poniedziałek, 4 lutego 2013

Rolnikofobia

Precz z rolnikofobią! Media krzywdzą rolników przedstawiając ich jako tych, co śpią na walizkach kasy unijnej i nic nie robią. Podżegają w ten sposób mieszczuchów do nienawiści.
 
Nasi polscy rolnicy zasłuchują na więcej uwagi i szacunku, niż jakieś tam wynaturzone lesby i pedały.
 
Sejm zamiast się zając poważnymi sprawami, zajmuje się pierdołami typu lansowanie pedalstwa w Polsce.
 
Indianka osobiście nie ma nic przeciwko pedałom i lesbijkom, ale nie uważa, żeby to był dobry pomysł, aby ich stawiać na piedestale za wzór do naśladowania dla dzieci polskich.
 
Nabrzmiałe problemy rolnicze rosną od lat, a sejm ślepy i nie widzi, nie chce się zajmować problemami jakie państwo polskie funduje rolnikom polskim.
 
Nie tędy droga!

niedziela, 3 lutego 2013

Naturalne nawozy

Indianka niniejszym wznawia swego permakulturalnego bloga :) www.permakulturalny.blogspot.com. Pora przygotować się do nadchodzącej wiosny.

W domu uszykowane doniczki pod siewy warzyw. Ma sporo popiołu, a za mało ziemi do donic, więc pomyślała, że uzupełni braki popiołem, który jest jednocześnie nawozem. Trzeba jednak z nim uważać, by nie przesadzić i nie popalić sobie roślin, bo jest bardzo zasadowym nawozem. Popiół nie może bezpośrednio dotykać roślin. Z tabeli widzi, że popiół to znakomity odkwasiacz, więc go do tego celu użyje w swoim ogrodzie. Czyli jednak doniczki nie dostaną tego popiołu, lub nie tyle co chciała tam dać. Trochę sypnie i wymiesza z ziemią doniczkową, ale większość trzeba będzie wysypać na kwaśnej ziemi aby ją porządnie odkwasić pod warzywa.


Przy okazji znalazła opisy innych naturalnych nawozów, jakie można użyć w swoim ekologicznym ogrodzie. W stajni i koziarni produkuje się nawóz koński, a w kurniku i króliczarni - nawóz kurzy i króliczy. Ma zamiar w tym roku dobrze nawieźć ziemię wokół domu pod warzywa i kwiaty. 

 

źródło: wikibooks


Nawóz % azotu (N) % fosforu (P2O5) % potasu (K2O) % wapnia (CaO) mikroelementy substancja organiczna
Kompost 0,3 0,3 0,3 2,5 umiarkowanie 10-50
Obornik kompostowany 0,4 0,27 0,55 0,46 umiarkowanie 10
Obornik bydlęcy świeży 0,4 0,2 0,5 0,5 umiarkowanie 20-25
Obornik bydlęcy suszony 2 1,6 4 4,1 umiarkowanie 45
Obornik koński 0,5 0,3 0,4 0,2 umiarkowanie 30
Pomiot kurzy i gołębi 1,6 1,5 0,9 2 dużo 25-30
Suszony pomiot ptasi 3,5 4 2,5 6 dużo 30-70
Wióry, mączka rogowa 10-14 4-5 brak 4,3 mało 60-80
Mączka z krwi 11-15 1,3-1,5 0,7-0,8 0,6 dużo 60-70
Mączka kostna 3-4 21-30 0,2 30-31 umiarkowanie brak
Śruta rącznikowa 5 2,5 1 brak brak 70
Tomasyna brak 15-20 brak 45 dużo brak
Kalimagnezja brak brak 25-28 brak MgO, S brak
Hiperfos brak 27 brak 33 dużo brak
Popiół drzewny brak 2-4 6-10 30-35 dużo brak

[edytuj]Kompost


Kompost


Wikipedia, nasz siostrzany projekt, zawiera artykuł na tematnawozów.

Prawidłowo wyprodukowany kompost jest bezsprzecznie najbardziej uniwersalnym nawozem, jaki można zastosować w ogrodnictwie. Wiedza teoretyczna dotycząca wytwarzania kompostu w warunkach ogrodowych zawarta jest w części książki pt.Kompostowanie.

Kompost działa szybciej niż świeży obornik, dlatego przeważnie stosujemy go wiosną, jest źródłem wszystkich niezbędnych roślinom składników mineralnych oraz próchnicy. Pozwala zagospodarować odpady organiczne z kuchni, które stanowią spory odsetek ogólnej masy odpadów produkowanych w domu czy gospodarstwie. Zamiast spalać liście czy trawę, można z powodzeniem przeznaczyć je na kompost lub ściółkę. Jeżeli od wielu lat uprawiamy ogród zgodnie z naturą, możemy śmiało spróbować uprawiać na samym kompoście nawet tak żarłoczne rośliny jak kapustne.

Najważniejszą chyba zaletą kompostu jest fakt, że pozwala on zachować tak pożądaną (właściwie nawet wymaganą w gospodarstwach ekologicznych) równowagę biologiczną w ogrodzie - odpady z ogrodu i domu przetwarzane są na nawóz, który zasila rośliny wykorzystywane w domu i w ten sposób cykl zamyka się.

Kompost może mieć bardzo różny skład. Można manipulować zawartością azotu w kompoście, dodając do niego rośliny motylkowe, obornik, niektóre zioła (będzie zawierał więcej azotu) lub też dodając wapna czy dolomitu (część azotu ulotni się wtedy do atmosfery). Można wzbogacić kompost w mikroelementy dodając np. mączkę kamienną (granitową, bazaltową itp.) albo popiół drzewny. Ponadto długo leżące komposty mają znacznie mniej materii organicznej a więc i próchnicy od kompostów dojrzewających krócej.

Porada

10 litrów kompostu bez dodatków zawiera przeciętnie 10-20 g azotu, 10 g tlenku fosforu(V) i 30 g tlenku potasu.

[edytuj]Obornik

Obornik zwierzęcy zawierający słomę jest najważniejszym nawozem w rolnictwie ekologicznym, zawierającym w zrównoważonym stosunku wszystkie niezbędne roślinom składniki (zwłaszcza obornik bydlęcy). W ogrodach biologicznych ma mniejsze znaczenie, gdyż większość ogrodników nie zajmuje się hodowlą zwierząt. Jeżeli jednak mamy możliwość pozyskania pewnego obornika (tzn. z czystej, pewnej hodowli, najlepiej z gospodarstwa ekologicznego, gdzie nie stosuje się hormonów i antybiotyków), to oczywiście będzie on bardzo dobrym nawozem w ogrodzie.

Lepszym rozwiązaniem jest dodanie obornika do kompostu niż bezpośrednio na zagony. Mniejsze ilości świeżego obornika kompostujemy razem z innymi odpadkami, większe natomiast oddzielnie - powstały z nich nawóz będzie służył do nawożenia np. roślin kapustnych czy dyni. W gospodarstwach ekologicznych obornik pryzmuje się przez około 6 miesięcy z zastosowaniem specjalnych roślinnych preparatów - jest on wtedy znacznie lepiej dostępny dla roślin i nie traci takich ilości wody, jakie straciłby w przypadku zwykłego kompostowania.

Porada

Zasady stosowania świeżego obornika

  1. Gleby lekkie:
    • stosujemy częściej mniejsze dawki, 1-2 kg/m² co 2 lata
    • możemy stosować obornik wczesną wiosną
    • przekopujemy na głębokość około 12 cm, nieprzekopany jest narażony na straty azotu;
  2. Gleby ciężkie:
    • stosujemy rzadziej większe dawki, 3-4 kg/m² co 3-4 lata
    • stosujemy jesienią
    • przekopujemy płytko, na około 8 cm aby nie utrudniać jego rozkładu.

