niedziela, 30 czerwca 2013

Nie chwal dnia przed zachodem Słońca

"Nie chwal dnia przed zachodem Słońca." :)))
A myślałam, że taki grzeczny i niekłopotliwy gość, a tu tymczasem...
Nie mam na to czasu, ani ochoty, a muszę iść z gościem do kościoła :D
W dodatku mamy rozmawiać z księdzem po mszy... Gee :D

Dojechał!


Piękny Rafael. Piękny, wysoki, silny, inteligentny, grzeczny, kulturalny. Brazylijczyk :) To pierwszy Brazylijczyk, którego Indianka ma okazję poznać osobiście :) Jest zaiste czarujący... ;)

piątek, 28 czerwca 2013

Czegewara!


Jedzie do mnie prawdziwy komunista z Ameryki Południowej! Ma mi trenować konie. Nie będziemy rozmawiać o polityce na pewno, bo by za szybko wyjechał... ;)))
Jest tak czerwony, jak to tylko możliwe... ;)))

Krzy...

 

czwartek, 27 czerwca 2013

Lu...

Gą...

Aura na kopanie


Aura sprzyja rozkopaniu trudnodostępnych dołków pod słupy. Właśnie się za to zabrałam. Jeden taki gliniasto-kamienisty rozkopuję. Trochę nadal mi dokucza okres i słabe samopoczucie, ale pogoda jest w sam raz na kopanie - chłodno, wilgotno - trzeba wykorzystać.
Rozkopałam dołek mocniej i głębiej. Wyjęłam kilka wielkich kamieni. Niektóre ważące po 30kg. Na dnie kolejne kamloty się czają. Nie mam aż tyle sił dziś by z nimi walczyć. Nie chcę zużyć całego mojego energetycznego potencjału na jeden dołek. Postanowiłam ukopać dobrej ziemi do donic pod kwiaty.
Męczy mnie też pisanie w 3 osobie liczby pojedynczej. Chyba sobie odpuszczę tę osobę i pozostanę przy pierwszej... :)

28 czerwiec
Sarenzir - wiesz co - po głębszym namyśle jednak chyba pozostanę przy tym kolorycie - specjalnie dla Ciebie :) Tym bardziej, że wczoraj napisałam kilka postów w I osobie liczby pojedynczej i wcale nie było mi łatwiej, bo wybijał mi mój koloryt indiański raz po raz :) Ten styl tak mi wszedł w krew, że już bezwiednie piszę w 3 osobie liczby pojedynczej... Więc aby nie psuć stylu bloga - jednak pozostanę w jego klimacie.

Na innych blogach niekoniecznie, chociaż pisanie tego samego posta czy w oparciu o ten sam post jednocześnie w 3 i 1 osobie liczby pojedynczej na różnych blogach dodaje mi dodatkowej roboty, bo muszę pilnować aby końcówki były w odpowiedniej osobie w danym blogu :) Jest to dodatkowa czynność, a Ja staram się oszczędzać moje siły ostatnio, bo mi ich brakuje. Wysiłek umysłowy nie jest taki wielki, ale gdy piszę posta umordowana tak, że chce mi się spaść z krzesła i zasnąć, to moja uwaga jest bardzo obniżona i bezwiednie piszę w stylu, który mi łatwiej przychodzi, lub który mam akurat rozbudzony.

Jeśli jestem po gorącym, intensywnym czacie z kimś - to wtedy 1 osoba się wyłania.
A jeśli wcześniej pisałam właśnie długie posty do indiańskiego bloga - to wtedy wychodzi 3 osoba.

Ale już wczoraj miałam obiekcje widząc, jak przy pisaniu w pierwszej osobie wyłazi mi Indianka :D

więc postanowione - nie zmieniam stylu :)

Poza tym pisanie w 3 osobie l.poj. daje mi inną perspektywę i większy dystans do spraw i ludzi.

wtorek, 25 czerwca 2013

Śpiąca królewna

Indianka pracuje jak we śnie. Na wpół śpiąca. Taka ogromna, przemożna senność ją ogarnia. Dzień jest piękny. Perfekcyjny do prac na dworze. Nie za gorąco, ale wystarczająco ciepło. Trochę pochmurno. Lekki wiaterek.

