poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Chleb koperkowy

Indianka zamięsiła zwykły chleb do którego dodała po wstępnym wyrośnięciu ciasta posiekanego koperku, który zmieszała z ciastem chlebowym i pozostawiła do dalszego rośnięcia. W wyniku upieczenia zmieszanego ciasta z koperkiem powstał chleb koperkowy :) To gwoli wyjaśnienia dla koleżanki Blanki :))) 
Fajnie jest do zwykłego chleba dodawać różne ciekawe składniki. Dzięki temu chleb uzyskuje nowe smaki :)

Kompocik

Indianka ugotowała też świeży kompocik z jabłuszek zielonych. Bardzo słodki. Już się nie zmieścił w brzuszkach kapuścianych. W czasie obiadu Indianka i Wiktor pożarli aż po 3 talerze bigosu z młodej kapusty. Przesadzili. Z trudem się ruszają. Niczym mańki-wstańki kiwają się z nogi na nogę. No, ale kto dużo pracuje ten dużo futruje... ;) Aby mieć siłę działać.

Wiktor wysłany po kolejną partię jabłuszek. Indianka sobie zażyczyła większej ilości, bo ma plany rozległe wobec tych jabłek. Ma zamiar upiec jabłecznik, usmażyć świeży dżem, ugotować nowy kompocik i kisiel.

Krótka sjesta i trzeba kończyć pranie tzn. wynieść na dwór i rozwiesić do suszenia. Zebrać te wysuszone, poskładać w kostki i poukładać starannie kolorami na półkach. Już półek brakuje.
Trzeba będzie kombinować. Coś przełożyć, coś wynieść - by półki pozwalniać...

Kuchnia warzywna

Indianka zastanawia się co by tu ugotować nowego z wykorzystaniem warzyw...
I przymierza się do wykorzystania któregoś z przepisów...
Na dziś już jest zrobiony bigos z młodej kapusty – to na obiad, a na kolację Indianka szykuje duszoną cukinię z koperkiem... 
Indianka duma i improwizuje kulinarnie dzieląc obowiązki pomiędzy kuchnię, siedlisko, ogród i sad...
Aaa... i ciasto trzeba upiec. Wwoofer Wiktor prosił o ciacho. Indianka upiecze Murzynka i ciasto gruszkowe...
Póki co, upiekła chleb koperkowy. Pycha :)

niedziela, 7 sierpnia 2011

Domowe porządki

Indianka i Wiktor zabrali się za domowe porządki. Nie, żeby skończyli pracę na polu i w obejściu, po prostu czasem trzeba się zająć domem...
Indianka robi megapranie i obiad, Wiktor zmywa naczynia, garnki i wynosi na strych to co zbędne lub nie ma gdzie wcisnąć, bo wszak brak mebli kuchennych jeszcze, a sama kuchnia do remontu jest i czeka na ten remont i czeka!

czwartek, 4 sierpnia 2011

Work for work

Praca za pracę. Oferta wykonania usługi agroturystycznej w zamian za wykonanie remontu domu wiejskiego lub poszczególnych prac takich jak:
przeróbka i rozbudowa instalacji hydraulicznej
wymiana podłóg
wymiana sufitów
kafelkowanie
założenie rynien
wymiana dachu
wymiana komina
wykonanie ogrzewania podłogowego
montaż okien dachowych
montaż kolektorów słonecznych
ocieplenie poddasza
rozbudowa elektryki
Oferty współpracy typu work for work proszę kierować na CreativeIndianka at vp.pl lub GG CreativeIndianka 20473683

