RANCHO NA MAZURACH GARBATYCH - Życie w harmonii z Naturą... Blog dzielnej kreatywnej romantyczki z miasta, gorącej patriotki kochającej swą Ojczyznę i jej piękną Naturę oraz życie w harmonii z nią, wielbiącą tradycję i tradycyjną kuchnię polską, historię, zwyczaje, obrzędy i polskość oraz jej słowiańskie korzenie, wiodącej sielskie życie na rancho pełne pracy i wyrzeczeń, realizującej z pasją swe marzenia o cudownym raju na Ziemi :) Blog Serbii (Indianki) to jedyne źródło prawdy w tym kraju.
czwartek, 18 października 2012
Wywiad Środowiskowy
W związku z brakiem opału na zimę i przewlekaniem przez pracownika Urzędu Gminy rozpatrzenia mojego wniosku o wyrażenie zgody na wycinkę olchy na opał – złożyłam podanie do Urzędu Gminy o przydział opału na zimę.
Dziś przyjechała na moje gospodarstwo pracownica Opieki Społecznej z szoferem. Rzekoma, bo nie mam pewności, że jest tym za kogo się podaje. Zażądałam wylegitymowania się i pokazania mi upoważnienia do przeprowadzania wywiadu środowiskowego, ponieważ chciała wejść do mojego domu mieszkalnego i abym podpisała jej protokół z wywiadu. Odmówiła okazania takiego upoważnienia i odmówiła okazania dowodu osobistego.
Czy pracownik Opieki Społecznej ma prawo odmówić wylegitymowania się?
Sporządziła protokół, w którym odmówiła mi dodania jakichkolwiek informacji jakie chciałam dodać i wymusiła na mnie podpis pod tym protokołem (ale dopisałam w tym protokole, że odmówiono mi dodania jakichkolwiek informacji). Czy to jest zgodne z prawem i procedurami? Nie dała mi też mojej kopii egzemplarza protokołu dla mnie.
W tych protokołach są rubryki, część z nich to są puste lub częściowo puste rubryki. Jaką mam gwarancję, że podpisując się pod tymi pustawymi rubrykami – nie zostanie dopisane coś niekorzystnego dla mnie, pod czym będzie widniał mój podpis?
Czy powinnam podpisywać się pod takim protokołem sporządzanym w taki sposób?
W związku z tym, że odmówiła mi okazania jakiegokolwiek upoważnienia czy dowodu osobistego (opierała się także przy ustnym podaniu nazwiska, ale w końcu je podała, tylko skąd mam pewność, że to jest jej nazwisko?) – zrobiłam fotkę uwieczniającą jej wizytę na moim gospodarstwie.
W związku z licznymi, niekiedy nieprzyjemnymi wizytami na moim gospodarstwie, założyłam rejestr wizyt, kontroli i wywiadów środowiskowych. Składa się on z rubryk:
Imię i nazwisko, numer dowodu osobistego i/lub legitymacji upoważniającej do wizytacji, stanowisko, instytucja/organizacja, cel wizyty, data, podpis osoby wizytującej.
Pani z Opieki Społecznej odmówiła podpisania się w tym rejestrze, że była na moim gospodarstwie dziś.
Z trudem wydobyłam z niej jej nazwisko, imię, stanowisko i instytucję jaką reprezentowała oraz cel wizyty.
Ja jednak bym chciała mieć jakikolwiek potwierdzony ślad w mojej dokumentacji, że moje gospodarstwo lub dom są wizytowane i przez kogo oraz kiedy i w jakim celu. Nie mam ślepego zaufania do lokalnych urzędników i nie chcę by kto chciał i kiedy chciał właził na moje gospodarstwo i robił co mu się żywnie podoba, tym bardziej, że przyjeżdżające osoby nie legitymują się, a powinny.
środa, 17 października 2012
Prawo!
To jest właściwy wybór! Aby umieć dokopać gnojom co szkodzą :))) i nauczyć się omijać rafy prawne.
