet film pt. „Opór” w reżyserii Edwarda Zwicka, w którym w rolę Tewjego Bielskiego wcielił się brytyjski aktor Daniel Craig.

 Niestety, w filmie tym pojawiło się wiele przekłamań, które to kolejny raz uderzają w pamięć o tragicznych wydarzeniach II wojny światowej, bo uderzeniem trzeba nazwać to, że w ramach prowadzenia polityki historycznej zapomina się o zbrodniach jednych i przypisuje się te zbrodnie niewinnym. Ewentualnie w ogóle nie mówi się o popełnionych haniebnych czynach, albo umniejsza się ofiarę, jaką ponieśli przedstawiciele danego narodu.

W filmie „Opór” spotkaliśmy się z wyidealizowanym obrazem członków Otriadu Bielskich. Oto dzielni partyzanci żydowscy sprzymierzeni z Sowietami walczyli przeciwko Niemcom, niosąc przy tym pomoc dla uciekinierów z gett. Żyli sobie zorganizowani w Leśnej Jerozolimie i bohatersko znosili trudy ciężkich warunków, stawiając opór nazistowskiemu terrorowi. Oczywiście dochodziło do pewnych ekscesów i zatargów pomiędzy członkami oddziału, ale już nie tyczyło się to osób spoza oddziału – nie ukazano żadnej zbrodni partyzantów skierowanej przeciwko Polakom (nie mówiąc już o zbrodni nalibockiej czy zwalczaniu AK). Premiera filmu w Polsce wzbudziła wśród części odbiorców kontrowersje związane m.in. ze sposobem przedstawienia postaci Tewjego Bielskiego, pominięcia kwestii antypolskich działań, a także z minimalizowaniem roli polskości na Kresach.

00047AK6QAAK1G5C-C116-F4
Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Szukając genezy zbrodni w Nalibokach należy się cofnąć do rokowań, które odbyły się pomiędzy przedstawicielami komunistycznej partyzantki, a członkami polskiej samoobrony. Otóż Eugeniusz Klimowicz, przywódca lokalnej polskiej samoobrony, nie chciał przyłączyć swoich oddziałów do Sowietów, ponieważ wiązałoby się to z likwidacją struktur Armii Krajowej na obszarze Nowogródczyzny. Przedstawiciele strony radzieckiej obiecali, że nie będą już więcej walczyć przeciwko Polakom. O tym, że na bolszewickie zapewnienia nie można liczyć, mieszkańcy wsi przekonali się 8 maja 1943 roku.

Tego dnia, około godziny 5 rano, rozpętało się piekło. W stronę budynków poleciały pociski z karabinów maszynowych. Zaczęła się rzeź bezbronnych cywili. Wyprowadzano z domów wszystkich mężczyzn, dorosłych i nastolatków, których podejrzewano o współpracę z Armią Krajową i polską samoobroną. Choć celem tej napaści mieli być właśnie mężczyźni, napastnicy nie oszczędzili również kobiet i dzieci. Rozstrzeliwano ofiary w zbiorowych egzekucjach, podpalono zabudowania – kościół, szkołę, budynek poczty i budynki mieszkalne – dokonano grabieży dużej ilości żywności i bydła. Skradziono także konie.

Napastnicy w swej bezwzględności złożyli po dokonanej masakrze meldunek, w którym szumnie ogłosili, iż „skuteczni rozbili niemiecki punkt samoobrony”. Historycy badając tę kwestię doszli jednak do faktów, iż we wsi Naliboki w momencie masakry nie mieszkał i nie przebywał żaden Niemiec.

Polityka historyczna bywa wykorzystywana w podłych celach i każde zakłamywanie historii, niezależnie od narodowości sprawców czy ofiar, powinno być krytykowane. Gorzej jednak, gdy sami nie prowadzimy polityki historycznej i nie potrafimy upomnieć się o pamięć, bo nie o zemstę tutaj idzie, a właśnie o wspomnianą pamięć. Nie możemy pozwolić, ażeby z morderców Polaków robiono bohaterów.

http://www.studiowschod.pl/przemilczana-zbrodnia-zydow-na-polakach-masakra-we-wsi-naliboki/

Obława augustowska 1945

Potomkowie żydowskich oprawców rządzą Polakami.
To skandal!
Synowie i wnukowie nie są odpowiedzialni za zbrodnie ojców i dziadków, ale z reguły mają zryte berety, mnóstwo nienawiści i pogardy dla ofiar swych przodków wyniesionej z domu.

Indianka


W książce „Obława augustowska 1945. Okoliczności i ofiary w dokumentach archiwalnych” autorzy zwracają uwagę, że duża aktywność organizacji niepodległościowych w północno-wschodniej Polsce spowodowała zdecydowaną reakcję Sowietów. Znajdowało się tam według sowieckich szacunków 8 tys. członków organizacji, które wypowiedziały wojnę nowej okupacji Polski (w rzeczywistości liczba nie przekraczała 760 osób). Efekt? 12 lipca 1945 r. ponad 50 tys. sowieckich żołnierzy III Frontu Białoruskiego otoczyło teren o powierzchni 3,5 tys. km kw. Zostali oni wsparci przez 1. Praski Pułk Piechoty, dowodzony przez Maksymiliana Sznepfa (ojciec znanego żydowskiego dyplomaty w Urugwaju, Paragwaju, Kostaryce, Hiszpanii, Andorze, Stanach Zjednoczonych i Wspólnocie Bahamów). W akcji brali udział także funkcjonariusze powiatowego urzędu bezpieczeństwa i milicjanci z Suwałk i Augustowa. Rozkaz został podpisany przez gen. por. Fiodora Ozierowa z 50. Armii, członka Rady Wojennej Mikołaja Ponomariowa i szefa sztabu gen. mjr Mikołaja Garnicza.
Zatrzymani trafiali w ręce kontrwywiadu Smiersza. Oprócz członków AK na celownik wzięto mężczyźni i kobiety w wieku 16–38 lat. Zatrzymano 5416 osób (inne dane wskazują na 5696), w tym 607 ,,bandytów”. Ilu z nich zabito? Nikita Pietrow ze Stowarzyszenia Memoriał podaje, że 575, pion śledczy IPN – 560. Polacy zostali rozstrzelani przez zespół operacyjny i batalion Zarządu Kontrwywiadu Smiersz III Frontu Białoruskiego, dowodzone przez gen. mjr Iwana Gorgonowa i naczelnika Smiersza III Frontu Białoruskiego gen. por. Pawła Zieleninowa.

https://niezlomni.com/najnowsze-ustalenia-historykow-wymordowali-ostatnich-obroncow-rzeczypospolitej-wsrod-zbrodniarzy-znane-dzis-nazwisko/?fbclid=IwAR0Ne10P9n_nIHohCQaPP42eY8PRzu3GFVOcFvy6bAvOOYssOBL_DZNHZik

sobota, 1 grudnia 2018

Izrael nie konsultuje swoich ustaw z Polską

Dlaczego polski rząd poniża się przed Izraelem?
Dlaczego zmienia prawo w Polsce pod dyktando nienawistnego Izraela?
Nie mają honoru czy są śmierdzącymi tchórzami?