niedziela, 31 lipca 2011

Pracowita niedziela

No i znów cały dzień zleciał na pracy mimo, że to niedziela. Gdy się wszystko robi ręcznie, bez użycia traktorów - jest cała masa czasochłonnej ręcznej pracy na gospodarstwie. Niewyobrażalnie dużo. Za dużo na dwie osoby, a co dopiero na jedną? Indianka myśli o zaproszeniu większej ilości wwooferów. Efekty ich pracy byłyby większe. Dom, siedlisko i  ziemia lepiej utrzymana i zadbana. Dwie osoby harujące od rana po wieczór się mogą zajeździć, a efekty ich pracy dla niewprawnego oka i tak będą niewidoczne. Indianka jest tak zmęczona, że nie ma siły się wykąpać... Od chodzenia po polu w te i we wte mięśnie jej zesztywniały i nogi spuchły...  Poza pracą w polu jeszcze musiała znaleźć czas by ugotować porządny obiad dla wwoofera i siebie. Jest naprawdę padnięta... Aż nie wierzy, że do niedawna wszystko sama robiła na gospodarstwie bez niczyjej pomocy... Absolutne szaleństwo... Ale ona kocha tę ziemię i gdy pracuje – nie czuje, że haruje. Ziemia wciąga, pasjonuje. Tyle bogactw i niespodzianek w sobie kryje... To fascynujące... To wciągające jak pasjonująca powieść...

 

Praca uszlachetnia – po 9 latach harówy Indianka jest szlachetniejsza od wszystkich ziemskich szlachciców razem wziętych ;))) Ale pora znaleźć czas na wypoczynek... Pora nauczyć się wypoczywać i delektować życiem wiejskim... Niestety nie można – za dużo pilnych prac czeka i domaga się interwencji Indianki. Indianka robi co może i jak może. Efekty są, ale poprzedzone ogromnym osobistym wysiłkiem. Aby ogarnąć wszystko co tu jest do zrobienia, to chyba potrzeba z 20 osób pracujących po 10 godzin dziennie przez 3 miesiące... A tu na ogół jedna pojedyncza Indianka i sporadycznie gość lub paru gości niewprawnych w pracach gospodarskich działa nad którymi trzeba czuwać nieustannie, by czego przez niewiedzę lub pomyłkę nie schrzanili (np. nie wycięli nieopatrznie krzewów i drzewek owocowych podczas koszenia trawy).

 

No, ale fajnie, że Indianka trafiła na ten program pomocy dla gospodarstw ekologicznych.

Lepszy rydz, niż nic. Gmina nie chciała nic Indiance pomóc w jej problemach, to dobrze, że choć obcokrajowcy trochę jej pomagają swoją pracą. Zawsze to jakaś pomoc. Szkoda, że nie wiedziała o społeczności wwooferów wcześniej np. 3 lata temu gdy postanowiła założyć sad i bardzo potrzebowała pomocnych rąk... Sama się męczyła z 1800 drzewkami... harowała jak wół od rana do nocy... Dopiero pod koniec akcji sadzenia pokazało się troje wolontariuszy, którzy posadzili końcówkę drzewek...

 

No, ale cóż. Szczęście, że jest ten program i choć wwooferzy bywają z rozmaitym nastawieniem – wielu ma zbyt wakacyjne nastawienie, a zbyt niskie zainteresowanie samą pracą, ale zawsze coś tam pomogą... Ziarko do ziarka, a zbierze się miarka. Choćby się taki wwoofer wlókł w nieskończoność z taczką to w końcu się dowlecze i o tę jedną taczkę Indianka będzie miała mniej wywożenia obornika na pole... :)

 

Poza tym bywają wwooferzy niespodzianki. Np. w polu jest niewielki z takiego pożytek, ale nagle się okazuje, że np. świetnie konfiguruje i składa komputery, a Indiance właśnie się schrzanił komputer i trzeba go naprawić...  Trafiło się i tak, że jeden z wwooferów potrafi ostrzyć łańcuch od piły, ba, ma nawet uprawnienia na cięcie piłą spalinową!

 

Suma summarrum – warto zapraszać wwooferów, zwłaszcza tych z obcych krajów. Są pogodni i pozytywnie nastawieni, chętni do pomocy. Polscy wwooferzy chyba bywają wredniejsi, być może to wynika z faktu, że jesteśmy jako naród dość wredni i zawistni.

 

Polska tolerancja i gościnność – to już raczej mit. Ogólnie Polacy stali się cwani, wredni, zawistni. Na szczęście nie wszyscy, ale taka jest ogólna tendencja. Polacy nie potrafią cieszyć się z sukcesów swoich sąsiadów, znajomych. Przeważnie zżera ich zazdrość i okazują ją w kąśliwy i niewybredny sposób. Małostkowość, hipokryzja, czepianie się, złośliwe plotkarstwo – to brzydkie cechy ludzi maluczkich.

