niedziela, 27 maja 2018

Pytania do Kozłowskiej


1. Znalazłaś u mnie trupa, hieno?
Nie, nie znalazłaś.

2. Badałaś zagryzioną w marcu/kwietniu owcę? 
Nie.

3. Skąd przypuszczenie, że zagryziona owca padła podczas wykotu, skoro nie badalas owcy, ani nie było cię podczas zagryzienia, ani nie byłaś świadkiem wykotu?

4.  Nie interesuje cie czyj pies zagryzł owcę?

5. Zdjęcia zagłodzonych przez ciebie owiec były robione na cudzym gospodarstwie, nie na moim, prawda?

6. Jakich filtrów do zdjęć użyłaś oszustko?

7. Ode mnie wywiozłaś w nocy 3 maja 2018 roku owce nieostrzyżone oraz najedzone i napite, prawda?

Indianka

sobota, 26 maja 2018

Wójt Locman sprowadził na me gospodarstwo hieny które mnie okradły.

"80 procent organizacji prozwierzęcych w tym kraju to są hieny, które liczą tylko na jeden procent podatku. Ale tam, gdzie ich trzeba, tak jak u Violetty Villas, jak w Lubawce w 2014, to ich nie było. Jednego psa potrafią pokazywać 3 czy 5 lat, zwierzę już dawno nie żyje, a oni dalej zbiórkę prowadza. Po to, żeby zasilać własne konta i utrzymywać własne dupska w tych organizacjach. I taka jest prawda - mówi właściciel Schroniska w Białogardzie."

http://radioszczecin.pl/1,365536,80-procent-organizacji-prozwierzecych-to-hieny

Nie rozumiem

Proszę, jak Elżbieta Kozłowska broni zasyfiałego gospodarstwa i drastycznie zapuszczonych w nim zwierząt przed odbiorem gospodarzom, a jak pastwi się nade mną i moimi zwierzętami, byle tylko wyrwac cudne konie i pięknie uwłosione owce oraz mleczne kozy.

Dla niej moje szczęśliwe, wybiegane, najedzone wolne czyste konie to chabety.
Swobodnie przemieszczające się najedzone i napite owce i kozy, to mięso nie nadające się dla lisów.
Okradła mnie ta baba, ze złych pobudek. Jej śpiewka zmienia się zależnie od celu i korzyści.

https://www.youtube.com/watch?v=AOIzOQh5JX8

Skarga na działalność wójta Gminy Kowale Oleckie, Krzysztofa Locmana

Samorządowe Kolegium Odwoławcze

w Olsztynie

Marek Wachowski
kontakt osobisty i listowy:
Samorządowe Kolegium Odwoławcze
ul. Kajki 10/12
10-547 Olsztyn
kontakt e-mail:
sekretariat@sko.cso.pl
kontakt telefoniczny (za pośrednictwem biura):
tel. (89) 523 53 96, tel./fax (89) 527 49 37

 

Skarga na działalność wójta Gminy Kowale Oleckie, Krzysztofa Locmana

 

Niniejszym zaskarżam uniemożliwienie mi zapoznania się z materiałami i dokumentami dotyczącymi moich zwierząt w ramach wszczętej przez wójta procedury czasowego odebrania zwierząt moich oraz uniemożliwienie mi wzięcia udziału w ocenie stanu zdrowia moich zwierząt oraz zapoznania się w jakich warunkach są obecnie przetrzymywane i gdzie, u kogo.

Uzasadnienie

Pojechałam w piątek 25 maja 2018 roku do Urzędu Gminy w Kowalach Oleckich, ustalić co się dzieje z moimi owcami i kozami. To druga osobista wizyta w sprawie moich owiec i kóz. Poza tym telefonowałam wielokrotnie. Urzędnicy ukrywają przede mną moje owce i dokumentację związaną z ich grabieżą.

Przetrzymują moje owce poza moją farmą już 23 dni.

