niedziela, 26 listopada 2017

Sprostowanie dotyczące nieuczciwej opinii Eweliny Giedrojć


 III RNs 181/17

Adresat:
Sąd Rejonowy w Olecku
III Wydział Rodzinny i Nieletnich
ul. Osiedle Siejnik I 18
19-400 Olecko
tel. 87 523 06 10 fax 87 523 05 98
rodzinny@olecko.sr.gov.pl


III RNs 181/17 Oświadczenie dotyczące nieuczciwej opinii Eweliny Giedrojć

W dniu 28 sierpnia 2017 roku, do GOPS Kowale Oleckie wpłynął z internetu e-mail, perfidny anonim, mający na celu wyrządzić mi krzywdę. Autor anonimu, domagał się, by GOPS Kowale Oleckie mnie zamknął w psychiatryku i pozbawił mnie mojego inwentarza. Ten sam człowiek dzwonił też do PIW Olecko, i nakłaniał inspektora Salamona, by zagrabił moje zwierzęta (wg słów Salamona).

Zaskakująco szybko, w tym samym dniu, GOPS Kowale Oleckie, który nigdy się mną i moimi potrzebami nie interesował, nigdy mi w niczym nie pomógł, żadnego zasiłku nie wypłacał, żadnego prowiantu czy paczki świątecznej nie przekazał ani nie udzielił żadnej pomocy po huraganie, który kilka lat temu uszkodził moje budynki w tym dom, czy po pożarze w 2016 roku - nagle przyjechał do mnie w te pędy, by mnie bezprawnie wbrew mojej woli, umieszczać w zakładzie psychiatrycznym - osobę psychicznie i umysłowo zdrową!

Przyjechały dwie pracownice socjalne w obstawie policji, co jest nadużyciem samym w sobie. Po co ta policja? W ten sposób te osoby wprowadzają psychozę na moje gospodarstwo, zakłócają mój spokój osobisty i mir mojego domu, mojego gospodarstwa. Sprawiają, że czuję się osaczana.

Socjalne przyjechały z głupia frant, bez wcześniejszej zapowiedzi (mają i znają telefon do mnie). Nie były umówione, nie były zaproszone, ani oczekiwane. Przerwały moją pracę w ogrodzie.

Po przyjeździe, z mety zadawały kretyńskie, obraźliwe pytania, typu: czy jestem chora psychicznie, czy leczyłam się psychiatrycznie. Zaprzeczyłam zgodnie z prawdą. Zaproponowały mi przytułek dla bezdomnych, w związku z niedawnym oderwaniem się kawałka sufitu w mojej kuchni. Sugerowały, że nie mogę w takich warunkach mieszkać. Stwierdziłam, że wolałabym deski i pomoc przy wymianie sufitu, zamiast przytułek. Odmówiły takiej racjonalnej pomocy. Naciskały na wyprowadzkę do ośrodka dla bezdomnych.

Kazały mi napisać podanie o przyjęcie do takiego ośrodka. Pod ich wpływem napisałam coś takiego, z tym, że raczej oczekiwałam mieszkania zastępczego, bo średnio uśmiecha mi się mieszkanie w przytułku z zawszonymi alkoholikami i narkomanami, sama będąc osobą przyzwoitą, abstynencką, żyjącą w zgodzie z naturą. Zawsze unikam alkoholu, narkotyków, papierosów - świadomie od najmłodszych lat. Byłam mądrym, oczytanym, myślącym dzieckiem i zawsze dokonywałam mądrych, świadomych wyborów, mimo, że np. moi rodzice bardzo dużo palili papierosów, a mój brat wcześnie zaczął. W czasach, gdy moi rówieśnicy próbowali różnych używek i popalali papierosy w obskurnych, szkolnych toaletach, ja zawsze się od tej patologii trzymałam daleko.

W związku z tym wiem, że w żadnym przytułku dla ludzi wykolejonych, patologicznych, nie szanujących siebie i swojego zdrowia - nie czułabym się dobrze.

Miejsce, w którym miałabym być, socjalne wynalazły daleko od mojego miejsca zamieszkania, ponad 100 km od domu, aż w Barcianach. Stwierdziłam, że to za daleko. Sądziłam, że zaproponują coś bliżej, na miejscu w Kowalach Oleckich lub Olecku.

Dwa dni później socjalna urzędaska - Ewelina Giedrojć, podstępem wprowadziła na moje gospodarstwo psychiatrę, nie pytając mnie o zgodę, ani nawet nie informując kto to jest. Usilnie chcieli wejść do mego domu. Przyjęłam ich na odnowionym ganku. Oficjalnym pretekstem odwiedzin socjalnej urzędaski, rzekomo były zakupy, które mi przyniosła z fałszywym uśmiechem na twarzy, który szybko znikł, jak nie udało jej się wprowadzić psychiatry do mojego domu.