Świeży obornik na ciężkich glebach w pierwszym roku jest wykorzystywany zaledwie w 40% przez rośliny, dlatego dużo korzystniej jest stosować obornik pryzmowany lub kompostowany, który działa znacznie szybciej, gdyż jest już częściowo rozłożony.

Pewne znaczenie ma w ogrodach biologicznych suszony obornik bydlęcy, do nabycia praktycznie w każdym sklepie ogrodniczym. Można nim zastąpić dojrzały obornik i nawozić wymagające rośliny, można rozcieńczyć go z wodą (i stosować do nawożenia pogłównego) lub dodać do kompostu.

Obornik koński ma podobny skład do bydlęcego. Jest nawozem gorącym.

Obornik koński można stosować tak samo jak bydlęcy, chociaż zawiera nieco mniej wody. Należy od do nawozów gorących (rozgrzewa się znacznie w trakcie pryzmowania), dlatego będzie miał zastosowanie w zimnych inspektach czy np. przy uprawie ciepłolubnych ogórków. Można śmiało kompostować go razem z obornikiem bydlęcym.

Obornik świński zawiera mniej wapnia od bydlęcego ale za to sporo fosforu. Jest nawozem zimnym i podobnie jak każdy obornik powinien zostać przekompostowany lub pryzmowany przed użyciem.

Obornik owczy, kozi i króliczy są nawozami gorącymi zawierającymi spore ilości azotu, nawet dwukrotnie większe od obornika bydlęcego. Po przekompostowaniu nadają się pod uprawę bardzo żarłocznych roślin jak żadne inne.

[edytuj]Pomiot ptasi

Ptasie nawozy charakteryzują się dużą ilością składników pokarmowych. Można je uzyskać nawet w ogrodach, hodując kury, kaczki czy gołębie. Nawozy te najlepiej kompostować wraz z ziemią i innymi odpadkami lub w zmieszaniu z obornikiem ssaków, gdyż bardzo szybko nagrzewają się. Świeży pomiot może łatwo poparzyć korzenie roślin. W ogrodach zastosowanie będzie miał także suszony pomiot kurzy - łatwo dostępny w sklepach ogrodniczych.

Uwaga!

Uwaga!

Pomiot ptasi pochodzący z dużych, kurzych ferm nie może mieć zastosowania w ogrodzie. Zwierzęta są tam hodowane w nienaturalnych warunkach, karmi się je paszami zawierającymi antybiotyki i hormony.

Guano peruwiańskie to odchody i szczątki ptaków morskich, osadzające się od stuleci na wybrzeżach Peru, tworzące tam metrowe pokłady. Jest bardzo bogate we wszystkie składniki pokarmowe i w materię organiczną, znacznie bogatsze od pozostałych nawozów zwierzęcych. W ogrodach ekologicznych odradza się stosowania tego nawozu z kilku względów. Intensywna eksploatacja złów to poważny problem ekologiczny a transport guano z Ameryki Południowej do Europy wykorzystuje znaczne ilości energii a więc i zasobów ziemskich. Ponadto podobne efekty można uzyskać stosując rodzime pomioty ptasie, nie ma więc potrzeby na wykorzystywanie guano.

[edytuj]Odpady poubojowe

Największe znaczenie w ogrodach będzie miała gotowa mieszanka mączki rogowej, mączki z krwi i mączki kostnej, zawierająca kompleks składników pokarmowych i dużo materii organicznej (do 70%), 7-9% azotu, 12% tlenku fosforu(V), 0,3% tlenku potasu, 13% tlenku wapnia. Odpady poubojowe są bardzo dobrym nawozem organicznym, działającym wolno. Pewne ilości możemy dodać do kompostu, polepszając tym samym jego skład. Praktycznie jednak w każdym ogrodzie można się obejść bez odpadów poubojowych, zastępując je kompostem i obornikiem.

Porada

Znaczenie nawozów organicznych

  • Stanowią doskonałe źródło próchnicy, zwiększającej zdolność gleby do magazynowania składników pokarmowych i poprawiającej stosunki wodno-powietrzne.
  • Polepszają strukturę każdej gleby, także jej pojemność wodną.
  • Są źródłem składników pokarmowych dla roślin i mikroorganizmów glebowych, dostarczają ich stopniowo w ciągu wegetacji, dzięki czemu ryzyko przenawożenia jest minimalne.
  • Łagodzą ujemne skutki, jakie mogą wystąpić w przypadku wykorzystywania mineralnych nawozów sztucznych w ogrodzie.
  • Większość nawozów organicznych zawiera wszelkie niezbędne roślinom składniki.

[edytuj]Nawozy mineralne

Nie jest prawdą, że w ogrodach czy gospodarstwach ekologicznych nie można stosować nawozów mineralnych. Naturalne nawozy mineralne i niektóre inne, działające powoli są dopuszczone w rolnictwie organicznym. Nieporozumienie wynika z faktu, iż zwykle stawia się znak równości między nawozami mineralnymi pochodzącymi z naturalnych źródeł a nawozami mineralnymi wytworzonymi sztucznie.

Nawozy mineralne mają zastosowanie jedynie tam, gdzie wystąpiły niedobory jakiegoś pierwiastka w glebie oraz np. przy przestawianiu się na metody biologiczne. W innym przypadku powinniśmy zrezygnować z ich stosowania.

Miękkie fosforyty, np. hiperfos mają zastosowanie jedynie na glebach kwaśnych, ze względu na dużą zawartość wapnia. Nie poleca się natomiast stosować w ogrodach ekologicznych szybko działających soli fosforanowych, takich jak superfosfat.

Tomasyna powstaje jako produkt uboczny przy produkcji stali, ze względu jednak na powolne działanie jest dopuszczona w rolnictwie ekologicznym. Zawiera więcej wapnia niż hiperfos, dlatego można stosować jedynie na glebach kwaśnych, wymagających wapnowania.

Kalimagnezja jest surowcem kopalnym, poddanym obróbce, dzięki której traci szkodliwy dla roślin chlor. Zawiera dużo potasu i poleca się ją stosować przy jego niedoborach oraz przy przestawieniu gospodarstwa.

Większe znaczenie w ogrodach ma popiół drzewny, z racji dostępności i bogactwa składników pokarmowych (popiół z drzew iglastych posiada mniej składników niż popiół z drzew liściastych). Jeżeli posiadamy kominek czy kocioł na drewno możemy wykorzystać powstały w nich popiół dodając go do kompostu czy też bezpośrednio na zagony. Działa powoli i w przeciwieństwie do pozostałych nawozów mineralnych ma w miarę zrównoważony skład (nie zawiera tylko azotu).

[edytuj]Inne nawozy

Śruta rącznikowa powstaje po sprasowaniu nasion rącznika. Nie ma większego znaczenia w naszych ogrodach z racji dostępności, ponadto może wywoływać objawy alergiczne.

Wytłoki owocowe są nawozami regionalnymi i mają niską wartość nawozową, poza dużą zawartością substancji organicznej. W ogrodach biologicznych nie powinno się stosować wytłoków z owoców pryskanych środkami chemicznymi.

Nawozy z glonów morskich zawierają sporo wapnia oraz inne pierwiastki. Nawożenie dolistne roślin zwiększa ich odporność. Jeżeli mamy dostęp do glonów z niezanieczyszczonych wód, możemy je kompostować. Można też stosować gotowe preparaty z glonów, dostępne w specjalistycznych sklepach ogrodniczych.