 

Indianka ma nadzieję, że naród polski zmienia się na lepsze. Indianka ma nadzieję, że nowe pokolenie Polaków będzie fajniejsze, życzliwsze. No bo stare zgregi to się raczej nie zmienią. Jak zrzędzili - tak i zrzędzić będą i pluć na to co wykracza poza ich przyziemne rozumki i czego nijak pojąć nie potrafią.

Koperek

Każdy wwooferek lubi świeży koperek ;)

piątek, 29 lipca 2011

Grill

Indianka urządziła grilla: białą kiełbasę zapiekaną z cebulą, zagryzaną własnym świeżo upieczonym chlebkiem, popijaną słodkim, czerwonym wyśmienitym winem...
Rozmowa przy stole na świeżym powietrzu z pięknym widokiem na zielone łąki i staw toczyła się na tematy rozmaite.  Wiktor to ciekawy człowiek. Ma nietypowe zainteresowania.
Pasjonują go wszystkie fajne religie świata. We wrześniu planuje wyjechać do Dublina, gdzie osiądzie w lokalnym gurudwara... Najwyraźniej szuka swego miejsca na świecie... Kto szuka, ten znajdzie... :)

Koniec lipca

Wwoofer Wiktor cały lipiec pilnie pomagał Indiance w pracach gospodarskich. Pora gościa jakoś wynagrodzić dodatkowo. Indianka kupiła dobre wino i kiełbaski na grilla. Będzie grill!
Indianka też sobie troszkę odpocznie przy grillu, choć najpierw musi go naszykować.


poniedziałek, 25 lipca 2011

quadem po zbożu

Indianka zastanawia się jaki cel miał sąsiad puszczając syna by jeździł quadem po uprawach zboża i wygniatał łany dojrzałego zboża tuż przed żniwami...? Coś musi być na rzeczy... Tylko co?

piątek, 22 lipca 2011

Wichura uszkodziła dachy i ścianę

Ostatnia wichura uszkodziła dach i ścianę obory oraz dach domu mieszkalnego. Dach przecieka w co najmniej 6 miejscach. Robi się niewesoło. Trzeba remontować.

Polska zalana a Afryka schnie

Co roku Polskę i kraje ościenne zalewają masy wody powodziowej powodując
kosztowne straty idące w miliony, a nawet miliardy strat, niszcząc ludziom
domy, pola uprawne i zakłady pracy, tymczasem w Afryce panuje potężna susza
i głód.

Polska może wyprodukować więcej żywności niż wolno jej sprzedać w Europie,
tymczasem w Afryce setki tysięcy ludzi głodują i umierają z głodu.

Jednocześnie w Polsce brakuje taniej energii.

Polska powinna zbudować tani i szybki w budowie rurociąg z tworzywa
sztucznego którym by nadmierne ilości wód powodziowych byłyby wysyłane do
Afryki.

Afryka powinna zbudować na Saharze kolektory słoneczne zbierające
energię elektryczną i wysyłać prąd do Polski kablem wkopanym w ten sam rów w
którym będzie wkopany rurociąg z wodą powodziową.

Polska nadwyżki żywnościowe których nie może sprzedać w kraju ani w Europie
powinna wysyłać do Afryki. Polska powinna wymieniać z Afryką wodę na prąd.

Afryka dostanie wodę i przestanie głodować, Polska dostanie tani prąd i
zyska niezależność energetyczną od Rosji.
Ponadto w czasie gdy w Polsce są nadwyżki żywności, których Polska nie może
sprzedać, Państwo powinno zorganizować przerzut żywności z Polski do
głodującej Afryki.

 W zamian za żywność wysłaną do Afryki, Polska powinna
otrzymać z Afryki dodatkowe ilości taniego prądu, powinna mieć 50% udziału w
kolektorach słonecznych budowanych w Afryce lub mieć możliwość korzystania z
innych zasobów naturalnych Afryki jak gaz, ropa, węgiel, marmur, wapień czy
złoto lub rudy żelaza.