Powiedziała, że chciałaby ze mną porozmawiać i nalegała na wpuszczenie ich do mojego domu. Wymyśliła bajkę, że ją osy atakują na ganku, ale nic takiego nie miało miejsca. Poprosiłam, aby usiedli na ganku, sądząc, że jej towarzysz to jej mąż lub przyjaciel, który ją podwiózł z tymi zakupami do mnie.

Zaczęłyśmy rozmawiać i nagle wtrącił się dość obcesowo jej towarzysz.
Wtedy zapytałam, kto to jest? Oboje unikali odpowiedzi. Nalegałam.
Po dłuższych naleganiach, przyznał, że jest psychiatrą z Ełku, którego przysłała do mnie policja w związku z moimi "donosami na policję".

Zdziwiłam się, bo żadnych "donosów na policję" nie piszę, co najwyżej zażalenia lub skargi na ich nadużycia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków. Ponadto używanie przez policję olecką psychiatry w walce ze mną jest niedopuszczalne. To jest wbrew prawu. Policja olecka złamała prawo. To jest temat dla Prokuratury Krajowej. Nie sądzę, aby olecka prokuratura zajęła się obiektywnie olecką policją. Oni się świetnie znają od wielu lat i nawzajem bezkrytycznie popierają.

Zademonstrowałam socjalnej i psychiatrze, uszkodzenie framugi drzwi, wyważanych swego czasu przez policjantkę Martę Bachurską z KPP Olecko i dzielnicowego Warsiewicza z posterunku Kowale Oleckie. Psychiatra widział, jak naderwana framuga lata. Ci policjanci nie pokryli strat, a ja marznę przez nich, gdy jest zima, bo ciepło ucieka przez rozszczelnione drzwi i framugę. Jestem zła na nich za zniszczenia i na Sąd w Olecku, który ich nie ukarał za zniszczenie mojego mienia. Lokalne organy ścigania, nigdy nie wyciągają konsekwencji wobec osób, które mnie krzywdzą. Tworzą tym samym atmosferę przyzwolenia na bezkarne ataki na mnie. Latem zostałam zaatakowana i pobita przez sąsiada i olecka policja go nie ukarała, mimo, że potrafi na każdy telefon tego typa przyjechać jak na zawołanie i natychmiast wlepić mi w ciemno mandat, za wykroczenie, którego nie popełniłam.

Po rozmowie, która trwała około kwadransa, uprzejmie odprowadziłam pracownicę socjalną Ewelinę Giedrojć i psychiatrę Daniela Obarę, do wjazdu na moje gospodarstwo, gdzie zaparkowali auto. Odjechali w uśmiechach i machając mi na pożegnanie. O jego nazwisku dowiedziałam się kilka tygodni później z akt sprawy, którą założyła mi w sądzie rodzinnym w Olecku, Ewelina Giedrojć z Joanną Kowalewską z GOPS Kowale Oleckie. Podparły swój wniosek o umieszczenie mnie wbrew mojej woli w zakładzie psychiatrycznym, nieprofesjonalną opinią Daniela Obary, opłaconego soficie przez GOPS Kowale Oleckie (w którym pracuje żona policjanta Maciejewskiego i jednocześnie synowa bibliotekarki, która mnie fizycznie zaatakowała w Świetlicy Wiejskiej w Sokółkach i z którą mam sprawy w Sądzie w Olecku).

W kolejnych dniach po wizycie pracownicy socjalnej i psychiatry, przyszła do mnie z GOPS Kowale Oleckie propozycja tymczasowego zamieszkania w domu opieki społecznej Caritas w Ełku. Zgodziłam się na tę lokalizację, pod warunkiem, że nie będę musiała za ten pobyt płacić.

Po pewnym czasie okazało się, że miałam być za ten pobyt obciążona kwotą kilku tysięcy złotych, czyli zamiast udzielić mi pomocy, chciano na mnie zarobić, tak jak zarobiono na moim psie, ulokowanym wbrew mojej woli u kolegi aktualnego wójta Krzysztofa Locmana. Dodam, że nikt mnie o tym wprost nie uprzedził, o tym, że będę obciążona. Dopiero po długiej rozmowie telefonicznej z GOPS Kowale Oleckie, Giedrojć przyznała, że planowała sprzedać moje konie i gospodarstwo, by pokryć koszty mojego pobytu w przytułku. Podczas rozmowy nie wspomniała, po prostu zataiła przede mną, że w sądzie założyła mi sprawę o umieszczenie mnie wbrew mojej woli w zakładzie psychiatrycznym. Wręcz okłamała mnie, że "psychiatra żadnej opinii nie wystawił i na tym koniec postępowania".