Może nie brzmi to apetycznie, ale bardzo dobrym nawozem mogą być ludzkie fekalia, które jednak należy odpowiednio spreparować. Służą ku temu tzw. suche toalety, wyposażone w elektryczne systemy wietrzenia, dzięki czemu nie wydziela się z nich nieprzyjemny zapach, gdyż procesy gnilne zostają wstrzymane. Pojemniki z takich toalet regularnie wyjmuje się i zawartość poddaje się przyspieszonemu kompostowaniu - wszelkie patogeny zostaną usunięte. Nawóz można stosować zarówno pod rośliny ozdobne jak i uprawne. Należy nadmienić, że wykorzystywanie suchych toalet zmniejsza zużycie wody o przeciętnie 50%. Dodatkowo z takich toalet odprowadzany jest mocz, który można stosować do podlewania trawników w rozcieńczeniu 1:10


Info ze strony:



Popiół drzewny

Indianka jest cała szczęśliwa. Nawiązała fajne, pożyteczne kontakty z pasjonatami natury i ogrodnictwa.

Szykuje się do wiosny – do siewów, nawożenia i innych zabiegów ogrodowych.

Indianka sprawdza, jak można w ogrodnictwie wykorzystać popiół drzewny.

Ustaliła co następuje:

Popiół drzewny można traktować jako nawóz (zawiera potas, fosfor i wapń, nie zawiera azotu) i podsypanie nim (oczywiście bez przesady) grządek na pewno im nie zaszkodzi może jedynie dodatkowo odkwasi trochę glebę. Natomiast na pewno nie rozluźni gliniastego podłoża, wręcz przeciwnie dodatkowo je "zamuli". Celem spulchnienia gleby, należy mieszać ją z obornikiem lub kompostem.

Rodzaje i wartość nawozów naturalnych:

http://pl.wikibooks.org/wiki/Ekoogrodnictwo/Nawo%C5%BCenie/Nawozy

Stara metoda otrzymywania saletry potasowej (KNO3)

Popiół z drzew liściastych zawiera dużo potasu, a rozkładające się odchody (najlepsze krowie placki) zawierają dużo jonów NO3 przez co, gdy wrzucimy popiół i dwudniowe odchody krowie i zaczniemy gotować - jony K+ i NO3- będą się łączyły tworząc sól - KNO3 potem wystarczy filtracja i krystalizacja roztworu i ewentualnie oczyszczanie ponowne soli.

Popiół z drzew liściastych zawiera dużo potasu (K) więc łącząc się z woda potrafi być zasadowy, bo powstaje ług potasowy. Jeżeli rośliny potrzebują trochę potasu to warto je posypać popiołem.

 

sobota, 2 lutego 2013

A mnie się marzy kurna kubot! :)

Indiance marzy się nowa zabawka mechaniczna ułatwiająca pracę na gospodarstwie:

http://www.youtube.com/watch?feature=endscreen&v=9bViYRJEeS8&NR=1

Oj, przydałoby się tutaj coś takiego... :) Mała maszynka, ale mocna i zwinna :)

piątek, 1 lutego 2013

Piły spalinowe

Jest wieczór piątkowy. Indianka po relaksującej, długiej kąpieli podczas której telefonicznie załatwiła sobie odblokowanie Internetu - dochodzi powoli do siebie po męczącej menstruacji.

Ostatnio Indianka szuka oszczędności gdzie się da. Między innymi zrezygnowała z koszmarnie kosztownych lotów odrzutowcem do Gdańska i z powrotem :P

Wahała się też nad losem Internetu w swojej skromnej, dziurawej chacie. Obliczyła, że rocznie dostęp do Internetu kosztuje ją aż 600zł. To okrągła sumka. Za nią mogłaby kupić szleję dla konia. “Skoro już ten Internet wyłączyli” – dumała – “to może już go nie włączać i oszczędzić sobie wydatku?”

Jednak dziś się przekonała – że dzięki Internetowi może sporo zaoszczędzić – w sumie pewnie więcej niż te 600 złotych rocznie. Ponadto nie może zostawić swoich czytelników, którzy się do niej dobijali podczas jej absencji w Internecie.

Dzięki Internetowi oszczędności może znaleźć choćby w kosztach części zamiennych i osprzętu do swojej piły spalinowej. Ostatni przegląd, naprawa i konieczność wymiany części oraz osprzętu wyszło w lokalnym Agromaszu ponad 250zł. To sporo. Dziś myszkując po Internecie i porównując ceny – Indianka doszła do wniosku, że kupując w Internecie można niekiedy zaoszczędzić na częściach aż połowę kosztów wymiany. To ogromnie dużo. Myszkując dalej Indianka natknęła się na super piłę która jest ledwo 250zł droższa od spodziewanego kosztu naprawy i wymiany części do jej Stihl’a. W dodatku ma większą moc silnika, dłuższą prowadnicę, porządne, ostre i wytrzymałe łańcuchy i markową prowadnicę dobrej jakości. Zatem Indianka postanowiła rozstać się ze swoim ciężkim w obsłudze Stihl’em i kupić nową, mocniejszą i oby sprawniejszą piłę. Jakoś nie ma serca dla tego niby markowego Stihl’a.

Zatem wystawia na sprzedaż takie cudo: (mężczyźni uwielbiają tę piłę, a Indianka jej nie cierpi)

http://stihl.pl/Produkty-STIHL/Pilarki-%C5%82a%C5%84cuchowe/Pilarki-spalinowe-do-prac-wok%C3%B3%C5%82-domu-i-w-ogrodzie/21310-110/MS-211.aspx

Pozostaje się modlić, aby po wymianie Stihla na tę inną piłę – Indianka nie musiała przypominać sobie wiersza Jana Brzechwy pod tytułem: “Zamienił stryjek siekierkę na kijek”. ;)

Jednak ze Stihl’em nijak się nie może dogadać. Wkurza ją od dawna ten szwabski wynalazek.

Ze szwedzką Husqvarną dużo lepiej jej się współpracowało – cóż – nie stać ją na nią obecnie. Nowa jest bardzo droga. Podobna do tej co Indiance bydlak ukradł kilka lat temu kosztuje obecnie 1600zł.

czwartek, 31 stycznia 2013

Kreatywny czwartek

U Indianki czwartek to naturalnie najbardziej kreatywny dzień tygodnia, a wynika to z jej osobistych predyspozycji. Zatem stara się właśnie tego dnia pisać pisma ważne. Dzisiaj jednak nie napisała.

Stało się tak, gdyż niedomaga i mimo, że dzień odpowiedni – musiała swoje w łóżku odcierpieć.

Potem nakarmiła zwierzęta, dopilnowała by rachunki opłacono oraz by piła była dobrze naprawiona, napaliła w piecu, zmyła nieco naczyń, ogarnęła nieco sypialnię i łazienkę. Rozmieściła odpowiednio donice, by nie stały w miejscach ryzykownych tzn. takich, gdzie mogą być łatwo strącone. Pościerała kurze tu i tam, wymieniła żarówki. To i tak wiele jak na dzień w którym cierpi na migrenę. Jeszcze musi wyjść na dwór i zamknąć kozy i konie. Zrobi to jak tylko obierze do końca ziemniaki.