Na gospodarstwie mam mnóstwo paszy, a grabieżcy nabijają mi koszty utrzymania moich zwierząt na cudzej farmie :(((

Nadto obawiam się, że Elżbieta Kozłowska z fundacji Molosy Adopcje robi jakieś kosztowne, szczegółowe, zbędne badania, by słono zarobić na tej kradzieży mojego inwentarza no i na mnie oczywiście, bo zgodnie z tą okropną ustawą, to rolnik jest obciążany kosztami kradzieży swojego inwentarza :(((

W moim przypadku nie będę w stanie zapłacić tych sztucznie generowanych przez wójta i fundację kosztów. Zadłużają mnie ponad moje możliwości finansowe. To straszne co ci ludzie mi robią :(((

Stracę przez nich gospodarstwo. Do tego dążą. Do przejęcia całego mojego majątku. Ten wolontariusz Fundacji Molosy Adopcje, Kamil Jacak, podczas najazdu mówił, że fundacja zagarnie moje gospodarstwo i urządzą sobie tu agroturystykę :(((

Obawiam się, że głodzą moje zwierzęta, by doprowadzić je do wyglądu z tych przerobionych graficznie zdjęć ogolonych owiec, by mi dowalić z paragrafu o zaniedbaniu :(((

Zwierzęta przedstawione na zdjęciach fundacji przez przedstawicielkę fundacji, Elżbietę Kozłowską, są nienaturalnie wąskie. Zdjęcia były wykonane przy użyciu filtra zawężającego postaci, albo zwężone przy użyciu programu graficznego. To manipulacja.

Domagam się dostępu do moich owiec z moim aparatem. Chcę im zrobić zdjęcia moim aparatem.

Ja żadnych filtrów do manipulowania obrazem nie używam.

W związku z uniemożliwieniem mi przez Urząd Gminy i wójta Gminy Kowal Oleckich zapoznania się z dokumentacją dotyczącą sprawy moich zwierząt w dniu 25 maja 2018 roku w piątek, domagam się zadośćuczynienia za utracony dzień pracy, gdyż pojechałam specjalnie do Urzędu Gminy by zapoznać się z dokumentacją, a przez uniemożliwienie mi tego zmarnowano mi dzień pracy. Domagam się zadośćuczynienia w kwocie 200 złotych.

Urząd Gminy Kowale Oleckie nie pracuje sam dla siebie, ale dla mieszkańców.

Urzędnicy są tam zatrudnieni, by obsługiwać interesantów, a nie ich spławiać.

Gdy ja przysnęłam przed tym, gdy inspektorzy PIW Olecko przyjechali w listopadzie 2017 roku do mnie na kontrolę (na prośbę GOPSu i wójta) nie zauważyłam ich, a oni nie podeszli do domu, tylko stali pół kilometra dalej i wezwali policję by mnie ukarała.

Przybyły przed bramę moją dzielnicowy Warsiewicz złożył wniosek o ukaranie mnie, a sędzia Mazur podczas procesu ukarał mnie grzywną 200 złotych za uniemożliwienie kontroli (PIW Olecko wnioskował o dużo większą karę). Zatem, skoro wszyscy jesteśmy równi wobec prawa, pora ukarać wójta za uniemożliwienie mi zapoznania się z dokumentacją, gdyż tutaj mamy do czynienia z analogiczną sytuacją.

Ja specjalnie przyjechałam zgodnie z prawem zapoznać się z moją sprawą, a mnie uniemożliwiono to. Domagam się zatem zadośćuczynienia za stracony czas i nerwy.

Z poważaniem,

Izabella Redlarska

Naturalistyczna hodowczyni koni, owiec, kóz

 

Rancho Romantica de Rebelle

Czukty 1

19-420 Kowale Oleckie

tel. 511945226


Huzia na Józia!

Komusza klika działa na granicy prawa i poza prawem, by okraść rolniczkę z jej mienia.

Huzia na Józia, a potem się paragrafy dopasuje.
Jak w Giżycku.

Indianka

Fundacja nielegalnie wywiozła zwierzęta


... a wójt teraz stada nie chce oddać i uniemożliwia mi dostęp do stada i dokumentów. :(((

Indianka

Wójt pasożytuje na mojej pracy i dorobku

Kilka lat temu kupiłam dwa stadka podstawowe owiec, rozmnożyłam owce w duże, fajne, różnokolorowe stado,
ponosiłam koszty utrzymywania stada przez kilka lat, 
opiekowałam się owcami kilka lat,
przezimowałam ostatniej zimy owce na 60 belach siana i sianokiszonki i gdy nadeszła wiosna by je strzyc z runa, podkarmić po wykotach na trawie i sprzedać - wójt ukradł mi stado. :(((

Mało tego, mimo, że mam mnóstwo paszy u siebie, wójt wywiózł moje zwierzęta na głodówkę u innego rolnika i każe mi zapłacić za utrzymanie na cudzej farmie. :(((

Sztucznie generowane koszty przekroczą wartość stada!