Po złożeniu mi propozycji zamieszkania w przytułku, jak rozumiałam, na okres zimowy w związku z odpadnięciem części sufitu w mojej kuchni, socjalna urzędaska Ewelina Giedrojć, za moimi plecami złożyła wniosek do tutejszego sądu, o umieszczenie mnie wbrew mojej woli w zakładzie psychiatrycznym. To bezwzględny, złowieszczy, bezczelny zamach na moją wolność, to zamach na mnie. Jestem normalną osobą, o niebo normalniejszą niż ta, którą wójt Helena Żukowska zatrudniła w bibliotece w Sokółkach, a która jest agresywna i napastliwa, urągająca, wulgarna, miewa też spazmatyczne szlochy. Wystarczy posłuchać ją na nagraniu ze świetlicy.

Giedrojć uruchomiła przeciwko mnie PiW Olecko oraz inspektora nadzoru budowlanego, mówiła też coś o jakimś kuratorze.
Straszyła mnie, że moje gospodarstwo zostanie zlicytowane.

Nieprawdą jest, jak twierdzi Ewelina Giedrojć, że moje zwierzęta nie mają co jeść i pić oraz schronienia.

Przez cały sezon wegetacyjny korzystają z moich zielonych łąk naturalnych oraz wodopoju. Są przystosowane do takich warunków i rasowo niewybredne paszowo w porównaniu do krów moich sąsiadów. Większość moich zwierząt to niewybredne owce rasy wrzosówka oraz kozy.
4 zahartowane konie są od lat przystosowane do warunków otwartego chowu.

Niemal 11 hektarów zielonych pastwisk porośniętych zróżnicowaną roślinnością ekologiczną, w tym trawami, koniczynami i ziołami stanowią całkowicie wystarczalną bazę żywieniową dla moich zwierząt. Zwierzęta moje mają całodobowy dostęp do nigdy nie zasychającego i nigdy nie zamarzającego wodopoju. Dodatkowo w tym roku wodopój im poszerzyłam i pogłębiłam, tak, by wszystkie moje zwierzęta mogły z niego korzystać równocześnie - i tak korzystają. Wszystkie owce, kozy i konie piją jednocześnie z tego wspaniałego, czystego wodopoju.
Jako schronienie moje zwierzęta wykorzystują liczne na mojej ziemi zagajniki oraz zagłębienia terenu, a także otwartą stajnię wolnowybiegową.
Nadal jest sporo zielonej paszy na moich łąkach. Ponadto zgromadziła zapasy siana na zimę. Jedna z dwóch stajni pełni rolę otwartej wiaty.
Jest wyposażona w okna i trzy wejścia do stajni, z czego stale otwarte jest jedno. Znajduje się tam siano i słoma, dodatkowo mam za drugą stajnią większe zapasy zabezpieczonego plandekami siana.

W moim domu nie panował bałagan, zarwany był tylko sufit.
Pajęczyn nie ma i nie było w czasie wizyty pracownic socjalnych.
Stodoły nie posiadam. Pracownica socjalna kłamie, że mówiłam jej, iż śpię w stodole. W okresie lata w związku z zarwaniem sufitu w kuchni i obawą, że może polecieć więcej, przeniosłam się do jednej z dwu stajni, na strych. Stajnia owa nie zagraża zawaleniem się. Socjalna nie zna się na budownictwie i nie ma kompetencji, by określać czy dany budynek grozi zawaleniem. W okresie letnim wszystkie moje zwierzęta śpią na łące, a nie w stajni.

Jak na osobę samotną, pochodzącą z miasta, za którą nie stoją setki tysięcy złotych polskich czy chociażby dziesiątki tysięcy złotych w gotówce, świetnie daję sobie radę sama na moim gospodarstwie. Oczywiście ogrom pracy jaki wzięłam na swoje barki przerasta mnie, brakuje mi czasu np. na prowadzenie domu, ale nie jest to oczywiście wynik mojej rzekomej nieudolności, lecz nadmiaru obowiązków i pracy.
Nękanie mnie licznymi sprawami przez lokalny układ policyjno-prokuratorsko-sądowy też nie pomaga mi, a szkodzi znacząco, zabierając mi cenny czas potrzebny na gospodarstwie.

Pani Giedrojć, która chce rządzić moim majątkiem i moim życiem, nigdy mi w niczym nie pomogła, nigdy nie wsparła. Nie kupiła też mi gospodarstwa, ani narzędzi, materiałów, zwierząt, paszy.