Klika rządząca tworzy raz po raz zastawia na nieświadomych zagrożenia niedouczonych obywateli prawne, perfidne pułapki ;)) Mam podwójna motywację – prawnik, to zawód który można wykonywać w domu czyli bez opuszczania gospodarstwa oraz znajomość prawa pomoże mi zwalczyć ten wrogi, czerwony beton ;))) Indianka zostanie genialnym prawnikiem i utrze nosa paskudnym szkodnikom, co jej przeszkadzają we szczęśliwym gospodarzeniu i rzucają raz po raz kłody pod nogi, by nie mogła urentownić swojego gospodarstwa i utrzymać się z niego :) Poza tym Mama zawsze chciała abym szła na prawo :) Studia prawnicze to było marzenie Mamy dla niej samej, a potem dla mnie. Mam zdolności humanistyczne – dam radę :) Studiować prawo też mogę w domu bez opuszczania gospodarstwa. To jest taka dziedzina, która nie wymaga jakichś warsztatów czy laboratoriów lub praktyk. Praktykować będę na Urzędzie Gminy i innych wrogich instytucjach, które mi szkodzą i utrudniają życie. Czyli mam odpowiedź na pytanie jaka specjalizacja? – Oczywiście, że prawo administracyjne :)))
Księgowość?
To też dobra fucha domowa. Nie musi siedzieć w mieście by tę pracę wykonywać.
Indianka ściąga podręczniki do nauki księgowości. Aby nie było za łatwo – po angielsku ;)
Informatyka?
A może by tak doszkolić się informatycznie i podjąć prace jako informatyk?
Taką pracę można wykonywać w domu. Nie ma obowiązku siedzieć w biurze w mieście.
Indianka ściąga podręczniki do nauki informatyki. Żeby nie było za łatwo – po angielsku :)
Za Ciemno
Niee... już nic nie widać. Tę czarną potnę jutro. I tak sporo pocięte. Teraz pora poszatkować dyńki na mrożonki. Będą dobre w zimie na leczo itp. :) Wczoraj dwie torby dyniek pocięłam. Ledwo zamrażalnik domknęłam, takie pękate te torby.
Porzeczka czerwona
Porzeczka czerwona kupna w Olecku. Ta ładnie rośnie. Zrobiłam 23 sztobry i wsadziłam do doniczek, a doniczki do piwnicy. Niech puszczają korzenie i niech rosną!
Gdy Indianka odcinała gałęzie porzeczki czarnej, jej cień jakoś niesynchronicznie się poruszał na ściółce. Spojrzała zaskoczona na cień, potem na siebie, potem za siebie. Dziwne. Znów cień się poruszył! Indianka stała przy krzewie porzeczki, a cień sobie poszedł dalej. Co jest??? Znów się obejrzała. Z blasku Słońca wyłoniła się piękna Dakota, która postanowiła towarzyszyć Indiance w jej zabiegach, ale trzymała się nieco z dala. Jednak szła krok w krok za Indianką i gdy Indianka wyszła z sadu - stanęła smutno przy ogrodzeniu patrząc tęsknie za Indianką. Kochana klacz. Taka wierna i towarzyska.
Już zimno i ciemno. Została mi jeszcze do poszatkowania porzeczka czarna co już owocowała i miała duże, czarne owoce.
Czereśnia Rosyjska
To bydle przetrwało największe mrozy, ale jeszcze nie kwitło, więc też poszatkowałam na drobne kawałki i wyszło ok. 50 sztobrów do doniczek i kilkanaście grubych wprost do gleby. Ciekawe, które się lepiej przyjmą – te w doniczkach w piwnicy czy te w glebie?... A może wszystkie się ładnie przyjmą?
Już się ściemnia i zrobiło się zimno, ale jeszcze spróbuje pociąć czerwoną porzeczkę – tą zdrową i pachnącą (ma liście które intensywnie pachną porzeczką).
Olbrzym z Halle
Indianka pocięła na kawałki leszczynę. Wyszło sporo sztobrów. Około setka. Trzy pełne doniczki. Kilkanaście najgrubszych sztobrów też wsadziła wprost do ziemi. Teraz mają za zadanie ukorzenić się do wiosny tak, by można było je przesadzić na inne, samodzielne stanowiska. Ciekawe, czy wypuszczą korzenie? To ukorzenianie to może potrwać nawet rok. Trzeba długo czekać na sadzonki, ale przynajmniej nie trzeba za nie płacić. Czarny bez co go posadziła rok temu ładnie się ukorzenił i rośnie.
Ze swoich pól i łąk zebrała 3 odmiany porzeczek. Dwie czerwone i jedną czarną. Wśród tych czerwonych jest jedna tradycyjna, stara odmiana. Tej ma najwięcej. Teraz pora na szybki obiadek i trzeba poszatkować tę porzeczkę na sztoberki. Ta jedna odmiana czerwona świetnie wygląda. Żadnych chorób na niej nie widać. Te dwie pozostałe coś zaatakowało. Latem rozsiała owoce czarnej porzeczki w paru miejscach. Ciekawe czy urosną tam porzeczki? Może za 3 lata znajdzie tam ze zdziwieniem fajne krzewinki... :)
Nadal świeci słoneczko, ale niebawem już zachód słońca się zacznie. Już się ma ku zachodowi...
