sobota, 13 lutego 2016

Nepotyzm - co to jest?

Nepotyzm
Nepotyzm (łac. nepos – wnuk, potomek) – faworyzowanie członków rodziny przy obsadzaniu stanowisk i przydzielaniu godności.

Średniowiecze
Określenie powstało w XVII wieku jako opisujące powszechną praktykę wynoszenia przez ówczesnych papieży swoich bliskich krewnych (najczęściej, choć nie tylko, siostrzeńców i bratanków) do godności kardynalskiej lub książęcej oraz pozwalania im na gromadzenie bogactw pochodzących ze środków publicznych. Pochodzi ono od włoskiego słowa nipote i łacińskiego nepos, oznaczających bratanka lub siostrzeńca[1].

Sama praktyka była jednak już znacznie starsza. Przykładem jest Papież Kalikst III (1455–1458) z rodziny Borgia, który uczynił kardynałami dwóch swoich siostrzeńców; jeden z nich, Rodrigo, został papieżem Aleksandrem VI (1492–1503). Aleksander, jeden z najbardziej skorumpowanych papieży, podniósł Alessandro Farnese, brata swojej kochanki, do godności kardynała; Farnese został potem papieżem Pawłem III. Paweł z kolei mianował kardynałami dwóch siostrzeńców w wieku lat czternastu i szesnastu.

Praktykom tym kres położyła bulla papieża Innocentego XII z 1692.

Współczesność
W dzisiejszych czasach o nepotyzm są niekiedy oskarżane potężne politycznie rody, jak rodziny Kennedych czy Bushów (gubernator Jeb Bush w stanie Floryda) w amerykańskiej polityce. W 2002 nowo wybrany gubernator Alaski, Frank Murkowski, wyznaczył swą córkę Lisę Murkowski na opuszczony przez siebie fotel senatora.

Nepotyzm jest powszechny w krajach Trzeciego Świata, gdzie lojalność wobec rodziny jest nakazem kulturowym i gdzie faworyzowanie krewnych przybiera nierzadko karykaturalne formy. W reżimach dyktatorskich zdarza się "dziedziczenie" najwyższych stanowisk w państwie, czego przykładem jest Korea Północna, gdzie stanowisko przywódcy państwa i partii po Kim Ir Senie objął jego syn Kim Dzong Il, a następnie wnuk Kim Dzong Un. Różne państwa w różny sposób regulują kwestie pokrewieństwa w administracji publicznej.

Według raportu NIK z 2010 roku nepotyzm, klientelizm i kumoterstwo są zjawiskami często spotykanymi w polskim sektorze publicznym, w tym także w sądownictwie. Próbą systemowego rozwiązania tego problemu była ustawa z dnia 18 marca 2011 r. o zmianie ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym, ustawy o stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w zakresie sztuki oraz o zmianie niektórych innych ustaw, zakładająca ograniczenie podległości służbowej wśród członków rodziny.

Nepotyzm jest - wg raportu Komisji Europejskiej z 2013 r. - znaczącym problemem polskich uczelni medycznych, na których zachodzi pokoleniowe zawłaszczenie przez rodziny lekarzy uniwersyteckich posad, katedr i klinik, które bywają przekazywane wewnątrz klanów lekarskich."

https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Nepotyzm

Z nepotyzmem spotkałam się w mojej gminie, między innymi w Urzędzie Gminy. Np. aktualny pan wójt Locman odziedziczył stanowisko urzędnicze w Urzędzie Gminy w Kowalach Oleckich po swoim ojcu. Wcześniej jego ojciec przez długie lata (dziesiątki lat?) był odpowiedzialny za konserwacje dróg gminnych i ich remonty oraz odśnieżanie. Po jego śmierci stanowisko odziedziczył jego syn Krzysztof. Stał się prawą ręką pani wójt - Heleny Żukowskiej. Po jej odejściu ze stanowiska wystartował na wójta - z jej poparciem.

Pan Krzysztof Locman jako wieloletni urzędnik UG miał sposobność by dać się poznać i wypromować wśród lokalnych mieszkańców i dzięki temu zdobyć stanowisko wójta i jego niemałą pensję oraz przywileje.