Pani Giedrojć nie przyjeżdżała do mnie, by mi cokolwiek pomóc w domu, nie sprzątała, nie robiła zakupów, nie gotowała, nie prała, nie karmiła mnie łyżeczką, nie wypłacała zasiłku. Po anonimie przyjechała z policją, z gotowym zamiarem by mnie, osobę zdrową, umieścić w psychiatryku wbrew mojej woli. Ona nie jest kompetentną, by wydać taką opinię i tego typu, jaką wydała.

Ewelina Giedrojć pisze brednie na mój temat, insynuując, że "stwarzam dla siebie zagrożenie". Obecnie jedynym realnym zagrożeniem dla mojego życia, wolności i zdrowia, jest skorumpowana, źle mi życząca, pracownica socjalna Ewelina Giedrojć. 

Nie jestem osobą bezradną i beznadziejną, tak jak skrajnie tendencyjnie i wręcz fałszywie, insynuuje Ewelina Giedrojć.  

Ewelina Giedrojć nie karmi mnie łyżeczką czy przez rurkę, by twierdzić, że bez pomocy zakładu psychiatrycznego nie jestem w stanie funkcjonować. 

Nie tnę się, nie wieszam, nie ćpam, nie upijam. W żaden sposób sobie nie zagrażam. 
Ona była u mnie krótko tylko dwa razy, w tym  pierwszy raz od razu z policją, a drugi raz od razu z psychiatrą, którego nasłała na mnie policja olecka, a zapłaciła jemu za wystawienie mi skierowania na przymusowe leczenie w zakładzie psychiatrycznym (zaświadczenie psychiatry z zaleceniem przymusowego leczenia) Giedrojć pieniędzmi opieki społecznej. Pan psychiatra Daniel Obara zainkasował prawdopodobnie kilkaset złotych od GOPS Kowale Oleckie za wystawienie mi złej opinii i skierowanie do psychiatryka. Dokładnie nie wiem ile, gdyż GOPS Kowale Oleckie, ukrywa przede mną wysokość honorarium wypłaconego Danielowi Obarze, za skierowanie mnie do psychiatryka na ich życzenie.

Giedrojć pisze, iż posiadam wiele zwierząt luźno biegających, jak by to było coś niezwykłego. Mam łąki, a na nich chodzą luzem moje zwierzęta. Co w tym dziwnego?
Z miasta jest, że nie widziała nigdy zwierząt na pastwisku i wielce się temu dziwuje?

Nie rozumiem o jakim zachowaniu zagrażającym moim zwierzętom Giedrojć pisze.
To jakieś banialuki wyssane z palca.
Moje zwierzęta są przeze mnie zadbane, pod stałym moim nadzorem.
Zaopatrzyłam je w zielone, ekologiczne łąki, czysty wodopój, paszę na zimę i stajnię wolnowybiegową. Moje zwierzęta mają lepsze warunki, niż zwierzęta sąsiadującej ze mną sołtyski, które są pozbawione obory i wiaty.

Giedrojć jak wynika z jej żenująco nieprofesjonalnej opinii (m.in. wychodzi poza swoje kompetencje wtrącając się do hodowli moich zwierząt) napuściła na mnie PiW Olecko, w nadziei pozbawienia mnie zwierząt.

O prześladowaniu mnie przez policję olecką, świadczy wiele faktów, w tym ilość spraw mi przez nią zakładanych na podstawie zarzutów wyssanych z palca, oraz odmowny sposób załatwiania wszystkich spraw, gdzie zostałam poszkodowana. M.in. ostatnio zamiast mi udzielić pomocy, policjanci wozili bandytę, który mnie napadł i pobił (!).

Haczyk w ofercie załatwienia mi pobytu w Ośrodku dla osób bezdomnych, jak się okazało był, czyli słusznie podejrzewałam o złe intencje panią Giedrojć. Haczyk polegał na chęci obciążenia mnie kosztami pobytu w przytułku w kwocie kilku tysięcy złotych, przy planowanym co najmniej kilkumiesięcznym pobycie.  Giedrojć sugeruje, iż miałabym za pobyt w przytułku zapłacić moim gospodarstwem i inwentarzem, co jest niebywałą bezczelnością. Ja mam dom w którym mieszkam za darmo i miałabym zamieszkać w jakimś przytułku i płacić za pobyt w nim jak w hotelu?
To jest śmieszne. Śmieszna propozycja od śmiesznej pracownicy socjalnej.

Wpis Giedrojciowej wytykający mi skargi na policję, świadczy o tym, że ten jej wniosek o przymuszenie mnie do leczenia psychiatrycznego bez mojej zgody, ma na celu wyeliminować mnie.