Ogarnęła zwierzyniec. Ogarnęła korespondencję internetową. Pora coś zjeść, ale jest tak śpiąca, że chyba weźmie koc i położy się na łące na chociaż krótką drzemkę...

niedziela, 23 czerwca 2013

Duszny dzień

Niedziela była dusznym dniem. Zachmurzyło się. Było gorąco, duszno, ale nie padało. Potem trochę pokropiło – nieznacznie. Gdzie te wiadra obiecanej ulewy??? :)

Kogutek poszedł za Indianką nad rzeczkę i potem został tam. Na jego nieszczęście. Za długo tam zamarudził i dopadł go lis. Szkoda kogutka, bo był taki sympatyczny. Tak miło towarzyszył Indiance w jej pracach podwórkowych. Siadał u jej stóp lub na jej kolana.

Na podwórku leży kolejna kupka piórek, tym razem po kurce. Na środku podwórka coś ją dopadło. Trzeba koniecznie zbudować tę wolierę i puścić w niej prąd, a górą dać siatkę ochronną przeciw jastrzębiom.

Zakłamane naciągaczki


Indianka zauważyła, że te obłudne, wynaturzone darmozjady co tutaj podstępnie przyjechały rok temu, aby Indiance przykrości i problemów narobić – nadal produkują się intensywnie w Internecie rozsyłając rozmaite pomówienia na temat Indianki do różnych osób i instytucji.

Gdy się z Indianką skontaktowały rok temu przez CouchSurfing – ukryły przed nią fakt, że doskonale znają bloga Indianki. Indianka sądzi, że celowo tutaj przyjechały na jej piękne Rancho – by jej narobić problemów. Dlaczego? Z zawiści? Z chęci odebrania komuś co jego? Bo same nie potrafią takiego pięknego majątku zdobyć i o niego zadbać? Bo same są za leniwe i za głupie by potrafić wyhodować piękne konie i dać sobie fizycznie samodzielnie radę przez tyle lat bez żadnej pomocy znikąd?

Indianka była na komendzie w Olecku. Żadne postępowanie przeciwko niej o rzekome oszustwa i inne brednie zarzucane jej przez te dwie żałosne lesby się nie toczy. Lesby kłamią. Robią w balona opinię publiczną. Wyłażą ze skóry, aby Indiance zaszkodzić, ale fakty są zupełnie inne.

Rok temu kontaktując się z Indianką przez CouchSurfing deklarowały chęć darmowego pobytu na Rancho Indianki – w swoim namiocie i o swoim wyżywieniu. Nie miały sprawiać problemów ani być ciężarem dla Indianki. Tak obiecywały. Słowa nie dotrzymały. Oszukały Indiankę.

Niestety, po ich przyjeździe okazało się, że mają wielkie oczekiwania w stosunku do Indianki. Zajęły jej pokój – oczywiście za darmo – bo nawet grosza nie miały na najem – poza tym oczekiwały, że Indianka będzie karmić dwie dorosłe, pracujące kobiety przez cały ich dwutygodniowy urlop za friko. Jedną około czterdziestoletnią babę i jej dwudziestoparoletnią kochankę. Normalnie szok! Skąd takie pasożyty się biorą???

Indianka była niemile zaskoczona. Nie była przygotowana na takie obciążenie. Ponieważ paniusie nie miały ani grosza na swoje wyżywienie – Indianka postanowiła, że podzieli się z nimi swoją skromną żywnością. Nie miała wyjścia. Darmozjadom oczy z orbit wychodziły z głodu.