Te porządki to nie dlatego, że akurat jutro ma wpaść gość. Już sobie wcześniej zaplanowała codzienne punktowe porządki. Więc robi to, gdy tylko jest w stanie. Co prawda miała dzisiaj pisać pisma, ale konieczność wyjścia po korespondencję w kierunku Pana Listonosza i uzgadnianie szczegółów związanych z naprawą piły i zakupem narzędzi z serwisantem - jakoś ją rozproszyły na tyle, że nie usiadła do tych papierów. Musiała się najpierw zagrzać w łóżku, bo w domu było zimno. Potem gdy napaliła – napisała parę postów na rozgrzewkę, ale już jej siły i świadomości nie starczyło na napisanie kolejnych pism. Nie ma co odwlekać. Trzeba je napisać. Zanim skończy pracę w kuchni będzie już bardzo późno. Więc raczej dzisiaj nic nie napisze.

Aj... trzeba się zmobilizować jutro rano. Powinna się czuć lepiej niż dzisiaj. Na pewno będzie się czuła dużo lepiej niż wczoraj, bo wczoraj to była masakra.

W domu nagrzane. Mogła by się wykąpać. Planowała dzisiaj to sobie. Nie wie, czy da radę. Jeszcze sporo pracy w kuchni. Trzeba wykorzystać gorącą wodę z pieca. Namoczyła wiadro ze słoikami oraz michę z naczyniami. Obiera ziemniaki. Rozmroziła kurczaka. Trzeba go umyć i pokroić. Ale najpierw ziemniaki skończyć obierać, bo woda gorąca na piecu i już większość ziemniaków w niej się gotuje.

Zwierzęta zamknione. Do pieca podłożone. Na piecu grzeje się kolacja. Pora zajrzeć do króli i kur.

Nno! Kury i króle obłaskawione. Kolejne doniczki z piwnicy do kuchni przyniesione. Pół podłogi w kuchni donicami zastawione, ale jeszcze kilka plastikowych pojemników jest w piwnicy i czeka na zagospodarowanie. Indianka sobie powoli przygotowuje warsztat pracy siewczej. Niebawem zacznie siewy. Posieje wszystko co ma i co się da o tej porze roku siać. Będzie miała dom pełen świeżych ziół, a wiosną gotowe sadzonki warzyw do posadzenia w ogrodzie. Trzeba też spakować nasionka i sztobry dla zaprzyjaźnionej internautki.

Chleb wstawiony do pieczenia. Musi uważać, aby nie przegapić momentu, kiedy trzeba do niego dodać bakalie. Chyba powinna przynieść ten piekarnik do kuchni, bo tam w piwnicy nieporęcznie się w nim piecze, tzn. nie słychać kiedy się miesza i kiedy trzeba dosypać dodatków. Ale w kuchni już nie ma miejsca. Cała zastawiona słoikami, donicami, garnkami. Warto by było jednak zrobić tu miejsce na ten piekarnik i mieć go pod ręką. Zapach pieczonego chleba który kuchnię i dom wypełnia to niesamowicie piękna i przyjemna rzecz.

Chlapa

Dziś pogoda taka jak w tytule posta: “chlapa”. Woda płynie, chlapie, chlusta. Wszędzie. Także kapie i chlapie do środka domu, do sypialni i kuchni, gdzie są dziury w sufitach, a nad nimi dziury w dachu.

Przyjechał Marek czyli lokalny Pan Listonosz. To wspaniały człowiek. Przymaszerował kilometr ze wsi by wręczyć Indiance korespondencję. Indianka od razu dała mu też zaległe rachunki do opłacenia. W tej chwili do jej gospodarstwa nie ma ni dojazdu ni wyjazdu, a będzie gorzej, gdy rzeka wzbierze. Na razie płynie nią wartko woda przelewając się wierzchem po lodzie tkwiącym niżej w korycie rzeczki.

Super, że nie trzeba teraz koni z wiadra poić. Same się napiją z rzeczki tyle ile będą chciały i kiedy będą chciały.

Zadzwonił serwisant z Agromaszu. Częściowo zrobił piłę. Ma dokończyć wymianę sprężynek, założyć nowy łańcuch Stihlowski. Olej do łańcucha piątka (5 litrów oleju) to 31zł. Wychodzi około 6 złotych drożej niż olej rzepakowy. Jak zrobi, ma podać cenę naprawy.

Potem będzie problem z odbiorem. Ciężka piła, 5 litrów oleju, 5ciokilowy młot, siekiera, 2 lizawki po 10kg – to wszystko w sumie będzie ciężkie. Samochód najwyżej dojedzie do wioski. Dalej trzeba będzie z buta iść z tymi ciężarami. Indianka jeszcze zastanawia się nad nową taczką lub wózkiem, bo jakoś te drewno z pola trzeba przytargać pod dom. Stalową taczką idzie ciężko. Przydałby się jakiś wózek. Jakby przy okazji od razu kupiła tę taczkę lub wózek, to można by było te ciężkie zakupy na nią załadować i przypchnąć na gospodarstwo.

Modyfikacja zakupów – na taczkę lub wózek nie starczy pieniędzy. Trzeba wymienić prowadnicę w pile.

To duży wydatek.

środa, 30 stycznia 2013

Zadzwonił telefon

Odezwał się pan kierowca, który kiedyś Indiankę podwiózł swoją ciężarówką.

"Podwoziłem kiedyś Panią, to wiem jak Pani wygląda i chciałbym z Panią zamieszkać i pomagać Pani."

Indianka zdębiała. Faktycznie, kiedyś ten uczynny pan ją podwiózł. Było to dość dawno. Słabo go pamięta, tylko tyle, że nawet miło się z nim rozmawiało. Niemniej jednak zatkało ją i nie wiedziała co powiedzieć. Obcy człowiek chce wprowadzić się do niej na stałe tak z marszu i pomagać jej. Co gorsza, chce żyć z nią! Przeraziło ją to. Indianka nie ma ochoty. Nie zna człowieka, ani on jej nie pociąga. Naturalny jej odruch – to zjeżenie się i chęć przerwania rozmowy. Ale powstrzymała się. W końcu przyjeżdżają do niej obcokrajowcy pomagać, to czemu nie dać szansy miejscowemu?

Zapytała spod jakiego znaku zodiaku jest. Pan jest spod Bliźniąt. Może jest dobrym człowiekiem o dobrym sercu i czystych intencjach i będzie tutaj jako dobry przyjaciel? Bliźnięta takie bywają. Szlachetne i dobre. Oczywiście nie wszystkie i niejednakowo dobre i szlachetne. Ale jeśli chodzi o ludzkość, o całą paletę znaków Zodiaku – to nie ma bardziej dobrego i szlachetnego człowieka niż Bliźnięta. Pięknie, romantycznie śpiewająca Kasia Kowalska, Maria z Roxett, Alanis Morissette, Anita Lipnicka – to Bliźniaczki.

Jej młodzieńcza platoniczna miłość to też był chłopiec spod Bliźniąt. Bliźnięta to stworzenia dobre i utalentowane. Indianka ma dosyć przyziemnych, materialistycznych, interesownych ludzi, a większość Bliźniąt to ich słodkie przeciwieństwo – to motyle, lekko stąpające po ziemi, nie robiące sobie nic z materializmu i robienia kariery lub forsy. Generalnie ludzie niezdolni do podłości. Pacyfiści miłujący pokój i drugiego człowieka. Ludzie o szerokich horyzontach. Ludzie szlachetni potrafiący wznieść się ponad szarzyznę dnia powszedniego i ponad ograniczony tłum. Może warto dać mu szansę? Niech pokaże co potrafi i jakim jest człowiekiem. Czy na długo lub stałe? Trudno wyrokować. Najpierw na próbę. Jeśli nie będzie się czuła źle w jego towarzystwie, to może i długo. “Zobaczymy.” – powiedziała do siebie. Dobrze by było, aby zaprzyjaźnili się i zgodnie mogli koegzystować obok siebie bez zgrzytów.