Obiadek bardziej przypomina kolację: gęsty jogurt kozi, kromka chleba i herbata. Aby w żołądku nie bulgotało z głodu. Dopije herbatę i rzuci się szatkować porzeczkę na zgrabne sztoberki.
Etykietki dla Olbrzyma z Halle już wydrukowała, w nadziei że pan Leszczyn się przyjmie :)
No w końcu ma zielone ręce! Roślina domowa, której nazwy nie pamięta, a którą miesiąc temu poszatkowała - rośnie i puszcza nowe liście. Dwie sadzonki młode rosną ładnie. Ma nadzieję, że pozostałe też zaskoczą i zaczną rosnąć. Trzeba podlać źródlaną wodą. Taka woda ma minerały i jest miękka. Dobra dla roślin.
Gąski Nad Rzeczką
Indianka zaprowadziła swoje gąski nad rzeczkę, w miejsce, gdzie bobry zbudowały solidną tamę.
Powstał tutaj fajny zbiornik wodny w którym gąski z lubością się kąpały machając i trzepotając radośnie skrzydłami. Nurkowały! Napływawszy się do syta wyszły na brzeg wysuszyć piórka i przeprowadzić swoją gęsią toaletę swego upierzenia.
Konie w sadzie skopują ziemię wzdłuż ogrodzenia tuptając za Indianką, gdy ona niesie im owies. Będzie łatwiej w tym miejscu przekopać łopatą ziemię by posadzić te porzeczki na wiosnę.
Indianka znalazła też piękną leszczynę, którą też pocięła na gałęzie i własnie przymierza się aby zrobić z nich sztobry i rozmnożyć to wspaniałe drzewo orzechowe. To zdaje się olbrzym z Hale. Posadziła go kilka lat temu i pięknie się rozrósł, ale niestety nie owocuje jeszcze. Będzie z niego kilkanaście nowych drzewek jak się sztobry przyjmą, Oby się przyjęły :)
O, gąski wróciły samodzielnie na podwórko... Good!
Indianka zebrała też na polu pięknie wybarwione na jaskrawopomarańczowo lampiony miechunki, garść rumianku na herbatę. Idzie jeszcze sprawdzić czy w ogródku jakaś dynia się ukryła w liściach.
wtorek, 16 października 2012
Dynie Jak Gdynie
Indianka osobiście, po raz pierwszy w życiu wyhodowała piękne, pokaźne dynie. Dynie jak Gdynie :) Zwiozła ostatnią taczkę dyń wczoraj. W sumie zebrała 11 taczek dyń :) Piękne są :)
poniedziałek, 15 października 2012
Hey Government!
Hey Government!
Nie urodziliśmy się twoimi niewolnikami,
Więc nie rób z nas na siłę twoich niewolników.
Odczep się od nas!
Skasuj ZUS!
Skasuj VAT!
Skasuj KRUS!
Wielkie jak sracze rząd każe nam płacić haracze!
Odczep się od nas!
Jesteśmy wolni!
Być szczęśliwi mamy prawo,
Chcemy żyć spokojni,
O nasze dzieci i jutro
Jesteśmy wolni!
Być szczęśliwi mamy prawo.
Odczep się od nas!
Mamy prawo żyć bez ustawicznych stresów,
Mamy prawo żyć bez prawnych bzdetów.
Odczep się od nas!
Skasuj ZUS!
Skasuj VAT!
Skasuj KRUS!
Odczep się od nas!
Skasuj abonament TV
Skasuj inne opłaty!
Odczep się od nas!
Skasuj ZUS!
Skasuj VAT!
Skasuj KRUS!
Wielkie jak sracze rząd każe nam płacić haracze!
Skasuj ZUS!
Skasuj VAT!
Skasuj KRUS!
niedziela, 14 października 2012
Przeziębiona!
A urzędas grzeje dupę w urzędzie przy kaloryferze za nasze podatki. Za nasze z trudem zapracowane pieniądze. Lokalna administracja zapomniała, po co została powołana. Po to, by służyć mieszkańcom Gminy, a nie po to by utrudniać i zatruwać im życie.