Indianka

 Ewa Kurek bardzo ostro wypowiedziała się o powołaniu komisji ds. dialogu polsko-żydowskiego po awanturze o ustawę o IPN: wysyłanie tam dziennikarzy i polityków nie ma sensu. Po co w ogóle ta komisja? Izrael nie konsultuje swoich ustaw z Polską. „Nie traktujmy Żydów jak rozkapryszone dziecko” – mówi dr Kurek i wie, co mówi.
W rozmowie poruszona została też historia byłego naczelnego rabina Polski, Menachema Joskowicza i jego polowania na „żydowskie łebki” oraz strach polityków PiS przed dr Kurek i ekshumacją w Jedwabnem. Czy w blokowanie ekshumacji zamieszany jest Jonny Daniels?
Posłuchajcie tej rozmowy. Naprawdę warto!



Naszej Polsce grozi ustawa o Rzeczpospolitej ”Przyjaciół"


Wszelkie znaki na ziemi wskazują, że proceder obrzydzania Polski postępuje z wielką mocą. Polacy coraz częściej przedstawiani są w mass mediach jako antysemickie potwory, za którymi nie powinien płakać żaden cywilizowany człowiek. Przykład z dzisiaj. Lucy Lisowska z podlaskiej gminy żydowskiejstwierdziła, że nie zbuduje mojżeszowego muzeum w Białymstoku, ponieważ… obawia się, że budynek zostanie spalony. Tak, tak… Polacy już przygotowali 20-litrowe kanistry z benzyną, a pod łóżkiem pochowali czarnoprochowce, z których będą strzelać do scyzorykiem chrzczonych.
W polakożerczą propagandę zaangażowane są wspierane finansami z budżetu organizacje pozarządowe i międzynarodowe syjonistyczne sojusze, które rozmnażają się jak bakterie na desce sedesowej. Polskie wojsko wspiera żydowską armię w Palestynie, na naszych ziemiach lokuje się zagraniczne wojska, Polska jest opluwana przez żydowskich polityków, a od 1989 roku polskojęzyczna władza nie miała odwagi, żeby stanowczo zaprotestować. Wręcz przeciwnie… Poza wielkim biznesem, który doskonale obrazują żydowskie roszczenia plemienne, to wszystko służy zastąpieniu polskiej kultury mojżeszowym quasi-dziedzictwem, a w konsekwencji przygotowywaniem gruntu pod uchwałę ustawy o Rzeczpospolitej narodu polskiego i żydowskiego, w istocie będącą realizacją planu nakreślonego niemal 100 lat temu w „Pamiętniku pierwszego walnego zjazdu zjednoczenia Polaków wyznania mojżeszowego wszystkich ziem polskich” (WIĘCEJ TUTAJ), czyli będącą formalnym powołaniem do życia Judeopolonii. O tym, że żydzi nie mają żadnych skrupułów w okupowaniu krajów, przekonaliśmy się chociażby w czerwcu 2018 roku, gdy w Knesecie, na terenie Palestyny, uchwalono okupacyjną ustawę o „narodowym państwie żydowskim”, gdzie według ustawy jedynym językiem urzędowym jest język hebrajski. Owszem, u nas nie morduje się Polaków na taką skalę jak w Palestynie, jednak przejmowanie Polski dokonuje się na gruncie deprecjacji polskich patriotów i infernalnego demoliberalizmu, którym gardzę niemal tak bardzo jak nienawistnym żydowskim Talmudem.

Tak, mamy się czego obawiać. Na naszych oczach Rzeczpospolita przekształcana jest w jakąś polsko-mojżeszową hybrydę, w czym ogromną rolę odgrywają załgani polscy politycy i kościelni hierarchowie przymykający zezowate oczy na chrystianofobię zawartą w żydowskich księgach (WIĘCEJ TUTAJ). Czas przejść do czynów i żydowskich chamom oraz polskojęzycznym zdrajcom pokażmy, że Polska nie jest ich prywatnym folwarkiem. Narodowy radykalizm i przylgnięcie do chrześcijańskich wartości – jedyną nadzieją dla Polski! Nie ma czasu na polityczne gierki. Ze złem nie dialogujmy. Nie ustępujmy ani na krok. Polakożerczy kąkol nienawiści potraktujmy właściwie… Rozpalmy symboliczne stosy. Niech symboliczna woń siarki rozniesie się po naszych polskich ulicach, by ostatecznie odetchnąć pełną piersią!
Konkrety i fakty o budowanej na naszych oczach Judeopolonii w moim w najnowszym filmie. Zachęcam do obejrzenia.

Konkrety i fakty o budowanej na naszych oczach Judeopolonii w moim w najnowszym filmie. Zachęcam do obejrzenia.

Moja książka na http://sklep-wprawo.pl
Wsparcie finansowe: http://paypal.me/jacekmiedlarhttp://wprawo.pl/wsparcie http://jacekmiedlar.pl/wsparcie Portal:http://wprawo.pl
Blog: http://jacekmiedlar.pl
Sklep: http://sklep-wprawo.pl
POLECAM NOWE SMYCZE, SZALIKI, CZAPKI ZIMOWE, PODUSZKI… nahttp://sklep-wprawo.pl ——————–
J. Międlar: Jedwabieńskie paliwo do holokaustowego pieca. „Żydzi u Polaków szukali schronienia, a znaleźli śmierć” – https://wprawo.pl/2018/07/13/j-miedla…
Międlar u Roli o konsekwencjach cenzury Empiku i propagandowym niszczeniu Marszu Niepodległości [WIDEO] –https://wprawo.pl/2018/11/19/miedlar-…
Stowarzyszenie „Nigdy Więcej” zablokowało sprzedaż książki Jacka Międlara na Allegro – https://wprawo.pl/2018/11/28/stowarzy…
„Cytując Talmud robi z nas oprawców.” B’nai B’rith podaje mnie do prokuratury. Są jak zorganizowana grupa przestępcza – J. Międlar –https://wprawo.pl/2017/12/06/cytujac-…
Żydowska loża B’nai B’rith domaga się dymisji ministra Glińskiego –https://wprawo.pl/2018/11/20/zydowska… Polska nie ma dla nich żadnej wartości! Żydowskie organizacje w Polsce chcą eurokołchozu. Powtórka z XX-lecia międzywojennego? – https://wprawo.pl/2017/08/24/polska-n…
Milicjantka i podwładna Kiszczaka. Prof. Cenckiewicz demaskuje urzędniczkę, która rozwiązała Marsz Powstania Warszawskiego –https://wprawo.pl/2018/08/13/milicjan…
Katarzyna TS: Shoah jako wampir żywiący się krwią polskich ofiar –https://wprawo.pl/2018/10/01/katarzyn… Twierdzi, że Polacy polowali na żydów, a rodzina Ulmów pomagała z chciwości. Teraz pozywa Redutę Dobrego Imienia – https://wprawo.pl/2018/11/16/twierdzi…
Nadzwyczajna kasta na szkoleniu w Muzeum POLIN! Temat: pytania prejudycjalne do TSUE – https://wprawo.pl/2018/11/28/nadzwycz…
https://wprawo.pl/2018/11/30/j-miedlar-ustawa-o-rzeczpospolitej-dwoch-narodow-coraz-blizej/?fbclid=IwAR3NCAd4fCxjuIyY0fS8O8jM4tdZ1D9JpAoXrZmBrmE4TMocXoCqTGuPAJE

"Nie wiem, dlaczego w Polsce wobec obywatela polskiego oskarżali i sądzili Żydzi”

Ja też tego nie rozumiem. Dlaczego wymiar niesprawiedliwości w Polsce jest zdominowany przez Żydów? Konstytucja RP powinna tego zabraniać.
Nie może być tak, iż wroga Polakom nacja pomawia, oskarża i sądzi Polaków w ich własnym kraju. Tyle bólu, tyle cierpienia i śmierci zadali Żydzi Polakom. Rząd Polski powinien pozwać Izrael za te wszystkie zbrodnie popełnione na Narodzie polskim, a zbrodniarzy żydowskich skazać na karę śmierci.