Ponieważ Indianka pracuje całymi dniami i nie toleruje pasożytów żerujących na niej – powiedziała, że spróbuje je wykarmić, ale w zamian za pomoc na gospodarstwie. Miało to być 5 godzin pomocy dziennie przy pracach różnych. Paniusie nie chciały się wysilać. Oferowały ledwo 4 godziny pomocy. 4 godziny pomocy od laika z miasta, który nie umie pracować wydajnie na wsi i zorganizować sobie efektywnie pracy – to jest nic.

Na tę opcję Indianka się nie zgodziła. Lesby niechętnie więc przystały na 5cio godzinną pomoc. Mieszkały u Indianki 3 dni, nocowały 3 dni w jej sypialni, a nie w swoim namiocie jak wstępnie deklarowały. Po prostu wolały surowe warunki niewyremontowanego domu Indianki niż swój bajerancki namiot (a potem kablowały wszędzie gdzie się da, że Indianka złe warunki mieszkalne w domu ma).

Pomagały przez 2 dni po 5 godzin. Pierwszego dnia ich przyjazdu nie robiły nic – zjadły tylko to, co im Indianka uszykowała do jedzenia i nawet talerza po sobie nie zmyły. Drugiego i trzeciego dnia pomagały po 5 godzin. 4go dnia z rana oświadczyły “że im się babcia rozchorowała” i opuściły Rancho Indianki.

Prosto z Rancha Indianki polazły na skargę do nieprzyjaznej Indiance sołtysowej. Doskonale wiedziały z bloga i nie tylko, że sołtyska jest nieprzyjazna Indiance odkąd Indianka zamieszkała po sąsiedzku.

Tam razem z sołtyską uknuły spisek, jak dokopać Indiance. Napuściły na nią policję, weterynarzy, urząd gminy.

Ale to nie zaspokoiło ich parszywej mściwości. Napisały też listy pełne pomówień i oczerniania do portali zajmujących się wymianą wakacyjną. Sprawiły, że portale te zawiesiły jej konta. Te podłe kobiety w ten sposób pozbawiły spracowaną Indiankę jakiejkolwiek pomocy fizycznej na gospodarstwie - choć ta pomoc co prawda była niewielka - ale czasami trafiał się ktoś, kto był faktycznie pomocny i jego pomoc była odczuwalna.

Pozbawienie Indianki jakiejkolwiek pomocy tym dwóm odmieńcom nie wystarczyło. Zwyrodniałe lesbijki założyły antybloga przeciwko Indiance, na którym ją w cwany sposób szkalują posługując się w tym celu m.in. różnymi hienami internetowymi, które bawi dokuczanie dobrej, zapracowanej kobiecie. Kobiecie co prawda bez gotówki - ale za to z pięknym posagiem na który sama, o własnych siłach zapracowała ciężką pracą. Według hien, takim przyzwoitym, uczciwym, pracowitym kobietom trzeba dokuczać. Powodem jest zawiść. Wszak kobieta ma taki piękny majątek to trzeba jej dokuczyć. Hien nie stać na to, by pracować po kilkanaście godzin dziennie bez dnia wolnego całymi latami, by sobie zafundować piękne gospodarstwo. Ale na tryskanie żółcią i kwasem zawsze takie kreatury znajdą czas.

Samotnej kobiecie z miasta na wsi jest cholernie ciężko przetrwać, a do tego takie szmatławe pomówienia - to cios poniżej pasa. Niestety - hieny mają to do siebie, że takimi rzeczami się zajmują. To je kręci. Nie posiadając takiego ogromnego potencjału jaki posiada Indianka - w ten sposób zazdrośnie próbują dowartościować swoje zgniłe, obrzydliwie egoistyczne i zawistne ego.

Są to indywidua, które są na tyle zakłamane i fałszywe, że nie składają żadnych doniesień na policję o rzekomych “przestępstwach” Indianki, o które publicznie fałszywie posądzają Indiankę.

