czwartek, 31 stycznia 2013

Kreatywny czwartek

U Indianki czwartek to naturalnie najbardziej kreatywny dzień tygodnia, a wynika to z jej osobistych predyspozycji. Zatem stara się właśnie tego dnia pisać pisma ważne. Dzisiaj jednak nie napisała.

Stało się tak, gdyż niedomaga i mimo, że dzień odpowiedni – musiała swoje w łóżku odcierpieć.

Potem nakarmiła zwierzęta, dopilnowała by rachunki opłacono oraz by piła była dobrze naprawiona, napaliła w piecu, zmyła nieco naczyń, ogarnęła nieco sypialnię i łazienkę. Rozmieściła odpowiednio donice, by nie stały w miejscach ryzykownych tzn. takich, gdzie mogą być łatwo strącone. Pościerała kurze tu i tam, wymieniła żarówki. To i tak wiele jak na dzień w którym cierpi na migrenę. Jeszcze musi wyjść na dwór i zamknąć kozy i konie. Zrobi to jak tylko obierze do końca ziemniaki.

Te porządki to nie dlatego, że akurat jutro ma wpaść gość. Już sobie wcześniej zaplanowała codzienne punktowe porządki. Więc robi to, gdy tylko jest w stanie. Co prawda miała dzisiaj pisać pisma, ale konieczność wyjścia po korespondencję w kierunku Pana Listonosza i uzgadnianie szczegółów związanych z naprawą piły i zakupem narzędzi z serwisantem - jakoś ją rozproszyły na tyle, że nie usiadła do tych papierów. Musiała się najpierw zagrzać w łóżku, bo w domu było zimno. Potem gdy napaliła – napisała parę postów na rozgrzewkę, ale już jej siły i świadomości nie starczyło na napisanie kolejnych pism. Nie ma co odwlekać. Trzeba je napisać. Zanim skończy pracę w kuchni będzie już bardzo późno. Więc raczej dzisiaj nic nie napisze.

Aj... trzeba się zmobilizować jutro rano. Powinna się czuć lepiej niż dzisiaj. Na pewno będzie się czuła dużo lepiej niż wczoraj, bo wczoraj to była masakra.

W domu nagrzane. Mogła by się wykąpać. Planowała dzisiaj to sobie. Nie wie, czy da radę. Jeszcze sporo pracy w kuchni. Trzeba wykorzystać gorącą wodę z pieca. Namoczyła wiadro ze słoikami oraz michę z naczyniami. Obiera ziemniaki. Rozmroziła kurczaka. Trzeba go umyć i pokroić. Ale najpierw ziemniaki skończyć obierać, bo woda gorąca na piecu i już większość ziemniaków w niej się gotuje.

Zwierzęta zamknione. Do pieca podłożone. Na piecu grzeje się kolacja. Pora zajrzeć do króli i kur.

Nno! Kury i króle obłaskawione. Kolejne doniczki z piwnicy do kuchni przyniesione. Pół podłogi w kuchni donicami zastawione, ale jeszcze kilka plastikowych pojemników jest w piwnicy i czeka na zagospodarowanie. Indianka sobie powoli przygotowuje warsztat pracy siewczej. Niebawem zacznie siewy. Posieje wszystko co ma i co się da o tej porze roku siać. Będzie miała dom pełen świeżych ziół, a wiosną gotowe sadzonki warzyw do posadzenia w ogrodzie. Trzeba też spakować nasionka i sztobry dla zaprzyjaźnionej internautki.

Chleb wstawiony do pieczenia. Musi uważać, aby nie przegapić momentu, kiedy trzeba do niego dodać bakalie. Chyba powinna przynieść ten piekarnik do kuchni, bo tam w piwnicy nieporęcznie się w nim piecze, tzn. nie słychać kiedy się miesza i kiedy trzeba dosypać dodatków. Ale w kuchni już nie ma miejsca. Cała zastawiona słoikami, donicami, garnkami. Warto by było jednak zrobić tu miejsce na ten piekarnik i mieć go pod ręką. Zapach pieczonego chleba który kuchnię i dom wypełnia to niesamowicie piękna i przyjemna rzecz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witajcie na moim blogu armio czytelników 😊

Zanim napiszesz coś głupiego, ODROBACZ SIĘ!!!

🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎🐎

Do wrogów Indianki i Polski:
Treści wulgarne, kłamliwe, oszczercze, manipulacyjne, antypolskie będą usunięte.
Na posty obraźliwe obmierzłych gadzin nie mam zamiaru odpowiadać, a jeśli odpowiem - to wdepczę gada w błoto, tak, że tylko oślizgły ogonek gadziny nerwowo ZAMERDA. 😈

Do spammerów:
Proszę nie wklejać na moim blogu spamu, bo i tak zmoderuję i nie puszczę.

Please no spam! I will not publish your spam!