Indianka




ŻYDOWSCY KACI NKWD I SB W POWOJENNEJ POLSCE
Negowanie znaczenia roli Żydów w służbie NKWD jest sprzeczne z podstawowymi faktami ustalonymi przez historyków. Prof. Andrzej Paczkowski sformułował tę tezę jako „nadreprezentacją Żydów w UB”. Jednoznacznie pisze o „nadreprezentatywności Żydów w UB” inny czołowy historyk IPN-owski dr hab. Jan Żaryn w swym opracowaniu „Wokół pogromu kieleckiego” (Warszawa 2006, s. 86).

O bardzo niefortunnych dysproporcjach, wynikających z nadmiernej liczebności Żydów w UB, pisali również niejednokrotnie dużo rzetelniejsi od Grossa autorzy żydowscy, np. Michael Chęciński, były funkcjonariusz informacji wojskowej LWP, w wydanej w 1982 r. w Nowym Jorku książce „Poland. Communism, Nationalism, Anti-semitism” (s. 63-64).

Żydowski autor wydanej w Paryżu w 1984 r. książki „Les Juifs en Pologne et Solidarność” („Żydzi w Polsce i Solidarność”) Michel Wiewiórka pisał na s. 122: „Ministerstwo spraw wewnętrznych, zwłaszcza za wyjątkiem samego ministra, było kierowane w różnych departamentach przez Żydów, podczas gdy doradcy sowieccy zapewniali kontrolę jego działalności”.

Na szeregu stronach „Strachu” Gross stara się całkowicie zanegować wobec amerykańskich czytelników jakiekolwiek znaczenie roli Żydów w UB. Równocześnie jednak ten sam Gross całkowicie przemilcza istotne wpływy, wręcz dominację żydowskich komunistów w innych sferach władzy, takich jak sądownictwo, propaganda czy gospodarka. W ponad 50-stronicowej części książki poświęconej „żydokomunie” nawet jednym zdaniem nie wspomina o tym amerykańskim czytelnikom, cynicznie utrzymując ich w totalnej nieświadomości na ten temat.

Rola Żydów w bezpiece, jej wyjątkowość polegała nie tylko na nadmiernej liczebności, lecz także na splamieniu się przez bardzo wielu żydowskich funkcjonariuszy UB przykładami ogromnego okrucieństwa, brakiem jakichkolwiek skrupułów i brutalnym łamaniem prawa wobec polskich więźniów politycznych. Rzecz znamienna – złowieszcza rola żydowskich funkcjonariuszy jest widoczna w każdej bardziej znaczącej zbrodni UB, od ludobójczych mordów w obozie w Świętochłowicach począwszy, poprzez sądowe mordy na generale Fieldorfie „Nilu” i rotmistrzu Pileckim po proces gen. Tatara i współoskarżonych wyższych wojskowych.

Główni winowajcy zabójstwa tego polskiego bohatera to w przeważającej części żydowscy komuniści. Była wśród nich czerwona prokurator Helena Wolińska (Fajga Mindla-Danielak), która zadecydowała o bezprawnym aresztowaniu gen. Fieldorfa, a później równie bezprawnie przedłużała czas jego aresztowania. Wyrok śmierci na generała w sfabrykowanym procesie wydała sędzia komunistka żydowskiego pochodzenia Maria Gurowska z domu Sand, córka Moryca i Frajdy z domu Einseman.

Dodajmy do tego żydowskie pochodzenie trzech z czterech osób wchodzących w skład kolegium Sądu Najwyższego, które zatwierdziły wyrok śmierci na polskiego bohatera (sędziego dr. Emila Merza, sędziego Gustawa Auscalera i prokurator Pauliny Kern). Cała trójka później dożywała ostatnich lat swego życia w Izraelu. Przypomnijmy również, że wcześniej w rozprawie pierwszej instancji oskarżał gen. „Nila” jeden z najbezwzględniejszych prokuratorów żydowskiego pochodzenia Benjamin Wajsblech. Dodajmy, że prawdopodobnie sam Józef Różański (Goldberg) wręczał przesłuchującemu gen. Fieldorfa porucznikowi Kazimierzowi Górskiemu tzw. pytajniki, tj. odpowiednio spisane zestawy pytań, które miał zadawać więźniowi (wg P. Lipiński, Temat życia: wina, Magazyn „Gazety Wyborczej”, 18 listopada 1994 r.).

Warto przypomnieć w tym kontekście fragment rozmowy Sławomira Bilaka z Marią Fieldorf-Czarską, córką zamordowanego generała.

Powiedziała ona m.in.: „Pytam się dlaczego nikt nie mówi, że w sprawie mojego ojca występowali wyłącznie sami Żydzi? Nie wiem, dlaczego w Polsce wobec obywatela polskiego oskarżali i sądzili Żydzi” (cyt. za: Temida oczy ma zamknięte. Nikt nie odpowie za śmierć mojego ojca, „Nasza Polska”, 24 lutego 1999 r.).

Przypomnijmy teraz jakże haniebną sprawę wydania wyroku śmierci na jednego z największych polskich bohaterów rotmistrza Witolda Pileckiego i stracenia go w 1948 roku. Człowieka, który dobrowolnie dał się aresztować, aby trafić do Oświęcimia i zbadać prawdę o sytuacji w obozie, a później stał się tam twórcą pierwszej obozowej konspiracji. Oficera, którego wybitny angielski historyk Michael Foot nazwał „sumieniem walczącej przeciw hitlerowcom Europy” i jedną z kilku najwybitniejszych i najodważniejszych postaci europejskiego Ruchu Oporu. Otóż – jak pisał na temat sprawy rotmistrza Pileckiego i współoskarżonych z nim w procesie Tadeusz M. Płużański:

„Wyroki zapadły już wcześniej – wydał je dyrektor departamentu śledczego MBP Józef Goldberg Różański. Podczas jednego z przesłuchań powiedział Płużańskiemu: „Ciebie nic nie uratuje. Masz u mnie dwa wyroki śmierci. Przyjdą, wyprowadzą, pieprzną ci w łeb, i to będzie taka zwykła ludzka śmierć” (por. T.M. Płużański, Prokurator zadań specjalnych, „Najwyższy Czas”, 5 października 2002 r.).

Warto przy okazji stwierdzić, że jednym z członków kolegium Najwyższego Sądu Wojskowego, który 3 maja 1948 r. zatwierdził wyrok śmierci na Pileckim, wykonany 25 maja 1948 r., był sędzia Leo Hochberg, syn Saula Szoela (wg T.M. Płużański, Prawnicy II RP, komunistyczni zbrodniarze, „Najwyższy Czas”, 27 października 2001 r.).