Indianka

piątek, 25 maja 2018

Jak wójt szykował się do przekrętu


Moją sprawę w Urzędzie Gminy prowadzi ta sama manipulantka Małgorzata Bartczak, która wpisała w protokole szkody wynikłej z zagryzienia owiec, że wg niej wszystkie moje budynki zagrażają życiu i zdrowiu ludzi i zwierząt i podsunęła mi tę bzdurę do podpisu. Cwaniara!

Już wtedy treści zawarte w tym protokole i sposób ich redagowania budziły moje wątpliwości. Ja się pod tym nie podpisałam. Napisałam moje sprostowanie w tym protokole. Bartczak była bardzo niezadowolona, wręcz wściekła.

Wcześniej przez pół godziny szantażowała mnie, że albo podpiszę protokół w takiej formie i treści jak go napisała, albo wcale nie da mi go do podpisu.

Indianka

Uniemożliwienie zapoznania się z aktami sprawy


25.05.2018 piątek

Pojechałam dziś do Urzędu Gminy w Kowalach Oleckich, ustalić co się dzieje z moimi owcami i kozami. To druga osobista wizyta w sprawie moich owiec i kóz. Poza tym telefonowałam wielokrotnie. Ukrywają przede mną moje owce i dokumentację związaną z ich grabieżą.

Przetrzymują moje owce poza moją farmą już 22 dni.
Na gospodarstwie mam mnóstwo paszy, a oni nabijają mi koszty utrzymania moich zwierząt na cudzej farmie. :(((

Nadto Kozłowska robi jakieś kosztowne, szczegółowe, zbędne badania, by słono zarobić na tej kradzieży no i na mnie oczywiście, bo zgodnie z tą okropną ustawą, to rolnik jest obciążany kosztami kradzieży swojego inwentarza. :(((

W moim przypadku nie będę w stanie zapłacić tych sztucznie generowanych przez wójta i fundację kosztów. Zadłużają mnie ponad moje możliwości finansowe. To straszne kanalie są. :(((
Stracę przez nich gospodarstwo. Do tego dążą. Do przejęcia całego mojego majątku. Ten wolontariusz podczas najazdu mówił, że oni przejmą moje gospodarstwo i urządzą sobie tu agroturystykę. :(((

Obawiam się, że głodzą moje zwierzęta, by doprowadzić je do wyglądu z tych przerobionych graficznie zdjęć ogolonych owiec, by mi dowalić z paragrafu o zaniedbaniu. :(((

Indianka

Zmęczona i śpiąca

Teraz trzeba się wyspać, wypocząć, a jutro rano do ogrodu posadzić winogrona oraz posiać fasolę i dynię. Nasiona namoczone.

Indianka

Gmina blokuje dostęp do dokumentów moich zwierząt


Popedałowane do Kowal Oleckich było.
Spotkana świetliczanka zaciesza, że Indii obrabowana.
Gmina blokuje dostęp do dokumentów moich zwierząt.
Nie dali zajrzeć do dokumentacji dot. kradzieży mojego inwentarza. Będzie skarga do Olsztyna!

Indianka

4 konie do jazdy na Mazurach

MAZURY 
Posiadam 4 dorosłe wspaniałe konie w znakomitej formie, wstępnie ujeżdżone, szukam doświadczonej osoby do dalszego wspólnego ich treningu i jeżdżenia.
Możliwość noclegów w namiocie lub stajni.

tel. 511945226

Hodowca koni podejmie pracę


W stajni w zamian za naukę jazdy konnej.

tel. 511945226
Indianka

czwartek, 24 maja 2018

Haczka jest

Miałam od dwóch dni niemały wkurw, gdyż nie mogłam znależć mojej ulubionej haczki, a jest sporo chwastów do wyrwania ;)
Nie tylko w ogrodzie :D
Haczka się wreszcie znalazła. Jutro będę chwasty rwać.
Zacznę od Fundacji Molosy Adopcje. Nie spocznę, póki tej przestępczej organizacji w kosmos nie wyjebawszy

Indiana de Rebelle młp

Zajeżdżona, lonżowana, przyjęła siodło i jeźdźca. Klacz mądra i przyjazna. Poszukuję doświadczonej jeździecko osoby, która będzie na niej jeździć.