Polska powinna mieć też co najmniej 50% udziałów w systemach nawadniania
Afryki, w tym w systemach nawadniania plantacji warzyw i owoców, zbóż oraz
50 % udziałów w afrykańskich plantacjach warzyw i owoców, zbóż oraz w
hodowli bydła mlecznego i mięsnego w Afryce, które to hodowle staną się
możliwe po zaopatrzeniu Afryki w skuteczne systemy nawadniania pól i
plantacji.

W Afryce powinny także zostać zbudowane stacje uzdatniania wody powodziowej,
gdyż jest ona brudna i jest siedliskiem groźnych chorób, więc w postaci nie
oczyszczonej nie może zostać zaoferowana Afrykanom. Polska takie stacje może
zbudować i powinna być ich właścicielem w 50%.

Polska jako kraj rozwinięty może pomóc Afryce. Jest w stanie położyć
rurociąg jak i zbudować farmy kolektorów słonecznych, systemy nawadniania,
oczyszczalnie ścieków i stacje uzdatniania wody.

Polska ekonomia na tych inwestycjach by zyskała, naród polski nie miałby
zalewanych domów i pól i przestałby ponosić wielomilionowe straty, problem
powodzi zostałby rozwiązany kompleksowo i skutecznie na stałe, Afryka by
zyskała wodę i możliwość rozwoju upraw i hodowli, rząd polski skupiłby od
polskich rolników i przedsiębiorców nadwyżki żywności i wysłał do Afryki,
gdzie tę żywność rozdałby głodującym Afrykanom. W zamian za tę pomoc
otrzymałby od Afryki tani prąd lub dostęp do złóż naturalnych typu gaz czy
ropa - zależnie od potrzeb Polski.
W ten sposób taka współpraca i wzajemna wymiana i pomoc pomogła by
gospodarkom zarówno Polski jak i Afryki.
Polska jest przygotowana technicznie do budowy takiej infrastruktury,
polskie firmy potrzebują zleceń, polscy rolnicy muszą sprzedać nadwyżki
żywności zamiast pozwalać, by tony żywności gniły z braku kupca lub z powodu
embarga Rosji.

Polska powinna zainteresować się Afryką i zacząć z nią korzystną współpracę.
Afryka to ogromny rynek zbytu. Tam setki tysięcy ludzi nie ma co jeść! Nie
ma też waluty by zapłacić, ale ma surowce naturalne i możliwości produkcji
ogromnych ilości energii elektrycznej za pośrednictwem kolektorów
słonecznych.

Polscy megarolnicy mogliby w Afryce stworzyć ogromne plantacje warzyw,
owoców, zbóż. Mają oni sprzęt i doświadczenie rolnicze. Natomiast specyfika
afrykańska wymagałaby wybrania takich upraw, które miałyby tam jak
największe szanse powodzenia. Mamy rzesze doradców rolniczych, którzy
mogliby być przydatni w Afryce po doszkoleniu się pod kątem możliwych upraw
i hodowli afrykańskich.
Afryka to setki tysięcy kilometrów ugoru. Trzeba to zagospodarować z
pożytkiem dla wszystkich.

Po uruchomieniu rurociągu z wodą powodziową i przesyłu prądu z Afryki do
Polski, Polska powinna odstąpić od kontraktu na gaz z Rosją, gdyż jest on
dla Polski skrajnie niekorzystny, a do tego Putin przyczynił się do
ogromnych strat rolników polskich i polskich przedsiębiorstw spożywczych
poprzez nałożenie embarga na polskie warzywa i owoce.

Polska nie może nabijać kabzy krajowi, który raz po raz nakłada embarga na
polską żywność i powoduje tym samym wielomilionowe straty i bankructwa
polskich firm i rolników.
Polska musi mieć niezależność energetyczną. Musi mieć kilka alternatywnych
źródeł energii i to taniej energii.
Polscy rolnicy i polskie firmy powinny mieć ułatwiony formalnie dostęp do
samodzielnych, niezależnych źródeł energii takich jak kolektory słoneczne,
baterie słoneczne, turbiny wodne, małe niegroźne wiatraki (z wyjątkiem tych
wielkich przemysłowych wiatraków które emitują szkodliwe ultradźwięki i nie
powinny być stawiane na lądzie).
Rząd powinien wprowadzić dotacje dla wynalazców alternatywnych sposobów
pozyskiwania energii, dotować badania w tym kierunku.