Komputerowe porządki

Indianka zrobiła porządek na komputerze – wywaliła 4 gigabajty śmieci, usunęła kilka zbędnych programów, zrobiła defragmentację dysku. Komputer odetchnął z ulgą i zaczął szybciej działać, ale nadal jest daleki od ideału. Chyba siedzi na nim jakiś trojan spowalniający pracę komputera. Na pewno siedzi co najmniej jeden robak, ale system skanujący go nie wykrył. Trzeba postarać się o nowy antywirus.

Tak czy inaczej – pracuje się teraz lepiej na komputerze, w sensie – szybciej. Indianka przygotowała sobie tym samym warsztat pracy do pisania pism urzędowych. Dziś czuje się fatalnie i nie myśli zbyt klarownie, więc sobie odpuści pracę umysłową. Póki co zajęła się zwierzyną i donicami oraz popiołem.

Internet nie działa, więc nie ma jak sprawdzić jaką wartość przedstawia popiół drzewny z olchy i ile go stosować na doniczkę. Ponadto Indianka musi przebierać popiół, bo są w nim gwoździe oraz zwęgliny plastików. Indianka nie pali plastików w piecu i uczula swoich gości, by nie pakowali jej do pieca plastików, ale nie zawsze się jest w stanie upilnować niesfornych pomocników. Czysty popiół drzewny to znakomity nawóz, ale jeśli są w nim jakieś chemiczne związki po spalonych plastikach – to zaszkodzi roślinom.

Więc Indianka ostrożnie podchodzi do tego nawozu. Poza tym nie wie, jak mocny jest. Na oborniku się zna znacznie lepiej i wie jaki jest dobry i w jakiej ilości go stosować. O popiele wie niewiele. Tylko tyle, że to nawóz. Ale ile go dawać pod rośliny? Czy roślina może rosnąć w samym popiele drzewnym? Czy popiół nie spali siewek? No nie ma jak sprawdzić! Na razie sypie ten popiół na spód doniczek, aby zyskać więcej ziemi. Na spód sypie grubą warstwę popiołu, a na górę daje warstwę żyznej ziemi. Większość siewek i tak się nie zdąży przebić korzeniami do popiołu. Trochę popiołu sypie po wierzchu doniczek, ale tylko po garści.

W piwnicy znalazła szukane długo nasiona dębu. Tam je wyniósł Angol! :) Trzeba im się przyjrzeć czy są dobre. Jeśli tak – Indianka posadzi dęby w swoim lesie. Dąb to wartościowe drzewo. Posiada zarówno drogocenne drewno, jak i jego liście i żołędzie są pożyteczne. Liście to naturalny lek, a z żołędzi można zrobić mąkę, kawę a także żołędzie są przysmakiem świń i dzików. Pod dębami rosną najszlachetniejsze grzyby. Dąb rośnie wolno, ale jest długowieczny. Żyje setki lat. Wyrasta z niego ogromne drzewo o rozłożystej koronie górującej nad okolicą. Indianka ma na swej ziemi takie dwa dęby. Jeden ogromny – pewnie ma z 200-300 lat, drugi średni. Minus dębu jest taki, że obok niego warzywa źle rosną, bo on wydziela garbniki do gleby, które hamują rozwój warzyw i innych roślin rosnących w pobliżu dębu. Drewno dębu to wartościowy materiał meblowy i budowlany, a także odporne ogrodzenie drewniane. Drewno dębu jest bardzo twarde i wytrzymałe. Podczas spalania generuje wielką energię, dlatego jest wydajnym opałem, chociaż zbyt drogim. Najwłaściwsze zastosowanie dębu to meble i belki budowlane. Indianka z gałęzi dębowych ma zamiar zrobić trzonki do narzędzi ogrodowych.

wtorek, 29 stycznia 2013

Zimowe śniadanko

Dzisiaj Indianka nie zamierzała napisać ani jednego posta, ale po dniu pracy postanowiła upamiętnić ulotną przyjemną chwilę poranną, gdy przyrządziła sobie smakowite śniadanko i spożyła je w cudownej ciszy i błogim spokoju, delektując się każdym kęsem i łykiem smakowitości, które sobie przygotowała.

Na śniadanko zjadła: rozgniecioną rybkę w oleju z wkrojoną siekaną cebulką, zielonymi oliwkami i zakąsiła chlebkiem z bakaliami. Te bakalie to nie były akurat do tej rybki potrzebne, ale dobrze współgrały z indiankowej roboty dżemem jabłkowym – słodziutkim i pyszniutkim, który zjadła z kromką chleba bakaliowego zaraz po spożyciu smakowitej rybki. Do popicia zrobiła sobie kawę ZBOŻOWĄ z dodatkiem śmietanki – pycha. Dosłownie błogość rozlała się po jej podniebieniu podczas tego smakowitego śniadanka.

Potem jak co dzień, zabrała się do pracy – do pojenia zwierząt, karmienia, palenia w piecu i wreszcie odpisała na chociaż jedno pismo urzędnicze. Ma jeszcze sporo korespondencji do sporządzenia, ale dzisiaj jest strasznie senna i zaraz po równie smakowitym i niezwykle pożywnym obiedzie – zapadła w tak słodką sjestę, że obudziła się dopiero wieczorem, gdy na dworze już było ciemno.

Na obiad podsmażyła boczek z cebulką, udusiła go z fasolą z puszki, zagryzła chlebem, bo piec dostał takiego żaru, że boczek był już gotowy zanim zdążyła obrać ziemniaki. Dziś nie bardzo miała czas na obieranie ziemniaków, bo utknęła na kilka godzin w gabinecie, gdzie sporządzała odpowiednie pismo.

Pismo napisane, wydrukowane, zaadresowane. Teraz tylko wysłać.

Przed nią do napisania jeszcze kilka pism. Dziś już nie czuje się na siłach. Dopadła ją comiesięczna kobieca przypadłość i czuje się nieszczególnie, oraz senna i osłabiona. Wypije herbatę i idzie spać.

Konie i kozy wieczorem napoiła i wpuściła do stajni, gdzie już czekał na nie wcześniej nasypany za dnia owies. Chętnie weszły do środka i ochoczo zabrały się za zjadanie owsa.

Kury, gęsi i króliki – też dostały jeść i pić. Także piesek. Kotka również dostała coś niecoś. Kotka jest na tyle łowna i samodzielna, że potrafi się sama wyżywić gryzoniami pojawiającymi się w domu i siedlisku, ale jeśli Indianka ma coś, co jadają koty – to kotka to dostaje. Kotka Miriam ma długą, lśniącą sierść i jest pełna wigoru, co świadczy o tym, że jest zdrowa i półdziki tryb życia jej bardzo odpowiada i dobrze jej robi.

Noce spędza w domu – dnie na siedlisku. Zaprzyjaźniła się z suką na tyle, że gdy wraca z dworu – siedzi z suką Sabą w jednej budzie na ganku. Ta buda ma kształt szałasu. Fajnie to wygląda – maleńka kicia i wielka psica w szałasie. Obie czarno-białe. Szałas jest kapitalny – bardzo ciepły, dodatkowo Indianka powiesiła z przodu przy wejściu worek jutowy, aby zatrzymać uciekające z niego ciepło ciała Saby.

