RANCHO NA MAZURACH GARBATYCH - Życie w harmonii z Naturą... Blog dzielnej kreatywnej romantyczki z miasta, gorącej patriotki kochającej swą Ojczyznę i jej piękną Naturę oraz życie w harmonii z nią, wielbiącą tradycję i tradycyjną kuchnię polską, historię, zwyczaje, obrzędy i polskość oraz jej słowiańskie korzenie, wiodącej sielskie życie na rancho pełne pracy i wyrzeczeń, realizującej z pasją swe marzenia o cudownym raju na Ziemi :) Blog Serbii (Indianki) to jedyne źródło prawdy w tym kraju.
poniedziałek, 5 października 2015
Kocięta w zabawie
Nowy kogutto
Nad rzeczką
niedziela, 4 października 2015
Poznajcie Czarunię! :)
Poznajcie Sabunię! :)
Poranna niedzielna krzątaninka
Kury wypuszczone. Koty nakarmione. Psy czekają w kolejce. Woda przyniesiona. Śniadanie przyrządzone i zjedzone. Serek nastawiony.
Pora wydoić kozy. Potem przynieść i porąbać gałęzie, napalić w piecu, nagrzać wody, pozmywać naczynia, usmażyć powidła i je zawekować. Obiad porządny ugotować. Trzeba też koniecznie uporządkować korespondencję i dokumentację formalną póki jasno i widać co w papierach napisane i przygotować się do napisania kolejnych odwołań. Gnój w stajni do wywalenia! Chociaż kilka taczek wywiezie. Nie wyrobi się ze wszystkim, ale spróbuje.
Ile zrobi - tyle będzie zrobione. Ciuchy czekają na ręczne pranie!
Na pewno nie da rady wszystkiego dziś zrobić. Trzeba będzie z czegoś zrezygnować.
sobota, 3 października 2015
Załatwianie spraw
Miała mu już nie załatwiać jego spraw gdyż bardzo chamski wobec niej często jest, ale tak ofiarnie opiekował się konającą krową gospodarza, że Indianka jeszcze machnęła mu kilka pism procesowych.
Teraz jednak ona musi skupić się na swoich sprawach, gdyż skumulowało się ich trochę za dużo na raz. Terminy gonią. Ledwo 7 dni na odwołanie czy zażalenie, a w domu nie ma prądu i komputera by pracować na dokumentach. Do świetlicy w Sokółkach nie ma ochoty chodzić, bo rzyga tym jak jest traktowana tam przez Krychę.
Musi jeździć strasznie daleko by w spokoju napisać kilka pism.
To zabiera czas i siły. Poświęciła ostatnie dwa dni na to. Wszystkiego nie dała rady przerobić i opracować. Jeszcze kilka terminowych pism przed nią się piętrzy.
I tu apel do Sejmu. Dawniej petent miał 14 dni na napisanie odwołania.
Teraz ledwo 7. To zdecydowanie za mało czasu, zwłaszcza dla osoby pracującej zawodowo cały dzień, cały tydzień i pozbawionej prądu oraz swobodnego dostępu do komputera i internetu.
Wydłużcie obywatelom czas na składanie zażaleń, odwołań, apelacji i innych pism formalnych!
Siedem dni od otrzymania decyzji lub postanowienia to za krótki czas! To ostre ograniczenie prawa obywateli do dochodzenia swoich praw! To rzecz krzywdząca! :( Tak nie może być! Prawo ma nas obywateli chronić, a nie krzywdzić! Prawo i przepisy prawa są stworzone dla nas, a nie my dla przepisów! Jesteśmy ludźmi! Nie chcemy być miotanymi przez bzdetne ograniczenia i nakazy pionkami!
czwartek, 1 października 2015
Odmowa oszacowania strat
wtorek, 29 września 2015
Na obiad: grzrzrzyyybbb! :)))
http://www.grzybland.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=355&Itemid=102
Kapelusz brązowy i z wiekiem do ciemnobrązowego, czerwonobrązowego, średnicy do 250 mm. Brzeg kapelusza może być jaśniejszy, podobnie owocniki przykryte ściółką mogą być bardzo jasne; najpierw półkulisty, potem wypukły, u starych egzemplarzy poduszkowato rozpostarty; powierzchnia gładka lub pomarszczona; przy wilgotnej pogodzie nieco lepka.
poniedziałek, 28 września 2015
Operatywny poranek
Nowy kuraś
Gospodarna Indianka zadowolona ze swego nabytku. 4 kury siadły na jaja. Ważne, by te jaja były zalężone. To rola nowego kurasia :)
niedziela, 27 września 2015
Zaginięcie Kamyka
Wynikało z nich, że stracił przytomność, potem pamięć i nie ma pojęcia gdzie jest. Pisał, że stoi gdzieś w lesie. Brzmiało to prawdopodobnie, bo już w piątek stracił przytomność po uderzeniu w głowę, a zaniki pamięci miewa od czasu pobicia w Gębalówce.