Indianka

Dwie róże posadzone

Dziś od rana piszę pisma procesowe. W ogrodzie tylko dwie pienne róże posadzone. Przez złodziejskie łachudry brakuje czasu na prace ogrodowe. 

Indianka

Gospodarstwo jest dookoła ogrodzone


Na północy siatką,
Na wschodzie siatką,
Na południu siatką,
na zachodzie linkami stalowymi z prądem (sąsiada Moritza).

Na południu gospodarstwa jest przesmyk przy drodze gminnej, którego sołtyska Naruszewiczowa i Urząd Gminy nie pozwala zagrodzić, dlatego tam dodatkowo stoi moje ogrodzenie przenośne składające się ze słupów, tyczek i sznurków oraz bramy siatkowej. Tam będzie wkopane więcej słupów i będzie rozciągnięta siatka moja.

Indianka

Moje stare ogrodzenie, 24 maj 2015

Moje pastwiska były zawsze ogradzane i był podłączony do prądu pastuch dopóki był prąd sieciowy w domu.
Foto z 24 maja 2015 roku.

Indianka

środa, 23 maja 2018

Horror w rocznicę Konstytucji 3 Maja

Dar de Rebelle młp






Sygn. Akt 1 Ds 451/18
kradzież zwierząt przez funkcjonariuszy państwowych i publicznych oraz przekroczenie uprawnień przez funkcjonariuszy publicznych i państwowych

Horror w rocznicę Konstytucji 3 Maja

Dnia 2 maja 2018 roku, po południu poszłam przed farmę na południową miedzę poprawić pastuch elektryczny. Ledwo wyszłam i poprawiłam sznurki, nagle nadjechało gestapo NWO (tak bezwzględni i okrutni ci ludzie byli jak za II Wojny Światowej niemieckie gestapo).
Trzy auta: radiowóz osobowy, biała kosztowna bryka szemranej fundacji i wypasiony wóz terenowy inspektora weterynarii.

Oczywiście nikt wcześniej do mnie nie raczył zadzwonić i uprzedzić o tejże jakże nieprzyjemnej wizycie. No bo nie chodziło, żeby mnie uprzedzać, aby wizytować czy aby cokolwiek wyjaśniać. Chodziło o bezczelną grabież mojego inwentarza w świetle niby prawa.

Na miejsce przybyły następujące osoby:
Białym kosztownym autem za 400.000 złotych:
Dwie panie z fundacji Molosy Adopcje: Elżbieta Kozłowska i jej koleżanka (brunetka)
Towarzyszący im jak go określiły „wolontariusz” - wytatuowany rosły właściciel schroniska dla koni, Kamil Jacak.

Radiowozem policyjnym, osobowym:
dzielnicowy Paweł Warsiewicz oraz policjant Krystian Ułanowski.

Eleganckim, drogim wozem terenowym:
pan inspektor PIW Olecko, Kornel Laskowski.

Wypasione auta bogaczy zrobiły na mnie tym większe wrażenie, iż biedna ja od 15 lat jeżdżę do Olecka i z powrotem na rowerze, jako, że mnie nie stać na auto. Wszystkie środki jakie miałam, zawsze pakowałam w gospodarstwo, które wymaga ogromnych nakładów. Na auto nigdy nie starczyło.

Ad rem! Przybyli państwo z miejsca mnie zaatakowali oskarżeniem, że rzekomo znęcam się ze szczególnym okrucieństwem nad moimi ukochanymi zwierzętami i w związku z tym, fundacja je zabiera.

Zamurowało mnie. Jak to? Na jakiej podstawie prawnej? Pani z fundacji Molosy Adopcje (w tym czasie nie wiedziałam z jakiej, gdyż się nie przedstawiła) wspomniała coś o donosie i ustawie o ochronie zwierząt.

Jaki przepis tej ustawy naruszyłam i w jaki sposób? Pani Kozłowska (wówczas nie wiedziałam, jak się nazywa, bo się nie przedstawiła) nic nie odpowiedziała, tylko nachalnie wdarła się na moje gospodarstwo bez okazania mi nakazu sądowego, prokuratorskiego czy jakiejkolwiek decyzji w sprawie zaboru moich zwierząt. Wdarła się w asyście wyżej wymienionych osób w tym policji i inspektora Laskowskiego, którzy stanowili wyraźnie straż przyboczną owej fundacji.
3 osoby z fundacji, 2 policjantów, 1 inspektor czyli razem 6 osób wtargnęło wbrew mojej woli na moją prywatną posesję.