Indiankę tylko denerwuje poważna usterka prawdopodobnie zrobiona przez Włocha. Z tyłu szałasu Indianka specjalnie ustawiła paletę którą napchała mocno słomą. Paleta przylegała do ściany ceglanej ściśle i dzięki temu piesek miał ciepło z trzech stron świata – od południa ceglana ściana, od zachodu paleta wypchana słomą dla ocieplenia i ściana drewniana ganku, od północy grube bale ściśle ułożone jeden przy drugim i oparte o ścianę ceglaną. Z przodu, czyli od wschodu wejście do szałasu zasłania worek jutowy, także w środku szałas jest wymoszczony grubą warstwą słomy. Dzięki temu, że szałas jest w sam raz – ani za duży, ani za mały – suka jest w stanie wytworzyć w nim ciepło emitujące z jej własnego ciała.

Szałas jest perfekcyjnie pomyślany, ale Włoch tylną ściankę czyli paletę raczył ruszyć tak, że odsunął ją o jakieś 10cm od ściany ceglanej i odsłonił tym samym wąską szczelinę istniejącą na styku ściany drewnianej i ceglanej. Przez tę szczelinę suczce ciągnie zimno, w dodatku w przypadku silnej zamieci może tamtędy nadmuchać śniegu. Indianka jest zirytowana, bo w tej chwili nie ma dostępu do tej palety i nie można tego poprawić – paleta, jak i cały szałas są zawalone drewnem rozpałkowym – całą stertą. Dopiero po spaleniu tej sterty będzie dojście do palety. Obecnie jest odwilż, a suka jest odporna na zimno – tzw. zimny chów od szczeniaka – to pies podwórkowy, ale i tak Indiankę mierzi głupota Włocha. Po cholerę on tę paletę ruszał? Stała tak jak miała stać. Szałas był perfekcyjnie zaciszny, a teraz przez tę szczelinę ucieka ciepłe powietrze i nie można tego poprawić. Można napchać tam tylko słomy, ale suka ją od razu rozgrzebie, wiec próżna robota.

Indianka była wcześniej solidnie docisnęła paletę do ściany, tak że nie było tam żadnej szpary. Teraz jest szpara gruba na palec. Och ci pomocnicy... Nieważne czy z kraju, czy z zagranicy! Zawsze jakiś numer muszą wyciąć i zrobić coś na opak! Indianka nie może ich z oczu spuszczać ani na chwilę. Włocha z oka spuściła, bo się obrażał, jak go instruowała jak i co ma robić i wydawał się poddenerwowany samą obecnością Indianki w pobliżu. No, ale bez instrukcji to jak widać ani rusz.

Misę taczkową też chciał w niewłaściwym miejscu przedziurawić na otwory na linkę, tak, że by się wywalała. Indianka pokazała mu, gdzie powinny być zrobione otwory. “Jutro!” – nonszalancko odrzekł Włoch. A “jutro” już go nie było. Indianka próbuje wykuć dziury w tej blasze tym co ma czyli młotkiem i coś jakby przecinakiem. Prawie się udało, ale trzeba większej siły fizycznej aby wydziergać te dziury.

Dzisiaj Indianka opadnięta z sił zupełnie.

Piec wygasł. Na ganku jest tylko rozpałka, a brak ciężkiego drewna na noc. Na dworze ciemno i zimno. Zimno potęguje wilgoć w powietrzu. Zimno odczuwalne jest większe, niż w mrozy. Chociaż dzisiaj rano i wieczorem było ciepło na dworzu. Dziś w nocy nie ma być mrozu, więc Indianka przetrwa tę noc bez palenia. Tylko jej szkoda posianych roślin i tych domowych co rosną. Kilka godzin chłodu nie powinno im zaszkodzić. Jutro rano napali fest, ale wpierw wyniesie popiół z pieca, bo uzbierała się go gruba warstwa co najmniej dziesięciocentymetrowej grubości. W sumie wyniosła już jedno wiadro, ale tam będzie takich z dziesięć. Usunie tę warstwę, wtedy dolna płyta pieca też będzie grzała i ogrzeje stojące pod nim donice z wysianymi nasionami. Nasiona w cieple szybciej wykiełkują. Trzeba będzie uważać, aby nadmierne ciepło ich nie poparzyło. Ale dolna płyta tak nie grzeje jak boczna lub górna. Ewentualnie czymś przykryje doniczki z góry, aby nie przegrzały czy nie poparzyły się nasiona. Jakiś ekran odbijający ciepło, np. metalowe blaszki. Nawet ma takie dwie w kuchni.

Przyglądając się ostatnio swojemu kuchennemu piecowi, Indianka wpadła na nowy genialny pomysł. Wie, jak zrobić za darmo i bardzo prosto grzejnik korytarzowy. Także wie, jak zrobić tanim kosztem prosty, a użyteczny piekarnik na chleb i ciasta. Zrobi to latem. Właściwie mogłaby to zrobić już. Nawet dobrze byłoby to zrobić już, póki pali i póki to ciepło jest potrzebne na korytarzu. Zadanie wymaga siły wielkiej, a Indianka do siłaczy nie należy. Może trafi się jakiś umięśniony gość niebawem, to Indianka mu pozwoli rozładować nadmiar energii w tym zadaniu ;)

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Słoiczki, króliczki i koniczki

Indianka ma wiele zmartwień na głowie, bardzo wiele, ale próbuje czerpać radość z drobiazgów... Jej sytuacja finansowa i materialna jest zła, a nawet bardzo zła, ale próbuje ją zwalczać w miarę swoich skromnych możliwości. Poza tym nadal posiada wiele powodów do wielkiej radości. Ostatnie ciosy finansowe z dwóch ostatnich lat oraz betonowa bezduszność urzędniczych biorobotów, a nawet celowa szkodliwość niektórych urzędniczych szuj bardzo ją przygnębiły, ale nie poddaje się i działa dalej.

Nadal ma piękne gospodarstwo i wiele pracy na nim. Jej poprzednie plany zagospodarowania się i uruchomienia agroturystyki zostały zniszczone przez nikczemne ścierwa i ich podstępne, skryte intrygi.

Ale to nic. Indianka ma jeszcze wiele pomysłów i energii i da sobie radę - wbrew podłości ludzkiej. Nad robactwem nie warto się zbyt długo pochylać. Indianka ma przyjemniejsze rzeczy do robienia niż zastanawianie się, skąd tyle nikczemności się bierze w niektórych ludziach i jak funkcjonują ich chore umysły. Dla Indianki ktoś, kto bez powodu szkodzi drugiej, dobrej osobie - to człowiek psychicznie i umysłowo chory. Po prostu żałosny psychol, który próbuje sobie poprawić swój podły nastrój przy pomocy znęcania się i wyżywania nad innymi. W ten sposób łata swoje kompleksy. Nie ważne jak to robi - czy przy pomocy siły czy przepisów. Ważne są motywy. Indianka potrafi wyczuć, gdy ktoś próbuje zrobić jej krzywdę pod jakimkolwiek pozorem. Myśli o swojej uprowadzonej podstępnie suce Satji. Dowiedziała się, że wszystkie schroniska w Polsce standardowo usypiają ślepe mioty szczeniąt. Więc po cholerę zabrano jej psa ze szczeniakami??? Można było je uśpić na miejscu - wszak byli dwaj weterynarze na jej gospodarstwie w dniu narodzin szczeniąt - lub mogli je zabrać ze sobą do miasta i tam je uśpić, zamiast zabierać jej długoletnią sukę. Powiedzieli jej, że to dla dobra szczeniąt, bo w schronisku będzie im dobrze i dostaną szansę na dobre życie. Tymczasem Indianka dowiedziała się, że szczeniaki WYJĄTKOWO nie zostały zamordowane, wbrew powszechnie stosowanej przez schroniska procedurze. Więc nie było żadnego powodu, by sukę z jej gospodarstwa zabierać. Teraz, szczeniaki są odchowane, a właściciel psiarni nie chce oddać suczki Indiance i wręcz drażni się z nią, że odda ją do adopcji komuś innemu... :(((

Indianka czuje się oszukana. Suczka miała wrócić na jej gospodarstwo po odchowaniu szczeniąt.