Rząd powinien skończyć z monopolem zakładów energetycznych i umożliwić
szarym obywatelom budowanie własnych urządzeń wytwarzających energię.
Właściciel niewielkiej turbiny wodnej powinien mieć możliwość dzielenia się
z sąsiadami zasobami energetycznymi w sposób legalny i całkowicie
uprawniony.

Wsparcie drobnych zakładów energetycznych rozładuje część zapotrzebowania na
energię elektryczną i w przypadku kolejnego zakręcenia przez Rosję kurka z
gazem - nie zatrzyma pracy wielu zakładów pracy i nie odbierze ludziom w
zimie gazu do ogrzewania ich domów i gotowania posiłków.
P
Polska musi być niezależna energetycznie od Rosji, zwłaszcza, że Putin raz
po raz odstawia numery z zakręcaniem kurka z gazem lub nakładaniem na Polskę
szkodliwego embarga. Polityka Putina działa na szkodę Polski i MUSIMY SIĘ od
niego uwolnić jak najszybciej.

wtorek, 19 lipca 2011

Ruch narasta

No, nareszcie Indianka trafiła na odpowiednich ludzi. Wielka to radość móc
dzielić się z innymi swoją wiedzą i doświadczeniem oraz razem
współdziałać...

środa, 13 lipca 2011

Warsztaty ekologiczne i gospodarskie

Na Rancho od początku lipca trwają darmowe warsztaty
ekologiczno-gospodarskie. Bierze w nich udział grzeczny i spokojny Wiktor,
który ostatnie pół roku spędził w Indiach gdzie żył i pracował w rozmaitych
zgrupowaniach, przez parę dni był przesympatyczny, bystry i wesoły
Kolumbijczyk Herman, który studiuje budownictwo we Francji i biegle włada
trzema językami: hiszpańskim, francuskim i angielskim, niebawem przyjedzie
Murzynka Sarta również z Francji. Indianka komunikuje się z nimi po
angielsku, gdyż wszyscy świetnie znają ten język. Kursanci praktycznie
codziennie ćwiczą co innego - wprawiają się w różnych umiejętnościach,
poznają różne narzędzia ogrodnicze, sadownicze i gospodarskie, uczą się nimi
prawidłowo posługiwać. Jest trochę prac ogrodowych, sadowniczych,
porządkowych, ogrodzeniowych, konserwacyjnych i domowych. Indianka
cierpliwie i dokładnie objaśnia każde zadanie, pokazuje, na czym ono polega
i instruuje warsztatantów. Niekiedy i ona sama uczy się czegoś nowego od
swoich gości - na przykład informatyk Wiktor doszkala Indiankę w obsłudze
komputera. Parę kolejnych osób chce przyjechać na Rancho by wziąć udział w
warsztatach, ale Indiance schrzanił się komputer i Internet i ma problem z
ich zaproszeniem. Wiktor - informatyk z zawodu - pomaga uporządkować
komputer i skonfigurować go na nowo oraz odblokować dostęp do Internetu.
Czas w miłym i ciekawym towarzystwie płynie bardzo szybko i przyjemnie.
Pogoda piękna. Indianka zadowolona z WWOOFERÓW! To był zaiste znakomity
pomysł, by zaprosić tych sympatycznych ludzi na Rancho.

poniedziałek, 11 lipca 2011

Free Ecological Workshops at the Rancho


Ecological workshops at the Rancho last since July 2011. An international crew has come to take part in free ecological and language workshops at Rancho Romantica de Red. Everyday brings new farming tasks. WWOOFERS learn gardening, how to take care about animals, general maintenance, how to build fence, how to cut grass, how to plant fruit trees and how to prepare soil for seeding and planting vegetables. Walls in stables and hen pan are being whitened with calcium.