Moje pytania skierowane do nachodźców dotyczące tego, jak się nazywa fundacja i kto wydał decyzję o zaborze moich zwierząt, pozostały bez odpowiedzi. Pani Kozłowska tylko odpowiedziała na moje protesty co do wtargnięcia na moją posesję, że ja tutaj nic nie mam do gadania, bo ona wchodzi i tyle, a policja jest tu po to by jej to ułatwić.

Policjanci powiedzieli, iż są przydzieleni tej fundacji do asysty podczas zaboru moich zwierząt.
Inspektor Laskowski zaś był także przydzielony do asysty dla fundacji, skierowany do pracy przez swojego szefa, inspektora PIW Olecko, Dariusza Salamona.

Przybyłe osoby wdarły się na moje gospodarstwo wbrew moim protestom. Panoszyli się na mojej ziemi, zakłócali mir gospodarstwa.

Gdy weszliśmy na podwórko, na podwórku przed domem, w cieniu domu leżały pokotem moje owce i wypoczywały. Odpoczywały po godzinach pasienia się. Leniwie żuły treść swoich żołądków. Kozłowska zagnała je do wyłączonej z eksploatacji, uszkodzonej stajni i zrobiła im zdjęcia w środku. Sfotografowała też uszkodzoną stajnię z zewnątrz.

Druga stajnia, ta w dobrym stanie, nie bardzo ją interesowała. Weszła co prawda do niej, ale fakty oczywiste negowała. Nie zauważyłam, aby ją fotografowała z zewnątrz, tak jak napawała się fotografowaniem tej gorszej stajni (której zdjęcia skwapliwie zamieściła na stronie profilowej Facebooka przestępców zajmujących się znęcaniem nade mną od 5 lat).

W dniu przybycia Kozłowskiej, w stajni znajdowała się gruba warstwa suchej, czystej słomy. Kobieta ta skwitowała, że to dwa metry gnoju i choć stajnia była pusta w tym momencie, dodała, że zwierzęta stoją w gnoju po kolana. Te wszystkie fałszywe oskarżenia i pomówienia, miały służyć grabieży moich zwierząt, pod płaszczykiem ustawy o ochronie zwierząt.

W stajni poza suchą, czystą ściółką, znajdowało się kilka bel siana dobrej jakości.
Kobieta z fundacji zarzuciła, że siano jest zgniłe.

W stajni znajdowały się także lizawki solne dla zwierząt. Tego nie raczyła dostrzec.

Wyszliśmy na podwórko. Pani władczym gestem wyciągnęła do mnie rękę naciskając:
„Paszporty! Nie masz?? To znaczy, że konie są kradzione! Wobec tego zabieram konie!”

Oczywiście zaoponowałam, wyjaśniając, że to są wszystkie moje konie, które się tutaj w większości urodziły.

„Nie masz dowodu, że to są twoje konie, więc je ukradłaś i ja je zabieram”.
Obecny inspektor Laskowski, który od lat kontroluje moje gospodarstwo i setki razy widział tu moje konie, nie zareagował. Nie wyjaśnił kobiecie z fundacji, że moje konie są tutaj od zawsze.

Oczywiście, kobieta nie ma prawa fałszywie mnie oskarżać o kradzież, bez jakichkolwiek dowodów.
Brak paszportów, to nie jest dowód kradzieży i przesłanka do wywozu zwierząt i ta pani doskonale o tym wie. Zastraszając i terroryzując mnie w ten sposób, złamała prawo.

Następnie pani Kozłowska oświadczyła, że zwierzęta są głodzone, nie mają paszy objętościowej ani treściwej i że to jest znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem.

Zaprotestowałam, że przecież jest w stajni pasza, na łące rośnie trawa, a w domu mam jeszcze paszę treściwą. Pani zażądała wejścia do mojego domu. Nie miałam ochoty tego agresywnego, roszczeniowego indywiduum wpuszczać do mojego prywatnego domu, tym bardziej, iż sobie uzurpowała prawo łażenia po całym moim domu włączając w tym piwnicę, gdzie jak twierdziła, według niej leżą odgryzione przeze mnie łby królików!