Indywidua te, to jedynie hieny internetowe, które wyłącznie wyżywają się w Internecie szkalując dobre imię Indianki i robiąc jej tym samym przykrości. Tym całym bajzlem antyindiańskim dyrygują dwie naciągaczki z Krakowa. Kobiety bez sumienia i jakichkolwiek zasad moralnych. Ale czego można spodziewać się po lesbijkach? Indianka dawniej nie miała uprzedzeń do lesbijek, ale teraz po tej serii przykrości jaka ją spotkała ze strony tych dwóch podłych, obłudnych bab – nienawidzi ich z całego serca.

Przestrzega też innych gospodarzy i gospodynie – by nie brali tych fałszywych bab na swoje ekologiczne gospodarstwa jeśli nie chcą mieć problemów, przykrości i zatrutego na cały rok życia. Te kobiety to jak koń trojański. Z wierzchu gładki, a w środku czai się podstępny, przewrotny wróg.

Jako goście mieszkań czy skłotów też nie są pewne, jako że mają tendencję do doszukiwania się dziury w całym i podpierdalania do różnych instytucji o każdym drobiazgu, który wydaje im się niezgodny z przepisami. Będąc u Indianki zapalczywie komentowały uchybienia widziane w innym remontowanym miejscu. Bardzo wnikały, czy prace elektryczne w tamtym skłocie prowadzi uprawniony elektryk. Opowiadały o tym z wypiekami na twarzy. Pewnie, jak by tam nie dostały tego, czego żądały – też by swoich gospodarzy podpierdoliły. A może podpierdoliły anonimowo, tak jak podpierdoliły anonimowo Indiankę? Omijać te śmierdzące jaja szerokim łukiem. Tyle Indianka radzi. Na CouchSurfingu nazwały się: DOCTORPRINTER.
Same nikogo nie goszczą, tylko chętnie by się komuś na chatę wtryniły za friko na krzywy ryj.


Podsumowanie

Sobota to był piękny, słoneczny, ciepły i pracowity dzień spędzony w całości na dworze.

Indianka ogarnęła zwierzynę, prace podwórkowe i ogrodowe oraz ugotowała smaczny obiad. Znalazł się też czas na poobiednią drzemkę. Indianka kursuje od świtu po kilkanaście godzin dziennie, więc drzemka w ciągu dnia jest niezbędna celem wznowienia pokładów energii osobistej.

W sobotę do papierów nie zaglądała. Odpoczęła sobie jeden dzień od nich. W niedzielę zajrzy i uzupełni to, co zaczęła. Ale to po południu raczej, bo poranka i południa szkoda na siedzenie w papierzyskach, skoro taka ładna pogoda. Indianka uwielbia taki czas spędzać na świeżym powietrzu, robiąc coś aktywnego i pożytecznego oraz twórczego.

sobota, 22 czerwca 2013

Pogoda!

Nie ma burzy. Jest piękna, słoneczna pogoda. Gorąco! :)

Indianka pracuje na dworzu.

Pochmurny sobotni poranek

Temperatura spadła. Chmurny poranek. Ale chyba się przejaśni. Chłodniej niż wczoraj, ale generalnie nadal ciepło.

Indianka musi odpocząć po wczorajszej wyprawie służbowej do Olecka.

 

 

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Pora na sjestę

Indianka od świtu pracuje intensywnie umysłowo. Czyni to błyskawicznie i z wielkim rozmachem, choć hamuje ją zacofana infrastruktura teleinformatyczna jej gminy. Mimo to Indianka jest skuteczna. Jej zabiegi przynoszą wymierne efekty. Wymaga od siebie jak zawsze zbyt wiele i dąsa się na siebie, że nie wszystko co sobie zaplanowała załatwiła sprawnie i szybko w wyznaczonym sobie terminie. Ale to niepotrzebne dąsy. Indianka i tak jest 20 razy szybsza w pracy umysłowej niż przeciętny człowiek. Oznacza to, że nikt inny w tym czasie nie zdziałał by tyle, co ona zdziałała. I to jest pocieszające. Tylko na to trzeba zwracać uwagę.