Apart from that Victor – a Polish programmer gives free lessons about general computer maintenance.

The spoken language at the farm is mainly Polish and English, but you can hear here Spanish and French as well.

The farm visited Herman who comes from Columbia but studies in France and who fluently can speak Spanish, French and English! Very bright man!

During conversations at the table we share our knowledge about the world - we talk about the world, nature, animals, political systems, about religions, about science, history and present situation of our countries.

The weather is wonderful and time goes very fast in nice international company.

If you do love very active vacations in beautiful and peaceful surroundings and with close contact with Polish pure Masurian nature and animals – this is the place for you! :) Come and join us! :) Accomodation in tents or in the attic over original stable. Bathroom with running water available in the farmhouse next to the attic.

You can come here as a WWOOFER or as a tourist - it is up to you. If you come as a WWOOFER - you will get free food and accomodation but you will be expected to take part in all farming activities.

If you come as a tourist - you will be charged for your meals and your accomodation 40zloty/daily, but you can choose in what activities you want to take part and how long. During your stay you will be provided with tools and instructions and tips how to use them.

I do recommend you to take your own sleeping bag, rubber boots and raincoat. You can sleep at the attic over the stable, but I recommend you to take your own tent with you, so you will be able to choose where you want to sleep.

niedziela, 3 lipca 2011

Indianka szkoli wwoofera

Indianka szkoli nowego wwoofera. Wwoofer chętny do nauki, chłonie wiedzę i
grzecznie wykonuje polecenia Indianki.

piątek, 1 lipca 2011

Ekomanewry

Ekomanewry zaczęte. Pierwsze koty za płoty. Nowy kot się sprawdza. To
prawdziwy wwoofer, a nie bezczelny naciągacz.

środa, 29 czerwca 2011

Oszust

Do Indianki dotarło, że to faktycznie nie był prawdziwy wwoofer, tylko
oszust, stąd jego karygodne zachowanie. Indianka oświadcza, że nie przyjmie
na farmę do programu WWOOF nikogo, kto nie jest członkiem organizacji WWOOF
i nie przestrzega zasad tej organizacji. Ponadto każdy przyjeżdżający na
farmę będzie skrupulatnie legitymowany.

wtorek, 28 czerwca 2011

Ping-pong

W środę 22 czerwca na rancho zajechał nibywwoofer Pędrak. Miał pomagać. Indianka przywitała go zastawionym odświętnie stołem i kulinarnie dogadzała przez kilka dni gotując i przyrządzając potrawy wegetariańskie, bo on wegetarianin. Niestety, Pędrakowi pomaganie szybko się znudziło, bo ledwo po dwóch dniach, a i już w trakcie tych dwóch pierwszych dni miał muchy w nosie i wymądrzał się.
Po dwóch dniach pomagania zaczął mieć rosnącego focha, który przemienił się w nieustającego focha. Indianka nie czuła się komfortowo w tej sytuacji i po jeszcze jednym nieprzyjemnym dniu, gdy to ona tyrała, a pajac stał i się głupio przyglądał jej harówce i nic jej nie pomagał, rozgniewała się na niego nie na żarty.

Przeprowadziła z nim męską rozmowę: Zgłosiłeś się do mnie, że chcesz przyjechać na moje gospodarstwo by mi pomagać w moich pracach gospodarskich. Przyjechałeś, jesteś tu, mieszkasz tu, karmię cię, korzystasz z łazienki. Jednak mimo to nie pomagasz, masz wiecznego focha, pyskujesz, odstawiasz koszałki-opałki i działasz mi na nerwy. Skoro mi nie pomagasz, mimo, że zadeklarowałeś przed przyjazdem tutaj, że chętnie będziesz pomagał, to płać za pobyt albo opuść gospodarstwo. Będziesz pomagał? Wwoofer odmówił. Zapłacisz za pobyt? Odmówił. Wówczas Indianka zdecydowanym głosem wyprosiła go z gospodarstwa. Jednak pseudo wwoofer zbunkrował się w stajni i nie chciał dobrowolnie wynieść się z jej gospodarstwa. Uczepił się jej gospodarstwa jak rzep psiego ogona.  Wczoraj z facetem przeprowadziła kolejną, męską rozmowę. Powiedziała krótko: albo pomagasz, albo płacisz za pobyt albo spadaj stąd!” Krótka piłka - czyli ping-pong... ;) Tak należy rozmawiać z upierdliwymi rarogami, które grają zapracowanym kobietom na nerwach.