Właściciel psiarni uzależnia oddanie suki Indiance kaprysowi urzędasa z Gminy, który Indianki nie lubi i za którego sprawą suka znalazła się w schronisku dla psów. Indianka jest wściekła, że dała się zwieść tym dwulicowym ludziom i zgodziła się tymczasowo oddać sukę do schroniska. Okazało się, że teraz nie może swojego psa odzyskać. Pies został wywieziony 60km od miejsca jej zamieszkania. Może już został oddany do adopcji komuś? Indianka nie ma auta i jak dostać się do schroniska, by sprawdzić, czy jej suczka tam jeszcze jest i jak się miewa. Może tęskni za domem? Na pewno tęskni. Facet rzucił słuchawką, więc Indianka nie ma po co do niego dzwonić, a na jej emaile właściciel psiarni nie odpowiada. Za to rozsyła bezczelne emaile do jej znajomych z bloga. To trzeba mieć tupet, aby tak postępować. Wcześniej Indianka wielokrotnie prosiła Gminę o pomoc – nie dostała żadnej. Zamiast tego zabrano jej psa. To okropni ludzie :( Już 10 lat temu, gdy wezwała weterynarza do jej ciężko chorego psa – szydzono z niej, że się tak przejmuje losem zwykłego psa i że wydaje pieniądze na weterynarza, zamiast pozwolić mu zdechnąć. Szydzono i durnowato się zaśmiewano. Ci ludzie nie mają serca dla zwierząt, a wszystko co robią i mówią – to na pokaz. Łgarstwo i fałsz totalny. Indiankę przygnębia zabór suczki. Powinna tu już dawno być z powrotem. Zamiast po prostu odebrać swoją sukę, tak jak to było uzgodnione w zeszłym roku – musi się użerać z właścicielem psiarni i urzędnikiem z Gminy. Na pewno na złość jej psa nie oddadzą. Indianka jest rozgoryczona zaborem suczki. Tu nie chodzi o dobro psa, tylko by Indiance dokuczyć, upokorzyć i zrobić na złość. Indianka tak tego nie zostawi. Suczka musi wrócić do jej domu. Dom suczki jest tutaj!

Tymczasem Indianka próbuje zająć myśli czymś innym, aby się zbytnio nie dołować sytuacją z psem. Oni doskonale wiedzą, że Indianka kocha zwierzęta, więc wiedzieli jak uderzyć w nią, by jej dopiec. Wiedzieli o tym już 10 lat temu, gdy zaniosła na rękach w mróz trzaskający konającego psa kilometr do wsi, aby weterynarz go ratował. Niestety – nie uratował. Za późno przyjechał. Indianka tydzień wydzwaniała po weterynarzach i prosiła, by któryś z nich do pieska przyjechał, bo piesek bardzo chory był – parwowiroza, to wyniszczająca choroba – w większości przypadków śmiertelna, ale Indiance gdy mieszkała w mieście udało się innego pieska uratować z tej choroby. Prosiła też zmotoryzowanych sąsiadów, aby zawieźli ją z psem do miasta. Odmówili. Mimo bliskiej przyjaźni - zimno, obojętnie – odmówili. Tacy są lokalni ludzie z wiosek – zimni i obojętni na los drugich. Ich przyjaźń jest powierzchowna i nic nie warta. Puch marny. Tak ich tutaj ukształtowano. Tak wychowano. Na zimne, bezduszne bioroboty nastawione na zysk i zaspokajanie swoich egoistycznych potrzeb. Bezduszna znieczulica. Wtedy Indianka zrozumiała, że może liczyć tutaj tylko na siebie. Skupiła się na walce o przetrwanie. Na ciężkiej, wieloletniej pracy. Przetrwała. Dała radę. I gdy już dzięki swojej ciężkiej pracy i mądremu planowaniu miała wyjść na prostą, stanąć na nogi, usamodzielnić się – podstępnie zadano jej ciosy finansowe, by ją zniszczyć i by zniszczyć jej plany i jej dzieło, jej piękne marzenia. Ktoś inny by się po takim ataku już nie podniósł. Ktoś inny by się załamał. Ale Indianka jest dzielna, jest bardzo dzielna. Indianka da sobie z tym radę. Skoro przetrwała takie ciężkie pierwsze 10 lat – przetrwa i kolejne ciężkie 10 lat. Teraz ma w głowie nowy plan i pomysł na życie, o którym nigdzie nie napisze, o którym nikomu nie zdradzi ani słowa. Ma tutaj wrogów, którzy tylko czekają, aby wyrządzić jej szkodę, aby pokrzyżować jej plany – tak jak się to stało z psem i jak się przymierzano, by zagarnąć jej piękne, własnoręcznie wyhodowane konie – jej wielki sukces hodowlany. Ten bydlak, co nasyła na Indiankę kontrole i przeciąga sprawy urzędowe – Indianka się do niego dobierze i odpłaci mu z nawiązką za szkody i straty, jakie jej wyrządził. Zrobi to z taką samą zimną krwią - z jaką on jej krzywdę wyrządził. Oko za oko – ząb za ząb. No, może prawie. Bo gdyby tak miało być dosłownie, to pewna kretynka – pseudo dentystka z miasteczka – straciłaby teraz zęba :). Zresztą powinna stracić, bo zmarnowała Indiance zęba. Pieprzony NFZ i jego bioroboty na krótkich smyczach – pseudo lekarze. Wstyd i hańba. To jest “służba zdrowia”??? Indianka parę lat temu miała wypadek i dostała skierowanie na rehabilitację – 50km od jej miejsca zamieszkania (!), czas oczekiwania na rehabilitację: ROK.

Koszt dojazdu w obie strony: ok. 40złotych PKSem. Czas dojazdu: pół dnia. Po to by skorzystać z wyczekanej rok godzinnej rehabilitacji parę razy w tygodniu. Przecież to jest czysta kpina. Żenada! Wstyd i hańba jak ta współczesna służba zdrowia działa. A działa tak jak działa, bo durnie na górze tak to zorganizowali, aby źle działało. Powinni oddać całą zagarniętą ludziom forsę by sobie sami za wizyty lekarskie płacili – to by lekarze przestali pacjentów traktować jak śmieci (Nie wszyscy są tacy chamscy, ale niestety sporo się takich zdarza i to jest obecnie standard w wielu miejscach) - nauczyli by się pacjentów – klientów szanować i dbać o ich zdrowie należycie, a nie traktować nonszalancko jak kawał mięcha.

No, ale koniec dołowania się tym, jak debilny system państwowy stworzony przez kretynów o złych intencjach oraz jego bioroboty działają. Koniec dołowania się wspomnieniami o ludziach, których miało się za przyjaciół, a którzy okazali się bezdusznymi znieczulami. Pora zająć się przyjemnymi drobiazgami, czyli gospodarzeniem w domu i siedlisku...