Giedrojciowa nie zna ani mnie, ani mojej sytuacji na tyle, by wiedzieć, czy jestem nękana przez niektórych okolicznych mieszkańców, czy jestem z nimi skonfliktowana. Wszyscy okoliczni pijacy, którzy mnie atakowali w Sokółkach pod wpływem szczucia przez Maciejewską, nie mieli ze mną żadnych wcześniejszych kontaktów, ani tym bardziej konfliktów.
Tu w tej sprawie Giedrojć zwyczajnie kłamie.

Wpis Eweliny Giedrojć na temat bibliotekarki Krystyny Maciejewskiej, dotyczący nielegalnego wypieku ciast w nieprzystosowanej do tego celu świetlicy wiejskiej, świadczy o zaangażowaniu Giedrojciowej w sprawę z bibliotekarką.

Pisze ona także o rzekomym posądzeniu Maciejewskiej, że została wybrana przez wójtową na stanowisko bibliotekarki po znajomości.
Otóż została. Żadna inna osoba nie miała możliwości otrzymać tę posadę, bo została ona zarezerwowana przez wójtową dla Maciejewskiej - dawnej woźnej ze szkoły podstawowej w Sokółkach w której dawniej uczyła i dyrektorowała pani wójt Helena Żukowska. Jednocześnie w tamtym czasie, dzielnicowym w Kowalach Oleckich był Marcin Maciejewski, syn woźnej Maciejewskiej. Wiem to stąd, że interesowałam się tą ofertą pracy przed laty i pojechałam do dyrektora Karola Czerwińskiego na rozmowę. Od niego wiem, to co powyżej oraz z obserwacji. Spotkałam dzielnicowego Marcina Maciejewskiego przed laty na służbie w Gminie Kowale Oleckie. Gdy Urząd Gminy w Kowalach Oleckich wyrżnął piękną zabytkową aleję starodrzewia w Sokółkach, nie był zainteresowany by wszczynać dochodzenie w tej sprawie. Zapewne był lojalny wobec UG w zamian za posadę dla swojej matki.

Warto zwrócić uwagę, że dwie sprawy przeciwko mnie, które założyła mi Maciejewska, przegrała. Jedna ze spraw została umorzona, a w drugiej zostałam uniewinniona.

Giedrojć pisze, że składałam wnioski o pomoc w 2011. Składałam. Właściwie nie do GOPS, lecz do wójta, a on przekazał sprawę do opieki społecznej. 
Pominęła zaś sprytnie, że nigdy mi tej pomocy nie udzielono.

Teraz też mi nie udzieliła żadnej pomocy finansowej.
GOPS Kowale Oleckie płaci chętnie grubą kasę psychiatrze, aby ten wystawił mi złą opinię i skierował do zakładu zamkniętego,
ale ten sam GOPS nie znalazł ani złotówki na zakup desek na wymianę sufitu.


Po co opieka społeczna zbierała informacje ze starych, nieaktualnych stron internetowych, skoro socjalne były u mnie w domu osobiście i wiedziały, że nie prowadzę agroturystyki, więc tym bardziej nie osiągam dochodu z takowej?

Strony były przygotowane kiedyś w związku z badaniem marketingowym pod kątem uruchomienia agroturystyki. Pełniły też funkcje projektu w trakcie realizacji.

Zanim kupiłam gospodarstwo i posadziłam sad, zaprojektowałam kiedyś stronę, na której posadziłam wirtualne drzewka. Potem pomysł wcieliłam w życie.

Podobnie było z projektem "agroturystyka". Zaprojektowałam stronę gospodarstwa, bazując na tym co miałam i zamierzałam na gospodarstwie mieć i jednocześnie  szykowałam dom pod agroturystykę. Wyremontowałam i oddałam do użytku dwa pokoje z łazienkami.
Trzeci miał doprowadzoną hydraulikę i prąd.
Podobnie kuchnia: zmodernizowana instalacja energetyczna i hydrauliczna oraz nowe oświetlenie. W całym domu nowe okna.
Nowe drzwi.
Piwnica zelektryfikowana.

Kupiłam dwa konie plus opiekowałam się cudzymi w ramach pensjonatu. Jedna czy dwie klacze były ujeżdżone. Instruktorka mieszkająca wówczas u mnie, miała prowadzić na nich jazdy. Dałam ogłoszenie. 

Tak więc częściowo i czasowo oferta była aktualna, o czym potencjalni klienci byli informowani podczas ewentualnych zapytań.
Z reguły jednak byli kierowani przeze mnie do konkurencji, do czasu zakończenia remontu. Jednak remont utknął z braku funduszy. Potem remont wznowiłam licząc na  dotacje unijne. Wyremontowałam dwie łazienki. Niestety, nie otrzymałam dotacji i w rezultacie dalszy remont utknął na bardzo długo. 