Pominę tu szersze relacjonowanie jednej z najczęściej przypominanych zbrodni – ludobójczego wymordowania około 1650 niewinnych więźniów w ciągu niecałego roku przez Salomona Morela i podległych mu żydowskich oprawców z UB (zob. na ten temat szerzej książkę autora jakże rzetelnego żydowskiego samo-rozrachunku Johna Sacka „Oko za oko”, Gliwice 1995).

Przypomnę tu tylko jedną z ulubionych „zabaw” ludobójczego „kata ze Świętochłowic” S. Morela, polegającą na ustawianiu piramid z ludzi, którym kazał się kłaść czwórkami jedni na drugich. Gdy stos ciał był już dostatecznie duży, wskakiwał na nich, by jeszcze zwiększyć ciężar. Po takich „zabawach” ludzie z górnych części stosu wychodzili w najlepszym wypadku z połamanymi żebrami, natomiast dolna czwórka lądowała w kostnicy.

Dużo mniej znane są późniejsze zbrodnie, popełnione przez Morela na młodocianych polskich więźniach politycznych „reedukowanych” w obozie w Jaworznie. Morel zastąpił tam na stanowisku komendanta kapitana NKWD Iwana Mordasowa. W książce Marka J. Chodakiewicza, „Żydzi i Polacy 1918-1945” (Warszawa 2000, s. 410), czytamy:
„Między 1945 a 1949 rokiem w obozie w Jaworznie zmarło około 10 tysięcy więźniów”. Te aż tak przerażające dane liczbowe brzmią wprost niewiarygodnie i wymagają gruntownego sprawdzenia, choć Chodakiewicz przytacza je za źródłową pracą M. Wyrwicha, („Łagier Jaworzno”, Warszawa 1995).

Różne relacje potwierdzają w każdym razie wyjątkowe okrucieństwo okazywane wobec młodocianych polskich więźniów przez komendanta Morela. Począwszy od witania przez niego kolejnych transportów młodocianych więźniów typowym dlań powitaniem:
„Popatrzcie na słońce, bo niektórzy widzą je po raz ostatni!”. Czy słowami: „Jesteście bandytami, pokażemy wam tutaj, co znaczy wojowanie przeciwko władzy ludowej”.

(Oba cytaty za tekstem napisanego przez Mieczysława Wiełę „Listu otwartego do premiera rządu RP” („Jaworzniacy” nr 2/29 z lutego 1999 r.).
Poza katuszami fizycznymi Morel lubił zadawać swoim ofiarom różne udręki psychiczne. Na przykład kazał pisać po tysiąc razy: „Nienawidzę Piłsudskiego” (wg M. Wyrwich, „Łagier Jaworzno”, Warszawa 1995, s. 90).
Ludobójczy zbrodniarz S. Morel otrzymywał   polską rentę – mniej więcej 5 tys. zł.

Czołowy historyk IPN dr hab. Jan Żaryn pisał niedawno:
”Doświadczenia z lat 1944-1945 jedynie utrwalały stereotyp żydokomuny”. „NKWD przy pomocy pozostałych Żydów urządza krwawe orgie’ – meldował Władysław Liniarski „Mścisław”, komendant Okręgu AK w Białymstoku w styczniu 1945 r. do „polskiego Londynu” (…).
Polacy po wojnie, używając hasła „żydokomuna”, posługiwali się zatem stereotypem wytworzonym przez samych Żydów komunistów. Żydzi stawali się zatem współodpowiedzialnymi za cierpienia Polaków, w tym za utratę – po raz kolejny – niepodległości państwowej.

Do rodzin docierały szczegóły tortur, jakim byli poddawani w ubeckich kazamatach ich najbliżsi – często żołnierze podziemia niepodległościowego. „Gdy wyszedłem z karceru, zaraz wzięli mnie na górę i enkawudzista Faber [Samuel Faber - przypis J. Żaryna], (kto on był, nie wiem, czy to Polak, czy Rosjanin, na pewno Żyd) (…) kazał mnie związać. Zawiązali mi usta szmatą i między ręce i nogi wsadzili mi kij, na którym mnie zawiesili, po czym do nosa zaczęli mi wlewać chyba ropę. Po jakimś czasie przestali. Przytomności nie straciłem, więc wszystko do końca czułem. Dostałem od tego krwotoku (…)’ – wspominał Jakub Górski „Jurand”, żołnierz AK” (…).
Inny działacz podziemia niepodległościowego, Mieczysław Grygorcewicz, tak zapamiętał pierwsze dni pobytu w areszcie NKWD i UB w Warszawie:
„(…) Na pytania zadawane przez Józefa Światłę – szefa Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa początkowo nie odpowiadałem, byłem obojętny na wszystkie groźby i krzyki, opanowała mnie apatia, przede mną stanęła wizja śmierci. Przecież jestem w rękach wroga, i to w rękach żydowskich, których w UB nie brakowało. Poczułem do nich ogromny wstręt, przecież miałem do czynienia z szumowiną społeczną, przeważnie wychowaną w rynsztoku nalewkowskim”.

Józef Światło – Żyd z pochodzenia, mając pistolet w ręku, oświadczył mi, że jeżeli nie podam swego miejsca zamieszkania, strzeli mi w łeb (…)”.
Światło przyprowadził Halickiego, kierownika sekcji śledczej, który również był Żydem, i ten rozpoczął śledztwo wstępne (…). Oficerowie ubowscy zmieniali się często (…). Szczególnie jeden z nich brutalnie i ordynarnie do mnie się odzywał, groził karą śmierci bez sądu. Jak się później dowiedziałem od śledczego porucznika Łojki – był to sam Józef Różański (Józef Goldberg), zastępca Radkiewicza, ministra bezpieczeństwa.
W takiej sytuacji i wśród tej zgrai ubeckiej byłem przygotowany na najgorsze, nawet na rozstrzelanie (…)”. (cyt. za J. Żaryn, Hierarchia Kościoła katolickiego wobec relacji polsko-żydowskich w latach 1945-1947, we: „Wokół pogromu kieleckiego”, Warszawa 2006, s. 86-88)”.

Przypomnijmy, że wymieniony tu Józef Różański (Goldberg), dyrektor Departamentu Śledczego w MBP zyskał sobie zasłużoną sławę najokrutniejszego kata bezpieki. Od byłego oficera AK Kazimierza Moczarskiego, który był jedną z ofiar „piekielnego śledztwa” prowadzonego pod nadzorem Różańskiego, wiemy, jakie były metody katowania więźniów przesłuchiwanych w MBP. Spośród 49 rodzajów maltretowania i tortur, którym go poddawano, Moczarski wymienił m.in.:
„1. bicie pałką gumową specjalnie uczulonych miejsc ciała (np. nasady nosa, podbródka i gruczołów śluzowych, wystających części łopatek itp.);
2. bicie batem, obciągniętym w tzw. lepką gumę, wierzchniej części nagich stóp – szczególnie bolesna operacja torturowa;
3. bicie pałką gumową w pięty (seria po 10 uderzeń na piętę – kilka razy dziennie);
4. wyrywanie włosów ze skroni i karku (tzw. podskubywanie gęsi), z brody, z piersi oraz z krocza i narządów płciowych;
5. miażdżenie palców między trzema ołówkami (…);
6. przypalanie rozżarzonym papierosem okolicy ust i oczu; (…)
8. zmuszanie do niespania przez okres 7-9 dni (…)” (cyt. za K. Moczarski, Piekielne śledztwo, „Odrodzenie”, 21 stycznia 1989 r.).
Dygnitarz MBP – Józef Światło nadzorował tajne więzienie w Miedzeszynie, gdzie do metod wydobywania zeznań należało m.in. skazywanie na klęczenie na podłodze z cegieł z podniesionymi do góry rękami przez 5 godzin, przepędzanie nago korytarzami z jednoczesnym chłostaniem stalowymi prętami, bicie pałką splecioną ze stalowych drutów (wg T. Grotowicz, Józef Światło, „Nasza Polska”, 22 lipca 1998 r.).
O tych wszystkich okrucieństwach i zbrodniach żydowskich katów z UB nie znajdziemy nawet jednego zdania informacji w książkach J. T. Grossa, tak chętnie i obszernie rozpisującego się o zbrodniach popełnionych przez Polaków na Żydach.