Dziś rano zajrzała do stajni, by sprawdzić, czy wyniósł się. Niestety, nadal zalegał.
Poprosiła go po raz ostatni, by dobrowolnie opuścił jej posesję, bo jest tu niemile widziany – po prostu osoba non-grata. Facet złośliwie się nie wyniósł dobrowolnie, więc Indianka wezwała policję by go usunęła z jej posiadłości. Policja przyjechała i typa z gospodarki zabrała precz. Indianka odzyskała spokój ducha i swobodną przestrzeń gospodarstwa nieskalaną widokiem wkurzającego raroga.

niedziela, 19 czerwca 2011

Wykaszanie, oranie, równanie, sianie, grodzenie

Indianka wykosiła pokrzywy za stajnią, wzdłuż stajni i wzdłuż pastucha, coby chaszcze nie osłabiały mocy prądu płynącego w pastuchu.
Wykosiła też trawę i trzciny nad rzeczką, aby łatwiejszy był dostęp do wody dla koni i dla napełniania wiader czy konewki do podlewania ogródka.

Pan Mucha (Pan Mucha zyskał pseudo „Mucha”, bo nosi okulary, ruchliwy jest i wszędzie lata), który wpadł ponegocjować w sprawie ewentualnej kontynuacji remontu domu, przy okazji uruchomił Indianki glebogryzarkę i pokazał jej jak ją obsługiwać. Indianka cały dzień ćwiczyła operowanie glebogryzarką. Nabrała takiej wprawy, że jeździ nią jak samochodem. Szybko i sprawnie zmienia biegi, jedzie na przód, ryje i kopie, cofa i znowu jedzie na przód ryje i mieli glebę. W ten sposób zryła porządnie kawałek ogródka i przygotowała glebę pod siew warzyw. NARESZCIE. Nareszcie ma glebę przygotowaną pod warzywa...

Narzędzie jest super, Indianka powinna dawno takie urządzenie mieć to by sobie co roku mogła na wiosnę szybko ziemię pod warzywa uszykować i szybciej siać nasiona wczesnych warzyw. W miejscu przeznaczonym na ogródek warzywny część ziemi była wcześniej skopana łopatą przez Indiankę, a część zarosła pokrzywami.
Pokrzywy muszą być najpierw skoszone i wygrabione zanim się wjedzie na ten kawałek ziemi z glebogryzarką, bo inaczej pokrzywy wkręcają się w kółka i noże tnące ziemię i trzeba co chwilę przerywać orkę i wyciągać zielsko z kółek i mieszaczy ziemi.

Indianka jednego dnia wykosiła pokrzywy wykaszarką i zryła ziemię glebogryzarką, drugiego wyrównała i posiała nasiona warzyw, przebudowała pastuch w ten sposób, aby wydzielić ogródek od reszty łąki, następnego dnia wzmocniła pastuch i puściła prąd.

Jednak to za mało. Kury dostały się na świeżo wyrobioną ziemię i zaczęły grzebać. Indianka złapała kury i zamknęła. Wygrzebałyby wszystkie nasiona. Ogrodzenie ogródka musi być naprawdę bardzo gęste, aby tam żaden koźlak, kura, pies czy kot się nie dostał i szkód nie poczynił. Najlepsza byłaby siatka, ale Indianka nie ma siatki, ni kasy by ją kupić, a ma jeszcze drutu trochę, to wije ogrodzenie z drutu. Ogródek już jest ogrodzony na 2-3 druty. Lepiej by to było co najmniej 3 druty, a idealnie aby przeszkodę stanowiły 4 druty, aby mieć pewność, że ni koźlak ni kura nie dostanie się do ogrodu.