Poprosiłam by do środka domu wszedł zamiast Kozłowskiej inspektor Laskowski.
Kornel Laskowski zażądał zaś eskorty policjanta Krystiana Ułanowskiego.
Weszli obaj. Pokazałam im 7 worków paszy treściwej, pozostałość z ostatniego zakupu tony owsa i jęczmienia. Razem naszym oczom ukazało się 350 kg paszy treściwej. Laskowski zapisał, że jest 140 kg.

Wyszliśmy na pole, gdyż kobieta z fundacji zarzucała mi, że zwierzęta nie mają dostępu do wody.
Podprowadziłam ich pod pojemny zbiornik wodny zabezpieczający wodę na długie tygodnie suszy.
Płynie w nim bieżąca, czysta woda wypływająca z ziemi. Zwierzęta gospodarskie i dzikie piją z tego źródła wodę od setek lat.

Pomimo, że woda jest w zbiorniku czysta i orzeźwiająca, Kozłowska nazwała tę wodę „płynącą gnojowicą”. Wszyscy moi sąsiedzi poją swoje bydło ze stawów i rzek i tam nikt ich nie szykanuje, o czym doskonale wie inspektor PIW Olecko Kornel Laskowski. Tymczasem inspektor Laskowski usłużnie w stosunku do fundacji, złapał za telefon i zaczął obdzwaniać moich sąsiadów wypytując ich, czy nawożą swoje pola gnojowicą.

Według niego nawożenie sąsiednich pól gnojowicą, miało przesądzać o tym, iż woda w moim wodopoju jest brudna. Nie zrobił badania wody, absolutnie nie. Tylko pomówił moją wodę o zanieczyszczenie. Przy czym wodopój jest zasilany głównie wodami opadowymi spływającymi z pól, gdzie gnojowicy nie stosowano, nadto zanim woda opadowa dotrze do dreny, a z dreny do wodopoju, jest filtrowana przez grube warstwy piachu i zanim dotrze do wodopoju, jest czyściutka.

W wodopoju żyją kijanki i drobne rybki, a to wskazuje na to, że jest to woda czysta.
Ja piję tę wodę i moje zwierzęta od 15 lat. Nigdy się nią nie zatruliśmy. Gdy kupiłam gospodarstwo, zanim myśliwi wytłukli stado 14 saren, które się pasły w okolicy i na moim gospodarstwie, te sarny właśnie piły wodę z tego ujęcia wodnego. Myślę, że mając do dyspozycji wiele stawów w okolicy, przychodziły specjalnie do mojego wodopoju, bo tutaj woda jest najlepsza, najsmaczniejsza. Wydeptały nawet ścieżkę do tego mojego wodopoju.

Insynuowanie, że woda pitna moich zwierząt jest zatruta i na tej podstawie fałszywe oskarżanie mnie o niepodawanie wody zwierzętom oraz oskarżanie mnie na tej naciąganej podstawie o znęcanie się nad moimi zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem, jest parszywą zagrywką inspektora PIW Olecko (Państwowy Inspektorat Weterynarii w Olecku) Kornela Laskowskiego jak i pracownicy Fundacji Molosy Adopcje, Elżbiety Kozłowskiej.

Oboje ci państwo przekroczyli tu swoje uprawnienia. Wnoszę o ich ukaranie i zasądzenie zakazu wykonywania funkcji publicznych dożywotnio, gdyż działali w złej wierze, w celu zniszczenia mnie i mojej hodowli zwierząt.

Wnoszę o delegalizację Fundacji Molosy Adopcje, albowiem jest to twór przestępczy, łamiący prawo, zajmujący się agresywnymi, aroganckimi, chamskimi najściami i kradzieżą cudzego inwentarza oraz obrażaniem i poniżaniem właścicieli zwierząt.

Obecni nie przyjęli do wiadomości, iż na terenie gospodarstwa jest w sumie 7 oczek wodnych, trzy cieki wodne. Nie obeszli całego gospodarstwa. Większość oczek wodnych nie ma połączenia z polami sąsiadów, a ja nie stosuję nawożenia na moich łąkach. Łąki mam ekologiczne, naturalne.

Łąki są nawożone jedynie naturalnie poprzez pasące się moje zwierzęta.

Przy takiej ogromnej ilości wody, gdzie zwierzęta same wybierają skąd wodę pić, piją swobodnie kiedy chcą i ile chcą, oskarżono mnie o niepodawanie zwierzętom wody!