Warto przypomnieć, że Różański (Goldberg) był odpowiedzialny za działanie tajnej grupy ubeckich morderców, którzy na jego polecenie potajemnie mordowali w lesie wybranych żołnierzy AK i porywanych z ulicy ludzi. Tak zamordowano m.in. formalnie zwolnionego z aresztu ks. Antoniego Dąbrowskiego, byłego kapelana 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej (27 DP AK) – wi (link is external)elkiej jednostki piechoty (link is external) Armii Krajowej (link is external) utworzonej z sił Okręgu Wołyń (link is external) w ramach akcji „Burza” (link is external). W marcu 1944 27 DP AK liczyła około 6000 żołnierzy.

Wśród skrytobójczo zamordowanych po wywiezieniu z więzienia do lasu był m.in. pułkownik AK Aleksander Bielecki, na którym bezpiece nie udało się wymusić oczekiwanych zeznań, oraz jego żona.

Warto przypomnieć, że żydowski komunista Leon Kasman, przez wiele lat redaktor naczelny organu KC PZPR „Trybuny Ludu”, był tym działaczem, który najgwałtowniej nawoływał do zaostrzenia represji wobec przeciwników politycznych podczas obrad Biura Politycznego KC PPR w październiku 1944 roku.

„Wsławił się” wówczas powiedzeniem: „Przerażenie ogarnia, że w tej Polsce, w której partia jest hegemonem, nie spadła nawet jedna głowa” (cyt. za P. Lipiński, Bolesław Niejasny, Magazyn „Gazety Wyborczej”, 3 maja 2000 r.).
I głowy polskich patriotów, głównie AK-owców, zaczęły spadać w przyspieszonym tempie na skutek rozpętanej wówczas pierwszej wielkiej fali terroru przeciw Narodowi.

I tak np. w grudniu 1944 r. doszło do rozstrzelania pięciu AK-owców w piwnicy domu przed Zamkiem Lubelskim. Ich sprawę prowadził prokurator wojskowy narodowości żydowskiej (wg. mgr Marek Kolasiński, sędzia Sądu Apelacyjnego w Lublinie, „Raport o sądowych morderstwach”, Warszawa 1994, s. 108).

Jaskrawe przykłady okrucieństwa żydowskich śledczych wobec przesłuchiwanych polskich oficerów znajdujemy w tzw. sprawie bydgoskiej.

Jerzy Poksiński opisał np., jak to „kpt. Mateusz Frydman chwytał przesłuchiwanych oficerów za gardło i tłukł ich głową o ściany, powiedział do majora Krzysika:

„Zastrzelę cię, a grób zaorzę, aby ci Anders nie mógł pomnika wystawić” (por. J. Poksiński, „TUN. Tatar – Utnik – Nowicki”, Warszawa 1992, s. 38).

W sprawie bydgoskiej zmarł zamęczony płk Józef de Meksz. W toku innej sfabrykowanej sprawy niewinnych oficerów, tzw. sprawy zamojsko-bydgoskiej, zmarł zamęczony w więzieniu płk Julian Załęski. Stracił on życie jako ofiara okrutnych tortur nakazanych przez jednego z najbezwzględniejszych żydowskich oprawców – szefa Głównego Zarządu Informacji Wojska Polskiego płk. Stefana Kuhla, zwanego „krwawym Kuhlem” (por. A.K. Kunert – J. Poksiński, Płk Stefan Kuhl, „Życie Warszawy”, 24 lutego 1993 r.).

Dyrektor departamentu V MBP żydowską komunistkę Lunę Brystygierową, wyspecjalizowaną w prześladowaniu Kościoła katolickiego i inteligencji patriotycznej, nazywano „Krwawą Luną” z powodu wyjątkowej bezwzględności, z jaką przesłuchiwała więźniów. Żołnierz AK i były więzień polityczny Anna Rószkiewicz-Litwinowiczowa pisała w swych wspomnieniach, iż:
„Julia Brystygierowa słynęła z sadystycznych tortur zadawanych młodym więźniom. W czasie przesłuchań we Lwowie wsadzała więźniom genitalia do szuflady, gwałtownie ją zatrzaskując. Była zboczona na punkcie seksualnym, i tu miała pole do popisu” (por. A. Rószkiewicz – Litwinowiczowa, Trudne decyzje. Kontrwywiad Okręgu Warszawa AK 1943-1944. Więzienie 1949-1954, Warszawa 1991, s. 106).
 Do najhaniebniejszych spraw należało aresztowanie w 1947 r. na podstawie sfabrykowanych oskarżeń majora Mieczysława Słabego, byłego lekarza westerplatczyków, najsłynniejszej bohaterskiej formacji polskiej wojny obronnej 1939 roku.

Major Słaby już po kilku miesiącach przesłuchań zmarł w wieku zaledwie 42 lat na skutek ran odniesionych podczas śledztwa. Jego sprawę prowadził wiceprokurator mjr S.D. Mojsezon (Mojżeszowicz), Żyd z pochodzenia.

On to napisał własnoręczne rzekome „zeznania” mjr. Słabego, przyznającego się w nich do tego, jakoby „działał na szkodę państwa polskiego”. Majora Słabego nakłoniono zaś odpowiednimi metodami do podpisania sformułowanych przez prokuratora Mojsezona zeznań. Skatowany major umarł przed skazaniem i wyrokiem.