Moje strony internetowe zostały przeze mnie zapomniane, bo nikt się przez nie do mnie nie zgłaszał, a jeśli się sporadycznie zgłosił, był odsyłamy do konkurencji. Część stron została skasowana.
Do części nie mam haseł dostępu. Część ofert została wznowiona przez portale agroturystyczne bez mojej wiedzy. W tamtym czasie nie miałam stałego, swobodnego dostępu do internetu i moich stron. To też znacząco wpłynęło na to, że przestałam się nimi interesować i je aktualizować. Są na nich adresy e-mail i numer telefonu, których od lat nie używam.

W 2012 roku dwie homoseksualne kobiety z Nowej Huty, które wyszukały mnie przez portal towarzyski CouchSurfing, nie miały oferowane nic poza polem pod namiot. Żadnych koni do jazdy, łazienek, wyżywienia. Nie wysłałam im linków do moich starych stron. Nie przyjechały jako turystki czy wolontariuszki. Przyjechały prywatnie, jako CouchSurferki kierując się skromną możliwością rozbicia swego namiotu gratis na moim gospodarstwie. Łaskawie zgodziłam się udostępnić im miejsce na mojej kwietnej, zielonej łące za darmo, mimo, że uważam homoseksualizm za chorobę, co najmniej dewiację. Ale chciałam być tolerancyjna, więc ich nie wykluczyłam z możliwości darmowego campingu na mojej łące. A one mi odpłaciły za moje dobre serce fałszywym oczernianiem, pomawianiem o rzekome oszustwo. Doskonale wiedziały w jakie warunki jadą. Zapoznały się z rzetelną informacją na moim profilu na CouchSurfing. Dodatkowo miały wyklarowane w korespondencji emailowej zasady darmowego pobytu u mnie. Po przyjeździe jednak wyłudziły ode mnie pokój i wyżywienie.

Po wyjeździe z mojej farmy, wyszukały w internecie lub ktoś z Urzędu Gminy im pokazał moje stare strony internetowe i publicznie oczerniły mnie na internecie, że rzekomo je oszukałam, co jest nieprawdą. W niczym ich nie oszukałam. Za nic nie płaciły, będąc już na miejscu wyłudziły ode mnie pokój i wyżywienie wbrew ofercie na moim profilu na CouchSurfingu, który nie oferował pokoju, ani wyżywienia, ani tym bardziej darmowych jazd konnych. Tylko miejsce na łące pod namiot. Tak na prawdę, to one mnie naciągnęły i oszukały. Oszukały mnie co do swojej obietnicy, że nie będą sprawiać mi żadnych kłopotów. Sprawiły i to wiele.

Nie rozumiem w jakim celu GOPS Kowale Oleckie interesował się moimi stronami internetowymi. 
Nie rozumiem, po co GOPS spamuje Sąd Rodzinny skanami moich starych stron internetowych? Co chce udowodnić?

Socjalnej Ewelinie Giedrojć przeszkadza, że opisuję z lubością na stronach internetowych moje ukochane zwierzęta i przedstawiam ich piękne zdjęcia. Cóż w tym dziwnego, że  opisuję zwierzęta?
Kocham zwierzęta i lubię z nimi przebywać. 
To normalne, że opisuję je na moim cytowanym przez nią blogu.

Dlatego socjalna postanowiła doprowadzić do ich odebrania? Bo je kocham?
Napuściła na mnie PiW Olecko oraz inspektora budowlanego.
Moi sąsiedzi (sołtyska z rodziną) nie mają obory ani wiaty, a trzymają na polu do 9 sztuk bydła. Mają też ogromne dotacje oraz las umożliwiające postawienie wiaty, a nawet oborę. Jadąc do mnie musiała je widzieć. Nie zapragnęła interwencji inspektora weterynarii? Czy ci ludzie obok nie "stwarzają zagrożenia dla zwierząt"? Tylko do moich zwierząt sprowadziła PiW i nadzór budowlany!

Jadąc do mnie z Kowal Oleckich mijała wiele rozpadających się obór i domów w gminie. Czy na tamtych właścicieli też poskładała donosy? Czy tylko mnie sobie upatrzyła do atakowania i zniszczenia?

Ewelina Giedrojć przyznała, że czyta moje stare strony oraz bieżącego bloga. Skoro tak, doskonale wie, że radzę sobie nieźle sama na gospodarstwie od 15 lat. Wiadomo, że samotnej osobie bez wsparcia ludzi czy finansowego nie jest łatwo. To dlatego postanowiła mi dokopać donosami?