Woda w moich zbiornikach jest czysta. Potwierdzają to żyjące w nich kijanki wodne i drobne rybki.
Jest to woda naturalna, taką jaką zwierzęta dzikie i gospodarskie piją tu od setek lat, a zapewne i tysiącleci.

Niestety okazało się, iż woda naturalna jest wodą wstrętną zarówno fundacji, jak i inspektorowi.
Jednak inspektorowi Laskowskiemu nie przeszkadza, iż zwierzęta np. sąsiadującego Naruszewicza piją wodę z jego brudnych stawów rybnych, do których spływają ścieki z pól oraz do których szczają wędkarze łowiący odpłatnie ryby w tych stawach. Tam kontroli i zaboru zwierząt nie będzie, bo chodzi o to, by zniszczyć moją hodowlę i gospodarstwo.

Bardzo wredna była też reakcja pani Kozłowskiej z fundacji niby pro zwierzęcej, gdy demonstrowałam mój wspaniały wodopój wykopany w zeszłym roku przeze mnie moim ukochanym zwierzątkom. Wskazałam, że dbam o moje zwierzęta i ich dobrostan, gdyż wszelkie dotacje rolnicze jakie do mnie niekiedy docierają rocznie (a są one niewielkie, wielkości mniej więcej jednej pensji prokuratora czy sędziego, do tego mocno okrawane lub całkowicie zajmowane przez komorników) inwestuję w jego poprawienie, i tak, sama nie mając w domu komfortu bieżącej wody (mam zepsutą hydraulikę, potrzaskane rury wodne) zainwestowałam w zeszłym roku 3 tysiące złotych w pogłębienie płytkiej kałuży i zrobiłam zapas wody moim zwierzętom na cały rok, w tym na wypadek suszy, co procentuje w tym jakże suchym roku. Moim zwierzętom zabezpieczyłam wodę nawet na całe suche lato. Choćby woda wyschła wszędzie, to w tym wodopoju zawsze będzie, gdyż napływa zawsze świeża.

Reakcja Elżbiety Kozłowskiej z fundacji pseudo pro zwierzęcej:
„To ja to zgłoszę ten zbiornik do nadzoru budowlanego, że go nielegalnie wykopałaś.”

Doprawdy, zamiast się cieszyć, że zwierzęta są zabezpieczone w wodę na cały rok, baba chce donosić??? Co to za osoba w tej fundacji siedzi i udaje miłośniczkę zwierząt??? Czy takie reakcje są zgodne ze statutem Fundacji Molosy Adopcje? Działanie na szkodę dobrostanu zwierząt?

Gdy staliśmy nad tym wodopojem i ja protestowałam, oburzona ich oszczerstwami typu:
„znęca się ze szczególnym okrucieństwem, bo nie podaje zwierzętom wody” co jest absolutnym, absurdalnym oszczerstwem, pan pseudo wolontariusz pozwolił sobie na uwagi ad personam typu:
„Tobie bolca potrzeba”.

Stojący obok policjanci nie zareagowali właściwie na takie obrażanie mnie. Zaśmiali się. Stali tuż tuż, wszystko słyszeli. Gdy zwróciłam im uwagę, że ludzie z fundacji mnie obrażają, dzielnicowy Paweł Warsiewicz powiedział, że on nic nie słyszał. Ten drugi policjant też „nic nie słyszał”.

Napastnicy oświadczyli, że moje zwierzęta będą zabrane.
Protestowałam oczywiście. Na łące nieopodal, w blasku Słońca, pasły się moje śliczne konie.
Wyglądały cudownie.

„Podejdźmy do nich i obejrzyjmy je z bliska, jak ślicznie i zdrowo wyglądają.
Nie są w żaden sposób zaniedbane, ani nie mają ran, śladów bicia, katowania itp.” - zachęcałam.

Rabusie nie byli zainteresowani podchodzeniem do moich koni. Z daleka było widać, że wyglądają świetnie, nie ma żadnych oznak zagłodzenia, odwodnienia, bicia, katowania, krępowania.
Zwyczajnie, że nie ma żadnych podstaw do zaboru na podstawie ustawy o ochronie zwierząt.
Oglądanie zdrowych, zadbanych koni nie było im na rękę, gdyż kolidowało z planem ich grabieży pod pretekstem rzekomego zaniedbania czy znęcania się.