 Na wyjaśnienie ciągle czeka po dwukrotnych umorzeniach śledztwa (w 1993 i 1995 r.) sprawa kulisów śmierci w gmachu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego jednego z bohaterów książki Aleksandra Kamińskiego z batalionu „Zośka” – Jana Rodowicza ps. „Anoda”.
Był jedną z postaci słynnych z niewiarygodnej wręcz odwagi, poświęcenia i zdolności do ryzyka. Za swe wojenne zasługi był odznaczony Krzyżem Walecznych (dwukrotnie) i Krzyżem Virtuti Militari.
Wszechstronnie uzdolniony, studiował na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej, gdy padł ofiarą represji. Aresztowano go w wigilię Bożego Narodzenia 1948 r. i zabrano do ubeckiej katowni. Jego przesłuchiwaniami kierował naczelnik V Departamentu MBP major żydowskiego pochodzenia Wiktor Herer (później profesor ekonomii).
Zaledwie w dwa tygodnie po aresztowaniu legendarny „Anoda” zginął w gmachu MBP. Z informacji złożonych w prokuraturze przez innego członka batalionu „Zośka”, uwięzionego w tym samym czasie, co „Anoda”, Rodowicz został zastrzelony przez Bronisława K. z MBP.
Były naczelnik w MBP Wiktor Herer zaprzeczył wersji o zamordowaniu „Anody”. Podtrzymał starą oficjalną wersję, jakoby „Anoda” popełnił samobójstwo, skacząc na parapet otwartego okna i wyskakując z czwartego piętra.
Wersja ta wydaje się dość nieprawdopodobna, choćby ze względu na to, że był wówczas środek zimy – 7 stycznia 1949 r. Jak więc wytłumaczyć twierdzenie, że w takim czasie w budynku MBP na czwartym piętrze było otwarte okno?
 Generalnie ciągle za mało znane są liczne zbrodnie popełnione w różnych województwach na polecenie i pod dowództwem miejscowych żydowskich ubeków. Typowym przykładem pod tym względem jest sprawa zbrodni na 16 Polakach – zdemobilizowanych żołnierzach AK i NSZ dokonanej w Siedlcach 12 i 13 kwietnia 1945 roku.
W toku postępowania prokuratorskiego w latach 90. bezspornie udowodniono, że mordu dokonali pracownicy Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Siedlcach. W czasie zbrodni szefem ówczesnego UB w Siedlcach był por. Edward Słowik, oficer narodowości żydowskiej, mający za „doradcę” oficera NKWD – majora Timoszenkę.
W momencie zbrodni w całym ówczesnym siedleckim UB na około 50 pracowników, około 20 było narodowości żydowskiej. Według historyka Marka J. Chodakiewicza, większość uczestników porwań i zabójstw 16 byłych żołnierzy podziemia niepodległościowego w Siedlcach, a wśród nich Braun (Bronek) Blumsztajn i Hersz Blumsztajn, została przeniesiona służbowo do innych miejscowości (por. M.J. Chodakiewicz, op. cit., s. 466).
 Spośród zbrodniczych oficerów śledczych żydowskiego pochodzenia warto osobno wymienić majora (Izaaka) Ignacego Maciechowskiego, zastępcę szefa Wydziału IV GZI w latach 1949-1951. Według raportu komisji Mazura prowadził on śledztwo wymierzone przeciw gen. Tatarowi, płk. Uziębło, płk. Sidorskiemu, płk. Barbasiewiczowi, płk. Jurkowskiemu i mjr. Wackowi przy użyciu bardzo brutalnych metod przesłuchań. Kilku z torturowanych przez Maciechowskiego oficerów po przyznaniu się do „win” zostało skazanych przez stalinowskie sądy na karę śmierci, płk Ścibor, płk Barbasiewicz i płk Sidorski (por. T. Grotowicz, Ignacy Maciechowski, „Nasza Polska” z 10 lutego 1999).
Osobny obszerny temat, który tu przedstawiam bardzo skrótowo, to sprawa rozlicznych odpowiedzialnych sędziów żydowskiego pochodzenia typu wspomnianej już prokurator Heleny Wolińskiej (Fajgi Mindla-Danielak) czy sędzi Marii Gurowskiej.
Wymieńmy tu m.in. takie osoby, jak zastępcę prokuratora generalnego PRL Henryka Podlaskiego, zastępcę szefa Najwyższego Sądu Wojskowego i szefa Zarządu Wojskowego Oskara Szyję Karlinera (doprowadził on do takiego opanowania stanowisk w tym zarządzie przez oficerów żydowskiego pochodzenia, że instytucję tę złośliwie nazywano „Naczelnym Rabinatem Wojska Polskiego”), szefa Głównego Zarządu Informacji Wojska Polskiego płk. Stefana Kuhla, prokuratora Benjamina Wajsblecha, sędziego Stefana Michnika, ppłk. Filipa Barskiego (Badnera), kpt. Franciszka Kapczuka (Nataniela Trau), prokuratora Henryka Holdera, sędziego Najwyższego Sądu Wojskowego Marcina Danziga, sędziego płk. Zygmunta Wizelberga, sędziego Aleksandra Wareckiego (Weishaupta), prokuratora płk. Kazimierza Graffa, sędziego Emila Merza, płk. Józefa Feldmana, płk. Maksymiliana Lityńskiego, płk. Mariana Frenkla, płk. Nauma Lewandowskiego, prokuratorów w Prokuraturze Generalnej: Benedykta Jodelisa, Paulinę Kern, płk. Feliksa Aspisa, płk. Eugeniusza Landsberga.
Dość przypomnieć, że tylko w 1968 r. wyjechało około 1000 osób z dawnego aparatu władzy, skompromitowanych udziałem w służbach specjalnych UB, etc. (według informacji podanej 12 marca 1993 r. w audycji telewizyjnej przez wybitnego badacza najnowszej historii płk. J. Poksińskiego).
A przypomnijmy, że część żydowskich ubeków i morderców sądowych, najbardziej skompromitowanych działaniami w aparacie terroru, opuściła Polskę już wcześniej, w pierwszych latach po 1956 r. Porównajmy te dane ze skrajnie próbującym pomniejszyć rolę Żydów w aparacie represji J.T. Grossem, wypisującym  uwagi o „paru tuzinach Żydów” , „działających jako pachołki Stalina”.
Wspomnę tu tylko bardzo skrótowo o kilku mało świetlanych postaciach z kręgu sądownictwa. Do najbardziej bezwzględnych prokuratorów żydowskiego pochodzenia należał Kazimierz Graff, syn kupca Maurycego Graffa i nauczycielki Gustawy Simoberg, były przewodniczący Warszawskiego Akademickiego Komitetu Antygettowego w latach 1937-1938.
26 lutego 1946 r. jako wiceprokurator Wydziału do Spraw Doraźnych Sądu Okręgowego w Siedlcach podczas sesji wyjazdowej w Sokołowie Podlaskim doprowadził do skazania na karę śmierci 10 żołnierzy AK.
Już następnego dnia Graff wydał rozkaz rozstrzelania skazanych AK-owców, „aby nie zdążyli złożyć przysługującej im z mocy prawa prośby o ułaskawienie” (wg: T.M. Płużański, „Przypadek prokuratora Graffa”, „Najwyższy Czas”, 6 lipca 2002 r.).
Dzięki swej bezwzględności po serii mordów sądowych Graff szybko awansował do rangi zastępcy Naczelnego Prokuratora Wojskowego w randze pułkownika. Był głównym oskarżycielem w sprawie Konspiracyjnego Wojska Polskiego dowodzonego przez kpt. Stanisława Sojczyńskiego „Warszyca”, doprowadzając do wydania wyroków śmierci na „Warszyca” i szereg innych współoskarżonych.
Główna Komisja Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu ustaliła, że w sprawie tej „miało miejsce morderstwo sądowe” (por. tamże). Graff „zasłynął” m.in. jako współautor aktu oskarżenia w sfabrykowanym procesie gen. S. Tatara i innych wyższych wojskowych, mającym wykryć „spisek w wojsku” (por. tamże).
Opracowany przezeń akt oskarżenia uznany został jednak za zawierający wiele oskarżeń „zbyt naiwnych i musieli go przerabiać dwaj dużo bardziej doświadczeni od Graffa spece od stalinowskich śledztw – A. Fejgin i J. Różański.
Morderca sądowy Stefan Michnik, brat obecnego redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” Adama Michnika, błyskawicznie awansował w wieku zaledwie 27 lat do rangi kapitana, mimo że nie posiadał matury.
„Zasłużył się” tak swą gorliwością w sfabrykowanych procesach politycznych. Już jako podporucznik był sędzią wydającym wyroki w sfabrykowanych procesach mjr. Zefiryna Machalli, płk. Maksymiliana Chojeckiego, mjr. Jerzego Lewandowskiego, płk. Stanisława Weckiego, mjr. Zenona Tarasiewicza, ppłk. Romualda Sidorskiego, ppłk. Aleksandra Kowalskiego.
10 stycznia 1952 r. stracono w wieku 37 lat skazanego na śmierć przez Stefana. Michnika mjr. Z. Machallę (został zrehabilitowany pośmiertnie 4 maja 1956 r.).
8 grudnia 1954 r. zmarł w niecały miesiąc po udzieleniu mu przerwy w wykonaniu kary więzienia skazany przez Michnika na karę 13 lat więzienia płk Stanisław Wecki. Na szczęście nie wykonano wyroków śmierci na skazanych przez S. Michnika na śmierć płk. M. Chojeckim i mjr. J. Lewandowskim.
W 1951 r. został stracony z wyroku S. Michnika mjr Karol Sęk (w procesie podlaskiego NSZ – zbrodnia całkowicie nieznana.
Tak Stefan Michnik skazywał żołnierzy NSZ na śmierć.