Zaniepokojona Indianka zawiadomiła policję o zaginięciu chorego.
O dziwo patrol przyjechał na farmę by przyjąć zawiadomienie o zaginięciu.
Przybył dzielnicowy ze Świętajna oraz syn świetliczanki z wydziału kryminalnego.
Spisali protokół. Spisali dane zaginionego. Spisali smsy Kamyka do Indianki. Poprosili o fotkę zaginionego.
Zadzwonili do Heli u której ostatnio był widziany. Powiedziała, że nie wie gdzie on jest.
Pojechali do Heli i znaleźli go tam. Okazało się, że nie jest w żadnym lesie lecz u niej.
Indiance twierdził, że rano faktycznie był w lesie i nie pamiętał jak się nazywa, ani nie wiedział gdzie jest, a potem sobie przypomniał.
sobota, 26 września 2015
Jutro
Dzisiaj rano czuła się znakomicie więc może i jutro samopoczucie dopisze.
W planie przerób owoców na przetwory. Będzie trudno wyrobić się ze wszystkim, ale spróbuje. Ach, miała jeszcze dosadzić cebule w skrzynce wysoko na oknie. W dwóch skrzynkach szczypior już niezwykle bujnie rośnie. Może by zrobić serek ze szczypiorkiem na jutrzejsze śniadanie? Koniecznie!
Kremella śpi na brzuszku Indianki. Pozostałe kociaki gdzieś się rozeszły. Może na myszy polują?
Pora spać. Za oknem zaczęła się smętna jesień. Zimny wiatr.
Ciekawe, gdzie Kamyk dzisiaj będzie spał. Oby bezpiecznie.
Powrót na rancho
Dziś na zmianę krząta się w domku i wypoczywa przy mruczeniu kociąt.
Przyprowadziła też zawieruszoną owieczkę co zajęło sporo czasu.
Przeliczyła owce - wszystkie są. Zmęczona jest i niezbyt dobrze się czuje. Jednak zrobiła świeży serek z koziego mleka, budyń czekoladowy na kozim mleku, przegotowała czarny bez na sok, zrobiła obiad na kani. Zgliwiał już twaróg na ser topiony. Jutro go usmaży.
Dzień pochmurny, senny. I ona senna. Kozy wydojone. Kury nakarmione.
Jaja zebrane. W kuchni full ekologicznego żarcia własnej roboty.
Od Kamyka żadnych nowych wieści. Noc spędził bezpiecznie u dobrej znajomej w Olecku. Rano poszedł na miasto i słuch po nim zaginął.
Indianka ma nadzieję, że nie zrobi niczego głupiego i grzecznie wróci na farmę pod Sejnami. Gospodarz czeka. Może mu wybaczy tę karygodną niesubordynację?
Burzliwy piątek
Wpierw zeznania na komendzie w sprawie dokuczania przez świetliczankę.
Potem przeszukiwanie Olecka pod hasłem:
"Gdzie jest Kamyk??? ZARAZ mają mu badania robić!"
Potem fiasko badań Kamyka z winy Kamyka, który się nachlał piwska w dniu miesiącami wyczekiwanych badań tomografem.
Zamiast pojść do szpitala na badania - polazł do parku jak do barku gdzie zachlał, dał się pobić i okraść.
Zmarnował termin ważnych badań, stracił przytomność i komórkę oraz pieniądze. Stracił też chęć Indianki do pomagania mu.
Stracił także pracę u oburzonego oszukaństwem szefa. Gospodarz podwiózł go z Sejn do Suwałk i wsadził rano do autobusu do Olecka by Kamyk zrobił te badania. A Kamyk zamiast do szpitala poszedł do parku chlać. Gospodarz nie lubi być oszukiwany. Można go oszukać tylko raz. Do końca miesiąca Kamyk ma opuścić farmę pod Sejnami.