Dziś wieczór małe porządeczki. Indianka znalazła w piwnicy puste słoiki i słoiczki. Bez przykrywek, ale przykrywki powinny gdzieś być, a jeśli nie są w dobrym stanie lub nie będzie mogła ich znaleźć - to spróbuje dopasować te, które kupiła ostatnio. Indianka zamawiając słoje pod swoje konfitury, dżemy, sosy, pasty oraz zupy - przezornie zamówiła też więcej przykrywek o różnych rozmiarach, aby właśnie dopasować je do tych słoików, które nie mają przykrywek. Jej słoiki z reguły mają przykrywki, bo ona ich nigdy nie wyrzuca. To znaczy, że gdy kupuje jakiś produkt w słoiku lub puszce - zachowuje opakowanie do ponownego wykorzystania. Wieczka od słoików także zachowuje. Stara się je nakładać od razu na puste słoiki, aby się nie pogubiły. Ale niekiedy trzyma przykrywki osobno, tyle że w pobliżu słoików. Jednakowoż ostatnio takie tabuny rozmaitych ludzi przewaliło się przez jej chatę, a wśród nich tacy z zacięciem do porządkowania - że teraz nie może znaleźć przykrywek do słoików, które ze względu na ryzyko rdzewienia, często trzymała w osobnej torbie foliowej, ale w pobliżu słoików. Gdy zapaleni porządkowi przestawiali jej rzeczy - pomieszali i porozdzielali słoiki od przykrywek i teraz nie jest łatwo znaleźć przykrywki. Można jednak trafić na nie przypadkiem. Na to Indianka liczy. Na łut szczęścia :) Dziś udało jej się znaleźć całe wiadro słoików - przykrywki znajdzie pewnie innym razem, być może na strychu, gdyż zabroniła wynosić do piwnicy cokolwiek metalowego, drewnianego lub papierowego z uwagi na wielką wilgoć. Przy okazji znaleziska słoików - znalazła też maleńkie słoiczki, takie w sam raz na przyprawy, nasiona lub jogurt domowy.

Bardzo się przydadzą teraz, gdy Indianka porządkuje swoje nasiona. Indianka postanowiła, że gdy będzie przy kasie - kupi takich maleńkich, zgrabnych poręcznych słoiczków całe mnóstwo, aby mieć gdzie przechowywać swoje nasiona, przyprawy oraz w czym robić jogurt. Właściwie to nie musi ich specjalnie kupować - wystarczy, że kupi koncentraty pomidorowe w maleńkich słoiczkach. Po zużyciu koncentratu zostaną malutkie, zgrabniutkie słoiczki.

Indianka wyparzyła w gorącej wodzie i starannie umyła słoiki i słoiczki, oraz porządnie je wysuszyła na suszarce i piecu. Teraz do tych maleńkich można włożyć nasiona pozyskane na polach i przy drogach.

W piwnicy nakarmiła kury, gęsi i króliki. Młode króliczki wykicały przez otwór w ich klatce na piwnicę i rozkicały się po całej piwnicy. Indianka przezornie wyniosła kicię na strych, a właściwie ją tam wpuściła, bo kicia wie, że tam jest co jeść - gryzonie buszują, więc bardzo chętnie tam poleciała polować. W piwnicy kicia mogłaby się przypadkiem pomylić i wziąć króliczka za szczura. Byłaby to wielka strata. Indianka taaak czekała na króliczki. Ładnie rosną, ale trzeba im zrobić nowy boks, taki, aby nie mogły się przez niego przecisnąć. Lepiej by nie kicały po całej piwnicy i po schodach na parter, bo kicia może zagryźć. Kicia ma charakter. Ten kot nie miauczy, lecz warczy. Jest zadziorna i bojowa. Nocą śpi pod piecem, a rano wciska się do Indianki pod kołdrę. W nocy poluje w domu, a w dzień na siedlisku.

Koniczki bardzo mądre są. Gdy przychodzi wieczór - same sobie otwierają stajnie i wpuszczają kozy do środka oraz same tam wchodzą w poszukiwaniu owsa. Indianka zrobiła przy sztandze taką prostą blokadę, aby koniki nie otwierały stajni przedwcześnie, bo kozy wchodząc do środka - zamiast wchodzić do swojego boksu - wchodzą koniom do żłobów i tam paskudzą.

Dlatego Indianka najpierw osobno wpuszcza kozy do ich boksu gdzie je zamyka, a następnie konie do ich stajni, gdzie idą jeść owies dla nich przygotowany. Gdy kozy i konie jedzą grzecznie owies ze żłobów, Indianka zamyka stajnię. Blokada jest skuteczna, ale Indianka omyłkowo nie tak ją założyła i klacz otworzyła drzwi do stajni, by sprawdzić, czy w żłobie jest jej owies.

Także suka Saba jest bystrym stworzeniem. Sama sobie drzwi na ganek otwiera łapą i robi to z dużym wdziękiem i zręcznością. Zwierzęta potrafią sobie radzić, niezgorzej niż ludzie. Oczywiście w miarę swoich fizycznych możliwości. Suka drzwi otwiera łapą, a klacz pyskiem. Czasem kopytem, ale to tylko wtedy gdy się chce wydostać ze stajni na zewnątrz. Gęsi dziobami wrzucają śmieci do miski z wodą. Indianka zastanawia się, dlaczego to robią. Przecież w ten sposób paskudzą wodę. Wyrywają listwy ze ścianek swojego boksu i wrzucają je do miski. Dziwne. Gdy miska pusta, a one chcą pić – wrzeszczą w niebogłosy i pokazują dziobami pustą miskę. Świadczy to o ich mądrości. Kury tak nie potrafią. Podobno gęsi mogą żyć nawet 30 lat? Jeśli to prawda, to może wykształciły także całkiem spory rozumek? Może chciałyby popływać? Na razie to niemożliwe. Na dworze mróz i gruby śnieg. Na wiosnę pójdą pływać w rzece u bobrów.

Indianka zapomniała wspomnieć, że posadziła dziś w kolorowych doniczkach różnokolorowe tulipany, które już rosną. Szkoda, że nie ma hiacyntów - one tak cudnie pachną... Indianka uwielbia hiacynty. Jednakowoż tulipany to jej ulubione kwiaty jeszcze z czasów dzieciństwa. Lubi na nie patrzeć. Swego czasu kupiła sporo cebul, nawet bardzo sporo, ale dziki i gryzonie wykopały je zimą z ziemi i zjadły... Musi znaleźć takie miejsce, gdzie cebule będą bezpieczne. Właściwie już znalazła. Tam posadziła kilka ocalałych tulipanów i rosną. Przydałoby się wokół domu zrobić kwietny ogródek. No, ale do tego potrzebny jest szczelny płot, aby kura czy koźle nie wlazło i nie zjadło kwiatków. Właściwie ma kawałek gęstej siatki plastikowej, którą może wykorzystać do zabezpieczenia kwiatów.

Namoczyła także migdały włoskie by zobaczyć, czy są w stanie kiełkować. Parę nasion wyglądało na martwych, ale ostatecznie chyba wszystkie są w stanie "zajść w ciążę" i urodzić dorodne rośliny. świadczy o tym fakt, że opadły na dno naczynia w którym się moczą w ciepłej wodzie. Nasiona, które opadają na dno, zazwyczaj są płodne i zdrowe. Indianka nie wie jak wygląda dorosły krzew czy drzewo migdałowca, ale dowie się. Może uda się hodować coś takiego w domowych warunkach i nawet mieć migdały od nich? Indianka lubi experymentować z nowymi, egzotycznymi roślinami. Ostatnio zebrała nasiona granatu, oliwek czarnych oraz daktyli. Nie wiadomo czy są płodne, bo pochodzą z produktów spożywczych przetworzonych (z wyjątkiem granatu), ale warto spróbować. A nóż widelec zaskoczą i urosną ładnie? Indianka uwielbia otaczać się bogatą roślinnością. Gdy mieszkała w mieście - cały pokój miała zarośnięty pięknymi pnączami, a na jednej ze ścian cudnie kwitła roślina o miodowosłodkim nektarze, który to Indianka spijała chętnie z kwiatów, niczym pszczółka lub motyl.