Prosiłam też osobno policjantów, by podeszli ze mną do koni. Odmówili. Powiedzieli, że oni są tutaj tylko jako eskorta, nie znają się na koniach i podchodzić nie będą.

Odrzekłam, że nie trzeba się znać, aby zobaczyć, czy koniom sterczą kości i zwierzęta chwieją się z głodu na nogach, nie trzeba się znać na koniach, aby zauważyć ewentualne rany czy ślady bicia.

Panowie policjanci nie chcieli pomóc, nie chcieli być obiektywni. Oni przybyli na moje Rancho tylko jako bezrozumna eskorta, siła zbrojna do okradzenia mnie z mojego majątku. Tym samym nie dopełnili swoich obowiązków służbowych w kwestii ustalenia, czy rzeczona „interwencja” fundacji miała swoje uzasadnienie prawne, podstawę prawną zgodną z ustawą o ochronie zwierząt.
Tym samym przyczynili się do tego, że Fundacja Molosy Adopcje nielegalnie wywiozła moje owce i kozy oraz psy.

Psów w ogóle nie oglądano, bo były w domu. Koni z bliska nie oglądano. Owiec nie badano. Żadnego zwierzęcia konającego lub ciężko chorego nie zastano. Żadnych szczątków zwierząt nie odnotowano.

W stajni, na polach i w domu pasza. Zwierzęta wszystkie w dobrej i bardzo dobrej kondycji, zadbane, kochane, przez zimę przezimowane na ponad 60 belach dobrej jakościowo paszy i tonach paszy treściwej, ze swobodnym dostępem do wody i stajni przez całą dobę – ot tak postanowiono ukraść pod przykrywką ustawy o ochronie zwierząt.

Od nocy 3 maja 2018 roku moje zwierzęta są przetrzymywane przez fundację Molosy Adopcje w niewiadomym dla mnie miejscu na cudzej farmie, w szopie, bez dostępu do wody i paszy, jak wynika z komunikatów zamieszczanych przez Elżbietę Kozłowską na Internecie, na stronie Rancho Romantica de Syf (strona-paszkwil, autorstwa stalkerów, którzy znęcają się nade mną psychicznie od 5 lat).

Agresywne i bezwzględne towarzystwo składające się z członkiń i wolontariusza Fundacji Molosy Adopcje oraz inspektora PIW Olecko, Kornela Laskowskiego, dwóch policjantów: Pawła Warsiewicza i Krystiana Ułanowskiego (nie wylegitymował się należycie i nie zdążyłam odczytać prawidłowo jego nazwiska), udało się na drogę gminną przed moim gospodarstwem, gdzie stało przy samochodach, a następnie się w nich pozamykało, odmawiając mi odpowiedzi na pytanie, co planują, na co czekają i czyja to decyzja była, by mnie nachodzić i pozbawiać zwierząt.

Kolejno podchodziłam do tych aut i pytałam przez szybę, na co czekają i czy zamierzają zagarnąć moje zwierzęta i jeśli tak, to na jakiej podstawie. Elżbieta Kozłowska warknęła przez szybę, do mnie: „Spierdalaj gówno”. Policjanci nie chcieli rozmawiać. Ułanowski siedział w radiowozie, śledził mojego bloga na smartfonie i analizował ostatnie moje wpisy z najścia, które zdążyłam zrobić na bieżąco, gdy na mnie napadli.

Inspektor Kornel Laskowski także zamknięty w swoim aucie, prowadził głośną rozmowę na głośnomówiącym z wójtem Kowal Oleckich Krzysztofem Locmanem. Słyszałam głos Locmana, gdy podawał nazwiska gospodarzy w mojej okolicy, gdzie wywieźć moje zwierzęta.
Byłam oburzona! Chciałam rozmawiać z Locmanem, ale Laskowski mi to uniemożliwił.

Poczułam, że mam do czynienia z okropną, bezwzględną mafią :(((
Poszłam do domu doładować komórkę i zadzwonić do adwokata, by przyjechał na miejsce i bronił mnie i moich zwierząt, by przynajmniej porozmawiał z rabusiami, bo mnie oni całkowicie ignorowali i za moimi plecami organizowali transport do nielegalnego wywiezienia moich zwierząt.

Naturalistyczna hodowczyni koni, owiec, kóz:
Izabella Redlarska
Czukty 1
19-420 Kowale Oleckie
tel. 511945226

Zielone siedlisko 7.05.2015

foto z 7.05.2015

Indianka