Szczęśliwym trafem popadało i ogródka nie trzeba podlewać, ale niektóre nasiona dość głęboko wysiane, więc jeśli deszczówka do nich nie dotrze, trzeba będzie osobno podlewać.

Część ogrodzenia ogródka nadal jest zarośnięta. Indianka się tam wybiera z wykaszarką. W sytuacji, gdy trawa dotyka drutu z prądem, są straty energii i pastuch słabiej działa, a co jak co, ale ogrodzenie ogródka musi być pod napięciem przy takiej ilości zwierząt wałęsających się wokół siedliska i ogródka.

Wykoszoną trawę Indianka zbiera i nosi kurom do dziobania. Kur na podwórko już nie wypuści, co najwyżej na wybieg, ale trzeba go uszczelnić wpierw, bo konie oderwały kawałek siatki od muru i kury mogą wyjść z wybiegu na podwórko i dalej dostać się do ogródka. Kury to zmyślne ptaki. Wszędzie wejdzie tak jak i koza.

Gdy Indianka szczelnie grodziła ogródek, kozioł przyglądał się bacznie indiańskim zabiegom. Widać było po nim, że coś knuje. Podszedł do ogrodzenia i stanął tuż przy pastuchu zaglądając do ogródka. Na pewno będzie próbował się dostać do środka, więc trzeba się na tę ewentualność przygotować i porządnie zagęścić pastuch.

Indianka pastuch rozciągnęła pomiędzy drzewami dla jego stabilizacji, a na odcinkach pomiędzy drzewami wbiła polipropylenowe paliki, na których umocowała drut z prądem. Ogrodzenie trzeba dokładnie uszczelnić, bo wystarczy jedna większa dziura i Indianka straci wszystkie warzywa zanim jeszcze urosną.

Dziś niedziela, ale Indianka z wykaszarką się do ogródka wybiera podkosić trawę pod pastuchem i powycinać pozostałe chaszcze z podjazdu i siedliska. Chciałaby także dziś kolejną partię skopanej gleby wyrównać i kolejne nasiona wsiać, więc jeśli coś jej innego nie wypadnie ze strony zwierząt typu przerwanie pastucha i konieczność nagłej interwencji itp. to może się uda ten zamysł zrealizować. Aura sprzyja – jest wilgotno i dość ciepło, więc nasiona mają optymalne warunki do kiełkowania.

Indianka lubi wykaszać trawę, ale wiele godzin wykaszania dziennie jest męczące, więc musi robić przerwy sobie na coś innego, zwłaszcza, że jej kręgosłup doskwiera od noszenia ciężkiej maszyny na barkach. Przydałaby się kosiarka samojezdna. Tyle, że przy wysokiej trawie i nierównym terenie taka kosiarka i tak by sobie rady nie dała.

Trzeba dziś też znaleźć czas na ugotowanie karmy dla psów i obiadu dla siebie. Indianka ma dość naleśników po których czuje się senna. Pora na pożywne mięsko. Tylko mięso daje jej siłę by mogła tak dużo pracować całymi dniami. Naleśniki są smaczne, ale nie zaspakajają potrzeb organizmu Indianki. Indianka idzie spać senna i budzi się senna. Coś jest nie tak. Osłabienie organizmu z przepracowania? Za dużo tlenu? A może jakaś choroba się w niej rozwija i organizm z nią walczy i stąd to osłabienie? A może mleko tak ją usypia? Mleko ma to do siebie, że działa nasennie. Indianka ostatnio zajada się naleśnikami, budyniami, popija kawą zbożową z mlekiem... pogryza chleb upieczony na mleku kozim... Może za dużo tego mleka? Albo brak witamin... Warzywa jeszcze nie urosły, tylko bazylia w domu w doniczce. Indianka dodaje ją do jajecznicy. Jajecznica jest boska – z dwóch lub trzech jaj o pomarańczowych żółtkach i z dodatkiem mleka koziego. Dodatek mleka koziego nie odbiera barwy jajecznicy. Nawet po dodaniu mleka jest nadal pomarańczowa. Takie piękne jajka są od kurek zielononóżek.