Do domu Indianki po swoich żenujących wyczynach też nie ma wstępu. Specjalnie pojechała do Olecka by towarzyszyć mu podczas tych ważnych badań. Mimo, że sama się słabo i źle czuła. Czekała na niego półtoragodziny w szpitalu. Potem szukała po Olecku. Na daremno. Nigdzie go nie było widać ani się nie pojawił w szpitalu. Zmarnował wszystko. Załatwił się na cacy.
Jak ktoś ma uruchomiony program samozniszczenia to nikt nie jest mu w stanie pomóc. Będzie siebie i swoje życie oraz swoich bliskich niszczył z uporem maniaka. Daremne wysiłki by go wyciągnąć z rynsztoka i pomóc stanąć na nogi. Przykro patrzeć jak ten człowiek sam niszczy siebie.
wtorek, 22 września 2015
Kolacja Indianki
Czarny bez doskonały na przeziębienia jest
Czarny bez zdrowy jest! |
Krwawnik
Krwawnik |
poniedziałek, 21 września 2015
Hej!
A to co za grzyby?
Co to za grzyby?
niedziela, 20 września 2015
Pierwszy przetwór ;)
Konfitury |
Twarożek i konfitury |
sobota, 19 września 2015
Porządkowa słoneczna sobota
Jednak już zmęczona jest po całym dniu dreptania w domu i wokół domu i nad rzekę. Wczorajszy powrót z Suwałk, a zwłaszcza wędrowanie przez całe Suwałki dały jej się we znaki potęgując ogólne zmęczenie.
Chyba już dzisiaj nie da rady wykonać zaplanowanej na wieczór ostatniej czynności. Także o kąpieli nie ma mowy. Zwyczajnie nie ma siły. Padła jak długa na łóżko, a kręgosłup mówi:
"Dość! Nie wstanę!'' :-)
Ale ważne, że wszystkie zwierzaki napojone i nakarmione.
Wszystkie zdrowe i szczęśliwe. Doglądnięte i dopatrzone. Swobodne i radosne. Taki jest raj Indianki - pracowity i pełny szczęśliwej, różnorodnej zwierzyny.
Najcudowniejsze były dziś rano pielgrzymki kolejnych zwierząt stęsknionych za Indianką. Po kolei: kocięta jedno za drugim, potem szczenięta, gdy wyszła na dwór klaczęta, owczęta i koźlęta. Korowody pieszczochów spragnione głaskania i nosa w Indiankę wtulania. Widać niepokoiły się, gdzie Indianka znikła. Gdy wróciła, z ulgą ją przywitały.
Indianka kocha swoje zwierzęta, a one jej odpłacają tym samym.
Subtelna, czysta i niewinna miłość. Samo najszlachetniejsze piękno.
Akcja lekarz i akcja laptop
Pielęgniarka miała minę jakby kupę połknęła. Przez chwilę przeżuwała niewygodną wiadomość. No kurczę - jest papier! Trzeba obsłużyć pacjenta! Spojrzała na doktora i zapytała czy przyjmie pacjenta. Wyraził zgodę. Wzięła zaświadczenie i wprowadziła dane do komputera.
Kamyk nie ufa lekarzom. Nie wierzy, że mu pomogą. Jest do nich zrażony. Indianka także miała negatywne wrażenia po tej dłuuuugo (grube miesiące) wyczekiwanej wizycie u specjalisty. Lekarz sprawiał wrażenie nieprzychylnego i wręcz nieprzyjaznego, zaś jego powierzchowne badanie wydało się niemiarodajne i niewiarygodne. Jednak dał skierowanie na kompleksowe badania specjalistyczne. One powinny wykazać przyczyny dolegliwości. Jeśli nie wykażą - Indianka wielce się zdziwi i dojdzie do przekonania, że ta cała służba zdrowia to wielka, bezwartościowa ściema i nabijanie chorych w butelkę.
Po wizycie u lekarza wydało się, że Kamyk rano nie odpuścił sobie dwóch piw i w związku z tym nie mógł poddać się badaniu krwi. Indianka była zła na niego. Tłumaczył się, że źle się czuł i by uśmierzyć ból wypił to piwo. Brzmiał wiarygodnie i wyglądał mizernie, ale co gorsza, po wizycie też sobie nie odpuścił 5 piw. Wyżłopał pięć piw przy Indiance mimo jej opozycji i niezadowoleniu. Podpity zrobił drobne zakupy spożywcze, a następnie kopał je ze złości na ulicy przed sklepem i urządzał sceny. Cud, że cukru nie rozsypał. Potem poszli z tymi pozbieranymi z chodnika wiktuałami (cukier na przetwory, porcje rosołowe dla kotów i psów, udka dla ludzi na obiad, syrop owocowy do mleka dla Kamyka, sok marchwiowy dla Indianki) do auta szefa.