Wiedząc o tym, że radzę sobie o własnych siłach na moim gospodarstwie, wiedząc, że wyhodowałam liczne, piękne zwierzęta, które kocham - mimo to, kierując się złą wolą, złożyła wniosek o oderwanie mnie od mojego gospodarstwa i zwierząt oraz umieszczenia wbrew mojej woli wśród ludzi umysłowo i psychicznie chorych. Skala szkodliwości tej kobiety jest przerażająca. Postanowiła osobie zrujnować życie, bo takie ma widzimisię, bo tak jej nakazują układy w które jest uwikłana.

Z jej opinii wynika zaangażowanie w konflikt z policją i Maciejewską. To ona wiedząc o moim konflikcie z lokalną policją (o nękaniu przez policję także wspominam na moim blogu, który ona czyta) wielokrotnie działającą na moją szkodę, co wynika jasno z wielu akt sądowych, sprowadziła do mnie dwóch policjantów i wymuszała na mnie wpuszczenie ich do mojego domu. 
Po co sprowadziła policję na moje gospodarstwo? By mnie sprowokować? By mnie wyprowadzić z równowagi?
Po co naciskała, bym wpuściła policję do mojego domu?


Skąd socjalna wie o tym, że składam zawiadomienia do prokuratury?
Kontaktowała się z prokuraturą?
Ewidentnie widać, że jest zaangażowana w spór, że opowiedziała się po przeciwnej stronie barykady, a jej działania wymierzone we mnie są grubym nadużyciem i zmierzają do zniszczenia mnie.


Etyka zawodowa tej pracownicy budzi poważne wątpliwości. Pracownica socjalna Ewelina Giedrojć to kłamczucha i manipulantka.
Zarzuca mi, iż rzekomo atakuję ją na moim blogu w związku z jej odmową udzielenia mi pomocy finansowej. 

To ewidentne kłamstwo. Nie zwracałam się o pomoc finansową do GOPS w 2017, ani 2016 roku, ani w 2015 czy 2014, 2013, 2012.
Przed laty, gdy huragan zniszczył mi budynki w tym uszkodził dach domu - tak. Właściwie do wójta, który moją sprawę przekazał do GOPS Kowale Oleckie, sam mi pomocy nie udzielając. Nie uzyskałam wtedy żadnej pomocy od GOPS Kowale Oleckie.
GOPS twierdził wtedy, że rolnikom żadna pomoc się nie należy, tylko bezdomnym alkoholikom.

Warto nadmienić, iż w tym roku 2017, gdy zawalił się fragment sufitu w kuchni, też nie zgłosiłam się o pomoc do GOPS, wiedząc, że porządnym ludziom w nieszczęściu nie pomagają (GOPS to taki bezużyteczny organ istniejący sam dla siebie, utrzymywany przez rolników).


Istniejące zaległe zobowiązania finansowe nie są dla mnie komfortowe, ale nie upoważniają one pracownicy socjalnej do wymuszania na mnie sprzedaży ziemi czy zwierząt.

Giedrojć czyniąc takie naciski wyszła poza swoje kompetencje. Jest to bezczelna postawa osoby, która w sposób nieuprawniony stawia się w pozycji zarządcy mojego majątku. Ta jej uzurpatorska postawa tłumaczy jej złowieszczą chęć ubezwłasnowolnienia mnie, po to, by przejąć mój majątek. 


Nie jestem skonfliktowana z mieszkańcami okolic. Parę lat temu, lokalni podpici żule, kilkakrotnie atakowali mnie w Sokółkach pod świetlicą, pod wpływem szczucia przez świetliczankę, matkę policjanta. Grozili mi pobiciem i zabiciem.
Nie miałam z nimi żadnych konfliktów. Byli nasłani na mnie. 

Ewelina Giedrojć przypisując mi domniemaną konfliktowość - krzywdzi mnie. To nie ja zaczepiałam tych agresywnych pijaczków w Sokółkach, lecz oni mnie atakowali. 

Warto tu wskazać, że policja olecka w sprawie tych wszystkich napastliwych incydentów, odmówiła wszczęcia postępowania, jednocześnie nękając mnie mandatami za rzekomy wypas zwierząt na polu brata policjanta.

Psychiatra Daniel Obara, nie badał mnie, ani nie leczył. Został na puszczony przez policję olecką i wynajęty przez GOPS Kowale Oleckie, by mi wystawić złą opinię i skierować mnie na przymusowe leczenie, więc nie jest uprawniony by oceniać moje zdrowie psychiczne. Opisywane przeze mnie fakty dotyczące nękania przez tutejszą policję są łatwe do zweryfikowania w bogatej dokumentacji sądowej, prokuratorskiej i policyjnej, z której jasno wynika skala nękania mnie przez policję olecką. 

Notoryczne nachodzenie mnie przez policję pod byle pretekstem, jest faktem. Także w przypadku wizyty GOPS policjanci bez potrzeby przyjechali do mnie i byli namolni.
Namolnie chcieli wleźć do mojego domu.