Co za idiota wymyślił taki przepis, żeby rolnik z własnej ziemi sam sobie nie mógł opału naciąć bez zgody jakiegoś urzędasa? Toż to moja ziemia. Mój majątek. Nie kradziony. Uczciwie kupiony. Zapracowany ciężką pracą. I jeszcze mam czekać tygodniami marznąc aż jaśnie wielmożny urzędas raczy machnąć podpis pod papierem???
Na wycinkę zabytkowej alei we wsi wydał zgodę bez mrugnięcia okiem, a na wycięcie olchy na opał zwleka i zwleka. Już minęło 24 dni. DWADZIEŚCIA CZTERY DNI URZĘDAS ZWLEKA, a Indianka marznie. A naciąć drzewa to też nie jest tak hop siup. A zwieźć z pola? Znieść? W rękach? Ile to czasu??? A URZĘDAS ZWLEKA. Chyba czeka aż śnieg spadnie, żeby Indianka miała trudniej brnąć przez śnieg z opałem w rękach 500 metrów.
RUCHY RUCHY TAM W TYM URZĘDZIE! JA TU MARZNĘ! ZAPALENIA PŁUC DOSTANĘ!
Ten kraj potrzebuje mądrej władzy, która skasuje te wszystkie bzdetne i szkodliwe przepisy które są wymierzone przeciwko uczciwym obywatelom. Wiecie, że jeśli ktoś natnie sobie drewna bez zgody gminy to każą płacić kary albo do wiezienia zamykają? Kto to wymyślił??? Tak nękać obywateli na ich własnej ziemi???
Dostałam cynk od Przyjaciela, że warto wierzbę energetyczną posadzić wzdłuż strumienia, bo ponoć ją można ścinać bez pozwolenia. To cenna uwaga - może się przyda innym. Tutaj to nie wyda - bobry się zalęgły i żerują na strumieniu. Ścinają wierzby pasjami. Nie zdążą urosnąć. Nawet jeśli by ich nie było - to zanim te wierzby urosną - władze zmienią przepis który będzie wymagał zgody gminy. W naszym kraju przepisy bardzo się szybko zmieniają na niekorzyść szeregowych obywateli.
Ale może zdążę posadzić i wyhodować wierzbę na miedzy zanim cwaniaki z góry to opodatkują.
sobota, 13 października 2012
Zimno!!!
piątek, 12 października 2012
Czerwony Beton i Jego Pedały
czwartek, 11 października 2012
22 Słoje
Indianka usmażyła i zasłoikowała 22 słoje dżemu. Uff... Przyjechało kolejne puste 50 słoi które też trzeba zapełnić...
środa, 3 października 2012
Indianka Zmywa Naczynia
Indianka zmywa naczynia. Niestety, od czasu do czasu ta prowizoryczna czynność dopada również naszą dzielną kolonistkę :) Na piecu stoi dużo ciepłej wody, więc trzeba to wykorzystać, chociaż Indianka zmęczona już. Cały dzień dzisiaj pracowała – dla odmiany na dworzu. Piec się ledwo tli, ale tli i na razie to wystarczy, bo jabłek jeszcze nie nacięła i dzisiaj już nie natnie. Ale jutro jak najbardziej... Póki co, trzeba pozmywać gary i naczynia i zrobić miejsce na kolejne słoiki. Słoiki się kończą. Nie będzie w co pakować ten dżem. Może w butelki po kubusiach jako luźny mus lub sok?
Mimo wszystko, jakoś mało tych słoików. Czy aby przypadkiem wakacyjni pomocnicy ich nie wywalili?
Trzeba zbadać zakamarki piwnicy i strychu.
Bogactwo Jogurtów! :)
Wyszło w sumie 17 słoiczków i pojemniczków z jogurtem. Maleńkie i średnie. Nawet w plastikowych pojemnikach się jogurt ładnie ściął. Teraz pora schłodzić i jutro można jeść.
Nie polecam sprawdzania smaku w trakcie dojrzewania jogurtu. Jest naprawdę paskudny, zwłaszcza te początkowe fazy dojrzewania. Trzeba odczekać do końca procesu. Tym razem jogurt robiłam nie 12 godzin, ale 17 godzin. Ciekawe, jaki w smaku będzie. Jutro zdam relację :)
Podczas wyrobu tej partii jogurtu tym razem mleka nie zagotowałam, a podgrzałam do 86 stopni Celsjusza. Do każdego słoiczka włożyłam ździebko jogurtu i zalałam mlekiem o temperaturze ok. 40 stopni. Następnie ulokowałam słoiczki i pojemniczki na gorących garach stojących na piecu i tak przestały 17 godzin.