Karol Sęk to jedna z piękniejszych kart patriotycznych. W wieku 16 lat zerwał godło niemieckie, później uczestniczył w wojnie polsko-bolszewickiej. W czasie II wojny światowej więzień Majdanka, żołnierz NOW i NSZ. Życie dla Polski zostało przerwane 7 czerwca 1952 r. decyzją Stefana Michnika, brata Adama Michnika. Karol Sęk zginął zamordowany w więzieniu.
W tym samym procesie podlaskiego NSZ Stefan Michnik wydał jeszcze dwa wyroki śmierci: jeden wykonano (na Stanisławie Okunińskim), inny (na Tadeuszu Moniuszce) złagodzono na dożywocie. W „Życiu” z 11 lutego 1999 r. podano, że według informacji redakcji S. Michnik wydał około 20 wyroków śmierci w procesach politycznych.
.
Prof. Witold Kulesza, ówczesny szef pionu śledczego IPN, szumnie zapowiadał, że Instytut Pamięci Narodowej będzie się domagał ekstradycji Stefana Michnika.
Ciekawe, jakie to względy (czyżby troska o to, żeby nie osłabiać „autorytetu” Adama Michnika?) zdecydowały o wycofaniu się z tej zapowiedzi? Warto przy tym zapytać, dlaczego kieresowskim władzom IPN zabrakło elementarnej uczciwości i odwagi do publicznego poinformowania o motywach wycofania się z zapowiedzianych żądań ekstradycji S. Michnika?
Wśród innych morderców sądowych warto wspomnieć m.in. o przypadku szefa Prokuratury Wojskowej w Warszawie płk. Eugeniusza Landsberga. Został on uratowany przez Polaków w czasie wojny dzięki schronieniu danym mu przy kościele katolickim. Odpłacił się za nie licznymi wyrokami śmierci na polskich patriotów w sfabrykowanych procesach politycznych.
Obsadzenie bardzo wielu wpływowych stanowisk w UB, prokuraturze i sądach osobami żydowskiego pochodzenia, niezwiązanymi z polskością, z polskimi tradycjami narodowymi i patriotyzmem, stawało się dla sterujących sprawami w Polsce stalinowskich dygnitarzy sowieckich najlepszą gwarancją zdecydowania w walce z polskimi patriotami z podziemia niepodległościowego. I pod tym względem się nie zawiedziono.
Spośród ubeków, sędziów i prokuratorów żydowskiego pochodzenia wywodziła się szczególnie duża liczba najbardziej nieubłaganych „pogromców” polskiego AK-owskiego podziemia gotowych do konstruowania przeciw niemu najbardziej absurdalnych oskarżeń.
Typowy pod tym względem był sędzia Dawid Rozenfeld, który uzasadniał wyrok skazujący tylko na dożywocie agentkę gestapo winną zadenuncjowania i śmierci wielu żołnierzy i oficerów AK, współwinną wydania gestapo gen. Stefana Roweckiego „Grota”. Jako okoliczność łagodzącą sędzia Rozenfeld uznał w przypadku tej agentki to, iż:
„Zdaniem Sądu Wojewódzkiego oskarżona jest ofiarą zbrodniczej działalności kierownictwa AK, które jak wiemy obecnie, współpracowało z Gestapo, było na usługach Gestapo i wraz z Gestapo walczyło przeciw większej części Narodu Polskiego w jego walce o narodowe i społeczne wyzwolenie” (cyt. za: J. Piłek, Stalinowcy są wśród nas, w: „Gazeta Polska”, 4 sierpnia 1994).
 ADWO – KACI
Dodajmy do powyższych opisów jeszcze rolę niektórych adwokatów pochodzenia żydowskiego. Szczególny typ „obrońcy” w procesach politycznych reprezentował np. adwokat żydowskiego pochodzenia Mieczysław (Mojżesz) Maślanko. Tak „bronił” swych podopiecznych, że porównał grupę Moczarskiego do Gestapo i Abwehry, twierdząc, że „wszystkie te instytucje zostały powołane przez klasy posiadające, które chcą zatrzymać koło historii” (wg: T.M. Płużański, Adwo-kaci, w: „Najwyższy Czas”, 26 stycznia 2003 r.).
W podobny sposób Maślanko „bronił” – oskarżając szefa II Zarządu Głównego WiN płk. Franciszka Niepokólczyckiego, słynnego „Łupaszkę”, czyli mjr. Zygmunta Szendzielarza, dowódcę V Wileńskiej Brygady AK, narodowca Adama Doboszyńskeigo, rotmistrza Witolda Pileckiego i współoskarżonych, gen. Augusta Emila Fieldorfa „Nila” (Maślanko zgodził się z większością rzekomych dowodów „winy” gen. „Nila”).
Według ostatniego delegata Rządu w Londynie na Kraj Stefana Korbońskiego, w sprawie Pileckiego i współoskarżonych „Różański postawił sprawę jasno: obowiązkiem rady obrońców (której przewodniczył Maślanko - przypis T.M. Płużańskiego) jest gromadzenie dowodów przeciw oskarżonym” (por. tamże).
Niegodne zachowanie M. Maślanki, robiącego wszystko, by pogrążyć oskarżonych, których miał bronić, było tym bardziej oburzające, że on sam został uratowany od śmierci w Oświęcimiu przez słynnego narodowca Jana Mosdorfa.
Podobnym do Maślanki „obrońcą”, a raczej „adwo-katem” w sprawach politycznych był inny adwokat żydowskiego pochodzenia, pracujący we wspólnej kancelarii z Maślanką – Edward Rettinger.
„Bronił” on Moczarskiego i jego kolegów słowami: „(…) to było bajoro zbrodni, którego miazmaty dziś nam trują jeszcze duszę.
To było bajoro zbrodni, gdzie zastygła krew lepi się jeszcze do rąk” (por. tamże). Innym tego typu pseudoobrońcą był Marian Rozenblitt, który działał już w sądownictwie polskiej armii w ZSRS.
W Krakowie działali konfidenci Gestapo i SB, jak żydowscy adwokaci Maurycy Wiener i Karol Buczyński. Prokuratorem wojewódzkim w Krakowie był Rek, a jego zastępcami Gołda, Józef Skwierawski, Krystyna Pałkówna. Działali wspólnie i w porozumieniu z adwokatami Wienerem i Buczyńskim, za grube pieniądze umarzając śledztwa pospolitych bandytów. Bogatych bandziorów „rekomendował” Bruno Miecugow, tatuś Grzegorza Miecugowa dziennikarza TVN. Bruno Miecugow jako sygnatariusz haniebnej listy 53 literatów w sprawie wyroków śmierci w procesie „Kurii krakowskiej” wysłał przy pomocy lekarki Żydówki M. Orwid  (psychiatria) do krakowskiego Kobierzyna (szpital psychiatryczny) wielkiego polskiego architekta i patriotę Wiesława Zgrzebnickiego („Zgrzesia”) za publiczne potępienie w krakowskim Klubie Dziennikarzy „Pod Gruszką”  podpisu Brunona Miecugowa w owej hańbie 53 krakowskich literatów. Hańbę „53” podpisali jeszcze m.in. Wisława Szymborska i Sławomir Mrożek, z decyzji kard. Stanisława Dziwisza pochowany w Panteonie Narodowym w krypcie pod kościołem św. Piotra i Pawła w Krakowie.
Wiesław Zgrzebnicki zadręczony przez krakowską ubecką kobierzyńską psychuszkę zmarł w wieku 40 lat.
Do pomocy Brunonowi Miecugowowi wyznaczono krakowską lekarkę Ewę Hołowiecką sekretarza POP PZPR w krakowskiej Akademii Medycznej.
Należy przypomnieć zbrodnie wojenne:
Zbrodnia w Nalibokach – masakra polskich mieszkańców wsi Naliboki dokonana przez oddziały sowieckich i żydowskich partyzantów 8 maja 1943 roku pod dowództwem Pawła Gulewicza z Brygady im. Stalina, w tym grupa składająca się z osób narodowości żydowskiej (trwa ustalanie czy była to część oddziału pod dowództwem Tewje Bielskiego czy Szolema Zorina). http://www.bibula.com/?p=2061 (link is external)
Tewje Bielski lub Tuwia Bielski i Anatol Bielski (ur. 8 maja 1906 w Stankiewiczach koło Nowogródka, zm. 1987 w Nowym Jorku) – polscy Żydzi, twórcy (wraz z trójką braci) i dowódcy żydowskiego oddziału partyzanckiego w lasach Puszczy Nalibockiej podczas II wojny światowej.