Wielu miejscowych zagłosowało na niego, tylko dlatego, że jego twarz znali chociaż z widzenia na zebraniach wiejskich u sołtysów - w przeciwieństwie do nieznanych im osobiście innych kandydatów na wójta.

Nie bez znaczenia też była wyjątkowa spolegliwość, pobłażliwość, łaskawość oraz gładka gadka pana Krzysztofa w kontaktach z większością mieszkańców za czasów jego urzędowania, jako osoby odpowiedzialnej za konserwację i odśnieżanie dróg i wycinkę drzew.

Np. pan ekolog z wykształcenia (studia zaoczne robione już w trakcie pracy w UG) umiał się przypodobać miejscowym notablom i łaskawie wydał zgodę dla powiatu na wyrżnięcie zabytkowej alei starodrzewia w Sokółkach, a liczne grube gałęzie pozostałe po wycince monumentalnych, zdrowych drzew oddał na opał kilku mieszkańcom mieszkającym przy tej wyrżniętej alei. Ci mieszkańcy potem na niego chętnie zagłosowali jako na swego dobroczyńcę, który obdarował ich dużą ilością drewna opałowego.
W powiecie zaś kupił sobie tym drzewem przychylność i poparcie wysoko postawionych. Drzewo poszło na wyrób palet. Był to akt rabunkowej gospodarki uszczuplający boleśnie cenną przyrodniczo i krajobrazowo substancję majątku gminy Kowale Oleckie.

Tymczasem łaskawość pana "ekologa" Locmana brylowała kosztem zgonu przepięknej alei wyniosłych, zdrowych drzew, która do tej pory zdobiła wieś, a także dawała niosący ulgę cień dla nowowybudowanego stadionu typu Orlik. Teraz już nie daje. W upalne dnie gumowa nawierzchnia boiska nagrzewa się tak, że mdli od woni gumy, a i nie da się grać w piłkę w pełnym Słońcu, gdy przygrzeje.

Także odcinek drogi powiatowej typu żwirówka wykorzystywany przez pobliską szkołę jako bieżnia na lekcjach wychowania fizycznego - stracił naturalną, malowniczą osłonę przed wiatrem, Słońcem, a nawet deszczem.

Innym razem, kilku wsiowym żulom w Sokółkach suszyło im bardzo ich trzewia, a nie mieli za co wypić. Pomysłowi smakosze winiawek i wódki - wpadli na pomysł sprzedaży wioskowego dorodnego jesiona rosnącego w samym środku wsi tuż przy drodze. Zapaleńcy podsypali zdrowe drzewo solą. Drzewo uschło. Pan Locman wydał zgodę na wycinkę. Drzewo poległo. Drewno żuliki sprzedały, a za zarobione pieniądze dobrze pochlali :-) Piękne, dorodne, stuletnie, majestatyczne drzewo zdobiące wieś od dziesiątków lat - poległo, by kilku pijaków za co miało zalać ryje na tydzień... :-)

Kolejny przypadek niewiarygodnej pobłażliwości pana Locmana Indianka odnotowała, gdy pewien sąsiadujący z nią rolas wyrżnął ok. 200-300 grubych zdrowych drzew na swoim polu (zdaniem Indianki nielegalnie, bez zgody na wycinkę, bo nie miał jej gdy przyjechała policja), a następnie wywiózł na pole setki folii po sianokiszonce i podpalił ją razem ze stertami gałęzi pozostałych po spektakularnej wycince.
Powstały z nielegalnego wypalania folii słup czarnego smogu uniósł się wysoko niczym komin, po czym spowił gospodarstwo Indianki, gdyż rolas wypalał ogromne ilości folii po belach sianokiszonki tuż przy jej miedzy. Smog i smród palonej folii walił prosto nad łąki Indianki i wdzierał się przez otwarte okna do domu.