Działanie policji na moją szkodę czyli odmowa wszczęcia postępowania w sprawach o groźby karalne, o pobicie, o pokaleczenie moich zwierząt - świadczy o dyskryminacji mnie przez policję, o lekceważeniu moich praw, ma też charakter negatywnie rozwojowy, gdyż bezkarność tych, którzy mnie atakują, prowokuje kolejne incydenty, kolejne ataki.

W związku z powyższym, latem doszło do pobicia mnie przez rolnika z którym mam sprawy w sądzie o rzekomy wypas. Policja odmówiła interwencji i pomocy dla mnie w tej sprawie. Przestępcę woziła radiowozem po okolicy, zawiozła go pod jego dom, zamiast udzielić mi pomocy.

Nieprzyjemnie zaskoczyła mnie Giedrojć, gdy niespodziewanie urządziła mi naloty ściągając na moje gospodarstwo policję i psychiatrę napuszczonego przez policję oraz nadzór budowlany i inspektora weterynarii. Te właśnie wrogie działania wymierzone we mnie, a nie inne - wywołały moje oburzenie i jakże słuszny gniew. Jasno to wynika z mojego bloga.
Ewelina Giedrojć ewidentnie działa na moją szkodę. Ta kobieta mnie bardzo skrzywdziła.
Nadużyła rażąco przy tym swoich uprawnień pracownicy socjalnej, której celem pracy jest pomaganie, a nie szkodzenie ludziom.

Nie ulega wątpliwości, iż pani Ewelina Giedrojć, koleżanka pani Moniki Maciejewskiej, synowej pani Krystyny Maciejewskiej - matki policjanta Marcina Maciejewskiego - jest zaangażowana w konflikt pomiędzy mną, a policją i matką policjanta. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, iż jako osoba zaangażowana w konflikt, stojąca po stronie przeciwnej, wykorzystuje swoje stanowisko do ubezwłasnowolnienia mnie.

W wyniku działań Eweliny Giedrojć, wymierzonych we mnie, jestem obecnie przeczołgiwana przez Sąd w Olecku i jego upokarzające mnie procedury (przymusowe badania wbrew mojej woli, nakaz siłowego doprowadzenia przez zbirów z policji Olecko, którzy niejedną krzywdę i szkodę mi już wyrządzili).

Obawiam się o siebie i mój majątek. Podczas owego doprowadzenia mogą wykorzystać sytuację, aby mnie niby przypadkowo zabić lub oskarżyć o naruszenie ich nietykalności lub czynną napaść na funkcjonariusza, co jest zagrożone karą więzienia. Mogą też jeszcze bardziej zniszczyć mi drzwi do domu. Nie zgadzam się na tego typu działania wymierzone we mnie. 

Podczas doprowadzania będę sama, bezbronna, bez życzliwych mi świadków.
Ta policja olecka może ze mną zrobić wszystko, a ja będę bezbronna i bezradna, jak w Bystrym. Nikt mi nie pomoże, łącznie z tym lewackim RPO od 7 boleści. Po aferze w Bystrym RPO nic mi nie pomógł. Zero. 

Żadna z tych instytucji, która tak ochoczo i skrupulatnie zareagowała na anonimy i urządziła mi tu serię nalotów, nie raczyła odpowiedzieć na moje pisma do nich skierowane i podpisane moim nazwiskiem. Honorują i procedują wyłącznie anonimy wymierzone we mnie.

Ignorują moje listy podpisane imieniem i nazwiskiem oraz adresem do korespondencji pocztowej. Ostro zaś reagują na internetowe anonimy kipiące od pomówień i złej woli, woli szkodzenia i dokuczenia mi. 

W swoich oficjalnych opiniach na mój temat, korzystają z retoryki zerżniętej żywcem ze strony stalkerów ze strony Rancho Romantica de Syf, strony, zajmującej się codziennym nękaniem mnie i lżeniem od 5 lat. Niewykluczone, że niektóre osoby z tych instytucji zajmujących się mną, biorą udział w internetowym lżeniu i nękaniu mnie, ukrywając się pod fałszywymi nazwiskami. Są przesłanki, które wskazują na to, że m.in. Ewelina Giedrojć, występując pod fałszywym nazwiskiem, wypowiada się na mój temat na nienawistnej stronie na Facebooku, zatytułowanej Rancho Romantica de Syf. Potrafię wskazać, która fałszywka jest najprawdopodobniej Eweliną Giedrojć. Wnoszę o zweryfikowane tego podejrzenia poprzez informatyków. 

Izabella Redlarska
Czukty 1, 19-420 Kowale Oleckie
511945226

1 komentarz:

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!