Spalono kościół, szkołę, pocztę, remizę i część domów mieszkalnych, resztę osady ograbiono. Zginęło także kilku napastników. W sowieckich źródłach szacowano liczbę zabitych Polaków na 250 osób, 6 sierpnia 1943 roku wieś została ponownie spacyfikowana, tym razem przez oddziały niemieckie, w ramach tzw. „Akcji Hermann”, a jej mieszkańców wywieziono w głąb Rzeszy na roboty przymusowe.
Zbrodnia w Koniuchach – zbiorowe morderstwo co najmniej 38 polskich mieszkańców (mężczyzn, kobiety i dzieci; najmłodsze miało 2 lata) wsi Koniuchy (dziś na terenie państwa litewskiego, dawniej w II Rzeczypospolitej w województwie nowogródzkim w powiecie lidzkim) dokonane 29 stycznia 1944 przez partyzantów sowiechich (Rosjan i Litwinów) i żydowskich.
W czasie pogromu we wsi spalono większość domów, oprócz zamordowanych co najmniej kilkunastu mieszkańców zostało rannych, a przynajmniej jedna osoba z nich zmarła następnie z ran. Przed atakiem wieś zamieszkana była przez około 300 polskich mieszkańców, istniało w niej około 60 zabudowań. Partyzanci sowieccy wcześniej często rekwirowali mieszkańcom wsi żywność, ubrania i bydło, dlatego też tutejsi mieszkańcy powołali niewielki ochotniczy oddział samoobrony.
W sprawie masakry w Koniuchach prowadzone jest śledztwo IPN. Dotychczas ustalono, że napadu dokonały sowieckie oddziały partyzanckie stacjonujące w Puszczy Rudnickiej: „Śmierć faszystom” i „Margirio”, wchodzące w skład Brygady Wileńskiej Litewskiego Sztabu Ruchu Partyzanckiego, oraz „Śmierć okupantowi”, wchodzący w skład Brygady Kowieńskiej.
Do oddziałów tych należeli Rosjanie i Litwini, większość oddziału „Śmierć okupantowi” tworzyli Żydzi i żołnierze Armii Czerwonej zbiegli z obozów jenieckich. Oddział żydowski liczył 50 ludzi, a oddziały rosyjsko-litewskie około 70 osób. Dowódcami byli Jakub Penner i Samuel Kaplinsky.
Według jednego z napastników, Chaima Lazara, celem operacji była zagłada całej ludności łącznie z dziećmi jako przykład służący zastraszeniu reszty wiosek. Według ustaleń Kongresu Polonii Kanadyjskiej, będących podstawą wszczęcia śledztwa, liczba zabitych była większa (ok. 130).
Atak na Koniuchy i wymordowanie tutejszej ludności cywilnej był największą z szeregu podobnych akcji prowadzonych w 1943 i 1944 przez oddziały partyzantki sowieckiej i żydowskiej w Puszczy Rudnickiej i Nalibockiej (np. masakra ludności w miasteczku Naliboki).
W maju 2004 w Koniuchach odsłonięto pomnik pamięci ofiar, zawierający 34 ustalone nazwiska ofiar.
W powojennych opracowaniach, na podstawie m.in. relacji żydowskich uczestników ataku na wieś (np. Izaaka Chaima i Chaima Lazara) często podawano informacje o zamordowaniu wszystkich 300 mieszkańców, a także o walkach z oddziałem niemieckich żołnierzy (w innych źródłach litewskiej policji).
Jednak późniejsze opracowania nie potwierdziły obecności Niemców czy policjantów w wiosce, a także zakwestionowały tezę, że zginęli wszyscy mieszkańcy wsi (część z mieszkańców uciekła z masakry i przeżyła wojnę). Informacja stwierdzająca, że wymordowani zostali wszyscy polscy mieszkańcy wsi Koniuchy pojawiała się także w ówczesnych meldunkach struktur Polskiego Państwa Podziemnego.
Dokumenty, źródła, cytaty:
prof. Jerzy Robert Nowak, („Nasz Dziennik”, 18 sierpnia 2006)
http://pantarhei.type.pl/1712/zydowscy-kaci-w-powojennej-polsce/ (link is external)
http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=10450&Itemid=53 (link is external)
http://www.wicipolskie.org/index.php?option=com_content&task=view&id=9400&Itemid=56 (link is external)

http://niepoprawni.pl/blog/2218/zydowscy-kaci-nkwd-i-sb-w-powojennej-polsce