Fragmenty cudownej, naturalistycznej, sielskiej układanki zapełniają się sprawnie ukazując oczom Indianki niezwykle ponętny widok.Jeszcze tydzień, max półtora i układanka będzie gotowa.

Indianka napracowawszy się dziś umysłowo musi udać się na sjestę, a potem zajrzeć ponownie do zwierząt, które w komplecie wylegują się na podwórku tworząc zaiste sielsko-anielski obrazek. Takoż i są zwierzaczki Indianki takimi zwierzęcymi aniołami i elfami... :)

niedziela, 16 czerwca 2013

Impulsywna Indianka i ślimakowaty Internet

Zacofana infrastruktura teleinformatyczna Mazur studzi indiańskie zapędy. Ma to też swoje dobre strony. Indianka niekiedy działa zbyt impulsywnie. Dzięki mechanicznym przestojom Internetu – ma więcej czasu do namysłu i analizy różnych czynników. Niekiedy zmienia zdanie po głębszym namyśle i wycofuje się z opcji, którą pierwotnie wybrała.

Grzybowa o świcie

Na śniadanie grzybowa: pieczarkowa na porcjach rosołowych.

Pożywna, smaczna. Co prawda zupa i danie typowo obiadowe, ale piekarnik bez jednego śmigła nie upiecze dobrego chleba.

Śmigło się gdzieś zawieruszyło. Podejrzenie padło na królika, kicię i psa.

Któreś z nich uprowadziło śmigło razem z chlebem.

Indianka zjadła śniadanie i pchnęła dwie sprawy do przodu. Teraz morzy ją sen. Chyba musi dospać. Za wcześnie dziś wstała – o 3.50.

Centrum dowodzenia: Rancho na Mazurach Garbatych!

Indianka podekscytowana wdrażaniem swojego nowego, zgodnego z naturą projektu :) Zajmowanie się tym cudownym projektem sprawia jej wiele przyjemności... Całe dnie spędza realizując krok po kroku elementy naturalistycznej układanki :)

Jej wypracowane przez lata uczciwe, rzetelne relacje i sposoby działania sprawdzają się wyśmienicie. Nawet została uhonorowana propozycją niewielkiej pożyczki...

Rano, o świcie czyli ok. 3.50 – kury wypuściły się na dwór by się nadziobać insektów i robali oraz świeżej, rosistej trawki. Ich letniego kurnika strzeże nie byle jaki stróż, bo sama Saba w swej psiej postaci.

Gdy Indianka wyszła na dwór – do nóg rzuciło jej się całe stado zwierząt: kury, gęsi, suczka, kicia oraz konie. Kozy leniwe jeszcze śpią w koziarni, chociaż mają drzwi uchylone i w każdej chwili mogą wyjść na dwór by skubać zieloną trawkę.

Nic nie sprawia Indiance takiej radości jak obcowanie z piękną, żywą przyrodą. Jej zwierzęta gospodarskie są wspaniałe i kochają ją pięknie to okazując co dnia przy każdej możliwej sposobności.

Indianka lubi obierać ziemniaki na dworzu w towarzystwie kur, które ciekawie zaglądają jej do wiader i podskubują obierki ziemniaczane.

Żadne ludzkie towarzystwo nie jest w stanie zastąpić tego bogactwa gatunków zwierzęcych i ich zróżnicowanych zachowań... Ludzie są nudni, a zwierzęta takie ciekawe... Tyle radości wnoszą w życie Indianki :)

piątek, 14 czerwca 2013

Świat według Indianki

Żeby karać zapracowanego, zadłużonego rolnika za inteligentnie zaadaptowaną, zindywidualizowaną tabelkę? Kreseczki tabelki szerzej rozstawione? Większa, bardziej czytelna czcionka? To trzeba mieć nasrane w czerepie aż grubo. Tak to jest, gdy do władzy dorwą się tępe młoty bez wyobraźni i polotu, pozbawione zdrowego rozsądku i elastyczności, a za to wyposażone w wagon negatywnych intencji i złej woli oraz zbetoniały, zbiurokratyzowany debilizm. Wtedy blady strach pada na normalnych, trzeźwo myślących ludzi, takich jak Indianka.