Z jego szefem zajechali do Indianki po jaja, mleko i ser.
Indianka dała im w prezencie swoje jaja i mleko. Z sera Kamyk zrezygnował widząc wnerwioną jego zataczaniem się Indiankę.
Indianka chciała zostać w domu i zająć się swoją pracą. Wcześniej w Olecku dopilnowała spraw Kamyka, by Kamyk od razu zarejestrował się na ważne i pilne badania (czego jej nie ułatwiał cudując) i teraz chciała zająć się swoimi sprawami w domu.
(Warto dodać, iż przy rejestracji na tomograf komputerowy spotkali wścibską stażystkę z biblioteki w Sokółkach (tę samą która ostatnio darła gębę na Indiankę w bibliotece i przeszkadzała jej pracować na komputerze) która stojąc z plikiem własnych skierowań na badania tomografem komputerowym bezczelnie dopytywała Indiankę donośnym głosem słyszalnym w każdym kącie długiego korytarza: "A NA CO PANI CHORUJE??!" - zapewne po to by dostarczyć dla Krychy nowej pożywki do złośliwych plotek. Oburzona Indianka odrzekła, że to nie stażystki sprawa i niech stażystka zajmie się SWOIMI chorobami.)
Niestety Kamyk nie odwiózł Indiance w wyznaczonym terminie pożyczonego laptopa i musiała jechać po niego z nimi aż do Sejn. Pojechała, a wróciła do domu autobusem i stopem wraz z odzyskaną własnością.
Akcja laptop zakończona powodzeniem. Sprzęt w domu. Będzie na czym pracować i bronić tyłka Kamyka pod warunkiem, że Indianka zdobędzie co najmniej stuwattowy panel solarny.
Akcja "lekarz" też przeprowadzona z powodzeniem, mimo negatywnych wrażeń z tej wizyty. No, przynajmniej wizyta doszła do skutku co już wisiało na włosku. Kamyka samego na pewno by spławili z niczym. Zmarnowaliby mu ten nieprzyzwoicie dłuuugi okres oczekiwania na wizytę. Ciężko chory odszedłby z niczym.
Kamyk w urzędach i instytucjach państwowych nie ma siły przebicia. A w takich miejscach trzeba walczyć o swoje. Niewiele jest miejsc takich ludzkich, nastawionych na przyjazne traktowanie petentów i pacjentów.
Indianka nareszcie w domku na własnych śmieciach! :-) Grzyby niestety szlag trafił. Za długo czekały na obróbkę. No, ale przynajmniej kilka spraw pchnięte do przodu. M.in. Indianka sprawdziła w szpitalu w Suwałkach w jakim terminie badania tam Kamyk może zrobić.
Załatwiła też dwie inne sprawy w Suwałkach. Obrotna jest mimo braku czasu i samochodu. Nogi jej mało nie odpadły. Suwałki rozległe są. Nachodziła się, że hej!
Wszystkie się bardzo ucieszyły, gdy wróciła i przywitały ją czule.
Jak dobrze być w domu między swymi :-)
A teraz weekendowy coconing! :-)
Yahooo! :-) :-) :-)
środa, 16 września 2015
To były kozaki :)
Grzyby duszone |
Kozaki, inaczej koźlarze :) |
Kozaki |
Maślaki?
niedziela, 13 września 2015
Przegląd końca tygodnia
środa, 9 września 2015
Akcja pasza! :)
wtorek, 8 września 2015
Był rolnik
Gdzie jest Kamyk?
Nabiał kozi w zamian za remont
czwartek, 3 września 2015
Grunta pod zasiew zbóż i traw
Tel. 511945226 gmina Kowale Oleckie
rajdy.konne(@)tlen.pl
Ziemia wypoczęta od lat, nie wyeksploatowana monokulturowo czyli żyzna, nie wymagająca ogromnych ilości kosztownych nawozów.
Pokryta od lat naturalnymi ekologicznymi łąkami.
Wolna od uciążliwych zobowiązań rolnośrodowiskowych czyli mozna co roku siac co sie chce, podsiewac trawy itp. zaleznie od potrzeb.
Działki które chcę udostępnić pod zasiewy to 4 i 5 klasa.
Część torfiasta, część gliniasta. Generalnie kwaśna.
Interesuje mnie też odchów cieląt na moim gospodarstwie.
Udostępnie jedną z dwóch obór w zamian za pomoc w jej remoncie.