Indianka zgłosiła to w UG. Pan "ekolog" Locman nie zainteresował się skażeniem i dewastacją środowiska. Poradził zadzwonić na policję. Indianka zadzwoniła na policję. Dyżurny bezradnie rozłożył ręce i kazał dzwonić do UG. Ani Urząd Gminy, ani policja nie chciała zająć się przestępstwem. Gęste kłęby dymu spowijały poza doliną rolasa także drogę powiatową i zagrażały ruchowi samochodów na drodze.
Indianka wezwała straż pożarną. Straż przyjechała. Strażacy widzieli stosy stopionej folii. Nie podjęli żadnej interwencji w tym temacie.
Po kilku telefonach na komendę, ospale nadjechał radiowóz.
Policjanci serdecznie przywitali się z rolasem-przestępcą. Dali mu czas, by pojechał do pana Locmana załatwić zgodę na wycinkę. Pojechał.
Wrócił ze zgodą na wycinkę, podczas, gdy drzewa były już wycięte, pocięte i wywiezione z pola. Policjantów zaprosił serdecznie do swego domu. Opuścili jego dom zadowoleni. Nie wystawili mu mandatu, ani nie skierowali wniosku o ukaranie grzywną. Rolas - bogaty bamber - dostał ledwo ustne upomnienie... To zaiste wielka dobroduszność ze strony stróżów prawa. Urząd gminy w tym jego naczelny "ekolog" pan Locman w ogóle się tematem nie interesowali. Żadnych komisji pod obstawą policji nie przysyłali na kontrolę do rolasa.
Za skalę skażenia środowiska należało się w tym przypadku
5000 zł. Tymczasem skończyło się na ustnym upomnieniu wandala.

To nie koniec opowieści. Indianka zgłosiła sprawę dzielnicowemu. Wówczas był to syn Krychy (tej z biblioteki w Sokółkach).
Przyjechał niechętnie i sprawą się nie zajął czyli nie dopełnił obowiązków służbowych. Skwitował tylko, że dobrze iż rolas zaciera ślady spychaczem, bo akurat po porębie rolasa i jego kopcach ze stopioną folią jeździł wynajęty spychacz i wyrywał karpy po wyrżniętych drzewach oraz zakopywał kopce stopionej, niedopalonej folii. Sprawie łeb urżnięto. Tak się zdobywa poparcie i głosy wyborców w mojej gminie :-) Tak funkcjonują tu układy oparte na nepotyzmie i kumoterstwie.

Innym razem pan "ekolog" Locman agitował po wsiach za postawieniem w gminie Kowale Oleckie 100 chorobotwórczych przemysłowych turbin wiatrowych. 50 z nich miało stanąć w Czuktach! :((( Bogu dzięki, że do tego nie doszło. Prawdziwy ekolog z krwi i kości czyli Indianka napisała petycję do Urzędu Gminy aby nie skażano środowiska jej wsi promieniotwórczymi turbinami, a jeden z oświeconych ekologicznie i kulturowo sąsiadów zebrał głosy pod nią i zawiózł ją do urzędu. Nawet rolas-wandal się pod nią podpisał, ze względu na zdrowie i wydajność jego krów. Pan Locman agitując za ustawieniem szkodliwych turbin w gminie - reprezentował interesy obcej firmy.

Nie obchodziło go zdrowie mieszkańców wsi i ich inwentarza.
Wiedzę o szkodliwości wielkich, przemysłowych turbin miał już wcześniej z opracowań Indianki, która przetłumaczyła z języka angielskiego wyniki badań amerykańskiej badaczki - doktor medycyny - i dostarczyła je do Urzędu Gminy, gdzie wręczyła je pani wójt Helenie Żukowskiej.

Takim to sposobem na prowincji dochodzą do władzy ludzie ze starych układów - tworząc na bazie starych znajomości i układów - nowe układy i znajomości :-)

Nie chodzi im o dobro wspólne mieszkańców. Nie myślą perpektywicznie. Chodzi im wyłącznie o własne koryto. O utrzymaniu się przy korycie za wszelką cenę. M.in. za cenę zdegradowanego środowiska naturalnego i zdrowia mieszkańców.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!