Indianka ma w dupie negatywne interpretowanie przepisów według zajobów urzędniczych. Postanowiła, że od teraz będzie realizować swoje marzenia na swój, indywidualny, indiański sposób. Od wczoraj pracuje tak jak lubi i robi to co lubi i tak jak lubi. Żaden ograniczony cieć nie odbierze jej tej przyjemności i nie zatruje jej życia swoim prostackim i upośledzonym podejściem do pracy rolnika. Rzekła!

czwartek, 13 czerwca 2013

Naprawa sprzętu

Indianka wymieniła gniazdka i naprawiła komputer i modem.

Wymieniła pojemnik na tusz – zastąpiła go nowym.

Teraz może zabrać się za czerwoną łachudrę, co jej krzywdę zrobił.

Jutro deadline. Trzeba się odgryźć chamowi. Koniecznie. Indianka nie daruje mu tego świństwa co jej zrobił.

W dzień pracowała na dworzu przed domem. Jest ciepło, ładnie.

Ma zamiar jeszcze na dworzu pobyć sobie w doborowym towarzystwo swoich zwierząt. Wszystkie jej towarzyszą w jej pracach – kozy, konie, kury, pies i kicia oraz oczywiście hałaśliwe gęsiory i agresywna perlica, która rzuca się Indiance do nóg broniąc zapamiętale kur. Perlica jest w błędzie. Przed Indianką nie trzeba kur bronić, lecz przed lisem. Tymczasem lis już poniósł 3 kury wczoraj.

Trzeba wolierę kupić i zainstalować. Nie ma wyjścia.

wtorek, 11 czerwca 2013

11 Słupów


Indianka zdobyła wczoraj ostry szpadel. Wracała z Olecka pod wieczór okazją z plecakiem, czterema wiadrami i szpadlem, ale znalazły się dobre dusze, którą ją podrzuciły do jej wioski z tymi niezwykłymi bagażami :)

Zmęczona po wczorajszej wyprawie. Musi odsapnąć. Wysłała wczoraj ważne pismo na wysłanie którego kończył się deadline, kupiła szpadel i wróciła zmęczona do domu idąc wpierw kilometrami ze szpadlem i wiadrami, zanim coś się zatrzymało, by ją podwieźć.

Poranek chłodny. Obudziła się ok. 3.30 nad ranem. Jakoś wcześnie. Potem wstała i zajęła się zwierzętami. Pogoda jest idealna do wkopania pozostałych słupów, więc trzeba by nad nimi trochę popracować  dzisiaj.. 

Indianka jest zawalona taką ilością zaległej korespondencji, że musi co najmniej nad jednym dokumentem dziennie popracować. Ale szkoda dnia na papiery – warto wkopać te słupy póki ziemia miękka i poddaje się w miarę łatwo szpadlowi.

Indianka na dzień 11 czerwca ma wkopane 11 słupów :) Tempo przybywania słupów nie jest zawrotne, ale Indianka ma dużo pracy papierkowej i hodowlanej, więc niewiele zostaje sił i czasu na wkopywanie słupów. Przed nią kolejny odcinek do osłupowania. Około 10 słupów musi wkopać zanim puści prąd w pastuchu na tym odcinku. Jeden odcinek ogrodzenia jest już skończony – ten końcowy. Teraz trzeba uzupełnić ten środkowy i połączyć pastuchem wszystkie trzy odcinki.

Środkowy odcinek wczoraj napoczęła. Wkopała tam 2 masywne słupy i nadkopała kolejne 2-3 dołki.